16 - Co to za tatuaż?

Ilość słów: 4769

—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—

Przez całą trasę, składającą się z naprawdę wielu zakrętów, pozwalał Hongjoongowi być na prowadzeniu. Chciał, aby ten czuł pewność siebie, że wygra ten wyścig bez żadnego problemu. Często właśnie takiej taktyki używał na swoich przeciwnikach, aby potem po wygranej widzieć ich wkurzone miny. Dawało mu to niesamowicie dużo satysfakcji.

Zostało im jeszcze tylko kilka zakrętów do pokonania, więc Chan musiał powoli zbliżać się do swojego przeciwnika. Jego skupienie na drodze osiągnęło maksimum, wyłączając wszelkie inne, niepotrzebne mu na dany moment zmysły. Już było naprawdę blisko. Ostatni zakręt. To właśnie Hongjoong był na prowadzeniu i publiczność to widziała. Lecz Chan miał zamiar wkurzyć te osoby, które obstawiły wygraną jego przeciwnika. W ostatnim momencie przyspieszył maksymalnie, wyprzedzając tuż przed samą metą Hongjoonga.

Wygrał.

Może tym razem nie pieniądze, ale czuł, że coś o wiele cenniejszego. Mimo że jego nagroda sprawiła im już kilka kłopotów, to chciał jednak wierzyć, że cały ten wyścig i dawanie mu szans nie poszło na marne. Błagał o to wszystko, w co nawet nie wierzył.

Po chwili wygrany mógł usłyszeć głośne wiwaty publiczności, lecz ci wszyscy ludzie go nie obchodzili. Jak tylko zwolnił swój pojazd, zakołował i stanął bliżej najważniejszych w jego życiu osób. Wokół niego od razu zebrał się tłum ludzi gratulujących mu wygranej, lecz on czekał, aż to Harpie, Jisung i Felix do niego podejdą. Cierpliwie więc czekał, aż obcy mu ludzie od niego odejdą.

W tym czasie Hyunjin tulił do siebie Felixa, któremu ogromny kamień spadł z serca. W jego oczach pojawiły się łzy ulgi i radości wiedząc, że jeszcze trochę pożyje na tym świecie. Jego szybko bijące serce powoli zwalniało, tak samo jak jego oddech. Wtulając się tak w klatkę piersiową Hwanga, wdychając jego przyjemne dla nosa perfumy i posiadanie świadomości, że będzie mógł z nim i z innymi Harpiami współpracować oraz być może znaleźć w nich nową rodzinę sprawiało, że jego mózg całkowicie oczyścił się z negatywnych myśli, a jego ciało uspokoiło.

Hyunjin odsunął od siebie Felixa na odległość ramion i spojrzał na jego twarz. Widział, jak się szczerze uśmiecha, a wszelkie wcześniej napięte ze stresu mięśnie rozluźniły się. Jego oczy błyszczały jeszcze od łez ulgi, a zmarszczka na czole od ciągłego martwienia się o samego siebie zniknęła. Hwang na ten widok uśmiechnął się równie szeroko co Felix, po czym odetchnął, gdyż sam już nie musiał się martwić o jego stan psychiczny.

— Chodź. — Hyunjin zaoferował mu swoje ramię, na którym pewnie pojawią się siniaki, przez wcześniejsze ściskanie go przez Felixa. Blondyn złapał go więc pod ramię i obaj zwrócili się w stronę już mniejszego tłumu otaczającego wygranego, który dziękował wszystkim za gratulacje lub obstawianie na niego.
— Trzeba pogratulować i podziękować Chanowi.

— Oj trzeba... — powiedział, kiwając głową, zgadzając się z nim.

Lecz przed nimi w swoistej kolejce był jeszcze Jisung. Han, gdy w końcu przedostał się przez tłum ludzi, od razu wręcz rzucił się na Chana, którego złapał za policzki i przyciągnął do namiętnego pocałunku. Niespodziewający się tego starszy, otworzył na początku szeroko oczy i lekko zachwiał się na swoich nogach. Po chwili jednak oddał się całkowicie temu pocałunkowi, który był dla niego jedną z najlepszych nagród, jakie mógł otrzymać.

Przymykając oczy i uśmiechając mu się prosto w usta, złapał Jisunga w talii i przyciągnął go bliżej siebie. Ten powoli zjechał swoimi dłońmi na jego kark, aby być jeszcze bliżej niego. Gdy pogłębili pocałunek, wiwaty ludzi wokół jakby ucichły i znów się im wydawało, że są w swoim własnym świecie, gdzie nie muszą przejmować się niczym. Motylki w ich brzuchach szalały tak, jak przy każdym innym pocałunku. Chociaż może teraz nawet bardziej, tworząc istny chaos, lecz przy okazji tworząc nieznośne mrowienie w podbrzuszu.

W końcu jednak im obu zabrakło powietrza. Jisung odsunął się nieznacznie od Chana i kładąc ręce na jego barki, spojrzał na jego przystojną, uśmiechniętą twarz. Był z niego cholernie dumny, mimo że był to nielegalny wyścig. Z jego lekko mokrymi od potu włosami i czołem oraz będąc w stroju wyścigowym, wyglądał tak bardzo przystojnie i seksownie, że Jisung miał ochotę w końcu przerwać swój celibat, który według niego trwał już za długo. Mając gdzieś to, że są w związku dopiero tydzień, stanął na palcach, aby zbliżyć się do jego ucha.

— Ten kombinezon wygląda, jakby ciężko się go zdejmowało... — powiedział sugestywnie tak, aby tylko on to usłyszał.
— Bardzo chętnie pomogę ci go zdjąć... — dodał, owiewając ciepłym powietrzem płatek jego ucha, który przyprawił Chana o przyjemne dreszcze.

Jisung odsunął się od jego ucha i znów spojrzał mu prosto w oczy. Starszy miał zaciśnięte usta i przygryzał wnętrze swojego policzka. Widział w oczach młodszego te pożądliwe iskierki, co tylko bardziej rozpaliło w nim ogień. Wiedział, co Jisung sugeruje i ta wizja bardzo, ale to bardzo mu się podobała. Lecz najpierw miał jeszcze jedną sprawę do załatwienia.

— Bardzo chętnie skorzystam z twojej pomocy... — mruknął, nachylając się nad nim, uśmiechając się przebiegle. Czując jednak na sobie kogoś natarczywy wzrok, spojrzał w tamtą stronę. Niedaleko mety stał Hongjoong z Changbinem i Wooyoungiem, którzy patrzyli na niego z cwaniackimi uśmiechami.
— Ale najpierw muszę odebrać moją nagrodę. — dodał, jednak dalej trzymając go w talii, patrząc na jego uroczą twarzyczkę. Obaj uśmiechali się do siebie, a w ich głowach formowały się wizje tego, co zamierzają zrobić.
— Poczekasz tu chwilę z Minho i Jeonginem? — spytał, dając obu mężczyznom znak głową, aby pilnowali Jisunga, a ci podeszli bliżej.

— Pewnie. Tylko się pospiesz. — powiedział niecierpliwie, po czym ich wargi zetknęły się w jeszcze jednym, krótkim, ale intensywnym pocałunku.

Gdy oderwali się od siebie, Chan odsunął od siebie Jisunga, a po bokach młodszego od razu stanęli Minho z Jeonginem, którzy wyglądali jak jego prywatni ochroniarze. Lider Harpii dał znak ruchem głowy Felixowi i Hyunjinowi, aby poszli z nim. Oni będąc lekko zaskoczonymi, dalej trzymając się pod ramię, ruszyli za nim. Widząc, w kogo stronę zmierzają, jednak puścili siebie i zaczęli iść po bokach Chana.

— Dziękuję, Chan. — rzekł Felix z lekkim uśmiechem.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo wdzięczny jestem za to, że wygrałeś.

— Możesz mi się odwdzięczyć współpracą i niesabotowaniem nas. — odpowiedział z lekką dozą ironii, a Felix uśmiechnął się niezręcznie.

— Obiecuję, że jak zrobię jeszcze raz coś, co was zasabotuje, sam sobie strzelę w głowę, aby nikt z was tego nie musiał robić i mieć mojej krewi na swoich rękach. — powiedział pewnie, gdyż wiedział, że raczej to się nie stanie. Chyba że nieintencjonalnie. Hyunjin i Chan uśmiechnęli się na tę informację.
— W końcu wiem, jakie macie zasady... — dodał, a po chwili podeszli do trójki Meduz.

— Cóż...Wygrałeś, Chan... — zaczął Hongjoong, patrząc tylko na lidera Harpii, nie chcąc spojrzeć na Felixa, tak jakby dla niego już nie istniał.
— Macie teraz tę małą kurwę tylko i wyłącznie dla siebie. — powiedział z uśmiechem, pokazując zęby, a ci przewrócili oczami.
— Mam nadzieję, że będzie wam długo służyć. W końcu jest młody, więc powinien mieć wystarczająco wigoru, aby spełniać wasze wymagania. — powiedział z przekąsem.
— A powiedzcie mi...wymieniacie się nim co jakiś ustalony czas czy ma on grafik z wyznaczonymi godzinami?

— Wystarczy, Kim. — rzekł w końcu zirytowany Chan.
— Obiecaj, że nie będziesz już nic próbował, podajmy sobie rękę i się rozejdźmy.

— Ehh... — Hongjoong westchnął głośno, jakby znudzony.
— Jak zwykle niecierpliwy. Od dziś Yongbok jest dla Meduz nikim. — wyciągnął do Chana dłoń, a ten za nią złapał.
— A o nikogo przecież się bić nie będziemy. — dodał z cwanym uśmiechem.

Felix przez całą tę krótką rozmowę unikał wzroku Meduz, a szczególnie Changbina. Mimo wszystko jeszcze niedawno to oni byli jego znalezioną rodziną, a teraz byli kompletnie obcymi mu ludźmi. Na szczęście, z dnia na dzień, strata ich bolała coraz mniej, a ich miejsca w jego sercu powoli zajmowały Harpie. Tak wiele wydarzyło się przez te trzy tygodnie, a miał wrażenie, jakby minęły co najmniej trzy miesiące. Czas, w którym zdążył się przywiązać do ludzi, którzy go porwali, minął jednocześnie tak błyskawicznie, że zaczął się zastanawiać czy to normalne, że tak szybko znienawidził wręcz osoby, które jeszcze przed chwilą były mu bliskie, a polubił te, które teoretycznie powinny być jego wrogami.

— Do, mam nadzieję, niezobaczenia. — rzekł Chan, po czym we trójkę odwrócili się na pięcie od Meduz.

— I tak jeszcze pewnie za mną zatęsknisz, misiaczku! Jeszcze się zobaczymy! Mwuah! — zawołał jeszcze za nimi, a Chan tylko przewrócił oczami z poirytowania.

Ignorując ich, wrócili do trójki mężczyzn, którzy stali i rozmawiali przy motorze Chana. Bez żadnego ostrzeżenia, lider Harpii obrócił Jisunga w swoją stronę i wpił mu się gwałtownie w usta, przyciągając go za talię do siebie, w ten sposób rozładowując swoją irytację na Kim Hongjoonga. Zaskoczony Jisung jęknął mu cicho w usta, po czym łapiąc go za policzki, zaczął oddawać żarliwie pocałunek.

Inni tylko spojrzeli krótko na nich, po czym odwrócili wzrok, czując, jakbym im w czymś przeszkadzali. Atmosfera zrobiła się nieco niezręczna, więc Minho głośno odchrząknął. Ci więc oderwali się od siebie z ciężkimi oddechami. Chan spojrzał z pożądaniem i pytaniem w oczach w te Jisunga, a on wiedząc, o co mu chodzi, potaknął szybko głową. Starszy więc złapał za dłoń Jisunga i pociągnął go w stronę motocykla, po czym wziął w ręce pozostawiony wcześniej na pojeździe kask.

— Minho. — zwrócił na siebie jego uwagę, po czym rzucił mu kask, który ten z gracją złapał. Dla Chana i Jisunga nie było w danym momencie czasu na zakładanie kasków. Byli zbyt zniecierpliwieni, a pożądanie tylko w nich zaczęło bardziej buzować.
— Do zobaczenia. — rzekł, patrząc na wszystkich z uśmiechem, siadając na motocykl. Zaraz po nim usiadł na nim też i Jisung, który mocno przytulił się do jego pleców, po czym ruszyli z piskiem opon, wymijając grupki ludzi.



🦋🦋🦋



Weszli do mieszkania Chana - które miał wpisane we wszelkich legalnych dokumentach - w pośpiechu, prawie wyłamując drzwi z zawiasów. Gdy starszy zamknął za nimi drzwi, rzucił klucze na komodę, które z głośnym brzękiem przesunęły się po niemal całej jej długości i zapalił światło w korytarzu. Od razu odwrócił się z powrotem do Jisunga i popchnął go na ścianę blisko drzwi, po czym wpił mu się gwałtownie w usta. Złapał za jego ręce i uniósł je nad jego głowę, co niezbyt spodobało się młodszemu, gdyż stracił możliwość dotykania go.

Ich wargi ocierały się o siebie w pośpiechu, przez co był to dość niechlujny pocałunek. Z ich ust wydobywały się głośne posapywania oraz ciche mlaski. Ich mózgi były kompletnie zaćmione pożądaniem i nie myśleli o niczym innym, jak tylko o tym, aby w końcu poczuć ten euforyczny stan podczas samego stosunku, jak i po nim. Chan nie mogąc się dłużej powstrzymać, w jedną rękę złapał skrzyżowane nadgarstki Jisunga, dalej trzymając je nad jego głową, a drugą włożył pod jego rozpiętą dżinsową kurtkę i zaczął jeździć swoją dłonią wzdłuż jego talii. Jedyne, co mu przeszkadzało, to koszulka młodszego.

— A więc... — Chan oderwał się od niego na chwilę, aby obaj mogli złapać oddech.
— ...to jest moje mieszkanie. — powiedział z cwanym uśmiechem, a Jisung odepchnął się plecami od ściany, sprawiając, że ten puścił jego nadgarstki.

— Podoba mi się. — odpowiedział z szybkim oddechem spowodowanym wcześniejszymi intensywnymi pocałunkami, nawet nie patrząc, jak to mieszkanie wygląda.

Jisung ułożył swoje dłonie na jego klatce piersiowej i tym razem to on wpił się w usta starszego, nadając wolniejsze tempo. Zaczął go lekko pchać, przez co ten musiał iść tyłem, musząc zaprowadzić ich na ślepo tam, gdzie chciał. Nie odrywając się od siebie, szli tak do salonu w trakcie, gdy Jisung powoli odpinał zamek od kombinezonu Chana. Z minuty na minutę robiło im się coraz bardziej gorąco, przez co ubrania, które mieli na sobie, zaczęły ich irytować. Marzyli więc, aby jak najszybciej się ich pozbyć.

Gdy dotarli do salonu, do którego światło dochodziło tylko z zewnętrznych lamp ulicznych, znów się od siebie oderwali, a Jisung widząc, że starszy stoi tyłem do kanapy, popchnął go na nią. Stojąc przed nim, ściągnął z siebie torebkę, rzucając ją gdzieś na kanapę, a następnie w pośpiechu zdjął z siebie kurtkę, zrzucając ją na podłogę. Chan tylko patrzył na niego zamglonym od namiętności i pożądania wzrokiem, oddychając ciężko.

Po chwili Jisung z niebezpiecznym błyskiem w oczach usiadł okrakiem na udach starszego i stęskniony za jego miękkimi wargami, wpił się w nie już kolejny raz tej nocy. Chcąc mu też w końcu pomóc ze zdjęciem z siebie kombinezonu, tak jak mu to wcześniej zaproponował, szybko zsunął górną część z jego ramion. Po tym jego dłonie od razu powędrowały na jego klatkę piersiową, na której miał obcisłą koszulkę, przez którą i tak czuł każdy jego mięsień.

Dłonie Chana natomiast powędrowały bezkarnie na pośladki Jisunga, które lekko ścisnął. Gdy ten przez to mu cicho jęknął w usta, uśmiechnął mu się w wargi, zadowolony z takiej reakcji. Jako że kolejna część ubrania zaczęła młodszemu przeszkadzać, zamiast badać jego klatkę piersiową, wplątał swoje palce w jego miękkie włosy i zaczął się nimi bawić. Chcąc pogłębić pocałunek, Chan przygryzł dolną wargę Jisunga, przez co ten je lekko rozchylił. Korzystając z okazji, starszy wkradł mu się językiem do jamy ustnej, rozpoczynając tym samym walkę o dominację, której początkowo młodszy nie chciał oddać. Po kilku sekundach jednak całkowicie mu się poddał, dzięki czemu ten miał możliwość dokładnego zbadania jego wnętrza.

Gdy Chan znów ścisnął jego pośladki, Jisung wypuścił głośno powietrze nosem. Chcąc być możliwie jak najbliżej niego, przesunął się tak, że otarli się o siebie swoimi kroczami. Gdyby nie gruba skóra kombinezonu i dżinsy Jisunga, obaj mogliby poczuć u siebie nawzajem wybrzuszenia, które tylko z minuty na minuty bardziej ich irytowały. Chcąc więc w końcu przejść do rzeczy, Chan złapał Jisunga pod udami i niespodziewanie dla młodszego, gwałtownie wstał z kanapy. Przez taki ruch oderwali się od siebie na chwilę, przy okazji poprawiając pozycję Jisunga, który oplótł jego biodra nogami, a rękoma objął jego kark.

Chan w końcu dobrał się swoimi ustami do szyi Jisunga i idąc z nim powoli w stronę sypialni, całował jego delikatną skórę w czułych miejscach. Aby dać mu więcej dostępu, młodszy odchylił głowę do tyłu, a czując ogromną przyjemność, zaczął głośno sapać. Lecz Chanowi było mało i chciał usłyszeć też inne dźwięki ze strony młodszego. Znalazł więc najczulszy punkt na jego szyi i zassał się na nim, na koniec lekko przygryzając jego skórę. Z ust Jisunga od razu uciekło ciche i niekontrolowane jęknięcie, a mrowienie w jego podbrzuszu stało się już nie do zniesienia.

Gdy dotarli do sypialni, której drzwi już wcześniej były otwarte, Chan ułożył Jisunga na łóżku, po czym wyprostował się i nie przerywając kontaktu wzrokowego z młodszym, powoli zdjął z siebie cały kombinezon. Jisung podparł się na swoich przedramionach i pożądliwym wzrokiem przejechał po całej sylwetce starszego, który miał na sobie już tylko tę obcisłą koszulkę i bokserki, na których zobaczył dość duże wybrzuszenie.

Chan kucnął przy jego zwisających z łóżka nogach i zdjął z nich buty, które upadły na podłogę. Jisung przygryzł dolną wargę na widok przed nim, a jego oddech znów przyspieszył. Starszy klęknął przed nim i zaczynając od kolan, jechał powoli swoimi dłońmi po jego udach w górę, robiąc mu tym samym swego rodzaju masaż. W końcu jednak dotarł do jego paska od spodni i złapał za klamrę od niego.

— Jesteś tego pewien, Słońce? — spytał poważnie, patrząc mu prosto w zamglone od pożądania oczy. Wiedział, że to sam Jisung zasugerował to, jak spędzą dzisiejszą noc, lecz i tak wolał się upewnić. Nie chciał, aby młodszy potem tego żałował.

— Jestem bardzo tego pewny. — odpowiedział równie poważnie.

Chan więc uśmiechnął się szeroko i dość szybko uporał się z jego paskiem, jak i jego spodniami, a obie części ubrania po chwili wylądowały gdzieś na podłodze, rzucone tam przez starszego. Jisung szybko wdrapał się bardziej na łóżko, aby leżeć na nim całym ciałem, a wtedy Chan wstał z klęczek i usiadł okrakiem na udach młodszego.

Znów tęskniąc za ustami starszego, Jisung złapał jedną ręką za jego kark i przyciągnął go do namiętnego i mokrego pocałunku. Chan złapał go za policzki, a ten wplątał znów swoje dłonie w jego włosy. Sapali sobie wzajemnie w usta, a podniecenie w nich tylko wzrastało. Z jego włosów, za których końcówki raz pociągnął, sprawiając, że ten mruknął z zadowolenia, przeniósł swoje dłonie na jego klatkę piersiową.

Koszulka na nim tym razem naprawdę go zirytowała, więc złapał za jej dół i ściągnął ją z niego, przerywając ich pocałunek. Chan znów chciał wrócić do ust Jisunga, lecz ten zatrzymał go ręką, zauważając coś na jego klatce piersiowej. Jako że jego oczy przyzwyczaiły się już wcześniej do ciemności, całkiem dobrze widział czarny tatuaż, znajdujący się na jego lewej piersi. Przedstawiał on stworzenie z mitologii greckiej - harpię, która miała na głowie koronę. Przyjrzał się jej, powoli jadąc po niej opuszkami swych palców.

— Co to za tatuaż? — spytał z czystej ciekawości. Gdy tak jeździł palcami po jego klatce piersiowej, czuł, jak w tamtych miejscach na skórze Chana pojawia się gęsia skórka, a jemu podobało się, że tak właśnie na niego reagował. Spojrzał jeszcze ostatni raz na koronę na głowie harpii, po czym przeniósł swój wzrok prosto w oczy starszego.

— To... — Chan spojrzał na jego dłoń, która spoczywała na tatuażu.
— ...przegrany zakład. Może kiedy indziej opowiem ci tę historię. — powiedział z tajemniczym uśmiechem, wymyślając na szybko wymówkę.

Jisung zmarszczył jednak lekko brwi, czując, że to nie jest prawda. Lecz nie miał czasu ani chęci się tym teraz przejmować. Złapał więc za oba policzki Chana i przyciągnął go do kolejnego namiętnego pocałunku. Powoli się niecierpliwiąc, poruszył się niespokojnie pod nim, sprawiając, że ich krocza się o siebie otarły. Gdy ich wrażliwie miejsca zostały w ten sposób podrażnione, obaj w tym samym momencie jęknęli sobie w usta. Po chwili to starszemu zaczęła przeszkadzać górna część ubrania młodszego, więc na chwilę się od niego odrywając z głośnym mlaśnięciem, szybkim ruchem zdjął z niego zbędną już koszulkę i rzucił ją gdzieś na podłogę do reszty ubrań.

Zamiast do jego ust, wrócił do jego szyi. Zaczynając od podbródka, począł wyznaczać mokry ślad wzdłuż jego szyi, czasami zasysając się na jego wrażliwej skórze, na której zaczęły formować się czerwone ślady. Jisung odchylił głowę do tyłu, wygiął plecy w lekki łuk i wplątał swoje palce we włosy Chana. Bicie jego serca i oddech przyspieszyły, gdy starszy pocałunkami zjeżdżał coraz niżej, ocierając się swoim kroczem o jego gołe uda, a gdy znalazł się przy linii jego bokserek, ten pociągnął go za końcówki włosów.

Po tym jak ostatni raz zassał się na skórze jego podbrzusza, uniósł lekko głowę i złapał za gumkę jego bokserek po obu jego bokach. Jisung czując to, spojrzał prosto w oczy Chana i ten dopiero wtedy począł powoli ściągać z niego już ostatnią część odzieży. Gdy to zrobił, uklęknął w rozkroku i się wyprostował, aby móc spojrzeć na Jisunga w pełnej okazałości.

Jego roztrzepane włosy, których niektóre kosmyki kleiły się do jego wilgotnego czoła, zamglone z pożądania oczy, w których tańczyły iskierki ekscytacji i lekko rozchylone usta, które zapraszały go do ponownego ich zaatakowania tymi swoimi, sprawiały, że Chan odchodził od wszelkich zmysłów. Następnie spojrzał na jego szyję i lekko umięśnioną klatkę piersiową oraz wąską talię, podziwiając swoje dzieło, którym były malinki, tworzące jedną, długą trasę od jego podbródka po samo podbrzusze. Na koniec tylko rzucił okiem na jego już kompletnie twardego członka, który znajdował się niebezpiecznie blisko tego jego, który był jeszcze uwięziony w bokserkach.

Nie mogąc już dłużej czekać, uporał się ze swoją ostatnią, zbędną częścią odzieży i opadł na swoje ręce, zawisając nad Jisungiem, opierając się swoimi dłońmi po jego bokach. Spojrzał mu głęboko w oczy, szukając jeszcze jakiejkolwiek oznaki, że ten się na to nie zgadza. Dalej lecz widział czyste pożądanie, a nawet i pewną niecierpliwość w jego oczach. Sam tracąc już wszelkie pokłady cierpliwości, przystawił do jego ust dwa palce. Nie będąc wcześniej przygotowanym, nie mieli ani prezerwatyw, ani lubrykantu, dlatego musieli sobie poradzić inaczej.

Jisung od razu załapał, o co chodzi Chanowi i wziął oba palce do ust. Gdy tak zasysał się na nich i jeździł wokół nich swoim językiem, nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego, starszego wręcz zatkało. Był to tak cholernie seksowny i podniecający widok, że jego członek również stał się całkowicie twardy. W końcu jednak obaj uznali, że palce Chana są już odpowiednio naślinione, więc wyciągnął je z jego jamy ustnej, a po brodzie Jisunga poleciała cienka strużka śliny.

Chan zbliżył swoją twarz do tej Jisunga, a naślinione palce zbliżył do jego wejścia. Na początku okrążył je, przyzwyczajając do tego uczucia młodszego. Ten zadrżał nieznacznie na dotyk w tamtym miejscu, jednocześnie nie mogąc się doczekać tego, co miało nastąpić później. Cały czas obserwując jego reakcje, powoli włożył w niego jeden palec. Ten automatycznie złapał za jego kark, nieco się krzywiąc, ale też nie mogąc powstrzymać cichego jęku. Próbował jednak sam też się rozluźnić, aby ułatwić sprawę Chanowi.

Robiąc okrężne ruchy, widział, jak powoli twarz Jisunga się rozluźnia tak jak i sam on. Po chwili więc postanowił dołożyć drugiego palca, co znów spotkało się z jękiem i lekkim skrzywieniem twarzy z dyskomfortu. Znowu wykonywał okrężne ruchy, co jakiś czas też krzyżując palce ze sobą lub je od siebie oddalając, aby rozciągnąć Jisunga naprawdę dobrze. W końcu nie chciał, aby stała mu się jakakolwiek krzywda.

Po kilku minutach, gdy widział na jego twarzy wypisaną przyjemność i słyszał głośne sapnięcia oraz coraz głośniejsze jęki, wyjął z niego palce. To jednak nie spotkało się z przychylną reakcją Jisunga, który poczuł pustkę i nieprzyjemny chłód. Na tę reakcję Chan się lekko uśmiechnął, wiedząc, że zaraz na twarzy młodszego znów zawita czysta przyjemność po tym, jak wejdzie w niego czymś większym.

Przystawił więc swojego członka do jego wejścia, po czym wpił mu się gwałtownie w usta, jednocześnie powoli w niego wchodząc. Jisung wstrzymał powietrze, czując ból, lecz wiedział, że musi wytrzymać. Gdy wszedł w niego całą długością, zatrzymał się, aby młodszy mógł się do niego przyzwyczaić i kompletnie rozluźnić. W tym czasie ten umilał mu przyzwyczajanie się miękkimi i delikatnymi pocałunkami. Jisung zjechał swoimi dłońmi z jego karku na plecy, po których zaczął jeździć, chcąc znać kształt jego każdego mięśnia.

Po chwili Chan czuł, jak uścisk na jego członku ustępuje, co było dla niego znakiem. Chciał mieć jeszcze tylko jedno pozwolenie, więc oderwał się od jego ust i spojrzał w jego oczy z niemym pytaniem. Ten od razu pokiwał szybko głową na tak, będąc zniecierpliwionym. Starszy więc zaczął się w nim poruszać, najpierw nadając powolne tempo. Młodszy odchylił głowę do tyłu, a z jego ust co chwila uciekały jęki przyjemności.

Dla Chana jednak były one zbyt ciche, a on chciał, aby cały blok mieszkalny słyszał, jak dobrze im jest ze sobą. Wyprostował więc plecy, jednocześnie łapiąc Jisunga za biodra i je nieco unosząc, dając sobie możliwość jeszcze głębszej penetracji. Dłonie młodszego opadły po jego bokach, a gdy starszy przyspieszył swoje ruchy, zaczął mocno ściskać pościel. Jego jęki stały się o wiele głośniejsze, a to było jak muzyka dla uszu Chana. Sam również nie powstrzymywał głośnych jęków przyjemności, szczególnie jak czuł, jak ten się pulsująco na nim zaciska.

Nagle lecz Jisung wręcz krzyknął, a dzięki temu starszy wiedział, że trafił prosto w jego prostatę. Nie zmieniając więc pozycji z szerokim uśmiechem satysfakcji, nadał jeszcze szybszego tempa, mocno uderzając w jego czuły punkt. Jisung jęczał głośno i krzyczał tak, że miał wrażenie, że byłby w stanie obudzić całą dzielnicę, w której mieszkał Chan. Obaj czuli tak ogromną przyjemność, że myśleli, że są już naprawdę blisko nieba. Napięcie w ich podbrzuszach również rosło z każdym pchnięciem Chana i obaj wiedzieli, że zaraz dojdą.

— Ch-cha-a-nnie...j-ja...z-zaraz...

— Wiem. — przerwał mu, wiedząc, co ten mu chce przekazać.
— Wytrzymaj jeszcze trochę, Słońce. — powiedział, ciężko sapiąc, powstrzymując się od jęczenia.
— Proszę, zrób to dla mnie. — dodał, po czym maksymalnie odchylił głowę do tyłu.

Plecy Jisunga były wygięte w ostry łuk, a jego nogi latały bezwładnie. Chociaż to nie miało dla niego najmniejszego znaczenia, gdyż powoli tracił w nich czucie. Jego gardło nieco zaczęło boleć od krzyków i głośnych jęków, a czuł, że dłużej już nie wytrzyma. Chan wykonał jeszcze kilka ostatnich pchnięć, a z ostatnim, najmocniejszym doszedł w nim z głośnym jękiem. Gdy Jisung poczuł, jak ciepła i lepka ciecz go wypełnia, również doszedł obficie, brudząc swój brzuch.

Z ciężkimi oddechami odnaleźli swój wzrok. Ogarnęła ich totalna błogość, spełnienie i satysfakcja. Uśmiechnęli się do siebie lekko, czując euforię, a Chan powoli opuścił biodra Jisunga z powrotem na łóżko, wychodząc z niego. Ich obu owiał nieprzyjemny chłód w ich miejscach intymnych, więc zmęczony starszy ułożył się na młodszym, kładąc głowę na jego klatce piersiowej, nie przejmując się spermą na jego brzuchu. Mimo że Chan nieznacznie go przygniatał, przez co miał małe trudności z oddychaniem, to taki ciężar ani trochę mu nie przeszkadzał.

Dochodząc do siebie po tak intensywnych chwilach, dłonie Jisunga automatycznie powędrowały na plecy Chana. Zaczął go po nich głaskać, jakby uspokajająco. Dotyk młodszego był tak przyjemny, że starszy czuł iż zaraz zaśnie. Gdy oddechy ich obu wróciły do normy, oboje się uśmiechnęli, wiedząc, że ich pierwszy raz zostanie w ich pamięciach już na zawsze i zawsze będą tę noc miło wspominać.

— Byłeś cudowny, Słońce. — wyznał Chan, wtulając się bardziej w jego klatkę piersiową, czując, że zaraz zaśnie. Jisung tylko uśmiechnął się szerzej, po czym ucałował czubek jego głowy.

— Ty również, Channie.

I tak z szerokimi uśmiechami zasnęli w swoich objęciach po cudownej, ich pierwszej, wspólnej nocy z nadzieją, że będzie takich więcej.



🦋🦋🦋



Hyunjin i Felix sami wracali z wyścigu pożyczonym od Jeongina samochodem. Yang i starszy Lee mieli podobno jeszcze coś do załatwienia, mimo że był środek nocy, więc oni pojechali w jakieś miejsce samochodem Minho. Między Hwangiem a młodszym Lee panowała dość przyjemna cisza, a obaj byli skupieni na czymś innym.

Hyunjin był skupiony na drodze, mimo że ulice Busan o trzeciej w nocy były praktycznie opustoszałe. Felix natomiast był zatopiony we własnych myślach, które krążyły wokół Changbina i ogólnie nastawienia Meduz do niego. Ich słowa bolały bardziej niż tortury, które mu zgotowali przy ich pierwszym "spotkaniu". Wiedział, że teraz powinien przestać o nich myśleć i się nimi nie przejmować, ale nie potrafił skreślić ich tak szybko ze swojego życia, jak oni to zrobili z nim.

Hwang co jakiś czas zwracał uwagę na twarz Felixa. Zdziwił się nieznacznie, gdy znów widział lekką zmarszczkę zmartwienia na jego czole. Myślał, że po wygranym wyścigu przez Chana ten raczej będzie czuł ulgę i będzie się cały czas uśmiechał. Chcąc wiedzieć, czym tym razem Felix zaprząta sobie swoją blond głowę, odchrząknął, zwracając na siebie jego uwagę.

— Coś się stało? — spytał z troską, a Felix spojrzał na niego niepewnie, nie wiedząc, czy mu mówić.

— Po prostu... — westchnął głośno.
— ...nie sądziłem, że osoba, którą się...kochało, i wydawało się, że wzajemnie, będzie w stanie zwyzywać mnie od dziwek i kurew. — powiedział smutno, po czym spuścił głowę i zaczął się bawić swoimi palcami.

— Nie masz czym się przejmować, Felix. Najważniejsze jest to, że ty wiesz, jaka jest prawda. Tamci ludzie cię szybko skreślili i ty również powinieneś to zrobić. — powiedział pewny swoich słów, spoglądając na niego krótko.

— Wiem, ale... — wzruszył ramionami, nie wiedząc nawet jak powiedzieć, o co mu chodzi.
— To po prostu boli, bo myślałem, że jednak coś nas łączy i się szanujemy nawzajem. Najwyraźniej się myliłem...

— Hej... — złapał za jego kolano i nim lekko potrząsnął.
— Teraz masz nas, pamiętaj. My ciebie szanujemy i szanować będziemy. — powiedział wspierająco, a Felix się na to lekko uśmiechnął.
— Jeśli oczywiście będziesz współpracować. — zaśmiał się lekko, a blondyn spojrzał na niego z pobłażaniem.

— Będę współpracować, przecież obiecałem. — powiedział z oburzeniem.

— No i mam nadzieję, że tej obietnicy nie złamiesz... — powiedział, patrząc na niego znacząco.

— Nie mam nawet po co jej łamać. — przyznał, wzruszając ramionami.
— Chyba że chciałbym umrzeć, ale to nie znajduje się na mojej liście celów do spełnienia... — obaj zaśmiali się lekko, a humor Felixa od razu się poprawił. Z jego umysłu powoli zaczęły wyparowywać słowa Changbina i Hongjoonga, a wypełniły go myśli o tym, jak bardzo przystojny jest Hyunjin z profilu, szczególnie, gdy się uśmiecha...



🦋🦋🦋



Mimo nieprzespanej nocy spowodowanej wyścigiem Hyunjin musiał pojawić się w pracy. Co prawda na drugą zmianę, dzięki której mógł się jako tako wyspać rankiem. Był piątek, co oznaczało wzmożony ruch, szczególnie w wieczornych godzinach. Hwang jednak miał wybitnie dobry humor, który nie wiedział, czym jest spowodowany. Nie zamierzał jednak na to narzekać.

Sprzątał właśnie blat, na którym chwilę wcześniej kroił ciasta i nakładał je na talerzyki, gdy do kawiarni wszedł Jisung. Szedł z lekko spuszczoną głową i co chwilę rozglądał się na boki, jakby próbował kogoś unikać. Gdy był bliżej, widział, jak ten nerwowo miętosi w dłoniach końcówki rękawów od swojej fioletowej bluzy, a jego mina była zmartwiona i przestraszona.

Zaalarmowany i zmartwiony Hyunjin od razu zostawił to, co robił i podszedł do lady tam, gdzie zwykle Jisung siadał. Tak jak myślał, Han usiadł na tym miejscu co zawsze. Jego oddech był przyspieszony i cały czas rozglądał się niepewnie na boki.

— Jisung, co się dzieje? — spytał poważnie, nieznacznie się nad nim nachylając.

— Hyunjin, czy ty... — zaczął, po czym znów się rozejrzał nerwowo na boki, a następnie wrócił zmartwionym i przestraszonym wzrokiem na przyjaciela.
— Czy... — w jego oczach zebrały się łzy, a jego głos drżał. Hwangowi od razu przyspieszyło bicie serca, coraz bardziej się martwiąc o stan przyjaciela.
— Czy ty wiedziałeś, że Chan jest liderem mafii?

—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—🦋—

Oho, przypał...

Notka od Bety: YEEEAAAHH!!! 🔥🔥🔥🔥

YEAAAAAAAAAAH!!!!!!!!!! 🔥🔥🔥🔥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top