Słowa są ważne

Pov. Ame

Siedziałem sam w wannie. Oddychając miarowo uspokajałem się.

???: Ach... Tak bardzo go pragniesz. - Znów go usłyszałem a po moim ciele przeszły dreszcze.

A: Odejdź. – Powiedziałem przez zęby.

???: Ranisz moje uczucia. – Wypowiedział te słowa ze sztucznym smutkiem by po chwili zmienić swoją tonację na bardziej szorstką.

???: Sam mnie przecież wezwałeś. – Poczułem chłód po plecach.

A: Ciekawe kiedy?

???: Nie graj głupiego. – Mówił jakby był za mną.

???: Jak mięczak prosiłeś TAM by ktoś lub coś zakończyło twoje męki. – Powiedział przesłodzoną troską. Odwróciłem głowę ale nikogo tam nie było.

???: Usłyszałem twoje lamentowanie więc przybyłem. – Jego śmiech rozległ się głośno w mojej głowie.

???: Ale to co zobaczyłem zwaliło mnie z nóg. Jakbym je miał. – Znów złowieszczo się zachichotał.

???: Aż mi się ciebie PRAWIE zrobiło żal. – Z gniewu mocniej chwyciłem za krawędzie wanny.

A: Nie potrzebne mi jest twoje współczucie. – Dodając po chwili.

A: Jesteś dla mnie bezużyteczny.

???: Nie mogłem nic zrobić! – Syknął a na twarzy poczułem lodowaty wiatr.

???: Przez twoje zabawy z nim twoje siły witalne były na wyczerpaniu. A ja mogłem tylko patrzeć jak bezcześci moje ciało.

A: Nie jest twoje. – Głos cmoknął kilka razy z dezaprobaty.

???: Zapominasz, że jestem częścią ciebie. – Zmarszczyłem brwi by się skupić na moich myślach.

A: Już nią nie jesteś. Wyrzuciłem cię lata temu z niej i zrobię to jeszcze raz. – Nie wiem jakim cudem ale wyczułem, że się uśmiecha. Odezwał się po chwili z lekką ironią.

???: I co potem? Oddasz się w łaskę Rosji? – Prychnął.

???: Dam ci pewną radę. – Przerwałem mu.

A: Ostatnie co będę słuchać to twoich rad. – Poczułem jeszcze większy chłód a po mnie przeszły dreszcze.

???: Stałeś się zbyt miękki! – Wykrzyczał w mojej głowie.

???: Ile razy dasz się orżnąć by przejrzeć na oczy?! – Jego złość wlewała mi się do ciała i myśli lecz nie pozwoliłem by zmieszały się z moimi.

???: Zbyt często polegałeś ostatnimi dniami na swoich uczuciach. I patrz co z tobą zrobiły. Nawet Rosji przebaczyłeś choć cię nie kocha.

A: To nie prawda. – Ciężko oddychając wypychałem jego głos z mojej głowy ale byłem już na wyczerpaniu sił.

???: Czyżby? – Zamilkł na chwilę.

???: Myślisz, że jego „kocham" jest takie same jak twoje? – Jego słowa jak mała szpilka ukuły mnie w serce. Zawahałem się.

???: Przypomnij sobie jak mówił o Meksyku. Myślisz, że jesteś inny? – Nie chciałem mu przyznać racji ale poczułem lekki smak goryczy.

???: Ale pomocnik z niego będzie idealny. Zrobi dla ciebie wszystko.

A: Nie będę go wykorzystywać. – Choć i tak już czułem niemoc próbowałem by nie zawładnął nade mną.

???: Kto już mówi o jego wykorzystaniu. Bardziej danie mu szansy na odkupienie win.

A: To jest to samo. – Zamknąłem oczy by nie błądząc  wzrokiem po łazience. Słyszałem jak głos wzdycha.

???: Niech ci będzie. Ale daje nam pewną szansę na zemstę. – Część mnie była ciekawa lecz się oparłem pokusie.

A: Już ci mówiłem nie będę cię słuchać.– Chcę zostać sam nie słysząc jego trujących słów. Oddychałem coraz ciężej Jestem zbyt zmęczony.

???: Dobra. Zostawię cię byś sobie uporządkował myśli. Lecz ci przypominam, że przez poleganie na uczuciach kończy się klęską. – Siedziałem w wannie już nie czując nieprzyjemnego chłodu, który ciągle towarzyszył głosowi. Odetchnąłem z ulgą. Jednak ciągle mając w głowie jego ostatnie słowa zrodziła się we mnie wątpliwość. Może jednak ma rację. Może jednak stałem się miękki?

***Jakiś czas później****

Pov. Rosja

Usłyszałem jakiś dźwięk. Kiedy podniosłem ociężałe powieki zobaczyłem Amerykę, który oparł się o framugę drzwi w długiej bluzie i szarych spodenkach. Zaciągał się dymem z e-papierosa. Na zewnątrz było ciągle ciemno.

A: Nie chciałem cię budzić. – Powiedział. Jego twarz była mniej opuchnięta.

R: Ile spałem? – Podniosłem się z łóżka. Jak długo tu leżałem, że Ameryka ma siłę stać?

A: Tylko godzinę.- Przez to, że miał krótkie rzeczy na sobie widziałem obandażowane ręce i nogi.

R: Jak to się stało? – Zasnąłem i nie pomogłem mu z opatrywaniem ran. Nie ma co. Profesjonalna opieka z mojej strony.

Pov. Ame

A: Nie tylko ja byłem zmęczony. Obydwoje mieliśmy ciężki dzień. – Powiedziałem wziąwszy kolejnego bucha. Tak naprawdę nie wiem ile spał. Dałem mu godzinę by nie czuł się winny. Po tym jak się biłem z moimi myślami zabrałem się za moje rany. Opatrując je przypominałem każde uderzenie na mojej skórze. To mnie wykończyło i zasnąłem w wannie jednak nadal czułem się niewyspany.

Teraz stoję w drzwiach a na łóżku opierając się o zagłówek siedział rozespany, nagi Wielkolud.

A: Przynieść ci jakieś ubrania? – Zapytałem się go by zająć czymś innym myśli. Dopiero teraz się zorientował, że nie ma nic na sobie i szybko się zasłonił ręcznikiem, który leżał obok niego. Zaśmiałem się w duchu. Uroczo.

R: Tak. Nie. Sam sobie przyniosę. – Był bardzo zmieszany a mnie to jeszcze bardziej radowało.

A: Spokojnie. Szafa nie daleko. – Popatrzył się na mnie i pomasował się po karku. 

R: Dzięki. – Powiedział mając wypieki na twarzy. Powolnym krokiem poszedłem do szafy. Wybrałem największą koszulę jaka była, spodnie i bokserki. Czy jego pyton się tu zmieści?

???: Żałosne. – Powiedział do mnie głos w głowie. Odepchnąłem go. Zostaw mnie w końcu.

Wróciłem a on już siedział na krańcu łóżka z ręcznikiem owiniętym wokół pasa.

A: Masz. – Powiedziałem podając mu ubrania.

R: Dzięki. – Wziąwszy rzeczy ode mnie wstał i już szedł w kierunku łazienki.

???: Nie polegaj na swoich uczuciach. One cię osłabiają. - Wyszeptał. Odruchowo złapałem Rosję za ranię by go zatrzymać. Szybkością geparda chwycił mnie za rękę a do moich oczu podpłynęły łzy. Puścił mnie patrząc strapionym wzrokiem.

R: Wiesz, że tego nie lubię. – Powiedział cicho. Rany po kajdanach nadal mnie piekły lecz nie chciałem by mnie zostawił samego z tym szeptem i z moją niepewnością.

A: Tak, wiem. – Powiedziałem z żalem w głosie.

A: Ale... – Wybrnij szybko z tego.

A: Zapomniałeś o bokserkach. – Rosja zmieszał się dostając wypieków na twarzy.

R: Dzięki. Ale mogłeś tylko powiedzieć. – Z zażenowaniem wziął bieliznę ode mnie a moje myśli biegły by znaleźć dobą przyczynę jego zatrzymania.

A: Zanim się ubierzesz... – Niezręcznie się poczułem przez to, że chcę go wykorzystać by chociaż przez chwilę mieć ciszę i spokój umysłu.

A: Chcę zobaczyć twoje blizny. - Patrzył się na mnie ze zdziwieniem a ja poczułem się zdołowany moim zachowaniem. Nie mam już siły.

R: Dlaczego? - Zapytał się po chwili. 

A: Kiedy rozmawialiśmy o przeszłości pokazałem ci swoje ale ty nie. – Spojrzałem w bok.

A: Chciałbym je zobaczyć by nie czuć się wyobcowany. - Zerknąłem na Rosją, który analizował moją wypowiedź. Po tym westchnął i odparł.

R: Wolałbym jakbyś zapytał. – Zapamiętam to sobie.

A: Czy mogę? – Zapytałem powolnym głosem. Podrapał się po głowie a na jego twarzy zobaczyłem zmieszanie. Uśmiechnąłem się lekko z jego reakcji.

R: Proszę bardzo. – Burknął i z założonymi rękami odwrócił się do mnie plecami bym miał łatwy dostęp do blizn. W końcu zobaczyłem jego znamię przez, które tyle wycierpiał. Powoli podniosłem rękę a moje palce dotknęły jego skóry. Wzdrygnął się.

R: Miałeś tylko popatrzeć.

A: Mnie dotykałeś. – Już nic nie powiedział. Czułem każde wybrzuszenie. Jeździłem po liniach układające się w złowieszczy symbol, który teraz mnie będzie prześladował. Zjechałem niżej do innych ran nadal delikatnie dotykając jego skóry. Poczułem jego zapach, który mnie uspokoił. Nie odchodź. 

Pov. Rosja

Odwrócony tyłem do Chucherka czułem każde jego zetknięcie się z moim ciałem. Zamknąłem oczy. Tam gdzie dotknął za każdym razem odczuwałem ciepło. Dreszcze przechodziły mi po kręgosłupie a na twarzy poczułem wypieki. To jest zawstydzające a zarazem przyjemne. Nagle mnie przytulił aż dostałem ciarek.

A: Nie zostawiaj mnie. – Usłyszałem szept koło mego ucha. Moje serce przyśpieszyło kiedy jego twarz była blisko mojej. Odwróciłem się do Ameryki przodem. Chociaż obydwoje jesteśmy wysocy Ame jest mniejszy przez co lekko pochyliłem głowę w dół by spojrzeć w jego oczy. Co miał przez to na myśli?

R: Ame? – Trzymał się mocno o moje ramiona przez to czułem jego ciężar. Widać chyba nie doszedł jeszcze do pełni sił. Jego wzrok miał w sobie smutek i zmęczenie a jego rany na twarzy bardziej to podkreślały. Tak bardzo chciałem go teraz pocieszyć ale nie wiem jak. Bolała mnie moja bezsilność.

A: Powiedziałeś do mnie, że mnie kochasz ale co u ciebie znaczy to słowo? – Zapytał się nie zmieniając wyrazu twarzy. Zamyśliłem się. Wcześniej chciałem go chronić by nie popełnić błędu jak w przypadku Meksyku. Był jakby moim odkupieniem. Lecz kiedy go lepiej poznałem stał się dla mnie bliższy. Nawet miałem myśl by został ze mną na zawsze. Jednak w tedy na moście w końcu poznałem co tak naprawdę chciałem ukryć przed samym sobą.

Nadal nie mogłem wybaczyć sobie to, że kiedy zakochałem się w Meksyku w wzajemnością tylko on poniósł karę za naszą miłość. Byłem tchórzem i zareagowałem zbyt późno. To samo spotkało Chucherka. Zdążyłem, lecz może być kolejny raz wystawiony na gniew mojego ojca. Czy powinienem go narażać? Czy jednak pozwolić mu odejść? Kocham cię. Co to w ogóle znaczy? Dopiero co sobie przypomniałem co czułem do Meksyka ale czy naprawdę to jest to samo co do Ameryki? Jak powinienem mu odpowiedzieć?

A: Rosja. – Powiedział kojącym głosem wyrywając mnie z zadumy. Pierwszy raz słyszę jak wypowiedział moje imię. Było to dziwne doznanie, że aż się zarumieniłem.

R: Ja... - Zawahałem się. Śmieszne, że ja, który posłałem mojego ojca do szpitala i zabijam ludzi z zimną krwią nie mogę teraz powiedzieć żadnego słowa. Nieoczekiwanie Ameryka chwycił mnie za kark i zetknęliśmy się czołami tak, że mogłem się patrzyć tylko w jego dwukolorowe tęczówki.

A: Powiedz. – Zaczął a moje serce mocniej zabiło.

A: Czy uśmiechasz się mimowolnie kiedy mnie widzisz? Odczuwasz szczęście kiedy ze mną przebywasz? – Za każdym jego słowem mój puls przyśpieszał.

A: W twoim ciele zaczyna przepływać ciepło kiedy nasz wzrok się spotyka? – Dotknął mojej piersi.

A: Czy kiedy cię dotykam przechodzą przez twoje ciało ciarki? – Przełknąłem ślinę. Wszystko o co powiedział poczułem w sobie. Zapiekły mnie policzki. Zobaczyłem łagodny uśmiech na jego twarzy. Jest taki piękny kiedy się uśmiecha.

A: Więc zapytam się jeszcze raz. – Powiedział a jego oczy zalśniły.

A: Czy kochasz mnie tak samo jak ja?

R: T... - Nie mogłem skończyć tego jak krótkiego słowa, które wcześniej powiedziałem pod wpływem emocji. Wiem, że to co mówił przed chwilą było jego deklaracją uczucia do mnie przez co kolejny raz poczułem się zażenowany jego odwagą. Jeżeli to co powiedział jest prawdą i co do niego czuję jest miłością, to bardzo boli. Tak bardzo, że aż mnie rozrywa od środka jak pomyślę, że mogę go stracić. Chcę zawsze widzieć Ame przy mnie. Spokojnego i wesołego jak zawsze. Jednak jak to powiem czy będę miał siły by mu to zagwarantować? Nie. Nie mogę znowu stchórzyć. Jak mam go chronić jak nie mogę przyznać się przed nim, że żywię do niego gorącym uczuciem. Wezbrałem się w sobie i patrząc się w jego oczy powiedziałem pewnie.

R: да. я люблю тебя.– Poczułem jak ciepło, które tak długo nie rozumiałem teraz przyjemnie płynęło w moim ciele.

R: Kocham cię i nie chcę cię stracić. - Nadal stykaliśmy się czołami zatracając się w spojrzeniu. Poczułem jak oczy lekko mnie zaszczypały. Jeżeli to miłość to jest jednocześnie kojąca i gorzka.

A: Czy mogę? – Spytał cicho. A ja upojony uczuciem i szczęściem odpowiedziałem twierdząco. Nasze usta, które od dłuższego czasu były blisko siebie w końcu się złączyły. Było to niesamowite uczucie. Zamknąłem oczy by bardziej w nie się zagłębić. 

Pov. Ame

Nadal nie mogę uwierzyć, że to prawda. On mnie naprawdę kocha. Odwzajemnił moje uczucie, które chciałem mu powiedzieć przez ten cały zasrany dzień. W końcu. Byłem szczęśliwy, że kiedy zaczęliśmy się całować samotna łza popłynęła mi po policzku. W końcu coś mi się udało. Po chwili pogłębiłem pocałunek a moje palce zaczęły plątać się w jego białych włosach. Poczułem jak na moich biodrach przesuwają się dłonie Rosji. Nawet już nie zważałem na ból od ran. Przewróciliśmy się na łóżko nadal się całując. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Nasze klatki piersiowe podnosiły się i opadały ciężko od namiętności. Przytuliłem się do jego ciepłego ciała czując przyjemny zapach Wielkoluda. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Chcę zaznać spokoju i szczęścia czy to tak dużo? 

***********************************************************************************************

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top