[1]
- Sosenko - odezwał się Bill, przypatrując uważnie człowiekowi.
- Bill - odparł Dipper, zastanawiając się, czy jest uprzedzony po seansie "Milczenia owiec", czy też urokowi osobistemu Ciphera faktycznie nie zaszkodziłaby wyższa częstotliwość mrugania. Westchnął zaraz, szykując się na wyzwania. - Słucham?
Podoła. Jak dotąd zdołał wytłumaczyć demonowi zasady chińczyka, które ten uznał za tak żałośnie proste, że doszukiwał się podstępu; odwieść go wreszcie od hurtowego kupowania encyklopedii na wszelkie tematy, zanim woluminy zagraciły całe mieszkanie; przekonać do założenia swetra od Mabel, która ten sprezentowała Cipherowi na znak swojej ostrożnej aprobaty dla związku brata.
Ale gdy Bill przysiadł tuż obok niego na kanapie, obejmując go ramieniem i zakładając nogę na nogę, młody Pines wiedział, że stawi czoła poważnej sprawie.
Wyszeptana mu na ucho propozycja była, ni mniej, ni więcej, właśnie taką.
- Jesteś szalony - odparł Dipper.
- Oczywiście, że jestem. - Bill wzruszył lekko ramionami. - Do czego zmierzasz?
- Nie tak dawno jeszcze nie potrafiłeś przemieszczać się po mieszkaniu bez obijania o ściany.
- Na standardy ziemskiego czasu było to wystarczająco dawno.
- Nie wyobrażam sobie, jakim cudem to miałoby zadziałać z moją koordynacją - uwypuklił Pines. Tymczasem jednak podniósł się z kanapy. Och, naiwny, o słabej woli!
Ponieważ Cipher nie odpowiadał, a za to bardzo ochoczo położył dłoń na jego plecach, młodzieniec poprowadził monolog:
- To przez tę "Historię i kulturę USA w XX wieku", prawda? Wiedziałem, że to rzeczy, o których nie powinieneś czytać. Ale naprawdę zacząłem się martwić, gdy puściłeś te nagrania. Może jeszcze którys z nas założy sukienkę?
Zamilkł dopiero, gdy po paru pierwszych krokach potknął się o krawędź dywanu i syknął z frustracją. Aczkolwiek zerknąwszy na uśmiechniętą twarz Billa, tylko zwinął kilim i kopnął w kąt.
Niedługo potem uderzył biodrem w stół, a finalnie nawet potknął się o własne nogi.
Jednak wreszcie, po wszystkich tego typu zawstydzających wpadkach, gdy czoło miał już gęsto zroszone potem, wydawało mu się, że nabiera ten ich taniec kształtu.
W końcu więc odnalazł przyjemność w neurotycznym podrygiwaniu z Cipherem po salonie i udawaniu, że to swing. Potupywało się czasem dla dodania sobie wiarygodności.
Skończyli nie prędzej, niż sąsiadka z dołu zagłuszyła im muzykę, tłukąc trzonkiem miotły w sufit.
a/n: Ekhm, powiem krótko:
hej, boję się.
Mój pierwszy BillDip.
Writing prompt #1.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top