Uwierz

Pov. Polska

Co za dzień. Nie wiem jakbyśmy się uwolnili z tamtego pomieszczenia gdyby nie lokaj o blond włosach i zielonych oczach. Kiedy przyszedł nie dość, że był uzbrojony to jeszcze sam obezwładnił ludzi ZSRR'a. Co za koleś. Przedstawił się jako Leon i nakazał byśmy szybko wyjechali z posiadłości nie robiąc zamieszania, które i tak spowodowaliśmy. Pomógł nam wynieść nieprzytomną Ukrainę i zapewnił, że Brazylia już czeka na nas przy samochodzie.

Unikając lub obezwładniając „normalnych" byliśmy już nie daleko wyjścia gdy nagle usłyszeliśmy strzały. Zaniepokojeni tym ostrożnie weszliśmy na hol i zobaczyliśmy niesamowity a zarazem przerażający obraz. Rosja z dwoma złotymi parami skrzydeł lśniącymi w świetle żyrandolu stał z wyciągniętą bronią w stronę ZSRR, który leżąc na schodach patrzył się na syna mając spokój na twarzy. Szybko otrząsając się z widoku i nakazując Leonowi by zabrał stąd córki ZSRR'a dzięki skrzydłom w ostatniej chwili powstrzymałem Rosję od ojcobójstwa. Nie wiem jakim cudem tu się dostał i po co, ale najważniejsze jest teraz, że trzymając rękę Rosji siłowałem się z nim o to czy stanie się mordercą.

R: Dlaczego dajesz mu żyć?! – Wysyczał patrząc się na mnie swoimi szarymi oczami, w których mieszały i skrzyły się wszystkie negatywne uczucia. Od wielkiej furii po gorzką żałość i smutek.

P: Bo to nie jest sprawiedliwość o którą walczymy. – Wyrwał się z mojego uchwytu i zrobił kilka kroków w tył. Teraz stałem między Rosją a ZSRR'em, który jak kołek leżał na schodach. Że też przyszedł taki dzień, że będę chronić ZSRR'a tylko dla tego by Rosja nie stał się mordercą.

R: Sprawiedliwość?! – Zapytał patrząc się na mnie spode łba.

R: Chcesz by dostał sprawiedliwą karę? – Nie spodobał mi się jego ton głosu a po tym co widziałem w jego oczach przygotowałem się do ataku. Zauważyłem jak zaciska palce na broni.

R: Po tym wszystkim co zrobił zasługuje tylko na ŚMIERĆ! – Szybko podniósł pistolet lecz ja byłem szybszy. Dzięki skrzydłom podleciałem do Rosji i zamachnąłem się nogami trafiając w jego dłoń oraz zaskoczoną twarz. Rosja skulił się trzymając za zranione miejsce a broń, która wyleciała z jego ręki z brzdękiem spadła na posadzkę daleko od nas.

P: Uspokój się! – Zacząłem stojąc nad nim nie tracąc czujności.

P: Mamy dowody, które sprawią, że za swoje czyny spędzi resztę życia za kratami nie krzywdząc już nikogo. To koniec. – Powiedziałem by się uspokoił lecz usłyszałem jak zaczął przeraźliwie oddychać.

R: Нет. (Nie.) – Powiedział głosem, który bardziej przypominał warczenie a jego mięśnie się naprężyły. Nie dobrze.

R: КОНЕЦ, КАК УМИРАЕТ! (KONIEC BĘDZIE JAK UMRZE!) – W ostatniej chwili odsunąłem się od niego i schylając się z całej siły walnąłem Rosję w brzuch by nie tylko jeszcze dalej odsunąć go od ojca, ale też nie zostać pochwycony przez jego palce, które chciały się zakleszczyć na mojej szyi. Cholera! Chwyciłem się za bok. Przez mój ruch rana znów zaczęła mnie boleć.

R: Вы не остановите меня! (Nie zatrzymasz mnie!) – Powiedział warkliwym głosem a ja zacząłem powoli iść wokół niego. Muszę go odciągnąć by nikogo nie skrzywdził i spróbować uspokoić zanim służby przyjadą.

R: И если ты хочешь остановить меня, ВЫ УМИРАЕТЕ! (A jak chcesz mnie powstrzymać TEŻ ZGINIESZ!) – Po tych słowach wyprostował swoje złote skrzydła i jednym machnięciem pojawił się przede mną. Tylko moim szybkim reakcjom uniknąłem jego silne uderzenie wycelowane w moją twarz. Rosja trafiając w pustą przestrzeń poleciał na drugi koniec sali.

P: Я не хочу драться с тобой! (Nie chcę z tobą walczyć!) – Wykrzyczałem trzymając się za ranę, która coraz bardziej przypominała o sobie. Może Białoruś oczyściła ranę i dała mi lek przeciwbólowy oraz odtrutkę ale ciągle w moich żyłach płynęła trucizna. Długo nie pociągnę. Kiedy Rosja się odwrócił w moją stronę przypominał mi rozjuszone zwierzę niż człowieka.

R: ЭТОТ УЧИТЬСЯ И ДАЙ МНЕ БЕРЕГИ МОЙ ОТЕЦ! (TO ODSUŃ SIĘ I DAJ MI SIĘ ZAJĄC MOIM OJCEM!) – Wykrzyczał naprężając całe swoje ciało. Przypomniałem sobie jak Białoruś mówiła, że nie chce by Rosja znów stanął się potworem. Widzę, że mam niebywałego farta by poznawać najmroczniejsze strony tej rodziny. Wspaniale.

P: Вы должны успокоиться! Ты не сам! (Musisz się uspokoić! Nie jesteś sobą!) – Wykrzyczałem.

R: ВЫ НЕ СКАЖИТЕ МНЕ, ЧТО ДЕЛАТЬ! (NIE BĘDZIESZ MI MÓWIŁ CO MAM ROBIĆ!) – Po jego słowach rzucił się na mnie i rozpoczęła się między nami walka. Ataki Rosji nie były tylko silne ale i szybkie przez co mogłem tylko unikać jego pięści nogi i skrzydła. Nie było łatwo. Raz za razem coraz bardziej przyśpieszał a ja tracąc siły za późno reagowałem. W pewnym momencie wzbiłem się w powietrze i przypuściłem atak na wielkoluda.

Bia: Polska! – Usłyszałem krzyk Białorusi a robiąc w powietrzu obrót odepchnąłem Rosję w stronę wyjścia. Mając czas spojrzałem na nią. Klęczała przy nieruchomym ciele, który miał w sobie wbity nóż. Co tu kurwa się stało?

Bia: To Ameryka. – Co? Lecz nie starczyło mi czasu na wysłuchanie jej wyjaśnień przez kolejny szybki jak błyskawica atak jej brata. Cholera. Z wielką siłą rzucił się na mnie a trzymając mnie za szyję przygwoździł do ściany.

R: НЕТ, ВЫ МЕНЯЕТЕ! ТЫ НИКТО! (NIE, POWSTRZYMASZ, MNIE! JESTEŚ, NIKIM!) - Krzyczał a po każdym słowie walił mną o mur jak szmacianą lalą. Czułem jak po każdym zetknięciu się ze ścianą przechodził po całym moim kręgosłupie wielki ból a z mojego gardła wydobywał się głuchy jęk. Do moich ust wleciała ciepła krew i coraz bardziej tracąc przytomność mój wzrok stawał się mglisty. Nie dam się tak łatwo zabić. Lecz próbując się wydostać z mocnego uchwytu Rosji zobaczyłem jak przygotowywał się do ostatecznego ciosu.

R: И ЧТО ВЫ ХОТИТЕ ЗАЩИЩАТЬ СССР! (I PRZEZ TO, ŻE ZECHCIAŁEŚ BRONIĆ ZSRR"A!)... – Jeszcze bardziej zakleszczył swoje palce na mojej szyi. Wybacz mi Niemcy.

R: ТЫ УМРЕШЬ! (ZGINIESZ!)­

Bia: On żyje! – Po jej słowach usłyszałem jak pięść Rosji trafiła koło mojej głowy roztrzaskując ścianę. O kurwa.

Bia: Ameryka!.... – Koncentrując się by nie stracić przytomności zobaczyłem jak Białoruś podnosząc na nas wzrok na jej twarzy gdzie była nadzieja pojawił się nagle cień przerażenia.

Bia: żyje. – Dokończyła już mniej radośnie.

R: Неправда. Америка мертва. (To nie prawda. Ameryka nie żyje.) – Powiedział przez zaciśnięte zęby lecz usłyszałem zwątpienie w jego warczącym głosie. Podziękowałem w duchu Białorusi za jej odwagę.

P: Разве ты не слышал свою сестру? (Nie słyszałeś siostry?) – Zapytałem choć mówienie sprawiało mi ból.

P: Америка жив! (Ameryka żyje!) – Ale jeżeli to spowoduje, że ten osiłek mnie nie udusi wyciągnę z siebie wszystkie siły by mu to uzmysłowić.

R: Нет! Ты врешь! (Nie! Kłamiesz!) – Powiedział przyciskając bardziej swoje palce na moim gardle, że aż zakręciło mi się w głowie.

P: Ты не веришь своей сестре? (Swojej siostrze nie wierzysz?) – Jego wzrok coraz bardziej był zagubiony. To moja szansa.

P: АМЕРИКА ЖИВ! (AMERYKA ŻYJE!) - Wykrzyczałem do Rosji ostatnimi zapasami tlenu. Po moich słowach do jego oczu napłynęły łzy. Wielkolud z parą złotych skrzydeł odsunął się w końcu puszczając moją szyję. Prawie straciłem równowagę spadając na ziemię ale jakoś się utrzymałem łapiąc tlen do płuc. Trzymając się ściany widziałem jak Rosja chwytając się za głowę i cicho mówiąc coś do siebie coraz bardziej odsuwał się od nas aż w końcu z żałości i smutku padł na kolana.

R: Przepraszam. – Wyszeptał. Spojrzałem na Rosję, który z opuszczoną głową klęczał przede mną.

P: Później zajmę się tobą. – Powiedziałem w stronę Rosji odzyskując siły. Choć z niego uszła złość teraz we mnie nagromadziła się, że tak łatwo prawie zostałem pokonany. Czy zawsze potomkowie Rusa muszą mi zaleźć za skórę?

P: Co z nim? – Zapytałem córki ZSRR'a po paru wdechach zaczynając powoli iść w kierunku schodów.

Bia: Jest bardzo w złym stanie. Jeżeli służby nie przyjadą za 20 minut stracimy go. – Stwierdziła Białoruś a ja wypuściłem całe powietrze z płuc. Dzięki Leonowi, który przed naszym uwolnieniem wezwał służby wiemy, że za niedługo powinny się zjawić. Po chwili stanąłem nad Flagowcem, któremu z chęcią bym oderżnął głowę i stawił na pal gdyby nie idee idące za naszym planem.

P: ZSRR. – Zacząłem wyjmując kajdanki, które wcześniej więziły Białoruś.

P: Zostajesz aresztowany pod zarzutem prowadzenia eksperymentów na Flagowców i więzić bez ich własnej woli. – Brutalnie odwróciłem go do tyłu.

P: Zatrzymany też jesteś za odurzenie własnej córki powodując zagrożenie dla przebywających w tym samym pomieszczeniu ludzi co poszkodowana oraz jesteś podejrzany o napaść na Stany Zjednoczonej Ameryki. – Zacisnąłem kajdanki na nadgarstkach ZSRR i odsunąłem się od niego.

ZSRR: Nie powinieneś tego robić. Nie masz tu takiego prawa. – Walnąłem go pięścią w twarz i chwytając go za ubranie przyciągnąłem jego pokiereszowaną twarz do mojej.

P: Mam prawo ponieważ twoje przestępstwa dotyczą Flagowców a co za tym idzie także Neutralnego Miasta. Więc dla twojego dobra nie wkurwiaj mnie i się zamknij. – Wysyczałem brutalnie go puszczając. Choć wolałbym go sprać na kraśne jabłko to się powstrzymałem ponieważ nie skończyłoby się tylko na siniakach. Masując nadgarstek odwróciłem się do Rosji, który teraz klęczał przy Ameryce.

P: A teraz ty. 

3 godziny później

Ile można razy powiedzieć, że jestem Rzeczpospolita Polska tylko w makijaży? Po kilku godzinnej rozmowie z policją i pozostałymi służbami na temat mojej tożsamości oraz tego co tam się stało w końcu miałem czas dla siebie. Oczywiście pierwsze co zrobiłem to zmyłem ten cholerny makijaż choć nadal miałem blond włosy. Nie dali mi jednak wyjść ze szpitala więc przyszedłem do kaplicy. Jest mała, ale tylko tutaj jest jest dość chłodno bym się nie spocił jak świnia. Podpierając się o parapet stałem przy otwartych oknach by zażyć choć trochę świeżego powietrza. Nie chciałem zakładać szpitalnych fatałaszków więc ciągle miałem na sobie ubrania zrobione przez Brazylię oraz płaszcz. Spojrzałem na ikonę. Dobrze, że nic mu się nie stało. Tylko dostał kilka obrażeń od ludzi ZSRR'a. Teraz siedzi w poczekalni na wyniki Ameryki oraz jak przywiozą dla nas transport.

Nie jesteśmy stąd więc muszą nas przenieść do Neutralnego Miasta kiedy wszystkich zbadają i ustabilizują normy życiowe. Powiem, że ten dzień dłuży mi się stając się coraz bardziej uciążliwy. Najpierw znalezienie laboratorium w podziemiach posiadłości ZSRR'a w którym odzyskałem wspomnienia by później zostać schwytany, i zamknięty razem z odurzoną Ukrainą, która prawie mnie zabiła. W między czasie zostałem dźgnięty zatrutym nożem uniemożliwiającym moją regenerację. Następnie zostaliśmy uwolnieni przez Leona a na koniec walka zrozpaczonym Rosją. Westchnąłem.

P: Takiej walki o przetrwanie to nie miałem nawet podczas wojny. – Jednak nadal niepokoję się o dość chaotyczną historię Rosji. Z jego opowiadań wywnioskowałem, że jakimś niewyjaśnionym cudem duch III Rzeszy opętał Amerykę i przez podstęp zwiódł Rosję by ten przyleciał z nim do posiadłości ZSRR'a. Tam chciał ich zabić ale powstrzymał go Ameryka, który na chwilę mając kontrolę nad ciałem dźgną w siebie nóż i dlatego Rosja myśląc, że Ameryka nie żyje wpadł w furię zamieniając się w „bestię". Mi ciężko uwierzyć w tak zwariowaną historię a co dopiero dla zwykłych policjantów co nawet istnienie Flagowców wciskają między bajkami o wróżkach i kosmitach.

Teraz wszyscy jesteśmy w szpitalu a dzięki szybkiej interwencji służb Ameryka ma szansę na przeżycie. Okazało się, że żelazo nie trafiło w serce a tylko rozcięło jedną z komór i teraz lekarze robią wszystko by przeżył. Pomasowałem się po głowie.

P: Jasna cholera. - Choć nikt nie zginął to nie powinno się tak stać. Zimno szczypało mnie w policzki lekko je czerwieniąc. Dobrze, że z Niemcem nie muszę się dzisiaj użerać. Tylko tego jeszcze brakuje.

???: Polska? – Usłyszałem czyjś głosy, który wyrwał mnie z zadumy. Podniosłem z zaskoczenia wzrok i zobaczyłem stojącą naprzeciw mnie dziewczynę ubraną w wieczorowy strój. Ach.To tylko Białoruś. Jej widok nawet mnie uszczęśliwił choć trochę się zmieszałem myśląc, że to kto inny. Dlaczego w tedy też o nim pomyślałam?

Bia: Co tu robisz? – Zapytała chwytając się za ramiona.

P: To samo co ty. – Po tym zapadła między nami niezręczna cisza. W duchu skarciłem się za moje słowa. Niech ten dzień już się skończy.

P: Jak siostra? – Zapytałem po chwili patrząc się na nią krzyżując ręce na piersi. Westchnęła.

Bia: Wszystko jest w normie i mogą bez obaw ją przenieść. Choć niepokojące jest to, że ciągle nie odzyskała świadomości. – Widząc jak masuje się po ramionach, na których pojawiła się gęsia skórka zdjąłem swój płaszcz i położyłem go na barkach Białorusi.

P: Na pewno nic jej nie jest. Spisałaś się. – Powiedziałem patrząc jej w oczy. Na mój gest i słowa dziewczyna spuściła głowę.

Bia: W większej mierze to dzięki tobie nic nam się nie stało. – Mogłoby się wydawać, że moje słowa powiedziałem na otuchę ale były szczere. Naprawdę była niesamowita. Trzeba mieć dużo siły w sobie by w takiej sytuacji zachować zimną krew. Zwłaszcza jak dwoje z rodzeństwa prawie oszalała i próbowała mnie zabić.

Bia: Jeżeli już przy siostrach jesteśmy jak tam Litwa? – Na jej słowa oderwałem od niej wzrok. Nie byłem przygotowany na to pytanie. Moja siostra.

P: Też leży nieprzytomna, ale u niej jest inny problem. Lekarze nie wiedzą co jej jest i jak jej pomóc. Przez eksperymenty ma odmienny układ on „normalnych" jak i od Flagowców. Dlatego nie wiem czy mam się niepokoić czy cieszyć się, że w ogóle żyje.

Bia: To chyba już zależy od ciebie. – Powiedziała usadowiwszy się koło mnie.

P: To już wolę nic nie czuć. – Za wszelką cenę chciałem odzyskać wspomnienia, że nawet naraziłem życie Brazylii, ale kiedy w tamtej chwili wróciły do mnie i zobaczyłem w nich tylko ból, żałość i rozpacz od razu zapragnąłem zapomnieć. Lecz się powstrzymałem. Jak pewien wielkolud powiedział „Każde wspomnienie jest ważne by być szczęśliwym". Choć ciężko mi przyznać miał pieprzoną rację. Jestem szczęśliwy. Ponieważ odzyskałem nie tylko część siebie, ale i rodzinę, za którą tak bardzo tęskniłem. Dlatego nadal będę trwać przy moim postanowieniu, że nie będę uciekać od czegoś co mnie określa i sprawiło, że jestem kim jestem. Pozostała już tylko jedna sprawa.

Bia: Powinieneś leżeć. Rana naprawdę była poważna a przez walki pewnie się powiększyła. – Powiedziała spoglądając w miejsce gdzie znajdowała się ów rana a w jej głosie wyczułem troskę co do mnie.

P: Rana już mi nie dolega dzięki tobie, a co do leżenia jakoś mi się nie uśmiecha być unieruchomiony pośród białych ścian i narzędzi. – Kontem oka zobaczyłem jak Białoruś lekko się uśmiechnęła na moją wypowiedź. Może przez to, że mam czas a może właśnie przez jej słowa i uśmiech zacząłem się zastanawiać nad moimi uczuciami.

Bia: Chyba ja też nie będę mogła przez kilka dni wrócić do szpitala na stanowisko lekarza. – Powiedziała a ja przypomniałem sobie kiedy byliśmy uwięzieni w sali a Ukraina leżała na stole nieprzytomna. Mieliśmy w tedy chwilę by nawzajem się poznać. Rozmawiałem z nią nie tylko by zabić czas kiedy się zregenerowałem, ale ponieważ widziałem, że tego potrzebowała. Mówiliśmy o swoich dobrych wspomnieniach z dzieciństwa o rodzeństwie i innych zdarzeniach śmiesznych jak i tych mniej. Lecz Białoruś posunęła się dalej i opowiedziała o swojej pierwszej miłości. Dziwnie znać tą część jej życia. Jest bardzo intymna i osobista.

P: Jeżeli nie czujesz się na siłach to tak zrób, ale wiedz, że jesteś jedynym lekarzem, któremu będę ufać. - Onieśmieliła mnie kiedy opowiedziała historię między nią a Michael'em – lokajem. Nie była to namiętna miłość jak w banalnych romansach lecz czyste platoniczne uczucie, w którym nie było pocałunków, objęć a tylko lekkie muśnięcia palców. Zważając na to gdzie mieszkali była to idealna miłość, która trwała aż do śmierci „normalnego". Choć historia kończy się niezbyt wesoło zazdrościłem jej. Zaśmiałem się w duchu. Zazdrościłem. Ja, który niezliczoną ilość razy złamałem serca kobietom zazdrościłem Białorusi.

Bia: Widzę, że zdobyłam stałego klienta. – Zaśmiała się a ja zastanowiłem się czy jej usta też będą mnie kaleczyć. Dawno straciłem nadzieję, że zdobędę coś tak luksusowego jak miłość. Pozbawiony szansy, że kiedykolwiek to się zdarzy zacząłem dziewczyny traktować płytko a nawet przedmiotowo zachowają tylko dobre maniery względem tej pięknej płci.

P: Klienta, który będzie czekał na twój powrót. - Lecz to się zmieniło kiedy spotkałem Białoruś. Nie powiem chciałem ją posiąść lecz ciągle zachowywała dystans. Myślałem, że to się wkrótce zmieni jak z niektórymi kobietami, które udają niedostępne, ale jej dystans się nie zmieniał. Zaintrygowała mnie a później rozmowa z Brazylią zasiała myśl, czy przypadkiem coś do niej nie czuję. Lecz nie dowiem się dopóki nie spróbuję.

P: Białoruś. – Zacząłem a w mojej głowie układałem słowa tak by zgodziła się na to co powiem.

P: Wiem, że to nie jest odpowiedni moment na coś takiego ale chciałby czegoś spróbować.

Bia: Spróbować? – Cholera. Źle. Drapiąc się po głowie zastanawiałem się jak z tego wybrnąć.

P: Tak. Spróbować i chciałbym, żebyś mi powiedziała co o tym sądzisz. – Widziałem jak odwracając się w moją stronę Białoruś lekko podniosła jedną brew ze zdziwienia a może i rozbawienia.

Bia: A co dokładnie chcesz zrobić? – Westchnąłem.

P: Stój spokojnie. – Po tych słowach odsuwając się od parapetu odwróciłem się do Białorusi. Chwytając ją lekko za ramiona spojrzałem w jej zielone oczy i zbliżając swoje usta do jej pocałowałem ją. Nie odsunęła się a ja mogłem smakować jej wargi. Były ciepłe i delikatne nawet mnie nie kaleczyły lecz coś brakowało. Bardziej zatopiłem się w usta Białorusi lecz znów wróciłem do momentu, w którym to niespodziewanie Niemiec mnie pocałował. Kolejny raz przypominałem sobie smak i dotyk miękkich lekko chłodnawych męskich ust oraz jego język pieszczący moje podniebienie. Przerwałem pocałunek i odsunąłem się od Białorusi. Nie ma sensu. Choć tak bardzo chciałem zaprzeczyć swoje uczucia, to co doświadczyłem przy Niemcu było jedyne w swoim rodzaju. Wkurzające.

Bia: Sądzę, że nie najgorzej całujesz. – Powiedziała a mnie zdziwiła jej postawa lecz po chwili prychnąłem pod nosem. Czego ja się niby spodziewałem?

P: Mogę to samo powiedzieć o tobie. – Przez kilka sekund patrzyliśmy się na siebie. Teraz wiem, że mogę już zapomnieć, że ucieknę i cokolwiek zmienię w moich uczuciach. Choć nadal nie jestem pewny co żywię do Niemca to powoli uświadamiam to sobie. Już bym wolał walczyć z Rosją niż to sobie uzmysłowić. Choć mi się to nie podoba muszę się pogodzić z myślą, że choćbym się starał nie zaznam przyjemności z kobiecego ciała.

P: To na nic. – Powiedziałem bardziej do siebie niż do Białorusi. Lecz patrząc w jej oczy widziałem, że zrozumiała co miałem na myśli.

Bia: Też tak sądzę. – Uwalniając się z moich objęć oddała mi płaszcz.

Bia: Lecz nie poddawajmy się i kto wie może szczęście jest tuż za rogiem. – Po tych słowach poszła w stronę wyjścia a kiedy odwracając się spojrzałem za jej śladem zauważyłem, że w przejściu stoi Niemcy. Cholera. Odwróciłem głowę. Dlaczego ten dzień jeszcze się nie skończył? 

Pov. Niemcy

Przez cały lot martwiłem się o Polskę i resztę przyjaciół po tym co usłyszałem od wspólnika Finlandii oraz Kanady. Kiedy go w końcu odnalazłem ucieszyłem się na jego widok, że nic mu nie jest, lecz od razu moje serce zamarło. Teraz stałem w przejściu do kaplicy, w której zobaczyłem nękającą mnie do tej pory tylko w myślach scenę. Nie byłem przygotowany i widząc jak Polska trzymając Białoruś całował ją nie wiedziałem jak mam zareagować. Przerwać im? Gratulować? Odejść? Stałem i patrzyłem się jak odrywając się i szepczą coś do siebie. Zamknąłem oczy by tego nie widzieć tłumiąc ból kujący w moim sercu. Myślałem, że będę mieć choć szansę porozmawiać z Polską nim to się stanie.

Bia: Teraz jest twój. – Przeszły mnie ciarki kiedy usłyszałem szept koło mojego ucha. Zaskoczony spojrzałem ze zdziwieniem na osobę, która przeszła koło mnie. Białoruś odchodząc w dźwięku stukotu szpilek tylko lekko się uśmiechnęła w moją stronę. Zmieszany z powrotem skierowałem wzrok na Polskę a moje ręce zaczęły drżeć. Co miała na myśl? Flagowiec nie spoglądając na mnie był ubrany w fioletową koszulę oraz eleganckie czarne spodnie i buty a w ręce trzymał płaszcz. Słowa Białorusi nie były jasne a przez to moje myśli jeszcze bardziej zaczęły krążyć koło Polski w padając w wir uczuć. Ścisnąłem ręce. Muszę się uspokoić. Przez to, że ciągle zamartwiałem się o Polskę teraz nie mogę przestać o nim myśleć. Chciałem już wyjść nie chcąc popełnić kolejnego błędu, lecz myśl, że mam szansę z nim porozmawiać zatrzymywała mnie. Dlaczego tracę kontrolę kiedy jesteśmy w jednym pomieszczeniu? Pragnąłem o niego walczyć lecz uczucie by Polska był szczęśliwy nadal było we mnie. Przez stałem rozdarty między moim pragnieniem a szczęściem Flagowca, którego kocham. Wziąłem głębszy oddech by się opanować. Muszę to wreszcie zakończyć.

N: Powiedzieli mi, że mogę cię tutaj znaleźć– Zacząłem podchodząc do Polski i przybierając spokojny jak zawsze wyraz twarzy schowałem swoje drżące ręce za siebie.

N: Nie przeszkadzam? – Zapytałem patrząc na posiniaczoną i zadrapaną twarz Flagowca. Wyglądał na niespokojnego a jego wzrok utkwiony w jeden punkt unikał ze mną kontaktu wzrokowego.

P: Nie. – Burknął podpierając dłonie o biodra. Jego zachowanie, które nic mi nie mówiło o jego myślach co do mnie sprawiało, że trudno mi było kontrolować swoje przelatujące przeze mnie myśli. Przypomniałem sobie słowa Białorusi. Teraz jest twój. Czy to znaczy, że Polska coś do mnie czuje? Zacisnąłem bardziej drżące ręce. Nie. Przecież córka ZSRR'a nie wie o moich uczuciach i naszej sytuacji a Polska nie jest taki jak ja.

N: Słyszałem co się stało w posiadłości, i że dostałeś kilka głębokich ran. Jak się czujesz? – Zapytałem podtrzymując rozmowę zauważając plamę krwi na jego koszuli. Nie mogę popełnić błędu.

P: Mam tylko z miliard siniaków, kilka ran od skalpela oraz większą na boku przez zatruty nóż, ale jak mnie znasz z większych obrażeń wychodziłem. – Powiedział krótko śmiejąc się pod nosem mierzwiąc swoje blond włosy. Mogę się tylko domyślać jak się czuje rozmawiając z najlepszym przyjacielem, który coś więcej do niego żywi niż przyjaźń.

N: Znając ciebie dostałeś te obrażenia tylko dlatego, że pierwszy wyrywałeś się do walki. – Jednak i tak mi ulżyło, że nie próbuje mnie unikać. Może za kilka dni będę mógł z nim normalnie rozmawiać jak za dawnych czasów. Nieoczekiwanie spojrzał na mnie a przez mój kręgosłup przeszły ciarki.

P: Widzę, że przed tobą nie ukryję mojej przypadłości. – Widząc jego piwne oczy oraz pojawiający się na jego twarzy lekki uśmiech poczułem płynące w moich żyłach łagodne ciepło, które zaszczypało w policzki. Nie daj się ponieść.

N: Zalety bycia z tobą. – Rzekłem by zapanować nad moim sercem lecz gdy zapadła miedzy nami cisza, w której staliśmy naprzeciw siebie zapatrzeni w swoje oczy coś poczułem. W piwnych tęczówkach Polski zobaczyłem coś co sprawiło, że zapragnąłem się do niego zbliżyć i widziałem, że on też lekko przysuwał się w moją stronę. Lecz otrząsnąłem się gdy Polska odwracając wzrok chrząknął. Czując jak ręce mi zadrżały razem z sercem szybko poprawiłem okulary opanowując uczucia jednocześnie zastanawiając się nad tym co właśnie przed chwilą się stało.

P: Tak po za tym jak tu się znalazłeś? – Zapytał masując się po karku patrząc się na mnie z ukosa. Uspokój się. Powiedziałem sobie, że będę walczyć o niego dopóki nie powie słów, które mnie uszczęśliwią lub zranią na zawsze, ale muszę się opamiętać by nie robiąc błędu nie zaprzepaścić szansy na jego odpowiedź.

N: Kiedy było parę minut po dziewiętnastej czyli kiedy tutaj była już dwudziesta razem z Chile przebywaliśmy w moim salonie czekając na wasze wieści, gdy nagle przyszedł do nas Finlandia. – Zacząłem odpowiadając na jego pytanie.

P: Finlandia? – Zapytał Polska marszcząc lekko brwi a ja w końcu się opanowałem.

N: Też byłem zdziwiony. Nigdy go nie widziałem i na początku nie byłem świadomy z kim mam odczynienia. Nakazał nam żebyśmy pojechali z nim do mojego biurowca, gdzie mieliśmy się spotkać z jego wspólnikiem.

****19.20 czasu Neutralnego Miasta****

Razem z białym Flagowcem z niebieskim krzyżem i Chile wjechaliśmy na ostatnie piętro mojego biurowca. Trochę to niepokojące, że pracodawca Flagowca chce się ze nami spotkać i to w moim biurze. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia w fotelu siedziała jakaś postać jednak przez ciemności nie mogłem zobaczyć kim jest.

???: Witaj Niemcy, Chile. – Przywitał się z nami splatając swoje palce ze sobą.

???: Proszę siadajcie. – Posłuchaliśmy i usadowiliśmy się naprzeciw niego i przyzwyczajając się do pół mroku zobaczyłem z kim mam do czynienia.

N: Czego pan od nas potrzebuje? – Zapytałem spokojnym i wyrafinowanym głosem Flagowca o zielono-biało-czerwonych pasach z orłem na środku.

???: Niczego od was nie chcę a tylko porozmawiać i zacznę od razu. Wiem o waszym planie. – Widziałem kontem oka jak Chile spogląda na mnie lecz ja nie spuszczałem z oka z Flagowca.

???:. Nie chciałem was niepokoić, ale słysząc od mojego człowieka, że wasza czwórka Flagowców została schwytana musiałem zainterweniować. – Na jego słowa się zaniepokoiłem. Złapani? Jednak nie dałem się ponieść emocjom. Nie podobało mi się, że ktoś wie o nas i naszych intencjach.

N: Skąd mamy wiedzieć, że mówisz prawdę? – Flagowiec pochylił się i podparł swoją głowę o dłonie.

???: Też jestem Flagowcem pragnącym sprawiedliwości. – Odparł. Nie przekonał mnie. Flagowiec pewnie wyczuwając to westchnął i po chwili dodał.

???: Tak samo jak ty chcę zapewnić bezpieczeństwo Flagowcu, którego kocham. – Jego postawa i intonacja się zmieniła, że aż mnie uderzyła szczerością. Dałem mu szansę. Nie wskazywały na to, że ma złe intencje ale jakby miał to jesteśmy w moim biurowcu i nikt inny lepiej go nie zna niż ja.

N: Nie będę w takim razie już panu przerywać jeżeli chcemy to samo. – Powiedziałem poprawiając się na siedzeniu.

???: Dziękuję. Nie owijając w bawełnę chciałbym zawrzeć z wami warunek. – Warunek?

???: Uwolnię waszych Flagowców, ale musicie obiecać że więcej nie będziecie planować przeciw ZSRR'owi. – Chile napięcie wstała.

C: Nie możemy na to pozwolić. – Powiedziała twardo i dobitnie. Zgadzałem się z nią, ale nic nie powiedziałem czekając na ciąg dalszy Flagowca siedzącego naprzeciw nas.

???: Rozumiem waszą determinację i prawdę mówiąc ja też nie chcę by kolejni Flagowcy wpadli w ręce ZSRR'a. Zwłaszcza jego córki. Dlatego kiedy tu rozmawiamy Leon już ich uwolnił i wyprowadza z posiadłości, ale jak znów będziecie w tarapatach nie pomogę wam. – Przez jego słowa miałem już pewność, że dobrze sądziliśmy na temat związku między ZSRR'em a zaginionymi Flagowcami.

N: Widzę, że nie dajesz nam większego wyboru idąc krok na przód. – Zacząłem. Choć moja duma jako lider naszej grupy ucierpiała przez to, że o mojej porażce dowiaduję się od tego Flagowca, ale niech nie myśli, że jesteśmy jakąś bandą dzieciaków ganiających za sprawiedliwością,

N: Nie mogę obiecać, że będziemy siedzieć cicho wiedząc co ZSRR zrobił. – Myśląc intensywnie nad wszystkim co powiedział wywnioskowałem, że ma duże znajomości i zasięg do rzeczy, których my nie mamy i odwrotnie.

N: Lecz widząc, że mamy ten sam szczytny cel chciałbym coś zaproponować. Sądzę, że byłoby bardziej korzystnie dla nas wszystkich kiedy zjednoczymy siły. – Chile nadal stojąc spojrzała na mnie marszcząc brwi to samo zrobił Flagowiec.

???: Jest to dobra oferta ale jesteście... - Nie skończył ponieważ przerwał mu dzwonek w telefonie.

???: Wybaczcie – Powiedział i poprawiając się na fotelu odebrał. Milczał lecz im dłużej słuchał co osoba po drugiej stronie słuchawki mówiła tym jego twarz powoli się zmienia. Zaciskając palce w pięść coraz bardziej pojawiało się u niego niezadowolenie i zaniepokojenie.

???: Dziękuję Leon. – Po tym się rozłączył zwężając usta.

???: Jednak nasza rozmowa już nie ma tu sensu. – Skwitował wstając z siedzenia.

???: To już koniec. Choć nie chciałem by tak to potoczyło. Finlandio odwieź państwa do domu.

C: Co się stało? – Zapytała Chile a Flagowiec spojrzał na nas zakładając płaszcz.

???: Przez pewien incydent, którego ja sam nie rozumiem wszyscy wasi Flagowcy jadą do szpitala. –Chciał już odejść ale wstając zatrzymałem go. Wiem kim jest. Nie wątpiłem, że jest po naszej stronie i lecz jego szybkie mówienie i nagła zmiana decyzji nie przypadła mi do gustu.

N: Niech pan mówi jaśniej jeżeli mamy was uważać za przyjaciela. – Flagowiec przez chwilę patrzył się na mnie nim wzdychając i podpierając się ręką o biurko spojrzał prosto w moje oczy.

???: Stany Zjednoczonej Ameryki oraz Rosja polecieli do posiadłości ZSRR'a. – Zaczął a mnie przeszył lęk.

???: Tam z niewiadomych mi przyczyn USA jest w stanie krytycznym i razem z pozostałymi Flagowcami mniej lub bardziej rannych jadą do szpitala.– Po jego słowach moje myśli zaczęły wirować niepokojąc mnie coraz bardziej. Jak to? USA jest w Moskwie? Jest ranny? Kto go zranił? Czy tylko on jest w stanie krytycznym?

???: Teraz wybaczcie. - Chociaż miałem wiele pytań szybko opamiętałem się i zachowując spokój nadal mu nie pozwalając przejść spojrzałem w jego miodowy odcień tęczówek.

N: Gdzie oni są?

****Teraz****

N: Po tym jak nam powiedział gdzie jesteście od razu zamówiłem najszybszy prywatny lot do Moskwy. – Nie mogłem bezczynnie czekać aż przewiozą ich do Neutralnego Miasta. Musiałem coś zrobić, cokolwiek. Nawet jeżeli to tylko przyjazd do szpitala i upewnienie się, że nic im nie jest dla mnie ma wielkie znaczenie. Ponieważ nie tylko słowa wspólnika Finlandii mnie zamartwiały ale i Kanady.

P: Że też on nam pomógł. – Wymamrotał w zamyśleniu. To jedno połączenie z bratem USA spowodowało, że przez cały lot nie mogłem wyjść z moich czarnych myśli dopóki nie upewniłem się, że wszystkim nic nie jest. Teraz znowu powróciły. Może w mniejszym stopniu ale nadal dawały mi poczucie lęku.

N: Polska. – Zacząłem i od razu zawiesiłem głos. Szczerze, bałem się jego odpowiedzi. Ponieważ to nie tylko zmieni cały mój światopogląd ale także odrodzi się mój zapomniany lęk, który w czasie wojny jak i po mniej mnie nękał dzień i noc. Bałem się, że to co usłyszę spowoduje, że stracę uznanie i zaufanie przyjaciół i Polski. Poprawiłem okulary i spojrzałem w jego piwne oczy. Lecz muszę mieć pewność bo wątpliwość bardziej mnie zabije.

N: Czy to prawda, że USA został opętany przez III Rzeszę? – Po moich słowach zapadła cisza, w której słychać było tylko odgłosy dobiegające z korytarza. Kiedy Kanada do mnie zadzwonił tuż przed tym jak wsiadałem do samolotu prawie wywróciłem się nie mogąc uwierzyć co słyszałem. Słowa, które wypowiedział Flagowiec tak we mnie uderzyły i zawirowały w mojej głowie, że przez dłuższy czas nie mogłem się pozbierać. Polska stał naprzeciw mnie z kamienną twarzą a ja oczekiwałem z lekkim niepokojem na jego odpowiedź. Teraz już wiem dlaczego się wkurza kiedy ja to robię.

P: Tak. – Powiedział łagodnym lecz dobitnym głosem przerywając ciszę. Trzymając ręce za siebie ścisnąłem je mocno, że aż poczułem ból wbijających się paznokci Czyli zawiodłem.

P: To nie jest twoja wina. – Dodał od razu. Zaśmiałem się w duchu. Nawet nie muszę nic mu mówić a już i tak wie co myślę. Wady bycia ze sobą.

N: Wręcz odwrotnie. – Zacząłem. Czułem się załamany lecz przez moje przyzwyczajenia nie pokazywałem tego na zewnątrz.

N: W czasie gdy prawdopodobnie jechaliście do posiadłości ZSRR'a a ja siedziałem razem z Chile w moim mieszkaniu... USA... - Zawiesiłem głos. Nie mogłem tego wykroczenia powiedzieć z jego imieniem. To nie był on.

N: III Rzesza..., tuż pod moim nosem torturował Wielką Brytanię. – Zacząłem i poczułem wielki ucisk w mojej klatce piersiowej. Myślałem, że uwolniłem się od cienia ojca, który będąc w śpiączce już nie zrani nikogo. Jednak się myliłem a jego dusza wolna od śpiącego ciała wiem, że nie da mi spokoju nie tylko we śnie ale i też w rzeczywistym świecie.

N: Katował go rozrywając nie tylko jego ciało ale i dumę mężczyzny. – Coraz bardziej wbijałem paznokcie w skórę. Gdybym w tedy powstrzymał się z moimi uczuciami na pewno nie dopuściłbym by to się zdarzyło.

N: Gdybym bardziej przejął się zachowaniem USA i go obserwował nie zmieniłby ustawienia waszych nadajników, nie pojechałby zemścić się na Wielkiej Brytanii i nie poleciałby z Rosją do Moskwy powodując chaos, w którym zostałeś ranny. – Zawiodłem wszystkich. Kiedy dostałem dokładne informacje od służb i je poukładałem wiedziałem, że zawaliłem na całej linii.

P: To nie była twoja wina. – Powiedział stanowczo. Chciał bym się nie martwił lecz ja wiedziałem, że to co mówię jest prawdą. Przez to, że pośpieszyłem się z wyznaniem moich uczuć do Polski byłem zagubiony. Nie zobaczyłem wielkiego zagrożenia i spowodowałem niepowodzenie planu.

N: Była. Wiem co zrobiłeś i dlaczego zostałeś schwytany w miejscu gdzie ZSRR brutalnie eksperymentował na Flagowcach a także na tobie. Lecz gdybym wtedy przemówił i zainteresował się pomieszczeniem, którego ty zobaczyłeś nie musiałbyś się tak poświęcać. Nie wybaczę sobie, że kolejny raz nie wiedząc o tym ojciec Rosji ciebie uprowadził i zamknął.

P: Niemcy. – Słyszałem jego głos lecz kontynuowałem.

N: Nawet jak bym się dowiedział to nie umiałbym cię w jakikolwiek sposób uwolnić. Gdyby nie pomoc tego Flagowca na pewno bym cię więcej już nie zobaczył. Zrobiliście ze mnie lidera a ja zawiodłem moją niekompetentnością i niemocą.

P: Niemcy. – Powiedział bardziej przez zęby.

N: Nie wybaczyłbym sobie, gdyby ktoś przeze mnie...

P: BUCIE! – Wykrzyczał i chwytając mnie za ramiona spowodował, że spojrzałem w jego piwne tęczówki w których szkliła się mieszanina złości i troski.

P: Niczemu nie jesteś winny! – Zaczął intensywnie patrząc się na mnie.

P: To prawda, że nie byłeś skupiony ale większość z nas miała ciężkie dni. Mówisz, że to przez ciebie ZSRR mnie złapał, lecz to ja z własnej nie przymuszonej woli poszedłem do pomieszczenia narażając cały plan oraz zdrowie innych. Nie wiedzieliśmy co tam znajdziemy tak samo jak ty nie mogłeś przewidzieć, że twój ojciec zawładnie Ameryką i będzie nie tylko sabotował nasz plan ale realizował swój własny. Samo to w sobie jest absurdalne i nierealne. – Słuchałem każde jego słowo z uwagą patrząc w jego piwne tęczówki.

P: Znam cię i wiem, że za wszystkie błędy obwiniasz wszystko to co się stało w tamtym dniu, ale to nie prawda. Jeżeli chcesz już kogoś obwiniać to mnie. To ja spaprałem sprawę. Powinienem od razu z tobą porozmawiać po tym incydencie lecz ja jak debil bojąc się, że mogę stracić wszystko co było między nami unikałem cię robiąc okropne rzeczy. – Czułem jak jego dłonie mocniej mnie chwyciły.

P: Wszyscy popełniamy błędy ale po to są przyjaciele by te błędy naprawiać. – Nagle przyciągając mnie do siebie oplótł mnie swoimi ramionami.

P: Nie jesteś sam. – Jego słowa przez długi czas zdziwiły mnie a zarazem uszczęśliwiły. Ponieważ przypomniał mi, że choć próbowałem sam wszystko zrobić to zawsze był ktoś przy mnie kto mnie wspierał. Polska, USA, Chile. Odwzajemniłem jego uścisk kładąc moje drżące dłonie na jego plecach, które zawsze mnie uspakajały i koiły. Dzięki jego słowom wszystkie moje lęki związane z uznaniem, ojcem, nim odeszły zostawiając mi wielką ulgę w sercu.

P: Przede mną nie musisz grać idealnego księcia na białym koniu. Ja wiem, że jesteś tylko butem, który pragnie być zaakceptowany przez wszystkich. – Wyszeptał a jeszcze bardziej przytuliłem się do niego. W końcu jego słowa ugodziły mnie nie tylko w umysł ale i duszę. Tyle lat robiłem wszystko by inni byli szczęśliwi i widzieli we mnie przeciwieństwo ojca. Tak bardzo angażowałem się we wszystko by zdobyć utracone uznanie, że zapomniałem o moim szczęściu. Chciałem płakać lecz nigdy tego nie robiąc nie wiedziałem jak to robić więc staliśmy w objęciach czując ciepło swoich ciał. Dawno nikt mnie nie objął, że zapomniałem jakie to jest miłe uczucie. Po jakimś czasie odsunęliśmy się od siebie.

P: A jeżeli chodzi o twojego ojca. To wiedz, że jak znowu skrzywdzi któregoś z przyjaciół skopię mu to duchowe dupsko, że na długo nie będzie nam dupy zawracał. – Uśmiechnąłem się pod nosem. Polska i jego szczerość. Tak się zamartwiałem, że mnie nie zaakceptuje, że teraz czułem się głupio za moje wątpliwości. Jednak dobrze, że uwierzyłem w Polskę.

N: Dziękuję. – Poprawiając okulary spojrzałem na niego. Nie ważne co się stanie Polska zawsze będzie po mojej stronie choć historia może o tym nie wspominać.

P: Wkurzasz mnie swoim stoicką twarzą a i tak cały czas o tobie myślałem. – Powiedział i trzymając swoje ręce na moich ramionach zjechał nimi w dół by chwycić mnie za dłonie. Znieruchomiałem.

P: O tym co by cię wkurzało lub zasmuciło. O twoich ustach i drżących dłoniach. – Westchnął.

P: Pierwszy raz się tak czuję i nie wiem co z tym począć, ale wiem jedno. Chcę być przy tobie. – Mówił a ja coraz bardziej nie wiedziałem co powiedzieć zaskoczony jego wyznaniem. Przed chwilą co dodał mi otuchy poruszając mój umysł i ducha a teraz uśmiechając się do mnie wznowił na nowo moje bijące serce. Czy on to planuje?

N: Możesz powtórzyć. – Na moje słowa zobaczyłem jak wzrok Polski powędrował w bok a jego czerwony pasek się podwyższył. Zarumienił się.

P: But. – Rzekł a moje uczucia powoli uwalniając się z zaskoczenia zaczęły krążyć po całym ciele razem z ciepłem powodując, że ja też byłem onieśmielony jego wyznaniem. Może to nie słowa w stylu Kocham cię ale działały tak samo mocno. Wszystko mi wystarczy jeżeli mogę być bliżej Polski.

N: Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego mnie nazywasz butem? – Po moich słowach jeszcze bardziej się zarumienił a jego dłonie stały się gorące. Polska puszczając mnie i wsuwając swoje dłonie do kieszeni odwrócił ode mnie wzrok zwężając usta.

P: Mam takie buty, które uwielbiam nosić. – Zaczął jeszcze bardziej mnie zaskakując.

P: Tylko w nich czuję się komfortowo i swobodnie. - Westchnął i spojrzał na mnie z ukosa.

P: Dlatego nazywam cię butem ponieważ ty jesteś takimi butami dla mnie. – Jego słowa mnie zamurowały. Buty. Chciałem jednocześnie się śmiać i zachować powagę ale i tak nie powstrzymałem pojawiającego się uśmiechu na swojej twarzy. Polska zauważając to zmarszczył brwi i chyba nie wytrzymując tej dziwnej atmosfery między nami zaczął iść w stronę wyjścia.

P: Chodźmy lepiej sprawdzić co z Ameryką. – Powiedział machając ręką bym też z nim poszedł. Naprawdę kocham jego bezpośredniość nie tylko w słowach ale i w mowie ciała.

N: Polska. – Zawołałem a on w przejściu powoli odwrócił się do mnie. Byłem taki szczęśliwy, że też odważyłem się na otwartość.

N: Czy mogę nadal być twoim butem? – Zobaczyłem jak na moje słowa naprężył się a jego policzki jeszcze bardziej stały się czerwone.

P: Zamknij się. – Powiedział fukając na mnie by po chwili odejść wychodząc z kaplicy. Patrząc za jego śladem nie mogłem przestać się uśmiechać a gdy zniknął z mojego pola widzenia powoli odwracając głowę spojrzałem na ikonę. Jeżeli istniejesz jesteś jedynym świadkiem mojego szczęścia.

****Czas nieokreślony****

Pov Ame

Czując ból pulsując w głowie powoli otworzyłem oczy lecz oślepiająca biel spowodowała, że znowu je zamknąłem. Dopiero po chwili przymrużając powieki przyzwyczajałem się do jasnego światła. Gdy w końcu mogłem otworzyć oczy rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wyglądała jak biała nieskończona przestrzeń w której świeciły kolorowe światła i niewyraźne obrazy. Powoli wstałem na równe nogi i zacząłem ostrożnie iść w jakimś kierunku. Co to za miejsce?

???: Twoja podświadomość. – Odpowiedział mi jakiś głos. Zaskoczony obróciłem się na wszystkie strony w poszukiwaniu tego kto to powiedział. Jednak widziałem tylko rozmazane obrazy.

???: Jednak powinieneś pamiętać to miejsce. - Mówił a jego głos wydawał odbijać się w nieznanej mi przestrzeni w której się znajdowałem.

???: Byłeś tutaj a dokładnie w 1865. - Dopiero po chwili zobaczyłem majaczejącą w światłach postać. Jednak nie mogłem określić kto to jest, ale wyczułem, że jest ze mną związana.

A: Kim jesteś? – Zapytałem skupiając się na niewyraźnej postaci, która oddalona ode mnie stała nieruchomo wśród świateł i obrazów. Osoba stała się bardziej wyraźna a jej szczegóły ostrzejsze. W końcu mogłem zobaczyć kto przede mną stoi.

???: Witaj USA. –Skonfederowane Stany Ameryki .

CSA: Dawno nie słyszałem tego imienia. - Nie mogłem uwierzyć i zrobiłem krok w tył. Jak to się stało? Czy to jakiś sen? Urojenie? Co on tu robi? Nagle coś sobie uświadomiłem. Co ja tu robię i kim jestem? Czym jestem? Zdając sprawę, że nic nie pamiętam wpadłem w panikę, która od razu mnie oblała. Chwytając się za głowę widziałem jak otoczenie stało się bardziej burzliwe i ciemniejsze błyskając kolorami.

CSA: Spokojnie. – Doszedł mnie głos Flagowca pośród zmieniającej się przestrzeni.

CSA: Na chwilę zapomniałeś swoje wspomnienia, ale wrócą gdy tylko na nie się skupisz i je uporządkujesz. – Nadal czując niepokój i przerażenie  zamknąłem oczy. Głęboko oddychając skupiłem się na rozwianych myślach i wspomnieniach, które pojawiły się przede mną. Uspakajając się powoli przypominałem sobie wszystko po kolei. Od moich narodzin przez spotkanie Rosji aż do czarnej otchłani, w której majaczyły niebieskie tęczówki. Szybko otworzyłem oczy.

A: Myślałem, że to byłeś ty. – Powiedziałem do Flagowca o czerwonej karnacji ze skrzyżowanymi niebieskimi wstęgami, na której były białe gwiazdy.

CSA: Nie tylko ty zostałeś oszukany przez III Rzeszę. – Powiedział a na jego twarzy zobaczyłem cień smutku.

A: Co się później stało? – Zapytałem lecz on pokręcił głową.

CSA: Przypomnisz sobie, ale daj sobie czas. Dopiero co walczyliśmy z III Rzeszą o twoją świadomość. - Czułem, w sobie, że mówi prawdę ale pamiętam, że on też w czasie 4 – letniej wojny chciał posiąść moje ciało oraz mojej zguby.

CSA: Nie bierz tego do siebie. – Rzekł a ja zdałem sobie sprawę, że to co pomyślę tutaj mówię na głos. Powiedział, że to moja podświadomość. 

CSA: Byłem młody i wściekły. Lecz po latach pogodziłem się z moją porażką i to, że nigdy nie będę pełnym Flagowcem.

A: Ciągle nie pojmuję jak to możliwe, że jesteś w moim umyśle.

CSA: Świat nas zawsze zadziwi. Jedni się rodzą w ciele, inni w już powstałym umyśle. Lecz niektórzy badając te dziwy zamykając ją od razu obdzierają z jej prawdziwej natury. Bycia częścią świata.

A: Jednak nadal nie wiem dlaczego ciągle tutaj jesteś. – CSA westchnął cicho.

CSA: Utknąłem tu na zawsze ponieważ w przeciwieństwie do mnie moi ludzie nie pogodzili się z porażką i uparcie gonią za niemożliwym. Nadal nie przełknęli, że ich czas minął. - Po jego słowach mogłem tylko o jednym pomyśleć. Czy on chce umrzeć?

CSA: Czasami o tym marzę. - Wyszeptał a ja znów się zganiłem, że wszystko co pomyślę słychać tu jakbym krzyczał. Nadal zmieszamy tym podrapałem się po głowie.

A: Co tu robiłeś? - Zapytałem  się nie tylko by odgonić uczucie zagubienia, ale także mieć jakiś grunt pod sobą i znów nie wpaść w wir niepokoju, który wyczuwałem gdzieś ukryty w tej przestrzeni.

CSA: Pomagałem ci. - Zaczął z mnie zdziwiły jego słowa.

CSA: Gdy pogodziłem się z moim losem i patrzyłem na twoje zwycięstwa i porażki zacząłem zastanawiać się jak mogę być przydatny dla ciebie. W tedy dałem sobie za punkt honoru, że zrobię wszystko by ci pomóc. Dawałem ci moją choć marną siłę i ochroniłem cię jak najlepiej mogłem, ale nigdy nie wpływałem na twój wybór wiedząc jak ważna jest wolność umysłu. Dlatego kiedy III Rzesza mnie uwięził w swoim śpiącym ciele poczułem wielką ujmę na moim honorze, że nie zdołałem cię ochronić. Próbowałem się uwolnić i wpłynąć na ludzi by ci pomogli lecz dopiero kiedy kolejny raz zemdlałeś poczułem moją szansę.

A: Uratowałeś mnie. - Pokręcił głową.

CSA: Nie, to ty uratowałeś nas. Tylko dzięki twojej determinacji i sile gdy dźgnąłeś w siebie nóż ZSRR'a udało nam się wypędzić III Rzeszę z powrotem do jego ciała. Jestem dumny, że mogę być przy tobie. Choć tego nie wiesz ale dzięki twojej osobie uwierzyłem w siebie i to, że mogę być lepszym Flagowcem. - Uśmiechnęliśmy się do siebie a spoglądając na CSA powoli przypominałem sobie co się ze mną działo kiedy byłem pod kontrolą III Rzeszy. 

A: Od lat myślałem, że jesteś moim wrogiem i przez to dałem się podejść. Teraz wiedząc, że nim nie jesteś już żaden duch mnie nie zwiedzie. – Na początku nie było nic co by mnie niepokoiło lecz gdy bardzie zagłębiłem się w tych obrazach poczułem wstręt oraz złość, że tak się omamiłem i przez niego zrobiłem takie okropności.

CSA: Pamiętaj, że to nie byłeś ty. - Doszedł mnie głos CSA. Wiedziałem o tym ale im bardziej patrzyłem na te wspomnienia tym bardziej oblał mnie niepokój mieszając się z moją wściekłością do siebie. W końcu widząc w nich Rosję gdy III Rzesza go mamił a potem postrzelił i to kilka razy nie mogłem już dłużej na to patrzeć. Muszę  sprawdzić czy nic mu nie jest. Muszę stąd wyjść. Lecz nie wiedziałem jak. Poczułem rękę na moim ramieniu.

 CSA: Pomogę ci. - Powiedział a przestrzeń zaczęła się zmieniać. Zaskoczyło mnie to, ale bardziej buzowała we mnie chęć zobaczenia się z Rosją.

A: Dziękuję, bracie. - Powiedziałem a na jego twarzy zobaczyłem uśmiech.

CSA: Nim odejdziesz mam jedną prośbę do ciebie. – Rzekł a świat jeszcze bardziej wirował w światłach i obrazach a wraz z nim rozmywała się postać CSA.

CSA: Odwiedź naszą matkę. – Po jego słowach wszystko się rozpłynęło i zmieszało w oślepiającej bieli i migoczących rozmazanych obrazach. Może  to wszystko wydawać się absurdalne, ale jak powiedział nie pierwszy raz tu byłem. W czasie 4-letniej walki z jego ludźmi jego głos gnębił mnie tak samo jak duch III Rzeszy. Po tym jak w końcu zwyciężyłem straciłem przytomność i zapadłem w śpiączkę na kilka miesięcy jak się później okazało. Wtedy to właśnie  spotkałem się z CSA w mojej podświadomości, który mówiąc, że powróci zaprzysiągł zemstę na mnie. Po męczącej walce, w której ledwo przeżyłem umysłowo, i myślą, że go wypędziłem czekałem z lękiem na jego powrót. Dlatego III Rzesza  mnie tak łatwo omamił i wmówił, że jest CSA, ponieważ tylko jego oczekiwałem. Lecz teraz wiedząc, że CSA się zmienił i jest po mojej stronie chroniąc mnie jak anioł stróż  mój lęk, że kiedyś będę musiał z nim walczyć, odszedł i w miejscu gdzie ciążył mój strach z nim związany pojawiło się uczucie lekkości. Teraz wracam do domu i do osoby, którą kocham. 

*******

Wraz z czwartym lipca Ame niech żyje nam. 

***********************************************************************************************

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top