1. Kawa bez mleka
- Proszę bardzo. - powiedziałam z uśmiechem, kładąc herbatę oraz sernik z malinami na stoliku.
Aktualnie siedzę w kawiarni. Jestem jedną z założycielek, gdzie pracuję jako... Jako wszyscy. Raz jestem kelnerką, w innym momencie kucharzem, a jeszcze zdarza się, że w ciągu dnia dostawcą oraz co jakiś czas sprzątaczką.
- Ech... - powiedziała moja przyjaciółka Zuza, z którą pracuję. - Trzeba było zostać w Polsce i sprzedawać lody na ulicach Łodzi.
- Nie marudź, tylko do pracy. - kopnęłam ją lekko w tyłek i weszłam na zaplecze, aby sprawdzić, jak się mają inni pracownicy w kuchni.
Razem z nią przyjechaliśmy do Korei Południowej, starając się spełnić nasze marzenie. Jest ono proste do zrozumienia, ale trudne do zrobienia.
Wymarzyłyśmy sobie, że zrobimy Polską restaurację w samym sercu Seulu. Tak, wiem, szalone. Ale już wyjaśniam.
- Amelio! Grubasie!
Albo jednak nie teraz...
Usłyszałam, jak woła mnie Zuzka, nasza kelnerka oraz współzałożycielka tej restauracji. Wróciłam się do niej.
- Co chcesz, patyczaku? - spytałam.
Nasze ksywki nie biorą się oczywiście znikąd. Ja w czasie dzieciństwa miałam problem z nadwagą, natomiast ona z anoreksją. Oczywiście teraz jesteśmy podobne. Ja schudłam i wypiękniałam, a ona przytyła... A urody jej niestety prawie nigdy nie brakowało. Czasami ją psuł jedynie zbyt mocny makijaż.
- Nie uwierzysz, kto dzwonił przed chwilą...
- Kuba?
- Nie, nie mój brat - spojrzała na mnie z irytacją. - Jeden z menedżerów studia BigHit.
- Haha, dobry żart. - zaśmiałam się na głos, ale musiałam przerwać pogawędkę o niczym (przynajmniej według mnie) i poszłam do klienta, który niedawno wszedł do środka. Wzięłam zamówienie, szybko mijając Zuzę, powiadomiłam kuchnię o nowym zamówieniu i do niej wróciłam.
- To kto dzwonił? - oparłam się łokciem o blat. Ona ustawiła się dokładnie tak samo, tyłem do mnie.
- BigHit. Dosłownie minuta rozmowy. I będzie tu dzisiaj o 18:30, czyli pół godziny przed zamknięciem.
Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się co moja przyjaciółka, a zarazem współpracowniczka brała.
- Tak bardzo tęsknisz za swoją miłością z Polski, że aż wariujesz? - spytałam, a ona o mało nie walnęła z całej siły pięścią w blat. Dosłownie dwóch milimetrów brakowało.
Jest coraz bardziej wybuchowa...
- Nie o to chodzi - zaczęła. - Oni na serio dzwonili. Spytali czy mogą tu przyjść na rozmowę z właścicielem. Odpowiedziałam, że są dwie właścicielki, jedną z nich jestem ja. Powiedział godzinę i już, mleko rozlane.
- To zabrzmiało, jakbym miała się nie cieszyć...
- Ja się nie cieszę. Zobacz, jak dzisiaj wyglądam. - pokazała na swoją twarz, a ja znowu zmarszczyłam czoło.
- Wyglądasz dzisiaj naprawdę dobrze. Nie wiem co ty widzisz w tym lustrze.
Dziewczyna westchnęła jedynie i słysząc jednego z gości, od razu poszła w jego stronę. Uśmiechnęła się szeroko, a zarazem przyjaźnie i rozmawiała z klientem na spokojnie.
Kiedyś mi się żaliła, że nienawidzi swojego uśmiechu. Wstydziła się go. Mówiła, że ma krzywe zęby i dziwny układ ust. Ciekawa nadal jestem, jak z tym żyła i nadal żyje, bo nie zmieniła swojego zdania.
Wróciła do mnie po dwóch minutach i szepnęła "Wody się mu zachciało i pytał, jak po polsku jest woda." Zaśmiałam się cicho pod nosem, ona po chwili również i poszła do kuchni.
~*~
- Jak myślisz... - spytałam Zuzę, popijając Pepsi z puszki. - Co by się stało, gdybym kontynuowała aktorstwo?
- Na pewno ludzie by Cię zniszczyli. To, że miałaś szansę dostać...
- Dostałam tę rolę. - poprawiłam ją.
- Tak. Dostałaś tę rolę. I jak myślisz? Co by było dalej?
- Możliwe, że zarabiałabym więcej pieniędzy, niż teraz.
- No nie wiem. - powiedziała. - Mój narzeczony pracuje i zarabia sporo. Dzięki temu kupiliśmy tą salkę i zrobiliśmy restaurację. Ja też pozarabiałam, ucząc się na musical...
EJ EJ EJ!
- Ej, mam plan! - Powiedziałam nagle, przerywając jej wątek. - Może jako atrakcję, będziesz tu śpiewać? Tam jest miejsce na scenkę. - pokazałam palcem. - Ja Ci mówię, to jest dobry plan!
- Mhm, a ty graj mi na ukulele - powiedziała sarkastycznie. - Wracając... Na czym skończyłam?
- Na... - spojrzałam w sufit, jakby tam była odpowiedź. - Nie wiem.
Machnęła ręką zrezygnowana.
- Która godzina? - spytałam.
Zuza wyciągnęła telefon i już miała powiedzieć która godziną, lecz ktoś wszedł do kawiarni. Schowała telefon i obserwowała gościa, który podszedł do lady.
- Dobry wieczór. - powiedział mężczyzna i wszyscy we trójkę się pokłoniliśmy lekko, w geście przywitania.
- Dobry wieczór panu - zaczęłam. - Czym możemy służyć?
Mężczyzna spojrzał na nas z lekkim, wymuszonym uśmiechem, jakby chciał rozluźnić atmosferę i poprawił skórzaną rękawiczkę. Biła od niego powaga, przez co automatycznie spojrzałam na Zuzę, wiedzącmjak ona się czuje.
Jeju, ja już widzę potem jej wybuch irytacji, jak ten mężczyzna wyjdzie...
Ona zawsze tak reaguje. Dla niej liczy się pierwsze wrażenie, szczególnie jeżeli ona kogoś poznaje, a nie ten ktoś ją. Ta dziewczyna, można tak to ująć, przy każdym jest inna. Wyczuwa, kto jest jaki i zachowuje się odpowiednio, według własnego przekonania i mądrości psychologicznej.
Wiem, w jej przypadku mądrość to trudne słowo...
- Jestem Bang JoonHyuk. Jestem menedżerem studia Big Hit Entertainment - przedstawił się spokojnie. - Dzwoniłem do którejś z pań.
- Tak, ja miałam zaszczyt odebrać od pana telefon. - zaczęła moja przyjaciółka z lekkim uśmiechem, zakrywając tym ślady zmęczenia i irytacji.
Kobieto, to facet patrzący codziennie na zespół BTS, tak się zmotywuj...
- Potem mi przekazała wiadomość i dlatego tu na pana spokojnie czekałyśmy gotowe na rozmowę - Ja również lekko się uśmiechnęłam. - Kawy lub herbaty?
- Jeżeli mogę poprosić, to kawę czarną espresso. Ja zawsze bez mleka.
- Rozumiem. - kąciki ust uniosły mi się szerzej w geście grzecznościowym. - Zaraz przyniosę.
Ruszyłam w kierunku kuchni. Po drodze usłyszałam, jak Zuza zaprasza pana Banga do jednego ze stolików, aby spoczął. Wolałam teraz nie analizować samej postaci tego mężczyzny, co na pewno od samego początku robi moja przyjaciółka, lecz skupić się na słowach i kawie.
Zrobiłam małą czarną kawę espresso i zaniosłam do stolika, gdzie siedział i już rozmawiał o czymś z Zuzią. Dziewczyna widocznie się rozluźniła, co mnie ucieszyło wewnątrz.
Może nie będzie aż tak źle?
- Proszę, oto pańska kawa. - położyłam przed nim czarny napój pełen kofeiny i sama usiadłam obok dziewczyny, naprzeciwko menedżera.
- Dziękuję bardzo - poprawił położenie kawy na stoliku jak mu pasowało i oparł ręce na nogę, którą miał założoną na drugą. - Przejdźmy do konkretów. Panie pewnie też chcą wrócić w miarę wcześnie do domu.
- Nie ukrywamy, ale praca jest dla nas równie ważna. - powiedziałam.
- Miło to słyszeć. Młodzież i ogólnie młodzi ludzie w tych czasach rzadko myślą o przyszłości, szczególnie własnej. Ale wracając - wziął głębszy oddech. - Kojarzycie zespół BTS, prawda?
- Tak, w rzeczy samej. - powiedziałam, bo Zuza tylko pokiwała głową.
Chyba dała mi wolną rękę, bo czuje się lepiej w języku japońskim i polskim, a nie w koreańskim...
Ja od młodej nastolatki uczyłam się koreańskiego. Zuza odwrotnie. Jej wchodził automatycznie japoński. Stąd ta różnica.
- Tak więc. Znaleźliśmy was w internecie, a szukaliśmy czegoś takiego... Regionalnego. Czegoś, co jest blisko, a można poznać trochę nowego kraju, a nawet kontynentu. Chłopcy mają teraz dużo pracy, ale trzeba dać rozrywkę i im i ich fanom.
- To zrozumiałe. - powiedziałam i spojrzałam na Zuzę. Coś czułam, że pod tym uśmiechem kryje się to samo, co ja czuję.
Nie rozrywka, a urlop i szacunek...
- Cieszę się, że panie rozumieją - mężczyzna wziął łyka kawy. - Nasze studio w ramach tego celu tworzy pewnego rodzaju odcinki, gdzie fani mogą poznać lepiej swoich idoli. Wszelkie wyjazdy, zawody sportowe lub gry są nagrywane z ich udziałem i wsadzane do internetu. Tym razem chcemy spróbować czegoś nowego. A mianowicie pokazać im wasze zwyczaje i regionalną kuchnię Polską. Tego jeszcze nie było. Możnaby powiedzieć, że dałyście nieświadomie szansę temu zespołowi poznać swój kraj. A z pewnych statystyk wiemy, że w Polsce nie jest mało ich fanów.
- To prawda, ich popularność się zwiększyła u nas w rodzinnym kraju. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. On pił dalej kawę, a ja postanowiłam kontunuować. - Chętnie zapoznamy się ze szczegółami pańskiej propozycji.
~*~
- Zdajesz sobie sprawę, że ta zapłata wynosi jakoś w Polskich złotych dwadzieścia tysięcy? - zaczęła Zuza, gdy dopiero co weszłyśmy do naszego mieszkania. - I to tylko za to, że damy się nagrać i nauczymy BTS-ów mówić "pierogi"?
Spojrzałam na nią, jakby się nawaliła.
- Nie koniecznie o takie rzeczy chodziło panu Bangowi, ale tak. - zdjęłam buty i poszłam do salonu. - Sama jestem w szoku. Ale najbardziej zaskoczyło mnie to, jak powiedział, że może nawet nam tą cenę podwyższyć, jeżeli widzom się spodoba lub będzie z nami kontynuował współpracę.
- Ale sobie nawet wyobraź ten fakt, że to jest świetna darmowa reklama! Stara, ja już mam ochotę dzwonić do znajomych, żeby tu przyjechali i nam pomogli w pracy!
- To nie będzie głupi pomysł, żeby zrobić ogłoszenie w internecie... - westchnęłam ciężko. - A tak w ogóle co myślisz o tym facecie?
- Drętwy. Poważny. Nijaki. Zarozumiały. I sztuczny w dodatku z charakteru. I pije czarną kawę na wieczór, co znaczy, że zniszczy sobie szybko żołądek i jest pracoholikiem.
Ona mnie nigdy nie przestanie zaskakiwać...
Zmarszczyłam czoło, kiwając głową.
- No w sumie fakt... Coś czułam, że nie będziesz trawić tego pana.
- Niby dlaczego? - spytała zdziwiona, siadając obok mnie.
- Bo ty nie lubisz takich facetów.
- ... To źle zabrzmiało - powiedziała, na co się cicho zaśmiałam. - Tym bardziej, że jestem zajęta.
- No tak, twoje serce zajęte. I to już ile?
- Hm... - obliczyła na szybko. - Z niecałe sześć lat będzie, jak jesteśmy razem. I pół roku od zaręczyn.
- Już pół roku tu jesteśmy? - spojrzałam na nią wielkimi oczami. - Ale szybko czas minął.
- Ej, ale którego lutego wyjechałyśmy?
- Bodajże osiemnastego...
Spojrzałyśmy na siebie zaskoczone.
- To akurat za tydzień! - krzyknęłyśmy równocześnie.
- A za tydzień będzie BTS! - krzyknęłam i obie pisnęłyśmy.
- Trzeba będzie to świętować.
- Ty to zawsze znajdziesz okazję do świętowania, naprawdę.
Zaśmiałyśmy się obie, ale przerwał nam telefon Zuzy. Ona pisnęła za to z radości odebrała, mówiąc słodkie "Halo?" i wyszła z salonu do kuchni.
Można się domyśleć, kto zadzwonił...
Ja za to zatopiłam się we własnych myślach...
Miłość. Jak to jest, że mam dwadzieścia jeden lat i miałam jednego faceta, który okazał się kompletnym, zadufanym durniem? Zuza jest w swoim pierwszym i pewnie ostatnim związku w życiu. To się nazywa szczęście... Też bym tak chciała. Spojrzeć na kogoś i wiedzieć, że to ta osoba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top