2. Pierwsze wrażenie

- Kawy... - znalazła mnie w kuchni Zuza, która wyglądała, jak zombie.

W dodatku wyczytała gdzieś, że cebulki włosów są bardziej podatne na zniszczenia i osłabienie, gdy ma się mokre i rozpuszczone włosy podczas spania, więc ma kok... Który już koka nie przypomina w stu procentach.

- A mleka? - spytałam, włączając kawiarkę.

- Mlekaaa od cycka krowyyy.

Zaśmiałam się pod nosem. Nigdy nie rozumiałam, czemu przyjaźnię się z takim debilem, jak ona.

- A może być z kartonu? Po co pytam, innego nie ma. - potrząsnęłam kartonem z mlekiem, patrząc na nią ukradkiem. Już siedziała na krześle, a leżała w połowie na stole.

Co za kobieta...

Zaczęłam jej przygotowywać kawę. Już miałam zająć się spienianiem mleka, ale cóż...

- Nie, bez mleka. - powiedziała nagle. - Czarna mała. Tak szybciej się obudzę.

- Jeszcze niedawno mówiłaś, że to niezdrowe dla żołądka. - powiedziałam, ukrywając irytację.

- Hm? - podniosła głowę. - Ja bym w życiu nie powiedziała czegoś tak mądrego.

Podniosłam brew, opierając się o blat kuchenny. Zuza za to uśmiechnęła się po dosłownie trzech sekundach w bardzo uroczym stylu. Wie, że moje dobre serduszko jest zbyt wrażliwe na takie proste triki. Tym bardziej, że ona jest naprawdę urocza...

... I wzbudza litość.

Może dlatego ten jej narzeczony jakoś z nią wytrzymuje.

- Powiedziałaś to, debilu. - powiedziałam, a ona się zaśmiała, uderzając głową o stół.

To masochistka jakaś...

- Niech będzie, jak byłam pijana to miałam jakiś przebłysk.

- O, to bardzo prawdopodobne.

- Wiem. I nie powinnam pić czarnej kawy na pusty żołądek, bo sraki dostanę albo wrzodów.

Spojrzałam na nią z ukosa, a ona się uśmiechała jak głupi do sera.

- Czyli z mlekiem czy bez? - spytałam, unosząc karton mleka trochę wyżej.

Zuza za to zrobiła minę myśliciela i spojrzała na to, co trzymam w ręce. Przewróciłam na to oczami i odłożyłam mleko na blat.

- Biała kawa z dużą ilością cukru. - stwierdziła po chwili. - Cukier mnie pobudzi na nogi, a mój układ pokarmowy będzie zdrowy.

Westchnęłam cicho i zaczęłam jej przygotowywać napój. Nasze poranki w sumie rzadko tak wyglądały. To raczej ona była porannym ptaszkiem i przygotowywała nas do dnia, lecz dzisiaj to ja wstałam pierwsza i to w dodatku wcześniej. Bo w końcu wiecie... Dzisiaj mamy gości!

- O której tak właściwie wstałaś? - spytała ciemnowłosa, opierając brodę o ręce, które były nadal na stole.

- Chyba siódma trzydzieści... Czy coś takiego. - powiedziałam, stawiając przed nią kubek z kawą oraz cukierniczkę z łyżeczką. - Czemu pytasz?

- Bo jest dziewiąta. A my otwieramy kawiarnię o dwunastej. Zwykle jesteśmy tam około wpół do dwunastej, a idziemy z dziesięć minut lub mniej.

- No i co w związku z tym? - oparłam rękę o biodro.

- Po pierwsze jestem głodna. - zaśmiałam się. - A po drugie. Wiesz dobrze, że wszystko jest dobrze przygotowane na popołudniowe przyjście gwiazd, więc nie musiałaś tak wstawać wcześnie.

- No ale ja wolę wcześniej wstać i spokojnie wszystko robić, a nie, jak ty, zostawiać wszystko na ostatnią chwilę i potem narzekać, że wrzody mam.

- Ja wcale tak nie robię!

Taaa, wcale.

~*~

- Dzień dobry, panie Bang. - powiedziałam do mężczyzny, którego widziałam tydzień temu.

- Dzień dobry paniom. - powiedział z uśmiechem. - Przesuńmy się gdzieś dalej od przejścia.

Przesunęliśmy się bliżej barku, aby dać przejść całemu wyposażeniu i pracownikom oraz kamerzystom... Itd itp.

Troszkę ich jest...

- Jak tam samopoczucie, pani...

- Amelia. - odpowiedziałam mu na pytanie z uśmiechem i pokazałam na moją przyjaciółkę otwartą dłonią. - A to Zuzanna.

- Amelia i Zu... Zuzanna. - zaśmiał się cicho. - Polskie imiona są zupełnie inne, niż koreańskie.

- Jak pan będzie miał problem z moim imieniem, można wołać na mnie po prostu Zu. - zaśmiała się moja współpracowniczka.

Pan Bang JoonHyuk, czyli inaczej mówiąc kuzyn dyrektora całego studia, zaśmiał się z tego, co powiedziała brunetka. Zaskoczyło mnie to. Wydawał się sztywny i nie do rozbawienia.

- W takim razie zostańmy od razu przy pani Zu, dobrze?

- W porządku, odpowiada mi ten układ. - powiedziała z uroczym uśmiechem.

- Kiedy będą nasze gwiazdy, jeżeli mogę spytać? - wtrąciłam się w rozmowę.

Pan Bang spojrzał na zegarek na swojej ręce, marszcząc przy tym brwi w skupieniu.

- Za jakieś piętnaście minut. - spojrzał na nas, chowając zegarek pod rękawem. - Idealnie, aby zająć się całym sprzętem. Za momencik przekażę paniom mikrofoniki i przyczepicie je sobie odpowiednio, aby było was słychać.

- Oczywiście, dziękujemy. - odpowiedziałam, a menedżer odszedł do obsługi kamer.

Spojrzałam na Zuzkę, ona zrobiła to samo. W ogóle nie było widać po niej stresu, chociaż, znając ją dobrze, przeżywa bardziej, niż ja. Ona ma coś takiego w sobie, że wszystko chowa w swoim wnętrzu, aby móc wypaść jak najlepiej lub aby pomóc innym. Podziwiam ją za to, naprawdę. Ja albo mam wylewkę na wszystko albo bardzo się stresuję, co przejmuje cały mój zewnętrzny wygląd.

- Stresujesz się? - spytała trochę zmartwiona, przypatrując się mi.

- Szczerze? - pokiwała głową. - Zaraz wybuchnę.

- Błagam, nie rób tego. Będę miała zbyt dużo sprzątania. - podniosłam brwi, a ona się zaśmiała.

- HA HA HA, BARDZO ZABAWNE. - powiedziałam przesadnie wyraźnie, aby wyczuła dobrze, że mnie to nie śmieszy.

- Dobra dobra, spokojnie. Spójrz na mnie, ja wcale się nie stresuję. - powiedziała z uśmiechem, który wydał mi się bardziej sztuczny, niż prawdziwy.

- Mhm, a ja poślubię kogoś z BTS. Czujesz tę logikę? Czujesz ten sens?

- Tak, jak najbardziej.

Pokiwałam głową z niedowierzaniem i odwróciłam wzrok w kierunku okien. Słyszałam jednym uchem jej złośliwy chichot.

- To ja pójdę spytać, czy czymś pomóc w kuchni, a ty czekaj na naszych gości. - powiedziała, po czym ruszyła pewnym krokiem, unikając zgrabnie kręcących się techników oraz gdzieniegdzie kable.

Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym podeszłam do złożonych ze sobą stolików, które były na środku naszej restauracji. Zauważyłam, że kamery ustawiają przy oknach, pewnie by było lepsze światło oraz można było widzieć wnętrze restauracji. Ale ogólnie kamer naliczyłam razem dziesięć. Niektóre się od siebie różniły, ale raczej nie rzucało się to w oczy. Zwykłe, czarne kamery.

- Pani Amelia. - odwróciłam się w stronę pana Banga.

- Tak słucham?

- Jednak nie dostaniecie własnych mikrofonów. Będą one porozstawiane oraz kierowane przez obsługę techniczną.

- Rozumiem, dziękuję za informację.

- Niczym się w każdym razie nie przejmuj. Nie twoje to zadanie, aby chodzić w oku kamer ani być przy mikrofonach. Masz jedynie skupić się na swojej własnej pracy, by było idealnie i odpowiednio. - spojrzałam na niego pytająco. - Wiem, że się stresujesz. Pracuję z ludźmi, którzy mają z tym czynnikiem psychologicznym wiele do czynienia. Dlatego łatwo mi się domyślić lub zaobserwować, że kogoś dręczy stres.

Byłam w szoku. Zaczęłam w moim wnętrzu szanować tego człowieka, a zarazem się obawiać, że może zauważyć coś jeszcze, co źle wpłynie na naszą współpracę.

- Dziękuję bardzo za poradę. - powiedziałam po ogarnięciu myśli. - Na pewno skorzystam z pańskich rad.

Uśmiechnął się szeroko i krótko, po czym odszedł w swoją stronę, ale zatrzymało go wejście zakamuflowanych siedmiu mężczyzn z maskami, kapturami i czapkami. Gdy zaczęli się rozbierać i rozglądać, moje podejrzenia stały się trafne.

Goście dotarli.

Jednak na razie nie miałam odwagi sama podejść. Tym bardziej, że...

- Jestem już. - podbiegła do mnie moja przyjaciółka, poprawiając włosy, które były, delikatnie mówiąc, niepoukładane przez jakiś nieistniejący wiatr. Lub o czymś nie wiem.

- Nie tylko ty. - pokazałam ruchem głowy na gości.

Spojrzałyśmy obie na członków koreańskiego zespołu. Po dosłownie trzech sekundach, ruchem ręki zaprosił nas bliżej. Spojrzałyśmy na siebie, po czym ruszyłyśmy w kierunku pana Banga i zespołu.

- Oto właśnie te panie, które będą was dzisiaj obsługiwać oraz pokażą wam polskie potrawy. - pokłoniłyśmy się obie.

- Witamy państwa serdecznie w naszej restauracji. - powiedziała na pierwszy ogień Zuza.

- Witamy również. - powiedział NamJoon, podając jej rękę, a potem mi.

- Zapraszamy do stolików, już wszystko przygotowane. - powiedziałam. - Zaprowadzisz ich? - spytałam Zuzę, a ona od razu pokiwała głową, że tak.

- Zapraszam państwa. - powiedziała i poszła przodem, prowadząc chłopców na ich miejsca.

Ja stałam obok pana Banga i wszystkich obserwowałam, czy aby wszystko idzie w porządku. Nagle na ziemi zauważyłam jedną z czarnych masek. Od razu podbiegłam i ją podniosłam.

Ciekawe, czyje to...

Nie zastanawiając się dłużej, poszłam do stolików.

- Przepraszam was, ale... - podniosłam do góry maseczkę. - Któryś z was to zgubił.

Nagle wszyscy, jak na zawołanie, zaczęli sprawdzać swoje rzeczy. Dosyć zabawne to było, ale powstrzymałam się od śmiechu. Spojrzałam krótko na Zuzę. Jedynie się uśmiechała.

Uff... Jestem z niej dumna. Powstrzymała się od śmiechu, to jakiś cud.

- To moje. - spojrzałam na młodego mężczyznę w okrągłych okularach, który spojrzał najpierw na mnie, a potem na pozostałych. - To nie wasze, prawda?

- Nie nie, ja mam swoje. - powiedział NamJoon. - Pewnie ty upuściłeś.

On na to spojrzał jeszcze po pozostałych, po czym przeniósł wzrok na mnie.

- Czyli moje. - uśmiechnął się do mnie, wyciągając rękę w moją stronę.

Podeszłam i podałam mu jego zgubę.

- Proszę bardzo. - powiedziałam cicho, odwzajemniając jego uroczy i wdzięczny uśmiech.

- Dziękuję. - powiedział równie cicho, uśmiechając się szerzej.

Podeszłam po tym do Zuzy, czując dziwne uczucie w żołądku. Gdy już do niej dotarłam, spojrzałam na nią.

- Odprowadził cię wzrokiem. - szepnęła do mnie.

Spojrzałam na nią pytająco, nie próbując nawet zgadywać, o co jej chodzi.

- Ale kto?

- Jungkook. - szepnęła mi ze słodkim, a zarazem chytrym uśmiechem.

Spojrzałam w stronę chłopaka. Akurat wtedy odwrócił wzrok w stronę chłopaków, którzy wyraźnie o czymś dyskutowali.

- To co? - podszedł do nas pan Bang. - Zaczynamy?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top