Rozdział 2 • Odznaka prefekta wyznacznikiem wartości


— SUMY są trudne? — zapytała Dan, z rozbawieniem machając nogami w powietrzu. Leżąca na podłodze ciemnowłosa szesnastolatka nawinęła na palec kosmyk swoich włosów i zaśmiała się.

— Nie. Uczyć trzeba się jedynie na historię magii, reszta przychodzi sama. Najważniejsze, żeby zaplanować, co chcesz robić w życiu, a później wybrać potrzebne przedmioty — odpowiedziała Adeleaide Lennox-Vargas, która w gruncie rzeczy nie mieszkała na Grimmauld Place 12, jednak niezwykle nudziło jej się w domu i za pomocą proszku Fiuu postanowiła odwiedzić znajomych ze szkoły. Zresztą, nie ona jedna. — Hadley, odłóż tą książkę. Czy ty nawet na wakacjach musisz coś czytać?

Siostra Adele odsunęła książkę od twarzy i wywróciła oczami. Nie miała pojęcia, dlaczego, ale wiele osób zwracało jej na to uwagę. A ona po prostu lubiła czytanie i zapach książek.

— Może i muszę. Książki są... fajne. Hermiona się ze mną zgodzi. Prawda, Hermiono? — zapytała Hadley, kierując spojrzenie w stronę okna, na którego parapecie przysiadła piętnastolatka. Wpatrywała się w okno z zamyśleniem i dopiero po jakimś czasie zorientowała się, że pytanie było do niej. Energicznie pokiwała głową i wróciła do wpatrywania się w ulicę za szybą.

Bo to wcale nie było tak, że Hermiona Granger nie lubiła sióstr Lennox-Vargas. Lubiła. Chodziło tu bardziej o to, że w ich towarzystwie czuła się przyćmiona. Nijaka. Bo jak mogła dorosnąć do pięt zdobywczyni tytułu Młodej Mistrzyni Eliksirów? Albo chociaż prefekt Ravenclaw? Nie dawała rady. Próbowała podszkolić się w eliksirach. Naprawdę próbowała. Mimo to Snape z lekcji na lekcję przypominał jej, że nie ma tego czegoś. Że nie jest Adeleaide Lennox-Vargas.

Nawet marzenia o zostaniu prefektem z dnia na dzień zdawały się być coraz bardziej nierealne. Bo jakie ona miała szanse? Czy zrobiła coś ważnego? Nie była Hadley Lennox-Vargas, a tym bardziej Danielle Ross.

Nie była żadną z nich.

Była Hermioną Granger. Nijaką mugolaczką, która jakimś cudem wcisnęła się w towarzystwo Danielle Ross, Harry'ego Pottera i Rona Weasley'a. Bo oni byli kimś, mimo wszystko.

Sowa zastukała w szybę ze zniecierpliwieniem, co wybudziło piętnastolatkę z zamyślenia. Obróciła się, by spojrzeć na resztę dziewczyn i z lekkim rozczarowaniem stwierdziła, że świetnie się bawią. Hadley znów leżała na podłodze, zajęta książką, ale Adele i Dan na przemian zrzucały się z łóżka i na nie wchodziły, śmiejąc się do rozpuku z tego rodzaju gry. Panna Granger westchnęła, otwierając okno dla ptaka, który w międzyczasie doczekał się trójki nowych znajomych.

Drobna ptaszyna usiadła na kolanach dziewczyny i podniosła z dumą nóżkę, do której przywiązany był list. Zaadresowany do niej. Pozostałe sówki wleciały do środka, dostarczając z pewnością listy zaadresowane do reszty dziewcząt.

Hermiona odwiązała przesyłkę i pogłaskała stworzenie po gładkich piórkach. Sowa pisnęła i poderwała się do lotu, by chwilę później zniknąć gdzieś za drzewami. Dziewczyna przejechała palcami po szorstkiej strukturze koperty i rozerwała ją w miejscu z pieczęcią. W środku były aż trzy kawałki pergaminu i coś małego, przypominającego w dotyku broszkę. Pozostawiając sobie czytanie na później, wyciągnęła rzecz i obróciła ją w palcach.

— Dumbledore zawsze znajdzie wszystkich wszędzie — mruknęła Hadley, która najwidoczniej dostała swój list. Panna Granger słuchała wszystkiego, co działo się w pokoju, jednak bardziej interesowała ją przypinka. — To na swój sposób przerażające.

Ozdoba okazała się nieduża, szkarłatnozłota odznaka prefekta. Duże, złote P nałożone było na lwa, symbol Gryffindoru. Nie spodziewała się tego. Myślała... Myślała, że jest zbyt nijaka. A jednak Dumbledore wybrał ją. To nie była pomyłka, nie mogła. Została prefektem...

— Hermiona! Masz odznakę! — Entuzjastyczny okrzyk Danielle wybudził nastolatkę z zamyślenia. Zeskoczyła z parapetu i jeszcze raz spojrzała na przypinkę w swojej dłoni. Uśmiechnęła się lekko i przypięła odznakę do swetra. W samą porę, bo już chwilę później panna Ross zamknęła ją w mocnym uścisku. — Zasłużyłaś na nią.

Hermionę powitały dwa rodzaje uczuć, a były one tak sprzeczne, jak Ślizgoni i Gryfoni. Miło jej było, widząc, że jej przyjaciółka także się cieszy jej szczęściem, ale czuła gdzieś w głębi uczucie wstydu. Ona nie potrafiłaby się cieszyć, gdyby to Danielle dostała odznakę.

— Dlaczego mi tak nikt nie gratulował, jak zostałam prefektem? — powiedziała Adele z nutką żalu w głosie, ale nie wyglądała wcale na obrażoną.

— Oj, przepraszam. Jak dostaniesz łatkę naczelnej, to pogratuluję ci na kolanach, okej? — odparła Hadley z rozbawieniem, śledząc wzrokiem tekst na jednym ze swoich listów. — Ciekawe, kto wybrał książkę Slinkharda. Fred mówił, że Dumbledore miał duży problem ze znalezieniem kogoś na ten rok.

— Nic dziwnego, jeśli przypomnisz sobie, co stało się z poprzednimi — wtrąciła Adeleaide, wachlując się kopertą z pieczęcią Hogwartu. — Jeden wylany, jeden zabity, jeden z wymazaną pamięcią i jeden przetrzymywany w kufrze przez dziewięć miesięcy. Zachęcające, prawda?

— Jak najbardziej, ja bym poszła — zachichotała Danielle, odczepiając się od przyjaciółki i dając jej czas na oddech. Hermiona wyglądała na nieco zszokowaną, ale z pewnością szczęśliwą. — Nie wiem, jak wy, ale ja lecę do chłopaków.

I chwilę później już była przy drzwiach do pokoju Harry'ego i Rona, a za nią pobiegła cała reszta dziewcząt. Panna Granger złapała za wężową klamkę i otworzyła z hukiem drzwi, wpadając do pokoju jak burza. Dan i siostry Lennox-Vargas weszły za nią, a ta pierwsza przez moment zdawała się być nieobecna.

— Dostałeś? — zapytała Hermiona, szybko omiotując wzrokiem pomieszczenie i zauważając w rękach Harry'ego taką samą przypinkę, jaka widniała na jej swetrze. Bliźniacy Weasley, obecni w tym zdarzeniu, stali obok swojego młodszego brata i śmiali się cicho, klepiąc go po plecach, a on sam wyglądał na nieobecnego.

— Wiedziałam! — krzyknęła nagle Adele, wyciągając dłoń w stronę swojej siostry, która raczej miała naburmuszoną minę. Hadley włożyła rękę do kieszeni, by po chwili wyciągnąć z niej kilka sykli i wręczyć je Ślizgonce. — Przegrałaś, siostruś.

— Ja nie... — zaczął Potter, podchodząc do Rona z odznaką i wpychając mu ją w dłonie. Rudzielec wciąż wyglądał na mocno zaskoczonego, co udzieliło się także reszcie osób w pomieszczeniu. Tylko bliźniacy Weasley i Hadley, która odzyskała swoje pieniądze z powrotem, uśmiechali się znacząco. Wybraniec natomiast wyglądał, jakby ktoś mocno przywalił mu butem w twarz. — To Rona, nie moja.

— Ale... Jesteście pewni? — wyjąkała Granger, patrząc na nich tak, jakby wszyscy robili ją w durnia. Ron? Prefektem? Chłopcy nie wyglądali, jakby mieli zaraz krzyknąć, że to żart, a jej rudowłosy przyjaciel uniósł w górę brew. — To znaczy... Ron z pewnością zasłużył. Zrobił wiele... Ważnych rzeczy...

Hermionę z opresji uratowała pani Weasley, która weszła do pokoju z koszem pełnym świeżoupranych szat i zaczęła je składać na dwie kupki na łóżku. Danielle postanowiła się wycofać, zanim ktoś postanowi się pochwalić rolą prefekta...

— Czy to źle, że się nie cieszę, Syriuszu?

Mężczyzna zamyślił się chwilę, wbijając spojrzenie w ruchome zdjęcie przylepione taśmą do ściany. Przedstawiało czterech chłopców w wieku około piętnastu lat, a każdy z nich czymś się różnił. Mimo to wydawali się szczęśliwi ze swojego towarzystwa i uśmiechali się szeroko.

Danielle siedziała na łóżku, które już dawno przeżyło czasy swojej świetności. Pościel była z pewnością nieświeża, a każdy ruch powodował skrzypienie. Starała się nie zwracać na to uwagi, próbując zająć myśli stwierdzeniem, że nigdzie indziej nie mogliby pogadać na osobności. A coraz częściej miała wrażenie, że Hermiona nie jest dobra na wszystkie zwierzenia.

— Wiesz, myślę, że to z pewnością ludzkie i normalne — Głos Blacka był spokojny i ciepły, chociaż z pewnością zmęczony. Siedzieli w jego starym pokoju od dłuższego czasu, rozmawiając o dziewczęcych sprawach i chociaż czuł się zdecydowanie niewłaściwą do tego osobą, przyjmował niepewności Danielle z anielską wręcz cierpliwością. Ze smutkiem przyjmował do siebie wiadomość, że już następnego dnia gwar w jego domu ustanie i sam będzie musiał zmierzyć się z wszechobecną ciszą. — Kiedy byłem w twoim wieku i Remus dostał odznakę, też czułem się na swój sposób odtrącony. W końcu czym byłem gorszy? Wyniki w nauce nie były złe, a dowcipy robił przecież i Lunatyk. Nie miałem pojęcia, w czym tkwił problem, zwłaszcza, gdy i James dostał potem odznakę.

— Tata Harry'ego też był prefektem? — zdziwiła się Dan, spoglądając na ruchome zdjęcie. Gryfon z przekrzywionymi okularami podrzucał  do góry znicza od zestawu Quidditcha i mrugał okiem. Był nawet podobny do syna, tylko ten zawadiacki styl życia nie pasował do jej najlepszego przyjaciela.

— Był i to naczelnym — przytaknął, zawieszając wzrok na tej samej postaci z fotografii. Gdyby ktoś przyjrzał się w tym momencie Syriuszowi, dostrzegłby głęboki żal zarysowany na jego twarzy. Na pierwszy rzut oka widać było, że on i pan Potter byli ze sobą blisko. Danny nie wiedziała, co by zrobiła, gdyby któryś z jej przyjaciół zginął. Nikt nie może takich rzeczy wiedzieć, dopóki go nie dopadną.— Na ciebie też może przyjść czas, zobaczysz. James się tego nie spodziewał, a tu BUM, niespodzianka. Odznaka naczelnego.

Panna Ross uśmiechnęła się, podniesiona na duchu jego słowami. Może i tak miało się zdarzyć? Zresztą, odznaka prefekta nie była przecież wszystkim. Nie była jakimś wyznacznikiem wartości człowieka. Była tylko rzeczą.

Drzwi uchyliły się lekko, a do środka zajrzała uśmiechnięta twarz profesora Lupina, jak Danielle ciągle o nim myślała. Był najlepszym ze wszystkich czworo, a z pewnością i od wszystkich innych możliwych. Miał po prostu dar do zjednywania sobie młodzieży i do nauczania.

— Molly odchodzi od zmysłów — rzucił na przywitanie, zwracający tym na siebie uwagę. — Nie mogła was znaleźć, a za moment zacznie się kolacja. Na wstępie lojalnie was ostrzegę, że zrobiła z niej małe przyjęcie na cześć nowych prefektów.

Przy ostatnim słowie spojrzał ze współczuciem na Danielle, jakby przeczuwał powód jej rozmowy z Łapą. Nastolatka udała, że tego nie zauważyła i zeskoczyła z łóżka, podchodząc bez słowa do drzwi. Remus odsunął się na trochę, by zrobić jej miejsce i zaczekał na Syriusza, który raz jeszcze spojrzał na zdjęcie Huncwotów.

Na dole zastali już prawie pełny skład Weasleyów, Tonks i Kingsleya Shackelbota, a także Harry'ego i Hermionę. Danielle bez słowa przywitania usiadła na wolnym miejscu obok przyjaciela i wzięła do ręki szklankę na piwo kremowe. Dwójka Huncwotów przywitała się ze wszystkimi i zajęła miejsce u szczytu stołu, a w międzyczasie pani Weasley zajęła się rozmową z Szalonookim Moodym, który zawitał w kuchni na krótko po nich.

— Wszystko w porządku? — zapytał Harry szeptem, otwierając dla blondynki butelkę kremowego piwa. Przed odpowiedzią dziewczyna nalała sobie napoju i napiła się, myśląc jednocześnie nad odpowiedzią.

— Jasne. Czemu miałoby nie być? — odparła obojętnie, wyłączając się na całą koalicję oprócz wzniesienia toastu.

Do kuchni przyszli jeszcze tylko pan Weasley z Billem i Mundungusem Fletscherem, ale nikt poza tym. Dan spodziewała się rodziny Vargasów, ale nie było żadnego z jej przedstawicieli, co uznała za lekko dziwne, bo w końcu Hadley była dziewczyną Freda, Mike i James przyjaźnili się z bliźniakami, a pan Vargas zdawał się być serdecznym przyjacielem pana Weasley'a.

Przy stole wciąż trwały najróżniejsze rozmowy. Niektórzy rozmawiali o obowiązkach prefekta, inni o miotłach, a inni debatowali nad tym, dlaczego Dumbledore nie uczynił prefektem Pottera. Bliźniacy kupowali coś od Fletschera, a Moody trzymał nad wszystkim straż. Szalonooki przystąpywał z nogi na sztuczną nogę, jakby próbując zwrócić na siebie jej uwagę. W końcu wyraził swoje chęci ustnie, wyciągając coś z kieszeni.

— Ross, Potter, chodźcie no tutaj. Mam wam coś do pokazania.

Piętnastolatka złapała kontakt wzrokowy z przyjacielem, który wzruszył ramionami i podszedł do byłego aurora. To samo zrobiła i ona, starając się nie zwracać uwagi na karcące spojrzenie pani Weasley.

— Pierwotny skład Zakonu Feniksa — mruknął mężczyzna, przyglądając się fotografii swoim normalnym okiem. To magiczne wędrowało z Danielle na Harry'ego, jakby Moody chciał zarejestrować ich reakcję. — Znalazłem je wczoraj i tak sobie pomyślałem, że niektórzy chcieliby je zobaczyć.

Dziewczyna przyjęła zdjęcie i przyjrzała się niewielkiej grupce ludzi, którzy uśmiechali się do niej i zaglądającego zza jej ramienia Harry'ego. Od razu zauważyła Moody'ego i Dumbledore'a, stojących obok siebie. W oczy rzucili jej się także rodzice Harry'ego. James Potter uśmiechał się szeroko, dokładnie tak, jak na zdjęciu u Syriusza. Lily Potter wyglądała tak, jak Danny ją zapamiętała. Miała długie, ładnie układające się włosy.

Obok państwa Potter siedział Glizdogon. Dziewczyna przełknęła ślinę na jego widok, który wywoływał u niej dziwne uczucie strachu. Na fotografii wyglądał niewinnie. Uśmiechał się. Tak, jakby nigdy nie miał zdradzić przyjaciół, nie miał dołączyć do Voldemorta.

W tle zobaczyła wielką sylwetkę Hagrida, a gdzieś pośrodku zdjęcia stał Remus z Syriuszem. Black miał tam krótkie włosy, a obok niego stała młoda dziewczyna, na oko bardzo podobna do mamy Harry'ego. Uśmiechała się, przytulając Syriusza do siebie. Oboje wyglądali na szczęśliwych.

Było tam wiele, wiele osób, których Danielle nie znała, ale wszyscy sprawiali, że czuła się mała. Oni wszyscy walczyli z Voldemortem, a ona...

Harry poruszył się niespokojnie. Za wszelką cenę starał się tego nie okazywać, ale od razu było widać, że coś się stało. Dziewczyna wręczyła fotografię Szalonookiemu i uśmiechnęła się z wdzięcznością, podczas gdy młody Potter zacisnął pięści ze złości. Danielle podejrzewała, że to widok Pettigrew tak na niego zadziałał i już miała się odezwać, gdy zniknął jej z oczu.

Ross wybiegła za chłopakiem z kuchni i zauważyła, jak szybko oddala się po schodach. Kręcąc lekko głową pobiegła za nim, nawołując co jakiś czas jego imię.

Jednak rozdział tydzień szybciej :D

Wiem, wiem, jest trochę nudno, ale w następnym rozdziale już się zadzieje. Obiecuję!

Widzicie błąd? Piszcie, to poprawię :D

Będę wdzięczna za każdy komentarz!

Następny rozdział — 14.11.2019

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top