Przeszłość cz.1
Pov. Rosja
Leżałem na ziemi z rozkraczonymi nogami a Ame między nimi na mnie. Kiedy położył się na mojej piersi wyglądał tak spokojnie i słodko. Chciałem dotknąć jego biało-niebieskich włosów lecz się powstrzymałem. Co ja wyprawiam. Nie powinienem tak myśleć. Zrzuciłem Chucherko ze mnie. Kiedy z trudem podniosłem się z ziemi on nadal leżał na podłodze.
R: Wstawaj. - Machnął ręką przede mną.
A: Zostaw mnie. – Nie mogę tu go tak zostawić. Podniosłem go i zarzuciłem go na mój bark.
A: Naprawdę poradziłbym sobie. Sam bym wstał za chwilę. – Powiedział do moich pleców.
R: Tak, pokazałeś przed chwilą jak wspaniale chodziłeś po schodach. – Jest ciężki i też trochę wypiłem więc uważałem by znów nie upaść razem z nim.
A: To było przez nieuwagę. Postaw mnie.
R: Cicho tam. – Klepnąłem go w tyłek.
R: I się nie wierć. Chyba nie chcesz by cię Białoruś zobaczyła w takim stanie.
A: Nie zasłaniaj się swoją siostrą. Jak mnie postawisz nic nie zobaczy.
R: Tak oczywiście już cię kładę. – Otworzyłem drzwi do mojego pokoju i go rzuciłem na łóżko. Patrzył się na mnie dwukolorowymi oczami a jego twarz była cała czerwona. Zorientowałem się, że też się na niego gapię odwróciłem się i poszedłem włączyć komputer. Chyba alkohol wszedł całkowicie.
A: Czy mogę też z niego skorzystać później? – Wzdrygnąłem się. Powiedział to przy moim uchu tak blisko, że poczułem jego pijacki oddech.
R: Tak. Jak oczywiście nie zaśniesz. – Czułem, że nadal był nade mną opierając się o oparcie fotela. Po chwili położył swoje ręce na moich barkach.
A: Co tam w ogóle robisz? – Zapytał się.
R: Papierową robotę dla firmy ojca. – Jego broda dotknęła mojej szyi a ręce poszły wzdłuż mojego ciała. Poczułem się niekomfortowo a tętno mi przyśpieszyło.
A: Dlaczego mu robisz papierkową robotę. Nie może tego sam robić?
R: Jest szefem swojej firmy a ja do niej należę. – Poczułem ciepło krążące po moim ciele.
R: Mógłbyś trochę się odsunąć?
A: Nie. Nie mógłbym. – Powiedziawszy to bardziej mnie oplótł. Dostałem dreszczy a serce mocniej zabiło. Próbowałem się skupić na robocie ale kiedy gładził mnie swoimi rękami po moim ciele nie mogę tego zrobić. Czułem jego ciepły oddech na moim karku. Nie wytrzymałem tego gorąca. Wstałem i wziąłem Amerykę za rękę. Zaprowadziłem go do łazienki. Zamykając drzwi wrzuciłem go do wanny i włączyłem zimną wodę.
A: FUCK! CO TY ROBISZ! - Krzyczał wniebogłosy. Na szczęście łazienka jest stłumiona więc Białoruś nie usłyszy jego głosu. Zawsze uważałem, że to dobre miejsce na zabójstwo.
A: ZAPRZESTAJ TO W TEJ CHWILI!
R: Nie!
A: DLACZEGO?! – Siedział patrząc się na mnie morderczym wzrokiem a z słuchawki prysznicowej nadal lała się na niego woda.
R: Jesteś pijany. Próbuję cię otrzeźwić. – Choć to bardziej mi przyda się ten prysznic.
A: DLACZEGO MNIE PRÓBUJESZ OTRZEŹWIĆ?!!
R: Bo mnie dotykałeś!
A: Co ty masz z tym dotykaniem! – Chciał wstać lecz pod naporem wody znów wpadł do wanny.
A: FUCK! LEKKO SIĘ DOTKNĘ A TY JUŻ NAPINASZ MIĘŚNIE I ATAKUJESZ! MASZ JAKĄŚ OBSESJĘ NA TYM PUNKCIE?!
R: NIE MAM OBSESJI!
A: MASZ!
R: NIE!
A: PRZESTAŃ JUŻ LAĆ TĄ CHOLERNĄ WODĄ!! - Posłuchałem go. Zauważyłem, że jego bandaże nasiąknięte wodą opadły ukazując liczne rany. Domyślałem się, że ma tam blizny ale nie wiedziałem, że aż tak liczne.
Pov. Ame
W końcu przestał lać na mnie zimną wodą. Dick. Fucking asshole. Cały jestem przemoczony tylko przez to, że ma fioła na punkcie dotykania.
R: Nie mam obsesji. – Powtórzył odrzucając słuchawkę i usiadł na koszu do prania. Siedział w ciszy patrząc w dół. Po chwili powoli podniósł na mnie wzrok.
R: Wszystko dobrze? – Powiedział z nutką troski. Teraz ci się zrobiło przykro?
A: Nie nie jest dobrze. Jestem cały mokry i bolą mnie plecy. A świr, który mi to zrobił siedzi przede mną. – Spróbowałem wstać. Udało mi się za trzecim razem. Spojrzałem na moje ręce. Bandaże od wody spadły i teraz wisiały rozwinięte. Shit. Jednak najpierw muszę się przebrać. Wyszedłem z łazienki. On poszedł za mną i zatrzymał się w drzwiach.
A: Wyjdź. – Nie chciałem by pozostałe rany zobaczył. Posłuchał i został na korytarzu zamykając za sobą. Kiedy się przebrałem w suche rzeczy wziąłem kilka głębszych wdechów i otworzyłem drzwi. Wielkolud stał opierając się plecami o ścianę. Kiedy mnie zauważył wszedł do pokoju.
R: Przepraszam, zachowałem się jak мудак.
A: Może w końcu mi powiesz dlaczego się tak zachowujesz? – Powiedziałem już bardziej spokojnie, choć nadal jestem na niego wkurzony.
A: Kolejny raz dostałem za coś co nie rozumiem. - Jednak ten prysznic mnie wytrzeźwił. Wiedziałem, że trochę przesadziłem. Znów nie zwracałem uwagi na czyjeś uczucia ale jego zachowanie nadal wydaje mi się absurdalnie przesadzone. Rosja stał drapiąc się po głowie po chwili odezwał się.
R: Chyba powinienem. – Zerknął na mnie.
R: Ale ty powiesz o sobie. – To nie jakaś inwestycja, że mam coś dać za tą informację.
A: Nie. – Odparłem stanowczo. Na jego twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie. Lecz spuścił wzrok.
R: Będzie mi lepiej o tym opowiadać. – Byłem nadal wściekły. Jednak zaskoczyła mnie jego reakcja Czy on teraz się czuje zażenowany? Jednak nie zmienia to faktu, że nadal jestem na niego wściekły nadal patrząc się na niego wilkiem. Po chwili Westchnąłem.
A: Dobra. – Odparłem i zdjąłem koszulę ukazując moje blizny.– Ale ty pierwszy.
Pov. Rosja
Zszokowało mnie, że zdjął koszulę. Na torsie miał mniej ran niż na rękach. Największa blizna biegła łukiem bo jego klatce piersiowej zaczynająca się od połowy lewej strony kończąc na pierwszym żebrze po prawej stronie. Współgrała z raną na niebieskim oku.
R: Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytałem powstrzymując się by nie gapić się na jego obnażone ciało.
A: Żebyś wiedział, że nic nie będę ukrywać. – Był poważny podpierając ręce o biodra. Trochę poczułem się zażenowany. On ma odwagę pokazać siebie a ja jak pokurcz chowam się za zasłoną obojętności by nikt nie widział mnie jaki jestem naprawdę.
R: Trochę to potrwa.
A: Mamy całą noc. – Jego oczy nadal wytrwale patrzyły się w moją stronę. Podrapałem się po głowie.
R: Nienawidzę kiedy, ktoś mnie dotyka od kiedy skończyłem 10 lat...
****Parę lat przed II wojną światową****
Mieszkaliśmy jeszcze w naszym starym domu. Była to taka wieś, że następny dom był kilka metrów dalej. Byłem w salonie głaszcząc psa.
ZSRR: Rosja. Co ci powiedziałem? - Ojciec stał nade mną patrząc swoimi czarnymi oczami, które nie miały w sobie żadnych emocji.
R: Nie ma litości dla nikogo. – Powiedziałem ze smutkiem.
ZSRR: Więc na co czekasz?
R: Ale on tylko obsikał dywan. Można to wyprać. – Próbowałem wyjaśnić by tego nie robić.
ZSRR: Jeżeli ktoś jest nieposłuszny i nie może się nauczyć twoich reguł nie ma prawa być przy tobie. - Powiedział chłodnym głosem.
R: Ale on nic nie zrobił!
ZSRR: Zabij go albo ja zrobię to z tobą. – Wysyczał. Bałem się tak straszliwie że to zrobi. Wziąłem nóż i przyłożyłem do gardła mojego psiaka. Jednak nie potrafiłem tego zrobić. Nie umiałem kiedy machał radośnie ogonkiem nie wiedząc co się właściwie wydarzy. Trochę odsunąłem przedmiot od krtani zwierzaka. To był błąd. Usłyszałem strzał a pies już leżał z dziurą w głowie.
ZSRR: Zawahałeś się. – Stał nade mną z wyciągniętą bronią, z której wystrzelił. Można było jeszcze zobaczyć dym wylatujący z lufy.
R: Nie! – Zaprzeczyłem. - Mogłem to zrobić!
ZSRR: Zawahałeś się! – Krzyknął. Umilkłem i spuściłem głowę. Skurczyłem palce zaciskając je w pięści. Bałem się co będzie za chwilę. Tyle razy mi mówił co zrobi jak go nie posłucham.
ZSRR: Podnieś się. – Rozkazał a ja posłusznie to wykonałem. Trzymając mnie za ramię zaprowadził mnie do piwnicy. Zeszliśmy na dół i zatrzymał mnie przed murem.
ZSRR: Zdejmij koszulę. - Po każdym jego słowie strach kłębiący się we mnie narastał. Drżącymi rękami zdjąłem ubranie, które opadło głucho o podłogę.
ZSRR: Podeprzyj się. - Powiedział. Posłuchałem i zamknąłem powieki czekając. Cały się trząsłem na myśl co się za chwilę wydarzy.
ZSRR: Jest to twój pierwszy raz więc będzie bardziej boleć. Ale to dobrze bo zapamiętasz to na całe życie. – Gdy to mówił gładził mnie po mojej gołej skórze. Przeszły mnie ciarki. Zaprzestał. Nagle poczułem przeszywający bój na plecach a do oczu napłynęły mi łzy. Za każdym razem kiedy walił mnie biczem zostawiając piekący ból napinałem mięśnie i krzyczałem z cierpienia jakie mi zadawał. W końcu po kilku uderzeniach przestał. Osunąłem się na kolana. Płakałem, trząsłem się z bólu i rozpaczy.
ZSRR: Dzisiaj kończysz 10 lat. Prawda? - Zapytał nadal swoim spokojnym, chłodnym do szpiku kości głosem. Pokiwałem głową nadal dławiąc się łzami.
ZSRR: Jesteś już taki duży. - Usłyszałem syk i szczęk metalu.
ZSRR: Z tego dnia chciałbym ci ofiarować mój prezent. - Odwróciłem powoli głowę. Zobaczyłem w jego rękach pręt z rozżarzoną końcówką w kształcie sierpa i młota. Byłem przerażony lecz nie miałem siły protestować. Zamknąłem oczy nie chcąc na to patrzyć. Nie chcę tu być. Dlaczego mi to robi? Kilka łez kapnęło na podłogę.
ZSRR: Nie ruszaj się. – Po tych słowach przyłożył mi żelazo do skóry. Spalało mnie na zewnątrz jak i w środku. Wygiąłem do tyłu głowę i otworzyłem oczy z niewyobrażalnego bólu. Krzyczałem wniebogłosy lecz po chwili już nawet tego nie mogłem robić. W końcu zabrał palące żelastwo.
ZSRR: Teraz będziesz wiedział, do kogo należysz. - Dotknął mnie po świeżej ranie na łopatce. Paliło jak diabli za każdym razem kiedy jego palce stykały się z moją spaloną skórą. Znienawidziłem tego dotyku. Nie chcę by mnie dotykał. Lecz nie poruszyłem się nadal klękając na podłodze.
ZSRR: To jest mój prezent ode mnie. Dzięki temu zapamiętasz, że zawsze będę nad tobą czuwał. – Po tym poszedł w stronę wyjścia i zamknął za sobą drzwi zostawiając mnie w piwnicy.
****Teraz****
Przerwałem na chwilę historię. Było mi ciężko to opowiadać. Zawsze kiedy to wspomnienie powracało nienawidziłem tamtego siebie. Słabego i bezbronnego. Chcę stać się i być silny. Siedząc razem z Ameryką na łóżku popatrzyłem się na niego. Miał on w oczach furię a dłonie zaciskał w pięści.
A: A prawie się z nim widziałem. – Wymamrotał.
R: Co?
A: Gdybym wiedział to bym od razu go zatłukł nawet jak jest ode mnie dwa razy większy. - Nie wiem dlaczego się tak napalił. Przecież to mi zrobił krzywdę nie jemu.
R: Nie wiem kiedy go widziałeś ale dobrze, że tego w tedy nie zrobiłeś. – Jego wzrok trochę się ochłodził.
A: Wiem jak to jest nie mieć mocy. - Spojrzał w dół. Westchnął.
A: Ale... Chyba teraz moja kolej. - Pogładził się po włosach.
A: Tylko co opowiedzieć? - Siedząc obok mnie zastanawiał się a mój wzrok powędrował na jego ręce.
R: Zawsze je chowasz pod bandażem. - Choć jak widzę nie musi tego robić.
Pov. Ame
Widziałem jak spogląda na moje liczne rany na rękach. Nie wiem jak się znaliśmy w takiej sytuacji ale może dzięki temu poznam go lepiej.
A: To. – Wyciągnąłem przed siebie ręce.
A: To codzienna kara od starego. Też nie oszczędzał na kaleczeniu mnie ale to się nasiliło 3 lata tamu. Więc mam krótsze męki od ciebie. - Głucho się zaśmiałem.
A: W tamtym czasie byliśmy razem z Niemcami dość blisko.
****3 lata temu****
N: DLACZEGO PRZEDE MNĄ TO UKRYWAŁEŚ?! – Niemiec krzyknął wywalając wszystko ze stołu. Pierwszy raz widziałem go w takiej furii. Zawsze się panował by nie porównywali go do ojca.
A: Nie chciałem. – Powiedziałem przełykając ślinę.
N: Nie chciałeś?? NIE CHCIAŁEŚ?! Jak mogłeś to zrobić? – Podpierał się ciężko oddychając.
A: Chociaż daj mi wyjaśnić. – Chciałem go uspokoić.
N: Myślisz, że po tylu latach mając sposobność mi to powiedzieć teraz cię wysłucham?
A: Nie oczekuję tego po tobie ale proszę daj mi się wytłumaczyć. – Patrzył na mnie z nienawiścią.
N: Masz 5 min. – Wezbrałem więcej powietrza w płuca.
A: Jak wiesz, kiedy twój ojciec razem z wojskiem zaatakował najpierw Polskę a później moich rodziców połączyłem siły nie tylko z nimi ale też z Kanadą i ZSRR'er. Po długiej walce pokonaliśmy go. Ja i Sowiet związaliśmy Trzecią Rzeszę. Kanada w ten czas wysyłał wiadomość do wszystkich o końcu wojny. Kiedy myśleliśmy, że już nie wstanie zacząłem dyskutować z ZSRR'em gdzie go zabierzemy. Nie zauważyliśmy, że twój ojciec uwolnił się i wziął mój pistolet by mnie zastrzelić. Próbowałem go powstrzymać lecz w tej szamotaninie wystrzelił i tylko widziałem jak III Rzesza pada nieruchomy na ziemię a ja trzymałem pistolet. W tedy to twój ojciec trafił do szpitala zapadając w śpiączkę a całą tą sprawę utajniono a na świat wypuszczono, że chciał się zastrzelić. Tylko ja ZSRR i Wielka Brytania wiedzieliśmy jak było naprawdę. - Zakończyłem a mój wzrok powędrował na Niemca
A: Przepraszam – Powiedziałem cicho po chwili milcząc.
N: Was ist mit Japonią? – Zapytał.
N: Słyszałem, że to ty otrułeś jej Mutter. - Spuściłem głowę na dół.
A: To też jest prawda. – Tak mi wstyd.
N: Christ! Przecież ona leży w psychiatryku przez to. Jak mogłeś tego mi nie powiedzieć?! Przecież tu chodzi o moją rodzinę i rodzinę mojej przyjaciółki!
A: Przepraszam naprawdę się bałem jak zareagujesz na to wszystko.
N: No. – Żachnął się.
N: Jesteś zadowolony? Myślałeś, że będę w jakikolwiek sposób oazą spokoju na tą wiadomość?
A: Nie dlatego się bałem.
N: Es ist wiadome, że byłbym zły! Ale dzięki tobie jestem teraz jeszcze bardziej wściekł. – Zamknął oczy by się uspokoić. Wziął głęboki oddech.
N: Koniec z nami. – Moje oczy się rozszerzyły.
A: Co? – Powoli do mojej głowy docierało co do mnie powiedział.
N: Jeżeli przez ten czas mi nie zaufałeś nigdy nie zaufasz. – Obszedł powoli stół i szedł w kierunku wyjścia.
A: Ale Przecież ci wyjaśniłem jak było. – Mówiąc to obserwowałem każdy jego ruch.
N: Tylko powtórzyłeś co wiedziałem. – Nie patrzył się na mnie.
A: Proszę nie wyrzucaj mnie ze swojego życia. – Otworzył drzwi ale nie dla siebie tylko dla mnie.
N: Za późno na wybaczenie. Żegnaj.
****Teraz****
A: Po tym jak wyszedłem i wróciłem do swojego domu mój ociec zaczął mnie bić. Wtedy po jego przekleństwach dowiedziałem się, że Niemiec wyjawił mu mój największy sekret. Nie winię Niemca za to. Miał prawo się złościć. – Bardzo mnie to dotknęło, że nie chciałem już się zakochać. Zamknąłem się a Brazylia próbował mnie wyciągnąć organizując dla mnie randki. Bez skutku. Nadal boli mnie tamto wspomnienie lecz znów zechciałem kochać. Dzięki tobie. Nie powiedziałem tego na głos ale uświadomiło mnie, że jednak Niemiec miał rację. Zmieniłem się.
R: Ale wyjawiać od razu sekret?
A: Ja mu nie powiedziałem swojego tylko mój stary więc ojciec się dowiedział o moim. Niemiec nic nie bierze za darmo a informacje są dużo warte. Tak już wyszło. – Zamilkliśmy na chwilę.
R: Ale na imprezie z nim gadałeś. – Powoli powiedział.
A: Uznaliśmy, że czas zakopać topór wojenny i obiecał mi poszukać mieszkania.
R: Jak już jesteśmy przy tym. Dzisiaj w akademii rozmawiałem z nim i kazał poinformować cię, że już znalazł ci mieszkanie. Ale dopiero po jutrze możesz się wprowadzić.
A: Naprawdę? I dopiero teraz mi o tym mówisz? - Można było się spodziewać to po nim. Niemiec nigdy nie lubił czekać.
R: Nie było czasu ani sposobności, żeby ci o tym powiedzieć.
A: Zawsze mogłem na niego polegać.
R: Dorze mieć takiego przyjaciela. – Zaśmiałem się w duchu. O Brazylii też tak mówił.
***********************************************************************************************
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top