°66
Wybaczcie, że z taką przerwą :(
🌹Nareszcie razem🌹
Gdy przyglądałam się oczom Jimina widziałam w nich bezgraniczną miłość. Jego ciepłe dłonie przyjemnie ogrzewały moje ciało, a czułe uściski moje serce. Wszystko zmierzało ku dobremu zakończeniu. Co prawda już dawno wiedziałam, że wrócimy do siebie, ale wzięłam sobie radę Jeongguka do serca i drażniłam się do tej pory, ale już koniec. Nie będę go już męczyć. Co prawda na samym początku bałam się zrobić ten krok, a następnie miałam obawy przed tym, że przesadzam i, że chłopakowi się to znudzi i sam mnie zostawi, ale, gdy tylko nadarzy się okazja powiem mu...powiem, że jestem gotowa, by z nim być.
Pogoda na zewnątrz była coraz ładniejsza. Zbliżała się wiosna i wszystko zaczynało zawitać. Tak samo jak moje uczucia. Zarumieniona podążałam wąskimi ścieżkami w parku wraz z małą Hae. Dziewczynka cieszyła się, że w końcu nie musi nosić tej grubej kurtki. Nie lubiła jej tak jak zimy...mimo, że jest jesiennym dzieckiem.
-Mamo! Patrz wiewiórka! - wyrwał mnie z zamyślenia krzyk dziecka. Hae wyrwała swoją malutką dłoń z mojego uścisku i podbiegła bliżej drzewa, by przyjrzeć się zwierzęciu. - O... Uciekła...- szepnęła smutno, gdy zauważyła, że zwierzę chowa się w swojej dziupli.
-Skarbie ona niedawno obudziła się ze snu zimowego...pewnie jest zaspana - kucnęłam przy dziecku. - Nie raz zobaczysz ją jak będzie skakać po drzewach.
Dziewczynka uśmiechnęła się i objęła swoimi rączkami moja szyję.
-Mamooo...- zaczęła Hae wskazując na dziuplę w drzewie. - A pan i pani wiewiórka będą mieć dzidziusia?
-Pewnie tak Hae...a czemu pytasz? - pogłaskałam dziewczynkę po jej czarnych włosach. Zaraz po tym musiałam wstać, bo kolana zaczynały mnie już boleć. No cóż młodsza nie będę.
-Bo...chciałabym braciszka Mamusiu...- uśmiechnęłam się promiennie do dziecka.
-Może kiedyś Hae...- dziewczynka przytuliła się do moich nóg. - Ale na razie musimy się pośpieszyć. Tatuś czeka na nas w altanie.
-Tak! Biegniemy do tatusia! - krzyknęła i pędem ruszyła w nieznanym kierunku.
-Hae! Ale poczekaj na mnie! Nie możesz sama poruszać się po publicznym parku! - zatrzymałam ją jakoś, a ona posmutniała.
-Przepraszam Mamusiu...już tak więcej nie zrobię... - spojrzała na chodnik smutna.
-Nic się nie stało skarbie...ale pamiętaj, że jesteś jeszcze za malutka na samodzielne spacery. Ktoś, by mi cię zabrał wiesz? Mamusia płakałaby z tęsknoty za swoją kruszynką.
Haeun w odpowiedzi przytuliła się do mnie mocno, a ja podniosłam ją. Hae mimo wieku jest bardzo malutka. Przy wadze 28 kilogramów mierzy ledwo ponad metr.
-Tata! - krzyknęła, a ja wypuściłam ją z ramion. Dziecko pobiegło w stronę Jimina, a on wziął ją na ręce i przytulił mocno do siebie. Powoli zaczęłam kierować się w ich stronę.
-Cześć kochanie - przywitał się dość czule ze mną, bo od razu pochylił się i delikatnie cmoknął moje usta. Z Hae zrobił to samo.
-Jak moje księżniczki się dziś czują? - zapytał zaciekawiony i jego wzrok wędrował ode mnie do Hae, która dalej tkwiła w jego ramionach.
-Ja jestem bardzo zdrowa tatusiu - Hae objęła szyję swojego ojca, on zadowolony ucałował jej czoło. - Ale mamusia jest trochę chora.
-Y/N? To prawda? - od razu zauważyłam zmianę mimiki twarzy chłopaka. Z wcześniejszej radosnej miny nie pozostał nawet ślad. Za to zauważyłam zmartwienie.
-Tak...rano bolał mnie brzuch i wymiotowałam, ale teraz czuję się dobrze...myślę, że to początek grypy.
-Napewno? A co jeśli to...
-Nawet nie zaczynaj...to na pewno nie jest to o czym myślisz...biorę tabletki - wytłumaczyłam chłopakowi najdelikatniej jak potrafiłam. Ciąża? Przecież to niemożliwe. Po jednej wspólnie spędzonej nocy? Jednak zastanawiając się...to wcale nie byłoby źle. Różnica między Hae, a drugim dzieckiem wynosiłaby tylko 5 lat. To nie jest tak dużo.
Jimin postawił Haeun z powrotem na chodnik i splótł nasze palce. Ja także chwyciłam dłoń dziecka. Następnie wszyscy razem kierowaliśmy się w głąb parku.
-Tato? - zapytała Hae swojego ojca i spojrzała na niego z dołu. - widziałam dzisiaj wiewiórkę.
-Naprawdę kochanie?
-Tak! Ale uciekła...chciałam dać jej orzeszka.
-Nie martw się skarbie...następnym razem uda ci się jej dać - uśmiechnął się do dziecka.
-Mamusiu byłam dziś grzeczna? - dziewczynka spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
-Byłaś Hae - zatrzymałam się i kucnęłam. - Ale dlaczego pytasz?
-Bo chciałabym zobaczyć się dziś z Siwonem. Mogę do niego pójść? - spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem, którego nie mogłam się oprzeć i pogłaskałam ją po główce.
-Możesz skarbie, ale macie być grzeczni odpowiedziałam uśmiechnięta, a Hae rzuciła mi się na szyję.
-Dziękuję mamusiu! - pisnęła zadowolona, a ja objęłam ją. Jimin za to nie odezwał się ani słowem...chyba nie chciał przerywać nam takiej czułości.
Po takiej dawce cukru wstałam, ale zaraz oparłam się o ramię chłopaka. Wydaje mi się, że to rzeczywiście początek grypy. Ostatnio coraz częściej się męczę, mam problemy z brzuchem i wszystko mnie boli.
-Wszystko w porządku - zapytał mężczyzna kładąc swoje dłonie na moich ramionach.
-Źle się czuję - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Muszę wrócić do domu.
-Może zaprowadzić was? Położysz się do łóżka i zrobię Ci herbaty?
-Jimin...nie jestem obłożnie chora. To tylko przeziębienie... - Jimin jednak nie dał za wygraną.
-To w takim razie pojedziemy do mnie...- odparł chłopak i zaczął ciągnąć nas do jego samochodu.
Musiałam zgodzić się na tą propozycję, bo czułam się coraz gorzej.
Po drodze mijaliśmy wiele osób. Rodziny, trzymające się za ręce pary, emerytów, dzieci. Jednak byłam zdziwiona, że nikt nie zwrócił uwagi na Jimina. Przecież on jest sławny!
-Nad czym tak myślisz? - zapytał Park, kiedy spojrzał na mnie i zauważył moją minę.
-W sumie nad niczym ważnym - spojrzałam na Hae, która była trzymana przez chłopaka. Wtuliła się w niego i praktycznie zasypiała. Widać jak bardzo dziewczynka dobrze czuje się w jego obecności. Ich więź jest głębsza niż myślałam.
-Wszystko w porządku? - zatrzymał się i stanął przodem do mnie. Położył swoją dłoń na moim policzku, a jego usta wylądowały na moim czole.
-Masz gorączkę... - stwierdził, gdy odsunął się od mojej twarzy. - Czemu wyszłaś z domu skoro źle się czujesz? - zapytał zmartwiony i poprawił śpiące dziecko, które zasnęło oparte o jego ramię.
-Hae chciała się z tobą zobaczyć... - mruknęłam spuszczając wzrok na ziemię, która wydawała się teraz znacznie ciekawsza od zatroskanego wzroku Parka. Czułam się jakbym była dzieckiem, które jest ganione, że źle się zachowuje.
-Gdy dojedziemy do domu nie wypuszczę cię z łóżka... - oznajmił, kiedy po chwili zauważyłam, że zbliżamy się do bramy parku. Po jej przekroczeniu zauważyłam czarne auto chłopaka. Nie miałam siły, by się odezwać. Jimin odszedł samochód i otworzył drzwi kluczem. Posadził Hae w foteliku i zapiął jej pasy bezpieczeństwa. Po chwili wsiadłem do samochodu, a chłopak zrobił to zaraz po mnie.
-Y/N nie zrozum mnie źle chcę, żebyś była zdrowa. Martwię się o ciebie i będzie boleć mnie to, że nie dbasz o swoje zdrowie - splótł nasze palce i zaraz potem spojrzał mi w oczy z czułością.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Rozłączyłam nasze palce i nie odezwałam się ani słowem, tylko zapięłam pasy, a Jimin uruchomił samochód i po krótkiej chwili wyjechał z parkingu. Przez prawie całą drogę trzymałam ręce zaciśnięte na kolanach. Chłopak co chwilę zerkał na mnie swoim zatroskanym wzrokiem, który powodował dreszcze.
-Przepraszam...jestem dla ciebie tylko problemem...- odezwałam się cicho, a chłopak dotknął mojego kolana.
-Jakim problemem? to przeze mnie jesteśmy w tej sytuacji...gdyby nie moja głupota to na pewno bylibyśmy szczęśliwą rodziną i kto wie może mielibyśmy już drugie dziecko...- wzdychnął i zatrzymał samochód na podjeździe swojego domu. -Chciałbym, by było tak jak dawniej...
-Ja też chcę Jimin...nawet nie wiesz jak bardzo...- odparłam pewnie, a Jimin pochylił się w moją stronę i dotknął dłonią mojego policzka.
-Chciałabyś być ze mną? - zapytał uradowany, a ja szepnęłam tak, by usłyszał. -Naprawdę?
-Tak głuptasie - zachichotałam, a Jimin szybko wybiegł z samochodu i obiegł go najszybciej jak potrafił. Potem otworzył drzwi i wystawił dłoń w moją stronę. Chwyciłam ją, a Jimin pociągnął mnie w swoje ramiona i przytulił do siebie mocno.
-Nie mogę w to uwierzyć...- cofnął się o kilka centymetrów i ucałował mój policzek, a następnie podniósł i okręcił dookoła. Na początku śmiałam się, ale zaraz potem zrobiło mi się niedobrze.
-Jimin...przestań kręci mi się w głowie - jęknęłam trzymając się ramion chłopaka. Ten, gdy tylko usłyszał moją prośbę zatrzymał się i spojrzał na moją twarz.
-Jesteś bardzo blada skarbie...- dotknął mojego czoła i natychmiast cofnął rękę. - Gorące! jest coraz gorzej! wezmę szybko Hae z samochodu i idziemy cię położyć do łóżka!
Spojrzałam na chłopaka, który wyciągał przebudzające się dziecko z auta.
-Mamusiu! - wyciągnęła swoje małe rączki w moją stronę, ale Jimin nie pozwoliłbym zbliżyła się do dziecka.
-Mamusia jest chora maluszku...będzie leżeć w łóżeczku. Nie chcesz się zarazić prawda? - zapytał dziewczynkę i dotknął palcem jej noska.
-Nie chce...chce iść do Siwona - wskazała na dom naprzeciwko.
-Jak zaprowadzę mamusię do łóżka to pójdziesz się z nim pobawić, dobrze? - postawił ją na ziemi, a ona podbiegła do drzwi. Jimin podszedł do mnie i podniósł.
-Nie martw się...zaopiekuję się tobą kochanie...- cmoknął moje czoło. Cieszyłam się, że wszystko będzie wracać do normy.
-Kocham cię...- wtuliłam się w jego tors i zamknęłam oczy. -Cieszę się, że znowu jesteśmy razem.
-Ja ciebie też kocham skarbie. Dziękuję, że dałaś mi drugą szansę - uniosłam wzrok i spojrzałam na jego twarz. Po sekundzie poczułam jak Jimin poprawia mnie, bym nie spadła z jego rąk. -Dziękuję moja najpiękniejsza...jak mi tego brakowało.
Zaśmiałam się i z powrotem zamknęłam oczy.
-Nie masz za co mój najprzystojniejszy - szepnęłam, gdy zabierał mnie sen.
🌹🌹🌹
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top