°41

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Miałam kilka spraw do załatwienia i wena mnie opuściła.

Planuję zakończyć tę książkę. Prawdopodobnie jeszcze kilka rozdziałów i zajmę się następnym opowiadaniem.

Kocham was skarby! ❤️❤️

🌹Teraz moja kolej 🌹

Słoneczko grzało przyjemnie, wietrzyk wiał spokojnie, a ptaki pięknie śpiewały. Widziałam to wszystko przez okno z naszego pokoju i jakoś nie chciało mi się wychodzić na zewnątrz. Co prawda nie zdrowo jest być ciągle w domu, ale jest dla mnie za gorąco. Mój brzuch wygląda jak piłka plażowa i przeszkadza mi w codziennym funkcjonowaniu. Nie mogę się schylić by zawiązać sznurówki, jest mi ciągle ciepło i bolą mnie plecy. Wzdychnęłam pod nosem, oparam się łokciem o parapet i obserwowałam otoczenie, które na tą chwilę wydawało mi się znacznie ciekawsze niż jakieś nic nie warte programy telewizyjne. Zauważyłam Taehyunga, który przechodził przez ogród w samym stroju kąpielowym. No tak...przecież mamy basen. Otworzyłam okno i krzyknęłam do przyjaciela.

-Nie jest ci za gorąco?!

-Ja zawsze jestem gorący! - odpowiedział śmiejąc się.

-Myślę, że się mylisz! - dogryzłam mu śmiejąc się.

-Ja i tak wiem swoje - posłał mi prostokątny uśmiech i wrócił do bawiącego się gumowym flamingiem Jungkooka.

-Jak małe dzieci - pomyślałam kręcąc głową i zamknęłam za sobą okno.

-Ałć... - szepnęłam cicho co siebie i położyłam dłoń na brzuchu. - Jesteś głodna skarbie?

Po sekundzie poczułam odpowiedź w postaci kolejnego kopnięcia. Mimo, że mała jest jeszcze w brzuchu to rozumie więcej niż niektóre dzieci. Czujemy razem z chłopakiem, że mała będzie bardzo inteligentna. Kwestia genów.

Nie chciałabym układać jej przyszłości jak moi rodzice. Chciałabym być dla niej dobrą mamą...pragnę by Haeun wychowała się w ciepłym i pełnym miłości domu, gdzie nie ma kłótni ani awantur. Haeun to cały mój świat i chcę dla niej jak najlepiej. Mówią, że macierzyństwo pojawia się u kobiety wraz z pojawieniem się dziecka. Może to i prawda, ale ja już czuję tą więź i coś przeczuwam, że ona zmieni nasz świat o 360 stopni. Wraz z jej narodzinami wszystko się zmieni.

-O to tutaj się schowałaś - poczułam oplatające mnie ciepłe ramiona. Najchętniej schowałabym się w nich przed całym światem i nigdy nie wychodziła. - Dlaczego nie wyjdziesz na zewnątrz?

Poczułam jego usta na policzku.

-Jest parno i nie mogę wytrzymać na dworze. Poza tym w domu mogę poleć na miękkim łóżku, a plecy mnie bolą - przeciągnęłam się by udowodnić chłopakowi, że mówię prawdę. Coś chrupnęło mi w kręgosłupie, ale to tak mocno, że zawyłam cicho pod nosem z bólu.

-Czuje się winny...

-Bo to po części też twoja wina - usiadłam chłopakowi na kolanach i objęłam wokół szyi. - Ale i tak jest warto...nie mogę się doczekać, aż nasz skarb w końcu będzie w naszych ramionach.

-Próbujesz obudzić we mnie wyrzuty sumienia? - podniósł jedną brew do góry i zachichotał pod nosem z uśmiechem przyklejonym do twarzy.

-Może... - oparłam się bokiem o tors chłopaka. Splotłam ręce pod biustem i przymknęłam oczy. - Jimin...boli mnie brzuch.

-Jesteś głodna? Może zadzwonić do doktora? To skurcze? Mam dzwonić na pogotowie? - położył dłoń do brzucha, a po chwili ucho by usłyszeć swoją córkę. - Haeun...nie kop tak mamusi...musisz jeszcze trochę wytrzymać. Niedługo będziesz z nami - pocałował tamto miejsce, a po chwili ból minął jak ręką odjąć.

-Spokojnie to nic poważnego - uspokoiła chłopaka buziakiem. - Tylko...możesz mi coś wytłumaczyć? - poprawiłam się na jego kolanach by siedzieć do niego przodem. - Dlaczego ona słucha tylko ciebie...gdy proszę ją by przestała kopać ona kopie jeszcze mocniej.

-Najwidoczniej lubi ci dokuczać - położył dłoń na moim policzku i przejechał po nim kciukiem. - Może reaguje tak na mój głos...naprawde nie wiem..przecież ona jest w twoim brzuszku, a nie w moim.

-Bardzo kocha swojego tatusia. To chyba odpowiedź na moje pytanie...

-Albo po prostu jest głodna - wziął nas na ręce i skierował się do wyjścia z pomieszczenia. - Jin niedawno skończył robić obiad i byłoby mu miło gdybyś trochę zjadła. Przecież spałaś wcześniej - uśmiechał się do mnie i otworzył drzwi łokciem.

-Nie mogę uwierzyć w to, że to już minęło siedem miesięcy...- Jimin posadził mnie na krześle w jadalni i wyszedł na moment by nałożyć mi trochę kimchi.

-Ja też...ale ciągle myślę jak przełożyć wojsko by pójść rok później... - usiadł na krześle obok i oparł się łokciem o blat przy okazji przyglądał się mi jak wcinam jedzenie, które mi przyniósł.

-Smakuje ci? - zapytał zaciekawiony patrząc na moje usta.

-Dobre - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Pomagałem przy robieniu - zaśmiałam się gdy nastroszył się jak paw i oparł swoje zaciśnięte pięści o biodra i uniósł głowę dumnie góry.

-A w czym? - zapytałam z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Pomogłem zetrzeć marchew...

-I? W czym jeszcze pomógłeś?

-No i pomogłem zetrzeć rzodkiew...-zaśmiał się.

-Jestem dumna - zmierzwiłam mu fryzurę, a on spojrzał na mnie czułym wzrokiem.

-Nie wiem co będzie w przyszłości... - splótł nasze palce w koszyczek. - Ale postaram się by wszystko było dobrze, a nasza rodzina miała jak najlepiej. Chciałbym zamieszkać z tobą sam na sam, ale jak widzisz kontrakt mi na to nie pozwala. Przepraszam, że przez moją karierę musimy mieszkać wszyscy razem w tym małym dormie - spuścił wzrok na stół i zaczął gładzi kciukami moje dłonie.

-Hej Jimin...ale to przecież nie jest twoja wina i wcale mi to nie przeszkadza - przysunęłam się bliżej. - Haeun będzie mieć wujków przy sobie, wszyscy będziemy się wspierać jak dotychczas i będziemy sobie pomagać. Wasza więź wzmocni się jeszcze bardziej, a my będziemy bezpieczne. W końcu będzie bronić nas aż siedmioro facetów. Lubię tak jak jest teraz, bo nie jestem sama w tak wielkim domu.

-To dobrze... MmMmm rzeczywiście Jin wyjątkowo się postarał - wziął trochę kimchi z mojego talerza.

-Mówiłam! - przysunęłam talerz bliżej do chłopaka i chwyciłam w pałeczki trochę potrawy. - Chcesz trochę?

Chłopak otworzył usta czekając aż go nakarmię. Zaczęłam śmiać się z chłopaka.

-Wygląda na to, że mam dwoje dzieci, a nie jedno - zasłoniłam usta dłonią, a drugą zaczęłam karmić chłopaka.

-Dobrze...starczy teraz moja kolej - przerwał nagle i pociągnął mnie na swoje kolana. - Teraz ja cię pokarmię - pocałował moje czoło.

-Ale...Jimin... - chłopak przerwał mi długim pocałunkiem.

-Otwieraj buźkę... - przystawił mi do twarzy pałeczki z jedzeniem i czekał aż otworzę usta.

-Już starczy...najadłam się - przejęłam od niego pałeczki i nakarmiłam go kolejną porcją kimchi.

Chłopak nagle posmutniał.

-No dobrze...-otworzyłam usta, a po chwili smak potrawy. Otarłam kąciki ust i przytuliłam chłopaka.

-Kocham was - szepnął mi chłopak do ucha i pogłaskał mnie swoją męską dłonią po plecach.

-Ja ciebie też kocham i Haeun tak samo - pocałowałam chłopaka w szyję.

Jimin położył dłoń na brzuchu, a ja spojrzałam na jego dłoń. Bardziej szczęśliwa być nie mogłam. Mam przyjaciół, narzeczonego oraz dziecko w drodze. Mam rodzinę, która zawsze będzie przy mnie. Może czasami zdarzają nam się kłótnie, ale to znaczy, że zależy nam na sobie i chcemy dla siebie jak najlepiej. Najważniejsze, że mamy siebie i to nam wystarczy.

🌹🌹🌹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top