[07] Okres próbny
Czas goi rany. Pozwolił mi wymazać niechciane wspomnienia, przyzwyczaił mnie się do straty, dał zaakceptować zmiany. Mogłam odwrócić się tyłem do przeszłości i patrzeć tylko w przyszłość.
A ja mimo takiej możliwości wciąż spoglądam za siebie i rozdrapuje stare rany, by jeszcze raz, na krótką chwilę, pobyć z najbliższymi, poczuć ciepło rodzinnego domu. Ta odrobina szczęścia, za którą potem płacę żalem, uczuciem pustki i bólem w klatce piersiowej po otwarciu oczu i powrocie do rzeczywistości. Każdego ranka jestem zła na siebie za tą słabość, moją bezsensowną sentymentalność. Te sny przynoszą tylko rozgoryczenie, jednak i tak... i tak ciągle... pozwalam sobie na nie, bo paradoksalnie, koją moje serce.
Z cichym jękiem bólu przewróciłam się na plecy. Głowa boleśnie pulsowała mi w skroniach, do tego nieprzyjemnie zaschlo mi w gardle. Otworzyłam oczy i nie podnosząc się rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym jeszcze przed chwilą spokojnie spałam. Mały pokój specjalnie mnie nie zainteresował, jedynie wisząca na ścianie katana zwróciła moją uwagę. Stwierdziłam że warto o niej pamiętać, gdyby Akatsuki okazało się nieprzyjaźnie nastawione, co było bardzo możliwe po moim ostatnim przedstawieniu. Potem spojrzałam na siedzącego w fotelu mężczyznę. Czarne włosy spięte w kucyk, bezuczuciowe, hebanowe spojrzenie, beznamiętny wyraz twarzy - to mógł być tylko Itachi Uchiha. Na chwilę nasze spojrzenia się skrzyżowały, po czym ja wlepiłam pusty wzrok w sufit. Mijały minuty niezmąconej niczym ciszy.
- Jaki mamy dziś dzień tygodnia?
- Jest czwartek. - więc przespałam 4 dni. Pięknie. Świat pewnie obeszła już wieść o krwawej maskarze w Konoha, a ja sobie śpię w pokoju Uchihy. Tylko powinszować Anei.
Podniosłam się trochę, ale zaraz położyłam z powrotem. Zakręciło mi się w głowie. Może jednak mała walka świadomości nie była tak znakomitym pomysłem jak mogło się z początku wydawać.
- Leż spokojnie - przy kolejnej próbie wstania z łóżka zostałam błyskawicznie przyciśnięta do materaca. Nawet nie zauważyłam kiedy podszedł. Najwidoczniej moje zmysły były wciąż trochę przytępione. Ponownie spróbowałam się podnieść, jednak dłoń na moim mostku skutecznie mi to uniemożliwiała. Itachi spojrzał na mnie pobłażliwie. Zaniechałam prób.
- Czy mógłbyś dać mi coś do picia?
Ciemnowłosy westchnął pod nosem - Nie dasz sobie spokoju? - pokręciłam głową - Leż - przygniótł mnie wzrokiem po czym zniknął w kłębach białego, bezzapachowego dymu.
Odetchnęłam z ulgą; jego obecność była dziwnie przytłaczająca, jednak tak jak kazał pokornie leżałam w bezruchu. Po paru minutach wrócił z talerzem kanapek i szklanką mleka. Postawił to wszystko na półce nocnej i podpierając mnie ramieniem pomógł mi powoli się podnieść.
- Gdy poczujesz się na siłach, pokażę ci siedzibę. Potem przedstawię cię reszcie, a także odbędziesz rozmowę z liderem - skinęłam głową. chyba jednak katana nie będzie potrzebna.
Szybko zjadłam to co przyniósł, po czym wstałam i rozciągnęłam się zadowolona. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na moje ubranie. Leżałam w męskim podkoszulku, wszystko czym byłam zazwyczaj obładowana zniknęło.
Także zwoje.
- Moje rzeczy?- spokojnie Anei. Przecież cie nie okradli. Chyba.
Itachi wyciągnął z kabury zwój i podał mi go bez zbędnych komentarzy - łazienka jest tam - wskazał na drzwi. Bez słowa skierowałam się w podanym kierunku pozornie opanowana, jednak gdy tylko zamknąłem drzwi upadłam na kolana i rozpieczętowałam moje rzeczy. Nerwowo wszystkie rozrzuciłam w poszukiwaniu tej najcenniejszej. Wypuściłam powietrze z płuc z wielką ulgą gdy znalazłam nienaruszone Zwoje Żywiołów i teraz już dużo spokojniej przejrzałam rozsypane po podłodze przedmioty. Znalazły się nawet ubrania które zabrałam z kryjówki. Z zadowoleniem założyłam czarną koszulkę na ramiączkach, rybaczki i wysokie, skórkowe buty. Na biodrach zawiesiłam sobie skórzany pas, do niego przywiesiłam dwa sztylety. Za pomocą skórzanej opaski przywiązałam sobie do uda zwoje. Na nadgarstku zawiesiłam sobie rzemyk ze złotą monetą, który dostałam po zakończeniu podstawowego szkolenia. Po przeszukaniu porozwalanych manatków znalazłam też kolczyk w kształcie sporego smoka - znak przynależności do Wojowników. Zaplatając warkocz wplotłam we włosy orle pióro, które było symbolem skrytobójców. Sprawdziłam czy na szyi wisi mój rzemyk z muszlą, który dostałam od klanu znad morza oraz naszyjnik z opalizującym kamieniem od alchemików. Rzeczy te nie były drogocenne, ale miały dla mnie olbrzymie znaczenie. Określały mnie i sprawiały że czułam się sobą. Poza tym przed Akatsuki chciałam stanąć w pełnej krasie, dumna, jak przystało na Złodziejkę. Oni mieli swoje ochraniacze na czoło, kabury, płaszcze w chmurki, ja miałam moją, odrobinę dziwną biżuterię.
Na koniec na plecy założyłam typowy złodziejski płaszcz z głębokim kapturem. Moje rzeczy znowu zapieczętowałam. Miałam już wyjść lecz... tylko bezsilnie zacisnęłam dłoń na klamce. Coś wewnątrz mnie... Nadal...nie dawało mi spokoju...
Przepłukałam twarz zimną wodą, po czym zacisnęłam dłonie na umywalce. Zamknęłam oczy.
Spokojnie... Tylko spokojnie.... Opanuj się!
Za honor Gildii Anei!
Odetchnęłam głęboko po czym otworzyłam oczy. Wyprostowałam plecy, uniosłam wysoko podbródek. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Przez chwilę mierzyłam się spojrzeniem z samą sobą po czym wymaszerowałam z łazienki by stawić czoła wszystkiemu co mnie czeka.
-Jestem gotowa -Itachi tylko zmierzył mnie zimnym spojrzeniem.
Siedziba Akatsuki była istnym labiryntem korytarzy, lecz nie było to dla mnie wyzwaniem. Dolna Ścieżka była jeszcze bardziej zagmatwana a jakoś używało jej setki złodziei. Uchiha pokazał mi gdzie są pokoje wszystkich, gdzie znajdę pokój lidera, bibliotekę, obejrzałam także salon. Obeszliśmy prawie cały ten „budynek", ale, co mnie dziwiło, po drodze nikogo nie napotkaliśmy. Gdy zapytałam o to jego przewodnika odpowiedział tylko „jest pora obiadowa" co chyba miało tłumaczyć wszystko. Nic więcej nie dopowiedział więc tylko wzruszyłam ramionami.
Jego słowa nabrały sensu gdy w końcu dotarliśmy do kuchni. Dziewięć osób znajdujących się w tym pokoju robiło więcej zamieszania niż wszyscy handlarze na targu. O coś się kłócili, o coś przepychali, ktoś coś wrzeszczał ale nikt nie zwrócił uwagi na naszą parę stojącą w progu drzwi. Itachi wywrócił oczami ze zrezygnowaniem po czym rzucił kunai w przeciwległą ścianę. Cichy świst powietrza sprawił że wszyscy jak jeden mąż powyciągali kuni'e, miecze, glinę, kosę, nici, papierowe kartki, stalowy ogon (jeden debil w pomarańczowej masce zasłonił się pluszakiem) i obrócili się w naszą stronę gotowi do ataku. Widząc Itachiego opuścili broń z zażenowanymi minami.
- Itachi-san nie rób takich akcji bo wszyscy na zawał pójdziemy - wyszczerzył do nas zęby rybowaty stwór - Kisame jeżeli dobrze pamiętam.
Czarnowłosy nie skomentował tej uwagi tylko kiwnął na mnie głową.
- Nowa członkini. - Teraz spojrzenia wszystkich powędrowały na mnie.
- Jestem Anei... Anei Kurohyou.
Hidan podrapał się po głowie.
-Nowa członkini? Myślałem że będziesz gotować.
- Decyzja lidera - wydukał Itachi beznamiętnie po czym wyminął wszystkich i otworzył sobie lodówkę. Nie ma co, niezłe wsparcie. Miałam już zacząć coś mówić ale na szczęście do pokoju wpadł lider. Wszyscy od razu grzecznie usiedli do stołu, jako że mieli tylko dziesięć krzeseł ja usadowiłam się na parapecie.
- Jak wiecie zbliża się 3 rocznica powstania Akatsuki. W związku z tym przez najbliższe trzy dni nie będzie żadnych misji. - po kuchni poniósł się cichy szmer szeptów wywołany pierwszymi zdaniami lidera - Poznaliście już Anei, która będzie nową członkinią. Jak jednak wiecie jest już nas dziesięciu i niepotrzebny jest nam nikt dodatkowy, okazało się jednak że ma ona wyjątkowe zdolności. Żeby jednak mieć pewność że nadaje się do nas każdy z was pójdzie z nią na jedną misje, po powrocie złoży mi raport i oceni czy dziewczyna nadaje się, czy też nie. Jak można się domyślić większość głosów przeważy. Jakieś pytania?
- O jakie „wyjątkowe zdolności" chodzi liderze? - zapytał zaciekawiony Deidara. Zawtórowały mu pomruki pozostałych zebranych.
Pein wbił w niego swoje spojrzenie. Na chwilę jakby zastanawiał się czy warto w ogóle odpowiadać. Po chwili jednak odrzekł - 15 minut powstrzymywała mnie przed przejrzeniem wspomnień. - w kuchni zapanowała całkowita cisza. Po chwili Hidanowi wyrwało się ciche: wow.
- Nawet jeżeli, to tylko strata pieniędzy. Co z tego, że potrafi bronić umysł jak nie umie nic poza tym? Zginie na pierwszej misji i żadnego z niej pożytku.
- Skąd pewność że nie potrafię się bronić?
Kaukazu skierował na mnie swoje pobłażliwe spojrzenie - Nawet idiota zauważyłby że nie jesteś shinobi. Co ty możesz zrobić? Spoliczkujesz wroga?
- Wiesz jak chcesz to mogę zademonstrować na tobie co potrafię - wyszczerzyłam do niego kiełki. Moje zęby może nie wyglądały jak te Kisame, były znacznie dyskretniejsze ale wciąż robiły wrażenie.
Deidara wzniósł ręce ku niebu - kolejny mutant - po czy walnął czołem o stół. Roześmiałam się. Więc teraz jestem krzyżówką?
- Jakieś jeszcze pytania? - zniecierpliwiony lider rozejrzał się po członkach swojej organizacji. Ponieważ nie otrzymał żadnej odpowiedzi zniknął w kłębie dymu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top