°24
(Za każdym razem mnie zadziwiacie. Naprawdę...Jestem w szoku kiedy codziennie po pracy widzę jak wyświetlenia skaczą w górę...i w dodatku przybyło mi 4 obserwujących i prawie 10 użytkowników dodało imagine do swoich list lektur. Jeszcze raz dziękuję...)
Tak jak obiecałam NARUKOas 😍😍
(Jest wieczór. Siedzę na kolanach chłopaka, który siedzi na fotelu w moim pokoju. Przed chwilą uroczo przepytywał mnie z materiału na kolokwium, ale przerwał nam głos rodziców, którzy weszli do mieszkania. Byłam wystraszona...)
🌹Zamieszkaj ze mną🌹
Chłopak spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem. Widać było, że chciał znać powód mojego zachowania.
-Hej...co jest?- zapytał kładąc dłonie na moich policzkach. Usiadłam wygodniej na jego kolanach i położyłam dłoń na jego prawej ręce. -Aż tak bardzo boisz się reakcji rodziców na mnie?
-Jimin...nie znasz ich tak dobrze jak ja...nigdy nie wiadomo co może im uderzyć do głowy. Zwłaszcza mojej mamie. Mój tata jest spokojny, ale najbardziej boję się co powie mama.
-Jest aż tak straszna?-zaśmiał się chłopak.
-Po prostu boję się jej reakcji. Pamiętasz, że obiecaliśmy sobie mówić wszystko?
-Pamiętam wszystko co związane z tobą- pocałował mnie w czoło.
-Nie mówiłam ci wszystkiego...- wyznałam cichym głosem.
-Co?- zapytał zdziwiony chłopak.
-Ukrywałam przed tobą kilka rzeczy...
-Jak to? Jakich rzeczy? O czym mówisz?-zalał mnie pytaniami chłopak.
-Urodziłam się tu w Seulu, ale mój rodzice gonili za pieniędzmi więc często się przeprowadzam. Razem z nianią mieszkaliśmy w różnych krajach, ale najdłużej a Polsce, ale do dziadków i tak mialam daleko. Potem ku mojemu zdziwieniu przeprowadziłam się do Korei. Mieliśmy zostać tu przez trzy lata bym mogła skończyć liceum, ale później zostałam. Rodzice początkowo pracowali tu w stolicy, mieszkaliśmy razem i byłam bardzo szczęśliwa, ale potem nagle zostali przeniesieni do głównej siedziby firmy, która znajduje się w Japonii. Chciałam wrócić do Polski do dziadków, bo nie chciałam być tu sama, ale nie zgodzili się, bo Korea jest znacznie bliżej. W sumie to bez różnicy czy mieszkałabym tu czy tam, bo i tak rzadko kiedy wracali do domu. Wracając...wolałam zostać, ponieważ poznałam ciebie- spojrzałam zszokowanemu chłopakowi w oczy. -Zakochałam się i wolałam zostać. Kiedy po tych trzech męczących latach odebrałam dyplom ukończenia liceum. Postanowiłam zostać i spełniać marzenia. Rodzice byli przeciwni. Chcieli bym zaczęła studia w Japonii i żebym została prawnikiem lub lekarzem. Nie chciałam takiego życia. Teraz boję się ich reakcji, bo miałam się nie przywiązywać. Tak naprawdę w każdej chwili mogą zabrać mnie ze sobą. Nie chce tego!-wyrzuciłam wszystko z siebie i spojrzałam na chłopaka.
-Nie wiem co powiedzieć...zawiodłem się, bo nie powiedziałaś mi o tym...
-Przepraszam, ale nie wiedziałam jak to powiedzieć. Z każdą spędzoną wspólną chwilą wiedziałam, że nie chcę cię opuścić. Wiedziałam, że chcę stać wiernie przy twoim boku, wspierać i kochać jak dotychczas. Nie mogę cię zostawić.
-I nie zostawisz. Nie pozwolę na to- chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Zaczął głaskać mnie po głowie. Było mi tak przyjemnie, więc zamknęłam oczy. Wzdychnęłam cicho i oplotłam go rękami wokół talii. Przyjemne ciepło zaczęło na mnie wpływać.
-Wybaczysz mi?- zapytałam przerywając przyjemną ciszę.
-Już dawno to zrobiłem. Wszystko bym ci wybaczył.
-Jesteś kochany, nie zasługuję na ciebie- oparłam się policzkiem o jego klatkę piersiową.
-Nie mów tak...założę się, że gdyby chodziło o mnie to też byś mi wybaczyła- Chłopak uśmiechnął się delikatnie. -Ale mam nadzieję, że już nic przede mną nie ukrywasz...
-Już wszystko wiesz- oderwałam się od chłopaka i zbliżyłam się do jego twarzy. Jimin sam zbliżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował. Pogłębiłam gest.
🌹🌹🌹
W mieszkaniu był za cicho. Jedynie w moim pokoju można było usłyszeć jakikolwiek dźwięk.
-Poczekaj zaraz wrócę...- powiedziałam do chłopaka schodząc mu z kolan.
-Pójdę z tobą.
-Nie trzeba- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Trzeba trzeba...chodź- wstał z fotela, chwycił mnie za dłoń i lekko pociągnął w stronę drzwi. Razem przeszliśmy przez korytarz, aż w końcu ze schodów ujrzeliśmy palące się światło w kuchni. Uniosłam się lekko na palcach by dosięgnąć ucha chłopaka i szepnęłam.
-To oni...
-Boisz się?
-Nie już nie, ale martwię się.
-Czym?-zapytał szeptem.
-Że cię nie zaakceptują...
-Nie martw się...wszystko będzie dobrze- puścił do mnie oczko. Zaśmiałam się cicho. Podeszliśmy bliżej.
-Poczekaj tu moment- szepnęłam do chłopaka i zajrzałam do pomieszczenia. W kuchni przy stole siedzieli moi rodzice. Pili kawę i przeglądali coś razem na tablecie.
-Cześć...- przywitałam się i weszłam do pomieszczenia. Tata spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Tak dawno ich nie widziałam.
-Cześć córeczko- przywitał się czule jak to on, ale mama spojrzała na mnie zimnym wzrokiem.
-Witaj (T.I)- powiedziała twardym tonem nawet nie zdrabniając mojego imienia.
-Dlaczego wróciliście tak szybko?
-Już nas wyganiasz?- zapytała mama.
-Nie!...tylko nie ma świąt i zdziwiłam się.
-Przylecieliśmy zobaczyć twojego chłopaka...poza tym skończyłaś liceum?
-Tak skończyłam...pół roku temu...- odpowiedziałam czując się jak na jakimś przesłuchaniu. Przejechałam dłonią po bluzie chcąc pozbyć się drobinek kurzu. Chciałam wyglądać schludnie w oczach mojej mamy...w końcu ona wygląda jak sztabka złota, a ja jak 3 dollars chain z plastiku.
-Dlaczego nic nam nie powiedziałaś- oparła się łokciami o stół kuchenny i zniżyła okrągłe okulary które miała na nosie.
-Myślałam, że się domyślicie. Miałam nadzieję, że zjawicie się na zakończeniu roku, ale najwidoczniej zapomnieliście. Więc ja zapomniałam wam powiedzieć. Macie jedno dziecko, ale i tak o nim zapominacie.
-Pracujemy byś mogła żyć w tym apartamencie. Nie zapominaj z kim rozmawiasz- powiedziała ze spokojem mama i wstała z krzesła. -Skoro skończyłaś liceum to co teraz robisz?
-Studiuję weterynarię.
-Miałaś iść na studia prawnicze!- wybuchła nagle.
-Wolałam iść za swoimi marzeniami, a nie za twoimi.
-Zawołaj tego swojego chłopaka...- przejechała dłonią po swoim czole chcąc się uspokoić.
-Po co? przecież go znacie.
-Zawołaj. Wiem, że tu jest- wzdychnęłam cicho i wyszłam z kuchni.
-Hej kochanie dlaczego jesteś taka blada?- zapytał chłopak kładąc na moje czoło swoją dłoń.
-Nie nie mam gorączki tylko...moja mama cię woła- usiadłam na fotelu w salonie. Chłopak kucnął przede mną, położył swoje ręce na moich kolanach i uśmiechnął się pocieszająco.
-Nie bój się. Poradzę sobie- pstryknął mnie w nos. -Uśmiechnij się. Taka jesteś najpiękniejsza- zawstydzona zakryłam twarz dłońmi i uśmiechnęłam się szeroko.
Chłopak chwycił moje dłonie i odciągnął je od twarzy. -Pójdę tam sam. Dobrze?
Przytaknęłam i chwyciłam poduszkę po to by położyć ją na kolanach. Po chwili chłopak zniknął w kuchni.
🌹🌹🌹
Czas mijał...5 minut...10 minut...15 minut...a chłopak jeszcze nie wrócił. W dłoniach gniotłam tą biedną poduszkę, a w głowie miałam same złe myśli. Co jak nie spodobali mu się? Co jak go tam krytykują? Już chciałam wstać z fotela by podejść do drzwi i podsłuchać kawałek rozmowy, gdy nagle usłyszałam niewyraźny krzyk chłopaka. Po chwili wyszedł z pomieszczenia zły i zdenerwowany. Kiedy jednak spojrzał na mnie jego twarz złagodniała. Podszedł do mnie i tak jak wcześniej kucnął przede mną i objął moją twarz w swoje dłonie. Pocałował mnie lekko w usta i powiedział...
-Nie mogę pozwolić ci tu zostać...może chcesz zamieszkać w moim domu?
-Co?- zapytałam będąc w szoku.
-Zamieszkaj u mnie...
-Dlaczego? Co tam się stało?- chłopak spojrzał na mnie.
-Nie mogę ci powiedzieć- jego twarz dziwnie posmutniała. -...chodź spakujemy twoje rzeczy...
-Ale co na to reszta?
-No dobrze...- wróciliśmy do mojego pokoju. Chłopak wyjął moją walizkę i zaczęliśmy pakować moje ubrania.
🌹🌹🌹
-Może jednak wyjaśnisz mi dlaczego chcesz żebym zamieszkała u ciebie?- spojrzałam na chłopaka, który zapinał pasy. Spokojnie położył dłoń na moim kolanie. Wzdychnął kiedy spojrzał mi w oczy.
-Wiem, że w głębi serca kochasz swoich rodziców, mimo, że przez nich tyle wycierpiałaś. Jednak nie mogę ci powiedzieć. Nie chcę, żeby było ci przykro. Nie pytaj mnie już o to skarbie...czasami lepiej czegoś nie wiedzieć...naprawdę- powiedział czułym głosem chłopak. Pogłaskał mnie jeszcze kciukiem po kolanie i zabrał dłoń tylko po to by uruchomić samochód. Zdezorientowana spojrzałam przez szybę na ośnieżone drzewa oraz drogę.
-Nie jesteś zła?
-Nie nie jestem, tylko to musi być coś strasznego skoro nie chcesz mi powiedzieć...
-Przepraszam...- szepnął smutnym tonem. -Ale mogę cię pocieszyć, kiedy będziemy na miejscu- spojrzałam na jego skupioną twarz. Chłopak odwrócił wzrok w moją stronę. -Zrobimy kakao i porozmawiamy przy jakimś filmie. Co ty na to?
-Jestem chętna i to bardzo...szczególnie na to kakao- położyłam dłoń na jego kolanie. Usłyszałam śmiech chłopaka.
-I taką cię kocham najbardziej- chłopak splótł nasze dłonie i przyciągnął je do swojej twarzy. Pocałował moją dłoń i trzymał ją przez chwilę przy swojej buzi.
-Ja też cię kocham- powiedziałam uśmiechnięta i odwróciłam wzrok na drogę. Przez całą trasę uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top