[13] Impreza?

- Jak to możliwe że żaden z nas nigdy nie słyszał o tej twojej Gildii? - popijałam sobie herbatkę bombardowana pytaniami.

- Pracujemy po cichu - puściłam Deidarze oko, a ten widocznie nadąsany tylko założył ręce.

- Dlaczego nie odpowiadasz na żadne pytanie, un?

- Gildia to Gildia, a tu jest Akatsuki - wzruszyłam ramionami. Każdy z nich miał jakieś swoje tajemnice, więc ja chyba też mam prawo je mieć.

- Ale to jest ciekawsze niż Brzask - mruknął zirytowany blondyn.

- Blondynka ma racje - w kierunku Hidana poleciał widelec - nigdy nie pomyślałem nawet, że gdzieś na tym świecie istnieją inni wojownicy niż Shinobi - białowłosy otwierał po kolei wszystkie półki w kuchni.

- Nie mamy prawa istnienia, więc się nie afiszujemy.

- Kiedy byłem jeszcze członkiem ANBU trwały poszukiwania was - do tej pory nie zwracałam uwagi na Itachiego. Trochę zdziwiło mnie, że przyłączył się do rozmowy.

- I znaleźliście coś?

- Nie. Ale zgubiliśmy kilku ninja. Ścigając podejrzanych weszli do jednej piwnicy i nigdy stamtąd nie wyszli.

No cóż, to wyjaśnia te jęki na Dolnej Ścieżce kilka lat temu.

- Apropo gubienia. Kto widział moje Sake? - Hidan skierował w nas oskarżycielsko palec.

Zmarszczyłam brwi. Czy powinnam go uświadamiać?

- Konan użyła go do oczyszczania ran - najwidoczniej Uchiha nie miał takich skrupułów jak ja. Białowłosy wyglądał jakby ktoś właśnie zabił mu kota.

- MOJEGO SAKE!? - zgodnie pokiwaliśmy głowami. Chyba nawet przez chwilę zrobiło mi się go żal.

- Nie martw się Hidan, kupię Ci nowe na urodziny - wyszczerzyłam się w jego kierunku.

- Ale to było moje specjalne sake, które przechowywałem na specjalną okazję!

- A jaka jest dziś okazja?

- Pytasz się jak głupi Deidara. Mamy nowego członka naszej chorej rodzinki! A do tego to kobieta! - Jashinista mówił takim tonem, jakby tłukł coś do głowy małemu dziecku. Najwidoczniej dla niego powód był oczywisty.

- Lider nie zgodzi się na kolejną imprezę - znudzonym tonem rzucił Sasori przechodząc przez kuchnię. Po chwili jednak już go nie było.

- A co on tu ma do gadania - wymamrotał Hidan pod nosem. Brak ogólnego entuzjazmu chyba podciął mu skrzydła - Co komu szkodzi jedna maluteńka - tu wykonał gest palcami, który miał obrazować jej rozmiar - imprezka?

- Nie myśl idioto, że ja będę za nią płacił - Kakuzu, do tej pory skupiony na słupeczkach cyferek, wtrącił swoje 3 grosze - Akatsuki nie stać na dodatkowe wydatki.

- Bla, bla, bla - białowłosy wywrócił oczami - co to za wydatek kilka butelek Sake? - Jego partner podniósł na niego swój zirytowany wzrok.

- Nie rób ze mnie głupka. Jak Cię znam na sake się nie skończy - wrócił do obliczeń. Mogłabym przysiąc że wymamrotał jeszcze coś o kosztach napraw szkód imprezy, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi, więc uznałam to za przesłyszenie.

- Co się stało z tym narodem! - Hidan wyglądał na załamanego postawą reszty - jedna mała imprezka?

- Nie będzie żadnej popijawy - w jednym momencie kwiatek stojący w kącie zmienił się w dziesiątki kartek, które następnie ukształtowały się w Konan - Lider jeszcze dziś rozdysponuje misje - zniknęła tak szybko jak się pojawiła.

Biedny Hidan, wyglądał jak dziecko, któremu odebrano lizaka. Wychodząc z salonu poklepałam go po ramieniu.

- Nie martw się, za niedługo Nowy Rok i chyba nikt nie będzie miał obiekcji, że imprezka musi być.

Nadzieja jaka wypełniała jego oczy po moich słowach, kazała mi zachichotać, gdy tylko przekroczyłam próg pokoju.

*

W siedzibie był ukryty jeden mały pokój, przygotowany specjalnie na zebrania. Nie było w nim nic poza sporych rozmiarów, okrągłym stołem otoczonym krzesłami. Z tego co zauważyłam pomieszczenia miało wiele wszelakich zabezpieczeń. Nie trudno było się domyślić jakiego typu to bariery. Nic co zostało powiedziane w tej sali, nie mogło opuścić tych ścian.

Hidan zachowywał się jak pies. I nie chodzi mi bynajmniej, że się ślinił. Wyznaczył się chyba moim pilotem, bo nie odstąpił mnie na krok odkąd wyszłam z pokoju i nic tylko raczy mnie opowiastkami o życiu Akatsuki. Na dłuższą metę mogłoby to być irytujące, jednak w obecnym momencie, każda informacja wydawała mi się przydatna. Poza tym zaprowadził mnie do konferencyjnej i byłam mu wdzięczna, że nie muszę się błąkać po tych pokręconych korytarzach.
Kiedy już wszyscy rozsiedliśmy się wygodnie, znikąd pojawił się Pein. Nie zaszczyciwszy nikogo swoim spojrzeniem, usiadł na swoim miejscu i zerknął do leżących przed nim papierów.

- Hidan i Kakuzu zdobądźcie nam trochę pieniędzy, ostatnio krucho z naszymi funduszami. Sasori, Deidara idziecie do Mgły, odbieracie informacje od naszego szpiega. Nie zapomnijcie posprzątać - lider nawet na moment nie podniósł wzroku - Itachi, Kisame wciąż nie doszedł do siebie, pozbyć się grupki ANBU piasku z naszego terytorium pójdziesz z Anei. Zestu przyjrzyj się dokładniej Shukaku - wstał, ale coś go powstrzymało przed teleportacją - jak grzecznie wykonacie misje, to może wam pozwolę na tą imprezę.

Zanim ktokolwiek zdążył choćby pisnąć słówko, po liderze pozostało tylko kilka kłębków dymu. Członkowie Brzasku rozeszli się szybko, każdy w swoją stronę, przygotowywać się do misji. Ja także skierowałam się do swojego pokoju, po drodze trawiąc wiadomość, że moim partnerem na pierwszej misji będzie...

- Itachi? - no tak, zderzenie z jego klatką piersiową było tym czego dziś do szczęścia najbardziej mi brakowało. Zmierzył mnie tyko tym swoim beznamiętnym spojrzeniem.

- Wyruszymy jutro o siódmej rano - chciałam coś wtrącić. Chyba mam prawo? Szkoda tylko, odszedł nim zdążyłam powiedzieć cokolwiek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top