Wspólna scena #5
Dazai Osamu
– Zaskoczony?– Zapytałaś patrząc na Atushiego. Twój wyraz twarzy nie wskazywał na to, że sama jesteś zaskoczona, tym jak się potoczyły twoje plany. Przeczuwałaś, że coś takiego może się stać. Jednak z każdej sytuacji można jakoś wyjść, więc czemu miałby być to wyjątek?
– Dlaczego... - Tygrysołak był w szoku – p-przecież jesteście rodziną i-
– „Rodziną"? – Zmrużyłaś oczy – Jakoś się tym nigdy nie przejmował – Nakajima już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak Dazai go wyprzedził.
– Atsushi – Powiedział nad wyraz spokojnym głosem. Mimo, że jasnowłosy ciągle nie spuszczał z ciebie oka, brunet wiedział, że ten go słucha - Musisz wyprowadzić wszystkich z budynku.
– Dazai-san ale ona-
– Ja się nią zajmę – Widział, jak chłopak się wacha – Chce zdetonować cały budynek – To zdania całkowicie dotarło do młodszego detektywa. Osamu sprawnym ruchem złapał cię za rękę, byś nie użyła swojej zdolności. To był znak dla tygrysołaka, by już zacząć ewakuować innych. Wybiegł z pomieszczenia.
– Z tobą nie wygram – Kątem oka zobaczyłaś, jak bierze przycisk, którym miałaś włączyć bomby. Teraz już wiedziałaś, że nie możesz wygrać.
– Po twoim wyrazie twarzy sądzę, że nie żałujesz – Pokiwałaś głową i spojrzałaś na wprost, gdzie znajdowało się okno.
– Żałuję tylko, że nie zgodziłam się na samobójstwo, które mi proponowałeś przy naszym pierwszym spotkaniu.
– Ta propozycja już wygasła, przy twojej odmowie.
– Szkoda – Szybkim ruchem wyciągnęłaś mały nożyk, jaki miałaś w płaszczu i dźgnęłaś nim byłego mafiozo w brzuch. Złapał się za bolące miejsce, puszczając twoją rękę. W tym czasie podbiegłaś do okna i stanęłaś na parapecie.
– [Imię]! – Osamu zawołał robiąc krok w twoją stronę. Spojrzałaś na niego.
– Trochę przykre, że nie będzie wspólne.
– I cięcie! – Zawołał reżyser. Zeszłaś z parapetu i podeszłaś do brązowookiego.
– Nie dźgnęłam cię zbyt mocno? – Mężczyzna złapał się znowu za brzuch i zaczął zwijać się z bólu – głupek – zaśmiałaś się.
Chuuya Nakahara
Weszłaś do pomieszczenia, a stukot twoich obcasów ucichł dopiero koło łóżka, na którym leżał egzekutor mafii.
– Masz szczęście, że zdołałam cię wyleczyć – Powiedziałaś widząc, jak rudowłosy się budzi . Mężczyzna chciał wstać, ale czuł się ociężały – Nie jesteś tu zbyt długo. Uleczyłam cię szybko, ale twoje ciało jest dalej zmęczone – Pomogłaś mu usiąść i przyłożyłaś do jego ust szklankę wody.
– Sam mogę się napić- Powoli podniósł rękę i zabrał ci naczynie. Spojrzałaś na niego w milczeniu. Widać było, że jest zły, ale czemu? Powinien się cieszyć, że został znaleziony na czas. Podeszłaś do swojego biurka, usiadłaś i zaczęłaś pisać dokumenty. W pokoju przez dłuższy moment, można było słyszeć tylko tykanie zegara i dźwięk stawiania kropek na końcu zdań.
– Jesteś rozdarta – Stwierdził, a ty przestałaś pisać – Jak taka osoba, jak ty może być w mafii?
– Nie jesteś psychologiem – Odsunęłaś krzesło i przetarłaś dłonią zmęczone oczy – Czy jestem rozdarta? – Spojrzała na niego – Jak myślisz Chuuya? – Wasze spojrzenia się z sobą skrzyżowały – Każdego dnia muszę patrzeć na wasze rany i słyszeć jęki bólu. Znasz mnie tyle lat – Twoją twarz ozdobił łagodny uśmiech – Dobrze mnie znasz, a mimo tego pozwalasz się ranić, bo wiesz, że i tak cię uleczę. Wiesz, jak reaguje na to wszystko – Mafiozo w milczeniu patrzył, jak wstajesz i do niego podchodzisz – Tak jestem rozdarta, tak nie nadaje się na pracę w tym miejscu – Wyciągnęłaś z kieszeni leki i nalałaś wody do szklanki – Jednak jestem tu, byś nie umarł za szybko – Wszystko położyłaś na desce.
– Dobra, mamy to! – Krzyknął reżyser, a ty zaczęłaś się śmiać.
– Przeprasza, ale ktoś na jednej z kartek zostawił zdjęcie Akutagawy ubranego w strój sweet lolity – Usiadłaś na łóżku, łapiąc się za brzuch, gdzie ciągle leżał Nakahara.
Fiodor Dostojewski
– Nie pomogę ci – Powiedziałaś pewnie. Mężczyzna jedynie cicho zachichotał.
– Myślałem, że chcesz zobaczyć swojego ukochanego. Ile już minęło lat od jego samobójstwa? – Zacisnęłaś ręce w pięści – Głośno było o tym w gazetach. Mężczyzna oświadczył się kobiecie, a zaraz potem popełnił samobójstwo. Co za przykra historia – W jego głosie nie można było usłyszeć żalu lub smutku. Nie zamierzałaś mu ulec. Był podstępny i dobrze to wiedziałaś. Raz się nabrałaś, już tego nie zrobisz po raz kolejny – A co jeśli można by było, przywrócić go do życia?
– Nie prawda – Powiedziałaś drżącym głosem - Nie można przywrócić zmarłych do życia.
– Naprawdę? - Czułaś jego ciepły oddech blisko swoich ust – Mogę zaprzeczyć twoim słowom. Jeśli się do mnie przyłączysz, wskrzeszę [Męskie Imię].
– Skąd mogę wiedzieć, że mnie nie kłamiesz?
– „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu" – Oświadczył.
– Jest też: „Nie zabijaj".
– Ja tylko chcę oczyścić ten świat – Prychnęłaś słysząc te słowa – Jest pewna księga, w której jeśli coś zapiszesz, staje się prawdą. Można i wskrzesić zmarłego.
– Więc jeśli się zgodzę, zobaczę go?
– Masz moje słowo, a widzi to Bóg – Zacisnęłaś usta wąską kreskę.
– Ja... Zgadzam się.
– Cudownie – Rosjanin odwiązał twoją chustę – Liczę na owocną współpracę [Nazwisko]-san – Powoli otworzyłaś oczy.
– Stop! – Krzyknął reżyser, a ty odetchnęłaś z ulgą.
– Myślę, że nasza współpraca będzie dobra, jeśli mnie odwiążesz. Muszę iść do toalety – Dostojewski się uśmiechnął i spełnił twoją prośbę. Szybko wstałaś i po podziękowaniu, śmignęłaś do łazienki.
Nikołaj Gogol
Spojrzałaś na ducha, siedząc „sama" w swoim pokojowym hotelu. Na jasnej twarzy zjawy, można było zobaczyć zmartwienie twoim stanem. Już widać było rumieńce od alkoholu, jednak tobie było za mało.
– Nie żyjesz – wybełkotałaś do zmarłego, nalewając do czarki sake – moi rodzice też, a ich nie widzę – mruknęłaś i w chwili gdy chciałaś się napić, ktoś się zaśmiał.
– Samemu zapijać smutki, nie jest dobrze – usłyszałaś męski głos. Rozglądnęłaś się po pomieszczeniu, jednak nie widząc nikogo, cicho westchnęłaś. Odstawiłaś czarkę na stolik.
– Myślałam, że jesteś kobietą – Spojrzałaś na ducha, a ta pokiwała głową na potwierdzenie twoich słow.
– Zgadniesz gdzie jestem? – Kliknęłaś językiem.
– Jestem pijana i słyszę głosy w głowie – złapałaś się za włosy – Kurde balans, muszę odstawić alkohol – jęknęłaś kładąc głowę na stół. Poczułaś, jak ktoś głaszcze cię po włosach.
– Nie jestem w twojej głowie wróbelku. Siedzę po drugiej stronie stołu – Uniosłaś lekko głowę. Faktycznie. Naprzeciwko ciebie siedział mężczyzna z uśmiechem.
– Kim jesteś?
– Moje imię zaczyna się na „Ni", a kończy na „kołaj" – zmrużyłaś oczy.
– Nikołaj?
– Jaka mądra! – zaklaskał – Tego się spodziewałem po pisarce. Czytałem twoją książkę. Ta starsza pani, był idealną postacią – skinęłaś głową.
– Czego dusza szuka?
– „Dusza"? Jestem człowiekiem – oburzył się.
– Jak się tu dostałeś? – Zadałaś koleje pytanie, wyciągając z pudełeczka po papierosach papierosa. Włożyłaś go sobie do ust i po zapaleniu, zaciągnęłaś się dymem.
– Nie masz dość smogu w Japonii?
– Nie, a mój poziom smogu mi opadł – Wypuściłaś dym z ust – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
– Nie zdradzam swoich sztuczek – Powiedział z uśmiechem – Jednak mogę ci powiedzieć, czemu jestem.
– Więc?
– [Imię i Nazwisko] mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia.
– Cięcie! Było super – Zgasiłaś papierosa.
– Jak ja się dla was poświęcam – westchnęłaś teatralnie.
– Uwierz mi, ja też – Nikołaj rzekł tym samym tonem głosu co ty.
Edgar Allan Poe
– Dzień dobry Edgar – Uśmiechnęłaś się do pisarza, a widząc na ramieniu jego kochanego szopa – I Carl.
– W-Witaj [Imię]-san. Jest Ranpo? – Mężczyzna podszedł do twojego biurka. Pokręciłaś przecząco głową.
– Chodzi ci o twoją książkę prawda? Bardzo mi się podobała.
– C-Czytałaś?! – Amerykanin pobladł.
– Przepraszam – uśmiechnęłaś się przepraszająco – Ranpo dziś mi ją dał, bym ci oddała i z nudów zaczęłam ją czytać.
– R-Rozumiem... I na pewno jest dobra?
– Oczywiście – Uspokoiłaś Poe – To był jeden z najlepszych kryminałów, jakie czytał.
– T-To tylko p-prototyp – Lekko się zarumienił, przez twoje słowa – J-Jednak cieszę się, że ci się podoba – Patrzyliście się chwilę w milczeniu na wasze twarze. Nie wiedzieliście, jak możecie do siebie teraz zagadać. Rozmowa na temat jego książki dobiegła końca, ale jednak jeszcze nie chcieliście kończyć – [Imię]-san – Ciemnowłosy zacisnął ręce na swojej wstążce i zaczął ją miętosić z nerwów.
– Tak? – Sama czułaś, jak zaczynasz się lekko stresować.
– M-Może p-pójdziemy kiedyś razem d-do biblioteki? W czwartki drugiego tygodnia, zawsze są dostawy.
– Okej. W jakiś czwartek się wybierzemy – Skinął głową i otwierał usta, by coś powiedzieć, ale Ranpo wszedł i go zawołał.
– Okej, stop! – Zawołał reżyser, a ty wstałaś z wózka.
– Jeszcze kilka minut i nogi by mi ścierpły – stwierdziłaś podchodząc do Edogawy – Zniszczyłeś taki piękny moment. Nie wiem, jak widzowie ci to wybaczą.
– Mam urok osobisty, na pewno wybaczą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top