Rozdział 9. Najsamotniejszy człowiek
Blair
Samotna jest noc, gdy jesteś sam
Demony wyszły na jaw, a myśli nie są Twoje
Samotna jest noc, kiedy nie ma nikogo do rozmowy
Billy Squier – Lonely Is The Night
Nie posiedziałam z Chesterem. Gdy przyszłam, był już ujarany, stwierdziłam więc, że jednak nie mam ochoty spędzić z nim wieczoru. Po marihuanie robił się jeszcze bardziej humorzasty niż zwykle. Dlatego wzięłam od niego przygotowanego dla mnie blanta i wyszłam.
Pojeździłam trochę po mieście, nie wiedząc gdzie się podziać. Mama była w pracy, a nie miałam ochoty na towarzystwo ludzi, przy których musiałabym udawać uśmiech. Jedynie Jimi, by mnie zrozumiała. W dodatku przy niej zawsze poprawiał mi się humor, a troski odchodziły na chwilę w zapomnienie.
I choć początkowo inaczej planowałam spędzić wieczór, finalnie zaparkowałam przed domem Crawfordów. Zobaczyłam, że na podjeździe stoi zdezelowany samochód Logana, który był w jeszcze gorszym stanie niż mój. Oznaczało to, że był u Floyda, więc była mała szansa, że wpadnę na brata Jimi. Nie wiedziałam, czy bardziej się z tego cieszyłam, czy byłam zawiedziona. Sama nie rozumiałam swoich uczuć. Z jednej strony nie chciałam go widzieć, a z drugiej chętnie dowiedziałabym się, dlaczego mnie unikał.
Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu bez pukania.
– Dzień dobry, panie Crawford – przywitałam się z panem Nicholasem, który siedział w salonie.
– O, dzień dobry, Blair. – Oderwał oczy od oglądanego programu i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. – Jimi jest u siebie. Zostaniesz na kolacji?
Ostatnio odmawiałam za każdym razem, gdy proponowali mi posiłek, bo wiedziałam, że Floyd mnie unikał i nie chciałam stawiać go w niezręcznej sytuacji, ale coś się zmieniło po naszej porannej rozmowie. Teraz wręcz chciałam wzbudzić w nim dyskomfort.
– Jeśli to nie problem, to bardzo chętnie.
– Przekażę Beth.
Skinęłam mu głową i weszłam po schodach. Od razu skierowałam się na koniec korytarza, skąd słyszałam dźwięki gitary, co nie było niczym dziwnym. Jimi cały czas albo grała, albo nuciła, albo słuchała muzyki.
Już miałam chwycić za klamkę, gdy usłyszałam coś, co nie było zwyczajowym dźwiękiem dochodzącym z jej pokoju. Męski głos.
Przyłożyłam ucho do drzwi i skupiłam się.
– To było niezłe. Na razie mój faworyt. Powinnaś wystąpić z tą piosenką.
Odsunęłam się zaskoczona.
Co Logan Sanders robił w pokoju Jimi? I dlaczego przed nim grała?
Była tak nieśmiała, że miała nawet problem, by wystąpić przede mną. Nie krępowała się tylko swojego taty. A Logan onieśmialał ją najbardziej ze wszystkich ludzi. Nie potrafiła z nim nawet normalnie porozmawiać, co dopiero zaśpiewać przed nim. Co się więc zmieniło? Czego Jimi mi nie mówiła? Już wtedy, gdy przyszła do klasy w jego kurtce, wiedziałam, że coś przede mną ukrywa.
Poczułam bolesne ukłucie w piersi, ale zaraz zganiłam się w myślach. Jak mogłam być na nią zła, że miała przede mną tajemnice, skoro ja sama sporo przed nią ukrywałam?
Odwróciłam się i nie myśląc za wiele, poszłam do jedynego człowieka, który być może znał odpowiedzi na dręczące mnie pytania.
Wtargnęłam do pokoju Floyda bez pukania. Siedział kanapie i grał w fifę. Nie obrócił się, gdy weszłam, tylko rzucił:
– Już skończyliście?
Pewnie myślał, że to Logan, co z kolei dało mi odpowiedź na pierwsze pytanie. Wiedział, że jego przyjaciel siedzi z jego siostrą. Trudno było mi jednak uwierzyć, że to akceptował.
– Co Logan robi u Jimi?
Wciąż stałam w otwartych drzwiach z ręką na klamce, w razie gdybym nagle musiała wyjść. Starałam się nie przekraczać progu, ani nawet nie rozglądać się po pomieszczeniu, choć nie mogłam nie zauważyć, że w pokoju pachniało jego perfumami, co od razu wywołało skurcz w moim podbrzuszu.
– Blair? – zapytał zdziwiony, odwracając w końcu głowę w moją stronę. Zamrugał, jakby mnie mógł uwierzyć, że to naprawdę ja. – Co ty tu robisz?
Zobaczyłam na ekranie, że przeciwna drużyna w tym momencie wbija mu bramkę. Spojrzał na grę i przeklął pod nosem.
– Przyjechałam do Jimi, ale ona jest zajęta.
Moje ciało, działając w oderwaniu od mózgu, zrobiło krok do przodu i zamknęło za sobą drzwi. Podeszłam do kanapy i walnęłam się obok Floyda.
– Słabo ci idzie – skomentowałam, patrząc na wynik dwa zero dla przeciwnika.
– Bo mnie rozproszyłaś – mruknął, klikając zawzięcie w przyciski. – Logan pomaga jej z jakimś tam konkursem talentów.
– Jimi chce wystąpić na konkursie talentów? – zdziwiłam się.
Nie mówiła mi, że ma taki zamiar, a ja założyłam, że odpuści tak samo jak w zeszłym roku przez swoją nieśmiałość. Znów zrobiło mi się przykro, że nie poinformowała mnie o czymś tak ważnym.
– Widocznie – odparł niezainteresowany. Był bardziej skupiony na grze niż na problemie swojej siostry. – Kurwa.
Przeciwnik zdobył kolejnego gola i zaraz po tym zakończył się mecz.
– Przez ciebie przegrałem. – Popatrzył na mnie z pełnym wyrzutu spojrzeniem.
– Przegrałeś, bo jesteś cieniasem. – Ściągnęłam swoją skórzaną kurtkę i siegnęłam po drugiego pada. Nie umknął mi jego wzrok, który ześlizgnął się po moich nagich ramionach. – Nawet ja skopałabym ci tyłek.
Floyd prychnął.
– Nie masz żadnych szans.
– Tak? – Rozciągnęłam swoje wargi w uśmiechu. – A chcesz się założyć?
– O co? – Spojrzał na mnie z zaciekawieniem wymieszanym z ostrożnością.
– Przegrany robi przysługę wygranemu.
– Co tylko sobie zażyczy? – upewnił się.
Pokiwałam głową. Stąpałam po cienkim lodzie, ale lubiłam ryzykowne gry. A w tej chwili zrobiłabym wszystko, by odciągnąć uwagę od ponurych myśli.
– Wiesz, że przegrasz, Blair? – Jego głos stał się niższy. Poważniejszy.
Z zaskoczeniem stwierdziłam w duchu, że lubiłam brzmienie swojego imienia w jego ustach.
– To się zobaczy. Nie bądź taki pewny siebie. Może cię to zgubić.
Po raz ostatni obdarzył mnie intensywnym spojrzeniem, jakby moja pewność siebie lekko zbiła go z tropu, ale włączył kolejną grę. Wybraliśmy po klubie i zaczęliśmy rozgrywkę.
Tak właściwie to grałam kilka razy z kolegami w fifę, ale na pewno nie dorastałam do pięt Floydowi, który napieprzał w nią codziennie. Wiedziałam więc, że przegram, ale nie dałam tego po sobie poznać. Chciałam, żeby choć przez chwilę pomyślał, że mogę być dla niego zagrożeniem.
Udało mu się niemal od razu zabrać mi piłkę. Zwiększyłam skupienie i poprawiłam się na kanapie. Moja noga przez przypadek dotknęła jego, w momencie, gdy był już przy bramce i miał strzelić gola. Kliknął zły przycisk i postać całkowicie przestrzeliła piłkę, która poleciała nad siatką.
Floyd zerknął na nasze złączone nogi, ale zrobił to na tyle szybko, że gdybym go nie obserwowała, na pewno bym tego nie spostrzegła.
Dzięki temu zrozumiałam, jak mogłam wygrać tę grę.
Rozpoczęliśmy od środka, a ja pochyliłam się do przodu na tyle mocno, że miejsca, z którego siedział miał idealny widok na moje piersi. Mając nadzieję, że złapał przynętę, pognałam od razu do jego bramki. Nieudolnie próbował mnie okiwać, ale nie udało mu się to. Za to ja strzeliłam gola.
Wyprostowałam się i popatrzyłam na niego zwycięsko.
– Cie-nias – wyartykułowałam wyraźnie akcentując sylaby.
Zobaczyłam błysk w jego ciemnych oczach.
– Myślisz, że nie wiem, co robisz?
– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. – Zamrugałam niewinnie oczami.
– Jeśli tak chcesz to rozegrać...
Nie zdążyłam zapytać, co ma na myśli, bo pociągnął mnie do siebie, tak, że znalazłam się między jego nogami. Za plecami czułam jego ciepłą i twardą klatkę piersiową. Otoczył mnie umięśnionymi ramionami, a ja dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że miał na sobie czarną luźną koszulkę na ramiączkach, przez co widać było dużo jego nagiej skóry. Za dużo.
– Co ty wyprawiasz? – zapytałam na jednym wydechu.
Delikatnym ruchem odsunął mi włosy na jeden bok i położył brodę na ramieniu.
– A na co ci to wygląda? Gram – odparł równie niewinnie, jak ja.
Znów zaczęliśmy od środka, tym razem on był w posiadaniu piłki. Nie mogłam się skupić przez to, że był... dosłownie wszędzie. Czułam mocne perfumy, za plecami jego ciepło, a duże, męskie dłonie znajdowały się tuż przede mną.
Nawet nie próbowałam odebrać mu piłki, tylko ganiałam chaotycznie po boisku, jak kurczak, któremu odcięto głowę. Ledwo zarejestrowałam, że strzelił gola.
– Co? Coś nie tak, Blair? – wymruczał mi prosto do ucha, aż przeszły mnie ciarki po całym ciele. – Nagle zapomniałaś jak się klika?
Zapłonął we mnie gniew i duch rywalizacji. To zwykle ja byłam mistrzynią gierek i to mi ulegał każdy facet. Nie spodobało mi się, że tym razem okazałam się tą słabszą stroną. Nie doceniłam Floyda.
Zaczęłam się wiercić, czując napięcie w podbrzuszu. Niechcący otarłam się o jego krocze i... cóż, poczułam, że nie tylko na mnie ta sytuacja działała.
Moja dekoncentracja i brak umiejętności sprawiły, że przegrałam, co nieszczególnie mnie zdziwiło. Odetchnęłam z ulgą, gdy mecz się zakończył i wstałam z miejsca.
– Będę się zbierać – zakomunikowałam na lekkiej zadyszce.
Atmosfera była gęsta, a ciemny pokój oświetlany tylko światłem z telewizora, za mocno działał na moje zmysły. Musiałam wyjść, zanim zrobię coś, czego będę żałować.
– A moja przysługa? – wymruczał, unosząc jeden z kącików ust.
Oparł się wygodnie o kanapę, kładąc ramię na oparcie i przywołał mnie do siebie palcem.
Buzowała we mnie adrenalina, a moje ciało znów zadziałało samo. Usiadłam obok niego i obróciłam się w jego stronę, zdając sobie sprawę z tego, jak blisko siebie się znajdowaliśmy.
– Co mam dla ciebie zrobić? – wyszeptałam.
Krew przepływająca przez moje żyły wydawała mi się niezwykle gorąca. Szumiała mi w uszach, a skóra pulsowała.
Złapał mnie dwoma palcami za brodę i nachylił się. Wstrzymałam oddech i przymknęłam powieki, gdy wyczułam, jak zbliżają się do mnie jego wagi. On jednak tylko musnął mój policzek i wyszeptał prosto do ucha:
– Odpierdol się ode mnie.
Otworzyłam szeroko oczy.
– Co?
Wstał z kanapy i przeciągnął się, jak gdyby nigdy nic. Nawet po tym, co mi powiedział, nie mogłam przestać obserwować jego napinających się mięśni.
– To co słyszałaś, królewno. Nie wiem, w co ze mną pogrywasz i dlaczego przyszłaś do mojego pokoju, ale skończ z tym. Idź szukaj wrażeń, gdzie indziej. Nie mam zamiaru użerać się z małą przyjaciółką swojej młodszej siostry.
Uniosłam wysoko brwi i również wstałam z kanapy. Był jednak zbyt wysoki, bym mogła spojrzeć na niego z góry. Nie przeszkodziło mi to jednak w tym, by unieść głowę i zmierzyć go najchłodniejszym ze swoich spojrzeń.
– Teraz mała przyjaciółka młodszej siostry, tak? A, gdy...
– Nawet tego nie kończ. – Wystawił rękę, uciszając mnie. – Mieliśmy do tego nie wracać. Uwierz, że niczego w życiu nie żałuję, jak tego, co się wtedy wydarzyło.
– Sukinsyn – wysyczałam i zabrałam swoją kurtkę. – Nie dziwię się, że Missy cię rzuciła. Jesteś zapatrzonym w siebie palantem.
– A ty atencjuszką.
– Odezwał się egoista.
– Wynocha. – Wskazał na drzwi.
Nie pamiętam, żeby ktoś potraktował mnie ostatnio w ten sposób. To było jak policzek w twarz.
– Z najmilszą chęcią.
Wychodząc, trzasnęłam głośno drzwiami, ale zaraz tego pożałowałam. Nie chciałam, żeby państwo Crawford zaczęli zadawać pytania. Zeszłam na dół, starając się nie stawiać głośnych kroków, chociaż byłam tak nabuzowana, że ledwo hamowałam swój gniew.
Zmierzając do wyjścia, minęłam salon, w którym wciąż siedział pan Crawford.
– Jednak nie zostajesz na kolacji? – zapytał zdziwiony.
– Przepraszam, coś mi wypadło. Do widzenia! – rzuciłam, pilnując, by głos mi nie zadrżał. – Proszę pozdrowić panią Beth!
Wyszłam na zewnątrz i skierowałam się do swojego samochodu, rzucając ponure spojrzenie w kierunku auta Logana. Gdyby nie on, nic by się nie wydarzyło. Akurat teraz musiał zacząć zauważać Jimi, choć ta starała się o to przez lata.
Wsiadłam na miejsce kierowcy i rzuciłam kurtkę na siedzenie pasażera. Z kieszeni wypadł blant i spadł na wycieraczkę.
Podniosłam go i dmuchnęłam, pozbywając się paprochów.
Obróciłam go w palcach i uśmiechnęłam się ponuro.
Chciałam tego uniknąć, naprawdę. Zrezygnowałam z palenia z Chesterem i chciałam w zdrowy sposób spędzić wieczór z Jimi, oglądając jakiś film czy plotkując, jak zwykła, beztroska nastolatka. Ale nie udało się.
Wręcz przeciwnie. Pustka, która zwykle ziała w moim sercu, dała o sobie znać z jeszcze większą mocą niż wcześniej.
Odpaliłam silnik i pojechałam na plażę.
Choć wiało niesamowicie mocno, nie przejmując się tym, że pobrudzę sobie spodnie, usiadłam na piasku. Wyciągnęłam blanta i odpaliłam go, zaciągając się głęboko.
Paliłam, mając za towarzysza jedynie wzburzoną wodę i gwiazdy na niebie.
Wydmuchując dym, poczułam się jak najsamotniejszy człowiek na świecie.
___________________________
Wracamy do marzycieli <3
Twitter: #bylismymarzycielami
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top