20 - Bądź tak miły i mi polej
Ilość słów: 5054
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
— Zróbmy imprezę. — wypalił nagle Minho, a wszyscy spojrzeli na niego, przerywając jedzenie.
Wszyscy oprócz Jisunga byli na śniadaniu, które wcześniej jedli w ciszy. Han, mimo że pogodził się już z Hyunjinem oraz zaakceptował fakt, że Jeongin również się w tym świecie znajduje, tak dalej nie był gotowy, aby zobaczyć Chana. Hwang zapraszał go na śniadanie, a wczoraj nawet na wspólną kolację, lecz ten odmówił, więc Hyunjin na niego nie naciskał.
— Z jakiej okazji? — spytał Jeongin, po czym zajął się dalszym jedzeniem, a inni spojrzeli na Minho z zaciekawieniem i oczekiwaniem.
— Nie wiem... — przewracał oczami, próbując wymyślić powód.
— Na przykład z okazji udanej akcji z haraczem. Cokolwiek. — westchnął ciężko, patrząc po wszystkich z pobłażaniem.
— Od kiedy jest tu Jisung, jest tu strasznie sztywno i mam was dość.
— O, zgadzam się z Minho. — przytaknął mu Felix, po czym też zajął się dalszym jedzeniem. Starszy Lee natomiast zmrużył na niego oczy, co ten zignorował.
— Jak mówiłem przedwczoraj, panuje tu grobowa atmosfera, a nikt nie umarł.
— Nie przymilaj się do mnie, Lee...I tak cię nie polubię. — zagroził mu Minho, dalej patrząc na niego złowrogo, a ten tylko przewrócił oczami i spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Nie przymilam się, Lee... — powiedział podobnym tonem do niego.
— Po prostu też sądzę, że przydałaby się nam wszystkim jakaś mała impreza. — wzruszył ramionami, po czym każdy spojrzał na Chana, który wydawał się nad czymś zastanawiać. To, czy ta impreza się odbędzie, w końcu zależało od niego.
— Okej...Możemy zrobić małą imprezę. — powiedział po chwili zastanowienia Chan, a na twarze innych od razu wpłynęły uśmiechy.
— Faktycznie przyda nam się trochę luzu. — przyznał z kwadratowym uśmiechem, po czym zajął się jedzeniem.
Minho klasnął w dłonie z zadowolenia i z radością zajadał się tym, co nałożył sobie wcześniej na talerz. Jeongin uśmiechnął się tylko lekko, zastanawiając się, jak napić się na tyle, aby następnego dnia normalnie funkcjonować, gdyż czekało go mnóstwo pracy. Felix z zadowolenia, jedząc, wykonał mały taniec szczęścia, po czym zaczął myśleć nad tym, jak ukraść jakieś ładne ubrania Jeonginowi tak, aby ten nie zauważył. Soyeon pokręciła tylko głową z niedowierzaniem, wiedząc, że sama długo na tej imprezie nie będzie, gdyż również miała mnóstwo pracy następnego dnia. Hyunjin tylko się lekko uśmiechnął, widząc, jak inni się cieszą. Chan natomiast sam nie miał zbytnio ochoty na imprezę, ale widząc radość na twarzach członków, nie żałował tego, że im na to pozwolił. Może alkohol pozwoli mu na chwilę wyrzucić z jego głowy słowa "nie wierzę ci", które padły z ust osoby, którą kochał...
🦋🦋🦋
Jisung siedział na swoim łóżku w oczekiwaniu, patrząc na drzwi, wiedząc, że za niedługo ktoś pewnie przyniesie mu śniadanie. Mimo że był już pogodzony z Hyunjinem, nie chciał widzieć nawet twarzy Chana. Tym razem zamiast smutku i żalu, odczuwał niewyjaśnioną złość na niego. Miał ochotę w jakiś sposób nawet się na nim zemścić. Sprawić, aby poczuł to, co on teraz i przez ostatnie kilka dni. Czuł, że powiedzenie mu, że mu nie wierzy w to, że go kocha, nie było wystarczające. Mimo że kochał Chana, to chciał, aby trochę pocierpiał. Może i było to okrutne, bo tak się nie zachowuje osoba w kimś zakochana, ale był zbyt na niego wkurzony.
Z drugiej jednak strony nie chciał jakoś przesadzić. Nie chciał, aby cierpiał aż tak bardzo. Chciał zrobić coś, co zabolałoby go chwilowo. Aż tak okrutny nie był. Po prostu nie chciał cierpieć tak bardzo sam. Zastanawiając się nad tym, jak może to zrobić, został wyrwany z własnych myśli przez pukanie do drzwi. Podskoczył lekko w przestrachu, mimo że spodziewał się tego, że ktoś do niego przyjdzie z jedzeniem.
— Sungie... — usłyszał nieco przytłumiony głos Chana i z zaciekawienia, kto tym razem przyniósł mu śniadanie, jego mina zrzedła. Zmrużył oczy na drzwi, jakby chciał zrobić poważną krzywdę osobie, która za nimi stała.
— Przyniosłem ci śniadanie. Mogę wejść?
Nic nie odpowiedział. Był głodny, ale jednocześnie nie chciał go widzieć. Najwyraźniej nie można mieć wszystkiego, dlatego po krótkiej chwili Chan wszedł do pokoju z pełną tacą jedzenia i szklanką soku pomarańczowego. Starszy unikał wzroku młodszego, bojąc się, że może znowu w nich zobaczyć zawód. Jednak byłby pewnie zdziwiony, gdyby zobaczył czystą złość w jego oczach. Chan położył tacę na stoliku nocnym, będąc obserwowanym przez Jisunga, po czym wyprostował się i spojrzał na bok, na ścianę, która nagle stała się dla niego ciekawa.
— Jeśli będziesz chciał... — zaczął, biegając wzrokiem po wszystkim, byle tylko nie spojrzeć na młodszego. Ten spojrzał na niego, marszcząc brwi.
— Robimy wieczorem małą imprezę...posiadówkę, aby się trochę rozluźnić. Jeśli będziesz chciał, to możesz do nas dołączyć... — oznajmił, po czym westchnął ciężko i udał się w stronę drzwi.
— Będzie dużo alkoholu? — spytał obojętnym tonem, a ten stanął aż w miejscu, lecz się nie odwracał.
— Pewnie tak. — odpowiedział i chwilę odczekał, mając nadzieję, że ten coś jeszcze do niego powie albo będzie chciał z nim porozmawiać.
Jisung jednak już nic więcej nie powiedział. Zamiast tego, gdy Chan wyszedł z jego pokoju, w jego głowie zaczął się formować niecny plan. Zamierzał iść na tę małą imprezę i zamierzał się bardzo dobrze bawić. Może nawet zbyt dobrze...
🦋🦋🦋
Piątka mężczyzn oraz Soyeon rozstawiało wszystko, co było im potrzebne na ich małą imprezę. Od butelek z różnego rodzaju alkoholem, przez małe przekąski, aby nie pić napojów procentowych na pusty żołądek, po głośniki, muzykę i odpowiednie kolorowe światła. Gdy wszystko było już gotowe, usiedli na kanapach i fotelach, a Chan zaczął nalewać wszystkim po pół szklanki whisky.
— Ej, ja tego nie piję. — odezwała się nagle Soyeon, która wzięła do rąk butelkę innego alkoholu.
— Ktoś napije się ze mną wina czy zostanę zmuszona pić je sama? — spojrzała po wszystkich, chcąc ich zachęcić.
— Ja chętnie. — odpowiedział Felix z miłym uśmiechem. Kobieta również się szeroko uśmiechnęła, będąc zadowolona, po czym podała butelkę czerwonego wina blondynowi. Ten wziął otwieracz, po czym otworzył je i nalał do dwóch kieliszków, a następnie dał jeden kobiecie.
— Nie dość, że jesteś moim ulubionym uczniem, to na dodatek lubisz też wino. — powiedziała dumnym tonem.
— Zaraz naprawdę będziesz moim ulubionym człowiekiem. — powiedziała, na co Felix uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym stuknęli się kieliszkami i upili po łyku alkoholu.
— Hej! A co ze mną? — spytał oburzony Jeongin, który skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
— Ty jesteś moim synem, to co innego. — wzruszyła ramionami, a ten od razu się do niej uśmiechnął zadowolony.
— Chyba że się znowu dziś upijesz. Wtedy oddam cię do adopcji, a następnie zaadoptuje sobie nowego syna. — dodała, patrząc z uśmiechem na Felixa, a Jeonginowi od razu zrzedła mina i spojrzał na nią z pobłażaniem. Inni tylko przysłuchiwali się tej wymianie zdań z lekkimi uśmiechami, ciesząc się z tej nieco rodzinnej atmosfery.
Potem już zajęli się rozmowami o wszystkim i niczym, pijąc alkohol, przy akompaniamencie muzyki, która grała jakby w tle, na tyle cicho, aby nie musieli się przekrzykiwać przez nią. Jedynie Chan się praktycznie nie odzywał, tylko przysłuchując się rozmowom innych, co jakiś czas biorąc łyka whisky. Nie miał zbytnio humoru z wiadomych wszystkim przyczyn, chociaż starali się wciągać go czasami do rozmowy, aby chociaż na chwilę nie myślał o Jisungu, który siedział dalej w pokoju, a przynajmniej do pewnego czasu. Akurat, gdy Chan polał kolejną kolejkę whisky, do pomieszczenia wszedł Han odważnym krokiem. Wszystkim, a najbardziej Bangowi, opadła szczęka, nie będąc tylko zaskoczonymi jego obecnością, ale też i jego ubiorem.
Jisung już od dawna upatrzył sobie w szafie Hyunjina ten jeden szczególny element ubioru. Białą, satynową koszulę w stylu renesansowym. Jego przyjaciel wyglądał w niej jak książę z bajki i za każdym razem, gdy ją ubierał, Jisung miał ochotę mu ją ukraść, nie czekając na żadne pozwolenie. Skoro teraz teoretycznie nie miał ze sobą swoich ubrań, to postanowił wykorzystać tę okazję do wystylizowania jego cichego marzenia. Jedynym jego problemem był jej rozmiar. Była ciut za długa oraz jej dekolt nieco odsłaniał Jisungowi obojczyki, ale nikt by się o to nie pogniewał, nie? W końcu miał do zrealizowania plan na tę imprezę. Włożył dolną część koszuli w lateksowe spodnie, aby nie dawała aż takiego pozoru za długiej i obwiązał swoją talię znalezionym na dnie szafy Hyunjina czarnym, szerokim, również lateksowym pasem. Po krótkim poszukiwaniu biżuterii dołożył sobie na szyję białe korale oraz obwiązał sobie podwójnie przez szyję czerwony sznurek. Czuł się jak jego najlepszy przyjaciel w tej okazałości, co bardzo mu się podobało.
Jisung patrząc na Chana wręcz wyzywającym wzrokiem, podszedł pewnym krokiem do stolika, wziął pustą szklankę, nalał do niej whisky prawie do pełna, po czym patrząc prosto w oczy Banga, wypił całą zawartość naczynia. Han następnie odłożył szklankę na stolik blisko Chana i unosząc dumnie głowę, spojrzał na niego.
— Bądź tak miły i mi polej. — powiedział z cwaniackim uśmiechem, po czym usiadł obok Hyunjina, opierając się o kanapę i zakładając nogę na nogę.
Wszyscy jednak byli jak sparaliżowani i wręcz oniemieli. Nawet Minho, którego rzadko kiedy można zaskoczyć, gdyż on zwykle przewiduje ludzkie zachowania i często trafnie. Patrzyli więc na Jisunga, jak na jakiegoś kosmitę, na co ten marszczył brwi. Zdawał sobie sprawę, że zrobił swoiste wejście smoka, ale nie sądził, że zrobi aż takie wrażenie na wszystkich. Przez ich wzrok jego nagłe uczucie odwagi, z którym tu wcześniej przyszedł, zaczęło maleć i już czuł, jak jego policzki robią się czerwone.
— Co cię nagle wzięło na przyjście do nas? — spytał Hyunjin, dalej będący w szoku, wyrywając tym samym wszystkich z osłupienia i przy okazji ratując Jisunga od uczucia zawstydzenia.
Chan również odchrząknął, zdając sobie sprawę, że zbyt długo wlepiał swoje spojrzenie w odsłaniający obojczyki Hana dekolt. Wziął butelkę whisky i nalał jej do połowy szklanki Jisungowi, który go o to przecież poprosił. Jemu samemu też nagle zaschło w gardle, więc wypił do końca zawartość swojej szklanki. Widział ten przepełniony złością na niego wzrok Jisunga i zaczął się stresować tym, co on wymyślił. A widział też w jego oczach, że ma on jakiś plan do zrealizowania. Tylko nikt jeszcze nie wiedział jaki. Aczkolwiek dla Chana lepiej było patrzeć we wkurzone oczy Jisunga, niż w te nim zawiedzione.
— Miałem dość siedzenia w pokoju sam przez większość dnia, szczególnie nie mając telefonu. — wzruszył ramionami, po czym wziął swoją szklankę i od razu ją opróżnił. Położył ją znowu na stoliku i spojrzał znacząco na Chana, unosząc jedną brew.
Ten westchnął ciężko, gdyż mu się to nie podobało, lecz nalał mu znów palącego alkoholu. Jisung był tak bardzo zdeterminowany, aby się upić, wiedząc, jak się zachowuje w takim stanie, po to, aby zrobić jakoś na złość Bangowi, że nie przeszkadzał mu smak whisky, którego nie lubił. Ze wszelkich więc sił próbował się nie krzywić, wiedząc, że za niedługo wszystko mu będzie obojętne. Nawet uczucia innych ludzi. Zniknie też wstyd, a odwaga go wręcz wypełni. Zawsze tak było, gdy był w stanie upojenia, dlatego często prosił Hyunjina o pilnowanie go. Lecz dziś nie zamierzał tego robić.
— Z takim tempem picia, jako pierwszy padniesz, kochanieńki. — powiedziała Soyeon, patrząc na niego znacząco, po czym upiła małego łyczka wina.
— Oj uwierz, że nie. — odrzekł Hyunjin, który sięgnął też i po swoją szklankę, a wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem.
— On może wygląda tak niepozornie, ale mogę się założyć, że ma najmocniejszą głowę z nas wszystkich. — wytłumaczył, a inni, oprócz Chana się lekko zaśmiali.
— Prawda. Chyba że pomieszam... — Jisung wykrzywił twarz w grymasie, przypominając sobie, jak ostatnim razem urwał mu się film dość szybko, gdy pomieszał różne typy alkoholi, będąc na imprezie w klubie.
— Wtedy padnę jako pierwszy.
— Ej, wiedzieliście, że w kosmosie znajduje się chmura etanolu, która wystarczyłaby do zrobienia czterech miliardów drinków? — wypalił nagle Minho, po czym, jak gdyby nigdy nic, wziął łyka whisky, uśmiechając się niewinnie, a wszyscy spojrzeli na niego, marszcząc brwi w zdziwieniu.
— To...dużo. — rzekł Jisung, kiwając lekko głową, próbując sobie wyobrazić, ile to cztery miliardy szklanek pełnych alkoholu.
— Dziwny jesteś.
— Dzięki. — uśmiechnął się do niego szczerze, uważając to za dobry komplement.
— Ty za to jesteś normalny. — przyznał z uznaniem, jakby była to cecha, którą można komuś zazdrościć.
— Dzięki...Chyba. — powiedział niepewnie, lekko się uśmiechając.
Po tej krótkiej, nieco dziwnej wymianie zdań, wszyscy zaczęli pić i rozmawiać na różne tematy, spędzając miło czas. Powoli jednak alkohol zaczął działać na umysły wszystkich, oprócz Chana, który postanowił pominąć kilka kolejek, na wszelki wypadek jakby musiał interweniować przez coraz bardziej pijanych mężczyzn. Soyeon niestety jako pierwsza opuściła ich po wypiciu jednej butelki wina na pół z Felixem. Miała do wykonania swoje obowiązki wczesnym rankiem, a nie zamierzała być ledwo żywa.
Po kilku godzinach, gdy alkohol naprawdę zaczynał uderzać wszystkim do głowy, wszyscy postanowili wstać i zrobić to, co zwykle również się robi na imprezach - potańczyć. Nawet Chan nieco się rozluźnił i sam również bujał się w rytm muzyki, która została podgłoszona. Hyunjin i Felix tańczyli naprzeciwko siebie przy kanapie, na której wcześniej siedzieli, rozmawiając wesoło o czymś. Minho, Jeongin i Chan byli obok siebie i również tańczyli, a Jisung postanowił zaszaleć.
Wszedł nagle na mały stolik tam, gdzie miał miejsce, chociaż i tak wylał zawartość jednej ze szklanek i po prostu dał się ponieść muzyce. Inni zainteresowani tym małym występem zaprzestali swoich czynności, gromadząc się wokół Hana, który był pozbawiony wstydu i pokazywał swoje umiejętności taneczne po pijaku. Hyunjin i Jeongin, jako dobrzy przyjaciele, postanowili wykrzykiwać słowa aprobaty i zachęcające go do robienia śmielszych ruchów. Do nich po chwili przyłączył się też i Felix. Jedyną osobą, której ta sytuacja się nie podobała, był oczywiście Chan. Był zły na to, że inni, oprócz niego samego, mogą oglądać takie ruchy Jisunga. Wręcz czuł, jak szpilki zazdrości wbijają mu się w serce.
— Dajesz, Jisung! Pokaż swoje umiejętności twerkowania! — wykrzyczał nagle Hyunjin zachęcająco.
Hanowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, szczególnie jak była mowa o twerkowaniu. Zarówno Hyunjin, jak i sam on wiedzieli, że jeśli chodzi o trzęsienie tyłkiem, Jisung był w tym najlepszy. Dlatego ustawił się odpowiednio, wyginając plecy w łuk, po czym zaczął twerkować w rytm skocznej muzyki. I kiedy inni mu wiwatowali, tak Chana kompletnie sparaliżowało. Znów czuł coraz większe igły wbijane prosto w jego serce, lecz nic z tym nie mógł zrobić. Zamiast więc wpatrywania się w Jisunga, spuścił głowę i odchrząknął, czekając, aż ten przestanie się popisywać. Chyba zaczynał się domyślać, jaki plan miał jego ukochany i niechętnie musiał przyznać, że mu wychodził.
— O mój Boże! Naucz mnie tak! — krzyknął Felix, po czym gwizdnął głośno z aprobatą.
Po tym jakże niesamowitym występie zmęczony Jisung zszedł ze stolika przy akompaniamencie oklasków. Wziął jakąś randomową szklankę, w której był alkohol i wypił ją do dna, po czym spojrzał w stronę Chana. Ten patrzył na niego zmartwionym i zatroskanym wzrokiem, przez co Han znów poczuł niewyjaśnioną złość na niego. Mimo nietrzeźwego stanu przypomniał sobie, że miał zrobić coś, co zabolałoby Banga i momentalnie wpadł na pewien pomysł.
Z wręcz niebezpiecznym błyskiem w oczach obrócił się w stronę, jeszcze nic nieświadomego Minho. Ten spojrzał na niego ciekawsko, widząc w jego oczach pewność siebie i zdeterminowanie. Jisung podszedł nagle do starszego Lee, złapał za poły jego czarnej koszuli i przyciągnął do namiętnego pocałunku. Ten na początku, kompletnie się tego nie spodziewając, zastygł w miejscu. Po chwili jednak uznał, że taki ruch ani trochę mu nie przeszkadza i zaczął ten pocałunek oddawać, przy okazji kładąc dłonie na jego talii.
Jeonginowi, Hyunjinowi i Felixowi jeszcze bardziej opadła szczęka niż wtedy, gdy Jisung zrobił wejście smoka. Byli kompletnie oniemieli, a szok wręcz sprawiał, że alkohol przestał im aż tak bardzo szumieć w głowie. Felix nawet zatkał sobie otwartą buzię ręką, przyglądając się całującym się mężczyznom, z szeroko otwartymi oczyma. Hyunjin natomiast raz patrzył na nich, a raz na Chana, bojąc się nieco jego reakcji. Widział ból w jego oczach i to jak bardzo zaciska szczękę.
Czyli to był jego plan - sprawić, aby Bang poczuł się zdradzony. Chan wiedział, że Jisung robi to też pod wpływem alkoholu, ale i tak nie mógł na to dłużej patrzeć. Podszedł do mężczyzn, którzy zaczęli pogłębiać pocałunek, złapał Hana za ramiona i odciągnął od Minho, który kolejny raz tego dnia został czymś zaskoczony, przez co stanął jak sparaliżowany. Jisungowi to ani trochę się nie spodobało, więc odwrócił się szybko do niego, wyrywając się mu i przyłożył mu z otwartej dłoni prosto w policzek. Głośne plaśnięcie rozeszło się po pomieszczeniu, nawet przebijając się przez muzykę.
— Nie będziesz mną kontrolował! — zagroził mu palcem, mrużąc na niego złowieszczo oczy, nieco się chwiejąc przez płynący w jego żyłach alkohol.
Chan miał odwróconą głowę w bok i zaciskał mocno szczękę, czując, jak jego policzek zaczyna piec i robić się czerwony. Wciągnął głośno powietrze nosem, aby się uspokoić i nie wybuchnąć. Inni natomiast również stali sparaliżowani, jak Minho, a Felix, Hyunjin i Jeongin mieli zakryte usta dłońmi i szeroko otworzone oczy. Nastała przysłowiowa cisza, w której było słychać tylko skoczną muzykę, która ani trochę nie pasowała do zaistniałej sytuacji.
— Nie sądzisz, Sungie... — Chan powoli odwrócił głowę w jego stronę.
— ...że tobie już wystarczy alkoholu? — powiedział delikatnym i spokojnym tonem, dalej mimo wszystko martwiąc się o Jisunga.
— Kim ty niby jesteś, aby mi mówić, kiedy mi wystarczy? — Jisung pluł wręcz jadem. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zmrużył na niego jeszcze bardziej oczy.
— Jestem na tyle trzeźwy, że mogę ocenić, kiedy komuś już za bardzo uderza alkohol do głowy. — spojrzał na niego znacząco. Ten na odpowiedź, sięgnął po kolejną randomową szklankę wypełnioną jakimś alkoholem, którym okazało się soju i wypił jej zawartość dużymi łykami, patrząc wyzywająco prosto w oczy Chana, który nimi przewrócił. Jisung zachowywał się jak dziecko, ale na szczęście Bang posiadał naprawdę duże pokłady cierpliwości.
— Mam to głęboko w chuju. — powiedział z cwanym uśmiechem, wciskając mu w ręce puste szkło, po czym usiadł na kanapie tam, gdzie wcześniej.
Wszyscy inni biegali wzrokiem, to raz na Chana, który próbował zachować swoją cierpliwość, a raz na Jisunga, który zachowywał się jak obrażony, zbuntowany nastolatek. Hyunjin szczególnie był w niemałym szoku i jeszcze długo stał w miejscu. Wiedział, że jeśli Jisung pojawi się na jakiejkolwiek imprezie, to będzie ciekawie, ale nie sądził, że aż tak i że będzie widział na własne oczy dramy jak z filmów romantycznych. W podobnym szoku był też Jeongin, który pierwszy raz widział tak zachowującego się Jisunga.
Aby uniknąć niezręcznej atmosfery, Felix ściszył muzykę, a następnie zachęcił innych ruchem głowy, aby usiąść znów na kanapach i fotelach. Wszyscy się posłuchali, a aby nie panowała między nimi dziwna i niekomfortowa cisza, blondyn zaczął opowiadać jakąś śmieszną historię, która mu się kiedyś przydarzyła. Po kilku minutach wszyscy znów rozmawiali swobodnie, przy okazji pijąc dalej. Jedynie Chan wydawał się nieobecny, siedząc w fotelu i bawiąc się prawie pustą szklanką, patrząc, jak resztki alkoholu kręcą się wraz z ruchem jego ręki.
🦋🦋🦋
Około trzeciej w nocy każdemu alkohol szumiał w głowie na tyle, że prowadzili różne konwersacje, czasami nie do końca wiedząc, co mówią, lecz tym razem parami. Chan i Jeongin prowadzili rozmowę od serca, w której młodszy prawie płakał, mówiąc, jak to bardzo jest mu przykro, że starszy musi być pewnie bardzo obciążony psychicznie, będąc liderem. Mówił mu, jak to bardzo docenia jego poświęcenie dla całej grupy, a Chan tylko uspokajał go, dziękował mu i mówił, że da sobie ze wszystkim radę oraz żeby się o niego nie martwił.
— Ale nie...nie... — Jeongin kiwał głową na boki oraz bujał się lekko do przodu i do tyłu, trzymając w obu dłoniach te Chana, siedząc na ukos od niego na kanapie. Miał zaszklone oczy i co jakiś czas pociągał nosem, a ten patrzył na niego z troską.
— Naprawdę...Wyjedź gdzieś na wakacje. Od-odpocznij od nas i...tego wszystkiego. — błagał go wręcz, a język mu się nieco plątał. Starszy wiedział, że jeszcze chwila, a ten pewnie zaśnie na tej kanapie, tylko musiał jeszcze wypowiedzieć ostatnie zdania.
— Innie... — westchnął i wyciągnął swoje dłonie z tych jego i tym razem to on za złapał za jego ręce i je pogładził.
— Naprawdę nie potrzebuję wakacji. Jest dobrze, przestań się martwić. — tłumaczył łagodnym tonem. Jednocześnie słowa, które wcześniej powiedział, były dla niego wzruszające, ale też z drugiej strony chciał, aby Jeongin w końcu się położył spać, gdyż według niego plótł głupoty.
— Nie...nie, nie. — kręcił znów głową na boki, a jego oczy zaczęły się same zamykać, więc ledwo patrzył na Chana.
— Ja...naprawdę...Ja ci kupię naw...et bilet. Gdzie chcesz lecieć? — mamrotał, a ten spojrzał tylko na niego z pobłażaniem.
— Nigdzie, Innie. Za to ty powinieneś lecieć do łóżka. — powiedział, próbując wstać razem z nim, aby go zaprowadzić do jego pokoju, lecz ten pociągnął go z powrotem na fotel, na którym siedział.
— Nie, nie...Ja...Ja nie jestem jeszcze...śpią...cy. — powiedział niezbyt wyraźnie, po czym znów zaczął namawiać Chana, aby zrobił sobie wakacje.
Na tej samej kanapie, na której siedział Jeongin odbywała się rozmowa na kompletnie inny temat. Minho i Jisung jeszcze jako tako kontaktujący rozmawiali o rzeczach, które lubią, gdyż jak się okazało, wiele ich łączy. Od ulubionych anime, po jedzenie oraz muzykę. Naprawdę bardzo dobrze się ze sobą dogadywali, dzięki czemu czuli się, jakby znali się od bardzo dawna.
— Naprawdę? O mój Boże, zawsze chciałem na to pójść. — mówił podekscytowany Jisung, który jak usłyszał, że Minho również chciałby pójść na musical "Death Note", ucieszył się. Dobrze było mu rozmawiać z kimś, kto lubi te same rzeczy i ekscytuje się tymi samymi sprawami.
— Musimy razem na to pójść, gdy w końcu będę miał czas. — pośrednio mu zaproponował, również będąc nieco podekscytowanym. Dawno nie rozmawiał z osobą, która ma podobne zainteresowania do niego, które są takie przyziemne i odstają od podziemnego świata.
— Myślisz, że ten tam... — wskazał kciukiem za swoje plecy, wiedząc, że gdzieś za nim znajduje się Chan. Jego mina zrzedła na myśl, że nie będzie miał i tak okazji pójść na ten musical.
— ...puści mnie? — spytał z grymasem na twarzy, a ten się uśmiechnął do niego cwaniacko, po czym się do niego nachylił, aby tylko on usłyszał to, co miał zamiar powiedzieć.
— Ten tam nie musi wiedzieć, a jak będziesz ze mną w jednym samochodzie, to opuścimy teren rezydencji bez żadnego problemu. — wytłumaczył, po czym się od niego odsunął i obaj uśmiechnęli się do siebie przebiegle.
— Dobra, to jesteśmy umówieni. — wyciągnął do niego rękę, którą ten ścisnął i nią potrząsnął, jakby zawarli właśnie umowę.
— A teraz...Zerujemy soju. — wziął dwie butelki ze stoliczka i jedną podał Minho.
— Jeśli ty przegrasz, to dajesz mi na chwilę swoją broń, abym mógł sobie postrzelać w coś. Jeśli ja przegram, to... — zastanowił się chwilę, nie wiedząc, co mógłby mu zaoferować, nie mając zbytnio nic.
— ...płacę za najlepsze miejsca na musicalu. — rzucił wyzwanie, patrząc na niego z pewnością siebie. Ten chwilę się zastanowił, a nie widząc w tym wyzwaniu żadnego problemu, otworzył swoją butelkę.
— Dobra.
W tym samym czasie, na kanapie naprzeciwko nich panował dość nostalgiczny nastrój. Felix i Hyunjin, siedzący obok siebie, rozwaleni jak żaby na liściach, obaj patrzący w sufit, wspominali dawne czasy. Od różnych historii z dzieciństwa, przez życie nastoletnie, po dorosłość. Nie zabrakło również wspominek o ich ostatniej małej imprezie.
— Emm...Czy teraz mogę spytać...kim jest Junhan? — spytał delikatnie, przypominając sobie o tamtej sytuacji. Hyunjin westchnął głośno, zastanawiając się, czy chce mu o nim mówić. Myśląc jednak, że może to mu jakoś pomoże zapomnieć, postanowił już ostatni raz w swoim życiu o nim opowiedzieć. Być może w ten sposób zamknie pewien rozdział w swoim życiu i w końcu będzie mógł ruszyć dalej.
— Junhan to był...brat Jisunga...mój chłopak. — odpowiedział po chwili ciszy między nimi, a Felix aż uniósł głowę i spojrzał z zaciekawieniem na twarz Hyunjina. Mężczyzna dalej patrzył na sufit, a jego mina była poważna. Młodszy Lee jednak nie mógł się oprzeć myśli, że wyglądał on jak grecki bóg.
— Co się z nim stało? — zapytał, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem. Ten zmarszczył smutno brwi i przełknął ślinę, czując, jak powoli gula zaczyna mu się formować w gardle.
— On...Chorował na raka. W jego ostatnich tygodniach miał przerzuty do mózgu i...zmarł. — powiedział cicho, a w jego oczach zebrały się łzy, więc je przymknął. To bolało dalej, tak samo mocno, jak kiedyś.
— Przykro mi... — powiedział szczerze, a w jego oczach również zebrały się łzy. Nawet nie mógł sobie wyobrazić, jak to jest stracić tak bliską osobę, ale poprzez śmierć. Ogromnie współczuł Hyunjinowi, a gdyby wiedział wcześniej, nie poruszałby tego tematu. Teraz karcił siebie za swoją zbyt dużą ciekawość.
— To...się stało dosyć niedawno?
— Jakieś... — pociągnął głośno nosem, po czym zamrugał kilka razy, aby łzy mu nie poleciały z oczu.
— ...dziewięć lat temu.
Znów nastała między nimi cisza, przerwana tylko głośnym krzykiem zadowolenia z wygranej Jisunga. Ci jednak się tym ani trochę nie przejęli, odpływając do własnych myśli. Dla Felixa dziewięć lat było dość dużą ilością czasu. Dziwiło go więc nieco to, że wydawało się, iż Hyunjina dalej boli śmierć jego chłopaka. Mimo że nie był na jego miejscu, wydawało mu się, że dawno by już się z tym pogodził. Szczególnie, jak śmierć była spowodowana czymś, na co nie miał nikt wpływu. Najwyraźniej Hwang musiał go bardzo mocno kochać...
Hyunjin za to próbował usilnie powstrzymać się od płaczu. Jednak wcale nie czuł się lepiej po powiedzeniu już kolejnej osobie o tej małej tragedii, którą przeżył on, jak i Junhan oraz Jisung. Przez to zaczął wątpić, że kiedykolwiek będzie w stanie zapomnieć albo przynajmniej nie czuć bólu za każdym razem, gdy chociażby padnie gdzieś jego imię. Jego warga drżała nieznacznie, a w gardle zaczęła formować się ogromna gula. Alkohol płynący w jego żyłach sprawiał, że robił się bardziej emocjonalny, a po jego policzkach zaczęły lecieć ciurkiem łzy. Nie chcąc płakać przy Felixie, wstał nagle i wybiegł z pomieszczenia.
Ocierając łzy, próbując się uspokoić, wyszedł na tyły rezydencji, licząc, że świeże powietrze mu pomoże. Szybkim krokiem udał się w stronę basenu, przechodząc wzdłuż ogrodu, w którym ścieżka była oświetlona małymi, ledowymi lampkami. Wdychając chłodnawe powietrze, powoli oczyszczał swój umysł z okropnych wspomnień, a jego płacz ustawał. Usiadł na jednym z leżaków blisko basenu, opierając się łokciami o swoje uda, a następnie zaczął robić głębokie wdechy i wydechy. Spojrzał na niebieską wodę, która się mieniła od świateł w basenie oraz tych wokół niego. Sam widok również go uspokajał, a po chwili jedyne co, to pociągał co jakiś czas nosem.
— Hej... — nagle obok niego zjawił się Felix, który zmartwiony jego stanem wyszedł za nim. Blondyn klęknął przed nim i ułożył swoje dłonie na jego kolanach, po czym spojrzał na jego twarz z troską.
— Przepraszam, że poruszyłem ten temat. Nie chciałem, abyś przeze mnie płakał.
— Już jest...okej. — uśmiechnął się do niego smutno, chcąc pokazać, że już nie płacze.
— Nie przepraszaj za to. W końcu nie wiedziałeś o tym. — powiedział pocieszająco, widząc, że ten naprawdę dość mocno się przejął. W geście wsparcia położył swoje dłonie na tych jego i je lekko potarł. Nie chciał, aby ten się czuł czemukolwiek winny.
— I tak...Mogłem nie drążyć. — wzruszył lekko ramionami i wydął nieco wargi.
Nagle podbiegła do nich Berry, która wesoło machała ogonem, mając w pysku czerwoną piłeczkę. Twarze mężczyzn od razu się rozpromieniły, a sytuacja sprzed chwili poszła w zapomnienie. Teraz liczył się tylko i wyłącznie pies, który samą swoją obecnością potrafił ogromnie poprawić humor. Berry podeszła najpierw do Felixa, który pogłaskał ją po głowie, a następnie zwróciła się do Hyunjina, na którego kolanach położyła piłeczkę. Hwang wziął ją w dłoń, nieco uniósł i pokazał psu.
— Mam ci rzucić? — zapytał wesoło, a Berry szczeknęła, jakby na potwierdzenie.
— No dobrze. — powiedział, po czym rzucił piłeczką na jeden z boków basenu, a suczka od razu za nią wesoło pobiegła.
Berry wzięła w pysk piłeczkę i zaczęła iść znów w stronę mężczyzn. Gdy była już blisko nich, nagle opuściła zabawkę, a ta pokulała się prosto do basenu. Mężczyźni aż wstali zaaferowani i podbiegli do brzegu, aby pomóc jej wyjąć piłeczkę z wody. Berry na początku sama próbowała łapą ją sięgnąć, lecz to sprawiało, że ta odpływała coraz dalej. Hyunjin uklęknął przy brzegu i wyciągnął rękę w stronę zabawki. Felix natomiast podszedł do basenu od boku i próbował wytwarzać ręką fale, które pomogłyby Hwangowi sięgnąć piłkę. Gdy Hyunjin był już naprawdę blisko jej złapania, nagle zachwiał się i wpadł z pluskiem do wody.
— O mój Boże! Hyunjin! — przestraszony Felix, podbiegł szybko do brzegu tam, gdzie wcześniej znajdował się Hwang i obserwował, czy ten się wynurza spod wody. Chcąc być gotowym, aby w razie czego go uratować, ściągnął szybko swoje buty. Gdy już miał skakać bohatersko do basenu, ten wynurzył swoją głowę, biorąc głęboki oddech.
— Nic ci nie jest?!
— Nie...nie... — zaczął wypluwać wodę ze swoich ust oraz wycierać twarz dłońmi z nadmiaru wody. Potrząsnął głową, jak pies, który próbuje zrzucić z siebie ciecz, po czym spojrzał na Felixa, który odetchnął z ulgą. Podszedł bliżej brzegu, po czym zaczął się nieco śmiać z tej sytuacji. Blondyn po chwili również zaczął się lekko podśmiewywać pod nosem, a następnie kucnął przy brzegu.
— Niezdara z ciebie. — rzekł, po czym roztrzepał mu jego mokre włosy, sprawiając, że te opadły mu na twarz, na co ten zrobił niezadowoloną minę.
— A może byś mi tak pomógł, zamiast się śmiać, co? — mówił oburzonym tonem, a w jego głowie zaczął się formować niecny plan.
— Już, już, niezdaro... — zaśmiał się jeszcze raz pod nosem, po czym wstał z klęczek, nachylił się nad nim i wyciągnął w jego stronę rękę. Ten od razu za nią złapał, lecz zamiast podciągnąć się, pociągnął go nieco w swoją stronę, na co ten wytrzeszczył oczy.
— O nie...Ani mi się waż... — zagroził, domyślając się, co ten chce zrobić, a Hyunjin tylko uśmiechnął się przebiegle.
— Trzeba było się ze mnie nie śmiać. — odrzekł, po czym użył całej swojej siły, zrzucając Felixa do wody tuż obok niego. Zaczął się głośno śmiać, a ten po chwili wynurzył się i począł pluć wodą oraz wycierać oczy, aby móc normalnie widzieć. Po chwili, mrużąc na Hyunjina złowieszczo oczy, podszedł do niego i walnął go lekko z pięści w klatkę piersiową.
— Debil. Teraz nasze ubrania są całe przemoczone! Jak my mamy tak wejść do środka?! — mówił, będąc oburzonym, a Hyunjin tylko śmiał się jeszcze bardziej, widząc wkurzoną minę Felixa.
— Możemy poczekać na wschód i wysuszyć się na słońcu. — zaśmiał się, a ten tylko na to prychnął i przewrócił oczami.
Po chwili, widząc Berry, dalej czekającą na swoją piłeczkę, zaczął się jednak niekontrolowanie śmiać. Cała ta sytuacja była niesamowicie dla nich zabawna, dlatego obaj śmiali się głośno, czując też, jak nagła kąpiel w chłodnej wodzie sprawiała, że alkohol z nich ulatywał. Po kilku dobrych chwilach powoli zaczęli się uspokajać, a na ich twarzach zostały tylko szerokie uśmiechy.
Nagle powstało między nimi niewyjaśnione napięcie. Dokładnie takie samo, jak wtedy, gdy mieli sparing podczas swojego pierwszego treningu. Ich oddechy przyspieszyły tak samo, jak bicia ich serc. Wpatrywali się sobie w oczy, lekko się do siebie uśmiechając. Widzieli w nich tańczące iskierki radości i ekscytacji. Nieświadomie zaczęli skracać dystans między nimi tak, że prawie stykali się klatkami piersiowymi. Ich miny nieco spoważniały i nawet nie zauważyli, że ich twarze dzieli tylko kilka centymetrów...
—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—
No co ja wam mogę powiedzieć no? To, czy się pocałują, czy nie, dowiecie się za tydzień xD
A nie sorry, jednak za 2 tygodnie.
I tak - to było już wcześniej zaplanowane. Dosłownie w momencie wymyślania planu wydarzeń napisałam to:
Te quiero, cariños míos <3
A i btw, ten rozdział dedykuje wszystkim Minsungarom. Macie tu te okruszki jakiekolwiek, skoro nie ma tu tego najpopularniejszego shipu w SKZ.
Ten rozdział jest też dedykowany wik_sa, która w listopadzie stała się moją Beta Readerką i komentuje wszystkie rozdziały mi na docsach, przy okazji poprawiając mi tym humor. Dziękuję ci bardzo serdecznie <3
A tutaj macie zlepki kilku moich ulubionych komentarzy, póki co do rozdziałów 18 - 44, bo reszty nie mam jeszcze napisanej:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top