3 - Dobranoc
Ilość słów: 4870
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
— Że kogo porwałeś?! — krzyknął Minho, wytrzeszczając oczy w szoku. No tak - kolejna zdziwiona osoba jego zachowaniem. Ale nie dziwił im się, gdyż sam był zdezorientowany swoimi własnymi decyzjami i działaniami.
— Przecież ty masz teraz tak przepierdolone... — zakrył twarz dłońmi tak, jakby był załamany.
— Wiem, Minho...Ale co innego miałem niby zrobić?! Obudził się akurat, gdy zastanawiałem się, czy go zabić! — krzyczał szeptem tak, aby na pewno Felix ich nie usłyszał.
— No nie wiem...Na przykład dokończyć robotę? — powiedział z ironią, opuszczając ręce po bokach ze zrezygnowania. Spojrzał na mężczyznę przed nim, a jego mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach. Zaczął się zastanawiać nad wszelkimi możliwościami wyjścia z tej sytuacji, mimo że to go ani trochę nie dotyczyło.
— Powiedz mi...czego ode mnie oczekujesz?
— Czy... — zaczął niepewnie.
— ...mógłbyś jakoś wyciągnąć z niego te wszystkie informacje o nim? Może powie coś więcej? Coś, co może się wam przydać... — zapytał z nadzieją, niezręcznie się uśmiechając. Chciał zrobić cokolwiek, byle tylko nie zabijać tego człowieka. Nie po to tyle się męczył z porywaniem i proszeniem o pomoc, aby ostatecznie ten stracił życie. Skoro mu już je darował, to niech to nie pójdzie na marne.
— Dobra. — westchnął.
— Zaprowadź mnie do niego.
Hyunjin odwrócił się na pięcie i skierował w stronę schodów. Minho podążył za nim do pokoju gościnnego. W nim zastali Felixa, siedzącego z podkulonymi nogami do klatki piersiowej, mając ułożoną głowę na kolanach. Miał zamknięte oczy, zdając się nie zwracać uwagi na to, że ktoś wszedł do pokoju. W rzeczywistości wiedział, że ktoś wszedł do pomieszczenia, lecz niezbyt go to obchodziło tak, jak jego dalsze losy.
On po prostu chciał, aby to się już wszystko skończyło. Czuł niesamowity dyskomfort. Wszystko go bolało przez to, w jakich pozycjach się znajdował od kilku godzin. Jego ręka była już tak odrętwiała, że jej prawie nie czuł. Chciało mu się pić, był bardzo głodny, już nie wspominając o chęci załatwienia innych podstawowych potrzeb fizjologicznych. Na dodatek wszystkiego czuł się wyczerpany psychicznie, głównie z powodu niewiedzy. Niewiedzy o jego losie i o losie Changbina. Wiedział tylko, że nie ważne co zrobi i co powie, czeka go śmierć. Jak nie z ręki płatnego zabójcy, to z ręki lidera Meduz. W danym momencie po prostu czekał, aż to nastąpi.
— Hmm... — Minho przyjrzał się blondynowi i przy nim kucnął. Ocenił jego sylwetkę oraz jego ogólny stan, szukając wszelkich słabych punktów.
— Możesz go odkuć?
Pytanie bruneta sprawiło, że Felix w końcu zwrócił uwagę na aktualną sytuację. Spojrzał ze zdziwieniem i lekkim strachem najpierw na mężczyznę kucającego przy nim, a potem na czerwonowłosego, który szedł w jego stronę, wyciągając kluczyk z kieszeni. Jego oddech i bicie serca przyspieszyły, gdyż nie wiedział, co się z nim teraz stanie. Zostanie zabity? Czy to naprawdę był test Meduz i teraz odwiozą go do domu? A może zamiast metody zabójstwa, opisanej wcześniej przez czerwonowłosego, zakopią go żywcem w lesie obok?
Gdy został odkuty, od razu zaczął rozcierać bolący nadgarstek drugą ręką. Cały czas patrzył na mężczyzn, nie odzywając się. Powoli zaczynał się bać bruneta, który mu się dziwnie przyglądał z lekkim uśmiechem. Hyunjin natomiast stanął za Minho i obserwował sytuację. Nie wiedział, jakich metod będzie używał brunet do wyciągania informacji, przez co ogarnął go lekki niepokój i zaczął nerwowo przygryzać wargę.
— Hyunjin? — słysząc swoje imię, spojrzał na Minho z pobłażaniem. Właśnie wyjawił jego imię w obecności porwanego. Chociaż nie wiedział, czy to ma jakieś znaczenie, to lekko się przestraszył. Felix też momentalnie spojrzał na czerwonowłosego z lekkim zaskoczeniem i zaciekawieniem.
— Możesz przynieść krzesło?
— Pewnie...MINHO. — odpowiedział, specjalnie zaznaczając jego imię, krzyżując ręce na klatce piersiowej i dalej stojąc w miejscu. Lee odwrócił do niego głowę i spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Ten patrzył na niego znacząco, a Minho domyślając się, o co chodzi Hyunjinowi westchnął i spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Wiesz, że to, że on teraz zna nasze imiona, nie ma najmniejszego znaczenia? — zapytał retorycznie, po czym znów spojrzał na Felixa, uśmiechając się cwanie.
— On może stąd wyjść wolno tylko w jeden sposób i jest to jego śmierć. No, chyba że powie nam coś przydatnego... — wzruszył ramionami.
— Wtedy się zastanowię. — znów odwrócił się do Hyunjina i uśmiechnął się do niego miło.
— A teraz bądź tak miły i przynieś to krzesło.
Hyunjin przyznał w myślach rację brunetowi i opuszczając ręce po bokach, poszedł do swojej sypialni, która była naprzeciwko pokoju gościnnego. Podszedł do swojego biurka, które było zawalone różnymi szkicami, szczególnie tymi niedokończonymi, mówiąc sobie, że musi tu w końcu posprzątać i wziął do rąk drewniane krzesło. Wrócił do pokoju, w którym znajdowali się mężczyźni i postawił mebel na podłodze. Spojrzał na obu, widząc, że cały czas są w tych samych pozycjach.
Minho intensywnie przyglądał się Felixowi, a blondyn oddychał szybciej, gdyż przerażenie zaczęło go bardziej ogarniać. Cała ta sytuacja wydawała się jednocześnie dziwna i straszna. Kompletnie nie wiedział, co go teraz czeka. Wszystko by było prostsze, gdyby po prostu go zabili - tylko tego chciał. Lecz śmierć w tym świecie była za prostym rozwiązaniem i najwyraźniej, na razie, nie była mu dana.
Minho wstał z kucek, wziął krzesło i ustawił je tuż obok Felixa. Złapał mocno za ramię blondyna, przez co ten syknął z bólu i posadził go dosyć gwałtownie na krześle, niemal wywracając je razem z nim. Stanął za nim, poprosił Hyunjina o danie mu kajdanek, a gdy ten mu je podał, zakuł Felixa od tyłu tak, że oparcie krzesła boleśnie wbijało mu się w plecy. Stanął naprzeciwko niego, tym razem mając poważną minę, która nie wyrażała żadnych emocji. Blondyn przeraził się tą nagłą zmianą postawy, przeczuwając, że to, co się stanie za chwilę, nie będzie dla niego ani trochę przyjemne.
— Masz ostatnią szansę na opowiedzenie o sobie. — zaczął się powoli do niego zbliżać.
— O tym, czym się zajmujesz, jakie rzeczy robisz, te legalne i te nielegalne. Masz nam powiedzieć dosłownie wszystko o sobie. Nawet o tym, do jakiego typu porno się masturbujesz. Zrozumiano? — spytał, nachylając się nad nim, przez co ten musiał zadrzeć lekko głowę.
Nastała cisza, w której mężczyźni wydawali się walczyć na wzrok. Felix nie chcąc pokazać, że się boi mężczyzny, patrzył mu w oczy ze zdeterminowaniem. Nagle zapragnął zawalczyć o samego siebie, przy okazji nie wydając nikogo z Meduz. Nie zamierzał im dawać żadnych informacji, nawet jeśli ci go będą torturować. Adrenalina zaczęła buzować w jego żyłach, a dzięki temu zdobył w sobie odwagę na przezwyciężenie strachu. Nie chciał, aby przez to powiedział coś, czego nie powinien.
— Hmm... — cmoknął z niezadowolenia.
— Milczenie działa na twoją niekorzyść, wiesz? — złapał za jego prawe ramię, a swoją drugą rękę zacisnął w pięść, po czym się zamachnął.
— Czekaj! — zanim Minho zdążył go uderzyć z całej siły w brzuch, zdołał go powstrzymać. Wpadł na pewien pomysł i miał nadzieję, że mu się uda.
— Czyli jednak chcesz coś powiedzieć... — Minho wyprostował się i postawił kilka kroków w tył, a Hyunjin zaciekawiony stanął obok niego i obaj spojrzeli na Felixa. Nie sądzili, że tak łatwo im pójdzie.
— Jestem tylko zwykłym barmanem. Nic więcej... — powiedział cicho, lekko spuszczając głowę.
— Proszę, wypuście mnie... — zaczął błagającym tonem.
— Ja nic nie wiem. Nie wiem nawet, dlaczego miałbyś mieć na mnie zlecenie. — mówił szybko, zwracając się do Hyunjina. Chcąc wzbudzić w nich litość, wymusił z siebie łzy, które zebrały mu się w oczach. Było to dosyć proste przez ból pleców i skutych nadgarstków.
Minho znów cmoknął z niezadowolenia i spojrzał na Felixa, jakby z zawodem. On, jak i Hyunjin myśleli już, że jednak dowiedzą się czegoś konkretnego i przede wszystkim dowiedzą się prawdy, lecz ten postanowił skłamać. Niefortunnie dla niego, obaj mężczyźni wiedzieli, że nie mówi prawdy, co nie skończy się dla niego dobrze. Minho podszedł do mężczyzny i bez żadnego zawahania, przetrzymując się jedną ręką krzesła, uderzył z całej siły z pięści w brzuch Felixa. Ten na tyle, na ile mógł, zgiął się wpół, a powietrze z jego płuc całkowicie uleciało. Przez kilka sekund nie mógł wziąć oddechu, przez co myślał, że się zaraz udusi. Hyunjin w momencie uderzenia skrzywił się i odwrócił wzrok. Jak bardzo absurdalnie by to nie brzmiało z jego strony - nie lubił przemocy.
— Nieładnie kłamać. — Minho pokręcił głową z dezaprobatą, po czym wyprostował się i spojrzał na Felixa z góry. Ten w końcu nabrał powietrza w płuca i zaczął ciężko oddychać. Spojrzał na bruneta, a z jego oczu poleciała łza.
— Nie kłamię... — powiedział prawie płaczliwie.
— Możecie to pewnie nawet jakoś sprawdzić. Pracuję w barze "Wave" na obrzeżach Busan. — tłumaczył się szybko, błagającym tonem.
— Proszę, wypuście mnie...Nic nikomu nie powiem...
Minho i Hyunjin spojrzeli po sobie. Brunet umiał rozpoznać, kiedy ktoś kłamie, lecz teraz miał małe wątpliwości. Może faktycznie pracował w barze, o którym mówił, lecz to nie zmieniało faktu, że nie powiedział o tym, co ich obu najbardziej interesuje. Czerwonowłosy wyciągnął telefon z kieszeni i wysłał SMS z prośbą do Seungmina, aby sprawdził podaną im informację, a w tym czasie brunet znów podszedł bliżej blondyna. Oparł się jedną ręką o oparcie krzesła i nachylił się nad nim. Drugą dłoń znów zacisnął w pięści, przygotowując się do następnego uderzenia.
— Powiedziałem ci, że masz mówić wszystko. — zaczął zniecierpliwionym tonem.
— Jak na razie nie powiedziałeś mi nic. Teraz powiesz mi to, co chcę usłyszeć...Chyba, że chcesz znowu dostać. — powiedział z cwaniackim uśmiechem i przygotował się do uderzenia go ponownie w brzuch.
— Nie...Proszę. Przecież powiedziałem, co robię. Ja nie kłamię. — mówił błagalnie, a kolejne łzy poleciały mu po policzkach.
— Nazywam się Lee Felix i pracuję jako zwykły barman w barze "Wave". To tyle.
Minho bez żadnego ostrzeżenia znów uderzył mocno w brzuch Felixa, co jeszcze bardziej go zabolało. Znów nie mógł przez dłuższy czas nabrać powietrza do płuc, a gdy już mu się to udało, zaczął kaszleć. Hyunjin odwrócił się do nich plecami, nie chcąc patrzeć na tę sytuację i z niecierpliwością czekał na wiadomość od Seungmina.
— Zaraz moja pięść zamieni się na coś, co nie pozostawi tylko siniaków na twoim ciele. — złapał go za szyję i nachylił się nad nim tak, że miał maksymalnie odchyloną głowę do tyłu. Zacisnął lekko swój uścisk na jego gardle, przez co Felix miał znów trudności z nabraniem powietrza.
— Powiesz mi teraz to, co chcę usłyszeć, a może nie będę musiał się posuwać do drastyczniejszych kroków. — powiedział z niepokojącym spokojem, głosem, który ani trochę nie pasował do gróźb, które wypowiadał. Widząc, że ten próbuje się odezwać, puścił jego szyję i się lekko odsunął. Felix nabrał powietrza do płuc i spojrzał błagająco na bruneta.
— Co chcesz jeszcze wiedzieć? Odpowiem na każde pytanie, ale ja naprawdę nie wiem, czego ode mnie oczekujecie. — tłumaczył się, prawie płacząc, dalej chcąc wzbudzić jakąkolwiek litość. Minho westchnął głośno z poirytowania i wysunął spod rękawa nożyk.
— Ty jesteś głuchy, głupi czy oba naraz? — ukucnął przy nim i podwinął nogawkę od spodenek, odsłaniając jego udo. Przejechał delikatnie ostrzem po całej długości uda, nie nacinając naskórka.
— Wolisz, żebym zaczął od uda... — nagle wstał i ukłuł lekko końcówką noża policzek Felixa, który próbował odsunąć głowę od ostrza, co mu się nie udawało.
— ...czy od twojej słodkiej twarzyczki? — uśmiechnął się szeroko, po czym przejechał ostrzem po jego policzku tak, że je lekko naciął, a z rany od razu poleciała mała stróżka krwi. Felix syknął z bólu i kolejne łzy opuściły jego oczy.
— Proszę...Nie rób mi nic. Po prostu zadaj mi jakiekolwiek pytanie... — mówił błagalnym tonem. Kompletnie nie rozumiał, o co chodzi. Przecież mówił prawdę, więc czego jeszcze od niego chcieli. Dlaczego ta informacja im nie wystarcza?
— Wiesz co? — spytał retorycznie, po czym znów kucnął i przystawił nóż do jego uda.
— Wkurwiasz mnie, więc teraz nawet jak powiesz to, co chcę usłyszeć to i tak cię ponacinam tu i tam. — powiedział z poważną miną, niewyrażającą żadnych emocji. Już miał nacinać mu skórę, gdy usłyszeli dźwięk przychodzącej wiadomości.
— Minho... — Hyunjin odwrócił się w ich stronę. Zauważając ranę na policzku Felixa, z której powoli sączyła się krew, która spływała mu na podbródek, a następnie na szyję, skrzywił się. Jednak kiedy on to robił, gdy wcielał się w Se Chulhyeola wydawało się to prostsze do zrobienia i patrzenia na to. Teraz jednak był Hyunjinem, więc jego podejście było inne.
— Przeczytaj najpierw to. — Minho wstał z kucek i podszedł do niego, a ten pokazał mu wiadomość od Seungmina.
To, co mówił Felix, było prawdą. Faktycznie, Lee Felix pracuje w barze o nazwie "Wave" w Busan. Ale to nie zmieniało tego, że pominął fakt, że ten bar należał do Meduz. Może i nie kłamał, ale nie mówił też całej prawdy. A to wystarczyło, aby zirytować tylko bardziej Minho. Brunet wziął głęboki wdech i podszedł do Felixa szybkim krokiem. Bez żadnego ostrzeżenia naciął mu skórę na udzie, na co ten krzyknął głośno z bólu. Hyunjin również się tego nie spodziewając, lekko się przestraszył, po czym zamknął oczy i znów odwrócił się do nich plecami.
Prawdziwa zabawa dla Minho dopiero się zaczęła. Nie miał zamiaru się hamować. Dawno też nie wyciągał z nikogo informacji i trochę za tym tęsknił. Z uśmiechem psychopaty, zaczął robić kolejne rany cięte na jego udzie. Jedne głębsze, drugie płytsze, ale każda nowa coraz bardziej bolała. Felix jedyne, co był z siebie w stanie wydobyć, to przeraźliwy krzyk. Krew lecąca z jego uda płynęła ciurkiem w dół jego nogi oraz skapywała na drewnianą podłogę. Łzy spływały po jego policzkach, niektóre mieszając się z krwią z rany na policzku, do której również spływały, a słona ciecz znajdująca się w ranie sprawiała, że go piekła.
Chcąc zmienić miejsce nacięć, Minho wstał i podwinął białą koszulkę Felixa, ukazując jego lekko umięśniony brzuch. Blondyn oddychał ciężko, mając spuszczoną głowę. Zacisnął mocno szczękę, widząc, jak ostrze zbliża się do jego klatki piersiowej. Brunet wykonał kolejne kilka cięć, a Felix spiął mięśnie brzucha, próbując powstrzymać się od krzyku. Zamiast tego z jego gardła zaczęły wydostawać się jęki bólu.
Hyunjin przez cały ten czas zaciskał mocno powieki i ruszał nerwowo nogą. Nie rozumiał, dlaczego Felix nie chce powiedzieć tych informacji o sobie i daje się tak po prostu torturować. Jedynie chciał, aby w końcu coś powiedział, co zakończyłoby tortury zarówno swoje własne jak i jego. Hwang wiedział, że ten krzyk długo nie opuści jego głowy i przez jeszcze długi czas będzie odbijał się od ścian jego mózgu.
Nie wiedział, ile to już trwało, ale miał już tego dość. Kolejne krzyki i jęki z bólu zaczęły krzywdzić też i jego. W końcu odwrócił się do nich przodem i przeraził się, widząc dość dużą plamę krwi na podłodze pod krzesłem, jak i Felixa, którego klatka piersiowa była cała we krwi, tak samo jak jego udo. Blondyn wydawał się powoli tracić kontakt z rzeczywistością, przez to ile krwi już stracił.
— Po prostu coś powiedz! — krzyknął nagle Hwang, mając łzy w oczach, a Minho zaprzestał swoich działań. Brunet wyciągnął chustkę z kieszeni swoich spodni i wytarł nóż z krwi, po czym stanął obok Hyunjina. Felix uniósł lekko głowę i spojrzał półprzytomnym wzrokiem na czerwonowłosego.
— Jeśli nie obchodzi cię twoje życie, to może zacznie cię obchodzić życie Changbina... — powiedział ciszej, będąc złym na, sam już nie wiedział co.
Oczy Felixa momentalnie się rozszerzyły w strachu. Z jego oczu zaczęły lecieć kolejne łzy, a jego gardło się ścisnęło. Ostatkiem sił, jakie miał, zaczął kręcić głową na boki. W niewerbalny sposób błagał, aby nie zrobili jego chłopakowi krzywdy. Mogą go torturować i zabić, ale Changbina mają zostawić w spokoju.
— Changbin? — spytał zdziwiony Minho, chowając czysty nóż z powrotem do rękawa. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał pytająco na Hyunjina.
— Jego chłopak. — odparł, po czym spojrzał z nadzieją na Felixa. Może teraz coś powie i uratuje swoje własne życie.
— Czemu mi wcześniej o nim nie powiedziałeś?! — spytał nagle z pretensjami. Gdyby to zrobił, to najpierw by zaczął od tortur psychicznych, mając jakiś punkt zaczepienia, a Felix może nie byłby teraz ledwo żywy.
— To nie ma teraz znaczenia, Minho. — zbył go, cały czas patrząc na Felixa ze zdeterminowaniem.
— Po prostu powiedz to, co chcemy usłyszeć, a obiecuję, że Changbinowi się nic nie stanie. — powiedział niemal błagająco. Chciał po prostu go już opatrzyć, ale najpierw musiał wiedzieć, czy ten na to zasługuje.
— Ja... — zaczął zachrypniętym głosem, który zdarł mu się przez wcześniejsze krzyki. Odchrząknął i resztkami sił zdołał spojrzeć prosto w oczy Hwanga.
— Jestem prawnikiem...Należę do...Meduz. — mówił ledwo, ciężko oddychając. Teraz już mu było wszystko obojętne. Nawet nie wiedział, czy obaj dotrzymają obietnicy i nie skrzywdzą Changbina, ale czuł, że powoli odpływa, a tak przynajmniej umrze z myślą, że jego chłopakowi nic nie będzie.
Hyunjin odetchnął z ulgą. Od razu podszedł od tyłu Felixa i odkuł jego nadgarstki. Nie zwracając uwagi na przyglądającemu się jego poczynaniom Minho, stanął przed ledwo przytomnym blondynem i rozdarł jego koszulkę. Kucnął przy nim i zaczął robić z materiału prowizoryczny opatrunek na jego najgłębszą ranę na udzie, z której dalej lekko się sączyła krew. Gdy zatamował te najgorsze krwawienie, wziął Felixa pod kolanami i plecami i przeniósł go na łóżko, na którym go ułożył. Odwrócił się w stronę intensywnie myślącego Minho i wskazał ręką na drzwi. Obaj mężczyźni przeszli do pokoju Hwanga i stanęli naprzeciwko siebie.
— Chcę go w naszej grupie. — powiedział od razu Minho, po wcześniejszym zastanawianiu się, a Hyunjin zmarszczył na niego brwi w zdziwieniu.
— Co?
— Gówno. To, co słyszałeś. Chcę go w grupie. — mówił ze zdeterminowaniem. Hyunjin natomiast wyminął go i przeszedł do swojej szafy w poszukiwaniu apteczki.
— Taki ktoś jak on może nam się przydać.
— Jesteś tego pewny? — spytał, przeszukując kolejne półki i szuflady.
— Sam mówiłeś, że mam przepierdolone za samo porwanie go. To nie jest też tak, że on należy do tych całych Meduz i pewnie nie będzie chciał tak o nagle należeć do was? — pytał, w końcu znajdując to, czego szukał.
— Oczywiście, że to wszystko nie będzie takie proste. — mówił, a w tym czasie Hyunjin przeszedł do łazienki, do której podążył za nim Minho.
— Porozmawiam z Chanem i wszystko mu objaśnię. Poza tym... — przyglądał się jak Hyunjin odkłada apteczkę na blat, bierze miseczkę, która leżała w brodziku prysznica i podchodzi z nią do umywalki.
— ...co ty byś miał tu z nim zrobić? Trzymałbyś go w tamtym pokoju do końca życia? — mówił, patrząc na niego znacząco, lecz ten tego nie widział, będąc za bardzo zajętym laniem wody do miski.
— Lepiej, żebyśmy my się nim zajęli.
— Ehh... — westchnął głośno, po czym zakręcił wodę i sięgnął po dwa ręczniczki.
— Masz rację. — zanurzył ręczniczki w wodzie i podał miskę Minho, który automatycznie ją wziął do rąk.
— A co zrobicie z faktem, że zostało na niego wyznaczone zlecenie? — spytał, biorąc do rąk apteczkę.
— Coś się na pewno wymyśli. — odpowiedział i obaj skierowali się do pokoju gościnnego.
— Teraz nie ma czasu i miejsca na obmyślanie całego planu. Najpierw mi go opatrz, bo inaczej nie będziemy mieli kogo przyjmować do grupy. — powiedział prawie grożąco, gdyż teraz był zdeterminowanym, aby mieć Felixa w mafii.
— Chcę tylko przypomnieć, że to ty sprawiłeś, że on teraz jest w takim stanie. — powiedział pretensjonalnie, gdy obaj weszli do pokoju.
— Teoretycznie to jest to twoja wina, bo nie powiedziałeś mi wcześniej o istnieniu Changbina. — uśmiechnął się do niego wrednie, a ten spojrzał na niego z pobłażaniem.
Hyunjin wziął krzesło, na którym wcześniej siedział Felix i postawił go obok łóżka, tuż przy Felixie. Mężczyzna miał zamknięte oczy, lecz Hwang widział, że jego klatka piersiowa się lekko unosi, co było dobrym znakiem. Minho odłożył miseczkę na podłogę blisko łóżka i spojrzał na rany na brzuchu, które mu zadał. Skrzywił się lekko na ten widok, mimo że jeszcze niedawno czerpał przyjemność z zadawania mu fizycznego bólu.
— Opatrz go i się nim zaopiekuj, a ja jadę do rezydencji. Powiem o wszystkim Chanowi i jutro pewnie się wszystkiego dowiesz. — mówił, przyglądając się twarzy blondyna. Dopiero teraz zaczęła wydawać mu się dziwnie znajoma.
— Jasne. — odpowiedział, nawet na niego nie patrząc, siadając na krześle.
Minho ostatni raz spojrzał na zatroskaną twarz Hyunjina, po czym wyszedł z pokoju bez pożegnania. Hwang natomiast popatrzył na wszystkie rany, zastanawiając się, od której zacząć. W końcu stwierdził, że zajmie się tą, która miała prowizoryczny opatrunek. Zdjął kawałek materiału, który był cały przemoczony czerwoną cieczą i rzucił gdzieś na podłogę. Wyjął gazę z apteczki i znów zatamował krwawienie, które nie było już tak intensywne. Uniósł jego kolano i obwinął bandażem udo, zabezpieczając gazę. Położył znów jego nogę płasko i przyjrzał się pozostałym ranom. Wyjął jeden ręczniczek z miski, wyżymał go z nadmiaru wody i zaczął przemywać rany oraz ich okolice z krwi.
Rzucił brudnym ręczniczkiem na podłogę, po czym wyjął z apteczki więcej bandaży i gazików oraz odkażacz. Spojrzał jeszcze na twarz oraz na klatkę piersiową Felixa, aby zobaczyć, czy ten dalej oddycha, po czym zajął się resztą ran na udzie. Gdy wszystko wyglądało na w miarę opatrzone, jak na jego możliwości, zakrył udo nogawką od spodenek, które i tak były poplamione krwią. Spojrzał na jego klatkę piersiową, oceniając jej stan, który był opłakany. Najwięcej ran ciętych było na jego brzuchu, a wszystko było we krwi. Skrzywił się na ten widok i sięgnął po nożyczki do apteczki. Gdy miał już rozcinać resztę jego koszulki, usłyszał głębszy wdech, a ciało Felixa niespokojnie się poruszyło. Spojrzał z lekka paniką na jego twarz, widząc, że ten powoli otwiera oczy.
— Nie ruszaj się, Felix. — ostrzegł go od razu, aby oszczędzić mu dodatkowego bólu. Ten jednak się nie posłuchał i zamierzał podnieść się na swoich rękach. Upadł jednak z powrotem na plecy z cichym jękiem bólu.
— Mówiłem, żebyś się nie ruszał. — przewrócił oczami.
Uznając to za dobry moment, złapał za resztki koszulki Felixa, które zwisały z jego barków i rozciął je tak, aby je zdjąć. Blondyn dopiero po chwili odzyskał świadomość i zdając sobie sprawę, w jakiej sytuacji się znajduje, otworzył szerzej oczy w strachu i odtrącił od siebie ręce Hyunjina.
— Felix, chcę ci pomóc. — powiedział wyraźnie, po czym szybkim ruchem zdjął resztki koszulki z blondyna i rzucił nimi na ziemię.
Felix spojrzał podejrzliwie na mężczyznę, a następnie na swoją klatkę piersiową. Przeraził się, widząc wszędzie krew, więc znów spojrzał na czerwonowłosego. Oddychał ciężko, nie wiedząc, co ma zrobić. Bał się, ale jednocześnie czuł, że Hyunjin nie zrobi mu krzywdy. Było to dosyć dziwne uczucie, a nie mając nawet siły podnieść znów ręki, postanowił, że odda swój los jego czerwonowłosemu porywaczowi. I tak nie miał innego wyboru.
Hyunjin widząc, że Felix raczej już nie odtrąci jego dłoni, sięgnął po drugi mokry ręczniczek i wyżymał nadmiar wody. Spojrzał z niemym pytaniem w oczach na Felixa i widząc zgodę w tych jego, zaczął powoli i delikatnie obmywać jego brzuch z krwi. Blondyn syknął lekko, czując pieczenie na ranach, lecz ten ból był prawie niczym w porównaniu do tego, gdy był nacinany. Gdy jego klatka piersiowa i brzuch były już w miarę czyste, w końcu mógł zobaczyć wszystkie rany, jakie zadał mu Minho. Rzucił cały czerwony ręcznik na ziemię, po czym zajął się odkażaniem ran. Następnie wyjął z apteczki duże opatrunki jałowe i przykleił je dokładnie w miejsca ran. Na koniec obejrzał swoje dzieło, stwierdzając, że całkiem dobrze wykonał swoją robotę. Po przypomnieniu sobie o ranie na jego policzku również ją oczyścił i opatrzył, po czym oczyścił jego brodę i szyję z krwi.
Felix natomiast cały czas obserwował skupioną twarz Hyunjina. Przyjrzał się wszelkim cechom jego twarzy, uważając go za naprawdę przystojnego mężczyznę. Zarysowana szczęka, pełne różowe usta i ten mały pieprzyk pod jego okiem, który tylko dodawał mu uroku. Gdy Hyunjin odwrócił głowę bardziej w jego stronę, był też w stanie zauważyć kolczyk w jego brwi, który z kolei dodawał mu zadziorności, zupełnie tak, jak kolor jego włosów. Mężczyzna z wyglądu był idealnym przykładem na to, że można dobrze połączyć urocze i zadziorne, a to podobało się Felixowi. W końcu jego chłopak również był jednym z takich przykładów.
— Gotowe. — oznajmił Hyunjin, po czym zaczął sprzątać wszelkie papierki od opatrunków i inne śmieci. Włożył z powrotem do miski zakrwawione ręczniczki i wstał z krzesła.
— Zaraz przyjdę. Nie ruszaj się ani nic nie kombinuj, bo tylko pogorszysz swoją sytuację. — bardziej ostrzegł, niż zagroził, po czym wziął w ręce miseczkę wraz ze śmieciami i wyszedł z nimi z pokoju.
Felix pozostawiony samemu sobie spojrzał znów na swoją klatkę piersiową. Uniósł powoli rękę i dotknął lekko opatrunków, zastanawiając się nad swoją sytuacją. Pierwszy raz w swoim życiu porywacze, którzy go też torturowali, po wszystkim go opatrzyli. Pierwszy raz też chcieli się dowiedzieć tylko i wyłącznie o nim, a nie o sekretach Meduz. Tylko co z tego, skoro i tak jest już martwy? W końcu, jeśli oni go nie zabiją, to zrobią to na pewno Meduzy. Nawet, jeśli ich nie zdradził w żaden sposób. Jakie więc miał wyjścia? Czy w ogóle warto jest jeszcze walczyć o swoje życie? A co z Changbinem? Czy porywacze dotrzymali obietnicy? Gdzie jest ten, który go bił, a potem nacinał nożem?
Jego rozmyślania przerwał Hyunjin, który wszedł do pokoju z tacą, na której znajdowała się miska z zupą, szklanka wody i tabletki. Podszedł do łóżka, odstawił tacę na szafkę nocną i usiadł na krzesło. Felix domyślając się, co ten chce zrobić, uniósł się lekko na rękach, a ten poprawił jego poduszkę tak, aby blondyn mógł się o nią oprzeć. Lee uważnie patrzył na każdy ruch Hwanga, jakby bał się, że może ten jednak nagle zmieni zdanie i coś mu zrobi. Nic takiego jednak się nie działo, a zamiast tego, Hyunjin przystawił mu do ust szklankę wody. Będąc bardzo spragnionym już od kilku godzin, od razu wziął kilka dużych łyków. Wziął naczynie do rąk i sam wypił do końca resztę, momentalnie czując ulgę.
Panowała między nimi dziwna i niezręczna cisza. Felix nic nie mówił, bo nie dość, że miał zdarte gardło, to nie wiedział, jak ma się zachować. Jego porywacz właśnie się nim opiekował i w pewnym sensie troszczył, a to nie była według niego normalna sytuacja. Hyunjin natomiast nie wiedział, co ma powiedzieć. W pewnym sensie też był zażenowany samym sobą. W końcu to przez niego Felix był torturowany i, mimo że to nie on zadawał mu obrażenia, to czuł się winny. Na dodatek zrobił coś, co było gorsze niż odebranie komuś osoby bliskiej poprzez zabicie. Tym razem porwał bliską osobę kogoś, sprawiając, że te osoby pewnie głowią się, co się z nim stało. A niewiedza jest często największą torturą, jaką może doświadczyć człowiek.
— Zanim dam ci tabletki przeciwbólowe, to musisz coś zjeść. — odebrał od niego szklankę, odłożył ją na tacę i wziął do rąk miskę z ramen, który zrobił wcześniej na obiad, a teraz go podgrzał. Nabrał na łyżkę trochę zupy i przystawił mu ją do ust. Ten jednak patrzył na niego podejrzliwym wzrokiem.
— Co? Spokojnie, nie chcę cię otruć. — zapewnił, więc ten po chwili wziął łyżkę do buzi.
— Dlaczego się mną opiekujesz? — spytał w końcu, trochę zachrypniętym głosem.
— Dlaczego mnie opatrzyłeś, a teraz mnie karmisz i w ogóle?
— A wolałbyś, abym cię zostawił na tym krześle, abyś się wykrwawił i umarł? — uniósł jedną brew, po czym nabrał kolejną łyżkę zupy.
— Może tak by było lepiej... — powiedział ciszej, bardziej do siebie niż do niego. Spojrzał znów na niego, a po zjedzeniu kolejnej łyżki zupy, westchnął.
— Sam mówiłeś, że miałeś na mnie zlecenie. Nie chcesz mnie zabić i zgarnąć pieniądze?
— Nie sądzisz, że gdybym chciał, to bym już to dawno zrobił? — odpowiedział pytaniem na pytanie. Fakt - mógł to dawno zrobić. Miał do tego wiele okazji, lecz z żadnej nie skorzystał, a teraz nawet pomagał mu przeżyć.
— A co z tym drugim? Z...Minho? — spytał niepewnie, przypominając sobie jego imię. Miał ogromną nadzieję, że jego nieobecność nie wiąże się ze zrobieniem czegoś Changbinowi.
— Pojechał do siebie. — odpowiedział krótko, nie chcąc zdradzać nic więcej. Widział, jak ten wzdycha z ulgą.
Znów zapadła między nimi cisza, przy której Hyunjin karmił Felixa. Blondyn w tym czasie walczył ze swoimi własnymi myślami. Nie wiedział już czy jego życie jest zagrożone, czy może się czuć względnie bezpiecznie. Nie wiedział praktycznie nic i to go strasznie męczyło, a jego porywacz wydawał się niezbyt skory do rozmowy i odpowiadania na jego pytania. Zanim oboje się obejrzeli, miska była pusta. Hyunjin odłożył ją na tacę, po czym wstał, wziął szklankę oraz ową miskę i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z małą butelką wody i usiadł z powrotem na krześle.
— To... — wskazał palcem na dwie białe tabletki, leżące na tacy.
— ...są tabletki przeciwbólowe. A to... — wskazał na fioletową tabletkę.
— ...tabletka nasenna. Weź wszystkie trzy i się połóż. Sen pomoże ci się zregenerować. — powiedział, patrząc na niego zapewniająco, aby ten znów nie pomyślał, że chce go otruć. Odkręcił butelkę z wodą i podał ją blondynowi. Ten przyjął ją, po czym po chwili zastanowienia wziął wszystkie tabletki, połknął je i popił wodą.
— Jutro i ja i ty dowiemy się o twoim dalszym losie. — nagle złapał lekko za nadgarstek jego lewej ręki i przykuł go do metalowego zagłówka łóżka tak, że jego ręka mogła normalnie być ułożona na materacu. Felix obrócił szybko głowę w stronę Hyunjina i spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Dlaczego mnie przykułeś? — zaczął szarpać ręką, a butelkę odłożył na tacę. Zmrużył na niego oczy, czując się w pewnym sensie zdradzonym. Przecież już był odkuty i nic nie zrobił. Dlaczego więc znów go zakuł?
— Bo też chcę iść spać i nie mam zamiaru ryzykować, że po obudzeniu się nie wpadnie ci do głowy pomysł, aby udusić mnie poduszką. — powiedział ze słyszalną ironią w głosie. Wstał z krzesła i skierował się do wyjścia z pokoju. Stanął we framudze drzwi i odwrócił głowę w stronę Felixa.
— Dobranoc...Felix. — powiedział z lekkim uśmiechem, po czym udał się do swojej sypialni.
Felix prychnął tylko z poirytowania, a czując jak tabletka nasenna, jak i te przeciwbólowe zaczynają działać, poprawił poduszkę. Delikatnie, aby nie naruszyć żadnych ran, ułożył się płasko na materacu. Odpływając w krainę Morfeusza, zastanawiał się nad swoim dalszym losem i nad tym, czego ma się dowiedzieć jutro.
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
Hej, misie kolorowe. Jeśli czytacie to przed snem, to również wam życzę dobranoc <3
Jeśli nie idziecie jeszcze spać, ale jest już noc, tooo...CO WY ROBICIE?! Macie iść spać i się wyspać, lol.
A jeśli czytacie to w dzień, to życzę wam, aby ten dzień był dla was miły <3
A no i mam nadzieję, że ten piątek trzynastego nie był dla was pechowy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top