°38

9/10 niedługo koniec 😭


🌹Wybaczycie mi? 🌹

Wszyscy byli bardzo troskliwi i cieszyli się z tego, że Jimin będzie miał dziecko. Tylko...co dalej z Junsu. Czy ta afera zakończyła się na dobre? Dlaczego tak postąpił? Czy naprawdę był zazdrosny?

Jedno wiem na pewno...muszę dowiedzieć się prawdy, bo inaczej zwariuję.

*

Marzec był pięknym miesiącem. Wszystko zaczynało budzić się do życia. Na drzewach zaczynały pojawiać się pierwsze zalążki liści. W śniegu zauważyłam rosnące przebiśniegi. Słońce nieśmiało wychylało się spoza chmur i dłużej ogrzewało ziemię, a dziewiątego marca obchodziliśmy hucznie urodziny Yoongiego. Była naprawdę przednia zabawa. Alkohol lał się litrami i musiałam pilnować całego zespołu by nie zrobili jakiegoś głupstwa, a pijany Jimin był naprawdę uroczy. Cały czas tulił mnie do siebie i mruczał pod nosem, że nie może się doczekać kiedy zobaczy małą. Przytulał mój brzuch i całował go. Czasami był aż przesadnie słodki, aż moja ochota na słodycze po prostu mijała.

Aktualnie jesteśmy w Busan...w odwiedzinach u rodziców chłopaka. Postanowiliśmy powiadomić ich o dziecku. Ku mojemu zdziwieniu bardzo się ucieszyli i zapewnili nas, że będą nam pomagać i wspierać. Byłam zaskoczona ich reakcją. W końcu niedługo na świat przyjdzie ich pierwszy wnuk...lub wnuczka.

-Nigdy nie wiedziałam, że tak szybko zostanę babcią - wyjęczała mama Jimina w ramię swojego męża. On zaśmiał się i położył dłoń na jej głowie.

-Myślę, że to odpowiedni czas - pogłaskał ją po głowie i przytulił do siebie. Teraz wiem po kim Jimin jest taki troskliwy i czuły. Spojrzałam na chłopaka. Patrzył na swoich rodziców z miłością. Szkoda, że moi rodzice tak na mnie nie patrzyli.

-Wszystko w porządku? - szepnął do mojego ucha Jimin.

-Tak troszkę...- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i chwyciłam materiał swojej bluzy i zaczęłam się nią tak po prostu bawić.

-Pomyślałaś o swoich rodzicach? - przytaknęłam mu i nagle poczułam jak ktoś mnie przytula.

-Pani Park? Pan Park? - zapytałam zdziwiona, gdy ujrzałam przytulające mnie małżeństwo. Mieli szerokie uśmiechy na twarzach. Pokazali ręką do Jimina i wkrótce wszyscy razem tkwiliśmy w uścisku.

-Witaj w rodzinie Y/N - pogłaskała mnie po plecach. - Dziękujemy, że jesteś z naszym synem i tak go wspierasz. Nawet nie wiesz jak dużo to dla nas znaczy.

Popłakałam się...

-Nie płacz skarbie - poczułam dłonie chłopaka na swoich policzkach. Ucałował mój nosek.

-Zobacz! Jacy oni są uroczy! - pisnęła mama chłopaka. Objęła swojego męża wokół talii. - Jak on szybko dorósł! Oni tak szybko rosną!

-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszymy - dodał Pan Park.

-Dziękuję wam! - przytuliłam się do chłopaka, a on objął mnie ramieniem. - Za wsparcie...za wszystko.

-Usiądźcie na kanapie kochani - odezwała się pani Park. - Zrobię herbaty i porozmawiamy - posłała nam pełen troski uśmiech i zniknęła za drzwiami kuchni. Zrobiliśmy tak jak nas prosiła.

*

-Więc Y/N - zaczął Pan Park. - Jak się czujesz?

Oczy całej trójki spoczęły na mnie. Poczułam dziwne łaskotanie w brzuchu. Chłopak objął mnie ramieniem i czekał na to bym odpowiedziała na pytanie.

-W miarę dobrze, ale czasami bolą mnie plecy i brzuch. Myślę, że to normalne - oparłam się głową o ramię chłopaka.

-A nie bolą cię piersi? gdy byłam w ciąży z Jiminem to cały czas mnie bolały - zaśmiała się patrząc na swojego syna, który uśmiechnął się zażenowany.

-Nie na szczęście nie bolą - oderwałam się od chłopaka i pochyliłam lekko by dosięgnąć kubek z herbatą ze stolika. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.

-Ciociu!!! - zamarłam...- gdzie jesteś?

-Chodź do salonu Junseo! - podeszła do drzwi i oparła się o futrynę - Jimin przyjechał ze swoją narzeczoną.

Wkrótce stanął przed nami ze smutnym wyrazem twarzy.

-Jimin...Y/N...- przytuliłam mocniej chłopaka. Ten tylko objął mnie szczelnie i musnął swoimi ustami moje czoło. Bałam się i schowałam twarz w zgięciu jego szyi. Przecież ten człowiek widział mnie nagą. Przez niego uciekłam. To jego wina, że prawie rozstałam się z narzeczonym.

-Co ty tu robisz - syknął Jimin i wstał z kanapy zasłaniając mnie swoim ciałem.

-Chciałem...- nie zdążył dokończyć, bo Jimin chwycił go jedną ręką za sweter.

-Mam nadzieję, że niczego nie planujesz...- powiedział z tonem pełnym jadu.

-Jimin...- odezwałam się w końcu i wstałam z kanapy. Dotknęłam delikatnie jego dłoni i splotłam je w koszyczek. Chłopak momentalnie się uspokoił i puścił swojego kuzyna. - Jesteście rodziną i nie powinniście tak siebie traktować.

Stanęłam pomiędzy nimi, ale przodem do Jimina.

-Ale on tak bardzo cię skrzywdził - mruknął chłopak łapiąc mnie za biodra i przysuwając bliżej do swojego ciała. Zrobił to dlatego, że chciał bym stała jak najdalej od Junseo.

-Zaraz nam wszystko wytłumaczy - odwróciłam głowę do sprawcy naszych problemów i spojrzałam na niego.

-To może lepiej pójdźmy w ustronne miejsce - zaproponował Junseo, na co Jimin odpowiedział...

-Jak tylko spróbujesz coś znowu wykombinować to skończysz gorzej niż w szpitalu...

-Jimin! - skarciłam go.

-Nie pozwolę by cię skrzywdził! Ciebie i nasze dziecko...- położył dłoń na moim płaskim brzuchu.

-Jesteś w ciąży?! - krzyknął zszokowany Junseo i spojrzał na nas oboje.

-To narazie pierwszy miesiąc...- położyłam dłoń na dłoni chłopaka.

Junseo uśmiechnął się smutno i ruszył w kierunku starego pokoju Jimina. Gdy tam dotarliśmy usiadłam na łóżku. Jimin podłożył mi pod tyłek poduszkę.

-Co ty wyrabiasz...? - zapytałam rozbawiona.

-Moja królowa musi mieć wygodnie - przytulił mnie od tyłu, a potem oparł się podbródkiem o czubek mojej głowy. Spojrzeliśmy na zdenerwowanego Junseo, który nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chodził w tą i z powrotem ze stresu.

-No wcześniej był takim chojrakiem, a teraz boi się otworzyć ust - pomyślałam w międzyczasie, gdy głaskałam chłopaka po dłoni.

-Nie wiem od czego zacząć...- usiadł na krześle przodem do oparcia, a dłonie splótł w koszyczek.

-Najlepiej od początku...- odezwał się Jimin znad mojego ramienia.

-Więc...na początku chciałem was przeprosić...- spojrzał na mnie pełnym skruchy wzrokiem. Czułam, że mówi prawdę. - Wiem, że to co wam zrobiłem to było zwyczajne świństwo.

-No bo było...poczułam się wtedy jak szmata - poczułam dłoń chłopaka na swoim kolanie. Zerknęłam do tyłu i ujrzałam troskliwą twarz mojego narzeczonego. Cmoknął mój policzek. Momentalnie się uspokoiłam.

-Ale chciałbym, żebyście wiedzieli, że zrobiłem to z miłości, bo..

-Jakiej miłości?! - przerwał mu Jimin.

-Zakochałem się...w dziewczynie, która ma na twoim punkcie bzika - Junseo spuścił wzrok na swoje buty, a mnie ogarnęło uczucie współczucia.

-Mówisz o tej byłej miss Korei? - zapytałam zaciekawiona.

-Nie...ona jest modelką...nazywa się Kim Jinkyung - odpowiedział smutnym tonem Junseo.

-Kojarzę ją...ona czasami nie grała w tej internetowej dramie Yellow?

-Grała.

Teraz układanka składała się w całość. Chciałam coś powiedzieć, ale wolałam poczekać aż Junseo skończy się tłumaczyć.

-Tak mocno ją kocham...ale niestety ona woli ciebie.

-Mnie?! - uniósł głos starając się trzymać nerwy na wodzy.

-Tak ciebie...zawsze mówiła jaki to jesteś przystojny, albo jak cudownie śpiewasz. Bardzo chciała cię poznać, ale za każdym razem ją ignorowałeś. Pewnego dnia zobaczyła ten skandal w parku i bardzo się zezłościła. Poprosiła mnie wtedy o pomoc, a ja bez zastanowienia zgodziłem się. Chciałem by po prostu była szczęśliwa...

-Mniej więcej cię rozumiem, ale na pewno wiedziałeś, że to co zrobiłeś było złe...

-Chciałem być jak najbliżej niej, a pomoc w waszym rozstaniu mogła mi to umożliwić. Wspólnie spędzaliśmy masę czasu. Wkrótce zauważyłem zmianę w jej zachowaniu...

-Co masz na myśli? - zapytałam lekko zdziwiona.

-Widziałem jak na mnie patrzyła...myślę, że ona coś do mnie czuje - uśmiechnął się przyłożył dłonie do twarzy. - Przepraszam was jeszcze raz.

-Tylko wiesz...już raczej nie uzyskasz od nas zaufania - powiedział twardo Jimin.

-Zdaję sobię z tego sprawę - wstał z krzesła i kucnął przed nami. - Ale mam nadzieję, że wybaczysz mi to.

-Spojrzał na mój brzuch.

-Mam też nadzieję, że wasze dziecko będzie zdrowe i szczęśliwe. Wiem, że jak się urodzi to będzie miało wspaniałych rodziców.

-Na pewno tak będzie! będę fajną mamą! - krzyknęłam uradowana, a Jimin za mną zaśmiał się.

-Trzymaj ją mocno...widać, że ona jest skarbem - zarumieniłam się i spuściłam wzrok zasłaniając twarz włosami.

Jimin tylko odwrócił mnie do siebie i złożył na moich ustach pocałunek.

-Nigdy jej nie opuszczę...nawet jakby nasz świat miał nam upaść na głowę.

Dni mijały szybciej niż się spodziewałam. Może i mój brzuszek nie był jeszcze widoczny, ale ja i dziecko byliśmy otoczeni miłością. Nie tylko ze strony tatusia, ale i całego otoczenia. Moi rodzice nie wiedzieli o tym...w sumie nawet się cieszę z tego. Z całą pewnością byliby wściekli. Następna wizyta jest za tydzień. Nie wiem czemu, ale dalej boję się o to czy dalej mam anemię, mimo, że Jin odpowiednio zadbał o moją dietę.

🌹🌹🌹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top