"Epilog"
- Mamo! - wyrywam jej butelkę wódki z dłoni. - Mamo! Nie możesz wciąż pić! - spogląda na mnie zamglonym spojrzeniem i mam wrażenie, że wcale mnie nie rozpoznaje. Minęło pół roku odkąd ostatni raz ją widziałam.
- Pić - bełkocze i wystawia dłoń w stronę butelki. Mrużę oczy i premedytacją rozbijam szklaną butelkę o podłogę, a cały trunek rozpływa się po pokoju. - NIE!
- Mamo, to ja. Adele.
- Nie znam żadnej Adele!
- Tak? - prycham. - A Bart Hansen coś ci mówi? - czekam aż jej umysł skojarzy jakiekolwiek fakty. Nie jest mocno wstawiona, dlatego powinna chociaż trochę rozumieć, co się do niej mówi. Odkąd sięgam pamięcią, moja kochana mama tak wygląda. Rozpiła się, ponieważ nie mogła się pogodzić z faktem, że jej ukochana firma rozpadła się. A śmierć Heather dobiła ją doszczętnie.
- Bart Hansen? - wypowiada powoli, jakby próbowała wymówić te słowa po raz pierwszy. Po chwili spogląda na mnie z szeroko otwartymi oczami i jakby dopiero teraz dotarło do niej, kim jestem. - Adele?
- Tak, to ja mamo.
- Skąd znasz Barta? Skąd?
- To mój ojciec, prawda? - nie mam zamiaru bawić się w żadne podchody. Chcę po prostu się upewnić, że ten facet rzeczywiście jest moim tatą i przestać w końcu się go obawiać.
- Ta...aak - jąka. - Skąd go znasz? Zerwałam z nim kontakt! - na oślep szuka czegoś po materiale kanapy.
- Nie ma tam alkoholu - oznajmiam. - Powiedz mi tylko, dlaczego przed nim uciekłaś? Dlaczego odebrałaś mi tatę? Dlaczego?
- Bo tak było łatwiej - odpowiada ze zmęczeniem. - Moje życie już i tak było skomplikowane i trudne. Nie chciałam niszczyć życia Bartowi. Był dla mnie za dobry, a ja przez własną głupotę straciłam wiele. - wzdycham, ale postanawiam dzisiaj nie wnikać w dramaty rodzinne, ponieważ mam też drugi cel wizyty w tym mieszkaniu.
- No dobrze - wyjmuję z torebki kopertę, w której znajduje się zaproszenie na mój i Colina ślub, który ma odbyć się w powietrzu. Postanowiliśmy, że skoro poznaliśmy się w samolocie, to w samolocie odprawimy ceremonię zaślubin. Pastor na początku nie był zachwycony, ale ostatecznie zgodził się na tą propozycję.
- Co to jest?
- Chcę, żebyś pojawiła się na moim ślubie. - wręczam jej kopertę. - Ale proszę, przyjdź całkowicie trzeźwa. Masz na to miesiąc, aby zmienić swoje życie.
- Nie dam rady - oddaje mi zaproszenie. - Nie przyjdę. To jest ode mnie silniejsze.
- Dlatego nie zostawię cię z walką samej. - uśmiecham się. - Zajmie się tobą mój tata.
****
- Głupi lok - marudzi Naomi, która od dwudziestu minut poprawia moją weselną fryzurę. Od pół godziny jesteśmy w powietrzu i krążymy nad Filadelfią.
- Zostaw to tak jak jest. Chcę już podejść do ołtarza. - przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze i zauważam ogromną różnicę pomiędzy Adele, która bała się własnego cienia, a mną dzisiaj. Adele, która chce poślubić mężczyznę, którego bardzo mocno kocha. Nathaniel nie opuści więzienia do końca życia, więc w końcu mogę żyć pełnią życia.
- Pan młody czeka. - informuje mnie tata, z którym mam naprawdę dobry kontakt. Po poważnej rozmowie z nim i mamą, doszłam do wniosku, że powinnam walczyć o kontakt z nimi. Dzięki obecności Barta, mama w końcu odstawiła alkohol i doprowadziła swoje życie do porządku.
- Już idę. - uśmiecham się do niego i chwytam go za ramię, a dzięki sukni ślubnej mojej siostry, czuję się tak, jakby była tutaj razem ze mną. Chociaż tak mogę uczcić jej pamięć. Wychodzimy z pomieszczenia służbowego i od razu widzę jego. Colina w idealnie dopasowanym garniturze, uśmiechającego się od ucha do ucha. Obok niego stoi Dominic, który jest jego drużbą. Przechodzę pomiędzy fotelami, na których siedzą rodzice Colina, jego siostra z rodziną oraz moja mama i Lora. Nikogo więcej nie chcieliśmy na naszym ślubie. To ma być rodzinna ceremonia w gronie osób, które są dla naszego serca najbliżsi.
****
- Pani Williams - Colin mruczy wprost do mojego ucha podczas naszego pierwszego tańca. - Mam ochotę zadrzeć z ciebie to białe cudo.
- Panie Williams, wszyscy na nas patrzą. - śmieję się. - Proszę nie uwodzić swojej żony.
- Ale moja żona nie ma nic przeciwko. - skrada jednego buziaka. Piosenka się kończy, a Colin całuje mnie w dłoń i wskakuje na scenę. - Panie i panowie - przemawia do mikrofonu. - Chciałbym jedynie powiedzieć kilka słów. Jak wiecie, poznałem Adele, gdy uciekała przed Nathanielem. - wzdycha i spogląda na swoich rodziców. - Nikt z nas nie spodziewał się, że mój brat miał drugą, okropną twarz, ale to już przeszłość. To właściwie dzięki niemu poznałem moją piękną żonę. Razem walczyliśmy o twoje życie, wiele przetrwaliśmy i jeszcze więcej razem przetrwamy. Każda blizna na naszym ciele - uśmiecha się do mnie, a moja dłoń bezwiednie ląduje na bliźnie na policzku. - wskazuje na to, ile włożyliśmy siły i walki o szczęście. One nas nie szpecą, one ukazują to, jakimi jesteśmy ludźmi. Każdy z nas tutaj odegrał ważną rolę w naszym życiu, pomógł nam przetrwać najgorsze za co z całego serca chcę wam wszystkim podziękować. To wszystko. - schodzi ze sceny i od razu podchodzi do mnie, nie zwracając uwagi na oklaski od strony naszej rodziny. Nachyla się nad moim uchem i mówi:
- Kocham cię i zawszę będę cie kochał. - po czym jego wargi lądują na moich, a ja jeszcze nigdy nie byłam szczęśliwsza. To Colin Williams jest moim sercem, szczęściem i powietrzem. Kocham go. A to dopiero początek naszej nowej historii.
-----
Hej misie ❤️
Ta historia dobiegła końca. Właśnie na tyle rozdziałów ją przewidziałam 😘
Nie jest to może moja ulubiona cześć, ale były chwile, w których naprawdę uwielbiałam pisać tutaj rozdziały 😘
Dziękuję za każdy komentarz i za każdą gwiazdkę ❤️
Kocham was moje misie 😘
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top