21 - Nie gdybaj, Hyune
Ilość słów: 5157
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
Nieświadomie zaczęli skracać dystans między nimi tak, że prawie stykali się klatkami piersiowymi. Ich miny nieco spoważniały i nawet nie zauważyli, że ich twarze dzieli tylko kilka centymetrów. Obaj wiedzieli, co zaraz nastąpi, lecz żaden z nich nie chciał temu zapobiec. Czas wydawał się dla nich zatrzymać, a woda, w której byli, zrobiła się jakaś cieplejsza. A może to oni to sprawili przez szybko płynącą krew w ich żyłach, dzięki mocno bijącym sercom.
— Emm...Czy wszystko okej? — nagle przy basenie pojawił się zdziwiony Chan, który wyrwał ich z pewnego transu, w którym się znaleźli. Odsunęli się od siebie szybko i obaj zaczęli odchrząkiwać i unikać swoich wzroków, czując, jak ich policzki robią się czerwone.
— Tak...tak. Tylko Berry nas wrzuciła do basenu. — Hyunjin wymyślił na szybko wymówkę, która niezbyt przekonała Chana, lecz ten nie dopytywał. Mężczyźni wyszli z basenu, a gdy stanęli obok Banga, woda lała się z nich jak z wodospadu.
— Coś się stało, że tu przyszedłeś? — zapytał szybko, żeby zmienić temat.
— Emm... — wskazał kciukiem za siebie, pokazując na rezydencję, uśmiechając się z zakłopotaniem.
— Jisung wisi na żyrandolu i strzela w barek z butelkami alkoholu i nie mam pojęcia, co mam zrobić, bo nie słucha się mnie. — powiedział na jednym wydechu, a obaj mężczyźni rozszerzyli szeroko oczy w szoku.
— ŻE CO ROBI?! — wydarł się Hyunjin, po czym pobiegł w stronę rezydencji, nie przejmując się tym, że jest cały przemoczony.
Chan i Felix również podążyli za nim, szybko idąc obok siebie. Bang co jakiś czas zerkał podejrzliwie na blondyna. Ewidentnie coś im przerwał i był ciekawy co, lecz teraz nie było na to czasu. Hyunjin już w holu słyszał wystrzały, tłuczenie szkła i krzyki radości, które nie pochodziły tylko od Jisunga, ale też i Minho. Gdy wszedł do salonu, kompletnie go sparaliżowało, a jego szczęka została szeroko otwarta. Stojąc tak w bezruchu, powoli zaczęła się tworzyć pod nim mała kałuża, lecz to była ostatnia rzecz, którą mógł się na dany moment przejmować.
Jisung wisiał na żyrandolu do góry nogami, a w obu dłoniach trzymał krótką broń palną, którą celował w już prawie kompletnie zniszczony barek z alkoholem, przy którym leżała masa potłuczonego szkła oraz kałuża mieszanki różnych napojów procentowych. Niedaleko wiszącego Hana stał Minho, który wydawał się bardzo zadowolony z zaistniałej sytuacji, a nawet zachęcał i dawał tipy Jisungowi, jak lepiej celować. Dopiero gdy za Hyunjinem pojawiła się dwójka mężczyzn, ten się ocknął.
— Han Peter Jisung! — krzyknął poważnym tonem Hwang, a Jisung w przestrachu strzelił, trafiając w okno, które całe się roztrzaskało, przez co inni podskoczyli nieco przestraszeni. Odwrócił głowę w stronę trójki mężczyzn, mając szeroko otwarte oczy. Jego twarz była cała czerwona od wiszenia do góry nogami. Nagle nastała cisza, w której Han zastanawiał się, jak wywinąć się od opieprzu, który zaraz pewnie dostanie.
— Peter? — zapytał zdziwiony Felix, nachylając się nieznacznie do Banga.
— Jego angielskie imię. — wyjaśnił w skrócie, cały czas patrząc na Jisunga zmartwionym wzrokiem, bojąc się, że ten zaraz spadnie albo zrobi sobie lub komuś krzywdę trzymaną bronią.
— Oho, przyszedł maruda, niszczyciel dobrej zabawy. — Minho przewrócił oczami, a jego mina zrzedła. Jak obrażony usiadł na kanapie, postanawiając nie przejmować się daną sytuacją.
— Jisung. — Hyunjin podszedł do niego, a ten uśmiechnął się niewinnie, ukazując rząd białych zębów.
— Oddaj broń i złaź z tego żyrandola. — rozkazał mu, grożąc palcem, mrużąc na niego oczy.
— Dlaczego jesteś cały mokry? — spytał, dopiero teraz zauważając, w jakim stanie jest jego przyjaciel. Na dodatek chciał odwrócić jego uwagę i złość od siebie.
— To nie jest teraz ważne. Oddawaj broń. — powiedział przez zaciśnięte zęby, wyciągając otwartą dłoń w jego stronę, sugerując, aby położył na niej pistolet. Ten westchnął ciężko, przewrócił oczami i z niechęcią oddał mu broń. Hyunjin od razu ją zabezpieczył, a następnie spojrzał ze złością na Chana, a potem na Minho.
— Kto mu ją w ogóle dał?
— Ja. — odpowiedział dumnie Minho. Ten spojrzał na niego z pobłażaniem, po czym rzucił mu jego broń, którą ten złapał z gracją, a Hyunjin spojrzał na lidera Harpii.
— I ty mu na to pozwoliłeś? — spytał z szokiem, zawodem i złością.
— Oczywiście, że nie. — odpowiedział od razu, po czym podszedł bliżej nich, widząc jak Jisung niespokojnie się poruszył, co mogło sprawić, że spadłby z żyrandola.
— Poszedłem odprowadzić Inniego do jego pokoju, aby położyć go spać, a gdy wróciłem, on już wisiał na żyrandolu i strzelał w butelki.
— Możecie przestać mówić o mnie tak, jakby mnie tu nie było i pomóc mi zejść? — odezwał się w końcu oburzony Jisung. Traktowali go jak jakieś niewychowane dziecko i mu się to ani trochę nie podobało. Co z tego, że się tak właśnie zachowywał.
— Zaraz się zerzygam.
Chan od razu podszedł jeszcze bliżej niego i podtrzymał jego plecy, aby ten na spokojnie mógł zdjąć nogi z żyrandola. Na początku spojrzał na starszego, jak na jakiegoś intruza, woląc, aby ktoś inny mu pomógł, lecz czując, że zaraz zwymiotuje, zdjął nogi i wręcz wpadł prosto w ramiona Chana, który od razu złapał go pod kolanami. Nagła zmiana orientacji ciała sprawiła, że dość mocno zakręciło mu się w głowie i jednak cieszył się, że ktoś go trzymał, bo inaczej by się wywrócił lub stracił przytomność. Starszy dalej trzymając go w rękach, patrzył na niego zmartwionym wzrokiem, oceniając jego stan fizyczny.
— Chan, puść mnie. — powiedział, nawet na niego nie patrząc, po czym zaczął się wierzgać, chcąc zejść z jego rąk. Ten jednak zaczął iść z nim w stronę wyjścia z salonu.
— Minho, zajmij się tym bałaganem. — rozkazał starszemu Lee, ignorując prośbę Jisunga. Minho zrobił zrezygnowaną minę i jęknął przeciągle z niezadowolenia.
— Ale ja chciałem iść spać...Mam rano obowiązki... — powiedział zmęczonym tonem, po czym zwlókł się powoli z kanapy.
— Chan...Puść mnie...
— Nie obchodzi mnie to. Ty sprawiłeś ten bałagan, to teraz się nim zajmij. Nie mówię, że ty własnoręcznie masz sprzątać, ale zawołaj chociaż kogoś z obsługi. — mówił poważnym tonem, wychodząc z salonu, a trójka mężczyzn podążyła tuż za nim.
— Niech ktoś też się zajmie rozbitym oknem. Na dniach masz zamówić kogoś na jego wymianę i zapłacisz za to z własnych pieniędzy.
— Ale to nie ja je zbiłem. — mówił oburzonym tonem, krzyżując ręce na klatce piersiowej, idąc tuż za nim.
— Chan...
— Zostało zbite kulką z twojej broni. Nie obchodzi mnie to, kto ją wystrzelił. — powiedział surowo, wchodząc po schodach.
Felix i Hyunjin szli na samym końcu obok siebie, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia, przysłuchując się całej rozmowie, lekko się z niej podśmiewując. Na dodatek mieli ochotę śmiać się z samych siebie, gdyż obaj wyglądali jak mokre szczury, a woda dalej nieco z nich kapała, więc zostawiali po sobie mokre ślady.
— Ale...
— CHAN, DO JASNEJ CHOLERY! PUŚĆ MNIE, BO INACZEJ ZWYMIOTUJE NA CIEBIE! — wydarł się w końcu wcześniej ignorowany Jisung, a wszyscy stanęli jak wryci.
Było mu bardzo niedobrze, cały pobladł i cały czas próbował się powstrzymać od wymiotów, a było mu coraz trudniej z każdym kolejnym krokiem starszego. Chan szybko wbiegł po reszcie schodów, a następnie postawił Jisunga na podłodze, który najpierw się zachwiał na własnych nogach, po czym podbiegł do najbliższej dużej doniczki z rośliną nieznanej mu nazwy, mającą duże liście. Wiedział, że nie zdążyłby dobiec do łazienki, dlatego zwymiotował całą zawartość mieszanki różnych alkoholi i jedzenia do donicy, odsłaniając sobie swoje nieco przydługie włosy z twarzy. Bang podszedł do niego, kucnął przy nim i pogładził go troskliwie po plecach.
— Ew... — skrzywił się Minho z obrzydzenia, lecz mimo to patrzył na to, jak ten wymiotuje dalej.
— Ale to już nie jest moja wina, więc tego sprzątać nie będę. — powiedział, dalej się krzywiąc, a Chan odwrócił do niego głowę i spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Ty lepiej idź po obsługę, a potem idź spać, bo zaraz wymyślę powód, dla którego będzie to twoja wina. — rozkazał mu, patrząc na niego poważnie. Miał już powoli dość wszystkiego i zaczynał tracić cierpliwość, a chciał tylko, aby Jisung czuł się już dobrze i żeby poszedł bezpiecznie spać. Właśnie to zamierzał mu zapewnić.
— Dobra... — uniósł ręce w geście obronnym.
— Już idę. — powiedział, po czym spojrzał jeszcze na zielonkawe wymioty Jisunga i znów się skrzywił w obrzydzeniu.
— Ew...Coś ty jadł? Trawę?
— Minho... — zaczął Chan, mówiąc przez zaciśnięte zęby. Ten już nic nie odpowiedział, nie chcąc bardziej irytować lidera oraz się narażać i zszedł z powrotem po schodach w poszukiwaniu obsługi.
— Chan... — Hyunjin podszedł do nich bliżej razem z Felixem i spojrzał zmartwionym wzrokiem na Jisunga.
— Zaprowadzisz go zaraz do łóżka i dopilnujesz, że będzie w nim leżał i spał? — poprosił go, a ten od razu przytaknął, zgadzając się, po czym wrócił wzrokiem na Jisunga, który nie mając już siły, usiadł na podłodze i oparł się rękoma o donice. Przestał wymiotować i już tylko pluł śliną, aby pozbyć się gorzkiego posmaku.
— Oczywiście. — odpowiedział, znów gładząc młodszego po plecach.
— Tylko naprawdę musisz go pilnować. On często lubi udawać, że śpi, a potem nagle wstaje i próbuje znów coś odwalić. — rzucił radą, uśmiechając się lekko.
— Kiedyś zasnąłem przed nim, gdy spaliśmy w jego mieszkaniu po jednej imprezie i obudził mnie, i nie tylko mnie, alarm przeciwpożarowy w całym budynku. Jak się potem okazało, Jisung zgłodniał w środku nocy i próbował sobie coś usmażyć, niemal spalając całą kuchnię. — opowiedział pokrótce historię, po czym lekko się zaśmiał na to wspomnienie. Widząc, że ten się z tego śmieje, Felix również się nieznacznie zaśmiał, próbując sobie tę sytuację wyobrazić.
— Będę go pilnować. Dam sobie radę. Możecie już iść. Jesteście cali przemoczeni. — spojrzał na nich z troską.
— Weźcie sobie ciepłe prysznice. Nie chcę, abyście się rozchorowali.
— Pewnie, Chan. Dobranoc. — odpowiedział Hyunjin z miłym uśmiechem.
— Dobranoc, Hyunjinnie. Dobranoc, Lix. — również się do nich miło uśmiechnął, po czym wrócił wzrokiem na ciężko oddychającego Jisunga.
— Dobranoc. — odpowiedział jeszcze Felix, po czym obaj mężczyźni, idąc ramię w ramię, udali się do swoich pokoi.
Jisung miał przymknięte oczy, a jego oddech był nieregularny. Co jakiś czas jeszcze wstrząsały nim konwulsje, lecz już nie wymiotował, gdyż najzwyczajniej nie miał czym. Czuł się okropnie i najchętniej po prostu położyłby się już w łóżku. Nie wiedział tylko, czy będzie miał na tyle siły, aby dojść do sypialni.
— Sungie...Możesz wstać? — spytał delikatnym tonem, a ten spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem i pokiwał głową na tak.
Opierając się o donicę, powoli podniósł się z podłogi z pomocą Chana. Ten następnie założył sobie jego rękę na swoje barki, a swoją objął go w talii. Gdy był pewny, że ten się nie wywali, zaczął iść z nim w stronę swojej sypialni. Tylko tam będzie miał pewność, że Jisung będzie bezpieczny, gdyż będzie go mógł tam pilnować, dopóki nie będzie w stu procentach pewny, że ten zasnął. Sam był okrutnie zmęczony i śpiący, ale to dla niego teraz nie było ważne.
Wszedł razem z nim do swojego pokoju, zamykając za nimi drzwi nogą. Jego sypialnia zdecydowanie różniła się od wszystkich, nawet poprzez samą wielkość. Jak na lidera przystało - jego pokój był największy w całej rezydencji. Blisko komody wykonanej z ciemnego drewna, znajdowały się dwie pary drzwi. Jedne prowadziły do dość przestronnej garderoby, a drugie do średniej wielkości łazienki, która nie posiadała tylko prysznica, ale też i sporą wannę.
Centralnym punktem było duże łóżko z ciemnego drewna, ozdobione bogato rzeźbionymi detalami. Wezgłowie łóżka było wysokie i imponujące, tapicerowane ciemnoczerwoną tkaniną welurową, która tworzyła przytulną i intymną atmosferę. Po obu stronach łóżka stały masywne szafki nocne z ciemnego drewna, wyposażone w szuflady z eleganckimi, mosiężnymi uchwytami. Na szafkach nocnych stały lampki z abażurami z czerwonego jedwabiu, które emitowały ciepłe i nastrojowe światło.
Naprzeciwko łóżka znajdował się kominek z ciemnego marmuru. Powyżej kominka wisiało lustro w pozłacanej ramie, które odbijało światło i sprawiało, że pomieszczenie wydawało się jeszcze większe. Obok kominka stały dwa wygodne fotele z ciemnego drewna, tapicerowane czarną skórą. Ściany sypialni były pomalowane na głęboki, ciemnoczerwony kolor. Zasłony były wykonane z ciężkiego, bordowego aksamitu, a dywan był gruby i puszysty, w kolorze głębokiej czerni. Całkowity efekt był elegancki, wyrafinowany i odrobinę tajemniczy.
Chan przeszedł z Jisungiem na lewą stronę jego łóżka, na którym delikatnie ułożył już ledwo kontaktującego Hana. Pierwsze co zrobił, to ściągnięcie mu butów, które postawił obok łóżka, aby móc ułożyć jego nogi na pościeli. Następnie, chcąc zadbać o jego komfort, począł ściągać z niego wszelką biżuterię, od srebrnych pierścionków, po czerwony sznurek i korale na jego szyi, które odłożył na stolik nocny. Potem odpiął mu szeroki pas, który miał na talii, a następnie spojrzał niepewnie na jego twarz. Ten patrzył na jego poczynania obojętnym wzrokiem, lecz nie protestował. Sam i tak nie byłby w stanie nawet pomyśleć o tym, aby z siebie cokolwiek zdjąć.
— Mogę? — spytał niepewnie, łapiąc za zamek od rozporka w jego lateksowych spodniach. Ten najpierw spojrzał na umiejscowienie jego dłoni, a potem na jego twarz i pokiwał lekko głową, zgadzając się. Nie miał już nawet siły być na niego zły.
Chan więc powoli rozpiął jego rozporek, cały czas patrząc na jego twarz, w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak, że ma zaprzestać swoich działań. Nie chciał naruszać jego przestrzeni osobistej bez jego stuprocentowej zgody. Gdy uporał się z zamkiem i guzikiem, zaczął ściągać z niego spodnie, które były dla niego małym wyzwaniem, gdyż dość mocno opinały jego nogi. Jisung uniósł nieco biodra, aby jednak mu to zadanie ułatwić. Po chwili spodnie wylądowały na jednym z foteli przy kominku, zostawiając Hana w samych bokserkach i koszuli Hyunjina. Chan wyprostował się, podszedł bliżej niego, przykrył go kołdrą i ułożył dłoń na jego czole, aby sprawdzić temperaturę, gdyż ten cały czas był blady. Gdy nie czuł znaczącej różnicy, zdjął dłoń i spojrzał na niego z troską.
— Jak się czujesz? Dalej masz ochotę wymiotować? — spytał, a ten spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem, mając ledwo otwarte oczy. Jedyne, co chciał, to spać.
— Nie... — odpowiedział nieco zachrypniętym głosem przez podrażnione gardło od wcześniejszego wymiotowania.
— To idź spać. — nachylił się nad nim i złożył czułego całusa na jego czole, na co ten przymknął oczy. Jak on miał się na niego gniewać, gdy ten się tak o niego troszczy? Na pewno będzie musiał o tym pomyśleć, gdy będzie miał na to wystarczająco siły i będzie trzeźwy.
— Dobranoc, Słońce.
Pogłaskał go jeszcze po włosach, po czym się nieco odsunął i spojrzał na jego spokojną twarz. Ile on by dał, aby Jisung mu wybaczył, żeby móc codziennie zasypiać z nim i budzić się w jednym łóżku, tuż obok siebie. Tak samo mógłby patrzeć na jego uroczą, ale też i przystojną twarz godzinami, gdyby tylko mógł, lecz teraz był na to zbyt zmęczony. Gdy widział, że oddech Jisunga zmienił się na spokojny i miarowy, sugerując, że ten zasnął, udał się do łazienki, aby na szybko się ogarnąć do snu. Po kilku minutach i on ułożył się na swoim łóżku, jak najdalej od Hana, mimo że okropnie chciał się do niego przytulić, ale nie chciał dalej naruszać jego przestrzeni osobistej. Ten spał, odwrócony do niego plecami, a Chan po kilkunastu minutach wpatrywania się w sylwetkę Jisunga, również odpłynął w krainę Morfeusza.
🦋🦋🦋
Zegar ścienny dobijał prawie godziny czwartej, gdy Hyunjin wyszedł z łazienki, susząc sobie włosy ręcznikiem po szybkim, gorącym prysznicu. Cały czas myślał o sytuacji z basenu i mimowolnie uśmiechał się lekko do samego siebie. Wiedział, do czego by doszło, gdyby nie Chan, który im przerwał, ale nie myślał o tym za głęboko. Wiedział, że wtedy jego myśli zeszłyby na złe tory, które stwierdziłby, że sytuacja w basenie nie powinna mieć miejsca. Na dany moment chciał się po prostu nie przejmować i cieszyć tym uczuciem, którego dawno nie czuł, a znów poczuł wtedy w basenie.
Gdy odwieszał mokry ręcznik na wieszaku w łazience, wpadł na pewien pomysł. Po tej przerwanej sytuacji między nimi czuł swoisty niedosyt. Co prawda nie chciał teraz wparadowywać do pokoju Felixa i wpijać mu się w usta - chociaż to było dość kuszące - ale chciał chociażby z nim porozmawiać. Czuł, że nie spędził z nim wystarczająco dużo czasu, mimo że momenty, w których siebie nawzajem nie widzą, to gdy śpią lub są w pracy. Hyunjin więc wyszedł ze swojego pokoju, zostawiając otwarte drzwi, po czym podszedł do tych Felixa i w nie lekko zapukał, na wszelki wypadek, jakby ten już spał.
— Proszę! — usłyszał przytłumiony głos młodszego Lee. Wszedł do środka, zauważając go, siedzącego na swoim łóżku w szarych, szerokich dresach i białej koszulce. On, tak jak jeszcze kilka minut temu Hyunjin, również suszył sobie włosy ręcznikiem. W pokoju panował półmrok, a jedyne światło pochodziło z lampek nocnych, które sprawiały komfortową i ciepłą atmosferę. Felix spojrzał na niego, gdy ten do niego podszedł i uśmiechnął się nieznacznie, co ten odwzajemnił.
— Coś się stało?
— Nie... — wzruszył lekko ramionami, po czym usiadł tuż obok niego.
— Po prostu, o dziwo, nie chce mi się jeszcze spać i chciałem z kimś porozmawiać. — odpowiedział, po czym jednak jego mina zmieniła się na zakłopotaną.
— Chyba że ty się już kładziesz, wtedy mogę sobie pójść... — powiedział szybko, jednak podnosząc się i stając przed nim. Tego nie przemyślał, a teraz było mu głupio. Zobaczył jednak, że ten się uśmiecha szerzej.
— Nie, nie. Zostań. — powiedział zachęcająco, po czym jedną ręką poklepał miejsce obok siebie, sugerując, aby ten tam usiadł. Hyunjin jednak miał inny plan.
— Daj. — wyciągnął w jego stronę ręce, chcąc, aby ten położył na nich trzymany ręcznik.
— Pomogę ci.
Ten na początku zrobił zdziwioną minę, nie wiedząc, o co mu chodzi, po czym jednak dał mu ręcznik, domyślając się. Hyunjin przyjął go od niego z uśmiechem, po czym wspiął się na jego łóżko i usiadł na swoich nogach za plecami Felixa. Gdy się wygodnie usadowił, zaczął wycierać ręcznikiem jego włosy, chcąc pozwolić rękom blondyna odpocząć, a ten przymknął oczy z przyjemności. Lubił, jak ktoś przeczesywał czy też bawił się jego włosami.
— Jak się czujesz? — spytał młodszy, przypominając sobie nagle ich rozmowę sprzed niespodziewanej i chłodnej kąpieli w basenie.
— Dobrze. Tak, jak mówiłem, nawet nie jestem jeszcze śpiący. Wydaje mi się też, że alkohol ze mnie uleciał, więc pewnie jak dzisiaj wstanę, to nawet nie będę miał kaca. — powiedział radośnie, ale Felix zrobił zmartwioną minę, której ten nie widział.
— To...dobrze, ale nie o to mi chodziło... — wyjaśnił, nie chcąc mówić wprost, gdyby Hyunjin nie chciał o tym rozmawiać. Hwang od razu załapał, o co chodzi, przez co jego mina nieco zrzedła i na chwilę zaprzestał wycierania jego włosów.
— Ja... — zaczął cicho, po czym znów począł pocierać lekko jego głowę.
— Nie wiem. Po prostu chciałbym się już z tym pogodzić, ale za każdym razem... — spuścił lekko głowę, bojąc się, że zaraz znów się rozpłacze, a nie chciał, aby ten to widział.
— Za każdym razem, kiedy sobie o nim przypominam lub ktoś mi przypomni, to...boli... — powiedział cicho, a jego głos się nieco załamał na końcu. Felix odwrócił się do niego bokiem tak, aby móc widzieć jego twarz, przez co zrzucił dłonie Hyunjina ze swojej głowy, a ręcznik upadł na kolana Hwanga. Spojrzał na niego ze zmartwieniem i współczuciem, a następnie położył dłoń na jego kolanie, które potarł w geście wsparcia.
— To się stało tak dawno, a dalej cię to dręczy... — powiedział z wyczuwalną nutą przykrości w swoim głosie.
— Kochałem go, Felix. Najbardziej na tym świecie. — powiedział, pociągając nosem, gdyż w jego oczach zebrały się łzy. Tak bardzo nie chciał płakać, ale to było silniejsze od niego. Zupełnie tak, jakby samo wspomnienie o Junhanie uruchamiało mechanizm, który udrażnia jego kanaliki łzowe.
— Domyślam się...Ale to nie była twoja wina, Hyunjin. — powiedział z troską, po czym wziął sobie jego ręce w swoje i zaczął je uspokajająco masować, jeżdżąc po nich kciukami. Ten w końcu uniósł głowę i spojrzał na niego niepewnie. Nie był do końca przekonany co do jego słów.
— Ty go nie zabiłeś, tylko ta okropna choroba.
— Gdybym zebrał szybciej te pieniądze na jego leczenie, to...
— Nie gdybaj, Hyune. — przerwał mu, a ten zmarszczył lekko brwi w zdziwieniu, słysząc, jak go nazwał. Pierwszy raz słyszał, jak ktoś tak na niego mówi i musiał przyznać, że strasznie mu się to spodobało. Na dodatek, padające z ust Felixa, brzmiało tak miękko.
— Przez takie gdybanie tylko dalej będziesz stał w miejscu i nigdy nie będziesz w stanie ruszyć dalej, a każde wspomnienie o nim dalej będzie cię okropnie boleć. — powiedział delikatnym tonem. Hyunjin potaknął głową, zgadzając się z nim, po czym wziął głęboki wdech, aby się uspokoić.
— Czasu nie cofniesz, chociażby byś bardzo chciał. Jak to powiedział nie raz Chan, co się stało, to się nie odstanie. — powiedział z lekkim uśmiechem, na co ten również się uśmiechnął smutno.
— Od kiedy jestem w Harpiach, słyszę to zdanie tak często, że chyba je sobie gdzieś wytatuuje. — prychnął lekko śmiechem, po czym pociągnął nosem i uśmiechnął się kwadratowo.
— Cóż...To zdanie jest bardzo prawdziwe. — przyznał, po czym głośno ziewnął, czując nagłe zmęczenie. Prawie dwadzieścia cztery godziny bez snu oraz wcześniejsze picie alkoholu w końcu zaczęły dawać mu znaki.
— Dziękuję, Lix. Potrzebowałem tej rozmowy. — powiedział, ściskając jego dłonie, które ten dalej trzymał. Przez to, że blondyn ziewnął, on również to zrobił, samemu też czując nasilające się zmęczenie. Puścił jego dłonie i zwlókł się powoli z jego łóżka, biorąc ręcznik z kolan.
— Zawsze do usług. — odpowiedział z uroczym uśmiechem, przymykając oczy, gdy ten się do niego odwrócił.
— A teraz nie będę cię już więcej męczył. Idź spać. — powiedział z równie miłym uśmiechem, odwieszając ręcznik na krzesło stojące przy biurku.
— Dobranoc, Lix.
— Dobranoc, Hyune. — odpowiedział, po czym Hyunjin udał się do swojego pokoju.
Obaj w dokładnie tym samym czasie ułożyli się do snu. W tym samym czasie również zasnęli, odpływając w krainę Morfeusza, z lekkimi uśmiechami na twarzy. Ten wieczór oraz noc na pewno będą miło wspominać. A wszystko dzięki temu, że spędzili je głównie razem. Bo to nie wydarzenia najbardziej zostają w pamięci, a to jak się czuli przy danej osobie. A oni przy sobie czuli się tak...właściwie...
🦋🦋🦋
Obudził go lekki ból głowy, który dla jego skacowanego ciała oraz umysłu i tak był wręcz nieznośny. Otworzył powoli oczy, przez chwilę nie wiedząc, kim jest i gdzie się znajduje. Aby się więc dowiedzieć, powoli przekręcił głowę w bok, zauważając nieznane mu meble i wystrój pokoju. Nagle otworzył szerzej oczy, gdy do jego głowy zaczęły napływać wspomnienia z wieczora i nocy. Tym razem mieszanka alkoholi nie sprawiła, że urwał mu się film i nie wiedział, czy to źle, czy dobrze.
Pożyczenie ubrań od Hyunjina. Wejście smoka, dzięki jego nagłemu przypływie odwagi. Chęć zemsty. Picie dość sporej ilości alkoholu. Zmartwiony o niego wzrok Chana. Tańczenie i twerkowanie na stole. Pocałunek z Minho. Uderzenie z liścia prosto w gładki policzek Banga. Zwisanie z żyrandola i strzelanie z broni palnej, a potem...
No właśnie, a co potem? I dlaczego znajdował się w jakimś innym pomieszczeniu, niż w którym spał od kiedy tu jest?
Nagle w jego nozdrza uderzył bardzo dobrze mu znany i uwielbiany przez niego zapach. Zapach Chana. Jego serce zaczęło bić mocniej, a oddech przyspieszył. Powoli odwrócił głowę w drugą stronę, bojąc się, co tam zobaczy. Gdy więc zobaczył spokojną twarz śpiącego Chana, który spał na boku, będąc zwróconym w jego stronę, myślał, że serce wyskoczy mu z klatki piersiowej. Czy naprawdę przespał się z nim i jego mózg akurat to postanowił zapomnieć, urywając mu film?
Przymknął oczy w zażenowaniu samym sobą i westchnął ciężko, będąc zawiedzionym swoim zachowaniem. Dlaczego nie potrafił być zły na niego wystarczająco długo, nawet po pijaku? Jak on niby miał sprawić, aby ten czuł to, co on, gdy najwyraźniej i tak nie może się powstrzymać od nietrzymania go na dystans? Czyżby kochał go tak mocno, że tak bardzo go do niego ciągnęło?
Jisung odwrócił wzrok od Chana i powoli podniósł kołdrę, aby ocenić stan swojego ciała. Zmarszczył brwi w zdziwieniu, gdy zobaczył, że ma na sobie koszulę Hyunjina i bokserki. Na dodatek nie czuł żadnego bólu tyłka, pleców czy nóg. Czyżby alkohol go tak znieczulił? Nie no...to nie było możliwe. Coś tu było nie tak...
— Nie uprawialiśmy seksu. — z głębokiego zastanowienia wyrwał go nieco zachrypnięty, poranny głos Chana.
Ten w przestrachu wzdrygnął się, opuścił kołdrę z powrotem na siebie, zakrywając się po szyję, jakby ze wstydu i obrócił szybko głowę w jego stronę, po czym zmrużył na niego gniewnie oczy. Świetnie - nie dość, że był dosłownie w nim, to teraz jeszcze siedział w jego głowie i wiedział, nad czym się zastanawia i o czym myśli.
— Dlaczego więc jestem w twojej sypialni, w twoim łóżku, z tobą w łóżku? — spytał podejrzliwe. Fakt - może i miał na sobie jakieś części garderoby i nie czuł żadnego bólu, ale to nic dla niego na dany moment nie znaczyło. Może Chan był po prostu bardzo delikatny?
— Uwierz mi, Słońce, że gdybyśmy uprawiali seks, to miałbyś tego oznaki fizyczne. — powiedział nieco przemądrzałym tonem, lekko się uśmiechając.
— I nie mówię tu tylko o bólu twoich dolnych partii i odebraniu ci możliwości chodzenia. — dodał, na co ten głośno prychnął. Fakt - jego argumenty były bardzo wiarygodne i był w stanie w nie uwierzyć, ale nie pomagał fakt, że nie pamięta, jak się znalazł z nim w jednym łóżku. Coś musiało między nimi zajść, nie było innej opcji. Szkoda tylko, że tego nie pamiętał.
— Dalej nie powiedziałeś mi, dlaczego jestem w twoim łóżku z tobą. — zmrużył na niego jeszcze bardziej oczy, po czym podniósł się szybko z łóżka. Zdając sobie sprawę, że ma całe gołe nogi, zaczął zakrywać chociażby swoje uda przydługą koszulą, którą miał na sobie. Czuł się dosłownie obnażony oraz czuł wstyd, mimo że Chan widział go już w pełnej okazałości. Lecz teraz znajdowali się w innej sytuacji.
— Nie wiem, czy pamiętasz... — westchnął ciężko, widząc, jak ten się wstydliwie zasłania na wszelkie możliwe sposoby i oddala się od łóżka. Chan uniósł się na swoich ramionach i spojrzał na niego znacząco.
— ...ale wisiałeś na żyrandolu, strzelałeś w butelki z broni palnej, a potem trzeba było cię z niego ściągać. Było ci niedobrze i wymiotowałeś, po czym nie byłeś w stanie iść sam, więc ja ci pomogłem. Hyunjin też ostrzegł mnie, że czasami lubisz udawać, że śpisz, a potem robisz coś głupiego, więc poprosił mnie, abym cię pilnował. — wyjaśnił, po czym również wstał z łóżka i je obszedł, aby móc stanąć z nim twarzą w twarz.
Jisung patrzył na niego podejrzliwie. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przestając się przejmować swoimi prawie odsłoniętymi udami. Zaczął się zastanawiać nad prawdziwością jego słów. Skoro Hyunjin przy tym był, on mógł je potwierdzić, dlatego w myślach przyrzekł sobie, że zapyta swojego najlepszego przyjaciela o jego wersję wydarzeń. Na dany moment jednak nie zamierzał ufać Chanowi. Chociaż...po co miałby go okłamywać?
— To czemu nie zaprowadziłeś mnie do pokoju, w którym wcześniej spałem? — spytał, cofając się nieznacznie, gdy ten podchodził do niego coraz bliżej.
Dopiero teraz zauważył, że ten ma na sobie jedynie czarne dresy, więc miał doskonały widok na jego umięśnioną klatkę piersiową. Jego serce zaczęło bić mocniej, gdy przypomniał sobie, jak jeździł po niej swoimi palcami, przez co zapragnął znów poznać na nowo budowę jego mięśni. Zdając sobie sprawę, że jego myśli zaczęły schodzić na niebezpieczne tory, potrząsnął szybko głową na boki, wyrzucając je z niej. Nagle trafił swoimi nogami na szafkę nocną, na którą się niemal wywalił. To koniec. Nie miał już drogi ucieczki.
— Bo wolałem mieć na ciebie oko w moim pokoju. — odpowiedział ze słyszalną troską w głosie, stając tuż przed nim, przez co ten musiał nieco zadrzeć głowę do góry.
Jisung zaczął się rozglądać na boki, zastanawiając się, jak uciec z tej sytuacji. Po jednym boku miał duże łóżko, które pomieściłoby nawet cztery osoby, a po drugim teoretyczną drogę wolną. Musiałby tylko bardzo szybko wyminąć Chana i uciec z jego pokoju. Bliskość Banga jednak sprawiała, że miał ochotę tam zostać. Nie dość, że czuł swój ulubiony zapach, to biło od niego przyjemne ciepło, przez co miał ogromną ochotę się do niego przytulić.
— A teraz chodź. — Chan wyciągnął do niego rękę, chcąc, aby ten za nią złapał, lecz Jisung spojrzał tylko na nią podejrzliwie.
— Gdzie? Nigdzie z tobą nie idę. — od razu się zarzekł, mrużąc na niego nieufnie oczy. Ten na to przewrócił oczami, a wiedząc, że tak łatwo z nim nie pójdzie, po prostu podszedł do niego, podniósł go, owijając swoje ręce wokół jego ud i przełożył go sobie przez bark, na co ten krzyknął, nie spodziewając się tego.
— Co ty robisz?! Puść mnie! — krzyczał, wierzgając nogami i bijąc go piąstkami po plecach, będąc opartym swoim brzuchem o jego bark.
Ten jednak nic sobie z tego nie robił i szedł normalnie w stronę swojej garderoby, trzymając Jisunga tylko jedną ręką. Drugą natomiast zakrył jego tyłek koszulą, aby ten czuł się bardziej komfortowo. Z lekkim uśmiechem wszedł do średniej wielkości pomieszczenia, w którym zapalił światło. Cały czas mając na swoich barkach wierzgającego Hana, jedną ręką zaczął wyciągać z szuflad potrzebne rzeczy. Od jeszcze ani razu niezałożonej przez niego bielizny, przez wygodne, nieco i tak za małe na niego ubrania, po duży ręcznik do kąpieli. Z takim ładnie ułożonym zestawem w jednej ręce, mając drugą owiniętą szczelnie wokół ud Jisunga, udał się do łazienki. Tam położył rzeczy na blat obok umywalki, a młodszego w końcu odstawił na podłogę.
— Jeśli myślisz, że teraz wezmę z tobą prysznic, to grubo się mylisz. — powiedział oburzonym tonem, wydymając wargę i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ten tylko przewrócił kolejny raz oczami i uśmiechnął się pobłażliwie.
— Weź prysznic i się ubierz. — powiedział, powoli cofając się do drzwi.
— Za czterdzieści pięć minut jest śniadanie ze wszystkimi. Skoro na imprezę przyszedłeś, to mam nadzieję, że na śniadanie również. — powiedział z lekkim uśmiechem, po czym wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi, zostawiając Jisunga w małym osłupieniu. Oj, Chan...Dlaczego tak bardzo utrudniasz bycie na ciebie złym...?
🦋🦋🦋
Po późniejszym niż zwykle śniadaniu, na którym faktycznie zjawił się też i nieco naburmuszony Jisung, każdy rozszedł się w swoje strony, mając różne prace do wykonania. Jedynie Hwang i Han siedzieli w salonie, wesoło ze sobą rozmawiając, wspominając sytuacje z imprezy, gdyż Hyunjin miał pracę na drugą zmianę, a Jisung na dany moment, żadnej pracy nie miał. Chyba że zostałby wypuszczony z rezydencji, w co szczerze wątpił.
— Czyli mnie nie okłamał? — dopytał, dalej nie będąc zbyt przekonanym, mimo że wszystko mówiło mu, że między nimi do niczego nie doszło i tylko spali obok siebie.
— Nie okłamał. — odpowiedział pewnie, patrząc na niego znacząco.
— Wiesz przecież, że Chan by cię nie wykorzystał. Szczególnie gdy byłeś pijany i pozbawiony wszelkich hamulców.
— Nie broń go, Hyunjin. — powiedział, od razu naburmuszając się. Po chwili jednak jego mina zmieniła się na zrezygnowaną. Oczywiście, że to wiedział, ale to dalej nie ułatwiało mu bycia na niego złym.
— No wieeeem... — jęknął przeciągle, a ten spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Czemu z nim po prostu nie porozmawiasz, tak jak ze mną? — spytał, a ten odwrócił od niego głowę i ją spuścił, po czym zaczął się bawić swoimi palcami.
— Bo... — zaczął, nie będąc pewnym, czy chce się przyznać do tego, że się boi. Boi się, że po takiej rozmowie on zmieni całkowicie swoje morale, a to, co wcześniej uważał za złe, będzie dla niego nawet znośne.
— Nie wiem... — wzruszył lekko ramionami, po czym westchnął. Skoro Hyunjin zdobył się z nim na szczerość i obiecał go już więcej nie oszukiwać, to on też chce się odpłacić tym samym.
— Boję się, że...
— Hyunjin... — do salonu nagle wszedł Chan, który trzymał telefon przy uchu, próbując się gdzieś dodzwonić.
— Dzwonił do ciebie Minho? Albo jakoś się z tobą kontaktował? — spytał, będąc nieco zdyszanym. Na jego twarzy było wręcz wymalowane zmartwienie, co sprawiło, że siedzący na kanapie mężczyźni zaniepokoili się. Hwang wyjął telefon z kieszeni, aby sprawdzić swoje powiadomienia.
— Nie...A coś się stało? — spytał, wstając z kanapy, a Jisung zaraz za nim.
— Obawiam się...że został porwany...
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
Kto dał broń Jisungowi? A no tak...ten co został porwany.
No przypał
Notka od Bety: YEEAAH!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top