[02] Szukam ucznia
Ciemna brudna uliczka nie różniąca się niczym od innych w tej części wioski. Nie zapuszczał się tam nikt poza wąską grupką ludzi, a światło latarni tam nie docierało. W jednym z przepełnionych koszy pożywienia szukał wychudzony kot. Po ziemi walały się puste butelki po napojach alkoholowych i resztki z wypalonych papierosów.
Tę właśnie uliczkę na krótki moment rozjaśnił nagły rozbłysk jasnego światła. Wychudzony kot uciekł z dzikim miauknięciem. Nie wiadomo skąd wypadła drobna postać. Upadła na ziemię i długo się nie podnosiła. Po chwili jednak z jękiem podniosła się na rękach. Z obrzydzeniem otrzepała ręce i ubranie, następnie rozejrzała się po miejscu, w którym wylądowała.
*To dziwne*
Zaciekawiona rozejrzałam się po miejscu w którym wylądowałam. Po chwili spostrzegłam jednak coś jeszcze.
*Jak to możliwe, że cokolwiek widzę, skoro nie dociera tu żadne światło? I dlaczego wszystko jest bardziej...zielone?*
Postanowiłam jednak nie zaprzątać sobie tym głowy.
*Gdzie Shiro mnie wysłał?*
Odetchnęłam głęboko i ruszyłam w stronę wyjścia z tej zapyziałej uliczki.
*Grunt to ustalić gdzie jestem*
Nie dane mi jednak było opuścić to miejsce. Drogę do wyjścia zastąpiła mi dwójka mężczyzn zataczających się lekko. Zrobiłam krok w tył. Coś jednak przykuło moją uwagę. Mieli na sobie ubrane zielone kamizelki, a na czołach zawiązane dziwne przepaski.
*Ochraniacze? To niemożliwe...!*
Przyjrzałam się dokładniej ich czołom.
*On...Wysłał mnie do Konohy?*
- Oooo Jakież mamy miłe towarzystwo! - wybełkotał niezbyt wyraźnie. - Co taka ładna dziewczyna robi w takim... - rozejrzał się - miejscu?
- Na pewno nie szukam nowych znajomości - spróbowałam ich wyminąć. - Żegnam panów.
- Już nasz zostawiasz? - złapał mnie i zacisnął dłoń na moi przedramieniu. - Nie poznamy się bliżej?
- Nie - szarpnęłam ręką. Nic.
Przyciągnął mnie do siebie. Poczułam ostrą woń alkoholu. Podniosłam górną wargę i prychnęłam jak...jak kot. To było dziwne, ale zupełnie instynktowne! Przypomniałam sobie co Shiro mówił zanim mnie odesłał. Więc to są te „skutki uboczne"? Nie miałam czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Napastnik spojrzał na mnie dziwnie ale nie puścił.
- Agresywna. Lubie takie. - Przycisnął mnie do ściany. Poczułam jego usta na mojej szyi i ręce na pośladkach. Zaczęłam krzyczeć i szarpać. Popatrzył na mnie rozbawiony. Jedną ręką przytrzymywał moje nadgarstki nad moją głową, drugą przyłożył mi do ust.
- Bądź grzeczną dziewczynką - zamknęłam oczy, z których popłynęły łzy bezsilności.
*Obiecałeś, że będę szczęśliwa!*
Wtedy na myśl przyszły mi coś jeszcze. Słowa Shiro o kłopotach.
*Krzyczeć w myślach? Nie ma problemu!* - Zacisnęłam mocniej powieki. - *Pomocy bracia!* - Gdyby nie był to mentalny krzyk to pewnie usłyszało by mnie pół wioski. Przez chwilę nic się nie działo i gdy powoli zaczynałam tracić nadzieje usłyszałam dziwny warkot. Przerażona spojrzałam w kierunku z którego dochodził. Moi napastnicy najwidoczniej nic nie zauważyli, bo dalej kontynuowali swoje poczynania. Jednak ja dostrzegłam tam „coś". Ciemny kształt powoli i bezgłośnie wyłaniający się z ciemności. Najpierw dostrzegłam parę wielkich, złotych i błyszczących oczu. Potem pysk, potężne barki i duże łapy. Z ciemności powoli wyłonił się skradający się majestatyczny, złoty lampart. Był wielki jak niedźwiedź i zdecydowanie był najpiękniejszym zwierzęciem jakie w życiu widziałam.
- Czy to ty mnie wzywałaś siostro? - Usłyszałam głos w swojej głowie. Niepewna co robię skupiłam się na nim.
- Tak. Proszę pomóż... Bracie.
Kot bez zbędnych pytań rzucił się na nadal niczego nieświadomych mężczyzn.
*Jak można być tak ślepym?*
Moje rozmyślania przerwał przeraźliwy wrzask.
Lampart zagryzł pierwszego z dwójki napastników. Krew spływała z jego pyska i kłów. Z cichym warkotem skoczył na drugiego z nich, który bezskutecznie próbował uciec. Kot najpierw zacisnął zęby na jego ręce. Mężczyzna przeraźliwie wrzasnął, a jego oprawca przerwał ten lament podgryzając jego szyję. Przez chwilę mięśnie tego ninja spięły się,a oczy wytrzeszczyły, jednak gdy lampart zacisnął mocniej szczęki jego ciało opadło bezwładnie a oczy stały się puste, martwe. Roztrzęsiona tym widokiem osunęłam się po ścianie w dół. Spojrzałam na swoje ręce - trzęsły się. Wzięłam głęboki wdech i podniosłam wzrok na mojego wybawiciela, który przyglądał mi się wyraźnie zaciekawiony.
- Nie wyglądasz jak jedno z nas. Bardziej przypominasz te bezogoniaste dwunogi. Jednak masz naszą mentalność - podszedł i powąchał moją dłoń. - i pachniesz podobnie do nas.
- Ja... Dziękuję ci. Uratowałeś mi życie. Uniosłam rękę i chciałam pogłaskać go po łbie, jednak gdy moje palce dotknęły jego jedwabistego futra poczułam ogromny ból głowy. Wszystkie moje wspomnienia i myśli przepływały szybko przez mój umysł. Upadłam i objęłam głowę rękoma. Zobaczyłam jeszcze raz własną śmierć, szpital, Shiro... W pewnym momencie wszystko się zatrzymało. Ja jednak nadal nie podnosiłam się z ziemi, ani nie otwierałam oczu. Nagle poczułam ciepły oddech na moim karku. Przerażona spojrzałam szybko na lamparta. Ten jednak nic sobie nie robiąc z mojego strachu chwycił mnie za kołnierz i podniósł na kolana jak kotka swoje młode. Zdziwiona tą pomocą wstałam i wytrzepałam kurz i kamyczki z włosów.
- Twoja historia jest niesamowita. Jednak jesteś... Człowiekiem. Ale zawsze żyłaś honorowo i szanowałaś nasz gatunek. Możesz mnie wzywać kiedy tylko będziesz potrzebować mojej pomocy. - odwrócił się i chciał odejść.
- Czekaj! - podbiegłam. - Powiedz mi jak się nazywasz!
Skierował na mnie swoje złote oczy.
- Jestem Asaan'ei* - Skoczył i zniknął mi z oczu.
- Dziękuje - powiedziałam cicho w przestrzeń.
- Masz ciekawą umiejętność. - Podskoczyłam przestraszona. Zza konteneru na śmieci wyszedł mężczyzna ubrany w czarne szaty. - Jestem Arubatorosu**, Złodziej. Szukam ucznia. Jesteś zainteresowana?
*~*~*
* Imię które składa się z dwóch części. „Asa" oznacza poranek, a „an'ei" cień. Daje to razem coś w stylu „cień poranka". Nie jestem tylko pewna czy skleiłam je poprawnie
**Arubatorosu oznacza Albatros. Tradycyjnie złodzieje otrzymują imiona - nazwy zwierząt. Ale o tym innym razem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top