Rozdział XVI

Eve otworzyła swoją szafkę. Wyjęła z niej potrzebne podręczniki, a te zbędne zostawiła. Uśmiechnęła się pod nosem gdy wspominała zachowanie Stiles'a po tym jak zaprosił Lydie na potańcówkę, a ta się zgodziła. Jeszcze nigdy tak radosnego go nie widziała. Chodził z rozmarzoną miną i wzdychał jak zakochana nastolatka. Do imprezy zostały dwa dni. Eve miała już kupioną sukienkę, którą Martin pomogła jej wybrać. Wszystko wskazywało że będzie musiała iść sama. W głębi duszy liczyła że Theo ją zaprosi. Ostatnio trochę ją zagadywał. Były to jedynie krótkie wymiany zdań między nimi, ale to wystarczyło by rozpalić w czarnowłosej nadzieje. Postanowiła nawet że jeśli do jutra nikt jej nie zaprosi, to sama zaprosi Raeken'a. Choć nie była pewna czy w ogóle się na to odważy.

Jones zamknęła szafkę. Zerknęła na drugi koniec korytarza gdzie stał Theo przy swojej szafce. Zielonooki wyczuł że na niego patrzy. Uśmiechnął się gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, ale czarnowłosa speszona odwróciła wzrok.

– Hej.

Obok Eve pojawił się Luke. Dziewczyna przywitała się z nim. Chłopak był dziwnie spięty, a serce biło mu szybciej niż zwykle. Zamierzała spytać czy wszystko z nim w porządku, ale chłopak ją uprzedził zadając pytanie, którego się nie spodziewała.

– Pójdziesz ze mną na szkolną potańcówkę?– zapytał z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. Nerwowo ścisnął ramiączko plecaka gdy patrzył na Eve wyczekując jej odpowiedzi.

Jones milczała chwilę ponieważ zaskoczył ją.

– Rozumiem jeśli...

– Tak. Pójdę z tobą.– odpowiedziała nagle. Liczyła na zaproszenie od kogoś innego, ale Luke również lubiła więc nie chciała mu odmówić. Eve spojrzała za ramię gdy usłyszała na drugim końcu korytarza huk jakby ktoś upadł. Widziała Theo, który stał nad nastolatkiem siedzącym na podłodze. Chłopak w pośpiechu zbierał swoje rzeczy. Zielonooki nie zważając na nic przeszedł po książkach chłopaka po czym go wyminął.

– Nie mam auta, ale moi rodzice mogliby...

– Sama przyjadę.– oderwała wzrok od pleców Raeken'a gdy ten zniknął za zakrętem po czym spojrzała na blondyna. Luke przytaknął głową.

– Co tam dziwaku?

Obok nich pojawił się nieznajomy szatyn. Był wysoki i o szczupłej posturze. Zwrócił się do Luke i chamsko rozczochrał mu włosy nie przejmując się czy blondynowi to się podoba. Sugerowało to że się znają. Szatyn zwrócił uwagę na Eve. Zlustrował ją od stóp po głowę po czym uśmiechnął się do niej.

– Nie wiedziałem że zadajesz się z tak ładną dziewczyną. Randy.– przedstawił się i wyszczerzył się ukazując rządek białych zębów. Jego piwne oczy nie odrywały się od Eve, przez co dziewczyna czuła się nieswojo. Kojarzyła go, był z starszej klasy.

– Eve.– mruknęła trochę ściszonym głosem. Zerknęła na Luke, który spuścił wzrok. Blondyn był mocno zestresowany, co czarnowłosa wyczuła.

– Nie bądź nieśmiała, skarbie.– Randy zbliżył się do Eve po czym niespodziewanie objął ją ramieniem wokół ramion.

– Randy... – odezwał się cicho Luke jakby chciał kazać szatynowi by odsunął się od dziewczyny.

– Chcę tylko poznać twoją ładną koleżankę.– uśmiech nie schodził mu z twarzy. Eve skrzywiła się, odsunęła się o krok od szatyna zrzucając jego rękę. Nie podobał jej się ten chłopak, a atmosfera była dziwnie napięta.

– Do zobaczenia później Luke.– Eve posłała lekki uśmiech blondynowi po czym odeszła. Gdy szła na moment obejrzała się za siebie. Zauważyła jak Randy mocno chwycił Luke za ramię. Powiedział mu coś czego czarnowłosa nie zdążyła usłyszeć po czym go puścił i odszedł.

To było dziwne, pomyślała czarnowłosa.

***

Eve zaparkowała auto na szkolnym parkingu. Wyciągnęła telefon i napisała wiadomość do Luke że jest już na miejscu. Chłopak po chwili odpisał jej że czeka przed wejściem do sali. Dziewczyna zerknęła w lusterko. Umalowała się delikatnie. Rosy ułożyła jej włosy w niski koczek, kilka kosmyków jej czarnych włosów pozostawione były luzem nadając fryzurze nuty estetycznego nieładu. Uśmiechnęła się sama do siebie chcąc dodać sobie odwagi. W końcu wysiadła z samochodu. Po parkingu chodzili nastolatkowie i kierowali się do budynku. Każdy był wystrojony najlepiej jak się dało. Eve poprawiła nerwowo ramiączko torebki, choć te nawet jej nie zsunęło się. Miała na sobie zgniłozieloną sukienkę paola z rozkloszowanym dołem. Była wykonana z przyjemnego w dotyku materiału z subtelnym połyskiem. Krój sukienki podkreślał talię, a rękawy były długie i rozkloszowane. Założyła licowane balerinki-czółenka z paskami, w kolorze sukienki, które były na płaskim obcasie. Luke był od niej niewiele wyższy więc nie chciała nad nim górować. I tak nie przepadała za obcasami, a nie była też zbyt niska.

Dziewczyna odetchnęła by zachować spokój, po czym tak jak inni ruszyła ku wejściu do szkoły. Przemierzyła korytarz, a gdy była blisko wejścia do sali gimnastycznej, zwolniła trochę kroku. Luke odwrócił się gdy czarnowłosa zatrzymała się dwa metry przed nim. Chłopak zaniemówił, lekko poczerwieniał na twarz.

– Wyglądasz pięknie.– oznajmił z szczerym zachwytem, co sprawiło że Eve zawstydziła się, ale mimo to uśmiechnęła się. Sposób w jaki Luke na nią patrzył, podbudował jej samoocenę. Nie uważała się za szczególnie ładną, ale tragedii również nie było. Dziewczyna poczuła motylki w brzuchu gdy blondyn wyciągnął ku niej dłoń. Chwyciła ją po czym razem ruszyli na salę.

– Ty równię wyglądasz świetnie.– oznajmiła czarnowłosa gdy weszli na wystrojoną salę. Luke miał na sobie ciemnoszary garnitur, który trochę był na niego za duży, jakby był kupiony dla kogoś innego. Blondyn mruknął ciche "dzięki" ewidentnie zawstydzony komplementem.

Kolorowe balony plątały im się pod nogami. Jasny błękit i biel przeważały w wystroju sali. Było bardzo ładnie. Miejsce trochę przypominało śnieżną krainę co pasowało do pory roku, choć w Kalifornii śnieg był rzadkim widokiem.

Eve zauważyła przy jednym z stolików swoich przyjaciół. Chciała podejść do nich z Luke, ale chłopak stwierdził że chce się najpierw czegoś napić, a później do niej dołączy.

Czarnowłosa przywitała się z przyjaciółmi i dosiadła się do stolika. Każdy z nich wyglądał świetnie. Lydia przyszła z Stiles'em, a Scott z Malią, ale tylko jako przyjaciele ponieważ żadne z nich nie miało z kim przyjść.

– A gdzie twój partner?– zapytała z zaciekawieniem rudowłosa.

– Lepiej niech tu nie podchodzi bo przywalę mu w twarz.– stwierdziła burcząc pod nosem Malia.

Eve zmarszczyła brwi nie rozumiejąc czemu szatynka miałaby uderzyć Luke, ale po chwili zrozumiała że dziewczyna sądziła że Theo ją zaprosił. W sumie nikomu nie wspomniała z kim zamierzała przyjść.

– Nie przyszłam z Theo.– oznajmiła czarnowłosa. Jej przyjaciele byli zdziwieni, czego dziewczyna nie rozumiała. Czemu oczekiwali że pojawi się na potańcówce z Raeken'em?

– I w sumie lepiej.– przerwał ciszę Stiles. Inni wymienili się jedynie krótkimi spojrzeniami, które trochę zirytowały czarnowłosą. Piwnooki napił się ponczu z kubeczka.– A z kim przyszłaś?

– Z Luke Campbell'em.

Stiles zachłysnął się napojem. Odkaszlnął mocno. Otarł usta dłonią po czym obdarował czarnowłosą dziwnym spojrzeniem, którego Eve nie mogła zrozumieć.

– Aha.– mruknął piwnooki.

– To jakiś problem Stiles?

– Nie.– zaprzeczył głową.– Żaden problem. Czemu miałby to być problem? Nie mam z tym problemu.– ponownie napił się napoju urywając swój zawiły monolog. Zdecydowanie czarnowłosa nie wierzyła jego słowom.

– To nie ten dziwak, który trafił do Eichen bo składał w ogródku ofiary z zwierząt?– zapytała Malia. Dziewczyna spojrzała na przyjaciół oczekując że potwierdzą jej słowa. Lydia, Stiles, a nawet Scott posłali szatynce znaczące spojrzenia, ale dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami. Nie potrafiła być taktowna.– Każdy chyba słyszał te plotki.

– Nie każdy.– mruknęła Eve. Plotki zwykle bywały nie prawdziwe i przeważnie krzywdzące. Jednak trochę zaniepokoiła czarnowłosą ta plotka. Musiała o tym porozmawiać z Luke. Nie zamierzała oceniać go z góry, ale chciała to wyjaśnić. Przecież z byle powodu takie plotki też się nie tworzą.

– Patrzcie kto idzie. Diabeł w ludzkiej skórze.– powiedział Stiles zmieniając temat gdy wśród tłumu dostrzegł idącego w kierunku stolików Theo. Pozostali jednocześnie spojrzeli tam gdzie patrzył piwnooki.

Eve miała wrażenie że traci oddech gdy zobaczyła Raeken'a. Zielonooki miał na sobie czarną dobrze podkreślającą jego posturę koszulę. Górne dwa guziki miał rozpięte, a rękawy były podwinięte do łokci. Jego spodnie również były czarne, tak jak marynarka, którą trzymał przewieszoną przez ramię. Jego ciemne brązowe włosy ułożone były staranniej niż zwykle.

Wyglądał oszołamiająco.

Theo posłał im wszystkim zuchwały uśmieszek. Minął ich po czym zajął wolny stolik. Rzucił niedbale marynarkę na jedno z krzeseł, a później usiadł. Zerknął w bok czym przyłapał Eve na patrzeniu na niego. Dopiero to otrząsnęło czarnowłosą i odwróciła wzrok. Wcześniej ani na moment nie mogła oderwać od niego spojrzenia.

Eve czuła jak jej policzki płoną, a serce łomocze.

– Muszę się napić.– stwierdziła nagle. Zostawiła torebkę na krześle po czym wstała. Podeszła do stolika z ponczem. Nalała sobie napoju do plastikowego kubeczka. Prawie całą zawartość wypiła za pierwszym razem. Nie sądziła że Theo przyjdzie. Jednak częsta niej ucieszyła się z tego powodu. Może nawet będzie miała okazję z nim zatańczyć. Powoli rozmarzyła się zapominając o otaczającym ją świecie. Jednak ktoś postanowił przywrócić ją do rzeczywistości.

– Cześć.– Randy uśmiechnął się przyjaźnie.– Zatańczysz?

Wyciągnął ku niej dłoń. Eve zamierzała odmówić, ale szatyn miał inne plany. Nie dając jej szansy na odpowiedź złapał ją za rękę i pociągnął na parkiet. Czarnowłosa ledwo zdążyła odłożyć kubeczek na stolik i nim się spostrzegła znajdowała się na środku parkietu. Nastolatkowie tańczyli energicznie do skocznej muzyki puszczanej przez DJ'a. Dziewczyna nerwowo rozejrzała się, kilka osób zwróciło na nich uwagę, ale tylko na chwilę po czym wrócili do zabawy. Randy wziął jej dłonie w swoje po czym dość gwałtownie przyciągnął do siebie, a następnie okręcił ją wokół osi. Eve starała się nadążyć za jego skocznymi ruchami. Nie była zła w tańcu, ale nie potrafiła dostosować się do rytmu szatyna. Jednak Randy nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało.

– Niepotrzebnie z nim przyszłaś.– powiedział jej przy uchu po czym obrócił nią tak że stała do niego tyłem. Dziewczyna dostrzegła na trybunach siedzące Luke. Randy również tam spojrzał. Obrócił dziewczyną tak że tym razem byli twarzami do siebie.

– Nie masz prawa mówić mi z kim mam się zadawać.– odpowiedziała z rosnącą złością. Zastanawiała się czemu Randy czepiał się Luke.

– Uwierz mi, że lepiej byłoby dla ciebie gdybyś trzymała się od niego z dala. To dziwak. Jeszcze to zrozumiesz.– powiedział poważnym tonem chłopak.

Eve wyrwała swoje dłonie z jego uścisku po czym odwróciła się. Przepychała się między tańczącymi parami by zejść z parkietu. Spojrzała przez ramię by sprawdzić czy Randy za nią idzie, ale chłopak został na parkiecie i szybko znalazł sobie nowe towarzystwo. Tańczył z jakąś blondwłosą dziewczyną w czerwonej błyszczącej sukience.

Jones stanęła przy trybunach. Luke siedział trzy rzędy w górę więc dziewczyna weszła na trybuny. Dosiadła się do blondyna.

– W porządku?– zapytała gdy zauważyła przygnębioną minę nastolatka.

– Niepotrzebnie cię zaprosiłem.– powiedział z smutkiem nie potrafiąc spojrzeć czarnowłosej w twarz.– Masz teraz przeze mnie nieprzyjemności.– spojrzał na bawiący się tłum gdzie widział Randy'ego. Zacisnął wargi, a czysta nienawiść pojawiła się w jego oczach.

– Nie mów tak. Nie obchodzi mnie co mówią inni. Choć jest jedna rzecz, o którą chciałam cię zapytać. Słyszałam plotkę że podobno trafiłeś do Eichen bo...

– To kłamstwo. Moja wścibska sąsiadka widziała jak robię pogrzeb w ogródku dla swojego psa. Został potrącony. Chciałem go jakoś pożegnać. Mogło to wyglądać dziwnie, ale z pewnością nie było składaniem jakiejkolwiek ofiary.– spojrzał na Eve z bólem w oczach, przez co dziewczyna poczuła się okropnie. Jak mogła w ogóle pomyśleć że ta plotka mogła być prawdziwa.

– Przepraszam.

– W porządku. Ludzie ciągle zawodzą.– drugie zdanie powiedział oschle patrząc na tłum bawiących się nastolatków.– Ale nie mam na myśli ciebie.– dodał łagodniejszym tonem. Dzięki czemu czarnowłosej trochę ulżyło.

– Chcesz zatańczyć?

– Jasne.

***

Eve siedziała przy stoliku. Jej przyjaciele tańczyli na parkiecie. Luke musiał wcześniej wracać, przez co dziewczyna została bez partnera. Trochę tańczyła z przyjaciółmi i miło płynął jej czas, dopóki blondyn nie pojechał. Teraz siedziała sama przy stoliku. Stiles był całkowicie zapatrzony w Lydie, a ona w niego. Po tym jak Eve widziała ich jak całują się przy trybunach, tej pary nie dało się od siebie oddzielić. Czarnowłosa cieszyła się szczęściem swoich przyjaciół. Wyglądali razem uroczo, jak zakochani, którzy nie widzieli nic poza sobą. Trochę była o to zazdrosna.

– Nie bawisz się najlepiej.

Do stolika dosiadł się Theo. Eve zerknęła na niego przelotnie po czym wróciła do przyglądania się tłumowi.

– Ty chyba też.– mruknęła. W trakcie imprezy zauważyła że Raeken tańczy z różnymi dziewczynami, ale nie widziała by przyszedł z jakąś.

– To prawda.– oznajmił krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Przyglądał się czarnowłosej. Wyglądała tak pięknie. Ta sukienka idealnie na niej leżała. Gdy widział jak tańczyła z Luke, myślał że tego nie wytrzyma. Musiał choć na chwilę wyjść z sali by ochłonąć. Chciał choć na chwilę zająć jego miejsce.

– Chcesz zatańczyć?

Zielonooki otrząsnął się z chwilowego zamyślenia. Eve spojrzała na niego wyczekująco. Zdecydowanie nie spodziewał się że go o to spyta, sam miał zamiar zaproponować taniec.

– To lepsze niż bezczynne siedzenie.– stwierdził wzruszając ramionami. Mógł odpowiedzieć zwykłe "tak", ale nie potrafił wykorzenić swoich typowych nawyków. Jego obojętny ton wywołał na twarzy czarnowłosej rozczarowanie.

– Zabrzmiało jakbyś nie chciał więc zapomnij że pytałam.– nie zamierzała żebrać o jego uwagę. Jeśli chciał z nią zatańczyć, to niech choć trochę się zaangażuje. Zerknęła w bok gdy zielonooki wstał. Obszedł jej krzesło po czym stanął przed nią.

– Wstań.

– Po co?– zapytała unosząc brew.

– Bo masz ze mną zatańczyć.– wyciągnął ku niej dłoń. Mierzyli się spojrzeniami.– Proszę.– dodał gdy Eve wciąż siedziała nie mając zamiaru się ruszyć. Wypowiedzenie tego jednego krótkiego słowa było dużym wyzwaniem. Ale czego to się nie robi dla osób, do których ma się słabość?

Eve powoli wstała. Uśmiechnęła się zadowolona na co zielonooki wywrócił oczami. Właśnie to chciała usłyszeć. Wzięła Theo za rękę po czym oboje ruszyli na parkiet. Gdy zamierzali zatańczyć, piosenka skończyła się. DJ oznajmił że teraz czas na kawałek dla par po czym puścił wolną piosenkę. Czarnowłosa spojrzała na Theo czując rosnące zdenerwowanie. Przez myśl przeszło jej że Raeken może nie chcieć zatańczyć z nią do wolnego kawałka. Jednak zielonooki nie zszedł z parkietu. Położył swoje dłonie na jej tali tym samym przyciągając ją bliżej siebie, na co dziewczyna automatycznie położyła dłonie na jego ramionach. Część osób zeszła z parkietu niezainteresowana wolnym tańcem. Zaczęli powoli kołysać się w rytm piosenki. Eve odwróciła wzrok nie potrafiąc wytrzymać intensywnego spojrzenia Raeken'a.

– Wyglądasz uroczo gdy się czerwienisz.– powiedział pochylając się lekko do przodu.

Eve cicho westchnęła czując jego ciepły oddech na policzku. Teraz na pewno była czerwona jak pomidor. Odchyliła się trochę do tyłu by spojrzeć mu w oczy. Te zielone psotliwe tęczówki, od których nie jednej dziewczynie miękły nogi. Jej również miękły. Czarnowłosa miała wrażenie że czas wokół nich spowolnił. Widziała jak Theo zerka na jej usta. Jego ciepły oddech łaskotał jej twarz. Te napięcie było nie do zniesienia. Pragnęła go pocałować i najwyraźniej czytał w jej myślach ponieważ po chwili poczuła jego wargi przylegające do jej warg. Były ciepłe i znacznie miększe niż sobie wyobrażała. Od razu uległa jego ustom gdy mocniej na nią naparł. Pozwoliła mu się zdominować całkowicie zatracając się w tej chwili. Błogie uczucie zalało całe jej ciało. Niczego więcej nie potrzebowała. Jego dotyk, obecność, ciepło. Był wszystkim czego w tej chwili potrzebowała. Oderwali się od siebie gdy płuca zaczęły ich palić błagając o złapanie tchu.

Eve uśmiechnęła się. Oparła się policzkiem o jego ramię przytulając się do niego. Kontynuowali taniec kołysząc się do spokojnego rytmu piosenki. To był najlepszy wieczór w jej życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top