" Sama jesteś sobie winna"
Tak jak się spodziewałam, Kristin ma potwornego kaca. Dzisiaj nie lecę z Debbie, co mnie cieszy. Dwie pijane stewardessy na pokładzie jednego samolotu, to byłby koszmar. Witam się z pasażerami lotu i wskazuję ich miejsca.
- Co za miła niespodzianka. Znów lecimy razem - stwierdza pasażer, którego szczególnie zapamiętałam z poprzedniego lotu.
- Nie sądzę. - odpowiadam - Niech Pan zajmie swoje miejsce.
- Jest Pani zwolenniczką szybkich numerków w toalecie?
- Tak, uwielbiam sudoku. - odpowiadam sarkastycznie. - Blokuje Pan kolejkę. - zmuszam się do sympatycznego uśmiechu. - Pana miejsce jest tam - wskazuję na dany rząd i fotel. - Miłej podróży liniami Cruise air.
- Z Panią na pokładzie, na pewno będzie miła - puszcza do mnie oczko, a potem odchodzi. Co za irytujący osobnik płci przeciwnej. Usadawiam resztę pasażerów, a potem zapoznaję ich z regulaminem.
- Ledwo żyję - marudzi Kristin, gdy wchodzę do pomieszczenia służbowego,aby zająć swoje miejsce przed lotem.
- Mogłaś tyle nie pić. - stwierdzam nonszalancko. - Wiedziałaś, że masz dzisiaj lot.
- Ja przynajmniej nie jestem taka sztywna.
- Mam swoje powody, żeby tak się zachowywać. - tłumaczę. - Nie jestem typem imprezowiczki, więc na żadną imprezę mnie nie wyciągniesz.
- Nudziara - kwituje i bierze kilka łyków wody mineralnej. Mam gdzieś, co o mnie myślą. Nie potrzebuję ani litości ani towarzystwa.
****
Colin
Ukochany
Dostałam dzisiaj pismo od twojego adwokata w sprawie rozwodu. Proszę powiedz, że to nie prawda! Nie chcę rozwalać naszego małżeństwa. Zależy mi na tobie.
Pamiętasz jak się poznaliśmy?Mieliśmy zaledwie dziewiętnaście lat i od razu między nami zaiskrzyło. Od tamtej pory byliśmy razem, a nasz ślub był taki bajeczny. Nie możesz skreślić tyle lat naszego małżeństwa przez twoją nagłą chęć do podróżowania.
Może wystarczy nam tylko krótka przerwa? Po co od razu rozwód? Masz trzydzieści dwa lata i już nikogo sobie nie znajdziesz. Powinniśmy mieć już dzieci!
Colin, proszę. Nie zostawiaj mnie! Kocham cię!
Nie chcę cię tracić.
Twoja żona
Leah
Co za syf. Wzdycham. Czy ja nie wyraziłem się jasno? Nie chcę już z nią być. Mam dość jej dziecinnych zachowań, wiecznego focha i kłótni o najmniejszą drobnostkę. Ponadto ona bardziej kocha moje karty kredytowe niż mnie. Tym razem oczu mi nie zamydli. Doprowadzę do rozwodu, czy jej się to podoba, czy nie.
- Coś podać? - pojawia się obok mnie Valerie i mój lot staje się od razu lepszy.
- Lampkę szampana.
- Na pewno? - pyta z wymuszonym uśmiechem. Wiem, że mnie nienawidzi, ale doprowadzę do tego, że zmieni o mnie zdanie.
- Na sto procent.
- To wszystko?
- Gdybyś zechciała dorzucić jeszcze swój numer telefonu, byłbym wdzięczny. - wywraca oczami i odchodzi zapewne zrealizować moje zamówienie. Widzę, że stara się być profesjonalna, ale przy mnie jakoś jej to nie wychodzi. I tak zdobędę jej numer telefonu. Nic trudnego. Tym bardziej, że to ja jestem jej szefem i mam dostęp do wszystkich danych. Z tą myślą zaczynam pisać maila do Leah.
Leah!
Czy ja nie wyraziłem się jasno? Papiery rozwodowe to nie żart. Gdy tylko wrócę ze swojej podróży, spotkamy się w sądzie i radzę ci nie robić problemów. Tobie z mojego majątku nie należy się nic. Do końca miesiąca wyprowadź się z naszego domu. Nie martw się o mój status związku, bo nie jestem jeszcze stary i mam zamiar ułożyć sobie życie z kimś, kto będzie mnie kochał za to, jakim człowiekiem jestem, a nie za to ile mam pieniędzy na koncie bankowym.
NIE KOCHAM CIĘ!
Niech do ciebie to w końcu dotrze. Naszego małżeństwa już nie da się uratować. Za rozbicie związku możesz winić tylko i wyłącznie siebie.
Życzę ci powodzenia w dalszym życiu.
Cześć
Colin Williams
- Pański szampan - spoglądam na stewardessę, która nie jest Valerie. Dlaczego? No kurwa.
- Dziękuję. - odbieram swój kieliszek. - Co się stało z Valerie?
- Interesuje Pana ta nudziara? - pyta niesympatycznie. Kogo Reece zatrudnia do moich linii lotniczych? Przecież ona ewidentnie ma kaca. Jej wory pod oczami i zmęczona cera, mówią same za siebie. Jeszcze ma czelność zadawać takie pojebane pytania? Niech się tylko dowiem jak się ona nazywa!
- Nie było pytania - odpowiadam. - Jak się Pani nazywa?
- Kristin Cooper.
- Szef na pewno się ucieszy z tego, że jest pani pijana. - stwierdzam, a jej źrenice się rozszerzają.
- Niech Pan tego nikomu nie zgłasza. Proszę.
- Cruise air to prestiżowe linie lotnicze, gdzie wszyscy pracownicy stwarzają przyjemną atmosferę podczas lotu, ale Pani chyba o tym zapomniała. Tu nie ma miejsca dla alkoholiczek.
- Niech mnie Pan nie obraża.
- To jest twój ostatni lot w tych liniach lotniczych - odpowiadam dobitnie.
- Nie ma pan takiego prawa! - oburza się.
- Nazywam się Colin Williams i jestem właścicielem Cruise air.
****
Valerie
- Ty suko! - fuka Kristin, gdy wraca do służbowego pomieszczenia. Spoglądam na nią zdezorientowana. - Wiedziałaś, że koleś do którego idę zanieść zamówienie to pieprzony szef lotniska?
- Co? - pytam jak ostatnia idiotka. - Skąd miałam o tym wiedzieć?
- No kurwa, ty mi kazałaś iść zanieść tego szampana. Teraz mnie zwolnił za pieprzony alkohol. - prycham.
- Ostrzegałam - odpowiadam i wzruszam ramionami.
- Czyli wiedziałaś, że to kochany szef? Może specjalnie mnie do niego wysłałaś, co?
- Kristin, nie znam szefa lotniska. Dostałam pracę od managera.
- I w ogóle nie znasz Colina Williamsa? - prycha. - Nie wierzę. Dziękuję za załatwienie zwolnienia z pracy.
- Sama jesteś sobie winna - odpowiadam i wychodzę z pomieszczenia z kawałkami szarlotki dla pasażerów pierwszej klasy. Skąd miałam wiedzieć, że ta szowinistyczna świnia to sam szef? Już wiem, dlaczego to taki burak. Zwolnił Kristin bo sama jest sobie winna, ale ona myśli, że to moja sprawka. Niech myśli i mówi co chce. Mnie to wcale nie interesuje. Mam swoje własne problemy.
------
Hej misie ❤️
Życzę Wam miłych przygotowań do Świat 😘😘
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top