22 - Nie zrobiłem tego dla ciebie
Ilość słów: 4409
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
— Obawiam się...że został porwany... — powiedział nieco drżącym głosem, jednak próbując zachować spokój, mimo że w środku zaczął nieco panikować. Mężczyźni spojrzeli na niego z przerażeniem i podeszli bliżej.
— Jak to? Dlaczego tak twierdzisz? — spytał od razu Hyunjin.
— Miał zgłosić swój status o trzynastej, a jest dziesięć po i nie odbiera ode mnie telefonu, a zawsze to robi. — wytłumaczył, kolejny raz nerwowo przykładając do ucha telefon, lecz znów się spotkał tylko z długimi, nieodebranymi sygnałami.
— Kurwa... — powiedział pod nosem, a Hyunjin i Jisung spojrzeli na siebie ze strachem. Obaj kompletnie nie wiedzieli, co mają zrobić w tej sytuacji, a na dodatek zaczęli się okropnie martwić o Minho. Nawet Jisung, który znał go krótko, ale zdążył go bardzo polubić.
— To co robimy? Musimy go uratować! Chan! — Hyunjin podszedł do lidera i potrząsnął jego ręką, gdyż ten stał jak sparaliżowany. Nie pamiętał, kiedy ostatnio była sytuacja, w której to któryś z członków Harpii był porwany, przez co przez chwilę kompletnie nie wiedział, co ma zrobić.
— Gdzie był ostatnio? — spytał tym razem spokojniej. Chciał zachować zimną krew, aby działać z głową. Emocjonowanie się nic im nie da.
— W restauracji, w której ustaliliśmy haracz. Miał tam pojechać, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, a potem wrócić. Równo o godzinie trzynastej miał mi dać znać, jak wygląda sytuacja. — wytłumaczył, również się uspokajając, chociaż niewiele brakowało mu do wpadnięcia w panikę. Szybko jednak włączył tryb lidera, ignorując emocje i uczucia, aby być w stanie uratować Minho.
— Może sprawdźmy internetowy monitoring z okolic restauracji. Jeśli będzie trzeba, to będę mógł się nawet włamać do tego, do którego zwykli ludzie nie mają dostępu. — zaproponował Jisung, nerwowo ruszając nogą. Chciał pomóc, gdyż widział, że dla Hyunjina i Chana, Minho był naprawdę ważny. Na dodatek nie wybaczyłby sobie, gdyby tylko patrzył z boku, kiedy wie, że może realnie przyczynić się do jego uratowania.
— Naprawdę jesteś w stanie to zrobić? — spytał z nutą nadziei Chan, będąc też w lekkim szoku, że to Jisung zaoferował swoją pomoc.
— Tak. Dlatego może ruszmy się i dajcie mi jakiegoś laptopa. Nie możemy tracić czasu. — powiedział pewnie, w środku jednak czując strach i niepokój. Mężczyźni więc od razu ruszyli w kierunku biura lidera, wręcz do niego biegnąc. Nie mieli ani trochę czasu do stracenia. Biegnąc tak zmotywowani chęcią zadbania o bezpieczeństwo Minho, minęli się na korytarzu ze zdezorientowanym Felixem.
— Gdzie biegniecie? — spytał zmartwionym tonem i również zaczął biec z nimi.
— Co się stało?
— Minho został porwany. — poinformował go krótko Hyunjin, a ten jeszcze bardziej zaczął się martwić. Może i nie pałali do siebie sympatią, ale Felix szybko przywiązywał się do ludzi, więc do niego również. Szczególnie że widzą się codziennie i czasami nawet są w stanie normalnie porozmawiać, bez grożenia śmiercią przez Minho.
Teraz już czwórka mężczyzn znalazła się w bardzo szybkim tempie w biurze lidera. Chan czym prędzej włączył swojego laptopa, po czym wpisał odpowiednie hasło. Nie chcąc tracić czasu, Jisung od razu zasiadł przy biurku mężczyzny i zajął się wyszukiwaniem odpowiednich stron, jak i potrzebnego mu oprogramowania. W pomieszczeniu nastała cisza, gdyż inni chcieli dać mu się skupić na swoim zadaniu.
— Wpisz adres restauracji. — rozkazał Chanowi, który stał tuż obok i patrzył na ekran z lekkim zniecierpliwieniem.
Lider nachylił się nad urządzeniem i wpisał szybko odpowiedni adres, po czym dalej dał działać Jisungowi. W pomieszczeniu było słychać tylko stukanie w klawiaturę i szybkie kliknięcia myszki. Wszyscy oczekiwali nerwowo na rezultat jego wyszukiwań. Chan intensywnie patrzył się na ekran, zamierzając ruszyć w drogę, aby uratować Minho od razu, jak zobaczy, gdzie ten się znajduje. Hyunjin miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej, stojąc naprzeciwko Jisunga i przygryzał wargę w nerwach, coraz bardziej bojąc się o Minho. Felix natomiast stał tuż obok Hwanga w podobnej do niego pozycji i ruszał szybko nogą. Nie wiedział, jak bardzo ma się martwić o mężczyznę, gdyż nie wiedział, jak ten sobie daje radę w takiego typu sytuacjach. Aczkolwiek próbował być dobrej myśli. Starszy Lee zawsze wydawał mu się być najsilniejszym psychicznie, jak i najbardziej odpornym na wszelkie złe sytuacje. Na pewno da radę, cokolwiek teraz z nim się dzieje i jeśli jeszcze żyje...
— Mam! — krzyknął nagle Jisung, nieco za bardzo się ekscytując.
Hyunjin i Felix od razu przeszli za niego i tak, jak Chan, wszyscy spojrzeli w ekran, oglądając rozgrywającą się sytuację. Najpierw widzieli jak sam Minho wychodzi z restauracji tylnymi drzwiami na parking, który się tam znajdował. Gdy znalazł się już przy swoim samochodzie, zamiast do niego wsiąść, stanął w bezruchu. Jako że zwykle takie kamery nie rejestrują dźwięku, przez chwilę nie wiedzieli, co było powodem, dla którego Minho nie wsiadał do pojazdu. Dopiero po kilku sekundach zobaczyli, jak troje zamaskowanych mężczyzn podchodzi do niego z wycelowanymi w niego pistoletami, otaczając go.
Minho po chwili powoli podniósł ręce w geście poddania, więc napastnicy podeszli do niego szybciej i pewniej. Gdy jeden z nich opuścił broń i sięgnął do swojej dużej kieszeni od spodni po sznur, a dwójka pozostałych dalej w niego celowała, starszy Lee postanowił spróbować swoich szans. Szybkim ruchem ręki zaciśniętej w pięść, wytrącił broń temu, który stał najbliżej niego, a następnie go od siebie odepchnął. W tym czasie drugi, który w niego celował, ewidentnie coś do niego mówił, zaciskając mocniej chwyt na swojej broni. Ostatni, który miał sznur w ręku, odsunął się nieznacznie, będąc bezbronnym. Pierwszy napastnik szybko się zrezonował i czym prędzej dobył broni, a następnie od razu wycelował znów w Minho.
Widząc, że jednak nie wygra walki jeden na trzy, z cwaniackim uśmiechem odwrócił się przodem do tego, który miał zamiar go związać i wyciągnął w jego stronę złączone nadgarstki, mówiąc coś do niego. Czwórka mężczyzn oglądających tę sytuację dzięki kamerom śmiało mogła stwierdzić, że ten powiedział coś, co ich zirytowało. Szczególnie jak zobaczyli, że jeden z nich dość mocno zawiązuje jego ręce i wcale nie obchodzi się z nim delikatnie. Następnie został popchnięty przez jednego z bronią w stronę alejki między budynkami, więc Jisung czym prędzej zmienił kamery. Na innej zobaczyli, jak Minho zostaje wręcz wrzucony na tylne siedzenia czarnego samochodu terenowego.
— Śledź ten samochód, Jisung. — rozkazał Chan, już kompletnie włączając tryb lidera. Był zły, ale też i zdeterminowany, aby uratować Minho, który był jednym z najważniejszych członków Harpii. Jisung pokiwał szybko głową na znak, że przyjął, po czym zaczął wpisywać odpowiednie komendy, które ułatwią mu robotę. Bang natomiast poszedł w stronę drzwi, wkładając sobie słuchawkę do ucha, którą miał połączoną ze swoim telefonem.
— Hyunjin, jak do ciebie zadzwonię, to masz mnie na bieżąco informować o ich położeniu i sytuacji. Zbieram kilkoro ludzi i go odbijemy.
— Czekaj! — Hyunjin zatrzymał go, gdy ten akurat otworzył drzwi.
— Nie sądzisz, że też mogę się przydać w terenie?
— Bez urazy, ale nie masz w tym doświadczenia. — odpowiedział, po czym spojrzał na Felixa, który również chciał coś powiedzieć, lecz nie było mu to dane.
— Za to ty nie wiem, jak się będziesz zachowywał, więc ciebie też nie wezmę. Wy obserwujcie sytuację zdalnie i informujcie mnie o wszystkim. Ja poprowadzę akcję ratunkową w terenie. — dodał, po czym odwrócił się i zaczął biec w sobie znaną stronę.
Felix i Hyunjin spojrzeli na siebie z niepewnością i zmartwieniem, a w tym czasie Jisung był bardzo skupiony na swoim zadaniu. Po kilku dobrych minutach w końcu znalazł aktualne położenie, więc wszyscy w trójkę nerwowo patrzyli na ekran, przy okazji obserwując otoczenie. Nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka telefonu Hyunjina, który czym prędzej wyjął urządzenie z kieszeni, odebrał połączenie od Chana i włączył na głośno mówiący, aby inni też mogli słyszeć.
— Macie ich położenie? — spytał od razu.
— Tak. Właśnie wjeżdżają na Chungnyeol-daero i jadą na północny zachód. — powiedział szybko, lecz wyraźnie.
Potem Hyunjin cały czas podawał lokalizację pojazdu, gdy ci tylko zmienili kierunek lub ulicę. Starał się mówić też charakterystycznymi miejscami, niż nazwami ulic, aby Chanowi łatwiej było ich znaleźć. Felix i Jisung natomiast nerwowo ruszali nogami, coraz bardziej stresując się tą sytuacją. Atmosfera była coraz bardziej napięta. Wszyscy wiedzieli, że pewnie dojdzie do jakiejś strzelaniny, więc szczególnie trójka mężczyzn pozostawionych w rezydencji bała się, że coś komuś się może stać albo, co gorsza - ktoś może zginąć.
— Wjechali na drogę sześćdziesiąt dziewięć i kierują się na północ. — poinformował, po czym odchrząknął, czując suchość w gardle. Nie dość, że mówił cały czas od prawie piętnastu minut, informując Chana o lokalizacji pojazdu, to nerwy, zamartwianie się i stres tylko to potęgowały.
— Skręcili w lewo na Daedong-ro. Z tego co widzę, jest to opuszczona farma. Dalej kamery nie sięgają oraz nie ma dalszej drogi. Najprawdopodobniej tam się zatrzymali. — mówił spokojnym tonem.
— Chan...Ile macie drogi tam? — spytał, po czym zagryzł wargę, czując, jak strach się w nim zmaga. Może to jednak dobrze, że został i nie pojechał w teren. Za bardzo emocjonalnie do tego podchodził.
— Jakieś dziesięć minut drogi. — odpowiedział mu nieco zdenerwowanym tonem. W dziesięć minut może wydarzyć się bardzo dużo, więc taki odstęp czasu ani trochę mu się nie podobał.
— Widzicie cokolwiek?
— Niestety nie. Jedyne co, to tyły budynków. Jest jeden z szarym dachem, dwa z pomarańczowym i to tyle. Pewnie weszli do jednego z nich. Jak tam dotrzecie, będziecie musieli sobie poradzić sami, bez oczu z zewnątrz. — poinformował go, patrząc na ekran ze zmartwieniem.
— Damy radę. — powiedział pewnie, aby uspokoić trochę trójkę zestresowanych i zmartwionych mężczyzn, pozostawionych w rezydencji, lecz jego słowa praktycznie nic nie dały. W końcu mówił je do osób, które szybko przywiązują się do innych, a na dodatek są najbardziej wrażliwie w ich małej grupie. Jak akurat oni mieli się tak okropnie nie martwić?
🦋🦋🦋
Gdy zajechali na teren wcześniej opisany przez Hyunjina, zobaczyli tylko jeden samochód zaparkowany przy jednym z budynków, który miał szary dach. Rzeczywiście całe miejsce wydawało się opuszczone i to kilka lat temu. Aby nie dawać znać porywaczom o swojej obecności, zaparkowali za jednym z budynków. Całą szóstką wysiedli w tym samym momencie, a następnie cicho zamknęli drzwi od pojazdu.
Chan dał znać innym ruchem głowy, aby poszli za nim i ruszyli szybkim krokiem w stronę budynku, w którym najprawdopodobniej znajdował się Minho. Wchodząc jak najciszej do środka, usłyszeli stłumione jęki bólu pochodzące od starszego Lee. Cała szóstka mogła stwierdzić, że ten pewnie jest właśnie bity przez swoich porywaczy, więc przyspieszyli kroku, nie chcąc, aby Minho bardziej ucierpiał.
Budynek w środku wyglądał, jakby kiedyś były w nim hodowane zwierzęta, co dalej można było trochę odczuć poprzez specyficzny zapach, a może bardziej smród. Wszystko znajdowało się na parterze. Nie było żadnych schodów, a światło pochodziło z małych okien, które znajdowały się praktycznie przy suficie. Pomieszczenia więc były spowite w półmroku.
Chan z idącymi za nim gęsiego Harpiami szli za głosem, przez dość długi i wąski korytarz. W końcu trafili na wejście bez drzwi, więc lider zatrzymał innych gestem dłoni i przyłożył sobie palec do ust, patrząc na nich, aby pokazać im, żeby byli absolutnie cicho. Następnie sam wychylił lekko głowę, aby się rozeznać po pomieszczeniu, z którego już głośniej było słychać obijanego Minho. Tam zobaczył dość spore, lecz puste pomieszczenie, na którego środku był leżący na ziemi, związany i kulący się starszy Lee, nad którym stała trójka już niezamaskowanych mężczyzn, lecz tylko jeden z nich co jakiś czas kopał Minho prosto w brzuch, mimo że ten próbował się zasłonić swoimi nogami.
— Ej, może już starczy? — rzekł jeden z nich do tego, który wyżywał się fizycznie na leżącym Minho.
— Myślisz, że szef będzie zadowolony z tego, że doręczymy mu poobijanego członka Harpii?
— Myślę, że będzie zawiedziony, że tylko go trochę poobijaliśmy i nic więcej. — powiedział cwaniacko, po czym kolejny raz kopnął Minho, tylko że w nogi, którymi zakrywał brzuch.
— A może właśnie powinieneś przestać? — tym razem, odezwał się drugi ze zmęczonym tonem tak, jakby miał dość swojego współpracownika.
— Co, jeśli przyjedzie z Seonghwą i najpierw będą chcieli mu wyciąć nerkę, a dopiero potem negocjować z Bangiem?
— Jesteś głupi. — odrzekł z pobłażaniem.
— Harpie pewnie już wiedzą, że ten tu jest porwany. Nie ma czasu na taką operację. Poza tym, przez to mogą te negocjacje złamać, bo pewnie w zamian za restaurację, będą chcieli go nienaruszonego. — powiedział nieco przemądrzałym tonem.
— No właśnie, debilu jebany. — rzekł ten, który jako pierwszy chciał, aby ten zaprzestał obijania Minho.
— Pewnie będą chcieli go nienaruszonego, a ty go skopałeś.
— Macie rację. — do pomieszczenia nagle wszedł sam Chan z wycelowaną bronią w tego, który poobijał Minho. Ci od razu z rozszerzonymi oczami z szoku, odwrócili się w jego stronę i również w niego wycelowali.
— Chcemy go nienaruszonego. — powiedział poważnym i spokojnym tonem. W środku jednak się gotował ze złości, widząc, w jak bardzo złym stanie jest starszy Lee. Z jego wargi i brwi, leciała krew oraz miał kilka zadrapań jak i siniaków na całej twarzy. Na dodatek miał podbite oko i mógł się założyć, że całe jego ciało wygląda podobnie.
— Jesteś głupi, przychodząc tu sam. — rzekł najwyższy z nich, uśmiechając się cwanie.
— Kto powiedział, że jestem tu sam? — odrzekł, uśmiechając się równie cwanie. Wtedy do pomieszczenia weszli Jeongin wraz z Soyeon, którzy również byli wycelowani w dwóch pozostałych mężczyzn, więc tamci również wycelowali w nich.
— Teraz jest trzy na trzy, a to my mamy Lee. — jego mina nieco zrzedła, gdy ich zobaczył, a słyszący to Chan lekko się zaśmiał.
— Kto powiedział, że jest nas troje? — spytał, uśmiechając się szerzej, a wtedy do pomieszczenia weszła pozostała trójka, która wycelowała w trójkę mężczyzn. To najwyraźniej bardzo nie spodobało się porywaczom, więc ten, który wcześniej kopał Minho, wycelował prosto w głowę leżącego na ziemi mężczyzny.
— Spróbujecie czegokolwiek, a strzelę prosto w jego mózg. — zagroził, wręcz plując śliną, jak pies z wścieklizną.
— Zrobisz to, a w twojej głowie i twoich kolegów również wylądują kulki. W waszym liderze również. — odgrażał się z surową miną, poprawiając uchwyt na broni. Nikt z porywaczy na to nie odpowiedział. Cała trójka biegała wzrokiem po szóstce Harpii, które były w nich wycelowane. Widać było po nich, że nie wiedzą, co mają zrobić i że wewnętrznie panikują.
— Nic nie musi się nikomu stać. Wystarczy, że oddacie nam Minho, a my was zostawimy w spokoju.
— Skąd mamy taką pewność? — spytał nerwowo ten, który celował w starszego Lee.
— Proponuję układ... — powiedział spokojnym tonem z pokerową twarzą.
— Wyjdziecie razem z Minho z budynku, cały czas do niego celując. Gdy będziecie już przy swoim samochodzie, my damy wam wsiąść i odjechać, a wy nam za to go oddacie. — zaproponował i napastnicy spojrzeli po sobie, chcąc się jakoś porozumieć czy się na to zgadzają.
— Macie minutę na zastanowienie. — dodał, wiedząc, że za niedługo mogą tu się pojawić inne Meduzy z ich liderem na czele, a tego chciał uniknąć. Ci po chwili porozumiewawczo kiwnęli do siebie głowami, po czym ten, który celował w starszego Lee, spojrzał na Banga, mrużąc oczy.
— Dobra. Zgadzamy się. — odpowiedział, trochę od niechcenia.
Dwójka z nich podniosła obolałego i ledwo kontaktującego Minho z ziemi, którego twarz wyrażała ból. Postawili go na nogi i złapali za jego ramiona, po czym zaczęli go prowadzić w stronę wyjścia, w trakcie, gdy jeden z nich cały czas celował w tył jego głowy. Wszystkie Harpie ruszyły tuż za nimi, również celując w trójkę mężczyzn na wszelki wypadek. Gdy wyszli na świeże powietrze, słońce ich nieco oślepiło, lecz się tym nie przejmowali. Podeszli do pojazdu napastników i celujący jako pierwszy wsiadł do samochodu, otworzył szybę i dalej miał broń skierowaną prosto w głowę Minho.
— Oddamy wam go, ale wiedzcie, że to nie koniec. — powiedział przez nieco zaciśnięte zęby ten siedzący w samochodzie.
— Radziłbym wam coś innego, ale jak chcecie kogoś stracić, to już jest to wasza sprawa. — odpowiedział mu Chan, na co ten prychnął.
Jeden z nich puścił Minho i wsiadł szybko do pojazdu, po czym dobył broni, przygotowując się w razie czego, lecz w nikogo nie wycelował. Następnie ostatni również puścił mężczyznę, przez co ten upadł na ziemię, nie będąc w stanie sam stać i tamten również wsiadł do samochodu na miejsce kierowcy. Chan podbiegł szybko do starszego Lee, schował swoją broń do kabury, którą miał na nodze i ostrożnie go podniósł, trzymając go pod plecami i kolanami. Porywacze natomiast odpalili silnik samochodu i czym prędzej ruszyli z miejsca. Bang spojrzał na stan ledwo przytomnego Minho i znów w nim zawrzało. Nie może tak tego zostawić.
— Strzelać. — rozkazał surowym tonem, mrużąc złowieszczo oczy na odjeżdżający samochód. Harpiom nie trzeba było dwa razy powtarzać i wszyscy jak jeden mąż zaczęli oddawać serię strzałów w stronę pojazdu, trafiając w opony, karoserię i szyby, które po kilku trafieniach się zbiły. To nieco rozbudziło Minho, który spojrzał w stronę ostrzeliwanego pojazdu i uśmiechnął się nieznacznie, mimo bólu.
— Mam nadzieję, że w kogoś trafiliście... — powiedział ledwo, po czym odkaszlnął i kompletnie opadając z sił, oparł swoją głowę o klatkę piersiową Chana i zamknął oczy. Gdy pojazd zniknął Harpiom z pola widzenia, przestali strzelać i każdy z nich spojrzał na Minho z ogromnym zmartwieniem.
— Chan...Wszystko dobrze? Jak wygląda sytuacja? — usłyszał w słuchawce zmartwiony głos Hyunjina, z którym cały czas był na łączach.
— Mamy Minho. — odpowiedział, po czym zaczął iść w stronę ich pojazdu, a Harpie podążały tuż za nim.
— Wracamy do domu. Hyunjin, zawiadom naszego lekarza. Ma on być już w sali, gdy wrócimy. — rozkazał spokojnym tonem. W środku lecz był okrutnie wściekły. Nie był osobą, która się mści, ale to, co zrobili Minho, nie mogło im ujść na sucho. Ostrzeliwanie ich pojazdu było tylko i wyłącznie małym ostrzeżeniem...
🦋🦋🦋
Hyunjin, Felix i Jisung siedzieli w sali wraz z lekarzem, oczekując przybycia Harpii. Trójka stała obok siebie w rzędzie, będąc głęboko zamyśleni i dalej nieco zmartwieni stanem Minho, mimo że nie wiedzieli, co tak do końca z nim jest. Hyunjin stał między dwójką mężczyzn ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej i wpatrywał się w podłogę, jakby był w jakimś transie. Z ich trzech martwił się najbardziej, lecz nie można było mu się dziwić, skoro zna go najdłużej.
Felix nerwowo ruszał nogą w oczekiwaniu, chcąc już wiedzieć, co jest z Minho. Mimo częstego grożenia śmiercią ze strony starszego Lee, ten i tak go lubił. Wiedział, że od jakiegoś czasu te groźby raczej nie są na poważnie, a bardziej są formą przekomarzania. Zachowywał się trochę jak taki starszy, przemądrzały brat, a ich dwójka jak rodzeństwo, które często się ze sobą kłóci. Lecz jak przychodziło co do czego, potrafili normalnie ze sobą rozmawiać na różne tematy, a nawet sobie żartować. Chociaż to najłatwiej przychodziło im po pijaku. Lecz mówi się, że po pijanemu ludzie mówią to, co myślą i są najbardziej szczerzy, gdyż najczęściej wtedy znikają im wszelkie hamulce.
Jisung natomiast zastanawiał się nad całością sytuacji. Nie tylko martwił się o Minho, ale też i o Chana. Gdy słyszał jego surowy, poważny ton przez telefon, trochę go to przeraziło. Pierwszy raz usłyszał takiego Banga, który kompletnie wciela się w lidera zorganizowanej grupy przestępczej i nie wiedział do końca, co ma o tym sądzić. To było zupełnie tak, jakby był kompletnie innym człowiekiem podczas jakiejś akcji, która była typowo mafijna. Na dodatek ten jego rozkaz ostrzeliwania pojazdu, powiedziany głosem, który był przepełniony jadem i złością...To nie był Chan, którego on znał i kochał.
Trójkę mężczyzn z zamyślenia wyrwały Harpie na czele z Bangiem, niosącym w swych ramionach poobijanego Minho, którzy weszli z impetem do sali. Chan od razu położył delikatnie starszego Lee na łóżko, a do rannego podszedł lekarz. Hyunjin, Felix i Jisung zaaferowani oraz zmartwieni podeszli do łóżka i ocenili wzrokiem stan Minho. Stali jednak tak, aby nie przeszkadzać lekarzowi w pracy.
— Jak bardzo jest z nim źle? — spytała zmartwiona Soyeon, podchodząc blisko łóżka, które zostało otoczone przez Harpie.
Lekarz jednak nie odpowiedział od razu, będąc dalej w trakcie badania, odsłaniając mu klatkę piersiową. Minho był przytomny, więc ten mógł obserwować jego reakcje na to, jak dotykał go po brzuchu i klatce piersiowej. Ten krzywił się nieznacznie na dotyk w niektórych miejscach.
— Po wstępnym badaniu mogę stwierdzić, że na szczęście nie ma krwotoku wewnętrznego. — powiedział po chwili lekarz, a wszyscy odetchnęli z ulgą.
— Najpierw zajmę się opatrzeniem jego łuku brwiowego i wargi, a potem nałożę maść na wszelkie siniaki i otarcia. Pan Lee będzie musiał zostać przynajmniej do jutra rano na obserwacji, aczkolwiek przewiduję, że jutro będzie już się czuł lepiej i będzie mógł opuścić salę. — powiadomił wszystkich i wręcz można było usłyszeć, jak kamienie z ich serc spadają na podłogę.
— Lecz będzie się musiał pan oszczędzać przez najbliższe dni, jak nie tygodnie. — dodał, patrząc znacząco na uśmiechniętego Minho, który pokiwał głową na znak, że rozumie, lecz wszyscy tam wiedzieli, że ten i tak nie będzie się trzymał zaleceń lekarza.
— Wiem, że się pewnie martwicie, ale możecie się już rozejść. Pan Lee teraz potrzebuje odpoczynku. — powiedział, zajmując się jego łukiem brwiowym.
— Jasne. No, Harpie... — rzekł Chan, patrząc po wszystkich.
— Zapraszam tych, co byli na akcji do mojego gabinetu. Podsumujemy wszystko krótko, wyciągniemy wszelkie wnioski i dostaniecie pochwały. — oznajmił z lekkim uśmiechem, a piątka Harpii wyszła z sali i udała się tam, gdzie im kazał. Chan odwrócił się do trójki mężczyzn i stanął tuż przed Jisungiem, patrząc na niego z wdzięcznością.
— Dziękuję, Sungie. Gdyby nie ty, nie uratowalibyśmy Minho i dodatkowo stracilibyśmy pewnie restaurację. — powiedział szczerze, łagodnym tonem. Ten jednak skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zmrużył na niego nieznacznie oczy.
— Nie zrobiłem tego dla ciebie. — odpowiedział, po czym spojrzał na leżącego na łóżku mężczyznę.
— Chciałem uratować Minho dla niego i jego dobra.
— To nie zmienia faktu, że jestem wdzięczny. — odrzekł, patrząc na niego z troską.
— Wiem, jaki masz stosunek do...przestępców i łamania prawa, a dziś uratowałeś jednego, właśnie łamiąc prawo, a nie musiałeś tego robić. — przyznał.
Ten mu już nic nie odpowiedział. Zamiast tego zaczął się zastanawiać nad jego słowami. Faktycznie - miał rację, a co gorsza, czuł się z tym bardzo dobrze. Czuł satysfakcję z tego, że odegrał ważną rolę w uratowaniu przestępcy, samemu łamiąc prawo poprzez włamanie się do różnych kamer monitoringu. Był rozdarty, bo jego wcześniejsze morały kazałyby mu czuć się z tym źle.
— Tobie również dziękuję, Hyunjinnie. — zwrócił się do Hwanga, biorąc sobie jego dłonie w te swoje i je nieco ścisnął.
— Gdyby nie twoja dobra znajomość Busan i nawigowanie, pewnie znaleźlibyśmy Minho o wiele później i kto wie, czy nie byłoby nawet i za późno. — powiedział z lekkim uśmiechem, a ten skinął do niego nieco głową.
— Nie dziękuj, Chan. Przecież chciałem pomóc z własnej woli. — również się lekko uśmiechnął, a ten ścisnął jeszcze raz jego dłonie, po czym podszedł do Felixa i położył rękę na jego ramieniu.
— A ty się nie martw, Lix. Wiem, że chciałeś też pomóc, co doceniam, ale jeszcze będziesz miał pewnie wiele okazji, w których będziesz mógł się wykazać. — poklepał go pocieszająco po ramieniu, a ten tylko skinął do niego głową i również się lekko uśmiechnął. Następnie Chan spojrzał jeszcze raz na już prawie całkowicie opatrzonego Minho i wyszedł z sali, aby pochwalić i podziękować ludziom, którzy byli na akcji.
🦋🦋🦋
Jisung musiał z kimś porozmawiać, gdyż czuł się dziwnie sam ze sobą. Potrzebował rozmowy z osobą, która wydawała się, że go zrozumie i to co właśnie odczuwa, dlatego stanął przed drzwiami do pokoju Felixa i zapukał w nie lekko. Po chwili usłyszał jego głos, który zaprosił go do środka, więc wszedł do jego sypialni i zamknął za sobą drzwi. Blondyn wpół leżał na swoim łóżku i patrzył na niego z zaciekawieniem. Ten podszedł do niego i usiadł na jego brzegu, po czym zwrócił się twarzą w jego stronę.
— Coś się stało? — spytał nieco zmartwionym głosem, widząc jego zdezorientowaną minę.
— Nie... — pokiwał lekko głową na boki.
— Po prostu potrzebuję się komuś z czegoś zwierzyć i wydaję mi się, że jesteś do tego najlepszym kandydatem. Może ty mi wyjaśnisz, dlaczego tak jest... — powiedział, spuszczając nieco głowę.
— Czuję się w takim razie zaszczycony, że to właśnie na mnie padło. — powiedział z lekkim uśmiechem, po czym poklepał ręką miejsce obok siebie, więc ten usiadł obok niego w podobnej pozycji.
— A więc? Co mam ci wyjaśnić?
— Bo... — zawahał się nieco, nie wiedząc, jak ubrać w słowa to, co chciał przekazać.
— Zanim tutaj trafiłem, nie sądziłem, że kiedykolwiek popełnię jakieś przestępstwo, oprócz mojego włamywania się do baz policyjnych. Ale dziś...nie dość, że pomogłem w uratowaniu przestępcy, to na dodatek zrobiłem to, łamiąc prawo. — powiedział zawiedzionym tonem.
— Mhm... — pokiwał nieco głową na znak, że przyjął tę informację i wydął wargi, zastanawiając się, o co mu chodzi.
— Do czego dążysz?
— Bo...czuję satysfakcję z tego, że to zrobiłem. — wyznał w końcu, po czym westchnął ciężko.
— Czuję się z tym nawet bardzo dobrze. Od kiedy tu jestem i wiem, co robił mój najlepszy przyjaciel i kim jest mój...chłopak, z którym nie wiem nawet, czy dalej jestem, moje morały tak bardzo się zmieniły, że...przeraża mnie to. — wzdrygnął się nieco, jakby na potwierdzenie swoich słów.
— Czy staję się złym człowiekiem?
— Jisung... — zaczął, po czym objął go w ramionach i uśmiechnął się nieznacznie, mimo że ten tego nie widział, gdyż obaj byli skierowani w stronę drzwi.
— To jest kompletnie normalne, że czujesz się dobrze po uratowaniu komuś życia. To, że jest on przestępcą, nie ma znaczenia. W końcu uratowałeś życie człowiekowi. — powiedział dobitnie, mówiąc kompletnie szczerze to, co myślał.
— Natomiast to, że twoje morale się zmieniają od kiedy jesteś w tym świecie, również jest zupełnie normalne. Ja miałem dokładnie tak samo jak ty. Pewnie możesz się domyślić, że idąc na prawo, nie zamierzałem raczej bronić przestępców. — zaśmiał się nieco pod nosem.
— Potem...jak dołączyłem do tego świata i pierwszy raz pomogłem członkom mafii...również czułem satysfakcję. Również czułem się z tym dobrze. Także, jak najbardziej cię rozumiem.
— Uff... — Jisung odetchnął z ulgą i również się nieco uśmiechnął.
— Już się bałem, że jestem z tym sam.
— Nie, nie jesteś. — uśmiechnął się szerzej i przyciągnął go bliżej siebie, aby go mocniej przytulić.
— Co więcej, znam bardzo dużo osób, które miały dokładnie tak samo. Także Jisung...Nie stajesz się złym człowiekiem. Nawet śmiem twierdzić, że ty jesteś do tego bardzo daleko. — powiedział pewnym tonem.
— Nie chcę mi się wierzyć, że ty kiedykolwiek będziesz zły, gdyż jesteś na to zwyczajnie za dobry. Jeśli wiesz, o co mi chodzi.
— Dziękuję, Felix. — powiedział, odwracając do niego głowę, aby móc spojrzeć na jego uśmiechniętą twarz.
— Chyba właśnie to potrzebowałem usłyszeć.
— Nie ma za co, Sung. — powiedział, po czym wtulił go w siebie bardziej i położył swoją głowę na tę jego, a ten przymknął oczy, czując ciepło dosłownie i w przenośni.
— Co masz zamiar robić przez resztę wieczora? — spytał ciekawsko, wpadając nagle na pewien pomysł.
— Cóż...Nie mając telefonu czy jakiegokolwiek innego urządzenia, pewnie będę się nudzić, jak zwykle. — wzruszył lekko ramionami.
— Co powiesz na włamanie się do pokoju Minho, który teraz jest w sali, włamanie się do jego laptopa i zrobienie sobie maratonu filmowego? — spytał z przebiegłym uśmiechem, a ten odsunął go od siebie i spojrzał na jego twarz. Widząc jego uśmiech, sam uśmiechnął się cwanie.
— Brzmi jak naprawdę świetny plan. Naprawdę będziesz w stanie włamać się na jego laptopa?
— Oczywiście. To jest najprostsza rzecz na świecie. — wzruszył ramionami, po czym obaj wstali z zamiarem wykonania niecnego planu Jisunga.
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
Ciekawe, co sobie oglądają...
Ogólnie, jako że 2 lutego mam urodziny, to o godzinie 13:00 w Butterfly's Oneshots pojawi się oneshot urodzinowy "22 || Hwang Hyunjin", więc zapraszam do czytania :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top