Rozdział 4. Utracona niewinność

TW: molestowanie seksulane

Znalazłem moje serce i złamałem je tutaj

Ed Sheeran – Castle On The Hill

Weszłam do domu Blair bez pukania. Przyjaźniłam się z nią od przedszkola, dlatego czułam się u niej jak u siebie. Jej mama, jak co wieczór, miała zmianę w barze, skierowałam się więc od razu do pokoju przyjaciółki.

– Jestem – zakomunikowałam swoją obecność, wparowując do niej.

Siedziała na swoim łóżku z różowym baldachimem i pisała z kimś na telefonie. Zapewne z jakimś nowym chłopakiem. Blair nie była zbyt stała w uczuciach. Uważała, że jest zbyt młoda, aby wiązać się z kimś na stałe. Czasami dziwiłam się, jakim cudem tak dobrze funkcjonuje nasza przyjaźń, skoro byłyśmy totalnie różne i miałyśmy całkowicie inne podejście do życia. Ja byłam romantyczką i wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, a Blair... chyba w ogóle w nią nie wierzyła.

Skończyła pisać, wysłała wiadomość i wskazała na krzesło przy swojej toaletce.

– Siadaj, zrobimy cię na bóstwo.

Nie za często się malowałam, więc moją pierwszą emocją było przerażenie. Nie chciałam czuć się nieswojo. Blair jednak widząc moją minę, przewróciła oczami i od razu mnie uspokoiła.

– Zrobię ci lekki makijaż, nie świruj.

Zaufałam i oddałam się w jej ręce. Pierwsze, co zrobiła, to zdjęła gumkę z mojego kucyka i rozpuściła włosy, przekładając pasma na ramiona. Od razu dodało mi to niewinności, której nie lubiłam, bo uważałam, że wyglądałam przez to dużo młodziej. Jednak nie odezwałam się nic i pozwoliłam, by działała dalej. I faktycznie po chwili z wprawą zaczęła machać pędzelkami i innymi dziwnymi przyborami, a gdy spojrzałam w lustro ujrzałam jednocześnie siebie i nie siebie. Podkreśliła mi oczy, które wydawały się jeszcze większe niż zwykle i sprawiła, że moja twarz była jakaś taka smuklejsza i bardziej pociągła.

– Gotowe – oznajmiła zadowolona, psikając mi na koniec czymś w twarz. Stanęła za mną i przyjrzała się efektowi. – Jak Logan cię zobaczy, padnie z wrażenia.

– Przecież nie o to mi chodzi. Idę tam tylko, żeby zobaczyć...

– Czy będzie się miziać z blondyną, jasne – wcięła mi się w słowo, a ton jej głosu wskazywał na to, że mi nie wierzy. Ja sama sobie nie wierzyłam. – I jesteś pewna, że nie podkabluje twojemu bratu, że byłaś na imprezie?

– On taki nie jest – oznajmiłam z pewnością. – Na pewno zachowa to dla siebie.

Do dziś pamiętałam, jak usłyszał kiedyś, że płaczę w moim domku na drzewie i wspiął się do mnie. A jako że od zawsze miałam do niego słabość, przyznałam mu się, że przez przypadek uśmierciłam swojego chomika. Wzięłam swojego pupila na zewnątrz i przykryłam górą od klatki, by pojadł sobie świeżej trawy. Nie miałam jednak pojęcia, że nie powinnam wystawiać go na samo słońce. Gdy przyszłam po paru godzinach, już nie żył, prawdopodobnie dostał jakiegoś udaru. Bałam się przyznać rodzicom, a Logan nie dość że pomógł mi go pochować, to w dodatku nie pisnął nikomu słówka na temat Boogiego. Rodzice do dziś myśleli, że uciekł. Dlatego ufałam Loganowi i wiedziałam, że mogłam na nim polegać. Nie sprzeda mnie Floydowi, nawet jeśli się z nim przyjaźnił.

– Skoro tak twierdzisz. Mam nadzieję, że nie będziesz miała żadnego przypału, bo naprawdę niesamowicie cieszę się, że idziesz razem ze mną.

Blair uśmiechnęła się do mnie w odbiciu, a ja poczułam nieprzyjemny ucisk w piersi, gdy wyobraziłam sobie, że rodzice dowiadują się o moim wybryku. Uniosłam kąciki warg do góry w imitacji uśmiechu, ale wyglądało to tak sztucznie, że od razu je opuściłam.

– Ja też się cieszę – szepnęłam, nie wiedząc, czy staram się bardziej przekonać siebie czy Blair, że będę się dobrze bawić.

Poczekałam aż ona się pomaluje, co zajęło jej troszkę więcej czasu, a potem pomogła mi zdecydować w co się ubrać. W plecaku nie zmieściło mi się za wiele rzeczy, więc dużego wyboru nie było, ale w końcu ustaliłyśmy, że zwykłe dżinsy i crop top z logiem Rolling Stones wystarczą. Blair zdecydowała się na coś odważniejszego, ale to było w jej stylu.

Wiedząc, że jej mama rzadko odczytuje wiadomości na telefonie, zostawiła jej karteczkę w kuchni, że wróci późno i że u niej nocuję, bo okazało się, że wcześniej jej o tym nie poinformowała. Rzadko się zresztą widziały, więc było to odrobinę zrozumiałe. Pani Ross pracowała na drugą zmianę jako kelnerka, a potem przebierała uniform i leciała na nockę w barze, co rankami odsypiała. Ojciec Blair zostawił ich, gdy moja przyjaciółka była jeszcze mała i od tamtej pory jej mama ledwo wiązała koniec z końcem, harując za dwóch, by zapewnić swojej córce godne życie. Przez to Blair była odrobinę samotna i dlatego tak lubiła, gdy czyjaś uwaga skupiała się na niej. A już szczególnie lubiła uwagę chłopców. Nie potępiałam jej za to, bo ja sama nie wiem, jakbym się zachowywała, gdyby w moim życiu zabrakło obecności rodziców.

Wyszłyśmy, zakładając na siebie lekkie kurtki. Wieczory w Morgan Hill były chłodne. Na szczęście dom Chestera znajdował się na tej samej ulicy, ruszyłyśmy więc spacerkiem i po dziesięciu minutach usłyszałyśmy grającą muzykę. Od razu rozpoznałam, gdzie odbywa się impreza. Wokół kręciło się sporo ludzi z czerwonymi kubeczkami, a z wewnątrz dobiegało głośne techno. Od razu poczułam, że to nie moje klimaty i zatęskniłam kanapą, na której zawsze w soboty oglądałam razem z rodzicami teleturnieje w telewizji. Na twarzy Blair jednak z miejsca pojawił się uśmiech. Wstąpiła w nią nowa energia. Przeszłyśmy przez trawnik, witając się z ludźmi, których ja po raz pierwszy widziałam na oczy. Nie czułam się komfortowo i miałam ochotę się schować. Blair mocno trzymała mnie za rękę, co dodało mi odrobinę otuchy i wysiliłam się nawet, by lekko się uśmiechnąć.

Gdy weszłyśmy do środka, Blair zachowując się niczym ryba w wodzie, pociągnęła mnie do kuchni, jakby instynktownie wiedziała, gdzie ona jest. Obracałam głowę dookoła siebie, nie wiedząc na co patrzeć. Zewsząd byłam atakowana bodźcami. Kolorowe światełka migały mi przed oczami, w głowie łupało od muzyki, a obcy ludzie ocierali się o mnie. Zdziwiło mnie jednak to jak duży i bogato urządzony był dom Chestera.

– Nie wiedziałam, że Fletcher jest nadziany – krzyknęłam, nachylając się do Blair.

Chłopak wyglądał zawsze tak, jakby zapomniał uczesać się rano, a ubrania wybierał na ślepo. Często nosił spodnie z dziurami na kolanach i przyduże, sprane T-Shirty. Bywało nawet, że przez kilka dni pojawiał się w tym samym. Dlatego wywnioskowałam, że w domu mu się nie przelewało, ale marmury, złote dodatki i drogi sprzęt elektroniczny wskazywały na coś innego.

– Jego ojciec jest jakąś ważną szychą w Los Angeles, gdzie ma firmę, a jego matka pracuje jako modelka – odkrzyknęła, a je ledwo usłyszałam ją przez muzykę.

Nawet nie zapytałam skąd to wie. Z ilości osób, które ją zaczepiały, by się z nią przywitać, wywnioskowałam, że musiała to od kogoś usłyszeć. A może od samego Chestera? Wyglądała, jakby doskonale znała rozkład pomieszczeń, więc być może była już wcześniej w jego domu na jakieś imprezie czy coś.

W końcu udało nam się dotrzeć do kuchni, gdzie było odrobinę ciszej. Blair od razu sięgnęła po kubeczki i nalała nam coli. Wypiłam ją duszkiem, czując, jak od tych wszystkich wrażeń zaschło mi w gardle.

Przypatrywałam się każdej napotkanej osobie i choć rozpoznałam sporo osób ze szkoły, nigdzie nie widziałam Logana ani blondyny, co odrobinę mnie zmartwiło. Nie chciałam, aby wyszło, że okłamałam rodziców i przyszłam tu dziś na marne.

Ledwo odstawiłam opróżniony kubeczek na wyspę, a Blair od razu złapała mnie za rękę, prowadząc z powrotem w stronę salonu. Chyba naprawdę musiała cieszyć się, że przyszłam tu dziś z nią, bo cały czas szukała ze mną kontaktu wzrokowego i uśmiechała się. Gdybym jednak wiedziała, co planuje, zdecydowanie nie oddałabym jej uśmiechu.

Nie spodziewałam się, że skieruje nas na prowizoryczny parkiet na środku pokoju. Blair wmieszała nas w tłum i dopiero wtedy puściła moją rękę. Rozejrzałam się w popłochu, nie wiedząc co robić. Co rusz ktoś się o mnie obijał, więc żeby nie stać jak kołek, spojrzałam na tańczącą przyjaciółkę i postarałam się odwzorować jej ruchy. Na początku szło mi to marnie, ale po chwili wyczułam rytm i nie czułam się jak największa idiotka. Co prawda nie była to muzyka, której słuchałam na co dzień, a z tańcem miałam niewiele wspólnego, ale patrząc na szczęście Blair, mogłam przymknąć na to oko i przez chwilę wyjść ze swojej strefy komfortu.

W sumie po dwóch kolejnych piosenkach zaczęłam bawić się coraz lepiej. Było coś wyzwalającego w tym, że nikt na mnie nie patrzył, a jednak czułam jedność z pozostałymi. Mogłam dać upust energii i trochę się powygłupiać. Przy trzeciej piosence dołączyły do nas dwie kolejne osoby, które znałam z widzenia, a później kolejne, aż nasza grupka znacząco się powiększyła.

W pewnym momencie Blair zakomunikowała, pokazując jednocześnie na migi:

– Idę przynieść nam coś do picia.

Kiwnęłam głową, a ona przedarła się przez tańczących i po chwili zniknęła mi z oczu.

– Jimi, nie? Chodzisz razem z Blair do klasy.

Spojrzałam zaskoczona na chłopaka obok, który mnie zagadał, nachylając się. Od razu wydał mi się znajomy i dopiero po przekopaniu pamięci, przypomniałam sobie, że był to nowy, który przeprowadził się do nas na początku roku szkolnego. Czasami widziałam go z Chesterem na szkolnym korytarzu. Zdziwiłam się jednak, że wiedział, jak miałam na imię.

– Taaak – odpowiedziałam powoli, przeciągając samogłoski.

Zmierzył mnie spojrzeniem z góry na dół i wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– Chyba nigdy nie widziałem cię na żadnej imprezie.

Zbliżyłam się do niego, by odkrzyknąć:

– To mój pierwszy raz.

Pokiwał, pokazując, że rozumie. Ciężko rozmawiało się, gdy muzyka huczała wokół. Większość słów musiałam wyczytywać z ruchu warg. Na szczęście nic więcej do mnie nie powiedział. Gdy piosenka minęła, wyciągnęłam szyję, by dojrzeć Blair ponad głowami ludzi. Nigdzie jej jednak nie widziałam, a zaczęło mi się robić coraz bardziej duszno. Parkiet był całkowicie zapełniony, co zadziałało na mnie klaustrofobicznie. Powachlowałam się dłońmi, a gdy to mi nic nie dało, złapałam za krawędź bluzki i lekko nią zatrzepotałam, odchylając od spoconego ciała. Cały czas się przy tym rozglądałam. Już miałam pójść szukać Blair, gdy chłopak obok znów się odezwał. Nie miałam pojęcia, że cały czas mnie obserwował.

– Gorąco ci? Chcesz wyjść się przewietrzyć?

Przyjrzałam się mu bliżej. Był dość przystojny i wyglądał na miłego. Widocznie zmartwił się moim stanem i chyba chciał otoczyć mnie opieką skoro usłyszał, że to moja pierwsza impreza, a moja przyjaciółka gdzieś zniknęła.

– Chętnie. – Skinęłam mu.

Objął mnie delikatnie za talię i zaczął prowadzić. Dobrze, że mnie trzymał, bo inaczej niechybnie zgubiłabym go w tłumie. W końcu udało nam się uwolnić i zyskaliśmy trochę przestrzeni. Byłam pewna, że poprowadzi mnie na zewnątrz, ale on zaczął iść po schodach na górne piętro.

– Gdzie idziemy? – zapytałam, podnosząc głos, by przebić się przez hałas.

– Gdzieś, gdzie jest ciszej. Strasznie huczy mi w głowie! – odpowiedział, odwracając głowę w moją stronę. – Znam miejsce, w którym nikt nam nie będzie przeszkadzał.

O tak, zdecydowanie potrzebowałam ciszy. Ledwo mogłam zebrać myśli w tym hałasie. Gdy byliśmy już na szczycie schodów, po raz ostatni przeskanowałam wzrokiem ludzi w dole. Nigdzie niestety nie dojrzałam Blair. Sięgnęłam do kieszeni, by wyciągnąć telefon i do niej napisać z pytaniem gdzie się podziewa i wtedy zobaczyłam Logana stojącego w rogu pomieszczenia przy przeszklonych drzwiach tarasowych. Trzymał w ręku czerwony kubeczek, z którego popijał, uśmiechając się jednocześnie do rozmówcy. Który na szczęście nie był blondyną. Musiał wyczuć na sobie mój wzrok, bo uniósł głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Pomachałam do niego, a wtedy nieznajomy mi chłopak pociągnął mnie w głąb korytarza i straciłam Logana z oczu. Musiałam pamiętać, żeby podejść do niego zaraz i poprosić, by nie mówił Floydowi, że tu jestem. Miałam nadzieję, że nie zacznę się przy tym jąkać i nie zrobię po raz kolejny z siebie idiotki. Czułam jednak adrenalinę płynącą w żyłach i miałam wrażenie, że jestem odważniejsza niż zwykle. Może jednak wyjście na tą imprezę dobrze podziałało na moją nieśmiałość.

– Jak masz na imię? – zapytałam, gdy chłopak otworzył drzwi do któregoś pokoju i wszedł do pomieszczenia.

– Jesse.

Zamknął drzwi, odcinając nas od hałasu i ludzi na korytarzu. Muzyka od razu ucichła, stając się jedynie szumem w tle.

– W końcu. – Westchnęłam z przyjemnością i usiadłam na łóżku zasłanym granatową narzutą.

Dopiero teraz rozejrzałam się i zobaczyłam, że jesteśmy w jakimś męskim pokoju. Na plakatach na ścianach zobaczyłam Linkin Park, Papa Roach czy Three Days Grace. Były również dwie nagie kobiety, od których od razu odwróciłam wzrok. Zrządzeniem losu padł on na brelok gitary leżący na szafce nocnej.

– Ej, to moje! – krzyknęłam, chwytając breloczek. Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju. W rogu stała gitara elektryczna, a na komodzie dostrzegłam zdjęcie... – Czy to jest pokój Chestera? – zapytałam zdziwiona. Nie miałam pojęcia, że gra na gitarze i słucha rocka.

Uniosłam spojrzenie i zaskoczyłam się, gdy zobaczyłam, że Jesse stał tuż obok, wpatrując się we mnie dziwnie. Nawet nie miałam pojęcia kiedy się zbliżył.

Poczułam się odrobinę nieswojo, gdy zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę. Odsunęłam się lekko w głąb łóżka, na co on postąpił kolejny krok.

– Co się dzieje? – zapytałam zdezorientowana.

On jednak zamiast mi odpowiedzieć, dopadł do mnie i przygwoździł do łóżka swoim ciężarem.

Nim zdążyłam krzyknąć, zmiażdżył moje usta swoimi.

Dopadło mnie przerażenia, a panika chwyciła za gardło. Zaczęłam wierzgać się i wyrywać, ale złapał moje nadgarstki, przyciskając je do łóżka. Zablokował mi nogi swoimi, całkowicie mnie unieruchamiając. Szarpnęłam głową, jęcząc z bólu, gdy ugryzł mnie w wargę. Serce biło mi szybko, a obraz rozmazywał się przed oczami.

Oderwał w końcu swoje usta i przeniósł je na szyję. Czułam obrzydzenie i strach. Zaszlochałam, nie wiedząc nawet kiedy zaczęłam płakać.

– Przestań, błagam, przestań! Pomocy!

Kompletnie na to nie zareagował. A przez muzykę grającą na zewnątrz nikt nie był w stanie mnie usłyszeć.

Tatusiu, proszę, pomóż mi.

Jesse oderwał rękę od nadgarstka i trzymając oba jedną dłonią, włożył mi ją pod bluzkę. Z nową mocą zaczęłam rzucać się po łóżku.

Załkałam, czując jego zimne palce na mojej nagiej skórze.

Otworzyłam usta, by znowu krzyknąć i dokładnie w tym samym momencie otworzyły się drzwi.

A raczej huknęły o ścianę.

– Co wy tu... Ty skurwysynie!

Ten głos... Znajomy głos.

W sekundę zniknął ciężar z mojego ciała. Usłyszałam tylko uderzenie i jęk bólu. Przetarłam mokre od łez oczy i wycofałam się, siadając skulona pod ścianą.

Dopiero po chwili dojrzałam w dwóch kształtach na ziemi Chestera i Jessiego. Ten pierwszy siedział okrakiem na chłopaku i tłukł go pięściami. Nie miałam nawet siły, by krzyknąć. Chciałam żeby przestał. Wszędzie była krew. Nigdy jeszcze nie widziałam takiej furii na twarzy Chestera. Kompletnie się zatracił.

– Co tu się... – W drzwiach stanął Logan z facetem, z którym wcześniej rozmawiał. Spojrzał najpierw na dwóch chłopaków wijących się po podłodze, a później na mnie. Szybko musiał dodać dwa do dwóch, bo w jego oczach błysnęło przerażenie.

Znalazł się przy mnie w dwóch krokach. Wyciągnął do mnie rękę, a ja automatycznie wzdrygnęłam się i odsunęłam. Kątem oka zobaczyłam, że jego kolega dopada do Chestera i próbuje go powstrzymać.

– Czy on cię... – Logan przełknął ciężko ślinę, pozwalając by jego dłoń opadła obok mnie. Uważnie przeskanował wzrokiem moje ciało i zapytał trzęsącym się głosem: – Czy on cię skrzywdził?

I co miałam na to odpowiedzieć? Skrzywdził mnie w taki sposób, w jaki nigdy nie skrzywdził mnie żaden mężczyzna. Poczułam, że straciłam niewinność, a moja ufność w stosunku do ludzi już nigdy nie będzie taka sama. Ale nie zrobił tego, o czym pomyślał Logan.

Zaszlochałam i objęłam się ciaśniej ramionami.

– On... On... – wykrztusiłam, ale nie potrafiłam powiedzieć nic więcej.

– Ale nie...?

Pokręciłam głową, a on odetchnął z ulgą, zawieszając głowę. Przez kilka sekund żadne z nas się nie odezwało. Ja wciąż próbowałam dojść do siebie, po tym co się stało, a chłopak chyba przetrawiał całą sytuację. Zwróciłam jednak uwagę na to, że Chestera ani kolegi Logana nie było już w pokoju, za to Jessie leżał na podłodze nieprzytomny. Jego twarz przypominała krwawą miazgę.

W końcu Logan wyprostował się.

– Odwiozę cię do domu.

Bardzo ostrożnie wyciągnął rękę w moją stronę, mając w pamięci moją pierwszą reakcję. Ale to był Logan. Mój Logan. Bez obawy przyjęłam jego dłoń, a gdy poczułam jej ciepło, całkowicie się rozpadłam.

Rzuciłam się w jego ramiona, a on przytulił mnie mocno. Zaczęłam płakać tak głośno, że całkowicie zagłuszyłam muzykę. Logan toczył kojące kółka na moich plecach, szepcząc mi we włosy:

– Wszystko będzie dobrze. Nikt więcej cię nie skrzywdzi. Jesteś już bezpieczna.

Wdychając jego zapach tak właśnie się poczułam.

Bezpiecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top