P. IX / GODZINA SZCZEROŚCI AKIKO
- Chuu jeślii nie wyłączysz w końcu tego pieprzonego telefonu to obiecuję ci, że poleci za okno i uwierz mi, że nie obchodzi mnie, czy to okno będzie otwarte - warknęła zaspanym głosem Akiko, próbując jakkolwiek zmienić pozycję, w której się znajdowała tylko po to by ogarnąć, że jest to absolutnie niemożliwe i jęknąć z niezadowoleniem.
Nakahara westchnął ciężko, otwierając oczy i praktycznie spadając z kanapy, na której oboje zasnęli, gdy kilka ładnych godzin temu przywitał ich ranek. Czy mogli zachować odrobinę zdrowego rozsądku i chociaż tę kanapę rozłożyć? Albo przynajmniej zabrać jakiekolwiek koce z sypialni? Oczywiście, że mogli. Czy to zrobili? Oczywiście, że nie. A ponieważ oboje mogli zagrać kartą zmęczenia tak psychicznego jak fizycznego, zamierzali tym usprawiedliwiać własną głupotę. Akiko poddała się, uznając, że przecież i tak już nie zaśnie i że równie dobrze może się ruszyć i zrobić im po kubku kawy. Może dzięki temu mogli zacząć udawać, że maja jakąkolwiek szansę na funkcjonowanie w normalnych godzinach, a nie że potrzebują tygodnia śpiączki żeby jakkolwiek wypocząć. Nakahara przejrzał szybko wiadomości, które ich obudziły i zmarszczył brwi, by po chwili rzucić telefon w odmęty kanapy i ukryć twarz w dłoniach.
- Chłopaki z uczelni próbowali się do mnie dobić. Zapomniałem, że miałem dzisiaj kolokwium - oznajmił, czując na sobie pytający wzrok Yosano.
- Wiesz, masz chwilowo tyle na głowie, że nie dziwię się, że akurat to ci wyleciało - uznała tylko lekarka, stawiając dwa kubki na blacie kuchennej wyspy i siadając przy niej z gracją, mimo absolutnie potarganych włosów i wczorajszego makijażu. - W ogóle absolutnie uwielbiam twoje skakanie między problemami. Tu wali się świat, trzeba kogoś zamordować albo przepuścić narkotyki przez nasz teren, a z drugiej strony martwi cię baba od pszyrki.
- Od historii Ameryki Południowej - poprawił ją Nakahara, podnosząc się leniwie z kanapy i uśmiechając nieznacznie, gdy przyjaciółka w jawny sposób zażartowała z jego kierunku.
- Chodzi mi tylko o to, że to po prostu zabawne patrzeć, jak kobieta, która nijak nie może ci zagrozić, wywołuje w tobie więcej stresu, niż stanie twarzą w twarz z kimś, kto w twoją celuje z broni - uznała Akiko upijając łyk kawy i patrząc z błogością na kubek.
- Ze śmiercią się pogodziłem. Z porażką nie do końca - przypomniał jej Chuuya, na co dziewczyna tylko westchnęła.
Wiedziała, że tej walki nie wygra. Próbowała już więcej razy, niż dałaby radę zliczyć. I za każdym razem z kretesem poległa. Perfekcjonizm Nakahary oficjalnie stanął na półce obok śmierci i podatków jako nieuchronnych elementów życia, przy czym i śmierć, ze względu na Dazaia, i podatki, ze względu na prosty fakt, iż Mafia nawet nie pomyślała o ich płaceniu, z tejże półki zleciały.
- Nawet teraz? Nie oszukujmy się, twoje pogodzenie się ze śmiercią to szopka. Chroniło cię to, gdy myślałeś, że Dazai nie żyje. Teraz też tak chętnie i spokojnie będziesz wybierał się na tamten świat? - spytała Akiko, szczerze zmartwiona.
- Za dobrze mnie znasz, wiesz? I nienawidzę tego, jak jedno twoje pytanie jest w stanie wywołać lawinę myśli w mojej głowie - odbił piłeczkę rudzielec, a oni oboje przez chwilę udawali, że to wcale nie było stwierdznie rzucone w eter by Chuuya mógł kupić sobie trochę czasu.
- Od tego są przyjaciele. Chociaż czasami zdarza mi się przekroczyć granicę, której przekraczać nie powinnam - przyznała się Akiko, przyzwalając na podprogową zagrywkę Nakahary.
- Co masz na myśli? - spytał chłopak, szczerze zaskoczony, a wyraz malujący się na jego twarzy jawno sugerował, że próbuje przypomnieć sobie chociaż jedną sytuację pasującą do wyżej podanego opisu.
- Wiesz, w tym momencie wydajesz się jakoś trzymać. Gdy weszłam tu wczoraj byłeś definicją ruiny a nie człowieka. Przy całej akcji z Dazaiem udawałeś, że się trzymasz, ale twoja psychika już ruszała w walca z niebytem. Po prostu... Chyba to, że chciałam cię przeprosić, że tak na ciebie naskoczyłam we wszystkim możliwych kwestiach ostatnio. Wiesz, Rin, uczelnia, mieszkanie. Przegadałam sprawę z Kato na spokojnie i wytknęła mi parę rzeczy, przez które poczułam się jak skończona małpa. No i fakt faktem, masz teraz w cholerę dużo na głowie, więc wyczucie czasu to mam jak ekipa wyburzająca w składzie porcelany. No to uznałam, że wypada powiedzieć magiczne słowo. Zwłaszcza, że żadna z tych kwestii nie dotyczy mnie bezpośrednio, więc nie powinnam się wtrącać tak wyjściowo - wytłumaczyła się dziewczyna, zaciskając palce nieco mocniej na kubku i chwilowo unikając wzroku Nakahary, który ku jej zdziwieniu zaczął się najzwyczajniej w świecie śmiać.
- Nie powinnaś przepraszać za prawdę. Ogarniam, że to jest to co większość z was myśli, a ty po prostu miałaś jaja żeby mi to powiedzieć prosto w twarz. W sumie nawet to doceniam - uznał rudzielec, uśmiechając się uspokajająco.
- Ale nie powinnam była tego mówić. A przynajmniej nie w takim momencie. Byłam zmęczona po tym trzydniowym maratonie i puściły mi hamulce - uparcie stała przy swoim Akiko, chcąc doprowadzić tę rozmowę do końca i mieć ją z głowy raz na zawsze.
- Teraz jesteś zmęczona? - spytał Nakahara uznając, że to jak z plastrem.
Jasne, mógł zasłaniać sie swoją psychiką. Nie był w najlepszym miejscu od śmierci Dazaia, utracił resztki jakiejkolwiek stabilności, gdy okazało się, że jest w mieście. A chwilowo był w rozsypce, bo zgubił najważniejszy przedmiot, jaki posiadał. No, drugi najważniejszy, bo przecież sam pierścionek dalej wisiał na rzemyku na jego szyi. Ale zrobił wszystko, co mógł żeby znaleźć to pudełko. Żeby dorwać te wyimaginowane plany w swoje ręce. A pod koniec dnia to przecież przed nim siedziała Akiko. Własne życie by zawierzył w jej dłonie. Ba, przecież niejednokrotnie to robił. I może to, że Yosano nigdy nie przepadała za Rinem i otwarcie to okazywała, tkwiło cierniem w boku Chuuyi trochę bardziej, niż chciałby to przyznać nawet przed samym sobą. Zdanie przyjaciółki było dla niego cholernie ważne i może to był najgorszy moment żeby drążyć ten temat, ale może własnie dlatego był najlepszym.
- Wiesz, no twoja kanapa do zadziwiająco wygodnych nie należy, zwłaszcza jak śpi się na niej bez kołdry, poduszki i w stylu zwiniętej krewetki czy przyczajonego tygrysa - zaśmiała się Akiko, w pierwszym momencie nie czając, w którym kierunku zmierza ta rozmowa.
- Cóż, sypialnia jest wyłączona z użytkowania a tu nigdy nie było pokoju dla gości. Znaczy był, ale Dazai przerobił go na biuro - zaczął się nagle nerwowo tłumaczyć Nakahara.
- Chuu, żartowałam. Znaczy połamało mnie, ale zgaduję, że to już po prostu ten wiek - zaśmiała się tylko Akiko, uspokajająco łapiąc Chuuyę za rękę, w lewej dłoni wciąż trzymając kubek z kawą.
- Ja chyba przywykłem do zasypiania absolutnie wszędzie. Plusy bycia studentem. Ale w sumie chciałem ci podziękować, że zaczęłaś wtedy ten temat. Gdybym nie budował wokół siebie murów, nie musiałabyś uderzać wtedy, kiedy jestem zmęczony i dosłownie padam na twarz - zauważył Nakahara, a jego zdolność do samoanalizy niemal zaskoczyła Yosano.
- Nie masz za co dziękować. I tak szczerze to nie sądzę, że moje słowa skłoniły cię do jakichkolwiek przemyśleń. Myślę, że co najwyżej mogły skłonić cię do ucieczki. Myślę, że mogłeś po prostu wziąć moje słowa za pewnik. Nie powiem, że chciałabym móc cofnąć te słowa. Stoję przy nich dniami i nocami. Dalej nie lubię Rina, uważam, że ten związek jest do bani a twoje chodzenie na uczelnię tylko cię rozprasza. Ale to tylko moje zdanie. Nie pytałeś o moją opinię, gdy zaczynałeś którąkolwiek z tych rzeczy. Dlaczego zamierzasz brać moje zdanie pod uwagę w momencie, gdy miałbyś cokolwiek zakończyć? - spytała z absolutnym spokojem lekarka.
- Bo jesteś moją przyjaciółką.
- I jako twoja przyjaciółka chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze - zauważyła dziewczyna uśmiechając się lekko. - Chciałabym żebyś był szczęśliwy, chciałabym zabrać chociaż część tego ciężaru, który nosisz na barkach. Chciałabym żebyś przez chwilę nie musiał udawać, że obeny stan rzeczy jest idealnym tylko dlatego, że trochę to na tobie wymusiliśmy. Co nie zmienia faktu, że możesz przyjść do mnie po radę, możesz dostać tę radę czy tego chcesz, czy nie, ale pod koniec dnia decyzję musisz podjąć w zgodzie ze sobą. Nie ze mną.
- Nie przesadzałbym aż tak - żachnął się chłopak, zapatrując się przez chwilę w kółka, które delikatnie kciukiem na jego dłoni rysowała Akiko, robiąc to zupełnie automatycznie.
- Ale taka jest prawda. Twoja żałoba była nam nie na rękę. Opóźniała działania Mafii i sprawiała, że czuliśmy się niekomfortowo, bo byłeś żywym dowodem na to, że my nie powinniśmy byli pozbierać się tak szybko. Tak szybko zaakceptować nowej sytuacji. Dlatego żeby poczuć się lepiej z samymi sobą, wymusiliśmy na tobie udawanie, że pogodziłeś się ze śmiercią Dazaia i że stoisz stabilnie. A przecież oboje wiemy że tak nie jest - Akiko zagrała w otwarte karty, czując się jak najgorsza na świecie przyjaciółka, a mimo to Nakahara tylko uśmiechnął się, nie zabierając swojej dłoni z jej.
- Skoro siedzimy tu sami i mamy jakieś pokurwione godziny szczerości to pozwolę sobie nie zaprzeczyć - odparł cicho, robiąc przez chwilę skrzywioną minę, nim zamilkł, pozwalając Akiko kontynuować.
- I tak, dalej uważam, że jako przyjaciółka w którymś momencie powinnam usiąść z tobą przy tanim winiaczu, nachlać się i chodzić po krawędzi jakiegoś wieżowca, rozmawiając z tobą na te wszystkie tematy. Tylko, że tym momentem nie był moment, w którym byłeś po trzydniowym maratonie szukania ukochanego, którego mogłeś nagle mieć nadzieję odzyskać. To było beznadziejne zagranie z mojej strony. Nie przepraszam za słowa. Przepraszam za czas, w którym padły - wyjaśniła w końcu dziewczyna, a Chuuya tylko wzruszył ramionami.
- Cóż, czas teraz jest niewiele lepszy. Dawno nie byłem aż tak wybity z mojej cudownej, pozornej równowagi, ale biorąc pod uwagę, że Dazai może pojawić się w każdej sekundzie, muszę jakkolwiek ogarnąć to, co dzieje się pod moją kopułą. Więc w sumie teraz może być najlepszy czas na tę rozmowę. Co byś zrobiła na moim miejscu? - spytał, szczerze szukając porady w słowach i pozie przyjaciółki.
- W kwestii Rina? Osobiście zostawiłabym go za sobą. Nigdy typa nie lubiłam i nie będę udawać, że kiedykolwiek było inaczej - oświadczyła z miejsca Akiko, na co Chuuya przewrócił jednoznacznie oczami, co troszeczkę pomogło Yosano zejść z tonu. - Ale ja to ja. Gdybym była tobą, zastanowiłabym się, czy naprawdę potrzebuję tego chłopaka. Bo jeśli jakimś cudem jego obecność w twoim życiu cię uspokaja albo sprawia, że chociaż przez chwilę zapominasz o świecie i jesteś zwyczajnie szczęśliwy to uważam, że powinieneś go zatrzymać. Jesteś z nim już trochę czasu, nawet jeśli pozorna, to jest to jakaś stabilizacja w twoim życiu. I może to zabrzmi okrutnie, ale nie wiesz, jak sprawa potoczy się z Dazaiem, o ile w ogóle się potoczy. Nie wiesz, czy wrócicie do siebie. Nie wiesz, czy Dazai nie ma wypranego mózgu. Jasne, że marzyłabym o tym żeby on teraz wszedł do Biurowca jakby nie minął nawet jeden dzień, wymigał się od pracy i porwał cię na randkę - oznajmiła, zdecydowanie zbyt energicznie gestykulując wolną ręką, na co Chuuya po prostu musiał się uśmiechnąć. - Z całego serca chciałabym żeby było jak dawniej. Jak za naszych złotych czasów. Ale nie masz takiej pewności. Więc chwilowo i sama nie wierzę, że to mówię, ale spróbowałabym wyciszyć się i odciąć od całej tej sytuacji. A w tym akurat ten chłopak może ci pomóc jak mało kto.
- Czy ty literalnie proponujesz mi trzymanie go przy sobie jak zwierzaka i opcję zapasową tylko dlatego, że nie jestem pewien, co zrobi opcja A w postaci Dazaia? To trochę okrutne, zwłaszcza jak na ciebie - zauważył lekko zszokowany Nakahara.
- Co ja ci mogę powiedzieć Chuu? - Akiko wzruszyła ramionami. - Naprawdę nie obchodzi mnie los, zdanie czy uczucia tego chłopaka. Praktycznie zapominam o jego istnieniu, gdy tylko znika z mojego pola widzenia. Obchodzi mnie tylko to, jak ty się w tym wszystkim czujesz. Jak czujesz sie przez niego czy dzięki niemu. I tej części zamierzam się trzymać.
- Ale czy to nie sprawi, że wyjdę trochę na chujka? - odbił piłeczkę Nakahara, który jednak uczucia Rina brał pod trochę większą rozwagę, niż lekarka.
- Jasne, że sprawi. Nawet się nie oszukuj, że będzie inaczej. Ale tylko dlatego, że chłopak miał do ciebie cierpliwość, nie znaczy, że magicznie zmieniły się warunki waszej relacji. A z tego, co pamiętam, sam mówiłeś mu, że nie jesteś w stanie w pełni się zaangażować - przypomniała mu dziewczyna.
- To było trochę czasu temu. Jego wyobrażenie o tej relacji mogło w międzyczasie ulec zmianie - zauważył Chuuya z przekąsem.
- Wciąż. Nie obiecywałeś mu niczego więcej, niż jesteś w stanie mu dać. A od samego początku wiedziałeś, że to nie będzie relacja taka, jaką miałeś z Dazaiem. I on też to wiedział. Albo w pełni świadomie, albo chociaż podskórnie. Albo jest idiotą. W sumie w jego przypadku... - wypowiedź Akiko zaczęła skręcać w zdecydowanie złą stronę.
- Yos - przerwał jej Nakahara, próbują powstrzymać uśmiech, a Akiko uniosła rękę w geście poddania się.
- Chuu, skarbie, powiem to tylko raz. Niektórzy poznają miłość swojego życia w podstawówce i są razem do śmierci. Niektórzy wpadną na siebie na ulicy i jest z tego romans stulecia. Niektórzy poznają się na imprezie, czy zaliczą wpadkę czy nie to utykają ze sobą. Ludzie od zawsze obiecywali sobie niewiadomo jak wielką miłość, a statystyki rozwodów się nie zmieniają. A ty jesteś młody. Masz raptem dwadzieścia parę lat, całe życie jeszcze przed tobą. Ja wiem, że jesteś niepoprawnym romantykiem i chciałbyś żeby ta jedna miłość trwala przez całe twoje życie i wróciła jak po magicznym, czerwonym sznurku, gdy oboje zaliczycie już reinkarnację. Albo odnajdziecie się po drugiej stronie tęczy. I to wszystko jest absolutnie normalne. Ale normalne jest też eksperymentowanie. Chodzenie na jednorazowe randki, umawianie się przez durną apkę na telefonie czy bycie w związku przez parę miesięcy. Tylko, że pod koniec dnia to nie ze mną musisz przeprowadzić tę rozmowę. Tylko z nim - podsumowała swoją wypowiedź lekarka.
- Lubię go, wiesz? Tak poważnie go lubię. Nie nazwałbym tego miłością czy nawet zauroczeniem. Jasne, wygląda nawet dobrze, jest cholernie inteligentny i wygadany jak mało kto. Lubię, gdy przychodzi mnie odebrać z różnych pierdół, lubię, gdy oglądamy razem jakiś durny film przytuleni do siebie. Czy wolałbym robić to z Dazaiem? No jasne, że tak. Ale z Rinem nie jest źle. Serio - rozgadał się Nakahara. - Gdybym był zwyczajnym dzieciakiem, który poznał typa na uczelni to w takiej relacji byłbym naprawdę szczęśliwy. Jest stabilnie. Czasami nie ogarnia moich granic, ale zazwyczaj przeprasza i próbuje się do nich mimo wszystko dostosować. Ale w głębi duszy jest dobrym człowiekiem, który chciałby zmienić świat na lepsze, chociaż pozuje na pieprzonego punka przez większą część doby. Trochę boję się, że chwilowo nie jestem w stanie pozwolić sobie na stracenie go. A przez rozmowę, którą musiałbym z nim przeprowadzić mogę go stracić. Bo no jednak co to za rozmowa "elo, mój były, który miał być martwy, nagle pojawił się w mieście i nie wiem, czy będzie chciał mnie z powrotem, więc dopóki on się nie zdecyduje to my będziemy razem, a potem pewnie nara frajerze"?
- Brzmi okrutnie, ale to wciąż jego wybór - zauważyła spokojnie Akiko. - Nawet jeśli teraz się rozejdziecie to musicie rozejść się w przyjaźni. Na tyle, na ile to możliwe oczywiście. Musisz być z nim szczery. A nawet jeśli miałbyś zostać sam i na lodzie to wiesz, że będę już czekała z łyżwami w łapie. Chociaż i tak uważam, że najokrutniejsze będzie trzymanie go w niewiedzy. Bo on czuje, że jest drugi. Że zawsze będzie drugi. On wie, że ty tylko wypełniasz pustkę po kimś. Że lubisz kontakt fizyczny do pewnego stopnia, że lubisz poczucie bliskości, ale że nie konkretnie od niego. Że brakuje ci bodźców po kimś, kogo naprawdę kochałeś. I na razie Rin przystawał na taki układ, ale po wszystkim, co razem przeszliście, choć wiem, że za wiele tego nie było, uważam, że jesteś mu winien przynajmniej w tej kwestii szczerość.
- Zdania o mieszkaniu czy o uczelni raczej nie zmienisz, co? - zmienił temat Chuuya, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że słowa Akiko zabiorą mu trochę czasu na dokładniejsze przemyślenia.
- Czyli mówisz, że chcesz polecieć po całości? - westchnęła ciężko dziewczyna, odsuwając od siebie kubek i układając się wygodniej na blacie, przymykając przy tym oczy. - W kwestii uczelni się nie wypowiadam. Wiem, że sama bym tego nie ogarnęła, ale ty jakimś cudem ogarniasz. A dopóki nie mieszają ci się priorytety i wiesz, że Mafia stoi wyżej, niż papierek, nie mam nic do powiedzenia. Wielozadaniowość zawsze była twoją mocną stroną.
- Okay, to było zadziwiająco miłe - zauważył Chuuya nie kryjąc zaskoczenia.
- Przecież wiesz, że w ciebie wierzę. Ponadczasowo. I że będę cię wspierać nawet jeśli się w czymś z tobą nie zgadzam albo nie widzę w czymś większego sensu. Bo nie czaję, po co ci papier z uczelni, który będzie potwierdzał, że jesteś mądry. Jesteś cholernie inteligentny skoro prowadzisz Mafię i to w tak uporządkowany sposób - odparła tylko lekarka, jakby to naprawdę była najbardziej oczywista rzecz świata.
- Zgaduję, że w kwestii mieszkania aż tak miła nie będziesz - Chuuya ściągnął ją na ziemię w sekundę.
- Nawet mnie nie pytaj o tę durną klitkę - zjeżyła się Akiko, nadal nie otwierając oczu, ale unosząc dłoń tak, by mogła nią gestykulować. - Za każdym razem jak zapraszałeś mnie tam na obiad to dostawałam klaustrofobii. Próbuję być miła i wspierająca, więc może nie schodźmy na tematy, gdzie oboje wiemy, że taka nie będę.
- Chciałbym pozbyć się tamtego mieszkania. Naprawdę bym chciał. Bo tu nie jestem w stanie wrócić. Nie na dłużej przynajmniej. A tam, cóż mogę zrobić, jak przyznać ci rację. Mam wieczną migrenę przez hałas, który słyszę cały czas z poziomu ulicy. Czuję się praktycznie uwięziony w tej przestrzeni i prawda jest taka, że boję się znaleźć w większym mieszkaniu, bo boję się, że wtedy odczuję, że jestem sam. Tak naprawdę to odczuję. Plus to naprawdę dobra wymówka przed chłopakami - Chuuya wyłożył wszystkie argumenty, których tak uporczywie trzymał się przez ostatnich kilkanaście miesięcy.
- Nie zgadzam się. Po prostu się nie zgadzam - uznała Yosano, takim tonem, jakby nagle miała całą boską władzę w rękach. - Idziemy kupić ci inne mieszkanie jeszcze dzisiaj. A potem odstawisz mnie do kwiaciarni, bo Kato to mnie zabije, że tak zniknęłam. I to na tak długo. Chociaż w sumie powinnam ci dziękować, że uratowałeś mnie od tego durnego filmu, który wybrała. A chłopakom najwyżej powiesz, że twoja babka ciotka pradziadka chrzestnego kota umarła i zostawiła ci je w spadku. To się czasem zdarza. Nad twoimi pozostałymi problemami i ich rozwiązaniami pomyślimy, gdy za oknem będziesz miał już trochę lepszy widok.
- Chyba w filmach - prychnął Nakahara patrząc na przyjaciółkę jakby ta zerwała się z najbliższej choć bardzo wysokiej choinki i najwidoczniej mocno uderzyła się w główkę.
- Chuu, nocami jesteś szefem mafii, a za dnia studentem miejscowej uczelni. Nie masz prawa komentować tego, że coś jest zbyt filmowe, kiedy twoje życie jest praktycznie żywcem z serialu wyjęte - odbiła piłeczkę Akiko i zrobiła to tak celnie, że Nakahara przez chwilę nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa, tylko otwierając i zamykając z niedowierzaniem usta jak ryba wyjęta z wody.
- Okay, okay. Pójdę się ogarnąć i możemy jechać. Chociaż zgaduję, że naprawdę kończy mi się czas i muszę wszystko jak najszybciej ogarnąć. A to oznacza, że po odebraniu kluczy od nowego mieszkania pewnie będę chciał porozmawiać z Rinem. O ile on będzie chciał w ogóle mnie wysłuchać - Chuuya zamierzał trzymać się tego podejścia, które obrał dzięki Akiko. Musiał ogarnąć własne, prywatne życie, zanim wróci do Mafii. Zanim wróci do szukania Dazaia. Inaczej poległby w pierwszej możliwej sekundzie.
- Będzie chciał. Uwierz mi na słowo. A teraz sobie idź, ogarnij czuprynkę, kiedy ja spróbuję znaleźć kilka propozycji ładnych apartamentów w okolicy. I tak, będę korzystać z twojego laptopa. A potem sama muszę się ogarnąć, pewnie wyglądam koszmarnie - westchnęła ciężko dziewczyna, zeskakując z barowego stołka.
- Zawsze wyglądasz niesamowicie - zaprzeczył Chuuya. - A hasło to...
- Chuu skarbie, serio? Jasne, że znam twoje hasło. Znam wszystkie twoje hasła - uświadomiła go dobitnie dziewczyna, wypychając go niezbyt delikatnie w stronę łazienki.
- Czekaj, co? Jak? Po co? - chłopak zaciął się, próbując stawiać opór, ale skarpetki skutecznie mu to uniemożliwiały, więc oparł się całym ciężarem ciała o Akiko, gdy ta cicho klnąć przepychała go w obraną stronę panel po panelu.
- Nigdy bez twojej wiedzy. Kwestia granic - ucięła tylko temat, zatrzaskując drzwi od łazienki tuż przed twarzą zaskoczonego Nakahary. - Wreszcie trochę ciszy i spokoju - mruknęła do siebie, uśmiechając się lekko i chwytając laptopa w dłonie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top