Rozdział 7. Wieczna marzycielka
Jimi
Mam marzenie, piosenkę do wyśpiewania
By pomogła mi poradzić sobie ze wszystkim
Jeśli dostrzegasz cud tkwiący w bajce
Przyszłość jest twoja, nawet jeśli ci się nie powiedzie
ABBA - I have a dream
Wpatrywałam się w plakat promujący konkurs talentów i zastanawiałam się, czy miałam w sobie na tyle odwagi, by się zgłosić. Zapisy trwały do jutra do końca dnia w sekretariacie szkolnym, nie miałam więc zbyt wiele czasu do namysłu.
– Będziesz śpiewać?
Podskoczyłam do góry i złapałam się za serce, gdy usłyszałam głos tuż obok siebie. Tak skupiłam się na plakacie i decyzji, którą musiałam podjąć, że kompletnie wyłączyłam się na otoczenie. Nie zorientowałam się, że nie stoję sama, a para bursztynowych tęczówek również wpatruje się w kolorowe ogłoszenie.
– N-nie wiem – zająknęłam się, zaskoczona tym, że Logan sam z siebie do mnie podszedł. To był pierwszy raz, gdy dziś go widziałam, chłonęłam więc całą sobą jego widok. Miał założoną tyłem czapkę z daszkiem i biało-bordową kurtkę z logiem naszej drużyny futbolowej i jego numerem na plecach. Rozejrzałam się po pustym korytarzu i zerknęłam na drzwi do stołówki, zza których dobiegał hałas. – Nie jesz lunchu?
– Musiałem porozmawiać z trenerem, dopiero wracam ze spotkania. A ty? Nie jesz?
Pokręciłam głową. Nie czułam się na siłach, by wytłumaczyć mu, że nie chcę przebywać wśród tłumu. Wspomnienia sobotniego wieczoru były zbyt świeże. A poza tym strasznie bałam się, że wpadnę na Jessiego. Dlatego powiedziałam Blair, że spędzę przerwę na lunch w bibliotece, by pouczyć się do testu, co nie było do końca kłamstwem. Wyszłam jednak do toalety i zobaczyłam ten plakat, który prześladował mnie przez ostatnie tygodnie i znów zaczęłam się zastanawiać, czy dałabym radę, by wystąpić przed ludźmi.
Logan spojrzał z namysłem w kierunku zatłoczonej stołówki i rzucił:
– Zostało jeszcze kilka minut przerwy, może zdążę chwycić jakąś kanapkę. – Przeniósł wzrok na mnie. – Zjesz ze mną na dziedzińcu?
Serce zakołotało mi się w piersi. Logan... Logan chciał zjeść ze mną lunch?
– Okej... – wyszeptałam słabym głosem.
W najśmielszych snach nie marzyłam o tym, że znajdę się w takiej sytuacji. Mógł pójść do stołówki i usiąść ze swoimi kolegami z drużyny futbolowej, a zamiast tego wybrał mnie. Wątpiłam, że robił to z sympatii, być może chciał się upewnić, jak się trzymam po weekendzie, ale i tak było to bardzo miłe z jego strony.
Uśmiechnął się do mnie i poszedł po jedzenie, a ja patrzyłam na jego oddalające się plecy, uspokajając oddech. Moje ciało wciąż nie przyzwyczaiło się do jego obecności. W brzuchu fruwały mi motyle, w głowie plątały mi się myśli, a serce biło niesamowicie szybko.
Logan wrócił po chwili, dzierżąc w dłoniach dwie kanapki. Wręczył mi jedną z nich, choć nie mówiłam mu, że byłam głodna. Przyjęłam ją i wyszliśmy razem ze szkoły. Usiedliśmy na schodach, a ja zadrżałam w swojej koszulce z krótkim rękawkiem.
Odwinęłam kanapkę z folii i w tej samej sekundzie poczułam ciepło na ramionach. Spojrzałam zaskoczona na Logana i zobaczyłam, że zdjął swoją kurtkę i zarzucił mi ją na ramiona, samemu zostając w czarnym T-Shircie. Otoczył mnie przyjemny zapach, coś jak mydło albo płyn do płukania. Miałam ochotę przyłożyć nos do tkaniny i zaciągnąć się tą wonią.
– Dziękuję – wymamrotałam speszona. – Nie będzie ci zimno?
– Mam gorącą krew, mi zawsze jest ciepło. – Błysnął uśmiechem i zajął się swoim jedzeniem.
Zerknęłam na mięśnie na jego ramionach i pomyślałam o tym, że nie tylko krew miał gorącą, ale nie odważyłam się powiedzieć tego na głos. Siedzieliśmy tak blisko siebie, że odrobinę trzęsły mi się przez to ręce. Miałam nadzieję, że tego nie widział, gdy brałam kęs kanapki. Nie chciałam, by znowu pomyślał, że zachowuję się dziwnie.
– Jeśli chodzi o ten konkurs talentów... – zaczął nagle Logan. – Myślę, że powinnaś wziąć w nim udział.
– Dlaczego? – zapytałam zaskoczona.
– Macie w domu cienkie ściany. – Spojrzał na mnie i uniósł kącik warg. – Czasem, gdy jestem u Floyda, słyszę jak grasz na gitarze i nucisz. Masz talent.
Zarumieniłam się, czując jak ogarnia mnie zawstydzenie. Nigdy nie pomyślałam o tym, że słychać, jak gram. Nie byłam przyzwyczajona do dzielenia się swoją muzyką z innymi. Dotychczas jedynymi osobami, przed którymi występowałam, byli moi rodzice, a w szczególności tata. Mój największy i jedyny fan.
Logan musiał zobaczyć zakłopotanie na mojej twarzy, bo spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział pewnym tonem:
– Naprawdę masz piękny głos. Powinnaś podzielić się nim z innymi. Czuć pasję i emocje, gdy śpiewasz. Przyznam szczerze, że nie raz przystanąłem na dłużej w korytarzu, by cię posłuchać. – Spuścił wzrok, jakby ostatnie wyznanie i jego odrobinę speszyło.
Nie wiedziałam co czuć. Kilka emocji na raz walczyło o dominację. Z jednej strony ogarnęło mnie zażenowanie na myśl, że Logan słyszał moje brzdękolenie, a z drugiej jakieś miłe ciepło połaskotało mnie w żołądek, gdy powiedział, że mu się podobało.
– Ja... Nie wiem, czy mam na tyle odwagi, by zagrać przed tak dużą publicznością – odpowiedziałam cicho, patrząc na swoje fioletowe trampki, których czubki były pobazgrane czarnym długopisem. – Dotychczas grałam tylko przed rodzicami.
– A czego konkretnie się boisz?
Zastanawiałam się dłużej nad jego pytaniem, wpatrując się w jedną z narysowanych gwiazdek.
– Że zeżre mnie trema i zapomnę słów albo akordów. Będę stać przerażona i patrzeć na tłum, który zacznie się ze mnie śmiać. – Zadrżałam, gdy w głowie pojawiła mi się nieprzyjemna wizja. – Często śni mi się to w koszmarach. Albo że jak zacznę śpiewać, ludzie mnie wybuczą i zaczną obrzucać jajkami.
Logan zamiast zbagatelizować moje obawy, odezwał się:
– Jeśli chcesz, możesz spróbować wystąpić przede mną. Nie jestem twoimi rodzicami, więc będzie to nowe doświadczenie i może pomoże ci w pozbyciu się tremy.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
– Naprawdę? – wyszeptałam. Już teraz wiedziałam, że będzie to na pewno stresujące, ale jeśli jednak dam radę otworzyć się przed nim, na pewno dam radę zagrać także przed uczniami naszej szkoły. – Masz czas, żeby posłuchać, jak gram?
– Dla ciebie, młoda Crawford, zawsze znajdę czas. – Szturchnął mnie lekko łokciem, a ja uśmiechnęłam się do niego. Nagle przyłożył palec wskazujący do mojego policzka, na co mój uśmiech zamienił się w dziubek zdziwienia. – Ujmujące masz te dołeczki. Gdyby Floyd też miał takie, zgadzałbym się na wszystko, o co by mnie poprosił. Więc chyba dobrze, że z waszej dwójki to ty dzierżysz tak niecną broń.
Poczułam takie gorąco buchające od twarzy, że aż zdziwiłam się, że para nie poszła mi uszami. Na szczęście szybko się odsunął, bo inaczej pewnie zemdlałabym z wrażenia. Już i tak poczułam, że zaczęło mi się robić słabo od tych wszystkich wrażeń.
Zadzwonił dzwonek i w sekundę na korytarzu zaczął się robić zgiełk. Logan wstał jako pierwszy ze schodów i wyciągnął rękę w moim kierunku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy moja mała dłoń utonęła w jego dużej. Poczułam pod palcami twarde zgrubienia na jego dłoni, powstałe zapewne przez treningi. Pomógł mi się podnieść, a gdy mnie puścił i straciłam kontakt z jego ciepłą skórą, odczułam nagłą pustkę.
– Przychodzę dzisiaj do Floyda, więc co ty na to, żebym potem zerknął do ciebie? Spróbujesz mi coś zagrać.
Otworzyłam szeroko oczy, nie spodziewając się, że nastąpi to tak szybko. Myślałam, że będę miała czas żeby się do tego psychicznie przygotować. Logan samą swoją obecnością sprawiał, że czasami mój mózg się wyłączał, nie potrafiłam więc wyobrazić sobie, co się stanie, gdy będę miała przy nim zaśpiewać. Odrobinę pomagała mi świadomość, że już słyszał moją grę, ale to nie to samo, co być z nim w jednym pomieszczeniu i czuć na sobie jego wzrok.
– Nie wiem, czy będę miała dzisiaj czas... – Pierwszą moją reakcją była instynktowna ucieczka i oddalenie jak najbardziej w czasie mojego występu przed Loganem.
Uśmiechnął się, jakby doskonale wiedział, co próbowałam zrobić.
– Jestem pewny, że znajdziesz dla mnie kilka minut. – Pstryknął mnie w nos i zaczął wspinać się po schodach. – Do zobaczenia po szkole. – Pomachał mi i zniknął za wejściowymi drzwiami.
Przez chwilę stałam, jak sparaliżowana i dopiero, gdy zadzwonił drugi dzwonek, informujący, że zaczynają się lekcje, oprzytomniałam. Nie chciałam spóźnić się na zajęcia, wrzuciłam więc puste opakowanie po kanapce do plecaka i zaczęłam wspinać się po schodach, przeskakując po kilka stopni na raz.
Gdy byłam już przy drzwiach i sięgnęłam, by je otworzyć, same uchyliły się z impetem. Spojrzałam zaskoczona na Chestera, który wypadł na zewnątrz. Chyba nie spodziewał się mnie tu zobaczyć, bo przystanął nagle, a jego mina całkowicie się zmieniła.
– Hendrix? Wszystko w porz... – Nie zdążył jednak dokończyć, bo jego wzrok padł na moje ramiona. Niespodziewanie prychnął, wyglądając, jakby zawisła nad nim gradowa chmura. Ściągnął usta w kwaśnym uśmieszku i rzucił nieprzyjemnym tonem: – Nieważne.
Minął mnie i zbiegł w dół, pewnie znowu wybierając się na wagary. Zaniepokoiła mnie jego rozwalona warga, ale ani nie zdążyłam jednak ani podziękować mu za sobotę, ani zapytać o samopoczucie, bo zachował się tak dziwnie. Dezorientowały mnie jego humorki i szybko przeszła mi ochota na podziękowania.
Jakby papugując go, również prychnęłam, choć nie mógł mnie już usłyszeć i weszłam do szkoły. Wpadłam do klasy od angielskiego odrobinę spóźniona i od razu usiadłam obok Blair. Pan Murphy na szczęście nic nie powiedział, jedynie odprowadził mnie wzrokiem do ławki, nie przerywając lekcji, którą już zaczął. Były jakieś plusy otrzymywania samych dobrych ocen i nienagannego zachowania. Gdy ja nie robiłam problemów nauczycielom, oni nie robili problemów mi.
– Czemu masz na sobie kurtkę Logana? – Blair nachyliła się do mnie, szeptając.
Z zaskoczeniem zauważyłam, że faktycznie zapomniałam mu ją oddać. Ściągnęłam ją dyskretnie, by nikt inny jej nie zobaczył i nie zaczął rozsiewać żadnych plotek.
– Zjedliśmy razem lunch na dworze – odpowiedziałam jej po cichu, wykładając książki z plecaka.
– Nie miałaś uczyć się w bibliotece? – zapytała zaskoczona.
– Uczyłam się. – Nauczyciel spojrzał na nas z naganą w oczach. Nie chciałam, by się odezwał i zwrócił nam uwagę, bo to zawsze było krępujące. – Później – mruknęłam tylko do Blair, zakańczając dyskusję.
Widziałam, jak niecierpliwiła się przez całą lekcję, żeby dowiedzieć się o co chodziło. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek, od razu mnie napadła:
– To jadłaś lunch z Loganem czy się uczyłaś?
– Najpierw się uczyłam, a później na korytarzu spotkałam Logana i razem zjedliśmy – wytłumaczyłam jej cierpliwie, pakując się. – Dał mi swoją kurtkę, bo wyszliśmy na zewnątrz, a było zimno.
– Zbliżyliście się do siebie po sobocie. – To nie było pytanie, a stwierdzenie z jej strony.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem, czy odwiezienie nas do domu i wspólny lunch możemy nazwać zbliżeniem się. – Z jakiegoś powodu nie powiedziałam jej o propozycji Logana, że wpadnie dzisiaj do mnie, by posłuchać jak gram. Może dlatego, że wciąż w to nie wierzyłam.
Wyszłyśmy z klasy, a gdy tylko znalazłyśmy się na korytarzu, mimowolnie zaczęłam panicznie rozglądać się po twarzach i szukać Jessiego. Bardzo nie chciałam go spotkać. Moje wszystkie mięśnie były napięte, gdybym tylko go zobaczyła, odwróciłabym się i uciekła.
– Nie ma go. I nie będzie. Podobno przeniósł się do szkoły z internatem. – Blair musiała zauważyć moje nagłe rozproszenie i szybko domyśliła się, skąd wynikało.
– Co? – Złapałam ją za ramię i pociągnęłam pod ścianę, żeby nikt nas nie staranował. – Skąd to wiesz?
– Nieważne. Po prostu wiem.
Nie dopytywałam, bo skoro nie chciała mi powiedzieć, musiała mieć powód. Zresztą, miałam wrażenie, że Blair zawsze wiedziała wszystko o wszystkich, bo obracała się w każdym możliwym towarzystwie. Nie było osoby, której ona by nie znała i która nie znałaby jej. Nie zdziwiłabym się, gdyby wyciągnęła prawdę od samego Jessiego.
Informacja od niej podniosła mnie jednak na duchu. Rozluźniłam mięśnie i zauważalnie się wyprostowałam. Poczułam, jak z ramion spada mi niewidzialny ciężar.
Z większym spokojem rozejrzałam się po korytarzu, tym razem mając nadzieję, że wypatrzę Logana, by oddać mu kurtkę. Nie zaskoczyło mnie, że stał w otoczeniu najgłośniejszej grupki, której przewodził Floyd. Mój brat opowiadał coś właśnie, śmiejąc się głośno i gestykulując. Było tam też kilku innych graczy futbolu i cheerleaderki. Logan uśmiechał się lekko, nie biorąc udziału w dyskusji.
Nie miałam jednak na tyle odwagi, by podejść do niego i w otoczeniu ich wszystkich oddać mu kurtkę. Nie było w tym niczego złego, ale niekoniecznie lubiłam, jak skupiała się na mnie uwaga. Odpuściłam więc i stwierdziłam, że oddam mu dziś po szkole, jeśli naprawdę zdecyduje się do mnie zajrzeć. W co wciąż nie wierzyłam. Ja? Sam na sam z Loganem w jednym pokoju? Zakręciło mi się w głowie, gdy tylko wyobraziłam sobie tę scenę. Ciekawa również byłam, co powie Floydowi i jak zareaguje mój brat na to, że jego najlepszy przyjaciel mi pomaga.
– Co? Chcesz mu oddać kurtkę? – Blair musiała zobaczyć, gdzie patrzę i zauważyła, jak kurczowo zaciskam dłonie na śliskim materiale kurtki.
– Tak, ale nie przepadam za bardzo za znajomymi Floyda. Oddam mu później.
– Dlaczego Missy stoi po drugiej stronie korytarza i sztyletuje ich wzrokiem? Już nie jest z twoim bratem? – zaciekawiła się nagle.
Zerknęłam w tamtym kierunku i zobaczyłam, że faktycznie w grupce przy Floydzie nie było kapitanki cheerleaderek. Czyli naprawdę to był koniec. Ale średnio obchodziło mnie, o co im poszło.
– Rozstali się w zeszłym tygodniu – odpowiedziałam obojętnie, cały czas zastanawiając się nad sprawą pokazu talentów. Jutro mijał czas składania zgłoszeń i jeśli uda mi się zaśpiewać przed Loganem, powinnam postawić wszystko na jedną kartę i się zapisać? Z czym w ogóle miałaby wystąpić? Z coverem czy z własną piosenką? Miałam na tyle odwagi, aby przed taką liczbą osób zaśpiewać coś, co sama skomponowałam?
Blair coś mruknęła, ale przez własne rozkojarzenie, nie dosłyszałam.
– Co? – zapytałam, wyrywając się z rozmyślań.
– Nic, nic. – Uśmiechnęła się krótko i złapała mnie za rękę. – Chodź, bo spóźnimy się na zajęcia.
Kiwnęłam głową, znów wracając myślami do pokazu talentów i Logana. Nie chciałam być wieczną marzycielką. Pragnęłam zacząć działać i wewnętrznie czułam, że jeśli teraz udałoby mi się przełamać, byłabym o krok bliżej, by te marzenia urzeczywistnić.
______________
Hejka!
Przypominam o hashtagu #bylismymarzycielami na Twitterze <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top