P. XIII / SŁOWA DO UKOCHANEGO

Hej buby! Sesja za mną, powolutku wracamy do hobby. BSD i BNHA będą miały największy priorytet, więc polecam śledzić ^^ Serdecznie zapraszam też na instagrama (just_morrigan), bo bardzo często wrzucam na relację informacje o progresie w związku z konkretnymi rozdziałami ♥ Tymczasem miłego czytania!


Nakahara doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Dazai, nawet odurzony lekami, śledzi wszystkie jego poczynania. Dlatego nie mógł chociażby wyjąć telefonu tak po prostu i zacząć prowadzić z kimś rozmów nawet przez wiadomości tekstowe. To mogłoby wzbudzić zbyt duże podejrzenia, bo jednak to sprawa Osamu powinna mieć największy priorytet. Powinna też już pójść w obieg informacja, że obecny Szef będzie przez jakiś czas niedysponowany, podane prawdopodobnie zostały powody prywatne jako wymówka żeby nie puszczać tak ważnej informacji w świat tak łatwo. To wiązało się z przekazaniem wszystkich spraw, którymi mógł zajmować się Nakahara w ręce osób zajmujących nieco niższe stołki, więc w praktyce nikt nie powinien o nic zawracać mu głowy. 

A skoro rudzielec udawał, że przecież mafia zawsze była najważniejsza to nie mógł w takim momencie odbierać telefonów prywatnych.  I ponieważ Nakahara zdawał sobie z wszystkich powyższych sprawę, tłumaczył Dazaiowi każdy swój ruch, nawet jeśli spotykało się to z przewróceniem oczami przy monosylabiczną odpowiedzią. Reakcjami, które notabene irytowały Chuuyę do granic możliwości, ale w sumie był za to wszechświatowi wdzięczny. Bo ze złością, irytacją czy apatią był w stanie sobie poradzić. Te emocje były proste do zauważenia i stanowiły świetny fundament do stworzenia ściany odgradzającej jego prawdziwe uczucia od tego, co chciałby żeby Dazai zobaczył.

- Poczekaj, napiszę Akiko żebyśmy spotkali się w piwnicach - oznajmił spokojnie, doskonale wiedząc, że dziewczyna coś mu odpisała, bo poczuł wibrację powiadomienia ze smartwatcha, ale jeszcze nie wiedział, co dokładnie było w wiadomości zawarte. A wiedzieć musiał, bo może miało przyjść mu grać jeszcze na czas.

- Akiko? - spytał tylko Osamu, opierając się leniwie o ściankę windy z przymrużonymi oczami i postawą, która jasno dawała do zrozumienia wszystkim dookoła, że nie chciał tam być i że chwilowo się nudził. Nawet jeśli jedyną osobą w jego towarzystwie był chwilowo sam Chuuya, przed którym teoretycznie Dazai powinien udawać szczęśliwego odnalezieńca. Cóż, najwidoczniej leki, które tak łapczywie wrzucił w siebie brunet, weszły trochę zbyt mocno.

I może właśnie dlatego tak ciężko było Nakaharze na bruneta patrzeć. Bo znał te odzywki. Znał te zagrania praktycznie z własnego doświadczenia. Bo dokładnie te same pozy, dokładnie tę samą mimikę miał Dazai tyle, że piętnastoletni. To nastoletni Osamu patrzył na wszystkich dookoła jakby byli mnie ważni, niż psie gówno, w które przypadkiem wdepnął na chodniku. To nastoletni Osamu miał tendencję do popadania w nałogi, choć wtedy nie było to aż tak widoczne. W sensie, wszyscy wiedzieli, że coś się święci, ale wszyscy też byli zbyt przerażeni by spytać, co dokładnie. To nastoletni Osamu cieszył się z wywoływania strachu i nienawiści zamiast szacunku i akceptacji. To nastoletni Osamu potrafił wracać przez pół miasta uwalony cudzą krwią, ciesząc się, że świat nabrał kolorów. Tylko, że nastoletni Dazai był cholernie skuteczny. Moriemu opłacało się tuszować jego wybryki, bo chłopak zawsze wypełniał misję. Dzielący z rudzielcem ćpun na takiego nie wyglądał.

Tylko, że tak naprawdę całkiem niedawno Nakahara dowiedział się o uzależnieniach Dazaia. O tym, jak działała na niego krew, skąd wzięła się tak naprawdę większość charakterystycznych cech, które zbudowały legendę najmłodszego Herszta Portowej Mafii. I fakt, może kiedyś był wściekły na bruneta, że ten go zostawił, ale myśl, że może właśnie w taki sposób wyglądałby Dazai, gdyby nie wycofał się w odpowiednim momencie, mroziła Chuuyi krew w żyłach. Może śmierć Ody koniec końców wyszła Dazaiowi na dobre. Choć, gdy Osamu wrócił ostatecznie do Portówki wydawał się funkcjonować prawidłowo. Dawał sobie radę, czasem lepiej, czasem gorzej. Nie ciągnęło go do krwi i zazwyczaj wiedział, kiedy przestać. Zazwyczaj, bo gdy Nakaharze w jakiś sposób działa się krzywda to Dazaiowi puszczały wszystkie hamulce. 

Może właśnie dlatego tym bardziej Chuuyę zabolał moment, w którym Dazai zgodził się z jego tekstem o stawianiu mafii na piedestale. Bo jego Dazai tak nie myślał i udowadniał to na każdym kroku. Jego Osamu wrócił do Portówki dla niego. Dostosowywał ich obecność w Biurowcu pod samopoczucie i granice komfortu rudzielca. Jego Dazai, gdyby miał wybierać między Nakaharą a całą organizacją, którą z takim trudem podniósł z kolan, wybrałby ukochanego bez sekundy zawahania. Czy z poczuciem winy to już zupełnie inna kwestia. Chłopak stojący obok niego zdawał się zupełnie tego nie rozumieć. Ale nie zdawał się też wierzyć w tę dewizę. Przekonanie, że dla własnej organizacji powinno się poświęcić wszystko wydawało mu się nie do końca leżeć. I to też w jakiś sposób było dla młodego Dazaia charakterystyczne. Ta sama chęć tworzenia chaosu i grzeczne siedzenie na smyczy z absolutną świadomością, że na drugim końcu tego sznura nie znajduje się absolutnie nikt, bo wszyscy byli zbyt przerażeni by zbliżyć się do potwora.

Tyle, że nieważne, jak bardzo Nakahara by chciał żeby obok niego właśnie stała nastoletnia wersja człowieka, którego znał, nie mógł brać tego za pewnik. Bo jasne, może niektóre zachowania się powielały, może niektóre markery i zachowania mieli te same, ale to wciąż byłby strzał w ciemno, a na takie Chuuya nie mógł sobie pozwolić. Nie tylko jako Szef Portowej Mafii, ale przede wszystkim nie, jako były narzeczony. Bo ostatnie trzy lata mogły zmienić absolutnie wszystko. Nie mieli bladego pojęcia, co się z Dazaiem w tym czasie działo. Czy Christie go torturowała? Czy brunet odnalazł się w Zakonie z własnej woli? Co się stało z jego pamięcią? Czy naprawdę nie pamiętał Portówki czy była to część aktu, która z kolei była tylko składową udanej misji? Bo jedyny moment, przy którym Nakahara byłby w stanie obstawić absolutnie wszystko, że Dazai pokazał szczere emocje, to był ułamek sekundy, gdy zza przygotowanej fasady przebiło szczere przerażenie i dezorientacja, tuż przed wzięciem leków. Tylko, że nieważne, jak szkoda się Nakaharze chłopaka zrobiło, wciąż musieli poznać odpowiedzi na szereg pytań związanych z ostatnimi trzema latami. A kto jak kto, ale ze znoszeniem tortur i nie udzielaniem żadnych informacji wrogom, Dazai radził sobie cholernie dobrze.

- Nasza lekarka - odpowiedział tylko spokojnie Chuuya, jakby Akiko nie była przede wszystkim ich przyjaciółką, praktycznie rodziną, a dopiero w dalszej kolejności członkiem Mafii.

- Piwnice? - dopytywał Dazai, nie siląc się nawet na tworzenie bardziej skomplikowanych zdań czy wypowiedzi.

Cóż, miejsce dość nietypowe, a do tego miejsce, z którego niezwykle trudno było uciec. Dodając do tego, że nikt z Portowej Mafii nie miał pojęcia, ile informacji o rozkładzie budynku Osamu posiada, było to spore ryzyko. Bo jeśli Dazai pamiętał, że w piwnicach znajdowały się przede wszystkim więzienia, to mógł ich zaatakować byleby nie dać się zamknąć. O tyle dobrego, że więzienie dla Uzdolnionych, przy którym pracował Izaki było absolutną nowością, więc Dazai nie miał jak rozpoznać tego konkretnego pomieszczenia czy piętra. Choć z drugiej strony wszyscy w Portówce wiedzieli, że z wynalazkami Izakiego to zawsze babka na dwoje wróżyła. Bo albo coś mogło zadziałać zajebiście, albo mogło wybuchnąć, przypadkiem wydzierając ogromną, kilkupiętrową dziurę w randomowym budynku, gdzie cudem nikt nie ucierpiał. Więzienie dla Uzdolnionych nie różniło się w tej kwestii od innych pomysłów Izakiego ani o jotę. Choć było chwilowo ich jedyną szansą na uwięzienie Dazaia. Bo zza zwykłych krat Osamu wyszedłby z taką samą łatwością, z jaką nastolatek przechodzi przez przejście dla pieszych.

- Mamy tam jedno niezagospodarowane piętro, do którego dostęp mają jedynie najwyżsi stopniem - zadziwiająco spokojnie odpowiedział Nakahara. - Pierwotnie było tam piętro więzienne, ale w związku z rozwojem Portówki chwilowo nie mamy zbyt wielu przeciwników na własnym podwórku, więc okazało się, że nie ma sensu utrzymywać takiego działu. Niedługo ktoś pewnie będzie chciał tam coś wrzucić, ale na razie nie ma tam absolutnie nikogo, więc to dobre miejsce do badań, bo został stary sprzęt, a jednocześnie unikniemy rozgłosu o twoim powrocie. To bezpieczniejsze dla ciebie, bo unikniesz tłumów ludzi rzucających się na ciebie, że wróciłeś. No i tłumów ludzi, którzy chcieliby ci przyjebać za to, że znowu odszedłeś, nawet jeśli tym razem wyjątkowo miałeś dobry powód.

- Brzmi logicznie - przerwał mu Dazai znużonym tonem, który wyraźnie sugerował, że jedyne o czym Osamu chwilowo marzy to to, by Nakahara się zamknął. 

Co z resztą rudzielec natychmiast uczynił, bo z mówieniem kłamstw wiązało się ryzyko zostania na tymże kłamstwie przyłapanym. Cisza była bezpieczniejsza. Nakahara nawet cieszył się, że nie będzie już musiał się odzywać. Dlatego resztę drogi windą spędzili nie wymieniwszy ani słowa więcej, a Chuuya mógł spokojnie odczytać wiadomość od Akiko, która potwierdziła, że wszystko jest przygotowane na tyle, na ile przygotować się mogli. Bo jasne, z jednej strony musieli wykonać badania, a nie było do końca wiadomo, jak Dazai zareaguje na durne pobranie krwi, z drugiej zaś musieli go zamknąć samego w celi stworzonej przez Izakiego i modlić się, żeby była ona wystarczająco silna, by utrzymać takiego potwora. Dosłownie wszystko mogło pójść tutaj nie tak. Zadziwiająco spokojnie przeszli przez labirynt korytarzy i minęli pusty pokój ochroniarzy, który i tak przykuł uwagę Dazaia, który nagle stał się o wiele czujniejszy.

- Mówiłeś, że to piętro jest nieużywane - napomknął delikatnie chłopak, nie chcąc pokazywać dokładnego zamiaru pytania, licząc, że Chuuya na czymś się wysypie.

- No tak. Dlatego nikogo tu nie ma. Widzisz resztki starych pomieszczeń, bo wyburzamy od najdalszego punku - wytłumaczył spokojnie Nakahara. - Widzisz? - dodał, gdy przeszli przez następne drzwi, za którymi znajdowało się absolutnie puste, odmalowane na biało pomieszczenie. - I zanim zapytasz o farbę, w ten sposób odznaczamy pomieszczenia, w których absolutnie wszystko jest już skończone.

- Naprawdę musieliśmy schodzić aż tu żeby mnie przebadać? - mruknął absolutnie niezadowolony i nieufny Osamu. - Nie mówię, że brzmi to podejrzanie, ale wiesz, wygląda jakbyś wywlókł mnie na bok.

- Skąd ten brak zaufania Dazai - zaśmiał się sztucznie Chuuya i w tym właśnie momencie Osamu zrozumiał, że naprawdę z własnej nieuwagi wlazł w pułapkę i chwilowo nie wiedział, jak z niej wyjść bez spalenia własnej przykrywki i bez zużycia skoku od Agatki.

Cóż, na to ostatnie chyba nie miał szans, więc idąc za Nakaharą powoli zaczął ładować Zdolność, w głębi duszy klnąc, że tak potężne zaklęcie nie jest gotowe do użycia w sekundę tylko wymaga myślenia w przód. Myślenia, które przychodziło mu w tamtym momencie naprawdę ciężko, zupełnie jakby ktoś wsadził grubą, mokrą szmatę między trybiki jego mózgu. W najgorszym wypadku miał nadzieję, że zdąży użyć Zdolności tuż przed śmiercią, cóż zmarnuje skok, ale przynajmniej przeżyje i będzie miał drugie podejście do tej misji. W najlepszym, zdezaktywuje ją tuż przed użyciem, bo przecież nikt postronny i tak nie miał szans na zorientowanie się, że jej używa, a on zaoszczędzi Zdolność na bardziej krytyczny moment. Pytanie tylko, czy ta cholerna Zdolność zdąży się naładować.

Nakahara wiedział, że postawił na ryzykowną kartę. Bo Dazai mógł uznać, że chrzanić misję, on w tak jawną pułapkę nie wejdzie. Że to urąga jego dumie, że tak długo nie dostrzegł, że idzie prosto do jaskini lwa, a nie ma przy sobie zupełnie nic. Brunet mógł go zaatakować i próbować uciec. Cóż, efektu nikt nie byłby w stanie przewidzieć, bo za każdymi drzwiami, które się za nimi zamykały, pojawiała się grupa uzbrojonych ludzi bądź też ludzi z konkretnymi Zdolnościami. I gdyby Osamu spróbował uciec, cała sytuacja mogłaby równie dobrze skończyć się jego obezwładnieniem, co rzezią każdego, kto miał nieszczęście znaleźć się na tym piętrze. Ale Nakahara to wiedział. I każda osoba, która zjechała windą pod ziemię też. Chuuya zobaczył przebłysk czystej wściekłości na twarzy Osamu, gdy ten zrozumiał swoje położenie, ale był to ułamek sekundy, bo chłopak wrócił do grania swojej postaci licząc, że jeszcze uda mu się jakoś uratować ten akt. Tylko jakimś cudem Dazai zapominał, że sam nauczył Nakaharę większości swoich sztuczek i ta gra była przez to wybitnie jednostronna.

Akiko siedziała na końcu ostatniego, przemalowanego na biało pokoju. Teoretycznie nic tutaj się nie znajdowało. Ot białe kafelki na podłodze, ściany przemalowane na biało, podwieszany sufit. Patrząc po fugach można było dostrzec pewien brak regularności, ale kto normalny szukałby takich szczegółów, gdy światło z jarzeniówek przyprawiało o migrenę samą swoją jasnością. To ostatnie dość mocno zadziałało na Dazaia, który mimo najszczerszych chęci ocenienia otoczenia i zrozumienia, gdzie się znajduje, mrużył oczy cicho klnąc pod nosem w języku, którego Chuuya nie potrafił zrozumieć. Nakahara skinął nieznacznie głową w stronę Yosano, z niemym pytaniem, czy na pewno dziewczyna nie chce się wycofać, ale lekarka odpowiedziała mu dokładnie tym samym gestem.

- Przytrzymam ci płaszcz - zaproponował Nakahara, gdy znaleźli się o krok od lekarki.

- Dlaczego? - spytał niemal agresywnie Dazai w odpowiedzi, gdy jego wszystkie instynkty zabraniały mu rozdzielać się z niewielką fiolką, która znajdowała się w kieszeni.

- Bo Akiko nie przebada cię przez tyle warstw, tak czy siak będziesz musiał się częściowo rozebrać - zauważył spokojnie Chuuya. - A sporym minusem tego pomieszczenia jest to, że niestety nie masz mebli, na które mógłbyś odłożyć klamoty.

Osamu niechętnie przyznał Nakaharze rację i z pewnym ociąganiem zdjął płaszcz, przewieszając go przez wyciągniętą rękę rudzielca, nawet na sekundę nie zdejmując wzroku z tej jednej, konkretnej kieszeni. Chuuya uśmiechał się tylko pocieszająco, jakby chciał przekazać Osamu, że rozumie, że sytuacja jest dla niego niekomfortowa, ale brunet nawet nie zwracał na niego uwagi. I to do tego stopnia, że Nakahara mógłby zacząć tańczyć makarenę, a Dazai i tak by tego nie zauważył, dopóki Chuuya nie ruszyłby prawą ręką. Niemniej skoro sam Dazai uznał, że zamierzają jeszcze przez chwilę bawić się w szaradę, Nakahara zamierzał się do tego dostosować. Przecież wytrzyma jeszcze przez parę minut.

- No Dazai, coś ty znowu sobie w makówkę zrobił - zagadnęła Yosano, przywdziewając najszerszy uśmiech, jaki tylko dała radę i ciesząc się, że ma na sobie rękawiczki, bo nawet pomimo nich miała wrażenie, że dotyka czegoś brudnego. - Jeszcze chwila a pomyślę, że naprawdę ci nie zależy nad tym, co masz pod kopułą. Która to już amnezja? Druga? Trzecia? Tamte ogarnęliśmy, teraz też pójdzie z górki, zobaczysz.

Yosano zaczęła pleść trzy po trzy, częściowo wplatając w swój monolog autentyczne fakty, a częściowo absolutnie zmyślając. Jej paplanina wyraźnie irytowała Dazaia, który nawet jej nie słuchał, zbyt zajęty wpatrywaniem się we własny płaszcz kątem oka przy każdej możliwej okazji. Niemniej chłopak nie protestował i dopasowywał się do poleceń Akiko, choć robił to z wyraźną niechęcią. Dziewczyna najpierw go dokładnie osłuchała, oceniła z bliska stan jego oczu, a w ostateczności pobrała mu krew. Sporo krwi. Na tyle, że aż Dazai spojrzał na nią z niemalże wrogością wymalowaną na twarzy. Yosano zaczęła spokojnie tłumaczyć, że morfologia, glukoza, kreatynina i szereg innych badań wymaga pobrania krwi i że ona może zmniejszyć pobraną dawkę teraz, ale to tylko będzie oznaczało, że będzie musiała Dazaia kłuć po raz kolejny i czy chłopak naprawdę woli taką opcję. Osamu przewrócił tylko oczami, ale niczego więcej nie komentował. 

Nakahara zaś wykorzystał ten krótki moment ogólnego rozproszenia, by wysłać do Izakiego wiadomość, że chłopak ma włączyć znajdujące się w ścianach nieskalibrowane urządzenia AntyZdolnościowe. Cóż, technologia Izakiego miałaby większe szanse działania, gdyby wiedzieli, przeciwko jakiej konkretnie Zdolności ma działać, ale na to przy Dazaiu nie mieli najmniejszych szans. Osamu oczywiście od razu poczuł, że coś jest nie tak, ale nie potrafił zrozumieć co. Zauważył tylko, że stopień naładowania skoku zaczął się zmniejszać, niezależnie od tego, jak wiele energii wkładał, by Zdolność działała na pełnych obrotach. Ponieważ nie miał jednak lepszego wyjaśnienia, niż fakt, że może znacząca utrata krwi wpływała na jego umiejętności, nie mógł o nic oskarżyć Nakahary.

Ostatecznie Yosano chwyciła Dazaia delikatnie pod rękę i przeprowadziła go w jeden konkretny punkt. Osamu opierał się przeciw temu, twierdząc, że nie rozumie po co ma się ruszać, ale zmienił postawę o sto osiemdziesiąt stopni, gdy Akiko zaczęła tłumaczyć mu, że mają ostatnie badanie do wykonania za pomocą skanera, który ma ze sobą, ale który wymaga zachowania pewnej konkretnej odległości od badanego. Gdy lekarka weszła na bardziej medyczne kwestie, Osamu uniósł ręce do góry w geście poddania i zniecierpliwienia. Naprawdę nie chciał słuchać tej paplaniny. Po prostu chciał założyć już swój płaszcz, sprawdzić, czy pudełko z tabletkami dalej bezpiecznie spoczywa w kieszeni i odsunąć się od wszystkich, by móc w spokoju odpocząć od misji, która pierwotnie wydawała się zabawna, ale w rzeczywistości nikt nie reagował tak, jak przewidział to brunet i powoli zaczynało go to solidnie irytować. 

Skupiony na myśleniu o tabletkach Dazai nawet nie zauważył, gdy Nakahara nacisnął ikonkę na zegarku. Ikonkę, która odpowiadała za włączenie systemu wewnętrznej celi znajdującej się w centrum całego pomieszczenia. Przypadkiem w miejscu, gdzie przed sekundą Yosano ustawiła Dazaia. I była to dosłownie sekunda, ale nawet ta sekunda wystarczyła, by Osamu zorientował się, że załatwili go na cacy. Szereg urządzeń zaczął cicho brzęczeć, a w niewielkiej odległości od niego pojawiły się nagle cztery praktycznie przezroczyste ściany. Niby nic wielkiego, ale nagle skok zdezaktywował się całkowicie, zupełnie wbrew jego woli. Po raz pierwszy od bardzo dawna ktoś wykiwał Osamu i zrobił to z taką maestrią, że nawet dał radę go wsadzić do celi.

- Chuuya o co chodzi? Akiko miała mnie przebadać, chyba nie rozumiem... - oznajmił Dazai, na wpół przerażonym tonem, który częściowo był nawet prawdziwy, bo będąc więźniem nie miał jak brać leków.

- Odpuść sobie - odparł tylko chłodno Nakahara, a Akiko stanęła obok niego, w dłoni trzymając torbę pełną próbek do dalszych badań.

- Chuuya ja naprawdę nie rozumiem - Osamu sam powoli przestawał wierzyć, że szopka, którą przedstawił, na kogokolwiek działała.

- Powiedziałem odpuść sobie. Trzeci raz się nie powtórzę - ten sam ton. Ta sama pewność i chłód. Dazai wiedział, kiedy przegrywał. Dawno mu się to nie zdarzyło, ale gorycz porażki to smak, którego nie zapomina się mimo upływu lat.

- Kiedy się zorientowałeś? - spytał rozbawionym głosem, wkładając dłonie do kieszeni i używając kolejnej sztucznej fasady, nie chcąc dać przeciwnikowi broni do ręki.

- Od kiedy wszedłem do gabinetu - prosta odpowiedź, ale Dazai niemal miał ochotę szanować stojącego przed nim typa. Nie sądził, że jego przedstawienie aktorskie było tak mało przekonujące, ale najwidoczniej człowiek uczy się różnych rzeczy o samym sobie przez całe życie.

- Po czym? - pytanie, które Nakaharze wydało się zwyczajną chęcią zrozumienia, gdzie przeciwnik popełnił błąd, a jednocześnie pytanie, dzięki którem u Dazai przy kolejnej próbie będzie wiedział, na co zwrócić uwagę, by nie trafić znowu do sytuacji, w której się znalazł. Bo z pewnością spróbuje kolejny raz. Ta dwójka mogła okazać się ciekawszymi graczami, niż Osamu początkowo zakładał. 

- Po sposobie w jaki siedziałeś na biurku - na tę odpowiedź Dazai tylko skinął głową ze zrozumieniem. Czyli musiał lepiej zrozumieć postać, którą miał grać. Zanotowane.

- Pole powstrzymujące Zdolności? Czym wzmocnione? - spytał, licząc na jakiekolwiek strzępki informacji, dzięki którym znajdzie sobie drogę ucieczki. Czy pole działało też w posadzce i suficie? Czy jakiekolwiek urządzenie z całego obiegu znajdowało się w jego zasięgu? Cokolwiek, naprawdę cokolwiek.

- Moją nienawiścią do ciebie - odparł tylko Nakahara, wyjątkowo uśmiechając się wrednie, ale i zadziwiająco szczerze.

- Auć. Takie słowa do ukochanego? - spytał Dazai, dramatycznie przykładając rękę do czoła, na co Nakahara tylko prychnął, ale Akiko już podwijała rękaw żeby typowi przywalić. 

- Takie słowa do impertynenckiego frajera, który uznał, że mnie podejdzie nie robiąc nawet podstawowego rozeznania - poprawił go Chuuya spokojnie, nieznacznym ruchem głowy odsyłając Akiko w sobie jedynie znanym kierunku. - Nie wiem kim jesteś. Chwilowo nawet nie wiem, czy obchodzi mnie to na tyle, by chcieć się dowiedzieć. Posiedzisz tu parę dni, wrócę żeby porozmawiać. Jeśli powiesz mi coś, co uznam za wystarczająco przydatne, dostaniesz jedzenie. Jeśli mnie znudzisz, zdechniesz w mojej piwnicy, zapomniany przez świat.

- Fyodor zaraportuje Agatce, że nagle zniknąłem z powierzchni ziemi - oznajmił pewnym tonem Dazai, zaplatając ręce na karku i wzruszając nieznacznie ramionami z cwaniackim uśmieszkiem.

- Christie musiałaby najpierw w ogóle przejmować się albo jego, albo twoim losem. A wszyscy wiemy, że tak nie jest. To po pierwsze - odparł Chuuya, odwzajemniając uśmiech i grzebiąc przez chwilę w trzymanym przez siebie płaszczu. - A po drugie jestem absolutnie ciekaw, jak długo utrzyma się ta twoja buta w momencie, gdy zabraknie ci tego - dodał, wyciągając wreszcie opakowanie leków.

Samozadowolenie Dazaia nagle się tak jakoś skurczyło do nieistniejącego. Niewielka reakcja, ale Nakaharze absolutnie wystarczała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top