9 - Hipokryta
Ilość słów: 4227
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
Felix faktycznie po wczorajszej akcji zaufał nieznacznie Harpiom. Nie miał na sobie już zlecenia, co sprawiało, że miał o jedną osobę mniej, która chce go zabić. Kompletnie nie wiedział, jak Meduzy by zareagowały, jakby w końcu się o wszystkim dowiedziały, ale istniały dwie najprawdopodobniejsze opcje. Pierwsza była taka, że chcieliby jego śmierci, nawet jeśli nie wyjawił żadnych sekretów Harpiom. Drugą opcją byłaby chęć odbicia go, aby mógł wrócić tam, gdzie należy. Ze względu na swój związek z Changbinem, chciał myśleć, że to właśnie druga opcja była bardziej prawdopodobna. Z tą myślą żyło mu się lepiej.
Właśnie...Związek z Changbinem. Czy on jeszcze w ogóle z nim był? Z wiadomych przyczyn oficjalnie nie zerwali. Tylko co, jeśli Seo myśli, że on już dawno nie żyje i znalazł sobie kogoś innego? Minęło już około dwa tygodnie od jego porwania i Felix sam zaczynał przyłapywać się na tym, że coraz mniej tęskni. Nie tylko za Changbinem, ale ogólnie za Meduzami. Nie zdziwiłby się nawet, jeśli oni o nim zapomnieli, aczkolwiek ta myśl była zdecydowanie przykra.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk zegara, który wybił pełną godzinę, jaką była siódma rano. Od kilku minut leżał w łóżku, mimo że był już ubrany, ale nie miał nic innego do roboty. Wstał z ciężkim westchnieniem, aby udać się na śniadanie z innymi. Nienawidził tego, że było one o tej godzinie, bo potem nie miał kompletnie co robić przez resztę dnia. Przetrwałby wstawanie o tej godzinie, gdyby tylko miał pracę. Tęsknił za pracą w barze, a szczególnie za rozmawianiem z obcymi mu osobami, którzy mu się żalili. Lubił słuchać ich historii, a niejednokrotnie nawet się z nimi utożsamiał. Czuł wtedy, że nie jest sam na tym świecie ze swoimi różnymi problemami.
Gdy wszedł do jadalni, reszta Harpii siedziała już przy stole. Chan jak zwykle siedział na miejscu gospodarza. Po jego prawej stronie Minho, obok którego był Jeongin, a po lewej stronie lidera siedział Hyunjin. Zdziwiła go lekko nieobecność Soyeon, ale wywnioskował, że pewnie znów ma jakieś swoje wczesnoporanne obowiązki. Felix zobaczył, że obsługa już trzeciego dnia, od kiedy tu był, nauczyła się stawiać jego talerz na drugim końcu stołu. Dzisiaj jednak postanowił usiąść bliżej nich, więc podszedł do mebla, wziął talerz wraz ze sztućcami i usadowił się obok Hyunjina. Gdy to zrobił, wszyscy na chwilę zaprzestali jedzenia i spojrzeli na niego ze zdziwieniem i małym szokiem.
— A co to się stało, że siadasz bliżej nas? — spytał Chan, unosząc jedną brew.
— Można powiedzieć, że troszkę was polubiłem. — uśmiechnął się cwanie do nich, po czym zaczął sobie nakładać jedzenie na talerz.
— A poza tym...mieliśmy przecież zacząć współpracować po wczorajszej akcji, prawda? — przypomniał im, a inni potaknęli głowami, zgadzając się z nim.
— Ym! Właśnie! — Jeongin przełknął jedzenie i spojrzał na Felixa, przypominając sobie o czymś.
— A propos współpracy...Za dwa dni mamy zamiar kupić nową broń i przydałby się nam dobry negocjator. Chcemy jak najwięcej zaoszczędzić, a wiem, że sprzedawcy będą próbowali się trzymać swojej wysokiej ceny. Wczoraj sobie dobrze poradziłeś, więc co powiesz na małe kupno broni? — spytał, unosząc jedną brew, a wszyscy znów przestali jeść i spojrzeli na blondyna, oczekując odpowiedzi. Felix spojrzał po wszystkich, po czym pokiwał głową, zgadzając się.
— Zrobię wszystko byle nie siedzieć w tym wielkim domu i się nie nudzić. To jest gorsze niż jakakolwiek tortura fizyczna. — westchnął, po czym wziął się za jedzenie.
— Świetnie. A więc mamy ustalone. — podsumował Chan, a następnie spojrzał na Hyunjina niepewnie.
— Hyunjinnie, też będziesz chciał uczestniczyć w tej akcji? — spytał, gdyż wiedział, że ten nie jest doświadczony w takich sytuacjach. Zawsze coś może pójść nie tak, a gdy atmosfera będzie zbyt gorąca, może wywiązać się strzelanina. Nie chciał go więc narażać, wiedząc, że ten bardziej lubuje się też w broni białej. A nie idzie się na strzelaninę z nożem - dosłownie i w przenośni.
— Chętnie poobserwuję wszystko z boku. Mogę być waszą obstawą i mieć na wszystko oczy i uszy szeroko otwarte. — odpowiedział z miłym uśmiechem, a następnie znów zajął się jedzeniem. W sumie był ciekaw, jak wyglądają takie mafijne akcje, a na dodatek mógł, być może, się do czegoś przydać. Nie byłby wtedy członkiem Harpii "na doczepkę", bo póki co, za takiego się właśnie uważał.
— Okej...W takim razie weźmiemy jeszcze Soyeon i będziemy mieli pełny skład. — podsumował i nastała cisza pomieszana ze stukaniem sztućców o siebie i o talerze.
Felix całe śniadanie zastanawiał się, czy poruszyć pewien temat, który mógłby się okazać drażliwy. W końcu to, że on w lekkim stopniu zaufał im, nie oznaczało, że oni, choć w minimalnym stopniu ufają mu. Lecz on nie miał zamiaru robić czegoś, co utrudniłoby im życie, bo wtedy odbiłoby się to na nim. A tym bardziej nie chciał robić czegoś na ich niekorzyść, bo zaczął się do nich powoli przywiązywać - czy tego chciał, czy nie. Jak bardzo próbowałby się tego wypierać, Harpie coraz bardziej zyskały w jego oczach, więc jego podejście do nich się znacznie zmieniło.
— Emm...Chan... — zaczął nagle, gdy widział, jak ten miał zamiar już się powoli zbierać do pracy po skończonym śniadaniu. Lider spojrzał na niego pytającym wzrokiem, siadając z powrotem na krzesło.
— Jest taka jedna, mała sprawa. — powiedział niepewnie, uśmiechając się niezręcznie.
— O co chodzi? — spytał, a wszyscy spojrzeli na Felixa ciekawsko.
— Jak już zdążyliście usłyszeć i zauważyć, strasznie mi się tu nudzi i kompletnie nie mam co robić, szczególnie kiedy was tu nie ma... — powiedział na wstępie, woląc najpierw wyjaśnić sytuację, a dopiero potem zapytać.
— Chciałem więc zapytać, czy mógłbym może wrócić do pracy, do baru? — spytał i nastała cisza. Chan patrzył na niego intensywnie, wydając się rozważać w myślach wszystkie za i przeciw.
— Nie jestem pewny czy to dobry pomysł, Lix. — odrzekł w końcu, cmokając.
— Błagam. Zrobię wszystko. Wiem, że mi nie ufacie, ale naprawdę, ja chcę tylko wrócić do pracy i czymś się zająć. Tęsknie za tym. — błagał, składając ręce jak do modlitwy, patrząc na Chana miną zbitego szczeniaczka. Lider spojrzał na resztę członków, szukając u nich jakichś podpowiedzi, lecz ci najwyraźniej postanowili zostawić tę decyzję jemu.
— Wiadome jest to, że nie będziesz mógł wrócić tam, gdzie pracowałeś wcześniej. — zaczął, a Felix spojrzał na niego z nadzieją i mu przytaknął, zgadzając się z nim.
— My mamy kilka barów, które są przez nas chronione i TEORETYCZNIE mógłbym się zgodzić na to, abyś w którymś z nich pracował. — powiedział, patrząc na niego znacząco, a Felix wręcz pisnął ze szczęścia, co wydawało się wcześniej niemożliwe, słysząc jego głęboki głos na co dzień.
— Jezu! Tak! Dziękuję! — zaczął skakać ze szczęścia, dalej siedząc na krześle.
— Ale! — uniósł jeden palec, a Felix przestał się ekscytować i spojrzał na niego niepewnie.
— Będziesz tam jeździł z ochroniarzem, który będzie cię pilnować.
— Oczywiście. Rozumiem. — potaknął głową, od razu się na to zgadzając.
— Aaa...Kiedy zaczynam?
— Jeśli dobrze pójdzie, to jeszcze dziś wieczorem. — odpowiedział, wstając ze swojego krzesła.
— Do później. — pożegnał się, po czym wyszedł z pomieszczenia, aby udać się do kawiarni na pierwszą zmianę.
— Pamiętaj, Felix... — zaczął Minho, również wstając, jednocześnie wycierając usta serwetką, którą następnie rzucił zmiętoloną na brudny talerz.
— Odjebiesz coś, ja odjebię ciebie. — powiedział, patrząc na niego grożąco i poruszając raz brwiami, a następnie wyszedł z pomieszczenia. Felix, mimo że nie zamierzał niczego takiego robić to i tak się przestraszył i wytrzeszczył oczy.
— Ja też będę się już zbierać. — Jeongin wstał, otrzepał ubrania, poprawiając swoją białą koszulę, a następnie zasunął za sobą krzesło.
— Życzę wam miłego dnia, a tobie Felix powodzenia w...nowej-starej pracy. — powiedział z miłym uśmiechem.
— Nawzajem, Innie. — odpowiedział Hyunjin również się uśmiechając.
— Dzięki, I.N i nawzajem. — również się do niego uśmiechnął, a potem ten wyszedł z pomieszczenia.
Felix znów zaczął się niespokojnie ruszać na krześle, będąc podekscytowanym. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie tak bardzo się cieszył z powodu tego, że pójdzie w końcu do pracy. Mimo małej groźby Minho, uśmiech nie chciał mu schodzić z twarzy, a to zauważył Hyunjin, który mu się przyglądał. Widząc jego rozpogodzoną twarz, sam miał ochotę się uśmiechać.
— Dlaczego tęsknisz za pracą w barze? Nie wkurzają cię ci wszyscy pijani ludzie? — spytał z czystej ciekawości, a Felix westchnął marzycielsko, oparł się o krzesło i spojrzał na Hyunjina.
— Jak pojawiają się tacy, którzy zakłócają spokój, to oczywiście, że tak, ale wtedy zwykle ochrona ich wyprowadza i po kłopocie. — wzruszył ramionami.
— Lubię pracować w barze, bo zwykle ci ludzie są tam po to, aby zapić smutki i problemy. Zawsze mi się żalą, a ja uwielbiam słuchać ich historii...Zawsze też coś z jakiejś wyciągam, jako lekcja na życie albo, żeby nie popełniać tego samego błędu. — mówił z marzycielskim uśmiechem, wyobrażając sobie różne sytuacje w trakcie pracy. Gdyby nie większa ciągota do prawa, pewnie zostałby psychologiem.
— Masz piękny uśmiech. — wypalił nagle Hyunjin, a Felix spojrzał na niego z małym zaskoczeniem. Hwang pierwszy raz widział tak uśmiechającego się blondyna. Iskierki podekscytowania tańczyły mu w oczach oraz pokazywał swoje białe, równe zęby. Jak dodało się do tego jego nieco już przydługie blond kosmyki oraz piegi to wyglądał jak anioł. Brakowało tylko aureoli.
— Dziękuję. — odpowiedział nieśmiało, po czym spojrzał mu w oczy.
Zapanowała między nimi cisza, lecz nie była ona niezręczna. Obaj patrzyli się na swoje twarze z nieznacznymi uśmiechami. I gdy Hyunjin oceniał jego rysy bardziej pod kątem artystycznym, wyobrażając sobie, jak maluje każdy, mały szczegół, tak Felix oceniał jego przystojność. Krótko po jego porwaniu miał już okazję podziwiać twarz czerwonowłosego, lecz teraz jego podejście się zmieniło. Jego twarz bardzo mu się podobała.
Teraz bardziej zwrócił uwagę na jego czekoladowe oczy, które wyrażały zaciekawienie czymś. Na kolczyk przy jego prawej brwi, dodający mu zadziorności. Na czerwone włosy, które miały już lekki czarny odrost. Na mały pieprzyk pod jego lewym okiem, dodający mu uroku. I na jego pełne, malinowe usta, które wręcz go przyciągały. Nagle poczuł nieodpartą chęć poznania ich smaku i tekstury, gdyż wyglądały na naprawdę miękkie. Nieświadomie przybliżył swoją twarz do tej jego, lecz Hyunjin najwyraźniej to zauważył. Odchrząknął nagle, wyrywając tym samym Felixa z transu. Blondyn również odchrząknął i obaj odwrócili od siebie głowy w tym samym czasie.
— Ja...też muszę się już zbierać do pracy. — powiedział Hyunjin wstając. Zapanowała między nimi dziwna i niezręczna atmosfera, więc chciał się od niej jak najszybciej uwolnić.
— Emm...Pewnie. — podrapał się niezręcznie po karku.
— Do później.
— Do później. — odpowiedział, nawet na niego nie patrząc i wyszedł z pomieszczenia, aby udać się do swojego pokoju. Miał zamiar unikać Felixa aż do wieczora, bo tak naprawdę skłamał - dziś miał wolne.
🦋🦋🦋
Felix wszedł wraz ze swoim ochroniarzem do baru, w którym od dzisiaj miał pracować. W środku było jeszcze pusto, gdyż miał się zjawić przed jego otwarciem po to, aby mógł się zapoznać ze swoimi obowiązkami. Wchodząc głębiej, przywitał się głośno, aby ktokolwiek wyszedł do niego, żeby móc go oprowadzić. Czekając na swojego nowego szefa, rozejrzał się po głównym pomieszczeniu.
Drewniane podłogi w ciemnym odcieniu brązu podkreślały elegancję tego miejsca. Ściany były pomalowane na delikatny odcień kremu, co nadawało wnętrzu ciepła i harmonii. Drewniane belki sufitowe dodawały rustykalnego uroku, ale w połączeniu z nowoczesnym oświetleniem stwarzały wyjątkową atmosferę.
Centralnym punktem tego eleganckiego baru były ciemnobrązowe drewniane meble. Stylowe, ale wygodne krzesła i stoły, które zapraszały do relaksu i rozmów przy drinku. Bar wykonany z ciemnego drewna stał dumnie przy jednej z dłuższych ścian, oferując szeroki wybór wysokiej jakości alkoholi. Na ścianach wisiały eleganckie obrazy i lustra, dodające klasycznego uroku i odbijające światło, które rozświetlało pomieszczenie.
— Witaj, Felixie. — z zaplecza wyszedł wyższy o głowę od niego mężczyzna, z krótkimi czarnymi włosami, uśmiechający się nieznacznie.
— Lee Minhyuk, twój nowy szef. — wyciągnął do niego dłoń, za którą ten od razu złapał i ścisnął.
— Lee Felix...Ale to już wiesz. Miło mi. — uśmiechnął się lekko, pokazując zęby.
— Nie wiem, czy szef zna mojego ochroniarza... — pokazał na niego kciukiem, wiedząc, że ten stoi za nim.
— Tak. Witaj, Joongmin. — skinął do niego głową, uśmiechając się wrednie. Felix zrobił tylko zdziwioną minę, ale nie dopytywał. Najwyraźniej mieli za sobą jakąś niezbyt przyjemną przeszłość.
— Witaj. — odpowiedział Park, uśmiechając się równie wrednie.
— Chodź. Oprowadzę cię po zapleczu, opowiem, gdzie co jest i będziemy mogli powoli otwierać. — skierował się do wejścia na zaplecze, a mężczyźni podążyli za nim.
— Z tego, co mi Chan mówił, masz już jakieś doświadczenie w pracy w barze, więc pewnie szybko wszystko załapiesz.
— Tak. Co prawda, miałem małą przerwę, ale raczej nie zapomniałem przepisów na drinki. — zaśmiał się lekko, gdy wchodzili na zaplecze.
W odległym kącie baru, z dala od wzroku klientów, znajdował się składzik. Było to niewielkie pomieszczenie, gdzie na regałach i w lodówkach był przechowywany alkohol, napoje bezalkoholowe, jedzenie i inne potrzebne artykuły. Składzik był dobrze zorganizowany, aby ułatwić pracownikom dostęp do niezbędnych rzeczy.
Obok składzika znajdowała się mała szatnia dla pracowników. Miejsce, w którym mogli oni zostawiać swoje ubrania i osobiste rzeczy podczas pracy. Było to proste pomieszczenie wyposażone w metalowe szafki i wieszaki. Jego nowy szef dał mu nawet kluczyk do jego osobistej szafki, gdzie również znajdował się strój pasujący do klimatu baru.
Niedaleko znajdowało się także małe biuro szefa. Było ono wyposażone w biurko, komputer i inne niezbędne narzędzia pracy. Minhyuk usiadł na wygodnym krześle, a po chwili wyciągnął z szuflady umowę i położył ją na stolik razem z długopisem. Poprosił Felixa o podpisanie jej, a następnie znów udali się do szatni, gdzie blondyn mógł się przebrać.
Górna część jego barmańskiego stroju składała się z białej koszuli o wysokim kołnierzu, która dodawała klasy i elegancji. Koszula była lekko luźniejsza, zapewniając swobodę ruchów. Miał na sobie również elegancką, granatową marynarkę, która dopełnia całość i dodawała szyku. Dolna część jego stroju składała się z granatowych spodni materiałowych, które były wygodne do noszenia i jednocześnie prezentowały się elegancko. Były one na niego lekko przyduże, ale przynajmniej zapewniało mu to swobodę ruchu w trakcie pracy. Miał na sobie również czarne buty skórzane, które pożyczył mu Jeongin, bo jak się okazało, mieli ten sam rozmiar stóp. Buty miały klasyczny fason, dzięki czemu były dopasowane do charakteru eleganckiego baru. Całość stroju była uzupełniona o elegancką muszkę.
— Dobrze wyglądasz. — skwitował jego szef, a ten podziękował cicho i skinął głową.
— Za niedługo powinni przyjść inni pracownicy. Jak chcesz, możesz już iść na bar i zapoznać się ze wszystkim. Ja muszę jeszcze coś szybko załatwić. — powiedział, uśmiechając się nieznacznie.
— Jasne.
Felix wraz ze swoim ochroniarzem udali się więc do głównego pomieszczenia. Park usiadł przy jednym ze stolików i z braku laku zaczął przeglądać menu drinków, które leżało na stole. Blondyn natomiast zamierzał przejrzeć wszystkie półki i zorientować się w ułożeniu alkoholi. Jako że jest osobą, która szybko się uczy, dosyć szybko zapamiętał gdzie, co jest. Na rozgrzewkę nawet zrobił bezalkoholowe Sex on The Beach, które następnie zaserwował swojemu ochroniarzowi. Samo zrobienie drinka sprawiło mu dużo radości i on już wiedział, że ten wieczór będzie cudowny.
🦋🦋🦋
Felixowi od dwóch godzin nie schodził uśmiech z twarzy. Być może przez to wiele klientów szło właśnie do niego, aby zamówić drinka i chociaż przez chwilę z nim porozmawiać, mimo że mieli do dyspozycji jeszcze dwóch innych barmanów. Zdarzało się nawet tak, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni, prosili o jego numer - którego i tak nie mógł podać, nawet, jakby chciał - lub jawnie go podrywali. Dzięki temu wszystkiemu znów się czuł jak ryba w wodzie. Aczkolwiek brakowało mu jeszcze czegoś, a mianowicie dłuższej i głębszej rozmowy o kogoś problemach.
Lecz jak się okazało - nie musiał wcale tak długo czekać. Na wysokim barowym stołku, tuż przy nim usiadł wysoki mężczyzna z brązowymi włosami nieco poza ucho, z przedziałkiem pośrodku głowy, odsłaniając jego czoło. Jego ciemne oczy wyrażały smutek tak, jak praktycznie cała jego postawa. Kąciki jego pełnych, różowych ust były nieznacznie skierowane w dół, co tym bardziej sugerowało, że mężczyzna jest czymś załamany. Oparł się on łokciami o ladę, a czoło o swoje dłonie.
— Poproszę zwykłą whisky...najlepiej całą butelkę. — powiedział z głośnym westchnieniem. Felix podszedł do odpowiedniej półki i wziął butelkę z alkoholem. Wyjął z półki pod sobą odpowiednie naczynie i nalał do niego pół szklanki płynu.
— Coś się stało? — spytał, gdy ten wziął naczynie do ręki i opróżnił jego zawartość jednym haustem, po czym odłożył pustą szklankę na ladę, pokazując ruchem ręki, aby Felix nalał więcej.
— Tylko to, że jestem okropnym chłopakiem. — powiedział ponuro, znów ciężko wzdychając. Blondyn nalał mu znów tyle samo, ale tym razem ten wziął tylko jednego łyka.
— Na pewno tak nie jest. — pocieszał go. Na to właśnie czekał - aż będzie mógł dać komuś jakąś radę.
— Okropni mężczyźni dla swoich partnerów zwykle nie wiedzą o tym, że są okropni.
— Nie...Ja naprawdę jestem okropny. — powiedział prawie łamliwym głosem. Felix zmarszczył brwi w zdziwieniu. Teraz jeszcze bardziej chciał się dowiedzieć, co się stało.
— Chcesz opowiedzieć, co się stało? — spytał delikatnie. Nie chciał się też mu narzucać albo sprawiać, że ten nie będzie się czuć komfortowo.
— Może coś się da na to zaradzić? Jak tak w ogóle masz na imię?
— Yeonjun. — odpowiedział, po czym wziął większego łyka i kolejny raz westchnął ciężko.
— A jestem okropny, bo prawie zdradziłem swojego chłopaka.
— Prawie? — Felix przechylił głowę lekko bok w zdziwieniu. To można kogoś prawie zdradzić? Zawsze sądził, że nawet samo myślenie o zdradzeniu swojej drugiej połówki można traktować jako zdradę.
— Tak. Ostatnio ustaliliśmy, że nam obu przydałby się jakiś czas osobno, aby wiesz...zatęsknić za sobą i wrócić silniejsi. — opowiadał i zaczął się bawić szklanką, kręcąc nią.
— Zgodziłem się i przyjechałem właśnie do Busan w ramach urlopu i problem jest taki, że... — westchnął głośno, a jego oczy nieznacznie się zaświeciły od zebranych w nich łzach.
— ...nie tęsknie. Na początku fakt, tęskniłem, ale potem... — pokiwał głową na boki.
— Z dnia na dzień coraz mniej. — gdy to powiedział, Felix miał wrażenie, jakby skądś to znał. Może ktoś mu już kiedyś opowiedział podobną historię?
— A gdzie w tym wszystkim ta "prawie zdrada"? — spytał. Przecież brak tęsknoty nie oznaczał zdrady.
— I tutaj właśnie przychodzi Beomgyu... — powiedział głośniej, a następnie opróżnił resztę szklanki. Felix znowu mu polał, po czym oparł się dłońmi o stół. Teraz jeszcze bardziej był zainwestowany w tę historię i chciał poznać wszelkie szczegóły.
— Poznałem go te dwa tygodnie temu, jak tu przyjechałem. Jest on naprawdę cudownym chłopakiem. Poprawia mi humor, jest przystojny i słodki za jednym razem... — rozmarzył się nieznacznie, lecz jego mina znów po chwili posmutniała.
— Sprawia, że coraz mniej tęsknię za Soobinem. A dziś...prawie go pocałowałem! Jestem okropny! — krzyknął nagle załamany, a następnie wręcz się położył połową ciała na ladzie, chowając głowę w dłoniach. Felix nie spodziewał się tak nagłego wybuchu, przez co podskoczył lekko w przestrachu. Po chwili jednak westchnął i poklepał mężczyznę po barku, aby dać mu znać, że nie może tak leżeć na blacie.
— A kochasz Soobina? — spytał, a ten znów się uniósł do pozycji siedzącej. Jego usta były wykrzywione w odwróconą podkowę. Po jego minie było widać, że próbuje walczyć z nie rozpłakaniem się.
— Całym moim sercem. Ale...chyba zaczynam coś też czuć do Beomgyu i czuję się z tym okropnie... — schował twarz w dłoniach, już kompletnie się załamując.
— Wiesz...Uważam, że musisz być fair dla nich obu. Musisz dokonać wyboru. Albo jeden, albo drugi. — poradził. Jego klient rzeczywiście miał dość duży problem i mimo że nie popierał zdrady - bo prawie pocałowanie kogoś innego i posiadanie romantycznych uczuć do kogoś innego, będąc w związku, uznawał za zdradę - to chciał mu pomóc jakoś wyjść z tej sytuacji. A jeśli ten się go posłucha, to może pomoże nie tylko jemu, ale i innym.
— Ale jak ja mam wybrać? — odsłonił twarz i spojrzał na Felixa z nadzieją, jakby ten mógł mu pomóc wybrać za niego.
— Soobin jest taką bezpieczną opcją...Jest w Seulu i...przyzwyczaiłem się do niego. — powiedział smutno tak, jakby to było coś złego.
— Beomgyu wprowadził taką...ekscytację do mojego życia. Coś...nowego. — mówił z zafascynowaniem.
— Na dodatek dosyć szybko się do niego przywiązałem. Poznał mnie też ze swoimi przyjaciółmi, z którymi również się bardzo polubiłem. Oni razem wydają się być taką rodziną...tylko że każdy z nich jest od innych rodziców. — powiedział, uśmiechając się nieznacznie. Kąciki ust Felixa również powędrowały lekko do góry, gdyż znał to uczucie. Uczucie, w którym niespokrewnieni z tobą ludzie, stają się twoją rodziną. Było ono niesamowite.
— Posłuchaj swojego serca...Co ono ci mówi? — spytał, bardziej chcąc naprowadzić go na odpowiedź. Nie chciał decydować za niego i dyktować, co ma robić. W końcu nie znał tak dokładnie całej sytuacji i nie znał jego.
— Nie wiem... — powiedział, spuszczając głowę i westchnął głośno.
— Muszę się z tym chyba przespać. Ale masz rację, muszę wybrać. Muszę być fair. Dziękuję...Jak masz na imię? — spytał, marszcząc nieznacznie brwi, nie pamiętając czy ten mu się przedstawił, czy nie.
— Felix. — odpowiedział, uśmiechając się lekko.
— W takim razie, dziękuję, Felix. — powiedział, po czym wziął kolejnego łyka whisky.
Lee natomiast zatopił się we własnych myślach. Nagle zdał sobie sprawę, że był w bardzo podobnej sytuacji. Był w związku. Nie tęsknił już aż tak za Meduzami i za Changbinem. Poznał - co prawda w dość nietypowy sposób - Hyunjina, który...zaczął mu się podobać. Przywiązał się do niego, jak i do jego przyjaciół. No i istniała jeszcze sytuacja z rana...Czy on prawie go pocałował? Czy jeśli tak, to...był hipokrytą?
Jego oddech nagle przyspieszył, a on zaczął czuć wyrzuty sumienia. Dlaczego, do cholery, pozwolił sobie na przywiązanie się do nich? Dlaczego nie tęsknił za Changbinem? Dlaczego Hyunjin miał takie piękne oczy, w których mógłby się zatopić? Dlaczego Hyunjin miał ten uroczy pieprzyk pod okiem, który tak bardzo mu się podobał? Dlaczego Hyunjin miał pełne, malinowe usta, które przyciągały go i które chciałby dotknąć tymi swoimi, aby poznać ich miękkość i smak?
Był hipokrytą...Był cholernym hipokrytą...Nie chciał nim być.
Z nierównomiernym oddechem i szybko bijącym sercem spojrzał w stronę stolika, przy którym powinien siedzieć jego ochroniarz. Zmarszczył brwi, gdy go tam nie zobaczył, więc rozejrzał się po barze. Jest - znalazł go. Szedł akurat do łazienki. A więc teraz albo nigdy...
— Ekhm... — odchrząknął nieznacznie, zwracając na siebie uwagę już lekko wstawionego mężczyzny, który dalej siedział przy nim.
— Yeonjun? Mógłbyś mi użyczyć na chwilę swojego telefonu? — spytał niepewnie.
— Mój się niestety rozładował, a chciałem napisać do brata, aby odebrał mnie dziś z pracy. — skłamał, wymyślając na szybko jakąś wymówkę.
— Pewnie. — mężczyzna wyjął z kieszeni swojej marynarki urządzenie i podał je Felixowi. Ten szybko wszedł w wiadomości, tworząc nową i wpisał z pamięci numer Changbina. Przez chwilę zawahał się, czy aby na pewno to zrobić, ale skoro już to zaczął, to miał zamiar dokończyć.
Do: 54314376887
Harpie mnie mają
Spojrzał na tą wiadomość, a zdając sobie sprawę, że nie ma zbyt wiele czasu do powrotu jego ochroniarza z łazienki, nacisnął strzałkę, wysyłając wiadomość. Z szybko bijącym sercem i ciężkim oddechem spojrzał na mały napis "Dostarczono". Usunął wiadomość "u siebie", po czym oddał telefon mężczyźnie i podziękował. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, co zrobił.
Boże...Co on najlepszego odjebał...?
🦋🦋🦋
Felix wrócił do rezydencji Harpii cały spięty ze stresu. Co jeśli Harpie już wiedzą, co zrobił? Jakie będzie miał konsekwencje swoich czynów? Zabiją go? Będą torturować? Zadręczał się takimi pytaniami cały wieczór. Bał się. Bał się ich reakcji oraz bał się wspólnej kolacji z nimi, która miała nastąpić już za kilka minut. Pluł sobie w brodę za to, co zrobił, ale nie było już odwrotu.
Gdy wszedł do jadalni, wszyscy byli już mniej więcej w połowie jedzenia. Czując się winnym, spuścił nieznacznie głowę, aby unikać ich wzroku i obszedł stół, aby usiąść obok Hyunjina. Dopóki o nic go nie oskarżali, chciał jak najdłużej udawać, że nic się nie stało. Że wcale nie wysłał tej wiadomości. Dlatego przywitał się z nimi krótko, a następnie nałożył sobie jedzenie, jak na każdym innym wspólnym posiłku.
— Jak było w pracy? — spytał Chan, uśmiechając się miło.
— Hmm? A tak... — spojrzał na niego z nieco rozszerzonymi oczyma.
— Było naprawdę dobrze. Miło było wrócić do bycia barmanem. Przeprowadziłem dużo rozmów... — mówił powoli, z błyskawicznie bijącym sercem. Miał wrażenie, że się poci, a na dodatek Minho się na niego dziwnie patrzył. A co jak on wie i czeka na odpowiedni moment, aby oznajmić to wszystkim? Ale skąd ktokolwiek z nich miałby wiedzieć? Chyba popadał już w paranoje...
— Jesteś pewny, Felix? — spytał starszy Lee, znaczącym tonem, unosząc jedną brew.
— Wyglądasz na zestresowanego. — powiedział, a wszyscy w tym samym momencie spojrzeli na blondyna, aby sprawdzić, czy rzeczywiście było tak, jak mówił Minho. Felix zastygł w miejscu i przełknął głośno ślinę.
— Emm...tak. Wszystko w porządku. Po prostu jeden klient był agresywny po alkoholu i rzucał się na cały personel, w tym na mnie. — kolejny raz tego dnia skłamał, wymyślając coś na poczekaniu.
— Właśnie to mnie lekko zestresowało, ale na szczęście ochrona go wyprowadziła. Zapomniałem, że istnieją też tacy klienci. — wytłumaczył, po czym zaczął szybko pakować jedzenie do ust. Chciał jak najszybciej zamknąć się w pokoju, aby móc ich unikać.
Hyunjin zmarszczył brwi na jego wytłumaczenie. Przecież jeszcze rano mówił o właśnie takich klientach. Coś mu tu nie pasowało, ale nie chciał dopytywać. Minho natomiast zmrużył na Felixa oczy. On wiedział, że ten kłamie. Widział, jak unika ich wzroku, jak porusza niespokojnie nogą pod stołem, jak przygryza wargi ze zdenerwowania. A teraz? Jadł szybko, bo pewnie chciał stąd uciec, aby nikt go nie mógł zamknąć w potrzasku i zmusić do powiedzenia prawdy. Felix coś zrobił. Coś, czego nie powinien i Minho widział to w jego oczach. Widział poczucie winy. Nic jednak na to nie powiedział. Zamierzał czekać, aż ten sam się jakoś wkopie albo powie im prawdę. A do tego czasu, zamierzał się dobrze bawić, widząc, jak ten się czymś zadręcza.
Jedli tak więc kolacje w ciszy, ale takiej, która była komfortowa. Niektórzy nie mieli też ochoty na rozmowę, gdyż byli najzwyczajniej zmęczeni po całym dniu pracy i wykonywania swoich obowiązków. Każdy po kolei kończył jedzenie, a następnie udawał się do swoich pokoi, aby udać się w krainę Morfeusza. Felix natomiast długo nie mógł zasnąć, dręczony wyrzutami sumienia. A to wszystko przez jednego, małego SMS-a...
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
Ale odjebał...
Ej, chcecie się założyć, że przez to ktoś umrze? (ostrzegam, że wygram)(gdybym wiedziała, że przegram, to bym się nie zakładała)
Notka od Bety: Naruciak - HIPOKRYTA
A tak wgl to WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LEE KNOW!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top