Być albo nie być...
Byłam oczarowana pytaniem Oskara.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Po chwili namysłu wydusiłam z siebie. "Tak, chcę być twoją żoną".
Kocham Cię. Wiem że przez te pare dni byłem dla Ciebie zły, ale nie wiedziałem jak sobie z tym podołać.- Oskar wstał założył mi pierścionek na serdeczny palec u prawej ręki pocałował i rozpłakał się...
Oskar nie płacz. Wiem że masz też ciężkie dni w pracy... Ja mam ciężkie dni na uczelni i też sobie ze wszystkim nie radzę. - odparłam zdziwiona ponieważ pierwszy raz widze u niego łzy szczęścia.
Zadzwonię do mamy a ty idź umyj twarz. - powiedziałam.
Moje myśli wciąż były bardzo poplątane jak włosy gdy wstaje się rano.
Halo ? Mama - zapytałam.
Tak córuś co jest ? - odparła
Nie uwierzysz co się stało. Niby mi i Oskarowi się nie układało a jednak. - powiedziałam aby utrzymać mamę w niepewności
Poczekaj Julitka. Zenek ! Zenek zejdź szybko na dół! - krzycząc na męża powróciła do połączenia.
No to tak. Mamo, tato Oskar mi się właśnie oświadczył!!! - krzyczałam do słuchawki uradowana..
No to bardzo fajnie cieszę się kochanie. Mam nadzieje że to nie wróży dziecka ? - zapytała z niepokojem.
Nie, nie mamo. Dobrze porozmawiamy jak przyjedziecie do Łęczna. Kocham was - odparłam.
My Ciebie też córciu. Miłej nocy dobranoc. - nie zdążyła dokończyć gdy się rozłączyłam...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top