Spójrz na mnie! #8
---
Dazai Osamu
Mężczyzna myślał, aż półtorej tygodnia jak cię zainteresować do jego osoby w romantyczny sposób. Pierwszy pomysł jaki wpadł mu do głowy był prosty i bardzo łatwy, bo przecież ściągnięcie przy tobie koszulki, by pokazać jego mięśnie nie wymaga zużycia dużej ilości energii czy pieniędzy. Niestety na planie nie miał do końca okazji tego zrobić w twojej obecności, przez twoje zaangażowanie w każdą scenę filmową. Drugi pomysł podsunął mu jego brat Bunji* i brzmiał już lepiej... brzmiał, bo gdy Osamu zdecydował się go zrealizować nie skończyło się romantycznym „zing".
***
Wszedłem do stajni z lekkim uśmiechem, rozglądając się za [Imię], która dzięki mojemu informatorowi (Yosano) powinna już tu być. Niestety jak na złość nie mogłem jej znaleźć, a do boksów dla koni sam bez nikogo bałem się wejść. Nie wiadomo jaka bestia by tam czychała, a ja do gorbu nie chcę jescze iść.
- Dazai? - Słysząc za plecami przepiękny, anielski głos mojej przyszłej dziewczyny (która o tym jeszcze nie wie), od razu się odwróciłem skupiany na jej pięknej twarzy.
- [Imię]? Co ty tutaj robisz? - Zapytałem udając duże zaskoczenie jej obecnością.
- Zawsze dwa razy w miesiącu przychodzę ogarniać konie jako wolontariuszka - Pokazała na swoją plakietkę gdzie było jej imię i nazwisko - A ty? Nigdy cię tutaj nie widziałam.
- Ja też zdecydowałem się pomagać. W końcu ręce do pomocy zawsze się przydadzą - Odwróciłem głowę w stronę jednego z koni i cmoknąłem w geście puszczenia do niego buziaka. Nie spodziewałem się jednak, że koń mnie zleje i odwróci ode mnie łeb. Na szczęście ta sytuacja rozbawiła [kolor] włosą, co mnie usatysfakcjonowało. Spojrzałem na jej usta, które dalej informowały mnie, że sytuacja zsprzed chwili dalej ją bawi. Niestesty musiało się to skończyć. Dziewczyna zaklasnęła w dłonie i bez zbędnego gadania podała mi wiadro z jakimiś szczotkami i dziwną dłubaczką. Zaciągnęła mnie do jednego z boksów, gdzie czekał przywiązany duży wierzchowiec.
- Wyczyścisz go i potem oporządzisz, dobrze? - Spojrzałem na nią zdziwiony. Zabrzmiało to jakbym miał zrobić to wszystko sam. Pokazałem na siebie palcem, by upewnić się, że było to do mnie. Pokiwała radosna głową - ja będę w tym pomieszczeniu obok stajni. W razie czego przyjdź do mnie, jasne?
- Jasne jak słońce - Powiedziałem, salutując gdy ta się już wybierała do swojej części pracy. Odprowadziłem ją wzrokiem i kiedy już jej nie widziałem, wyciągnąłem szybko telefon - Jak czyścić konia? - Mruknąłem do siebie wpisując to samo zdanie w przeglądarce. Nie wydawało się to bardzo trudne, więc bez chwili wahania wziąłem się do pracy, oglądając filmiki jak się za to zabrać.
***
W przyjemnej dla ciebie ciszy porządkowałaś składzik ciesząc się, że ktoś przyszedł dzisiaj ci pomóc. Zdziwiłaś się trochę tym, że był to Dazai. Nigdy nie podejrzewałaś aktora, a interesowanie się końmi, a tu proszę. Sięgnęłaś po siodło, które ktoś zostawił na ziemi i już miałaś odłożyć je na miejsce, gdyby nie głośny krzyk bólu i przerażenia w jednym. Szybko wbiegłaś do stajni przestraszona dźwiękami jakie ciągle miałaś w głowie, a widząc leżącego Osamu w pozycji embrionalnej, przestraszyłaś się nie na żarty.
- Co się stało?! - Zapytałaś od razu przed nim kucając, by w razie czego mu pomóc.
- K-Koń uderzył mnie w czułe miejsce - Pisnął niczym kobieta. Dopiero wtedy zauważyłaś jak trzyma się za swoje czułe miejsce. Zmarszczyłaś zmartwiona brwi i od razu zaproponowałaś mu pomoc z wstaniem, ale widząc jego minę, było to na razie zbędne. Jedyne jak udało ci się mu pomóc w tych katuszach, to położenie jego głowy na swoich kolanach.
* Tsushima Bunji był starszym bratem Dazaia Osamu
Chuuya Nakahara
Błękitnooki miał już wszystko zaplanowane co do sekundy, jak będzie ci chciał zaimponować. W końcu zna cię już trochę i wie co jest twoim hobby, dlatego nie może być to trudne. Ale gdy doszło już do spotkania w żywe oczy, coś się jednak nie udało. Zamiast trzymania się za rączki jak w komediach romantycznych lub reklamach, była próba niestracenia przytomności i doczłapania się na sam szczyt miłości.
***
Już od kiedy znam [Nazwisko] doskonale pamiętam, że lubiła chodzić po górach. Zachęcała do tego każdego znajomego, chwaląc ile to daje dobrego. Dlatego po krótkim sprawdzeniu jej social mediów zdecydowałem się z nią umówić na wspólną wycieczkę. Byłem naprawdę dumny z mojego pomysłu. Góry są czymś co może naszą relację bardziej zaciśnić, a gdy będzie tak potrzeba to pokażę jej moją siłę.
***
- Chuuya kun, wszystko gra? – Spojrzałem na dziewczynę, która stała troszkę dalej ode mnie na jednym z większych kamieni. Widząc jej zmartwione spojrzenie trochę się cieszyłem, ale ból w nogach i wymęczenie nie pozwalało mi długo myśleć o [Imię]. Pokazałem jej kciuk do góry, pokazując na mojej twarzy uśmiech.
- Oczywiście, że tak. Oglądam okolice, dlatego tak wolno idę – Mruknąłem, wycierając pot z czoła. Widząc jednak jej spojrzenie coś czułem, że mi nie wierzy. Podeszła do mnie i na telefonie pokazała mi naszą trasę.
- Tutaj nie do końca mamy dobre warunki aby zrobić przerwę. Wytrzymasz jeszcze tak z dwadzieścia minut?
- He?! – Spojrzałem na nią urażony – Ja niby nie dam rady? Wystawiłem do niej rękę. Widzę twoje zmęczenie, nie musisz udawać. Po prostu daj mi coś z twojego plecaka aby ci ulżyć – [Kolor] włosa zamrugała parę razy zaskoczona moim tekstem. Co jeszcze bardziej uraziło moją dumę –Nie musisz się wstydzić - Burknąłem, opierając ręce o drzewo.
- Chuuya...
- Znamy się tyle lat, że chyba możesz mi zaufać prawda?
- Nie, ja nie chiała...
- Oh, [Imię] widzę ten twój trud. Zawszę starasz się pokazać, jaka jesteś zaradna i...
- Chuuya łażą po tobie czerwone mrówki – Powiedziała głośniej, wchodząc mi w zdanie. Spojrzałem na swoją rękę, gdzie małe czerwone stworzonka zaczęły łazić. Przerażony szybko zacząłem machać ręką z nadzieją, że przez to spadną, ale niektóre twarde zawodniki dalej się trzymały. Syknąłem z bólu kiedy kilka czerwonych franc mnie ugryzło. Strzepałem te, które się dało, a dwa niestety zabiłem.
- Głupie robale – Mruknąłem drapiąc się po ręce. Dziewczyna cicho westchnęła i pokręciła głową z politowaniem.
- Zawsze musisz udawać takiego macho? – Zapytała z nutą złości i zmartwienia w jednym. Spojrzałem w bok robiąc się czerwony z wstydu. [Kolor] oka wyciągnęła z apteczki maść na ukąszenia i powoli zaczęła smarować mi rękę, mówiąc jak to powinienem bardziej uważać. Patrząc na nią chciałem się delikatnie uśmiechnąć, ale jej spojrzenie nie było teraz w stylu „To nic, możemy iść dalej" tylko „Jeszcze słowo, a zostawię cię na pastwę losu", odrobinę się jej przestraszyłem.
Fiodor Dostojewski
W jego rodzinnym domu zawszę się mawiało „Przez żołądek do serca". Właśnie tak jego dziadek zdobył babcię, ojciec matkę, a on tradycję chcę podtrzymać. Z twoich historii o kulinarnych przygodach, wiedział co chcę ci przygotować. Specjalnie szykował się na upieczenie CIASTA IDEALMEGO, cały miesiąc. Łaził po sklepach, szukając znakomitych składników, piekł w domu testery i uczył się robić nawet trudne i czasochłonne dekoracje z lukry, aby wypiek był bardziej w twoim ulubionym stylu. Nie spodziewał się jednak, że zdobędzie nie to serce jakie chciał.
***
Z dumą postawiłem ciasto na stolik, gdzie znajdowały się inne przekąski dla całej ekipy filmowej i aktorów. Nie sądziłem, że ktoś mógłby zjeść go akurat teraz. Zwykle każdy przychodzi coś zjeść po południu gdy jest przerwa. Poza tym ciasto było w specjalnym pudełku, czyli oznacza to, że nie jest na razie do spożycia. Powoli zacząłem się rozglądać po planie, szukając [Imię]. W głowie już sobie wyobrażałem jej reakcje, aż na sercu robiło mi się ciepło. Wolne godziny spędzone nad przygotowaniami ciasta napawały mnie radością. Widząc dziewczynę na horyzoncie od razu do niej podszedłem.
- Dzień dobry [Nazwisko] san, jak ci się spało? – zapytałem delikatnie się kłaniając. Zaskoczona dziewczyna również się skłoniła na przywitanie, poprawiając jeszcze swój kostium.
- Oh, Dostojewski san dzień dobry – Powiedziała, rozglądając się po bokach. Z początku pomyślałem, że może to przeze mnie, że ją onieśmieliłem, dlatego delikatnie się uśmiechnąłem. Spojrzałam na stolik gdzie leżało pudełko z prezentem dla aktorki. Zbierałem się na odwagę by pokazać jej niespodziankę, ale przerwała mi Izumi, która zaczęła rozmowę z starszą japonką.
- [Nazwisko] san niestety broszki nie znalazłam w łazience i kuchni.
- Oh... - Dopiero teraz zauważyłem, że [jasno/ciemno] włosa jest czymś zmartwiona.
- Zgubiłaś broszkę? – Zapytałem by przedłużyć naszą rozmowę. Zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna mogłaby teraz szybko uciec, szukać zgubionej rzeczy, ale skoro sądzi, że zgubiła ją dzisiaj i to na planie, to się w końcu znajdzie. Zacząłem słuchać całej historii związanej z biżuterią. Nie sądziłem, że tak mały przedmiot może mieć tak długą historię sięgającą od prapra babki siostry jej dziadka, aż do teraz – Jeśli chcesz mogę ci pomóc. Jak będziemy szukać w trójkę szybciej pójdzie prawda?
- Na pewno masz teraz czas Dostojewski san? – Zapytała z cichą nutą wdzięczności.
- Oczywiście, że tak. Jeszcze przecież nie nagrywamy, więc nie musisz się przejmować – Dziewczyna znowu zaczęła się kłaniać dziękując. Gdybyśmy byki sami pewnie by się do mnie przytuliła, gdy odwiedzała mnie w Rosji, często to robiła – Zacznijmy już szukać – zaproponowałem łapiąc ją za ramiona, by od tych ukłonów nie rozbolała ją głowa.
***
Szukanie broszki nie okazało się być tak czasochłonne jak myślałem na początku. Zamiast przewidywanych przeze mnie kilku godzi, udało się ją znaleźć w dwadzieścia minut. Widząc ulgę wypisaną na twarzy, pomyślałem, że to będzie odpowiedni moment aby dać jej w nagrodę za tak ciężkie szukanie słodkiej nagrody. Podszedłem do stołu, ale ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem ciasta. Zacząłem się rozglądać po stoliku, ale nic nie przypominało mi mojego wypieku.
- Fiodor, nie powinieneś być przypadkiem w garderobie ? – Słysząc głos mojego rosyjskiego kolegi obróciłem się do niego, chcąc zapytać czy widział prezent dla [Imię]
- Czy zjadłeś ciasto, które tu leżało? – Odpowiedziałem Gogolowi pytaniem na pytanie. Jego oczy zaświeciły się, a źrenice jakimś dziwnym cudem zmieniły się w gwiazdki.
- To idealne, smaczne dzieło zostało stworzone przez twoje ręce?! – Zaskoczony spojrzałem na to jak bierze moje dłonie i zaczyna je całować – Oh, Dosto błagam cię zrób takie samo na moje urodziny! Oddam ci wszystko co chcesz, ale pozwól mi znowu zaznać tej cudownej ambrozji na moim podniebieniu!
Nikołaj Gogol
Wasza przyjaźń zaczęła się od serialu Naruto i tak właśnie Gogol chciał ją zakończyć, by rozpocząć nową relację, w której znajdzie się dużo miłości. Jednak jasnowłosy nie wiedział jak się do tego zabrać, pytał waszych znajomych, szukał w Internecie, a nawet w gazetach, ale nic go nie zainteresowało. Kiedy czytał pomysły innych nie czuł w ogóle tak zwanego „bum", które spowodowałoby u niego natychmiastowe wzięcie się do przygotowani. Ale w końcu los chciał mu się odwdzięczyć i w czeluściach różnych forów, znalazł idealny pomysł. Udało mu się w nim połączyć wszystko co lubicie, zaplanował każdą atrakcję, a każda sekunda była cenna, więc czas nie miał prawa płatać mu figli. Niestety zapomniał o jednym. Przecież na konwentach są też inni ludzie, czasem nawet z przypadku może ktoś przyjść i zmienić nasz plan.
***
Kiedy zapraszałem [Imię] na konwent, to po jej wyglądzie już wiedziałem, że jestem zwycięzcą. A kiedy już doszło do spotkania poza planem, czułem jak zaczynam kipieć energią. Moja ukochana wyglądała ślicznie w koszulce z jej ulubionym klanem, a entuzjazm jaki widziałem w jej oczach tylko mnie dopingował. Spojrzałem na zegarek w telefonie i delikatnie biorąc ją za rękę pociągnąłem do środka budynku, gdzie fani zaczęli się już zbierać.
- A gdzie chociaż jakieś przywitanie? – zapytała zaskoczona, pozwalając mi dalej ją prowadzić w tylko mi znane miejsce. Całkowicie zapomniałem się z nią przywitać. Kiedy chwilę temu przyszła na miejsce naszego spotkania, byłem za bardzo pochłonięty oglądaniem jej wyglądy, wydawało mi się, że właśnie wtedy mruknąłem coś co miało brzmieć jak przywitanie.
- Wydawało mi się, że coś powiedziałem.
- „Nhm hne" – Powiedziała starając się udawać mój głos. Popatrzyłem na jej twarz z małym zaskoczeniem. Szybko załapała o co chcę się jej zapytać, więc od razu przeszła do rzeczy – To powiedziałeś kiedy się spotkaliśmy. Chyba nie było to po japońsku, a z tego co już zaczynam łapać, to rosyjskim też nie było – Podrapałem się po policzku z delikatną niepewnością zasianą w mojej głowie. „Nikołaj myśl co jej odpowiedzieć", pomyślałem. Tego nie było w moim planie. Niby taka prosta rzecz się wytłumaczyć, ale jednak poczułem się delikatnie zażenowany wytłumaczeniem co chwilę temu zaszło.
- A to? – Zaczesałem swoje włosy do tyłu i uśmiechnąłem się jak głupi do sera – Oglądałem nowe odcinki Noragami i usłyszałem jak Yato tak mówi.
- Noragami nie ma nowych odcinków – Uśmiech od razu mi znikł mi z ust.
- Jak to nie? Oglądałaś? Zajmij się lepiej kończeniem Jojo abym mógł z tobą o tym rozmawiać, a dopiero potem mów mi o Noragami. Na którym odcinku już jesteś, huh? A w ogóle pamiętasz o uczeniu się tekstu na kolejne odcinki? Sama mi narzekałaś niedawno, że twój grafik teraz jest dość napięty – Zacząłem ją atakować moim słowotokiem aby zniechęcić ją do dalszej rozmowy na ten temat. Jej wzrok i ciągle otwierające się usta niczym u rybki, wskazywały na to, że nie wiedziała co powiedzieć. Spojrzałem znowu w ekran telefonu – No masz, za chwilę będzie zbyt dużo ludzi – Powiedziałem spanikowany. Znowu zacząłem ją ciągnąć abyśmy zdążyli ustawić się w kolejce aby odebrać limitowane kartki z bohaterami Naruto. Nie chciałem jej mówić o tym żaby miała niespodziankę.
- Nikołaj – Powiedziała poważnym tonem puszczając moją rękę. Spojrzałem na nią z lekkim grymasem, przecież mieliśmy trzymać się planu, abyśmy mogli pod koniec dnia szczęśliwie wspominać każdą atrakcję. Pokazała palcem w stronę jednego z stoisk – Musimy tam iść – Powiedziała zdeterminowana.
- [Imię] ale ja już nam zaplanowałem nasz...
- Idziemy – Tym razem ona złapała mnie silną ręką za nadgarstek i żwawym krokiem zaczęła ciągnąć w stronę jednego z stoisk. Kiedy udało nam się przejść, przyjrzałem się uważnie dziewczynie, która stała za stoiskiem z fanowskimi gadżetami – [Imię Koleżanki]! – Krzyknęła radośnie [kolor] włosa, rzucając się na obcą mi osobę.
- [Imię] chan! – Pisk drugiej również obił się całkiem głośno po mimo hałasu innych ludzi – Gogol san jak ja cię dawno nie widziałam – Rzekła sprzedawczyni, a ja z szeroko otwartymi patrzyłem na nią jak na magiczne stworzenie, które nie powinno istnieć w rzeczywistości – No jak nie pamiętasz mnie? – Zapytała obruszona brunetka.
- Nikołaj a ty pamiętasz ja się poznaliśmy? – Zapytała [Nazwisko], a ja od razu pokiwałem głową – No i to jest [I/K].
- Serio?! – Spojrzałem na siostrę mojego dawnego przyjaciele – Wyglądasz całkowicie inaczej.
- Magia makijażu – Powiedziała dumna. Spojrzała na zegarek i złapała moją przyszłą dziewczynę za rękę – A teraz Gogol mam dla ciebie ważne zadanie. Możesz proszę popilnować mojego stoiska? Skoro jest już ktoś kogo znam to muszę go wykorzystać. Widzisz na jednym z stoisk są limitowane kartki z postaciami z Naruto.
- Naprawdę? – Zapytała zaskoczona [kolor] oka –Mogę iść z tobą?
- Oczywiście, że tak!
- A co ze mną? – Zapytałem niespecjalnie zadowolony takim pomysłem.
- Przyniesiemy ci.
- Ale ja...
- No nie bądź taki Nikołaj – Jęknęła aktorka – To tylko sekunda, a potem poszwę damy się razem, okej?
- Oj Gogo nie możesz być taki zachłanny bo twoja dziewczyna cię zostawi – [I/K] od razu po powiedzeniu tych słów dostała w żebra. Zirytowana [Imię] zaczęła ciągnąć ją z dala od stoiska. Szybko zostałem sam z stoiskiem, które po przeglądnięciu okazało się być przeznaczone dla fanów yaoi.
Edgar Allan Poe
Japonia już od kilku lat bardzo ciekawiła Amerykanina, ale dopiero od czterech lat zaczął się nią interesować do tego stopnia, że zamieszkał w niej na stałe. W dodatku znalazł tutaj obiekt swoich westchnień, dla którego oddałby w większość swoich rzeczy. Jednak nie wiedział jak oddać ukochanej swoje serce. Nawet pomysły na forach czy oglądanie seriali, gdzie wyznawanie miłości jest często słodkie, nie było w jego klimacie. W końcu jednak zdał się na coś łatwego i prostego. W końcu zjedzenie razem kolacji własnoręcznie przygotowanej jest czymś co podbije większość serc. Przecież kto by nie chciał zobaczyć mężczyzny w fartuszku, który gotuje z miłości do innej osoby?
***
Od samego rana czułem, że dzisiaj jest mój dzień. W radiu leciały same moje ulubione piosenki, pogoda była przyjemna dla oka, a w sklepie były wszystkie składniki potrzebne mi do dzisiejszej kolacji. Wspólny wieczór z [Imię] zaplanowałem tak abyśmy obydwoje czerpali z niego przyjemność i nie musieli się stresować. Każdą rzecz obgadałem z samą zaproszoną, oprócz dania. Tym akurat chciałem ją zaskoczyć i to pozytywnie. Kuchnia azjatycka była moją małą pasją, umiałem gotować od Pad Thai po Tteokbokki i wiele, wiele więcej. Dlatego wieczór uważałem również za udany choć nawet jeszcze go nie było. A kiedy już nadszedł, jak na szpilkach oczekiwałem mojego specjalnego gościa.
Dzwonek zadzwonił, a jak najszybciej doskoczyłem do drzwi. Z szerokim uśmiechem otworzyłem aktorce, która od razu na starcie dała mi małą torebeczkę z prezentem w środku.
- Nie musiałaś – Powiedziałem chcąc sprawdzić co znajduje się w środku.
- Gdy to zobaczyłam od razu pomyślałam o tobie – Powiedziała odgarniając kosmyki niesfornych włosów za ucho. Moje serce od razu zaczęło zmieniać szybkość bicia, a do policzków powoli zaczęła dochodzić duża ilość krwi. Odłożyłem podarek na komodę i otworzyłem szerzej drzwi. Kobieta od razu weszła mówiąc mi już dobrze znaną formułkę: „przepraszam z najście" co w jej przypadku uznałem za urocze. Pomogłem jej ściągnąć kurtkę i zaprowadziłem ją do salonu, gdzie zaczęliśmy swobodnie rozmawiać.
***
Wieczór minął naprawdę jak z bicza strzelił i wszystko poszło zgodnie z planem. Dziewczyna non stop chwaliła moją kuchnię, a ja starałem się nie zacząć ostro rumienić z każdą jej pochwałą.
- Okej, a teraz opowiedz mi te historie o kuzynie co kiedyś zaczęłaś mi ją opowiadać, ale nie skończyłaś – Poprosiłem, szybko wbijając pałeczki w ryż. Dziewczyna od razu spojrzała na moją miseczkę i chwilę bez słowa na nią patrzyła. Aż sam na nią zacząłem się patrzeć, ale w ogóle nie widziałem w niej nic ciekawego. Dopiero jakieś dwie minuty potem skapnąłem się co zrobiłem nie tak – Przepraszam! – Krzyknąłem przejęty i szybko je wyciągnąłem z ryżu – To tak z rozpędu! – Spojrzałem na dziewczynę, która wybuchła śmiechem.
- nice joke – Wzięła łyk swojej wody i szybko nawilżyła gardło – Nie musisz się, aż tak tym przy mnie przejmować. Lepiej bądź ostrożny zanim to zrobisz publicznie – Poklepała mnie po ramieniu w ramach pocieszenia. Uśmiechnąłem się do niej przepraszająco. Znam zachowanie Japończyków przy stole, a popełniłem taką gafę. Naprawdę poczułem się z tym źle choć, ona nie robiłą z tego żadnej awantury.
- I tak mi głupio, nigdy nie popełniłem takiego błędu, a od kiedy tu mieszkam sam czasem zwracam uwagę moim kolegom jak do mnie przyjeżdżają – Wytarłem swoje spocone ręce o spodnie – Na szczęście deser będziemy jeść widelczykami – Powiedziałem na uspokojenie swoich nerwów . Zobaczyłem w jej oku błysk.
- Skąd wiedziałeś, że ma ochotę na słodkie?
- Magia – Powiedziałem robiąc dłońmi sztuczką z kciukiem na co znowu się zaśmiała wstałem od stołu i udałem się do kuchni, gdzie w miałem przygotowane dla nas ciasto. Kiedy zamknąłem szafkę w całym domu zgasło światło. Zamarłem na chwilę. Szybko obkręciłem się by zawrócić i pójść do dziewczyny, ale na nieszczęście coś poleciało na ziemię robiąc hałas. Najprawdopodobniej była to szklanka albo inna rzecz zrobiona z szkła.
- Edgar wszystko okej?! – Krzyknęła zmartwiona.
- Tak już do ciebie idę! – Zrobiłem krok i poczułem jak moja noga się na czym poślizgnęła, a w rodku coś chrupło. Niestety na tym się nie skończyło i kiedy chciałem złapać równowagę na oślep łapiąc się ściany okazało się, że jej tam nie było i poleciałem na ziemie. Głośniejszy huk zaalarmował [kolor] włosom, która szybko wstała z krzesła. Właśnie w tym momencie prąd znowu wrócił.
- Edgar?!
- W kuchni – Powiedziałem z ogromnym bólem. Już nie tylko kostka mnie bolała, ale i w ręce czułem ogromny ból. [Imię] szybko się znalazła koło mnie kucając.
- Czy coś cię boli? – Pokiwałem głową i zacząłem jej mówić co i jak mnie boli. Ta przestraszona bezzwłocznie zadzwoniła po karetkę. Nie musieliśmy długo czekać na specjalistów, którzy zabrali mnie do szpitala wraz z moją przyjaciółką. Znakomity dzień skończył się zwichnięciem kostki i skręconym nadgarstkiem. A jedynce co było w tym pozytywnego to zadeklarowanie swojej pomocy przez aktorkę w opiekowaniu się mną.
___
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Wena jest nieobliczalna i nie wiem kiedy chce mnie odwiedzić (╥﹏╥)
Amine
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top