5. Kolejne
Gdy wstałam, było już o dziwo jasno. Zwykle to ja jestem tą, co wstaje pierwsza, w dodatku razem ze Słońcem witającym wszelakie życie na naszej planecie. Jednak tym razem było inaczej, ponieważ obok nie było Zuzu. Została w moim łóżku na noc, ponieważ nadal zdarza jej się płakać po nocach.
Nigdy dziewczyna w takim stanie nie była... Czy to chodziło o miłość, o marzenia czy o cokolwiek innego ważnego dla niej. To już naprawdę długo trwa...
Wstałam z przecierając kącik lewego oka i zaspanym krokiem poszłam w kierunku salonu, który był po drodze do kuchni. Szklanka wody z rana jest naprawdę dobrą rzeczą. Dla organizmu i samopoczucia.
Dwa kroki po przekroczeniu progu salonu, zauważyłam otwarty balkon i Życzę, palącą spokojnie papierosa. Opierała się o szybę z drugiej strony i patrzyła gdzieś ślepo przed siebie. Postanowiłam niezwłocznie do niej iść, mimo atakującego, jesiennego zimna.
- Widzę, że już wstałaś. - oparłam się nieopodal o ścianę i patrzyłam na nią uważnie.
Podniosła wzrok i dwie lekko uśmiechnęła. Jednak zanim coś powiedziała, zaciągnęła się dymem z papierosa.
- Całkiem dobrze - no teraz to już na pewno, po dawce nikotyny. - Tylko wcześniej się obudziłam, w dodatku ze sporym bólem brzucha. Stres. - dodała.
Znowu zaciągnęła się dymem, a ja westchnęłam cicho. Nie wiedziałam na razie co jej powiedzieć...
- Mam wrażenie... - przerwała ciszę swoim mało słabo słyszalnym, zachrypniętym z lekka głosem. - ... Że on tu może przyjechać.
Przewróciłam oczami, a gdy przeniosłam na nią wzrok, znowu zaczynała płakać. Szlag by to. Ten chłopak niszczy nam życie, mimo tych milionów kilometrów!
- Dziewczyno, czy my jesteśmy muchami latającymi nad gównem? Nie! Jesteśmy motylami, przeskakującymi z kwiatka na kwiatek, więc przestań myśleć o tym gównie!
- Ale ja za nim tęsknię... - wychlipała mi Zuzu.
Mnie już szlag trafia. Niby minęły trzy dni, a ona nadal swoje. W dodatku ma jakieś urojenia, że on chce wziąć z nią rozwód. Przecież nawet mężem i żoną nie są!
- Wiem. Wiem, wiem, wiem. Słyszę to od paru dób! - złapałam się za głowę. - Tak w ogóle musimy się zbierać do pracy. Pomóc ci z makijażem? Wiesz dobrze, że...
- Nie mogę wyglądać, jak trup - dokończyła za mnie, przerywając mi. - Wiem. I spoko, sama sobie poradzę...
Wstała chwiejnie i podbiegła do łazienki, aby się przyszykować do kolejnego dnia pracy. Może po mnie nie widać, ale strasznie mi było jej żal. Kiedyś mówiłam sobie, że będą oni wielkim przykładem miłości, która wytrzymuje miliony kilometrów rozłąki, a tu? Klops! Najpierw hejt, a później ignorancja!
Ciekawe czy ja bym się na jej miejscu załamała w podobny sposób?
~*~
- Do widzenia! - zawołała, gdy jakaś młoda klientka (czyli bachor) pożegnał się z nią i wyszedł z naszej restauracji.
- Czy ty udajesz, że wszystko z tobą w porządku czy po prostu tak bardzo uwielbiasz dzieci? - spytałam trójce ironicznym tonem.
- Raczej to drugie. - odparła, a jej uśmiech nadal nie schodził z twarzy i poszła do kuchni po kolejne zamówienia dla pozostałych klientów.
Jutro ma być kolejny odcinek z BTS, gdzie będę ja i moja przyjaciółka. Man nadzieję, że jej to pomoże, gdy będziemy to oglądać. Spojrzy na siebie, szczerze uśmiechniętą oraz szczęśliwą... Oby nie zadziałało to w złą stronę. Może przecież pomyśleć, że kiedyś była szczęśliwa, bo była szczęśliwie zakochana.
Przydałoby się coś, co ja oderwie od tego...
Usłyszałam nagle telefon służbowy. Odebrałam i tak był znowu ten Bang JoonHyuk, menedżer BTS. Znowu chciał się umówić na rozmowę o ostatnim spotkaniu i o czymś jeszcze. Zgodziłam się od razu.
Palpitacja serca!
- Zuzka! - zaczepiłam ją z ostrym szeptem, żeby przestała się skupić na brudnych naczyniach na tacce, a na moich słowach. - Znowu pan Bang chce się z nami widzieć.
Otworzyła szerzej oczy z niedowierzaniem, a ja na to pokiwałam jej potwierdzająco głową. Wyminęła mnie jednak, idąc do kuchni, aby odłożyć naczynia.
Dziwne...
Jednak nie minęło paręnaście sekund, kiedy podbiegła do mnie z powrotem. Dziwne, bo nie wydawała się szczęśliwa, a wręcz przeciwnie. Była przerażona.
- Znowu będziemy musieli coś z nimi nagrywać? - spytała, a ja otworzyłam usta i jej już nie było obok. Uciekła do klientów, którzy weszli jakoś czas temu.
~*~
Tym razem pan Bang JoonHyuk był równo o 19, czyli o godzinie, kiedy zamykamy naszą pracę, robimy porządki i wracamy do domu.
No, dzisiaj szybko pewnie nie wyjdziemy...
- Witamy serdecznie, pytanie Bang. - powiedziałam, gdy tylko podszedł do lady.
- Dzień dobry pani. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Jestem tutaj w trzech sprawach, jeżeli już mam mówić konkretnie... Ale mógłbym poprosić o kawę?
- Tą, co ostatnio? - nagle zza mnie, a konkretnie z drzwi kuchni wyłoniła się Zuzu.
Mały nietakt...
- Ładnie poproszę - uśmiechnął się do niej, a potem do mnie. - Ma pamięć dziewczę.
- Prawda, ma pamięć do szczegółów. - przyznałam mu rację, ale też starałam się nie przejmować brakiem przywitania z jej strony.
- To poczekajmy na drugą właściciele w takim razie. Ale zastanawia mnie... - oparł się o blat. - Dlaczego ona robi mi kawę, a nie pracownicy?
- Ponieważ kucharzy mamy niewielu, a zresztą o 19 restauracja jest zamykana...
Połączyłam wątki. Nie zamknęłam drzwi od restauracji... Ale skoro on tu jest to chyba się nie powinno. Czy powinno? Matko, zapomniałam o tak podstawowej wiedzy!
- Ach, rozumiem.
Powiedział. Aż nie wiedziałam czy się cieszyć, że mnie zrozumiał czy martwić się o to, że zauważa jakoś błąd w moim funkcjonowaniu.
Usiadł na krześle przy ladzie i spojrzał za siebie, w stronę okna. Sam wydawał się z lekka zmęczony. A może czymś zmartwiony? A jeżeli on jedynie ukrywa w sobie jakąś burzę, którą zrzuci na mnie i moją przyjaciółkę?
Amelka, ogarnij się!
To nie koniec świata, są gorsze problemy!
- Proszę bardzo, pańska kawa. - wróciła Zuza, wraz z czarnym napojem.
Postawiła to na blacie tuż przed naszym ostatnim dzisiaj klientem. On odwrócił się z powrotem do nas i poprawił filiżankę według własnych fetyszy.
- Tak więc, przechodząc do rzeczy, chciałem osobiście przypomnieć, iż jutro będzie wsadzimy do internetu materiał nagrany wraz z wami. Pierwsza kwota doszła bez przeszkód?
- Prawda. - potwierdziłam.
- I druga kwota będzie wtedy, jak będziemy znali ranking polubień przez widzów. Myślę, że nie muszę wyjaśniać. Im więcej ludzi to lubi, tym więcej dla was.
- Oczywiście. - po raz kolejny się z nim zgodziłam.
- Dobrze, to ten punkt sobie wyjaśniliśmy. Przejdźmy do drugiego pyłek w takim razie. Czy to prawda, że pani przyjęła zamówienie od BTS, chociaż, jak mi wiadomo, nie przyjmują pragnie zamówień na wynos?
Teraz to dowalił...
- Czy pan uważa, że próbujemy się przymilać do wytwórni w taki właśnie sposób? - usłyszałam obok siebie.
Zuza, zabiję cię!
On spojrzał na moją przyjaciółkę uważnie, ale minęło paręnaście sekund zaśmiał się cicho. Napił się kawy i skorzystałam z okazji, aby posłać jej spojrzenie pełne mordu. Ona jednak się szeroko uśmiechnęła, wzruszając ramionami. Miałam nadzieję, że pan Bang tego nie zauważył bo wtedy to potrójna wtopa.
- Trzecia propozycja - zmienił temat. - Jest podobna do pierwszej, którą wam zaproponowałem, jak przekroczyłem jakieś dwa tygodnie tamte drzwi. - pokazał za siebie.
Czyżby znowu to samo?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top