5 - Prawda
Ilość słów: 5037
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
Całą drogę do rezydencji Harpii spędzili w ciszy. Tym razem to Minho prowadził, a on nie lubił, jak ktoś mu gada nad uchem, kiedy musi się skupić na drodze. Chan to wiedział, więc siedział z tyłu razem z Felixem, na którego zerkał co jakiś czas, przy okazji paląc papierosa, mając uchylone okno. Blondyn natomiast patrzył na widok za oknem, zapamiętując wszelkie charakterystyczne miejsca i budynki, na wszelki wypadek, gdyby mu się to miało w przyszłości przydać.
Zastanawiał się również, jak uratować siebie z tej sytuacji. Już nie raz myślał o wyskoczeniu z jadącego samochodu, mimo że wiedział, iż nic dobrego by mu to nie dało, a tylko pogorszyłby swój stan fizyczny. Intensywnie zastanawiał się nad tym, jak nie współpracować z tymi ludźmi, a mimo wszystko przeżyć. Chciał po prostu wrócić do swojego poprzedniego życia, do Changbina. Tęsknił za nim niesamowicie i martwił o niego, chociaż wiedział, że ten sobie na pewno poradzi i nie da się zabić.
Zastanawiał go również fakt, że jechali tak jakby po GPS-ie. Zawsze, gdy jechał z kimś lub sam do rezydencji Meduz, musiał robić wiele zakrętów i upewniać się, że nikt go nie śledzi. Droga do ich siedziby składała się więc z wielu zakrętów w mieście i mało uczęszczanych dróg poza miastem, co było przeciwieństwem trasy do rezydencji Harpii. Ciekawiło go to, dlaczego tak jest, lecz nie chciał o to pytać i przerywać tej dosyć przyjemnej ciszy.
Po mniej więcej czterdziestu minutach jazdy, w końcu dotarli na bogatsze dzielnice Busan, znajdujące się na obrzeżach miasta na wyżynach. Nawet z drogi w oddali było widać wysokie wieżowce w centrum miasta, zachodzące za nimi słońce oraz rozciągające się szeroko morze. Przy ulicy, którą jechali, stało wiele dużych i luksusowych domów, głównie w stylu modern. Widok ten był tak zachwycający, że Felix na chwilę zapomniał o tym, że miał wypatrywać punktów szczególnych i o tym, w jakiej sytuacji się znajduje.
W końcu dotarli na samą górę wzgórza, gdzie przy bramie do rezydencji droga się kończyła. Felix, jak wyciągnięty z transu, spojrzał z zaciekawieniem przed siebie. Stali przed bramą, a po chwili do okna od strony kierowcy podszedł jakiś mężczyzna. Minho uchylił okno, a tamten spojrzał do środka pojazdu. Widząc Felixa, zmarszczył brwi w zdziwieniu, lecz nic nie powiedział. Kiwnął głową do Chana, po czym się wyprostował i odsunął lekko od samochodu.
— Witam w domu. — powiedział krótko, po czym machnął do kogoś ręką, a już po chwili brama się otworzyła.
Gdy wjechali na podjazd, na którego środku znajdowała się fontanna z rzeźbą czterech harpii, z których paszcz lała się woda, Felix miał doskonały widok na przód rezydencji. Zdecydowanie różniła się stylem od tych, które mijali po drodze. Wyglądała bardziej, jak pałac z białą elewacją, licznymi kolumnami i różnego kształtu szarymi dachami. Podwójne, duże drzwi i okna również miały białe obramowania, a cały budynek wydawał się być nowo malowany lub budowany.
Obok głównego domu znajdował się garaż z czterema szarymi bramami, pasującymi do dachów. Chan wyjął z kieszeni pilot, aby otworzyć jedne z nich, klikając odpowiedni guzik. Już po chwili wjechali do garażu, gdzie znajdowały się jeszcze dwa takie same samochody, jak ten, którym jechali, zostawiając jeszcze jedno wolne miejsce. Wszyscy odpięli pasy, a Minho zgasił silnik. Wysiedli z pojazdu, a Felix od razu zaczął się rozglądać z niepewnością, ale też i zaciekawieniem.
— Zapraszam za mną. — powiedział Chan z lekkim uśmiechem, więc Felix za nim podążył, a za blondynem, Minho, idąc gęsiego.
Wyszli z garażu i przeszli obok fontanny, na którą Felix jeszcze raz zwrócił uwagę, gdyż wydawała się, w pewnym sensie, majestatyczna. Weszli przez główne drzwi do szerokiego korytarza. W porównaniu z wyglądem zewnętrznym, w środku wszystko było utrzymane w drewnianych, ciemnych kolorach. Przy ścianach po obu stronach znajdowały się duże, rzeźbione szafy, a do jednej z nich podeszli. Bang otworzył drzwiczki, ściągnął buty i je tam włożył. Biorąc z niego przykład, Felix i Minho zrobili to samo, a następnie przeszli dalej. Blondyn rozejrzał się bardziej po korytarzu, podziwiając jego wystrój.
Drewno o głębokim, mahoniowym odcieniu zdobiło ściany, nadając pomieszczeniu ciepłą i elegancką aurę. Pod stopami rozciągała się zdobiona mozaika z drewnianych paneli, układających się w finezyjne wzory, które dodawały przestrzeni luksusowy charakter. Wzdłuż korytarza rozmieszczone były rzeźbione w drewnie kolumny, podtrzymujące ozdobne belki sufitowe. Subtelne oświetlenie wiszące na łańcuchach rzucało ciepłe światło na drewniane powierzchnie, tworząc przytulny i elegancki nastrój. Gdzieniegdzie przy suficie znajdowały się kamery, których czerwone światełko migało, sugerując, że są one włączone.
— Tutaj... — weszli przez łuk po prawej stronie i na chwilę stanęli w miejscu.
— ...jak widzisz, mamy kuchnię z jadalnią. Będziesz mógł z niej korzystać kiedy chcesz, aczkolwiek zwykle wszyscy razem jemy śniadania o siódmej.
Pomieszczenie było oświetlone dużymi oknami, które pozwalały na swobodne dostawanie się promieni słonecznych, rozświetlając każdy zakamarek tego przestrzennego wnętrza. Dębowy parkiet o głębokim, ciemnym odcieniu zdobił podłogę, tworząc solidne i eleganckie tło dla reszty wystroju. Felixa momentalnie ogarnęło uczucie ciepła i gościnności.
W kuchni dominowały ciemne drewniane meble, zaczynając od solidnych szafek, po stoły i krzesła w jadalni. Wyspa kuchenna wykonana z imponującego marmuru stanowiła centralny punkt tego pomieszczenia, oferując doskonałą przestrzeń, zarówno do gotowania, jak i spożywania posiłków. Z sufitów zwisały eleganckie żyrandole z kutymi, żelaznymi elementami, dodając wnętrzu industrialnej elegancji. Na ścianach wisiały różne obrazy i dekoracje, które cieszyły oko. Duże stoły w jadalni były przygotowane do pomieszczenia dużej ilości osób, a wygodne krzesła aż same zachęcały do uczestniczenia we wspólnych "rodzinnych" posiłkach.
Kuchnia wyposażona była w nowoczesne urządzenia, jednak zintegrowane były one w sposób, który harmonijnie współgrał z tradycyjnym charakterem tego wnętrza. Metaliczne akcenty, takie jak miedziane garnki, stal nierdzewna i duża, dwudrzwiowa lodówka, doskonale kontrastowały z ciepłym drewnem, tworząc zgrany zespół funkcjonalności i estetyki. Felixowi bardzo podobało się całe pomieszczenie i najchętniej by tu przesiadywał cały czas, gdyż wydawało się bardzo komfortowe, mimo kamer, które znajdowały się też i tu w rogach pomieszczenia.
— A tu... — przeszli przez łuk naprzeciwko wejścia do kuchni z jadalnią i znów stanęli na chwilę w miejscu, aby Felix mógł się rozejrzeć.
— ...mamy salon.
Podłoga była również wykonana z ciemnego drewna. Misternie ułożone we wzory parkiety rozchodziły się jak luksusowy dywan, nadając pomieszczeniu elegancki i przytulny charakter. Wysokie sufity były zdobione rzeźbionymi detalami, które dodawały majestatyczności temu wnętrzu. Ściany były pokryte głębokim, jedwabistym kolorem, który stanowił tło dla bogatych, ciemnych mebli. Ekskluzywne kanapy i fotele, obite miękką skórą w tonacji zbliżonej do ciemnego drewna, tworzyły strefę relaksu, zapraszając do spędzania czasu przy kominku. Kominek z marmurowym obramowaniem zdobił centralną część salonu, tworząc punkt skupienia, dodając wnętrzu ciepła. Natomiast nad nim, na ścianie wisiał dość spory telewizor.
Wzdłuż ścian były rozstawione solidne regały, na których ustawione były antyczne relikty, bogato zdobione wazy i inne dzieła sztuki. Duże okna zdobiły ciężkie, jedwabiste zasłony w tonacji zbliżonej do koloru ścian, dodając pomieszczeniu elegancji i tajemniczości. Każdy detal był podkreślony w świetle designerskich żyrandoli. Salon otwierał się na przestronny taras, na którym znajdowały się wygodne meble ogrodowe, pozwalając na kontynuację relaksu na świeżym powietrzu. Tu, jak można było się domyśleć, również znajdowały się kamery.
— I to tyle na razie musisz znać z parteru. — rzekł Chan, po czym wyminął obu mężczyzn i poszedł w stronę schodów na górę, a ci zaraz za nim.
— Teraz zaprowadzę cię do pokoju, w którym będziesz spał.
Gdy weszli po schodach, korytarz prowadził w dwie strony. Chan poprowadził ich w lewą, do węższego holu, gdzie znajdowało się kilka drzwi. Najstarszy otworzył drzwi na samym końcu, naprzeciwko których były też inne, zapewne też prowadzące do innej sypialni. Wchodząc do sypialni średnich rozmiarów, natychmiast można było poczuć spokój i wygodę, które były charakterystyczne dla tego ekskluzywnego domu. Podłoga wyłożona była ciemnym drewnem, tworząc przyjemne tło dla delikatnego dywanu o stonowanej kolorystyce. Ściany zdobiły delikatne odcienie beżu, które odbijały światło wieczorne, pochodzące z dwóch okien.
W centralnej części pokoju znajdowało się imponujące łóżko z rzeźbionym drewnianym zagłówkiem, pokryte miękką pościelą o jedwabistej fakturze. Na łóżku leżały ozdobne poduszki i narzuty, dodając wnętrzu nutę luksusu i stylu. Przyległą ścianę zdobiła subtelna tapeta w delikatny wzór, tworząc przytulne tło dla miejsca do odpoczynku. Obok łóżka znajdowały się eleganckie stoliki nocne z lampkami. Przy oknach wisiały zasłony z lekkiego materiału, pozwalając na dostęp do naturalnego światła i otwierając perspektywę na malownicze widoki na ogród oraz dość spory basen na tyłach rezydencji.
W niewielkim zakątku sypialni znajdowało się biurko z wygodnym fotelem, tworząc intymne miejsce do czytania, relaksu lub pisania czy rysowania. Na ścianach wisiały obrazy, wpasowujące się w estetykę całego pokoju. W ścianie po prawej znajdowały się lekko uchylone drzwi, przez które było widać małą łazienkę, a obok drzwi do garderoby. Wnętrze sypialni emanowało spokojem i elegancją, tworząc idealne schronienie do odpoczynku po dniu pełnym aktywności. Każdy element został starannie dobrany, aby stworzyć harmonijną i relaksującą atmosferę, która doskonale wpisywała się w całą aurę rezydencji.
— Wiem, że nie masz ze sobą żadnych ubrań czy też środków higieny osobistej, więc coś ci zaraz załatwimy. — powiedział Chan z lekkim uśmiechem, gdy Felix rozglądał się po pokoju. Nagle sobie o czymś przypominając, wyciągnął telefon i napisał do kogoś wiadomość.
— A i żeby było jasne...zaraz przyjdzie tu ochroniarz, który będzie cię pilnował i wszędzie za tobą chodził. — oznajmił, a Felix zmrużył na niego gniewnie oczy.
— Do łazienki też? — spytał ironicznie, po czym prychnął.
— Jeśli stwierdzi, że twoje zachowanie jest podejrzane, to tak. — odpowiedział równie ironicznie.
— Także radzę nic nie kombinować, Felix. — powiedział, patrząc na niego znacząco.
— Pewnie zauważyłeś też, że mamy wszędzie kamery...
— Nie da się ukryć... — gdy to powiedział, w pomieszczeniu pojawił się jakiś mężczyzna w średnim wieku ze schludnie przyciętą brodą i okularami na nosie.
— O! — Chan podszedł do nowoprzybyłego i pokazał na niego rękoma.
— Felix, poznaj Park Joongmina, twojego ochroniarza. Radzę się wam zaprzyjaźnić, gdyż ten nie będzie opuszczał twojego boku.
— Pewnie... — odpowiedział Felix, wiedząc, że będzie utrudniał temu człowiekowi życie na wszelkie możliwe sposoby.
🦋🦋🦋
Przez sytuację z Felixem, Hyunjin miał przymusowe dwa dni wolnego, dlatego cieszył się, że dziś w końcu będzie mógł wrócić do pracy. Po południu tak, jak zwykle Jisung przysiadł się do lady, czekając, aż Hyunjin do niego podejdzie. Na szczęście dla nich obu był środek tygodnia, co oznaczało mniejszy ruch w kawiarni.
— Dlaczego cię nie było dwa dni? — spytał od razu z wyrzutami, nawet się z nim nie witając, gdy ten do niego podszedł. Hyunjin spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Zrobiłem sobie wolne, Jisung. — odpowiedział krótko, opierając się rękoma o blat.
— Czemu mi nic nawet nie wspomniałeś? Wiesz, że zacząłem się martwić, że coś ci się stało? — powiedział, krzyżując ręce na klatce piersiowej, marszcząc brwi i wydymając wargi. Naprawdę martwił się o swojego przyjaciela, szczególnie gdy ten nic mu nie odpisywał ani nie odbierał.
— Przepraszam, Ji. — powiedział szczerze, widząc troskę w oczach przyjaciela.
— Jakoś tak wyszło, że nie korzystałem w ogóle z telefonu i zająłem się malowaniem farbami. — wytłumaczył, oczywiście po części kłamiąc.
— Dawno nimi nie malowałem, a skoro zrobiłem sobie tak spontanicznie te dwa dni wolnego, to chciałem skorzystać z okazji.
— Dobrze... — powiedział, przysuwając się bliżej blatu, po czym oparł się o niego łokciami.
— Ale następnym razem wyślij chociaż krótką wiadomość, ok? — spytał, patrząc na niego z oczami, jak u szczeniaczka, który prosi o jedzenie.
— Jasne, Jisung. Zapamiętam. — powiedział z lekkim uśmiechem, a ten od razu się do niego wyszczerzył.
— Będziesz coś zamawiać czy znów będziesz tu siedział za darmo? — zaśmiał się lekko, a ten spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Mmm...Sernik mi daj. — powiedział po chwili zastanowienia.
Hyunjin kiwnął głową na znak, że przyjął jego zamówienie, po czym odszedł od niego na chwilę, aby z wystawy ukroić mu kawałek sernika. Jisung w tym czasie rozejrzał się po całej kawiarni, licząc, że zobaczy swój obiekt westchnień. Jakie było jego zaskoczenie, gdy w drzwiach na zaplecze stał, opierający się barkiem o framugę, patrzący się na niego Chan, który się lekko uśmiechał. Policzki Jisunga od razu zrobiły się gorące, a on tylko tępo patrzył na Banga nie wiedząc, jak się zachować. Nagle Chan mrugnął do niego zadziornie jednym okiem, po czym się odwrócił i wszedł na zaplecze. W tym samym czasie Hyunjin znów stanął przed Jisungiem, który zaczął wydawać z siebie bliżej nieokreślone dźwięki szczęścia.
— Wszystko z tobą w porządku? — spytał Hyunjin, mrugając kilka razy w zdziwieniu. Postawił na blacie talerzyk z sernikiem i przyjrzał się lekko czerwonej twarzy przyjaciela, zastanawiając się, czy ten nie ma przypadkiem jakiegoś napadu.
— Chan do mnie znowu mrugnął jednym okiem... — pisnął cicho, wcześniej wstrzymując powietrze w płucach z nadmiaru szczęścia. Hyunjinowi od razu zrzedła mina, słysząc, że Jisung znów ekscytuje się tak małą sytuacją. A już zaczął się martwić, myśląc, że coś mu się stało...
— Przysięgam, mam was serdecznie dość... — westchnął ciężko.
— Jeden ma crusha w drugim, a ten drugi wcale nie polepsza sytuacji, tylko karmi jego deluzje. — przymknął oczy, czując napływający ból głowy.
— To nie są deluzje, jeśli to, co sobie wyobrażam, zaczyna się powoli spełniać. — uśmiechnął się cwanie, a Hyunjin walnął sobie mentalnie z otwartej dłoni w czoło. Po chwili oparł się o blat rękoma, westchnął ciężko i spojrzał na przyjaciela, wiedząc, że będzie żałował swojej decyzji.
— Dobra! Jako że mam was dość, a szczególnie ciebie, to wam pomogę. — powiedział ze zdeterminowaniem, ale też i lekką irytacją w głosie. Tym razem postanowił wybrać swoje dobro psychiczne,
— W jakim sensie pomożesz? — spytał, patrząc na niego podejrzliwie. W końcu jego podejście co do jego ewentualnego związku z Chanem zawsze było negatywne. Nie wiedział więc, czy on nie ma zamiaru pomóc im tak, aby ich obrzydzić sobie nawzajem.
— W takim, że porozmawiam z Chanem, żeby coś w końcu z tobą zrobił. — wskazał nagle na niego grożąco palcem.
— Mimo że mi się to nie podoba...
— Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? — pytał ze wzruszeniem i szczenięcymi oczami, a Hyunjin znów westchnął ciężko.
— Ktoś musi, bo ty z tym nic nie robisz, a męczysz mnie praktycznie codziennie gadaniem o nim. — wziął wilgotną szmatkę do rąk i na znak swojej irytacji, cisnął nią o blat. Na tę wiadomość Jisung znów zaczął wydawać z siebie bliżej nieokreślone dźwięki szczęścia, a Hyunjin znów spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Jesteś cudowny! Kocham cię! — powiedział głośno, zwracając na siebie uwagę wszystkich w kawiarni.
— Ja ciebie nienawidzę. — powiedział, oczywiście kłamiąc i się lekko do niego uśmiechając.
🦋🦋🦋
Po pożegnaniu się z przyjacielem, który musiał wrócić już do domu, Hyunjin udał się na swoją zasłużoną przerwę. Wszedł na zaplecze, gdzie odwiesił fartuch na wieszak, a następnie usiadł przy stoliku z ciężkim westchnieniem. Nie wiedząc nawet czemu, czuł ogromne zmęczenie, mimo że póki co, to był naprawdę luźny dzień.
Być może było to zmęczenie psychiczne. Nie dość, że przed snem, to na dodatek rano oraz również w pracy cały czas myślał o Felixie. Zastanawiał się, jak się czuje i czy nie sprawia problemów Harpiom. Jednocześnie był zły na siebie, gdyż nie chciał się do niego przywiązywać, ale chyba mu to nie wyszło. Nie lubił w sobie tego, że tak szybko potrafił się do kogoś przywiązać, nawet jak kogoś tak nie do końca znał.
Lecz w pewnym sensie przyzwyczaił się do tego. Pracując w kawiarni, rysując te wszystkie pary i dając im skończone dzieła, oddawał im też kawałek siebie. Sprawiało to, że choćby w minimalnym stopniu czuł się do nich przywiązany. Często też myślał o nich wszystkich, zastanawiając się, na jakim etapie w związku teraz są i czy dalej w ogóle są razem.
Oczywiście miał szczerą nadzieję, że są dalej w szczęśliwym związku. W końcu nie bez powodu sam często wybiera pary, które chce narysować. Zawsze widzi wokół nich aurę miłości, która w jego oczach jest różowa. Zupełnie tak, jakby to była jego supermoc, bo nie przy wszystkich parach widzi tę aurę.
Czując nasilający się ból głowy, Hyunjin położył przedramiona na stole i ułożył na nich czoło, po czym zamknął oczy. Odetchnął głęboko, chcąc po prostu się położyć spać, wiedząc, że i tak zaraz będzie musiał wrócić do pracy. Gdy już powoli zasypiał, na zaplecze wszedł Chan. Poklepał czerwonowłosego po plecach, po czym usiadł przy stoliku. Hyunjin ocknął się, gwałtownie podnosząc głowę i spojrzał na uśmiechającego się do niego przyjaciela.
— Nie wyspałeś się, Hyunjinnie? — spytał, patrząc na niego z troską.
— Nie o to chodzi. Po prostu jestem zmęczony. — przetarł dłońmi twarz, aby się rozbudzić, po czym spojrzał na przyjaciela z lekkim uśmiechem. Widząc zaspaną twarz Hwanga, Chan ziewnął, zakrywając sobie buzię dłonią.
— Za to ty chyba się nie wyspałeś, Chan.
— Miałem dość gwałtowną pobudkę. — zaśmiał się lekko, a Hyunjin spojrzał na niego pytająco.
— Felix próbował uciec w środku nocy przez okno i włączył alarm w całej rezydencji. Nie sądziłem, że po torturach, które mu zaserwował Minho, on będzie w stanie skoczyć z pierwszego piętra na trawnik, a potem uciekać przed ochroniarzami i próbować przeskoczyć przez prawie dwumetrowy mur... — powiedział to tak, jakby naprawdę był pod wrażeniem umiejętności Felixa, a Hyunjin spojrzał na niego przepraszająco.
— Przepraszam, Chan...Przeze mnie macie teraz z nim problem. — złapał go za obie dłonie i je ścisnął.
— Może jednak przywieźcie go do mnie? Ja coś wymyślę, aby...
— Hyunjinnie... — przerwał mu, znów się lekko śmiejąc.
— Jest okej, naprawdę. Wydaje mi się, że Felix po tym jednym razie zrozumiał, że nie ucieknie, więc nie obwiniaj się o nic. Okej? — wyjął swoje ręce spod tych Hyunjina i tym razem to on ścisnął jego dłonie.
— Jedyne, z czym mamy problem to z tym, że...nie chce współpracować.
— W jakim sensie? — dopytał, będąc zdziwionym. Myślał, że Felix będzie współpracować, bo wie, że nie chce umierać, a jak na razie, zmierzało to w przeciwnym kierunku.
— Cóż... — puścił jego dłonie i oparł się łokciami o stół.
— O siódmej zszedł do nas na śniadanie...Gdy chcieliśmy z nim porozmawiać i ustalić z nim dalsze kroki to... — podrapał się niezręcznie po głowie.
— Powiedział, że będzie rozmawiać tylko z tobą.
— Jak to "tylko ze mną"? — spytał, marszcząc brwi. Przecież przed jego "przeprowadzką" do rezydencji, zachowywał się w stosunku co do niego niemiło i ozięble. Dlaczego więc chce rozmawiać z nim, a nie z siejącym wszędzie komfort, Chanem?
— Tak powiedział. — wzruszył ramionami.
— Ale tym też się nie przejmuj. Jeśli nie będzie współpracował dobrowolnie, to go do tego zmusimy. Wiem, że nie chcesz mieć nic ze światem mafii wspólnego, dlatego na pewno nie będę cię do tego wciągać. — powiedział ze słyszalną troską w głosie.
— Chan, powiedz mi...Co ja zrobiłem takiego w życiu, że jesteś w nim ty? Przecież ja na ciebie nie zasługuję. — powiedział, będąc wzruszonym i szczęśliwym, że ma Banga za przyjaciela.
— Głupoty pleciesz, Hyunjinnie. — machnął na niego ręką, jednocześnie czując się lekko zawstydzonym. Uśmiechnął się do niego, a ten mimowolnie również to zrobił.
— Za to wiesz, kto na ciebie zasługuje? Z lekką niechęcią muszę powiedzieć, że Jisung... — powiedział, wywracając oczami. Jak już mu powiedział, że mu pomoże, to to zrobi, mimo że mu tego nie obiecał.
— Dlaczego "z lekką niechęcią"? — zmarszczył na niego brwi, nie wiedząc, czy ma się czuć urażonym, czy nie.
— Bo bardzo dobrze wiesz, że sądzę, iż jesteś idealnym materiałem na chłopaka, a nawet męża, ale jeden twój aspekt sprawia, że nie chcę, abyś był z Jisungiem... — spojrzał na niego znacząco, a ten od razu załapał, o co mu chodzi.
— Wiem, Hyunjinnie. Dlatego właśnie nic z tym nie robię, mimo że...również mi się podoba. — powiedział ze smutnym uśmiechem.
— On jest taki uroczy... — rozmarzył się nagle, a Hyunjinowi od razu zrzedła mina.
— Jeszcze tego mi brakowało, abyś ty mi zaczął gadać o nim. O nie, nie! Tak się nie bawimy. — pokiwał głową na boki.
— Chciałem powiedzieć, że jeśli chcesz to... — odwrócił wzrok i ściszył głos.
— ...daję wam moje błogosławieństwo. — powiedział, zaciskając nieco zęby.
— Co? — znów zmarszczył na niego brwi.
— Hyunjin, przecież wiesz dobrze, że nie jest to za dobry pomysł...
— To mu nie mów... — odpowiedział od razu, znów na niego patrząc.
— Zachowaj to jako sekret i po prostu nie narażaj go na niebezpieczeństwo. Nie wiem...spotykajcie się po kryjomu albo nie afiszujcie się za bardzo w miejscach publicznych. Zrób wszystko, aby był bezpieczny. Tylko o tyle proszę. — mówił wręcz błagającym tonem.
— Jesteś pewny? — zapytał, gdyż on nie do końca był przekonany.
— Tak. — kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów.
— Wiem, że jesteś liderem organizacji przestępczej, ale chyba tacy jak wy też zasługują na trochę miłości, nieprawdaż? — powiedział z lekkim uśmiechem, po czym ułożył swoje dłonie na tych jego.
— Ja po prostu chcę, abyście oboje byli szczęśliwi, a skoro was do siebie ciągnie...
— No dobrze... — westchnął, po czym również się uśmiechnął.
— W takim razie, w najbliższym czasie przejdę do działania.
🦋🦋🦋
Po rozmowie z Chanem, Hyunjin od razu odzyskał energię do dalszej pracy. Dalej się lekko obwiniał za problemy z Felixem, lecz nie wiedział, co ma zrobić, aby im pomóc. Szczególnie jak jego przyjaciel upiera się, że dadzą sobie z nim radę. Lecz z innej strony patrząc, Hyunjin nie do końca się znał na mafijnym życiu. Pozostało mu więc tylko zaufać Harpiom, a kiedy poproszą o pomoc, to im ją dać.
Z zamyślenia wyrwała go uśmiechnięta para wchodząca do kawiarni, która trzymała się za ręce. Gdy zobaczył ich twarze, od razu zdał sobie sprawę, że ich zna, a nawet miał okazję ich narysować, gdy byli tu ostatnim razem. Na jego twarz od razu wpłynął szeroki uśmiech i już wiedział, że dzisiaj to on ich obsłuży i nie pozwoli na to innym pracownikom. Gdy ci więc usiedli przy jednym ze stolików, odczekał chwilę, po czym do nich podszedł.
— Witajcie! — przywitał się wesoło, po czym spojrzał najpierw na czarnowłosą, naprawdę piękną kobietę.
— Mijin, przepięknie wyglądasz i... — zakrył buzię dłonią w zaskoczeniu, zauważając coś na jej ręce.
— O mój Boże, czy to pierścionek zaręczynowy? — podekscytował się, a para jeszcze bardziej zaczęła się uśmiechać.
— Cześć, Hyunjin. — zaśmiała się lekko, w końcu mając okazję się przywitać.
— Tak. Gyurae-oppa oświadczył mi się tydzień temu. — opowiedziała, a jej narzeczony jej przytaknął.
— Gratuluję wam. Nawet nie wiecie, jak się cieszę. — powiedział, czując, jak do oczu zaczynają mu napływać łzy wzruszenia. Jak on kochał miłość...
— Co wy na to, abym was dzisiaj jeszcze raz narysował? — zaproponował, a ci spojrzeli na siebie, aby niemo uzgodnić, czy się zgadzają.
— Będziecie mogli to potraktować jako prezent zaręczynowy.
— Jeśli to nie będzie dla ciebie problem, to pewnie. — odpowiedział Gyurae z nieśmiałym uśmiechem.
— Świetnie, to zaraz pójdę po rzeczy. — już miał się odwrócić i iść po potrzebne mu przedmioty, lecz nagle przypomniał sobie, że nie zebrał od nich zamówienia.
— A co mam wam podać?
— Dla mnie będzie szarlotka i americano, a dla Mijin brownie i herbata truskawkowa. — odpowiedział Gyurae, a Hyunjin zapisał to w swoim notesiku, po czym udał się za ladę, aby przygotować ich zamówienie.
Gdy wrócił z ich ciastami oraz napojami, przeprosił ich jeszcze na chwilę i poszedł po swoje krzesełko, podstawkę pod szkicownik, jak i sam szkicownik oraz kilka ołówków. Ustawił wszystko przy ich stoliku i praktycznie od razu zaczął ich szkicować, aby nie zabierać im zbyt dużo czasu.
— To opowiadajcie...Jak wyglądały zaręczyny? — spytał, aby mieć swoisty podcast do rysowania. Lubił słuchać takich historii. Zawsze były dla niego wzruszające i przede wszystkim inspirujące.
— To może ja opowiem... — zgłosiła się wesoło Mijin.
— Pamiętasz, jak mówiliśmy ci o tym miejscu, w którym się poznaliśmy, jak ja miałam siedem lat, a Gyurae osiem? — spytała najpierw, a Hyunjin przywołał sobie w pamięci ich rozmowę, po czym pokiwał głową na tak.
— No to...Jak byliśmy jeszcze w domu, oppa zawiązał mi oczy, mówiąc, że ma dla mnie niespodziankę, po czym pojechaliśmy właśnie w te "nasze" miejsce i tam było tak ślicznie... — rozmarzyła się przez chwilę, po czym jak wyjęta z transu, znów kontynuowała historię z ekscytacją.
— Był kocyk, nasze ulubione jedzenie...wino. I przy zachodzie słońca, on... — nagle przestała opowiadać, gdyż zebrały jej się łzy wzruszenia w oczach.
— Kochanie...Nie płacz... — powiedział z troską jej narzeczony, łapiąc ją obiema dłońmi za rękę w geście wsparcia.
— To są łzy szczęścia... — uśmiechnęła się lekko. Przez to samemu Hyunjinowi też zaczęły się zbierać łzy, lecz szybko je otarł, aby wzrok mu się nie rozmazywał w trakcie rysowania.
— To może ja dokończę, co? — spytał, podśmiewując się lekko ze swojej narzeczonej, uważając jednocześnie, że to jak szybko się potrafiła wzruszać, było urocze.
— Okej. — potaknęła szybko głową na tak, po czym zaczęła ocierać łzy.
— A więc...Gdy nadszedł piękny zachód słońca, Mijin wstała z koca, aby móc go obserwować. Ja wtedy skorzystałem z okazji, wyjąłem pudełeczko z pierścionkiem, klęknąłem za nią, a gdy ta się odwróciła... — spojrzał na nią wzrokiem pełnym miłości.
— ...wyznałem, jak bardzo ją kochałem, kocham i kochać dalej będę i zadałem jej pytanie.
— I co? Zgodziła się? — zaśmiał się Hyunjin, a oni razem z nim.
— W sumie...tak bardzo płakała, chyba ze wzruszenia i szczęścia, że nie była nawet w stanie mi powiedzieć tego magicznego "tak" i tylko kiwała głową, jak szalona. — powiedział z szerokim uśmiechem, a ta spojrzała na niego z pobłażaniem, dalej mając łzy w oczach.
— A to już zapomniałeś o fakcie, że przyjęłam ten pierścionek i go nie zdejmuje? — powiedziała cwaniacko.
— Czasami czyny się bardziej liczą niż słowa, wiesz?
— Wiem, mądralo. — zaśmiał się, po czym poklepał ją lekko ręką po głowie.
— Jesteście przeuroczy. — skwitował Hyunjin, po czym zajął się dalszym rysowaniem.
W trakcie powstawania rysunku rozmawiali o tym, co się jeszcze działo od ostatniego razu, jak byli w tej kawiarni. Pokazywali mu też różne zdjęcia czy mówili o wstępnych planach na ślub i wesele. Hyunjin dzięki nim na chwilę zapomniał o swoich problemach i mógł się cieszyć szczęściem innych. Uwielbiał każdą historię z ich życia jak i innych par. Był po prostu beznadziejnym romantykiem, co go jednocześnie męczyło psychicznie, ale też bardzo inspirowało.
Po dłuższej rozmowie, Hyunjin skończył swój rysunek. Na nim para narzeczonych siedziała przy stoliku, patrząc sobie głęboko w oczy, uśmiechając się do siebie. Wydawali się nie widzieć świata poza sobą i oboje wręcz promienieli szczęściem i miłością, zupełnie tak samo, jak na żywo. Na palcu kobiety znajdował się pierścionek, który również przyciągał uwagę, gdyż był dobrze uwydatniony i wydawał się z lekka większy niż ten na prawdziwym palcu Mijin. Mimo że rysunek nie miał żadnych kolorów, malowany ołówkiem, to miał w sobie życie.
— Hyunjin? — zwróciła na siebie jego uwagę kobieta, uśmiechając się niepewnie, a ten odłożył ołówek do kubka, w którym je trzymał.
— Wiem, że jeszcze nie jest nawet pewna data ślubu, ale...chciałbyś może przyjść na nasz ślub?
— Będę zaszczycony, aby się na nim pojawić. Oczywiście, że przyjdę. — odpowiedział z szerokim uśmiechem. To już kolejny ślub, na który został zaproszony i wiedział, że na pewno się na nim pojawi. Uwielbiał te ceremonie, gdyż zawsze były dla niego magiczne i wzruszające. Lecz sam nie wyobrażał siebie z kimś na ślubnym kobiercu. Wolał obserwować innych.
— Świetnie. — uradowała się i klasnęła w dłonie z zadowolenia.
— To jak już będziemy wszystko wiedzieli, to przyjdziemy tu osobiście dać ci zaproszenie. Oczywiście z osobą towarzyszącą. — powiedziała, znacząco poruszając brwiami.
— Heh... — zaśmiał się niezręcznie i podrapał po głowie.
— Nie będzie takiej potrzeby. Możecie mi dać zwykłe, dla jednej osoby...
— Oj, no co ty? — wydęła na niego wargi.
— Nawet jeśli teraz kogoś nie masz, to nie oznacza, że nie znajdziesz w najbliższym czasie, Hyunjin. — powiedziała pocieszająco.
— Mam taką nadzieję... — powiedział, kłamiąc, aby nie sprawić im przykrości. Tak naprawdę nie chciał nikogo mieć, ale oni tego już nie muszą wiedzieć.
— No! — nagle się ożywił, klaszcząc w dłonie.
— Skończyłem wasz rysunek...Jesteście gotowi? — wziął go do rąk i odsunął podstawkę.
— Pokazuj, bo już nie możemy się doczekać. — rzekł Gyurae, a Hyunjin odwrócił rysunek w ich stronę. Od razu zobaczył w ich oczach zachwyt oraz usłyszał też dźwięki sugerujące, że im się podoba.
— Boże, jak ty prześlicznie rysujesz! Będziemy mieć kolejną ramkę powieszoną na ścianie w salonie. Dziękujemy, Hyunjin. — powiedziała ze wzruszeniem, delikatnie jadąc palcem po rysunku, podziwiając go.
— Zaraz wam go zabezpieczę i będziecie mogli go wziąć do siebie. — powiedział z lekkim uśmiechem, wstając.
Jak powiedział, tak zrobił. Poszedł na zaplecze i włożył rysunek w odpowiednie opakowanie. Gdy wrócił, dał im go, po czym przytulili się na pożegnanie. Wychodząc z kawiarni, pomachali mu z szerokimi uśmiechami na twarzach, a ten odmachał im, wzdychając ciężko. Musiał wrócić do normalnej pracy, a przez to spotkanie tak bardzo mu się nie chciało. Gdyby mógł, rozmawiałby z nimi aż do zamknięcia kawiarni, bo on kochał zakochanych i kochał miłość...
🦋🦋🦋
Hyunjin po całym dniu pracy, wszedł na zaplecze po zgaszeniu światła w głównym pomieszczeniu. Tam przy stoliku siedzieli Chan oraz Jeongin, którzy rozmawiali o czymś przy zapalonej jednej lampce, przez co reszta pomieszczenia była zatopiona w półmroku. Hwang odwiesił fartuch na wieszaku przy wyjściu, po czym podszedł do nich.
— Nie, Jeongin. Musisz zlecić to komuś innemu. Będę cię teraz częściej potrzebował w domu... — rzekł Chan, a najmłodszy z nich westchnął ciężko.
— Jakoś dzisiaj byłem tam. Gdy ty pojechałeś do pracy, a Minho załatwiać jakieś inne sprawy, to siedziałem z nim. Próbowałem nawet z nim porozmawiać, ale ten albo milczał, albo mówił coś o Hyunjinie i że tylko z nim będzie rozmawiał. — spojrzał akurat na czerwonowłosego z lekkim uśmiechem, który ten odwzajemnił.
— Wiem... — również westchnął ciężko.
— I dlatego właśnie cię potrzebuje. Wszystkich najlepiej, aby ustalić plan działania.
— Mówicie o Felixie, prawda? — spytał, uśmiechając się do nich niezręcznie. Chan widząc, że Hyunjin nie ma gdzie usiąść, odkręcił się na krześle w jego stronę i rozłożył ramiona, zapraszając go na swoje kolana. Ten przyjął to nieme zaproszenie i usiadł na jego udach, będąc do niego bokiem, a Chan objął go w pasie, aby im obu było wygodniej.
— Tak. Jutro po śniadaniu mam zamiar zrobić zebranie najważniejszych członków. — odpowiedział poważnie Chan.
— Musimy ustalić, co zrobić z faktem, że jest na niego wyznaczone zlecenie oraz fakt, że należy on do Meduz.
— Może jednak będę mógł wam jakoś pomóc, co? — spytał, patrząc przepraszająco na Chana. Znów czuł się winny tego, że zrzucił na Harpie swój problem.
— Wiesz, że wtedy byś musiał raczej do nas dołączyć, prawda? — powiedział niepewnie Chan.
— Znaczy, wiesz...Moja oferta sprzed kilku lat dalej jest aktywna i dalej będzie, dopóki się nie zgodzisz.
— Wiem, Chan...Pozwolisz, że się z tym prześpię?
Musiał się poważnie zastanowić nad tą decyzją. Bycie członkiem mafii znacząco różni się od bycia tylko zabójcą na zlecenie. Przede wszystkim - musiałby bardziej narażać swoje życie. Miałby też nowych wrogów, którzy byliby nimi tak z zasady, a nie dlatego, że coś im zrobił. Na dodatek, martwiłby się jeszcze bardziej o swoich bliskich, bo byłby bardziej zagłębiony w ten mafijny świat, przez co poznałby wszystkie zagrożenia, jakie ich czekają. Nie mógłby znieść myśli, że ich "praca" i przynależenie do zorganizowanej grupy przestępczej, może kogoś z nich uśmiercić, już całkowicie pomijając jego własne życie. Będąc w Harpiach, musiałby podejmować różne ważne decyzje, które nie decydowałby tylko o jego życiu, ale też i innych, a on nie chciał być odpowiedzialny za życie lub śmierć bliskich mu osób.
— Pewnie, Hyunjinnie. — powiedział z lekkim, uspokajającym uśmiechem.
— Nie masz określonego czasu na decyzję, a nawet jeśli się nie zgodzisz, to nie szkodzi. Zrozumiemy to. Prawda, Innie? — spytał, patrząc na Yanga.
— Prawda.
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
Prawda?
Notka od Bety: YEAAAH!!!
Ten rozdział jest dedykowany Robi x_coconut_g, która wymyśliła imiona postaci, które rysował Hyunjin. Zapraszam do niej bardzo serdecznie, a szczególnie do czytania Love Me Now | Jaewoo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top