" Będę dobrą lekarką"

Valerie

Nie czuję nic prócz palącego bólu. Twarz, klatka piersiowa, brzuch, ramiona. Wciąż czuję te wszystkie kopnięcia zadane przez jednego ze strażników. Boli. Jak przez mgłę słyszę głos Colina, lecz nie mogę mu odpowiedzieć, ani otworzyć oczu. Chcę go zobaczyć, złapać za rękę, lecz nie potrafię. Dlaczego czuję tylko ból?

- Obudź się, kochanie. Proszę. Wszystko już jest dobrze, zagrożenie minęło, Nathaniel to przeszłość. - głos mu się załamuje. Tak bardzo chcę się uśmiechnąć, spojrzeć na niego, pocałować, lecz moje ciało nie reaguje. Zamiast tego, tracę świadomość, a jednocześnie przestaję odczuwać ból. Spokój.

****

Wszystko jest ciężkie i obolałe. Powieki nadal mam zamknięte i chociaż bardzo się staram, nie mogę ich otworzyć. Wynurzam się z otchłani ciemności i znów słyszę otaczające mnie głosy.

- Jest pan kimś z rodziny? - głos mężczyzny jest opanowany, lecz nie wiem, do kogo należy. - Godzina odwiedzin już dobiegła końca.

- To moja narzeczona. - narzeczona? Dlaczego przez to jedno słowo poczułam się taka kochana? Tak bardzo chcę spojrzeć teraz na jego przystojną twarz. Dlaczego mój organizm nie reaguje? Ja chcę się obudzić!

- Rozumiem, ale pacjentka musi odpocząć. Jej parametry życiowe są stabilne. Obudzi się, gdy będzie na to gotowa. - tracę świadomość. Ciemność. Pustka. Czarna otchłań.

****

Wyłaniam się z mgły, lecz przez ból w klatce piersiowej mam ochotę ponownie spaść w nicość. To tak okropnie boli.

- Rozmawiałem wstępnie z prawnikiem - odzywa się Dominic. - Nie wypuszczą Nathaniela z aresztu nawet za kaucją. Był szefem mafii, jest na niego wiele dowodów, nie wywinie się z tego tak łatwo. A ty powinieneś jechać do domu.

- Nie zostawię jej samej. W każdej chwili może się obudzić. - mówi niemal szeptem. - Błagam, niech otworzy oczy. Chcę zobaczyć jej zielone tęczówki.

- Zależy ci na niej - mówi Dominic.

- Cholernie - otwórzcie cię zdradzieckie szuje! Chcę widzieć! Chcę mówić! Chcę.Spadam z powrotem w nicość. Nie słyszę Colina, nie czuję bólu.

****

Czuję drobne rączki na moich policzkach. Czuję słodki oliwkowy zapach, słyszę śmiech małego dziecka. Co ze mną nie tak? Po wielu próbach walki, w końcu otwieram oczy. Mrugam kilkakrotnie, aby przyzwyczaić wzrok do jasnego światła.

- Wujku! - chichocze mała blondyneczka, siedząca obok na łóżku. - Ciocia się obudziła! - marszczę brwi, nie wiedząc kim jest to dziecko, ani gdzie jestem.

- Valerie - głos Colina jest pełen ulgi. Całuje wierzch mojej dłoni i mierzwi włoski dziewczynki. - Valerie, tak bardzo się bałem.

- My - dopowiada dziewczynka. - My się baliśmy. - próbuję się uśmiechnąć na władczy ton blondyneczki, ale krzywię się z bólu.

- Dlaczego wszystko mnie boli?

- Zostałaś pobita, masz rozcięty policzek, całe szczęście żaden skurw.- spogląda na dziewczynkę. - Zły pan, nie złamał ci żeber.

- Tak, pamiętam - ale nie chcę pamiętać! Nie mogłam stracić tych wspomnień? Nie chcę pamiętać! Nie chcę!

- Ciociu - dziewczynka gładzi rączkami mój zdrowy policzek. - Wiesz, że będę w przyszłością dobrą lekarką. Dzięki mnie się obudziłaś!

- Pelin - odzywa się Colin. - Może wrócisz do swojej kolorowanki.

- Beee - marszczy nosek. - Nie chce mi się kolorować jakiś stworów. To nudne. - spogląda na mnie z wielkim uśmiechem. - Wolę posiedzieć przy cioci.

- Dobrze, a ja zawołam lekarza, ale pilnuj mojej narzeczonej. - puszcza do mnie oczko i wychodzi z sali.

- Wujcio jest taki super! Nauczył mnie jeździć na rowerku! A mam taki różowy rowerek! Jak wyzdrowiejesz to ci pokażę! - bawi się moją dłonią. - A ciociu, wiesz co?

- Hmm?

- Wiesz, że wujcio jest kochany? Zawsze daje mi kaskę! A ja lubię pieniążki. Zawsze wrzucam banknocik do Gertrudy, a Gertruda do moja gruba świnka skarbonka. A ty, ciociu? Masz świnkę skarbonkę?

- Niestety nie.

- To super! Ty masz żywą świnkę skarbonkę!

- Tak?

- No tak! To wujek Colin! - podskakuje uradowana. Jeju, ta dziewczynka jest rozbrajająca.

- Wujek Colin jest świnią? - pytam.

- Tak! Bo beka przy stole! I ma więcej kaski niż moja Gertruda.

- Dzień dobry, jestem doktor Hood. Jak się czujesz? - naszą wymianę zdań przerywa lekarz. Wywracam oczami. Nienawidzę szpitali i lekarzy.

- Wszystko mnie boli.

- Nic dziwnego, ale za moment podamy ci leki przeciwbólowe, ale najpierw muszę wykonać kilka podstawowych badań.

-----
Hej misie ❤️
Miłego wieczoru 😘
Buziole 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top