" Musisz mi zaufać"
Niesprawdzony ❤️ Poznajcie tożsamość JEGO!
- Jak byłem małym chłopcem zawsze chciałem wejść na dach domu w nocy, aby stamtąd obserwować gwiazdy - wyznaje Colin i wpatruje się w sufit. Leżymy obok siebie już dobrą godzinę, a on zgodnie z obietnicą, ani razu mnie nie dotknął.
- Zrealizowałeś to marzenie?
- Prawie - śmieje się. - Gdy stanąłem w ramie okna, żeby przejść na schody pożarowe, moja mama weszła do pokoju. Myślała, że chcę się zabić. Przez kolejny rok chodziłem do psychiatry. Grr. Jak sobie przypomnę wąsa tej kobiety to mam ochotę zwrócić wszystko, co zjadłem. Ohyda.
-Może jej ten wąs się podobał? - sugeruję i spoglądam na jego twarz.
- Akurat - prycha. - Wyglądała jak owłosiona małpa. Z zachowania była taka sama. - krzywi się. Miło jest z nim porozmawiać bez żadnych seksualnych aluzji. Nadal muszę go trzymać na dystans, ale mam nadzieję, że już zrozumiał, że nie jestem dziewczyną, która ma zamiar się z kimś związać. Sam fakt, że to mój szef, jest mocno przygnębiająca. Dla mnie nigdy nie istniała relacja szef-pracownik. Nadal tak uważam i nie podważę swojego zdania. - Teraz ty coś opowiedz - spogląda w moje piwne oczy, a ja przepadam. Cholera. Dlaczego nie mogę oderwać wzroku od niego? Valerie! Ogarnij się. Resztą samokontroli podnoszę się do pozycji siedzącej i opieram się o zagłówek łóżka.
- Pamiętam jak razem z siostrą wpadłyśmy na pomysł zrobienia ogródka w pokoju. Naniosłyśmy ziemię z robakami i rozrzuciłyśmy na środku pokoju.
- Ile miałyście lat?
- Ja pięć, Heather siedem. Moja mama zawsze miała nas w dupie, więc nie obchodziło jej, co robimy. Jednego dnia wróciła do domu nawalona w trzy dupy i weszła do naszego pokoju. Potknęła się o wózek dla lalek i poleciała twarzą prosto w ziemię. Rozpętało się piekło, ale mimo wszystko, byłyśmy z siebie dumne, że udało nam się w jakimś stopniu zwrócić na nas uwagę mamy. Jako dzieci potrzebowałyśmy tego.
- Nie wiem jak to jest mieć takich rodziców - wzdycha.
- Nie mam taty - wyznaję. - Nigdy go nie poznałam. Nawet nie znam jego imienia. Mama milczy jak grób, więc przestałam pytać.
- Przykro mi - siada w takiej samej pozycji, co ja i znów nasze spojrzenia się spotykają. - Mówił ci ktoś, że masz śliczne oczy?
- Są zwyczajne - wyszeptuję.
- Nie prawda. - dotyka kosmyków moich włosów. - Są śliczne. - zbliża się do mnie niebezpiecznie blisko. Muszę się odsunąć. Nie mogę pozwolić sobie na takie zbliżenia. Ale jednak siedzę w tej samej pozycji i czekam na rozwój wydarzeń. Mój rozum nie współpracuje z ciałem.
- Co robisz? - pytam szeptem.
- Mam zamiar skosztować twoich warg - wyznaje. Czuję jego oddech na moim policzku. Zbliża się do moich ust i nagle rozlega się pukanie do drzwi. Odsuwam się od Colina jak poparzona. Co ja właśnie chciałam zrobić? Wstaję z łóżka i idę otworzyć drzwi, które są moim wybawieniem. Popełniłabym kolejny błąd. Otwieram drzwi, ale nikogo przed nimi nie dostrzegam. Wychylam się, aby rozejrzeć się po korytarzu. Pusto. Spoglądam w dół i zauważam szare pudełeczko z czerwoną wstążką. Zdezorientowana podnoszę przedmiot i jeszcze raz rozglądam się po korytarzu. Wzruszam ramionami, gdy nic nie zwraca mojej uwagi i wracam do pokoju.
- Co tam masz? - pyta Colin swoim obojętnym tonem. Mam wrażenie, że chce tym sposobem ukryć swój zawód, że od niego uciekałam. Nie odpowiadam, tylko otwieram pudełko, w którym znajdują naprawdę drogie perfumy. Co do cholery? Na dnie pudełka znajduje się biała kartka, na której ktoś napisał kilka zdań piórem.
Droga Valerie
Gdy tylko poczułem zapach tych perfum od razu skojarzyły mi się z tobą. Twój zapach jest taki kuszący. Za każdym razem, gdy cię widzę mam zamiar pocałować cię w te pyskate usteczka.
Mam nadzieję, że to twój zapach! Miłego wypoczynku w Atlancie.
P.
-Kim jest P? - pytam zdezorientowana.
-Mogę? - Colin odbiera ode mnie liścik, a potem spogląda na perfumy, które na pewno do tanich nie należą. - Może On cię znalazł?
- Nazwałby mnie Adele i zresztą to nie jest jego charakter pisma. On nawet nie bawiłby się w kotka i myszkę, gdyby nie znalazł.
- No to komuś jeszcze wpadłaś w oko - wypowiada zjadliwie, jakby ta myśl była dla niego obrzydliwa.
- Dlaczego nagle wszyscy zwracają na mnie uwagę, gdy nie jest mi to w ogóle na rękę? - spoglądam przez okno i krzyżuję ręce na piersi. - Chowam się przed tym psychopatą, a mam takie wrażenie, że na darmo. Że i tak mnie znajdzie. On ma za dużo pieprzonych znajomości. Niech się wszyscy ode mnie odpieprzą!
- Ja też? - pyta dziwnie wkurzony. - Naprawdę?
- TAK! - krzyczę. - Ta znajomość ściągnie na ciebie same problemy. Wiele możesz stracić. Na przykład życie! Nie dociera to do ciebie?
- NIE! - odkrzykuje. - Tak się składa, że ten problem jest również moim pieprzonym problemem!
- Co masz na myśli?
- Że znam jego osobiście - zamieram.
- Co? - pytam przerażona. - Jesteś jego szpiegiem? Już mu powiedziałeś gdzie jestem? Nie potrzebnie ci się zwierzyłam!
- Valerie, nic mu nie powiedziałem! - coś w jego głosie każe mi się nie odzywać. Przeraża mnie. - Za kogo mnie kurwa masz? Dzisiaj dowiedziałem się od Lorelei z kim masz doczynienia i uwierz mi ciężko jest mi w to uwierzyć, że mój własny brat jest szefem pieprzonej mafii.
- Nathaniel to twój brat? - pytam jeszcze bardziej przerażona.
- Tak - zaciska szczęki. - Nie miałem pojęcia o jego upodobaniach. Do dzisiaj.
- Co Lorelei ma z tym wspólnego?
- Jej mąż to prawa ręka Nathaniela.
- Bruno?
- Dokładnie Dominic. Bruno to jego fałszywe imię, tylko dla użytku Natea. Pomogę ci to wszystko przetrwać, tylko mi zaufaj do cholery! Gdybym stał po stronie mojego brata, już dawno trafiłabyś w jego łapska!
-----
Hej misie ❤️
Przepraszam, że tak rzadko tutaj dodaję rozdziały, ale tą historię na razie pisze mi się najciężej pomimo, że wiem o czym ma być każdy rozdział 😘
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top