Rozdział 5. Masz też mnie
Gdy nadejdzie noc
I świat pokryje mrok
I księżyc będzie jedynym światłem, które zobaczymy
Nie, nie będę się bać
Nie, nie będę się bać
Jeśli tylko
Będziesz przy mnie
Ben E. King – Stand By Me
Ledwo zeszliśmy na parter, gdzie w najlepsze wciąż trwała impreza, a dopadła do nas Blair.
– Gdzieś ty się podziewała? Wszędzie cię szukałam!
Wystarczyło jednak, że spojrzała na mnie, a potem na rękę Logana obejmującą moje ramię i zamilkła. Jej mina od razu się zmieniła.
– Wszystko w porządku? – zapytała cicho.
Pokiwałam głową, wiedząc, że mam zaczerwienione oczy i ślady łez na policzkach.
– Możemy... – Odchrząknęłam. gdy usłyszałam swój łamiący się głos i spróbowałam jeszcze raz: – Możemy iść już do domu?
– Jasne. – Blair od razu przytaknęła i bez żadnych więcej pytań poleciała po nasze kurtki.
Logan zaprowadził mnie na zewnątrz i oparł się o budynek, wyglądając na wykończonego. Wyjął z kieszeni paczkę fajek i zapalił papierosa. Nigdy wcześniej nie widziałam, by palił, więc bardzo mnie to zdziwiło.
Gdy zaciągnął się i wypuścił chmurę dymu, przeniósł na mnie spojrzenie. Obejmowałam się rękami, chcąc się stać jak najmniejsza i jak najbardziej niewidoczna. Niespokojnym wzrokiem potoczyłam po pijących i głośno rozmawiających ludziach na zewnątrz. Nie czułam się tu bezpiecznie, ale musieliśmy poczekać na Blair, a już jednak lepiej było tu, niż w środku, gdzie cały czas ktoś nas potrącał. A w tej chwili bardzo nie chciałam, aby ktokolwiek obcy mnie dotykał.
– Floyd wie, że tu jesteś? – zapytał Logan zachrypniętym głosem. Patrzył w górę, jakby ciemne niebo znało odpowiedzi na wszystkie jego pytania. Albo jakby nie chciał patrzeć na mnie.
– Nie – odpowiedziałam, nie chcąc go okłamywać. – I wolałabym, żebyś nie mówił mu o tym, co się stało.
Opuścił głowę, odnajdując moje spojrzenie.
– Jimi... To co ci się przydarzyło... Musisz powiedzieć o tym rodzicom.
Pokręciłam od razu głową.
– Nie. Nie ma mowy. Oni również nie wiedzą, że tu jestem.
– Więc chcesz to ukryć i o tym zapomnieć?
– Ja... – Wypuściłam cicho powietrze, nie mogąc zebrać myśli. Jak powiedzieć mu, co czułam, ale tak, żeby mnie zrozumiał? Znów pokręciłam głową, szukając odpowiednich słów. – Nie rozumiesz. Zachowałam się jak idiotka. Jak mogłam pójść z obcym facetem do zamkniętego pokoju? Wygląda to tak, jakbym sama się o to prosiła.
Spuściłam wzrok, wstydząc się swojej naiwności.
Sekundę później poczułam jak Logan chwyta mnie za ramiona i zmusza, bym uniosła oczy. Wydawał się mocno wytrącony z równowagi, a w jego bursztynowych tęczówkach szalała burza.
– Nie mów tak. Nie masz prawa tak mówić, ani myśleć. To nie była twoja wina. Jesteś tak dobrą i niewinną dziewczyną, że nawet nie pomyślałaś o tym, że ten chłopak może zrobić ci coś złego.
Zapatrzyłam się na lekki dym unoszący się z żarzącej się końcówki papierosa między jego palcami.
– A jednak gdybym była mądrzejsza, do tej sytuacji mogłoby nie dojść... – wymamrotałam cicho.
Logan potrząsnął mną lekko, więc znów skierowałam na niego spojrzenie.
– Jimi! To nigdy nie jest wina ofiary. Zapamiętaj to. Ten gość zachował się jak totalny skurwysyn i ludzkie dno. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla jego czynów. I nawet nie chcę słyszeć z twoich ust takich słów.
Pokiwałam głową, a on mnie puścił i cofnął się, znowu opierając się o ścianę budynku. Trzęsącą się dłonią, przyłożył papierosa do swoich ust i zaciągnął się nim głęboko.
– Moja siostra została zgwałcona – wypalił nagle. Otworzyłam oczy w szoku. Jego siostra była od nas dużo starsza i już dawno wyprowadziła się z rodzinnego domu. Nie miałam pojęcia, że przytrafiło jej się coś tak złego. – Miałem wtedy siedem lat, ona piętnaście, więc nie do końca rozumiałem, co się dzieje. Zauważyłem jednak, że się zmieniła. I już nigdy nie była taka jak wcześniej. Jakby coś w niej zgasło. – Patrząc w dół, zaczął kopać butem w ziemię. Nie był to chyba temat, który poruszał zbyt często i widać było, że jest mu ciężko. – Ale jeśli potrzebujesz się wygadać, mogę dać ci do niej numer. Na pewno cię zrozumie i wesprze.
Kiwnęłam jedynie głową, niezdolna do wypowiedzenia żadnych słów. Poczułam się niesamowicie przytłoczona. Całym dniem, nieprzyjemnymi wydarzeniami i tym, co usłyszałam właśnie od Logana. Znałam Kate i zapamiętałam, że zawsze była dla mnie miła. Uderzyło mnie, że spotkało ją coś takiego. I od razu pomyślałam, jak musiał poczuć się Logan, gdy wszedł do pokoju i zastał mnie w takiej sytuacji. Już nie dziwiłam się, że był cały roztrzęsiony i zaciągał się papierosem tak, jakby dym był tlenem potrzebnym mu do życia.
– Ja... Przykro mi – wypowiedziałam cicho, czując, że muszę coś powiedzieć. W końcu mi się zwierzył, nie mogłam zostawić tego bez żadnego komentarza.
Nie zdążył mi jednak odpowiedzieć, bo podeszła do nas Blair z kurtkami.
– Jest okej? – wyszeptała w moją stronę, patrząc na mnie zmartwionymi oczami. Wiedziała, że coś się wydarzyło i byłam pewna, że powstrzymywała się całą sobą, by nie zadać mi większej ilości pytań.
– Porozmawiamy w domu – wymamrotałam.
– Odwiozę was. – Logan wyrzucił peta na trawnik i przydeptał go. Włożył ręce w kieszenie, podchodząc do nas.
– Nie trzeba, to nie jest daleko – zaoponowałam. Nie chciałam go więcej kłopotać, gdy już dowiedziałam się, jak bardzo ciężka i osobista jest to dla niego sytuacja.
– Nie pozwolę wam wracać samemu po ciemku. Chodźcie. Nie piłem alkoholu, mogę jechać.
Spojrzałyśmy na siebie niepewnie z Blair, ale skoro nalegał, nie chciałyśmy się kłócić. I chyba po tym, co mi się przydarzyło może i lepiej, gdyby nas odwiózł, nawet jeśli miałyśmy blisko do domu. Czułabym się bezpieczniej.
Poszłyśmy za nim do auta zaparkowanego zaraz przy krawężniku. Jechałam w nim zaledwie kilka dni temu, a okoliczności były tak różne. Pamiętałam, jak wtedy stresowałam się obecnością Logana i jego bliskością, a tym razem moje myśli zaprzątało całkowicie co innego.
Usiadłam z przodu, a Blair wpakowała się do tyłu. Nim oparła się i zapięła, poczułam na ramieniu jej uścisk, choć trwał on bardzo krótko. Wyczułam jednak, jak chce mi przekazać, że jest w tym wszystkim ze mną i że mnie wspiera. Była cicha, jak nigdy i po tym widziałam, jak mocno się martwi.
Logan usiadł za kółkiem i odpalił silnik. Ruszyliśmy w przytłaczającej ciszy.
– Wiesz gdzie mieszka Blair? – zapytałam, czując jak powietrze jest ciężkie od naszych myśli i zmartwień.
Logan zerknął na nią w lusterku i odpowiedział krótko:
– Wiem.
Moja przyjaciółka przygryzła wargę i odwróciła spojrzenie. Nim jednak zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak to zinterpretować, Logan znów zaczął mówić o tym, do czego nie mógł przekonać mnie pod domem Chestera.
– Jimi, jeśli nie chcesz powiedzieć o tym rodzicom, może powiedz chociaż Floydowi?
Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że miałabym podzielić się czymś tak intymnym z moim bratem.
– Nie ma mowy. Floyd nie zrozumie. Jeszcze powie, że sama się o to prosiłam, idąc w sekrecie na tę imprezę.
– Na pewno tak nie powie. – Logan zacisnął mocno szczękę, aż uwydatniła się ostra linia jego żuchwy.
– Nie znasz go z tej strony co ja. On mnie nienawidzi.
– Zawsze cię chronił – zaoponował.
– Tak, jak byłam małą dziewczyną, to stawał w mojej obronie, ale gdy zaczęliśmy dorastać, odsunęliśmy się od siebie. Musiałeś chyba przespać ten moment.
– Na pewno jakoś by zareagował, gdybyś powiedziała mu, co się stało.
– Tak. Zareagowałby. Nakapowałby rodzicom – mruknęłam, odwracając głowę w stronę szyby.
Logan chyba zobaczył, że nie chcę kontynuować tej rozmowy i że za mocno naciska. Wypuścił powietrze z ust i powiedział delikatnie:
– Przepraszam. Ja po prostu się martwię.
– Nie musisz. Nie zostanę z tym sama. Mam przecież Blair. I być może zadzwonię do twojej siostry.
– Masz też mnie.
W tym samym momencie obróciliśmy głowy i spojrzeliśmy sobie w oczy. W jego zobaczyłam troskę i ciepło, moje pewnie wyrażały zaskoczenie i lekkie zawstydzenie. Nic nie mogłam poradzić na to, że moje głupie, zdradzieckie serce zaczęło bić szybciej na jego słowa. Nasz kontakt wzrokowy był krótki, ale bardzo intensywny. Jakbyśmy przez ten jeden moment nawiązali więź. Zauważyłam również, że nie czułam żadnego skrępowania siedząc tuż obok niego i rozmawiając z nim. Tak jakby to wydarzenie i wspólna tajemnica zbliżyła nas do siebie.
Jazda była naprawdę krótka, więc dosłownie chwilę później zaparkował pod domem Blair. Moja przyjaciółka była pierwszą, która wysiadła. Gdy zostałam sama z Loganem, odpięłam pas i odwróciłam się całym ciałem w jego stronę.
– Dziękuję – wyszeptałam, bo nie byłam pewna, czy wcześniej to zrobiłam. Dziękowałam mu za to, że mnie uratował i za jego pomoc w odwiezieniu. A przede wszystkim za to, co właśnie powiedział.
– Wiesz Jimi, że na mnie możesz polegać, nie? Nawet jeśli za mną nie przepadasz, zawsze będę żeby cię wysłuchać i ochronić, tak jak to robiliśmy kiedyś z Floydem. W końcu jesteśmy prawie jak rodzina.
Skrzywiłam się. Nawet nie wiedziałam, co bardziej mnie ukłuło. To że traktował mnie jak krewną, czy to że myślał że go nie lubię?
– Skąd ta myśl? – Postanowiłam taktownie zignorować drugą część jego wypowiedzi i zapytać o to, co bardziej zwróciło moją uwagę. – Dlaczego uważasz, że za tobą nie przepadam?
– Nie jestem ślepy, Jimi. Widzę, jak mnie unikasz i jak na mnie reagujesz. Za każdym razem, jak do ciebie mówię, odpowiadasz półsłówkami, albo wręcz przeciwnie, mówisz tak dużo, że czuję się jak głupek, bo większości z tego nie rozumiem. Minę masz wtedy taką, jakbyś chciała uciec i zawsze się wtedy zastanawiam, co znowu nie tak palnąłem.
– To... to nie tak – zająknęłam przerażona. Jak on mógł pomyśleć, że go nie lubię, choć było całkowicie odwrotnie? – To kompletnie nie tak.
– A jak? –Przekrzywił głowę w bok, obserwując mnie uważnie. Brał tę rozmowę całkowicie na poważnie, a ja jeszcze nigdy wcześniej nie czułam na sobie tyle jego uwagi. Czułam, że na mnie patrzył i mnie widział. Słuchał i słyszał.
Spojrzałam kątem oka na Blair, która stała przy samochodzie i czekała na mnie. Nie chciała mnie pospieszać, ale widziałam jak marznie i się niecierpliwi. Nie miałam więc czasu, żeby wyjaśnić Loganowi złożoność mojego problemu. Choć nawet nie miałam pojęcia, jak mogłabym wytłumaczyć swoje zachowanie. Prędzej zapadnę się pod ziemię, nim przyznam się do swoich uczuć.
– Ja... To skomplikowane. Po prostu nie zawsze potrafię rozmawiać z ludźmi. Bywam trochę... dziwna. – Łagodnie mówiąc. – Ale bardzo cię lubię, Logan. Zawsze lubiłam – szepnęłam i spuściłam głowę zawstydzona, pozwalając by włosy opadły kaskadą dookoła i zasłoniły mój rumieniec.
– Dobrze to słyszeć – powiedział równie cicho. – Bo zawsze byłaś moją ulubioną siostrą najlepszego przyjaciela.
Uniosłam spojrzenie i zmrużyłam oczy.
– Masz tylko jednego przyjaciela.
– No właśnie.
Uderzyłam go w ramię, a on zaśmiał się głęboko i chłopięco. Motyle w moim brzuchu zerwały się do lotu, a ja spojrzałam oniemiała na swoją dłoń i zdałam sobie sprawę, że właśnie odważyłam się dotknąć Logana. Pojawiła się między nami swoboda, której wcześniej nie było.
– To ja... Ja już pójdę – bąknęłam nieśmiało, zdając sobie sprawę, że naprawdę go dotknęłam, ba, nawet uderzyłam. Czułam, jak mrowi mi ręka w miejscu, gdzie nasze ciała się zetknęły. – Jeszcze raz dzięki za podwózkę. W sumie za wszystko.
– Do usług. I... Jimi. – Odwróciłam głowę, trzymając już dłoń na klamce. – Uważaj na siebie. I nie zadręczaj się za bardzo tym co się stało. Pamiętaj, że to nie twoja wina. Aha i może poczekaj z imprezami do osiemnastki. A najlepiej do dwudziestego pierwszego roku życia.
Przewróciłam oczami na to ostatnie i przytaknęłam. Niby zdawałam sobie sprawę, że raczej żartował, ale sama wiedziałam, że za prędko moja noga nie postanie na żadnej domówce. Zdecydowanie przekonałam się, że jednak siedzenie na kanapie z rodzicami było dużo lepszym sposobem na spędzanie weekendów.
Otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu, rzucając Loganowi ostatni lekki uśmiech. Chciałam, by wiedział, że czuję się dobrze i by się tym wszystkim nie zadręczał. Widziałam, że brał za to odpowiedzialność, choć nie było w tym jego winy.
I dopiero, gdy zniknęłam mu z oczu, pozwoliłam sobie na ujawnienie prawdziwych emocji. Zagryzłam wargę i zatrzęsłam się lekko. Czułam się brudna i jedyne o czym marzyłam, to zmycie z siebie dotyku Jessiego i położenie się do łóżka. Wiedziałam jednak, że czekała mnie jeszcze trudna rozmowa z Blair. Nawet nie miałam pojęcia, jak miałabym jej to wszystko opowiedzieć. Mój umysł sam blokował się przed wspomnieniami, a wypowiedzenie tego wszystkiego na głos sprawi, że stanie się to bardziej realne. Nie chciałam przeżywać tego jeszcze raz.
Podeszłam do niej i gdy złapała mnie za rękę, wiedziałam, że byłam jej to winna. Poza tym, tak jak powiedział Logan, lepiej będzie, jeśli podzielę się z kimś swoim ciężarem.
Dlatego, gdy tylko weszłyśmy do jej pokoju, opowiedziałam wszystko Blair. Usiadłam na łóżku i dygocąc, zaczęłam od tego, jak poszła do kuchni, a do mnie zagadał obcy chłopak. Przyznałam się, że nie wyczułam jego intencji i beztrosko poszłam z nim na górę, gdy powiedział, że potrzebuje odetchnąć w ciszy. W mojej głowie nie zabiły żadne dzwony alarmowe, gdy weszliśmy do pustego pokoju i zamknął drzwi. Wręcz ucieszyłam się, że w końcu odciął nas od hałasu. Mój głos coraz bardziej się łamał, a gdy doszłam do tego, że Jessie rzucił się na mnie, zaczęłam płakać. Łykając swoje łzy, mówiłam, jak mnie pocałował i dotykał, a ja błagałam, żeby przestał.
W tym momencie Blair nie wytrzymała i objęła mnie, również zaczynając płakać. Z trudem dokończyłam, opisując, jak do pokoju wparował Chester, a zaraz po nim Logan ze swoim kolegą. Wypowiedzenie tego wszystkiego na głos było dla mnie niesamowicie trudne, ale gdy skończyłam, poczułam, że moje barki są odrobinę lżejsze.
Blair tuliła mnie i przepraszała, że zostawiła mnie samą. Widziałam w jej oczach ogromne wyrzuty sumienia, a mnie bolało, że się zadręcza. Nie chciałam, aby myślała, że nie może opuścić mnie nawet na chwilę, bo stanie mi się krzywda. Bawiła się na imprezie tak samo jak ja i miała prawo na moment wyjść, nie byłam przecież dzieckiem, by mnie pilnować. A jednak wydarzyło się, co się wydarzyło i każdy się o to obwiniał. Czułam złość i wewnętrzną niemoc. A przede wszystkim obrzydzenie, że po Ziemi chodzili tacy ludzie jak Jessie.
– Cieszę się, że Chester dał mu nauczkę – wymamrotała Blair, ściskając mnie tak mocno, jakby miała uchronić mnie tym od wszelkiej krzywdy.
– Nienawidzę przemocy, ale ja również się cieszę. – Mój głos był przytłumiony przez bluzkę Blair i zatkany od płaczu nos. – Dziwię się jednak, że stanął w mojej obronie. Nie pasuje mi to do niego, przecież mnie nie znosi.
Poczułam, jak wzrusza ramionami i odsuwa się ode mnie.
– Wiesz, że jest impulsywny, a chyba nikt nie przeszedłby obojętnie, gdyby zobaczył coś takiego.
Długo jeszcze rozmawiałyśmy z Blair, ale gdy w końcu zasnęłam na jej łóżku, wtulona w nią, poczułam ogromną wdzięczność, że otaczają mnie osoby, które zawsze będą stały po mojej stronie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top