[12] Pertraktujmy

Leżę.

Tak mi się przynajmniej wydaje. Czuje pod sobą trawę. Przyjemnie.

Upadłam?

Być może. Jestem trochę obolała.

Uniosłam rękę. Hmmm... Czy ona nie powinna być złamana i poraniona?

Wciąż odczuwam ciężar na piersi. Czy nawet tutaj sięga siła Nagato Fuuma?

Co to?

Mruczenie?

Ręka Peina na pewno nie może mruczeć. Zerkam na klatkę piersiową.

- Shiro!?

- Znowu narozrabiałaś.

Zaskoczenie. Cisza.

- Nie wiem co robić Shiro.
*

Irytacja Peina sięgała zenitu. Jedna mała przybłęda okaleczyła dwóch jego ludzi, nie pisnęła ani słówka o swoim pochodzeniu, a do tego podziemna droga, którą się przemieszczała pozostawała dla niego tajemnicą. Najchętniej dałby jej ciało Zetsu do pożarcia i dla rozrywki przyglądałby się jego uczcie. Po namyśle stwierdził jednak, że tylko odebrałoby mu to apetyt. Przebadanie ciała może dostarczyć jakichś informacji. Ale skąd on teraz weźmie dobrego lekarza, który odpowie na wszystkie jego pytania? Przeklął. Że też zawsze mu brakuje czasu na poszukanie odpowiedniego kandydata. Trudno. Wyśle Deidare do jakiejś wioski, niech na szybko kogoś znajdzie. Najlepiej niech weźmie ciało tej przybłędy ze sobą, nie chce już jej więcej widzieć.

Pein spojrzał na pole bitwy.

Chwila moment.

Gdzie jest trup!?

*

Całe Akatsuki szukało. Sprawdzili każdą potencjalną kryjówkę, biegali z zawrotną szybkością ogromne odległości, ale dziewczyny nie znaleźli. Kiedy zebrali się ponownie na łące, panowała wśród nich konsternacja. Jakiś bachor wykiwał ich wszystkich! Lider wydeptywał prostą dróżkę, krążąc w irytacji. Nagle gwałtownie się zatrzymał. Spojrzał w niebo, jednak było tak samo błękitne jak przed sekundą, a żadna chmura nie przysłoniła słońca. Więc dlaczego miał wrażenie że zrobiło się ciemniej? Nie tylko on poczuł różnicę. Wszyscy członkowie Brzasku czujnie obserwowali okolice. Dziwne uczucie nie ustępowało. Znikąd zerwał się wiatr. Teraz lider wiedział, że ciemność która ogarnęła powietrze, pochodziła od gęstej mgły, która powoli wirowała wokół polany. Chyba nawet dostrzegł jakieś błyskawicace. Gdy rozległ się grzmot wstrząsający wszystkim wokoło znikąd ukazała się żywa i cała Anei prowadzona przez dwa czarne koty o przewiązanych czerwonymi szarfami oczach. Gdy Złodziejka stanęła pewnie na ziemi koty okrążyły ją, jeden w odwrotnym kierunku od drugiego, następnie zakołysały ogonami i zniknęły, a razem z nimi zaczęła rozrzedzać się czarna mgła.

Nim ktokolwiek zdążył się na nią rzucić uniosła otwarte dłonie nad głowę.

- Pertraktujmy.

Lider spojrzał na nią zaskoczony. Ona próbuje z nim negocjować?

- Co proponujesz? - może to dziwne, że Lider Akatsuki godzi się na coś takiego, ale ta kobieta była wystarczająco intrygująca by go przekonać.

- Zapomnę o tym że właśnie próbowałeś mnie oszukać. Dostałeś próbkę moich umiejętności, trochę Ci o sobie opowiem. Ty pomożesz mi osiągnąć mój cel, a potem mogę służyć w Brzasku do usranej śmierci.

- Twój cel?

- Brutalnie i powoli zamordować Orochimaru.

Na twarz lidera wpełznął obrzydliwy uśmiech.

Zebraliśmy się wszyscy w salonie. Sasori i Konan rozpoczęli uzdrawianie rannych, ktoś zaparzył herbatę. Lider siedział wygodnie rozparty w fotelu i wpatrywał się we mnie z chorą satysfakcją. Upiłam łyk wzmacniającego naparu i rozpoczęłam swoją historię.

- Musisz przygotować się liderze na jedno. Nie okłamię Cię, ale zataję parę faktów, bo nie każda chwila z mojego życia jest przeznaczona dla Twoich uszu. Mam zobowiązania wcześniejsze, które poprzysięgłam dotrzymać, a raz danego słowa nigdy nie łamię - Pein to przemilczał. - Wychowałam się w Wiosce Liścia, choć w tamtejszych aktach nie ma słowa o moim istnieniu. Każdy złodziej bardzo dba o swoją prywatność, więc jestem pewna że w żadnej z wiosek nie znajdziesz na mój temat żadnych informacji. Moje zdolności związane z kocim gatunkiem poznałam jako dziecko, a zauważył to ówczesny przywódca Gildii Złodziei - mojej uwadze nie umknęło, że słuchają mnie wszyscy, bez wyjątku. Nawet Itachi, choć stał przy oknie i wydawał się bardzo pochłonięty widokiem za nim, skupiony nasłuchiwał - i wybrał mnie na swoją uczennicę. Wyszkolono mnie w Fachu jako kandydatkę na następną Złodziejkę. Póki jednak Arubatorosu pełnił władzę, ja pozostawałam jego prawą ręką. Nasz spokój zakłócił Orochimaru - byłam świadoma że wypowiadając to imię moje usta ociekały jadem - Zaatakował nas, w poszukiwaniu legendarnego artefaktu. Arubatorosu przekazał mi władzę, a tym samym obowiązek pełnienia pieczy nad dziedzictwem naszej Gildii. Sam pozostał w Siedzibie, by dać mi okazję do ucieczki. Jestem prawie pewna, że przeżyli także Mistrzowie Fachów i jeżeli się nie mylę to już się organizują by kontynuować Tradycję.

- Masz jakiś dowód na swoje słowa? - Zdjęłam z palca pierścień otrzymany od Złodzieja i cisnęłam nim w kierunku Lidera. Ten zręcznie go złapał i przyjrzał mu się zaciekawiony.

- Zdajesz sobie sprawę z jego wartości?

- Oczywiście - Pein niechętnie oddał mi własność, wciąż zamyślony.

- Dobrze, powiedzmy że Ci wierzę. Pomogę Ci dokonać Twojej zemsty, a ty pozostaniesz lojalnym członkiem Akatsuki.

- Masz moje Złodziejskie słowo.

- Świetnie. Witamy w Akatsuki Złodziejko - Uśmiechnął się kącikiem ust i zniknął.

Rozejrzałam się po pokoju. Kakuzu nie było mi szkoda, ale Kisame wydawał się sympatyczny.

- Mam nadzieję że nie weźmiesz tego - machnęłam ręką by wskazać jego rany - do siebie.

Rybowaty tylko wyszczerzył zęby.

- To była dobra walka mała - odwzajemniłam uśmiech. Może nie będzie tu tak źle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top