Chwila wytchnienia

Pov. Ame

Stałem w kuchni coś przyrządzając jednak przerwałem czynność czując, że coś jest nie tak. Usłyszałem przeraźliwe skrzypienie zawiasów. Powoli odwróciłem się w tamtą stronę. Widziałem jak w cieniu drzwi stoi wysoka postać. Poczułem jak moje serce zaczyna zwalniać a atmosfera w pokoju stawała się coraz cięższa i gęściejsza, że aż się nie dało oddychać. Osoba skrywająca się w cieniu zrobiła krok w moją stronę. Złapałem się blatu z przerażenia a po całym ciele przeszły dreszcze. Przede mną stał ZSRR.

A: Jak? – Zapytałem się go czując zimny pot na skórze. On odpowiedział z lekkim uśmiechem.

ZSRR: Myślałeś, że przede mną się schowasz? – Powoli podchodził do mnie a jego kroki dudniły mi w uszach. Lecz nie zrobiłem żadnego ruchu.

ZSRR: Że nie nie znajdę ciebie po twoim smrodzie? – Stanął naprzeciw mnie. Chciałem go walnąć jednak chwycił mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany. Próbowałem się wyrwać lecz nie mogłem przez jego mocny uścisk choć trzymał mnie jedną ręką. Poczułem jak moje rany znów zaczynają boleć.

ZSRR: Pomyśleć, że znów się zbliżyłeś do mojego syna choć się ostrzegałem. – Mówił mi dobrze znanym tonem głosu.

A: To on się zbliżył do mnie nie ja. – Powiedziałem nadal próbując się uwolnić. Pewnej chwili zamachnąłem chcąc go kopnąć jednak chwycił moją nogę i wykręcił ją tak, że zasyczałem z bólu.

ZSRR: Lecz mu w tym nie przeszkodziłeś. – Puścił moją dolną kończynę. Szybko oddychając myślałem jak się uwolnić z jego uścisku.

ZSRR: A może... – Położył swoją dłoń na mojej klatce piersiowej i zbliżył swoją twarz do mnie.

ZSRR: Stęskniłeś się za mną? – Chwycił za moją bluzę i szybkim ruchem rozerwał ją ukazując moje ciało. Każde uderzenie mojego serca sprawiało, że rany które mi pozostawił tamtej nocy zaczynały krwawić. Szarpałem się a moja skóra coraz bardziej mnie piekła.

ZSRR: Jednak nie dostaniesz tego co pragniesz. - Poczułem jak jego dłoń przejeżdża mi po torsie i zatrzymała się na mojej klatce piersiowej.

ZSRR: Powiedziałeś kiedyś, że nie masz serca. – Jego paznokcie lekko kuły moje ciało.

ZSRR: Może się przekonamy czy to prawda. – Palce ZSRR'a zaczęły powoli wbijać się w moją skórę aż zaczęła się lać czerwona posoka. Chciałem krzyczeć przez zadawany mi ból lecz z mojego gardła nic się nie wydobyło. Czułem jak coraz głębiej zanurzał się w moim ciele a spod jego palców obwicie sączyła się moja krew, która spływała po mnie. Poruszał się we mnie jakby szukając w nim czegoś. Wiłem się i drżałem z bólu lecz nadal nie mogłem wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku. W końcu w wielkich męczarniach niewyobrażalną siłą wyrwał mi pewną rzecz z piersi. Powoli otworzyłem oczy oddychając przy tym niemiarowo. Kiedy mój wzrok się wyostrzył zobaczyłem mrożącą krew w żyłach obraz. Na jego zakrwawionej ręce leżało moje serce, które jeszcze biło. ZSRR patrzył się na swoją zdobycz z fascynacją.

ZSRR: Jednak się myliłeś. – Spojrzał na mnie.

ZSRR: Mój. Przyjacielu. – Jego ostatnie słowo przeszyło moje uszy i powtarzało się jak echo, że przestałem słyszeć jakiekolwiek inne odgłosy. Zacząłem odpływać a jedyne co jeszcze widziałem to wielką krwawą dziurę w mojej piersi.

Zerwałem się z łóżka oddychając ciężko. Trzymając się tam gdzie powinno być moje serce. Poczułem jak szybko bije od doznanego szoku. To był tylko sen. To tylko sen. Na mojej skórze przeszły mnie dreszcze. Po chwili gdy już przestałem się trząść zacząłem powoli masować się po czole. Walnąłem pięścią w łóżko. Fuck! Nawet w śnie nic nie mogłem zrobić. Jednak coś mnie zastanowiło. Chociaż sen był mój to w pewnym momencie odbiorcą stał się ktoś inny ktoś kogo ZSRR nazwał przyjacielem. Podrapałem się po głowie. Chyba to tylko dawne wspomnienie, które się w to wmieszało. Westchnąłem. Może reszta dnia będzie spokojna. 

Pov. Rosja

Mieliśmy nadal swoje plany ale w tym dniu mam wolne a ojciec gdzieś pojechał jak zawsze nic nie mówiąc. Przez to mam więcej swobody. Jechałem między blokami szukając tego konkretnego w między czasie zastanawiałem się kto mógł zlecić zabójstwo na Enrique Solís. Ame sądzi, że to jego ojciec ale to mi nie pasowało. „F" na początku nie chciał mi dawać danych ale jakoś go przekonałem i mi je przesłał. Jednak nic nie znalazłem. Żadnych podpisów lub czegoś świadczącym o kliencie. Jak na innych dokumentach mogłem zweryfikować kto zlecił zabójstwo tak tutaj nic nie znalazłem. Jakby go nie było i nigdy nie istniał. W końcu zatrzymałem się pod blokiem o numerze 4. Nie mogli jakoś po kolei to budować? Wszedłem na piętro i zapukałem do drzwi. Szybko ich mieszkaniec je otworzył i wychwyciwszy mnie za ramię wciągnął do mieszkania.

R: привет Ame. – Uśmiechnąłem się.

A: привет, привет. – Powiedział szybko.

A: Mam nadzieję, że jako zawodowy zabójca nikt cię nie śledził. – Poszedł w stronę kuchni. Myślałem, że bardziej się ucieszy na mój widok. Chyba za dużo wyobrażam. Ame szykował na blacie napoje.

R: Nie martw się nikt mnie nie śledził. - Podszedłem do niego i przytuliłem od tyłu. Poczułem jak się wzdrygnął.

R: Chciałem cię zobaczyć. – Wyszeptałem mu do ucha. Dopiero po chwili odwrócił się do mnie i zobaczyłem jego oczy, które tak kocham. Byłem szczęśliwy, że jestem przy nim.

A: Przez dzień mnie nie widziałeś i już się stęskniłeś? – Podniósł jedną brew lekko się przy tym uśmiechając.

R: Muszę pilnować, żebyś znowu mi nie zniknął. – Przysunąłem Ame jeszcze bliżej do mnie.

A: Wiesz mi nie zniknę. – Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem go. Tak długo trzymałem w ryzach swoje odruchy i emocje, że teraz jak go widzę wypływają ze mnie jak z fontanny. Pogłębiłem pocałunek a moje dłonie powędrowały pod jego bluzkę. Poczułem jego blizny.

R: Czy nadal cię bolą? – Zapytałem przerywając pocałunek.

A: Nie. – Odpowiedział. Chciał kontynuować przerwaną rzecz lecz nagle odezwał się dzwonek do drzwi. Obydwoje byliśmy zdziwieni. Dźwięk znów się odezwał lecz teraz w rytm jakiegoś taktu. Po minie Chucherka było widać, że chyba już wie kto jest za drzwiami. Poszedł i otworzył je.

B: Amigo! – Usłyszałem donośny głos.

A: Cześć Bryz. – Powiedział mniej entuzjastycznie niż jego przyjaciel.

B: Co jest Ami? Dawno nie rozmawialiśmy ze sobą a ty... - Zamilkł kiedy wszedł do kuchni. Zobaczyłem jego zdziwienie, które od razu przemieniło się w wielki uśmiech.

B: No. Widzę, że nie tylko ja wpadłem na pomysł odwiedzenia cię. Olá.

R: Hej. – Odpowiedziałem krótko.

A: Chcesz coś? – Zapytał Brazylię mijając go.

B: Tylko wodę. Jeśli łaska. – Usiadł przy stole i patrzył się raz na mnie a raz na Amerykę.

B: To co robiliście kiedy mnie nie było? – Znieruchomiałem a Ame odwrócił się do niego i postawił mu dość energicznie szklankę na stole.

A: Nic co by cię interesowało. – Brazylia udał zdziwionego.

B: Mi nie powiesz? Chcę wiedzieć co mój melhor amigo robi i czy jest przez to szczęśliwy.

A: Będę szczęśliwy jak zemszczę się na ojcu. – Odparł a ja stałem przypatrując się do czego dojdzie ta rozmowa. Brazylia wskazał palcem na Ami.

B: Nie odstawiaj scen. Widziałem twoją minę. – Uśmiechnął się tajemniczo.

A: Ty wszystko widzisz nawet tego czego nie ma.

B: A ty dalej swoje. O dłuższego czasu myślę i stwierdzam, że jak mnie nie ma zawsze coś odstawisz.

A: Gadanie. – Ameryka oparł się o blat stołu.

B: Mam ci przypomnieć, twoją bójkę? jak uciekłeś a po tym trafiłeś do szpitala? A moment na imprezie jak to...

A: Dobra dobra. Bo jeszcze się zapowietrzysz. – Przerwał mu nagle. Na imprezie coś się stało?

B: Você vê, muszę wiedzieć co porabiasz być nie wpadł na głupi pomysł lub w czyjeś ręce. –Kiedy powiedział ostatnie słowa wymownie popatrzył się na mnie przez co trochę się zmieszałem. Próbowałem między czasie przypomnieć sobie tamten wieczór lecz nieoczekiwanie Brazylia zwrócił się do mnie.

B: Rosja może ty mi odpowiesz co robił Ami? – Wyrwany z rozmyślań spojrzałem na niego. Bez zastanowienia szybko odparłem.

R: Ja dopiero co przyjechałem. – Przypomniałem sobie, że nie tylko chciałem się spotkać z Chucherkiem.

R: Właśnie. Przywiozłem ci twój motor. – Powiedziałem do Ame, który lekko się zdziwił.

R: Jest przy moim aucie. Jeżeli mi powiesz gdzie mam go postawić zajmę się tym. – Zastanowił się przez chwilę.

A: Tak. Dzięki. Yyy. Zostaw go przy głównym wejściu. – Odpowiedział trochę się jąkając a ja skierowałem się w stronę wyjścia.

R: Dobrze. To idę to zrobić. – Nie chciałem znów się poczuć zakłopotany ich rozmową. Dlatego postanowiłem ich zostawić.

Pov. Ame

Rosja wyszedł a ja miałem odruch by za nim pójść i nie słuchać gadaniny Brazylii.

B: No to jak nas zostawił może mi teraz powiesz? – Spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.

A: Chyba pójdę za nim. – Zrobiłem krok ale Brazylia zastawił mi ręką przejście.

B: Chłop sobie poradzi a ty jak widzę jeszcze nie wróciłeś do swojej formy. Marnie wyglądasz. – Po jego geście znów podparłem się o blat.

A: Może dlatego, że biłem się z Kanadą. – Doznał szoku na tą informację.

B: CO? – Krzyknął.

A: Nie ważne pogodziliśmy się. – Brazylia oparł się o krzesło i lekko pokręcił głową.

B: Trochę czułem, że tak to się skończy ale chociaż tyle, że nie pozabijaliście się nawzajem. –Tak naprawdę pamiętam to jakby za mgłą. Przez złość na Kanadę, która mi się zbierała przez ostatnie 3 lata ON wszedł w moje ciało i nim zawładnął. Nie to złe słowo bardziej połączył się ze mną ponieważ ja też tego chciałem.

B: Ami você está lá embaixo ou lá em cima? – Zagotowało się we mnie z zażenowania a jego uśmieszek to podwijał.

A: Czy ty zawsze musisz pytać o takie rzeczy? – Zapytałem najbardziej spokojnie jak umiałem w tej chwili.

B: W tedy wiem, że mnie słuchasz.

A: To powiem ci, że nieważne jak się staram słyszę cię. – Po chwili dodając. - I nie robiliśmy tego.

B: Ja się nie pytałem czy to robiliście. – Zaczerwieniłem się. Nie lubię jak mnie podpuszcza a on dobrze o tym wie. Brazylia westchnął z zadowolenia.

B: Mówiłem, że nie pożałujesz. - Masowałam oczy z zażenowania.

A: Tak ale i tak nie zmienia faktu, że jesteś moralnie skrzywiony. – Jest straszny kiedy chodzę z kimś. Nawet jak byłem z Niemcem nie oszczędzał mnie takimi pytaniami. Współczuję Rosji, że musiał z nim przebywać przez ten czas.

B: Jasne. – Wstał z krzesła i poszedł w kierunku drzwi wyjściowych.

B: To ja się zbieram. – Poszedłem za nim i skrzyżowałem ręce na piersi.

A: Nie będziesz mnie pilnował bym nic dziwnego nie zrobił? – –Podparłem się o ścianę. Jego kąciki ust podniosły się w złowieszczym uśmiechu.

B: Jedyną dziwną rzeczą jaką możesz teraz zrobić to rzucić się na Rosję a ja tego nie chcę oglądać.

A: Go to hell. – Zaśmiał się.

B: Pójdę, pójdę ale jeszcze nie teraz.  - Wyszedł mówiąc krótkie "adeus" i zostawił mnie samego. Od razu poczułem lekki chłód a kontem oka zobaczyłem ciemną smugę.

???: Na pewno potrzebny ci jest taki przyjaciel? – Zapytał cień.

A: Nie masz prawa mieszać się w moje relacje. – Dlaczego w ogóle przyszedł? Smuga przeniosła się za mną jakby trzymając mnie za ramiona.

???: Nie chcę byś przez swoje uczucia dał plamę. – Wyszeptał do ucha.

A: Na nic się jeszcze nie zgodziłem. – Nadal mnie złościło dlaczego część mnie nie chce go wyrzucić z podświadomości.

???: Nie pogrywaj ze mną. – Zasyczał dodając po chwili.

???: Chcesz tego. – Skrzywiłem się po jego słowach.

A: Ale nie jesteś mi do tego potrzebny.

???: Nie masz tyle siły by to zrobić. To JA daję ci moc, którą TY straciłeś. – Cień zbliżył się do mojej głowy.

???: Przyznaj się podobało ci się. Ta siła, pewność siebie. Byłeś zachwycony, że nie odczuwałeś żadnych negatywnych emocji, które od dłuższego czasu ciebie gnębiły. Dzięki MNIE mogłeś poczuć się jak za dawnych lat. – Przez to, że jest częścią mnie nie mogę ukryć przed nim moje myśli. Prawda podobało mi się.

A: Lecz nie mogę na to pozwolić. Nie znasz umiaru i nie pohamowałbyś się skrzywdzić moich przyjaciół. – Poczułem, że był niezadowolony z mojej odpowiedzi.

???: Ile razy mam ci powiedzieć byś w końcu zrozumiał. Oni cię osłabiają.– Usłyszałem kliknięcie zamka w drzwiach.

???: Przez to bardziej martwisz się o nich niż o siebie. – W drzwiach pojawił się Rosja, który się trochę zdziwił na mój widok.

R: Zostawiłem twój motor gdzie prosiłeś...I jeszcze przyniosłem twoje rzeczy, które zostawiłeś u mnie. – Powiedział zmieszanym głosem stawiając torbę na podłodze. Nie zrobiłem ruchu. Cień, który mnie gnębił zniknął wraz przybyciem Wielkoluda a chłód po nim zastąpiło miłe uczucie ciepła.

R: Spotkałem się z Brazylią po drodze. – Kontynuował.

R: Powiedział mi, żebym uważał na ciebie. – Dostałem wypieków. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie zrozumiał aluzji.

A: Chyba powinieneś zauważyć, że odwala mu czasami i niekiedy mówi dziwne rzeczy. – Powiedziałem odsuwając się trochę od ściany.

R: Wiesz co miał na myśli. – Uśmiechnąłem się udałem, że to było pytanie.

A: Wiesz mi chciałbym go czasem nie rozumieć. Wtedy nie czułbym się jak teraz. – Zrobił krok w moją stronę a mi mocniej zabiło serce.

R: Czyli jak? – Zapytał a przeze mnie przeszły dreszcze przez jego spokojny głos.

R: Zażenowany? - Podchodził coraz bliżej a ja śledziłem każdy jego ruch.

R: Zawstydzony? – Stał już przede mną a ja wytrwale patrzyłem w jego szare oczy, które nie ukrywały pragnienia.

R: Bo ja właśnie tak się czuję. – Wyszeptał. Staliśmy blisko siebie wpatrując się w swoje oczy. Nie mogąc już wytrzymać obielimy się i zaczęliśmy się całować. Powoli przechodziliśmy do pokoju nie przerywając czynności. Pogłębiając pocałunek w końcu dotarliśmy do łóżka, na którym usiadłem a on podpierając się o moje ramiona ciężko dyszał nade mną. Zaczął delikatnie gładzić moją szyję by po chwili muskać ją swoimi wargami. Oddychając z podniecenia głucho jęknąłem. Odczuwałem każdy jego dotyk aż przypomniałem sobie piwnicę. Spiąłem lekko mięśnie. Rosja nadal mnie pieszcząc nie zwrócił na to uwagę. Chciałem odsunąć od siebie tamte wspomnienia lecz kiedy Wielkolud przejechał mi po piersi swoją dłonią przypomniałem sobie dotyk ZSRR'a. Nie wytrzymując tego odepchnąłem Rosję. Oddychając ciężko poczułem jak moje ręce trzęsą się a na mojej skórze pojawił się zimny pot.

R: Чучерко? – Nie patrząc na niego zbierałem się w sobie. Odczuwałem jednocześnie podniecenie i obrzydzenie. Zamknąłem oczy by powstrzymać odruch wymiotny.

R: Chucherko. – Powtórzył łagodnym głosem. Poczułem jak lekko chwyta mnie za ramię. Powoli otwierając oczy spojrzałem na niego. Kucał przede mną patrząc się na mnie spokojnym wzrokiem.

A: Dlaczego mnie tak nazywasz kiedy czuję się najbardziej beznadziejnie? – Odruch wymiotny minął ale nadal coś ściskało mnie w żołądku. Rosja gładząc moją rękę zjechał wzdłuż niej i chwycił moje dłonie. Po chwili odpowiedział.

R: Bo kiedy najbardziej się martwię o ciebie chcę byś we mnie widział swoją podporę. – Zaśmiałem się słabo.

A: I mam wierzyć, że mną nie manipulujesz? – Rosja uśmiechnął się lekko.

R: Nie kontroluję tego. Od kiedy wziąłem cię do mojego domu, nie mogę zapanować nad moimi myślami, słowami, gestami. – Splotłem ręce Wielkoluda z moimi a moje czoło zetknęło się z jego. Uspokoiło mnie to.

A: Kocham cię. – Zobaczyłem jak na te słowa lekko się zarumienił. Uroczo.

A: Ale zamiast czuć ciebie znów  moje myśli powróciły do tamtej piwnicy. – Wzmocnił uścisk na moich rękach. Pamiętam jak ZSRR mówił, że nie zaznam już żadnej przyjemności, choć wtedy trzymał mi nóż na genitaliach.

R: Przysiągłem, że dopadnie go sprawiedliwość i zrobię wszystko by tak się stało. – Powiedział stanowczo. Uśmiechnąłem się lekko. Miło słyszeć, że ktoś dla ciebie wskoczy w ogień. Chciałem coś powiedzieć ale nagle zadzwonił jego telefon. Odsunąłem się od niego by mógł sprawdzić połączenie. Rosja wstając z podłogi odebrał połączenie.

R: Halo?.. Mogę rozmawiać... Tak..... Dobrze.... Będziemy. – Rozłączył się.

R: Mamy za niedługo spotkanie... Lecz tym razem w domu Niemca. – Na twarzy Rosji pojawił się grymas.

R: Dziwne. Przecież mówił, że Brytania go obserwuje. – Powoli podniosłem się.

A: Nie martw się. Na pewno wie co robi. – Spojrzałem na Rosję, który wpatrywał się na mnie zagadkowo.

R: Skąd u ciebie taka pewność w jego kompetentność? – Zaśmiałem się w duchu. No tak. Przecież nie wie. Westchnąłem z rozbawienia.

A: Jest moim ex. – Jeszcze bardziej mnie rozbawiło jak wyszczerzył oczy w szoku. Stuknąłem go w ramię.

A: Co się dziwisz. Ja też nie jestem twoim pierwszym. – Zostawiając go z jego myślami poszedłem się przebrać.

***********************************************************************************************

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top