°Wstęp


Usiadłem cicho naprzeciwko dziewczyny i zacząłem się jej przyglądać. Byliśmy w kawiarni, a ona słuchała muzyki przez jej czerwone słuchawki i od czasu do czasu popijała swoją kawę. Jej długie brązowe włosy opadały delikatnie na jej twarz. Miałem ochotę założyć jej kosmyki za ucho, ale z pewnością wystraszyła by się, ponieważ jak na razie nie zauważyła, że siedzę na przeciwko niej. Wiedziałem, że jest niewidoma. Czasami widuję ją jak przechodzi obok wytwórni w której pracuję. Zainteresowała mnie pomimo tego, że nigdy nie zobaczy jak wyglądam. Mam nadzieję, że to nie wygląda dziwnie, bo siedzę przed nią i ją obserwuję, a ona nie wie o niczyjej obecności. Przypatrzyłem się jej twarzy. Blada cera bez żadnych skaz. Nie miała na sobie czarnych przeciwsłonecznych okularów jak większość niewidomych. Przez to mogłem zobaczyć najpiękniejszy kolor oczu na świecie. Miały cudowny niebieski odcień. Spojrzałem na jej mały zgrabny nosek, pulchniutkie rumiane policzki i pełne czerwone usta. Muszę to przyznać, ale ta dziewczyna jest naprawdę piękna. Po prostu cieszyłem się tą chwilą. Poczułem jak przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a moje serduszko bije szybko. Czy można się zakochać w dziewczynie, której imienia się nie zna? Czyli tak wygląda miłość od pierwszego wejrzenia. Po chwili dziewczyna skończyła kawę, zostawiła odliczoną kwotę na stoliku, wzięła swoją laskę i wyszła z kawiarni. Oczywiście wyszedłem za nią. Postanowiłem zostać jej aniołem stróżem. Mimo, że nawet nie znam jej imienia. Ale wiem, że ona nie jest mi obojętna.

Szedłem za nią jak stalker. Wsłuchiwałem się w stukot odbijanej laseczki o asfalt. Zamyśliłem się i nie zauważyłem, że dziewczyna zatrzymała się. Nagle zakręciło mnie w nosie i kichnąłem głośno. Dziewczyna odwróciła się w moim kierunku. Byłem cicho, żeby nie wiedziała, że tu jestem. Po chwili ruszyła w swoim kierunku...ja wpatrywałem się w nią jak zaczarowany. Nagle zobaczyłem rower który jechał z naprzeciwka...przecież on może w nią uderzyć. Szybko podbiegłem do dziewczyny, wziąłem ją na ręce i zaniosłem kawałek dalej. Postawiłem ją na ziemi i już chciałem odbiec, ale dziewczyna złapała moją dłoń.
-Kim jesteś? Dlaczego wziąłeś mnie na ręce?- zapytała kiedy ściskała moją dłoń.
-Gdyby nie ja to to byłby wypadek...możesz nazywać mnie swoim aniołem- uśmiechnąłem się i pogłaskałem kciukiem jej dłoń. Dziewczyna się speszyła i szybko zabrała rękę. Dlaczego ona jest taka urocza? Wziąłem jej dłoń i pocałowałem lekko.
-Do następnego spotkania piękna...- powiedziałem i udałem, że odchodzę. A tak naprawdę to odszedłem może z pięć kroków...
Martwię się o nią...dlatego postanowiłem, że będę jej pilnować, żeby nie zrobiła sobie krzywdy...świat dla takiej osoby jak ona jest bardzo niebezpieczny...nie chcę żeby coś się jej stało...

Chciałem iść dalej za dziewczyną, ale mój telefon zaczął dzwonić. Niestety życie idola jest czasami denerwujące. Musiałem odebrać telefon i zostawiłem ją samą.

-Jin? Gdzie jesteś? Przerwa się skończyła. Wracaj gdziekolwiek jesteś- usłyszałem głos Namjoona.

-Poszedłem się przejść. Już wracam. Powiedz menagerowi, że spóźnię się kilka minut- odpowiedziałem.

-Okey. Tylko się pośpiesz. Nie wiem czy uda mi się przekonać go, żeby nie dawał ci nadgodzin- powiedział zdenerwowanym głosem i chwilę potem się rozłączył.

Wzdychnąłem cicho. Czasami mam ochotę rzucić tą robotę. Mam dość ciągłego życia na walizkach. Tęsknię za rodziną i wolnym czasem. Mam już 27 lat. Chciałbym już się ustatkować i założyć rodzinę. W końcu kiedyś i tak przyjdzie na to czas. Młodszy już nie będę. Kiedy patrzę na te uśmiechnięte rodziny, które spacerują po parku to odczuwam zazdrość. Co prawda bycie sławnym ma swoje plusy i minusy, ale koszty tego są ogromne. Samotność jest najgorszym wynikiem zawodu idola. Chciałbym już wrócić do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top