Obawy

****Następny dzień****

Pov. Rosja

Byłem już po zajęciach a jeszcze musiałem za niedługo być w firmie ojca . Przez to, że ZSRR organizuje bankiet nie ma go od dwóch dni w mieście i na pewno prędko nie wróci. W czasie nieobecności szefa rozdzielono jego obowiązki między mną, Koreą i Kubą. Bo nikt oprócz ojca nie ma władzy absolutnej. Ale i tak zorganizowałem czas by spokojnie spotkać się z Ame.

Jechałem w stronę domu Ameryki zastanawiając się nad wczorajszym dniem. Może Polska się uspokoił ale nie tylko biało-czerwony Flagowiec dziwnie się zachowywał. Także Kanada, niezbyt dobrze wyglądając chodził od kilku dni ponury. Chciałem z nim porozmawiać ale zawsze gdzieś znikał. Nie wiem co mu dolega i chyba prędko się nie dowiem. A jeszcze moje siostry. Westchnąłem. Choć Ukraina zaczęła ze mną rozmawiać nadal wygląda na podłamaną ale Białoruś stara się by była skupiona na zadaniu. Wszedłem do budynku na piętro i zapukałem do drzwi. Jak poprzednio, Ame szybko je otworzył i chwyciwszy mnie mocno za ramię wciągnął do mieszkania.

R: Nikt mnie nie śledził. - Powiedziałem spokojnym głosem lekko się uśmiechając. Znów moje emocje do niego wypłynęły ze mnie dając mi miłe uczucie ciepła.

A: W to nie wątpię ale zawsze lepiej być ostrożnym. - Rzekł zamykając drzwi i zerkając w moją stronę uśmiechnął się. Ameryka miał na sobie granatowy T-shirt i krótkie czerwone spodenki oraz wieczne bandaże na rękach. Zawsze je nosił ale mnie to nie raziło wręcz uważam, że dodają mu uroku.

A: Witaj w domu. - Po tych słowach poszedł powolnym krokiem w stronę kuchni. Dom. Choć trochę mnie zaskoczyły jego słowa przez ten krótki moment zobaczyłem, że ma cienie pod oczami.

R: Dorze spałeś? - Spytałem idąc za nim.

A: Nie bardzo. - Powiedział stanąwszy w progu drapiąc się po głowie.

A: Chyba wolałem tamte dni jak mieszkałem u ciebie.- Uśmiechnąłem się lekko na jego stwierdzenie. Jednak w tamtych dniach nie pomyślałbym, że zakocham się w osobie, która padła na twarz pod moim domem.

R: Też bym chciał. - Powiedziałem w zadumie. Chucherko odwróciwszy do mnie przyglądał mi się.

A: A wiesz co ja bym chciał? - Zbliżył się do mnie a ja poczułem lekkie ciepło w piersi.

A: Chciałbym... - Zawiesił głos a jego bliska obecność sprawiła, że moje serce mocniej zabiło.

A: Wiedzieć co skrywasz w tej siatce. - Na to stwierdzenie zmieszałem się. O czym w ogóle myślę. W ręce rzeczywiście trzymałem wspomnianą rzecz z produktami, które kupiłem.

R: To... - Popatrzyłem się w dół by wyjść z zakłopotania lecz dalej czułem się zażenowany przez moje myśli. Tak bardzo chcę być blisko niego ale wiem, że przez mój dotyk przypomnę mu ojca. Nie chcę mu tego robić. Spojrzałem w kolorowe tęczówki Chucherka. Lecz czy ja się powstrzymam?

R: Chciałem przygotować tobie obiad. - Choć miał zmęczenie na twarzy rozpromienił się.

A: Wspaniale! - Wziął ode mnie siatkę.

A: Nie wiesz jak bardzo to potrzebowałem. - Poszedł do kuchni by ją postawić na blacie. Ja powoli podchodząc do szafy zacząłem wyjmować potrzebne rzeczy.

A: Jedzenie na wynos nie jest takie złe. - Mówił wyjmując produkty.

A: Ale nic się nie równa z twoimi daniami. - Uszczęśliwiły mnie jego słowa. Wiem o tym.

A: I żeby nie było, pomogę ci. - Odwróciłem się do niego.

R: Ale... - Zacząłem lecz mi przerwał.

A: Nie ma ale. Chcę poznać jak te cudowne dania powstają więc... do roboty. - Byłem zdumiony jego energią, która kontrastowała ze zmęczonymi oczami ale go posłuchałem. Nie chciałem by do czegoś się zmuszał ale jeżeli to go uszczęśliwi nie będę mu zabraniać. Widząc go uśmiechniętego każda chwila z nim sprawia, że zapominam o zmartwieniach. Tak bardzo chcę go przy sobie jednak to się nie spełni dopóki ojciec może go skrzywdzić.

Pov. Ame

Znowu miałem ten cholerny sen. Za każdym razem kiedy zamykam oczy pojawia mi się przed oczami. Jeszcze na dodatek ten głos. Przez to wszystko nie mogę spać i jestem zmęczony nawet Rosja to zauważył. Jednak nie wiem co zrobić by w końcu zakończyć nękające mnie koszmary. Czy kiedyś zaznam spokoju? Dlatego raduje mnie, że Rosja przyszedł. Jestem wykończony ale przy nim mogę mieć choć na chwilę spokoju i wytchnienia od tego wszystkiego. Pomagając mu w kuchni rozmawialiśmy o różnych rzeczach czasami żartując. Kiedy Rosja jest blisko mnie wszystkie moje lęki milkną i pojawia się przyjemne ciepło. Chciałbym, żeby ta chwila zawsze trwała. Po paru minutach w końcu danie było gotowe. Kiedy zjadłem pierwszy kawałek moje kubki smakowe poczuły się jak w niebie. Jedzenie rozpływało mi się w ustach.

A: Nigdy się nie pytałem o twoje dania ale to musisz mi powiedzieć jak się nazywa. - Spojrzałem na Rosję, który lekko się uśmiechał. Cudownie wygląda kiedy to robi. W takich chwilach można pomyśleć, że wszystko wcześniejsze było snem.

R: Racuchy z jabłkami. - Odpowiedział a ja jeszcze chwilę delektować się tym ciepłym przysmakiem.

A: Od teraz to będzie moje ulubione danie i jak będziesz chciał możesz mi je podarować na każdą okazję. - Widziałem jak Wielkolud zmarszczył brwi w zamyśleniu a mnie zaczynało powoli ogarniać zmęczenie. Moje oczy powoli opadały ale nie mogłem na to pozwolić. Jeżeli zasnę znów pojawię się w tamtym koszmarze. Powstrzymywałem ziewnięcie.

R: Brazylia wspominał, że coś się stało na tamtej imprezie ale ja nic nie mogę sobie przypomnieć by coś się niepokojącego zdarzyło. - Na jego stwierdzenie zaśmiałem się pod nosem. Kiedy to było? Tyle się zdarzyło od tamtego czasu, że dawny ja nie pomyślałby, że kiedyś będę siedzieć przy stole razem z Rosją i bez wstydu powiedzieć mu...

A: Tamtej nocy pierwszy raz mnie pocałowałeś. - Flagowiec jeszcze bardziej się zamyślił a jego szare oczy wpatrywały się w jakiś punkt.

R: Nie pamiętam tego. - Powiedział z roztargnionym głosem.

A: Nie dziwię się byliśmy pijani a ty jeszcze upadłeś na głowę. Dosłownie. - Zaśmiałem się krótko biorąc kolejny kawałek dania. Rosja zaczął masować kark.

R: Od tamtej pory myślałeś, że cię omamiam? - Prychnąłem.

A: Jeszcze wiele rzeczy zrobiłeś nim sobie to przypomniałem. - Próbowałem powstrzymać ziewnięcie ale naprawdę nie mogłem już tego kontrolować. Muszę coś zrobić bym się tak nie czuł.

R: Czemu nie możesz się wyspać? - Zapytał a ja podparłem głowę o rękę.

A: A jakbym powiedział, że nie mogę spać bez ciebie? - Widziałem jak na te słowa Rosja zmieszał się. Przed wyznaniem mi miłości był znacznie skryty i nie pokazywał wielu emocji a teraz. Jak łatwo go onieśmielić. Nawet mi się to podoba gdy przeze mnie wpada w zakłopotanie.

R: Byłbym uradowany. - Chrząknął.

R: Jednak chcę wiedzieć czy tylko przez to nie możesz zasnąć. - Westchnąłem.

A: Nie, nie tylko. - Zacząłem. Nie chcę go zamartwiać ale może jak mu to powiem to nie będzie mnie to aż tak nękało. Cokolwiek mi pomoże zaznać spokoju muszę spróbować.

A: Od dłuższego czasu ciągle mi się śni ten sam sen i nie mogę się go pozbyć. - Zamknąłem oczy a przede mną pojawiły się znów dobrze mi znane obrazy.

A: Jestem w tym mieszkaniu, do którego po chwili wchodzi twój ojciec. Podchodzi do mnie z lekkim uśmiechem. - Widziałem jego twarz całą w szramach.

A: Chcę się bronić ale mnie więzi w swoim uścisku. Zaczyna mówić, że nie ucieknę od niego. - Napiąłem mięśnie.

A: Rozrywa mi koszulę i zaczyna swoimi wstrętnymi palcami gładzić mnie po torsie. W końcu zaczyna się wbijać paznokciami w moją skórę. Jego palce rwą mnie od środka a ja w mękach i bólu próbuję uwolnić się z jego uścisku lecz to nic nie daje i coraz bardziej moje ciało opada z sił.

R: Ame. - Usłyszałem jakby z daleka głos Rosji.

A: Coraz głębiej i głębiej zanurzał swoją dłoń w moje słabe ciało aż w końcu z wielką siłą wyrywa mi serce. Patrzy się na zakrwawiony narząd z zadowoleniem a moja krew wszystko zalewa.

R: AME! - Krzyknął na mnie przez co szybko otworzyłem oczy. Rosja stał przede mną i trzymał mnie za rękę. Powoli spojrzałem na nią. Zobaczyłem wbity widelec w moją dłoń. Puściłem sztuciec, który nadal tkwił w moim ciele. Jednak to nie zadziałało.

R: Gdzie masz bandaże? - Zapytał zatroskanym głosem.

A: Em...W szafie w łazience. - Odparłem nadal patrząc się na widelec. Nie czułem ani bólu ani przerażenia tylko frustrację. Nawet moje ciało jest po za moją kontrolą. Mam już tego dość. Wielkolud poszedł w wyznaczone miejsce by po chwili wrócić z bandażami.

R: Podaj rękę. - Bez uprzedzeń zrobiłem to o co poprosił. Flagowiec szybkim ruchem wyjął widelec z mojej dłoni. Syknąłem a z rany zaczęła powoli wypływać krew. Wpatrywałem się jak Rosja usiadłszy obok mnie zaczął opatrywać moją zranioną rękę. Chcę po prostu zaznać spokoju.

A: Mogę sam to zrobić. - Powiedziałem choć nie zrobiłem żadnego ruchu w tę stronę.

R: Ja już to skończę. - Odparł a ja wpatrując się na jego ręce czułem jego lekki uścisk na mojej dłoni.

R: Nie powinieneś mi tego mówić jeżeli to dla ciebie trudne.

A: Nie przejmuj się. Chciałem, żebyś wiedział. - I tak to nie ma znaczenia jeżeli nie mogę nic z tym zrobić. W końcu skończył opatrywanie i ciągle patrząc się na moją dłoń Rosja trzymał ją w swoim objęciu lekko ją głaszcząc po bandażu. Zmęczenie narastało we mnie. Muszę coś zrobić.

R: Nie powinieneś do niczego się zmuszać. - Zaczął.

R: Przecież obiecałem, że będę cię rozpieszczał. - Na jego słowa poczułem ciepło na policzkach. Moja krew zaczęła szybciej płynąć w żyłach dzięki czemu trochę oprzytomniałem i na chwilę zapomniałem o zmęczeniu. Dało mi to nadzieję.

A: Wiem... - Nie podnosząc głowy Rosja spojrzał na mnie oczekując na kontynuację. Obiecałeś więc to wykorzystuję. Wiem, że nie powinienem, ale już nie mogę znieść tych chwil zmęczenia. Chcę raz być daleki od koszmarów, głosów i wspomnień. Daj mi choć jeden taki moment bo widzę, że tylko przy tobie mogę go mieć.

A: I dlatego mam pytanie. - Podniósł głowę nadal wpatrując się we mnie. Widziałem jak jego klatka podnosiła się i opadała rytmicznie.

R: Jakie? - Zapytał spokojnym głosem. Zbliżyłem swoją twarz do jego tak by dzieliły nas tylko milimetry. Trochę się tym zmieszał. Przepraszam.

A: Czy mogę cię pocałować? - Wyszeptałem a na jego twarzy pojawił się rumieniec. Jego szare oczy intensywnie wpatrywały się w moje a ja z niecierpliwością czekałem na jego odpowiedź. Bardzo tego chciałem ale nie zrobię bez jego pozwolenia. Choć tyle mogę zrobić by nie poczuć się egoistą, choć wiem, że się zgodzi.

R: Tak. - Powiedział cicho a ja powoli przysunąłem swoje usta do jego. Siedzieliśmy dłuższy czas połączeni pocałunkiem. Poczułem ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Jednak to mi nie starczało. Coraz bardziej napierałem na Rosję przez co oparł się o siedzenie. Rękami chwyciłem o krzesło by być jeszcze bliżej Wielkoluda. Pieszcząc jego podniebienie czułem jak coraz szybciej przypłynęła krew w moim ciele, która budząc mnie przyspieszała moje serce i pragnienie. Długo rozkoszowałem się tym uczuciem aż zabrakło mi powietrza. Oderwaliśmy się. Wpatrzeni na siebie głęboko oddychaliśmy. Zmęczenie powoli znikało ale nadal je wyczuwałem. Jeszcze. Znów się zbliżyłem do jego twarzy ale teraz pocałowałem go w policzek, który był czerwony od jego buzującej krwi. Czułem jak buchało do niego gorącem a ja nadal muskając swoimi wargami jego kości policzkowe zniżyłem się do jego szyi. On też nieśmiale swoimi wargami mnie całował. Jednak ani on ani ja nie dawaliśmy się inaczej dotknąć niż tylko składanie sobie pocałunków. Widziałem, że każdy mój wydech na jego skórze powodował u Rosji gęsią skórkę. Idąc coraz niżej zatrzymałem się na jego klatce piersiowej. Poczułem słodki zapach, który, tak kocham i doprowadzał mnie do szaleństwa. Zaciągnąłem się nim by poczuć go w sobie. Podniosłem głowę czując coraz bardziej potrzebę podniecenia, która mnie wybudzała ze zmęczenia. Widziałem Jak Rosja mając wypieki na twarzy głęboko oddychał lecz teraz wypuszczał powietrze przez lekko otwarte usta, przez co wyglądał jeszcze atrakcyjniej. Wpatrywałem się w niego napawając się tym widokiem. Lecz nie mogę się już powstrzymać. Jeszcze.

A: Czy mogę cię dotknąć? - Wyszeptałem. Patrzył się w moje oczy swoimi, które nie ukrywały pragnienia co do mnie ale przez dłuższą chwilę nic nie mówił.

R: Да. - W końcu odpowiedział a ja uśmiechając się wypuściłem powietrze z ust. Zatopiłem się w jego ustach i zacząłem gładzić jego ręce. Przechodząc z jego bicepsów do ramion aż po koszulce w dół by w końcu włożyć swoje dłonie pod jego ubranie. Gładziłem tors Rosji czując jego mięśnie, które za każdym razem jak je dotykałem napinały się pod nimi palcami. Zdjąłem mu bluzę i dalej kontynuowałem pieszczenie jego ciała. Całowałem, ssałem i gładziłem jego skórę doprowadzając Rosję i siebie do upojnego gorąca. Czułem jak coraz bardziej mu się podobało a jego gorąc buchał w moją twarz. Jednak on nadal nie próbował mnie dotknąć mocno trzymając się za oparcia krzesła. Wbiłem lekko paznokcie w miejsce gdzie biło jego serce. Pragnę cię. Wziąłem rękę Rosji i przyłożyłem ją w miejscu gdzie było moje rozszalałe serce. Patrzyłem jak z lekkim zaskoczeniem spojrzał na mnie.

A: Czujesz? - Powiedziałem mu do ucha lekko świszczącym głosem.

A: To serce pragnie ciebie. - Ciągle przykładając jego dłoń do mojej klatki piersiowej kontynuowałem przerwaną czynność. Po chwili Rosja zaczął delikatnie muskać swoimi palcami po mojej skórze a wargami składał mi pocałunki. Za każdym jego łagodnym dotykiem dostawałem lekkich dreszczy a jego zapach wbijał się w mój umysł. Zatracałem się w doznawanych uczuciach. Lecz nagle gdy przejechał swoimi dłońmi wzdłuż mojego torsu znów przypomniałem tamto wydarzenie. Znów zamiast Rosji poczułem ZSRR'a. Z całych sił odpychałem tamte doznania przez co zacząłem gryźć mojego ukochanego. Nawet to pomagało i coraz częściej wbijałem swoje zęby w jego skórę. Było mi coraz goręcej. Zniżałem swoje dłonie do jego spodni. Zrobię z tobą to samo co uczynił mi twój ojciec. Na tą myśl gwałtownie odsunąłem się od Rosji. Słyszałem nasze szybkie oddechy spowodowane namiętnością ale nie spojrzałem na niego.

A: Fuck. - Rzuciłem mimochodem chwytając się za głowę. Najpierw nie mogłem tego zrobić bo przypominały mi się okropności z tamtej nocy a teraz moje myśli chcą zrobić to samo Rosji. Zaraz zwariuję. Poczułem jak Wielkolud przytula się do mojej piersi. Z zaskoczenia spojrzałem w dół.

R: Przepraszam. - Powiedział. Trzymając mnie w lekkim objęciu.

A: Za co?

R: Znów przez mój dotyk przypomniałem ci GO. - Kiedy spoglądając w dół widziałem tylko jego białe włosy nie mogłem się powstrzymać. Uśmiechając się pod nosem pogłaskałem Rosję po głowie. Dotykając jego włosów poczułem się lepiej i nawet zapadłem w lekki trans. Co ja mam począć? Nagle Rosja podniósł się a nasze spojrzenia się spotkały.

R: Nie chcę bym swoją osobą przypominał mojego ojca. - Miał wymalowany ból na twarzy.

A: Nigdy mi go nie przypominałeś i najpewniej nawet jakbym bym z kimś innym też bym go widział. - Mówiłem to ciągle patrząc się na jego zatroskaną twarz. Znów wyczuwałem przeraźliwe zmęczenie, o którym tak bardzo chcę zapomnieć Lecz jak to zrobić by nie prześladował mnie jego ojciec?

R: To co mam zrobić byś go nie widział?

Pov. Rosja

Na moje pytanie tajemniczo uśmiechnął się przez co moje tętno znów przyśpieszyło. Lecz w głębi siebie poczułem lęk.

A: Może... - Zaczął kładąc swoją dłoń na moim ramieniu a na mojej skórze poczułem zimny pot.

A: Zajmę się tobą. - Na te słowa drugą ręką chwycił mnie niespodziewanie za krocze. Z zaskoczenia przeszły mnie ciarki i odsunąłem się od Ameryki ciężko oddychając.

R: Nie musisz. - Powiedziałem patrząc wielkimi oczami na Amerykę. Nie mogę pozwolić sobie by znowu go dotknąć.

R: Sam się tym zajmę. - Na moje słowa zaśmiał się krótko. Spojrzałem się na niego a jego wzrok był wypełniony pragnieniem. Przez zachowanie Chucherka miałem mętlik w głowie i nie wiedziałem jak zareagować.

A: Nie mów tak. - Powiedział podchodząc do mnie z uśmiechem na twarzy. Cofnąłem się i trafiłem na blat. Osaczył mnie swoją osobą.

A: Powinienem wziąć za to odpowiedzialność. - Dotknął mojego torsu i zjechał wzdłuż jego. Pod dotykiem Ame po moim ciele rozeszło się ciepło a moje serce zabiło mocniej. Muszę to przerwać nim znów odpłynę w rozkoszach i go zranię.

R: Naprawdę nie musisz się zmuszać. - Powiedziałem głęboko oddychając.

A: Nie do niczego się nie zmuszam. - Powiedział patrząc się na mnie swoimi zmysłowymi oczami. Po chwili chwytając moją rękę przysunął swoją twarz do mojego ucha.

A: Pragnę ciebie. - Wyszeptał kładąc moją rękę do swojego krocza. Moje serce zaczęło bić jak szalone a ciepło płynące w moich żyłach parzyło mnie od środka. Ame przejechał swoimi ustami po mojej szyi a ja czułem jak był naprężony. Podobało mu się lecz ja nie mogłem podzielić jego szczęścia. Byłem zagubiony w moich uczuciach. Naprawdę chciałem. Chciałem go poczuć ale nie mogę tego zrobić by znów się ode mnie nie odsunął. Chwyciłem mocniej krawędź blatu. Nie chcę się skrzywdzić. Ameryka zaczął rozpinać moje spodnie gryząc mnie po szyi a ja nadal nie wiedziałem co zrobić. Stałem nieruchomo czując jego dotyk, który mnie za każdym razem parzył. Zaczął delikatnie masować moje przyrodzenie przez co coraz bardziej rozpierał mnie gorąc buzujący w moim ciele. Zaraz oszaleję. Mocno chwyciłem go za rękę. Przestał mnie całować i spojrzał na mnie.

R: Ja. Nie mogę. - Powiedziałem na głębszym wydechu. Wpatrywaliśmy się na siebie a wokół nas powstała na chwilę nieprzyjemna gęsta atmosfera. Czułem podniecenie i przerażenie. Widziałem jak powoli oblicze Ame zmieniało się na łagodniejszą a nawet zdziwioną jakby się budził z transu w którym zapadł podczas doznań. Odsunął się ode mnie. Zmierzwił swoje włosy zwężając usta. Staliśmy w ciszy słysząc nasze szybkie oddechy.

A: To ja pójdę do łazienki. - Powiedział zmieszany i wyszedł z pomieszczenia. Ciężko oparłem się o blat i wypuściłem powietrze by uspokoić gorąc płynący w moim ciele. Nie wytrzymam. To stwierdzenie utkwiło we mnie. Nie wytrzymam. Tak bardzo chcę być koło niego ale nawet tego nie mogę zrobić by mu nie przypominać o ojcu. Chwyciłem się za głowę. Wszystko co nas odpycha jest nim spowodowane. Niech zdechnie w czeluściach swojej okrutności. Całe moje życie było rujnowane przez niego. Dzieciństwo, moje rodzeństwo, Meksyk a teraz Ame. Już tego nie zniosę. Jeżeli ktoś ma go zgładzić to ja. Nawet jak będę musiał go zabić byle by Chucherko był szczęśliwy.

Pov. Ame

Podparłem się o umywalkę ciężko oddychając. Co się ze mną dzieje? Kiedy Rosja mnie powstrzymał i spojrzałem na niego zobaczyłem moje dzieło. Wielkolud był przerażony a na jego całe ciało było pokryte licznymi ugryzieniami i malinkami, które to JA zrobiłem. Ja! Ja tak nie robię. Może zostawiałam kilka malinek ale tylko dla żartów ale nie coś takiego. Czy tak bardzo pragnąłem nie czuć zmęczenia, że doprowadziłem Rosję do takiego stanu? Nawet nie zważyłem na jego uczucia. Jeszcze ta myśl by zrobić tą samą krzywdę co jego ojciec mi. Dlaczego? Przez zastanawianie się nad moim niekontrolowanym zachowaniem głowa mnie rozbolała. Spojrzałem w lustro. Co się dzieje? Ciągle oddychając ciężko wpatrywałem się w moje odbicie by po chwili zobaczyć, że nie tylko ja się odbijałem w zwierciadle.

A: To twoja wina. - powiedziałem do cienia, który pojawił się za mną.

???: Ja nic nie zrobiłem. - Powiedział spokojnym głosem. Jednak wyczuwałem jego dziwne zadowolenie.

???: Jeżeli chcesz kogoś obwiniać to samego siebie.

A: To twoja sprawka, że nie mogę normalnie funkcjonować. Przez cały czas kiedy jestem sam ciągle mi szepczesz do ucha. - Powiedziałem przez zęby. Nadal odczuwałem lekki ból głowy.

???: Myślisz, że jak mnie pozbędziesz w końcu zaznasz spokoju? - Zapytał się a jego cień lekko się uśmiechnął. Nic nie odpowiedziałem czując złość do niego.

???: Nie sądzę. - Czarna postura zaczynała przybierać kształtu.

???: Przez dłuższy czas nękają się koszmary i lęki, które też odczuwam. - Powoli przybliżał się a we mnie narastała złość.

A: Coś mi mówi, że nawet w tym maczałeś palce. - Zaśmiał się upiornie.

???: Nie myśl sobie za wiele. - Powoli podchodził do mnie a ja nadal wpatrując się w jego odbicie nie zrobiłem ruchu. Z każdym jego krokiem z niewyjaśnionej przyczyny zaczynałem odczuwać zmęczenie a moje powieki stawały się coraz cięższe. Lecz próbowałem odpędzić to okropne uczucie.

???: Przez swoje zmęczenie nie myślisz trzeźwo. - Kontynuował.

???: Wierz od czego się to wszystko zaczęło. Wiesz co tak naprawdę jest przyczyną twoich lęków. Wiesz jak on się zwie... - Wiedziałem. Położył mi swoje ręce na moich barkach.

???: Przyjacielu. - Jego postać uformowała się i zobaczyłem dobrze mi znaną postać.

A: Nie! - Obróciłem się ale kiedy to zrobiłem dotknął mojego czoła a moje ciało znieruchomiało.

???: Nie martw się pomszczę cię. Teraz dam ci w końcu wymarzony odpoczynek. USA. - Powiedział uśmiechając się się do mnie ukazując swoje zęby. Poczułem jak opadam w dół. Coraz głębiej w ciemność i jedyne co jeszcze widziałem to jego bezduszne niebieskie oczy.

****Następny dzień****

Pov. Niemcy

On tu jest. Patrzyłem jak Polska razem z Białorusią i Brazylią studiują plany posiadłości ZSRR'a w moim salonie.

Od czterech dni przygotowujemy z Białorusią i Brazylią plan działania a dzięki schematom posiadłości dziewczyny mogliśmy zrobić to dokładniej. Oczywiście chciałem, żeby wszyscy wiedzieli o szczegółach planu, ale każdy ma swoje własne sprawy i tylko pobieżnie wiedzą o tym. Jedynie wspomniana para Flagowców przychodziła jako, że grała pierwsze skrzypce w tej grze. Ukraina nie uczestniczyła ponieważ miała informacje z pierwszej ręki i nie jest tutaj potrzebna. Tak w każdym bądź razie powiedziała mi Białoruś. Przez zawziętość na pokonanie ojca najmłodsza córka ZSRR'a zawsze siedziała do późna i zastanawiała się razem ze mną nad ruchami. Niekiedy inni też przychodzili jak mieli czas a nawet USA był wczoraj. Nadal wyczuwałem od niego mrok i niekiedy dziwnie się zachowywał lecz wierzę, że w rękach Rosji wyjdzie z tego. Tylko Polska nigdy nie zjawiał się na spotkania aż do tej pory.

Stojąc przed trzema Flagowcami trzymając ręce za siebie miałem mętlik w głowie. Myślałem, że Polska będzie już zawsze mnie unikać po tym co zrobiłem. Co prawda radowało mnie, że mogę go zobaczyć jednak nadal nie powiedział ani jednego słowa w moim kierunku i tylko co chwilę zerkał na mnie. Przez to czułem się nieswojo. Westchnąłem. Nie wszystko na raz. Spojrzałem na biało-czerwonego Flagowca. Nie mogę popełnić kolejnego błędu jeżeli mam szansę być przy nim. Nawet jeżeli to ma oznaczać, że nie będę mógł do niego się zbliżyć.  Chciałem  porozmawiać z Polską o tym co się zdarzyło ale nawet nie wiedziałem jak zacząć. Teraz jak mam go na wyciągnięcie ręki nawet nie mogę nic z siebie wyrzucić i ze spokojem na twarzy a mętlikiem w głowie patrzyłem jak we trzej omawiają plan.

Bra: Nie mówiłem tego ale naprawdę kawał budynku z waszej posiadłości. - Zaczął Brazylia odrywając się od schematów.

Bia: Przecież nie mogliśmy mieszkać w jakiejś klitce. Nasza rodzina była szanowana od pokoleń. - Odparła Białoruś lekko się obruszając.

P: Byłaś w ogóle w tych wszystkich pomieszczeniach? - Zapytał się Polska dziewczyny nadal patrząc się na plany. Białoruś prostując się skrzyżowała ręce na piersi.

Bia: Byłam i wiedz, że mogę ci ze szczegółami każdy opisać. - Powiedziała wyniośle. Polska na te słowa odwrócił wzrok na Białoruś uśmiechając się do niej. Zacisnąłem zęby czując nieprzyjemne uczucie przechodzące przez mój kręgosłup. Jednak nadal przysłuchiwałem się ich rozmowie nie robiąc żadnego ruchu.

P: Z chęcią bym to sprawdził. - Białoruś spojrzała na niego wymownie.

Bia: Poczekaj z tym jak stamtąd wrócimy. - Powiedziała.

Bra: Czy w ogóle wrócimy? Co prawda zapamiętałem część, którą mamy przejść ale szczerze można się nieźle zgubić w tych planach a co dopiero tam być. - Dziewczyna na jego stwierdzenie zaśmiała się pod nosem.

Bia: Nawet nie wiesz jak prawdziwe jest to co mówisz. - Nadal mając lekki uśmiech na twarzy kontynuowała z  rozmarzonym wzrokiem.

Bia: Kiedyś Ukraina szukając nas zgubiła się i to my musieliśmy przepatrywać wszystkie pomieszczenia. Cały dzień nam to zajął kiedy w końcu ją odnaleźliśmy skuloną w kącie. Przez swoją nieśmiałość bała się nawet wołać o pomoc. Nie byliśmy na nią przez to źli. Wiemy jaka jest niewinna i za to ją kochamy.

P: Szkoda, że ty taka nie jesteś. - Powiedział z zadziornym uśmiechem skierowany w jej stronę choć jego wzrok przez chwilę utkwił we mnie. Przez jego spojrzenie  poczułem ciepło na moich policzkach. Odwróciłem wzrok a zaciskając bardziej ręce powstrzymałem się od odruchu poprawienia okularów. Nie mogę popełnić błędu. Białoruś na jego słowa żachnęła się.

Bia: Jakbym była taka nie zniosłabym twojej osoby przy sobie. - Dobiegł mnie głos dziewczyny.

P: Chciałaś powiedzieć, że nie zniosłabyś mojego uroku. - Białoruś krótko się zaśmiała.

Bia: HA! Twój urok sprowadza się do tego, że zaczepiasz wszystkich by cię zauważyli. - Słuchając nich stwierdziłem, że dobrze się dogadują. Powinienem być z tego powodu spokojny. Lecz nie mogłem odpędzić od siebie uczucia goryczy.

P: Jak dobrze pamiętam to ty pierwsza mnie zaczepiłaś. - Po tym jak niespodziewanie ogłoszono związek Rosji i USA poszedłem za Polską i Białorusią, którzy wtedy wyszli. Kiedy ich szukałem zobaczyłem jak stali w moim ogródku. Widziałem jak biało-czerwony Flagowiec patrzył na Białoruś. Polska czasami spotykał się z kobietami i z nimi flirtował ale wtedy przy córce ZSRR'a wyglądał inaczej.

Bia: Niby kiedy? -  W tedy jego wzrok był spokojniejszy i nawet lekko uśmiechał się w stronę dziewczyny. Ale nie tak jak teraz a bardziej naturalnie.

P: Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Miałaś wielkie plany by unicestwić ZSRR'a. Ciekawe czy reszta twojego rodzeństwa ma taki sam zapał a tylko ty tego nie umiesz ukryć. -   W tamtej chwili poczułem nie tylko większą miłość do Polski ale i niepokój przez jego niespotykany uśmiech. Wyparłem to uczucie ale teraz znów ogarniał mnie ten lekki nieprzyjemny ucisk w klatce. Zacisnąłem ręce, które zaczęły drżeć. Jakbym posłuchał tamtego uczucia a nie USA teraz nie byłbym w takiej sytuacji by patrząc na bliskość Polski i Białorusi miał okropne myśli. 

Bia: Tylko Ukraina z naszej czwórki nie miała chęci mordu. - Na jej słowa wyrwałem się z zamyśli i zauważyłem, że Polska też na jej wypowiedź zmarszczył brwi znów spoglądając w moją stronę. Dlaczego mi to robisz? Przez to nie mogę się podnieść. 

P: Czwórki? - Zapytał mając lekki grymas na twarzy.

Bia: Tak. Czwórki. Ja, Ukraina, Rosja i Kazachstan. - Wymieniła jakby to nie była wielka rzecz.

P: I dopiero teraz nam to mówisz? - Zapytał ze zdenerwowaniem i coraz częściej zerkał na mnie. Miał złość w oczach.

Bia: A co by to zmieniło? - Żachnęła się Białoruś a Polska masując czoło powiedział już spokojniejszym głosem nadal jednak marszcząc brwi.

P: Każda informacja o twoim ojcu jest cenna. - Zaczął.

P: Chyba, że jest po jego stronie to będzie trudniej. - Białoruś pokręciła głową.

Bia: Wierz mi on też życzy mu śmierci tak samo mocno jak ja.

Bra: Więc co z nim się stało? - Dziewczyna oparła się o blat i patrząc na papiery zamyśliła się. Widziałem jak zasępiła się nad pytaniem, które zadał Brazylia.

Bia: Kiedy Rosji nie było przy nas. - Zaczęła lekko wzdychając. - to właśnie Kazachstan musiał wszystkie jego obowiązki wziąć na swoje barki. Przez to poczuł się zdradzony. Mówił, że przez egoizm Rosji zostawił nas samych i kiedy usłyszał, że po latach brat wraca do nas Kazachstan nie mówiąc nic odszedł zostawiając wszystkie swoje rzeczy. - Uśmiechnęła się smutno.

Bia: Dlatego czasami naiwnie myślę, że kiedyś wróci. - Po jej słowach zapadła między nami cisza.

N: Nie mieliście łatwo. - Powiedziałem cicho przypominając moje dzieciństwo. Na moje słowa podniosła na mnie wzrok przymrużając oczy.

Bia: Każdy ma w swoim życiu trudne momenty. - Powiedziała spokojnie. Lecz w jej głosie wyczułem, że nie chce współczucia z mojej strony. Rozumiem ją. Też bym nie chciał litości od innych. Dlatego pomagałem tym, którym mogłem. Zobaczyłem, że Polska odwraca ode mnie wzrok a ja poczułem ucisk w klatce piersiowej. "P: Ty naprawdę chcesz być księciem z bajki". Jak mogę nim teraz być jak skrzywdziłem ukochaną osobę. 

P: Tak się zastanawiam. - Odezwał się Polska po pauzie ciszy patrząc na plany budynku.

P: Możesz mi powiedzieć co tu jest? - Zapytał pokazując palcem jedno z wielu pomieszczeń na schemacie.

B: To? - Spojrzała w wyznaczonym kierunku.

B: To jest schowek. - Polska pokręcił głową.

P: Mówię o tym jednym z jego ścian. - Białoruś podniosła jedną brew.

B: Tu nic nie ma. - Powiedziała jakby gadała do obłąkanego.

P: Spójrz uważnie. - Białoruś przewracając oczami pochyliła się bardziej nad papierem.

P: Widzisz te linie? - Zbliżył się do niej a ich twarze teraz dzieliły centymetry. Ścisnąłem mocniej  ręce, które zaczęły jeszcze bardziej się trząść. Lecz nie odwróciłem wzroku od nich. 

P: To wygląda jakby tu były zaznaczone drzwi. - Wyprostowali się a Białoruś powoli odwróciła wzrok z mapy i spojrzała na Polskę.  Zmarszczyłem brwi ze złości lecz od razu  zbeształem się i spuściłem wzrok. Nie powinienem tego czuć. 

Bia: Możliwe, że kiedyś coś się tam znajdowało ale bym musiała mieć starsze mapy, które niestety tylko ojciec ma. - Powinienem go wspierać  nie ingerując w jego uczucia.

P: Musimy się temu bardziej przyjrzeć. - Powiedział z ostrością w głosie. Lecz tym razem nie potrafię tak łatwo powstrzymać moje uczucia. 

Bra: Możliwe, że wkradł się błąd w planach. - Dobiegł mnie głos Brazylii.

P: Taki błąd?! - Przez jego podniesiony ton spojrzałem na niego. Polska odwrócony na Flagowca miał na  twarzy znów ten grymas niezadowolenia. 

P: Mówimy o mieszkaniu ZSRR'a. - Wysyczał. Brazylia wyczuwając jego złość spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem.

Bra: To nie znaczy, że nie może się tak zdarzyć. - Powiedział ze spokojem.

Bra: Widzisz ile pokoi ma ten dom? Nawet ja bym się pogubił rysując coś takiego. - Polska podpierając się o plany zbliżył się do Brazylii.

P: Jeżeli stać było na taki dom to najlepszych architektów też. - Coraz bardziej był wkurzony a ja nie wiedziałem co z tym faktem zrobić. Nie mogę zrobić błędu.

Bra: Nawet najlepszym się zdarza błąd.  - Zacisnąłem powieki. Nie mogę.

P: Myślisz, że ZSRR wybacza błędy?!

Bia: Nie kłucie się o drzwi! - Odepchnęła ich od siebie a mnie wybudziła z czarnych myśli.

Bia: Chcę tak samo jak wy w końcu mieć szansę na usunięcie ZSRR'a. Mamy poszlakę, że ojciec jest powiązany z zaginięciem niektórych Flagowców i ten bankiet nam to umożliwia. Nie możemy jednak by nas coś rozproszyło. Ustaliliśmy już. Macie  wejść do pokoju ojca by przeszukać jego biuro i zaleźć to co nas interesuje. Zawsze trzyma swoje najważniejsze rzeczy w tym pomieszczeniu. Kiedy ZSRR pójdzie przywitać się z gośćmi będziecie mieć na to 4 godziny. Nie więcej. Nie będziemy mogli się komunikować przez to jesteście skazani na siebie. Musicie być skupieni i współpracować. - Polska i Brazylia po jej słowach uspokoili się i mruknęli za znak zgody. Widziałem już determinację u Białorusi przez to zawstydziłem się, że to ona powstrzymała możliwą bójkę w moim domu. Jest silną i mądrą kobietą więc się nie dziwię, że Polska jest nią zainteresowany. Ta myśl ukuła mnie w serce. Nie mam szans. Ta myśl utkwiła mi w głowie powodując pogorszenie mojego samopoczucia. Usłyszałem wzdychanie Polski. 

P: Nie będzie to łatwe. - Powiedział. 

Bia: A kto powiedział, że będzie?

Jeszcze chwilę omawiali szczegóły planu a ja im się przysłuchiwałem czując, że jestem tu zbędny. Polska już zaprzestał spoglądania w moją stronę a bardziej skupiał się co ma do powiedzenia Białoruś. Zacisnąłem ręce, które ciągle drżały od mojej niepewności. Wiem co czuję i przez to napływała we mnie złość na siebie. Nie powinienem być zazdrosny o Białoruś. Polska mnie dobitnie odrzucił kiedy wyznałem mu moje uczucia. Wyznać. Zaśmiałem się w duchu. Nawet nie powiedziałem Polsce, że go kocham tylko pod wpływem impulsu pocałowałem go. Jak w przypadku USA nie rozeznałem się dobrze w terenie i przez to znów skrzywdziłem kochaną osobę. Powinienem już w tedy wynieść wnioski i bardziej kierować się rozumem niż chwilowymi uczuciami. Lecz jakaś część mnie natarczywie mówiła mi bym jeszcze się nie poddawał. To samo uczucie miałem kiedy zerwałem z USA lecz wtedy byłem wściekły na niego i nie dopuściłem myśli by dać mu i sobie szansę. Czy teraz mam postąpić inaczej? 

Po kilku minutach dziewczyna zaczęła składać schematy.

Bia: Jeżeli już wszystko jasne będę się zbierała. - Powiedziała powoli wychodząc z salonu

Bra: Chyba ja też tak zrobię. Mam jeszcze dużo do roboty ale na pewno skończę ją przed misją. - Powiedział do Białorusi.

Bia: Tylko żebyś przez to nie przespał lotu. Bo nie zaznasz później spokoju. - Powiedziała też idąc w stronę wyjścia.

Bra: Tak jest. - Powiedział i po chwili zostałem sam z Polską. Wpatrywaliśmy się na siebie w milczeniu. Chciałem mu powiedzieć, że bardzo żałuję za to co zrobiłem i czy mi wybaczy. Nie mogę tego zaprzepaścić. Otworzyłem usta lecz widząc w jego oczach narastającą frustrację stchórzyłem.

N: Do zobaczenia. - Odparłem sfrustrowany swoją niemocą do jego osoby. Stał chwilę by dopiero po chwili cmoknąć odparł. 

P: Do zobaczenia - Po tych słowach wyszedł  znikając za drzwiami zostawiając mnie samego po pośrodku pokoju. Westchnąłem.

Mam nadzieję, że na końcu będziemy stać z podniesionymi głowami.

***********************************************************************************************


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top