P. XVIII / O CHUJ CI CHODZI GNIDO

Shuuji rozejrzał się zaskoczony. Wbrew temu, co próbował pokazać swoją postawą, rozpoznawał otoczenie, w którym się znajdował. Nie chciał jednak przyznać młodszemu chłopakowi racji. Starszy Nakahara od razu zjawił się jako asysta dla Sachiko, zostawiając Chuuyę i Dazaia samych, oznajmiając, że nie muszą się spieszyć, a rudzielec miał przecież wiedzieć, gdzie mają się pojawić. Punk od razu też oznajmił, że później porywa Dazaia, bo chce z nim pogadać i ustalić, czy mają szansę się zakumplować. Osamu przyjął to zadziwiająco spokojnie, z drobnym skinieniem głowy. Najważniejsze jednak było dla niego to, że zostanie na chwilę sam z Chuuyą.

- Dazai, jest jakaś szansa, że wrócisz do Mafii? - spytał cicho Nakahara, wbijając wzrok w ziemię, która nagle wydała mu się zajebiście ciekawa.

Osamu spojrzał na niego zaskoczony. Odstawił wyjęte z bagażnika torby i zatrzasnął go.

- Chciałbyś żebym wrócił? - odparł pytaniem na pytanie.

Wpierw Nakahara osłupiał totalnie. Później poczuł, jak robi mu się ciepło na twarzy. Nie spodziewał się, że Dazai spyta go od tak, wprost. Chociaż w sumie, czego innego mógł się po nim spodziewać? 

- Po prostu z Tobą każdy dzień był ciekawszy - odparł, wzruszając ramionami.

Tyle czuł, że mógł powiedzieć. Czy chciał dodać, że uwielbia ich współpracę, to, że nie potrzebują słów żeby się zrozumieć, ich metody działania? Że obecność Dazaia całkowicie zmienia jego pogląd na świat? Że wypełnia pustkę w jego sercu? Że nie potrafi wyobrazić sobie bez niego życia? Chciał, jak diabli. Czy dodał? Oczywiście, że nie. Był zbyt dużym tchórzem i doskonale o tym wiedział. Sam Dazai natomiast wyglądał, jakby na poważnie coś analizował.

- Mógłbym częściowo wrócić. To nie tak, że jakoś wybitnie mi zależy na Agencji - zaznaczył od razu. - Po prostu boję się, że mogę stracić kontrolę.

- Dam radę nad Tobą zapanować - rudzielec, z nową nadzieją w sercu, przerwał mu w pół zdania, przez co Dazai spojrzał na niego z lekkim acz niepoważnym uśmieszkiem.

- Mogę wrócić jako Twój partner - zaproponował. - Moglibyśmy razem pójść na misję raz na jakiś czas. Ale nie mógłbym nikogo zabić ani zranić. Ani zbyt się wciągnąć w działania Mafii. Nie wiem, co prawda, czy pan Mori się na to zgodzi. I czy wszyscy się na to zgodzą. Ale żeby to zadziałało ty też musiałbyś się troszkę poświęcić. Brałbyś udział w misjach Agencji. Oczywiście tych, które nie kolidowałyby z Twoimi działaniami w Mafii.

- Brzmi uczciwie - oznajmił Chuuya, ciesząc się jak małe dziecko. 

- Dochodzi też kwestia mieszkania - dodał Dazai. Wolał to załatwić, jak najszybciej.

- Możesz mieszkać u mnie, to żaden problem - odparł rudzielec, nie rozumiejąc o co chodzi.

- Nie rozumiesz - stwierdził z lekkim smutkiem Osamu. - To nie tak, że źle mi się u Ciebie mieszka. Jest cudownie. Po prostu głupio się czuję, zwłaszcza mając świadomość, że przecież mam własne. Ty niedługo wydobrzejesz. Co powiedziałbyś na taki sam układ, jak z misjami?

- Pod warunkiem, że nie mieszkasz w jakiejś ruderze pod mostem - zastrzegł z uśmiechem Chuuya.

Obaj doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że prędzej czy później nadejdzie moment, w którym będą musieli odbyć tę rozmowę. I obaj się jej bali. Zupełnie niepotrzebnie zresztą. Poszło im szybciej i efektywniej niż Dazai przypuszczał. Cóż, obaj najzwyczajniej w świecie nie chcieli tracić na bliskości ich relacji. Mieszkanie osobno, noclegi, misje. To wszystko mogło tylko zadziałać w tej sytuacji na plus.

W cudownych humorach dołączyli do Shuujiego i Sachiko, którzy już usiedli na ogromnym, przewróconym pniu drzewa, niedaleko wody, w otoczeniu samej zieleni. Musieli nieco zejść z głównej ścieżki, choć w zasięgu wzroku znajdował się malutki, acz zapewne uroczy i malowniczy jednoprzęsłowy mostek w miejscu, gdzie jezioro zamieniało się w rzekę. Po drugiej stronie dostrzec można było wiele podobnych, zapewniających nieco prywatności kryjówek. Dazai oczywiście uparł się, że jest silniejszy od Nakahary, więc to on miał nieść wszystko. Chuuya bronił się, że przecież nie jest inwalidą i może coś zrobić. Na początku nawet się wkurzył. Dopiero rozczulająca troska Dazaia o to, by ponownie nie otworzył sobie rany, dała radę go przekonać. Shuuji nie skomentował tego, ale jego wzrok mówił wszystko. Sachiko zaś patrzyła na Osamu z czystym uwielbieniem i matczyną miłością w oczach.

Chuuya dorwał się do torby, by rozłożyć chociaż koc i jedzenie, i wszystko co zostało zapakowane do którejkolwiek torby, jednak stanowczy wzrok Dazaia szybko go usadził. I o ile rudzielec naprawdę pomógł przy przygotowywaniu pikniku na miejscu, o tyle Osamu nad wyraz dbał by przypadkiem nie zrobił czegoś, co mogłoby otworzyć jego ranę. Sachiko zauważyła, że Dazai do swojego eleganckiego stroju założył trampki, więc oczywiście znalazła łatwy temat do rozmowy. Okazało się, że dogadują się świetnie, jeśli chodzi o marne wyczucie stylu Chuuyi w kwestii butów i miłości do najprostszych tenisówek. Mama Nakahary była coraz bardziej zachwycona nowym przyjacielem syna, choć gdzieś w głębi duszy pamiętała, że mieli z rudzielcem problemy w pewnym momencie i Chuuya bardzo to przeżywał. Jednak skoro jej młodszy syn nawet w najmniejszym stopniu nie okazywał niezadowolenia czy niezręczności, to czemu ona miałaby? Skoro rozwiązali wszystkie swoje problemy i potrafili się dogadać, to nie miała prawa tego psuć.

Później padło pytanie, które na chwilę zmroziło swoją grozą całą miłą atmosferę. Mianowicie Shuuji spytał Dazaia, co brunet sądzi o jego zespole i muzyce. Pochwalił się, że gra jako jedna z dwóch gitar i wokal jest jego. Osamu początkowo tylko powiedział, że mu się podoba. Krótka, zwarta odpowiedź. To jednak lekko zniechęciło Shuujiego, który sądził, że chłopak mówi tak tylko dlatego, że nie chce mu podpaść, a tak naprawdę tego typu muzyka wcale nie jest w jego stylu. Dopiero, gdy Osamu zaczął wymieniać zespoły, które przypomniały mu się, gdy słuchał kolejnych utworów. Zaczęło się od nowocześniejszych - The Offspring, Nearly Dead Music, Avenged Sevenfold, Papa Roach, co już samo w sobie zrobiło niemałe wrażenie na Shuujim, który zaczął słuchać Dazaia z niesłabnącym zainteresowaniem. W końcu naprawdę rzadko spotyka się chodzącą encyklopedię. A Osamu miał tę umiejętność, ze pamiętał wszystko, co zobaczył chociaż raz. Abstrahując od faktu, że naprawdę miał słabość do takiej muzyki. Później brunet przeszedł na starsze zespoły, co wywołało już lekką dyskusję, między tym, które zespoły są lepsze. Nie minęła jednak godzina, a starszy brat Nakahary patrzył na nowego przyjaciela Chuuyi, jak na ósmy cud świata.

Sam Chuuya usiadł obok matki i swobodnie z nią rozmawiał o różnych sprawach. O pracy, o pogodzie, o życiu. Przyznał się kobiecie, że chwilowo jest na urlopie, bo nie czuł się najlepiej i że wszystko zaczęło się w sumie od tego, że Dazai się martwił. Sachiko, która doskonale pamiętała niesnaski między nimi, przyswajała informacje z zaskakującą łatwością. Później, ciszej zaczęli rozmawiać o uczuciach.

- Cieszę się, że tym razem znalazłeś sobie kogoś, kto Cię docenia i kocha - stwierdziła z uśmiechem kobieta, obserwując Shuujiego i Dazaia siedzących na trawniku, z butami leżącymi obok koca i ze stopami w stawie, którzy energicznie gestykulowali, rozmawiając. Znaczy, Shuuji po prostu machał rękoma na całą ich rozpiętość, zagrażając życiu wszystkich, którzy nieopatrznie znaleźliby się obok niego, natomiast Osamu delikatnie gestykulował, jakby dla podkreślenia swoich niektórych słów.

- On mnie nie kocha mamuś - odparł z goryczą i smutkiem Chuuya. - Traktuje mnie tylko jak przyjaciela.

- Jesteś tego stuprocentowo pewien? Nie umiesz czytać ludzi Chuu. A on nie wygląda, jakby miał nadzieję tylko na przyjaźń. Może po prostu boi się, że go odrzucisz? - spytała, lekko gładząc syna po plecach.

- Dazai taki nie jest mamuś - stwierdził Nakahara. - On nie ma najmniejszego problemu z bezpośredniością. Gdyby coś czuł, powiedziałby mi.

Mimo całej miłości, jaką żywiła do syna, posłała mu spojrzenie, jasno stwierdzające, że jest idiotą.

- Chcesz mi powiedzieć, że chłopak, z którym praktycznie żyłeś przez trzy lata, gdzie nie było między Wami żadnych barier czy pojęcia prywatności tak zupełnie, z czystego przyjacielskiego martwienia się, nagle rezygnuje całkowicie z życia, wprowadza się do Ciebie i opiekuje się Tobą? 

Nakahara musiał przyznać jej rację. Matka podbudowała jego nadzieję, że może jednak ma szansę na związek z Dazaiem. To byłaby miła opcja. Oczywiście Chuuya musiał wszystko wypaplać Sachiko. Zwłaszcza to, jak świetnym kucharzem jest Osamu.

Po jakimś czasie, kiedy Shuuji zaczął się zastanawiać, jak może zaadoptować siedzącego obok niego bruneta, Sachiko zawołała wszystkich, oznajmiając, że czas na posiłek. Wyjęła z koszyka Podsmażone talarki ziemniaków i pieczeń ze śliwką oraz kilka surówek. Tajemniczo zapowiedziała, że na później przygotowała naleśniki i deser, a także specjalną niespodziankę dla Dazaia. Brunet stwierdził, że czuje się zaszczycony, ale myślał przez pryzmat porannego zaskoczenia ze słodką papką i zastanawiał się, czy da radę to przeżyć.

Koniec końców niespodzianką okazała się zabójcza słodka mieszanka, którą rodzina Nakaharów zgodnie nazywała "wrzuć do miski wszystko, co masz w kuchni" i Dazai musiał przyznać, że to wybitnie trafna nazwa. Bo w misce dosłownie było wszystko, co było słodkie. Od czekolady zaczynając, przez żelki idąc, po słodkie sosy kończąc. Sachiko stwierdziła, że gdyby byli w domu to dorzuciłaby jeszcze lody, ale była pewna, że nie dotrwają tak długo bez zamrażarki, więc Osamu otrzymał uboższą wersję. 

Chuuya siedział i żywo uczestniczył w pikniku, jednak ani na chwilę nie spuszczał Dazaia ze wzroku. Widział, jak jego niezręczność i niepewność w towarzystwie jego rodziny zaczęła maleć i jak zaczął z nimi rozmawiać tak, jak rozmawiał z rudzielcem. Tyle, że na o wiele mniej intymne tematy.

Gdy zapadł wieczór, zmuszeni byli do opuszczenia miejsca, które sobie wybrali, bo nie znajdowała się tam ani jedna latarnia. I o ile na początku światło z latarek w telefonach dawało radę, o tyle niedługo przed północą zaczęło się dodatkowo robić zimno. Młodszy Nakahara dosłownie zaczął się trząść, jak osika na wietrze. Dazai tylko westchnął ciężko i wyzywając go od idioty, ale z pewną czułością w głosie, rzucił rudzielcowi swój płaszcz, samemu zostając jedynie w marynarce. Chuuya oczywiście zaczął protestować, że nie pozwoli by przez jego głupotę zmarzł Osamu, jednak było coś takiego we wzroku bruneta, gdy się o niego martwił, że rudzielec od razu się zamykał i nie potrafił powstrzymać uśmiechu.

Jako, że Chuuya nie był jedynym rodzinnym zmarzlakiem, Osamu otrzepał koc, na którym siedzieli i rzucił go braciom, którzy wcisnęli się pod niego, o dziwo dając radę się zakryć. Nagle Shuuji nie wyglądał na tak wysokiego przy bracie, gdy kulił się z zimna. Dazai bez słowa wziął ponownie obie torby i ruszył za braćmi, którzy popędzili, jakby ich sam diabeł gonił, do auta, marząc o włączeniu ogrzewania. Dobrze, że Dazai zostawił kluczyki od auta w kieszeni płaszcza, bo inaczej rudzielec musiałby czekać z odpaleniem silnika na bruneta.

Do Dazaia dołączyła zaś Sachiko. Osamu czuł, że gdyby ruszył równie dynamicznym krokiem, co Chuuya, kobieta nie miałaby najmniejszego problemu z wytrzymaniem tempa. A jednak dreptała powoli razem z nim. Dazaiowi nie było ciężko, teraz, gdy zniknęło całe jedzenie. Po prostu uwielbiał nocne spacery, a nigdzie nie spacerowało się lepiej niż w lesie. Przez dłuższą chwilę szli w ciszy, która o dziwo nie była ani trochę krępująca. W końcu, gdy bracia zniknęli im z oczu, kobieta odezwała się ciepłym, spokojnym głosem. Dazai zaczął się zastanawiać, czy wszystkie matki mają taki głos, czy po prostu Chuuya miał niesamowite szczęście w życiu.

- Wiesz, że jesteś dla niego bardzo ważny? - spytała, nie patrząc na niego lecz na niebo nad ich głowami. Dazai natychmiast wlepił w nią wzrok. - Naprawdę ciężko to przeżył, gdy wtedy go zostawiłeś. Nie zrozum mnie źle, wydajesz się naprawdę miłym chłopakiem, ale nie ma dla mnie niczego ważniejszego na całym świecie niż moi synowie. Jeżeli znowu go skrzywdzisz będziesz miał do czynienia ze mną i z Shuujim.

- Wtedy nie sądziłem, że go skrzywdzę - odparł cicho Dazai, również zaczynając wpatrywać się w niebo. - Gdybym wiedział, nigdy bym tak nie postąpił. Rozegrałbym to wszystko inaczej. To była najtrudniejsza decyzja mojego życia żeby go zostawić. Był dla mnie cholernie ważny, ale nie dawał po sobie poznać, że ja jestem ważny dla niego. Myślałem, że zapomni o mnie w momencie, gdy otrzyma nowego partnera.

Kobieta uśmiechnęła się ciepło, nie odrywając wzroku od nieboskłonu.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że on Cię kocha, prawda? Kochał Cię już wtedy, nawet jeśli tego nie wiedziałeś. Teraz już wiesz?

Dazai stanął jak wryty. Nieomal wypuścił torby z dłoni. Sachiko zatrzymała się kilka kroków dalej i spojrzała na niego. Zaskoczenie malujące się na twarzy chłopaka przekraczało wszelkie granice. Kobieta nie wiedziała, czy robi dobrze. Wydawała na świat najskrytsze tajemnice własnego syna, ale zdawała sobie sprawę z tego, że Chuuyę sparaliżuje jakakolwiek konieczność skonfrontowania się z osobą, do której coś czuł. Przez chwilę Sachiko myślała, że popełniła najgorszą możliwą gafę, jednak jej matczyny instynkt działał na najwyższych obrotach. Wiedziała, co zobaczyła w oczach Dazaia. Nadzieję.

- Wiem, że uważa mnie za przyjaciela, ale nie sądziłem, że to coś więcej - oznajmił cicho, zaszokowany.

- A Ty?

Dazai spojrzał na nią z niezrozumieniem. Chyba po raz pierwszy w życiu najprostsze pytania sprawiały mu tyle problemów.

- Ja?

- Kochasz go, uważasz za przyjaciela czy tylko zwodzisz? - kobieta złapała się pod boki i spojrzała na niego poważnie.

- Jeżeli tylko mogę, to kocham - odparł, drapiąc się ze zdenerwowania po karku. Unikał wzroku kobiety jak ognia.

- Jeśli tylko możesz? A czemu miałbyś nie móc? - dopytała kobieta.

Próbowała zachować poważną twarz, ale nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Tym razem jej syn chyba naprawdę trafił na swoją bratnią duszę.

- Jeśli Chuuya mnie nie kocha, a ja mu się przyznam, jak pani myśli, co się stanie? - spytał, brzmiąc dość gorzko. - Czy przyjaźniłaby się pani z przyjaciółką, która wyznałaby pani miłość? To byłoby trochę niezręczne, prawda? Relacje powoli by się rozluźniły, pani by się odsunęła od tamtej dziewczyny. A potem stałybyście się nieznajomymi. Chuuya jest dla mnie całym światem. Dosłownie. Ledwo pozbierałem się po tym, jak sam od niego odszedłem, gdy myślałem, że on ledwie mnie toleruje. Potrafi sobie pani wyobrazić, jak to może się skończyć, jeśli on mnie odrzuci, będąc moim przyjacielem? Nie mogę ryzykować.

Sachiko pokręciła z niedowierzaniem głową. Jak dwójka ludzi, która kocha się tak mocno, może być tak ślepa i tak głupia. Podeszła do Dazaia i pewnie złapała go za ręce i zmusiła, by spojrzał na nią. Była o wiele niższa od Osamu, ale w obecnej sytuacji to ona wydawała się górować.

- Mój syn nie potrafi przestać mi o Tobie opowiadać. Kocha Cię i nie wyobraża sobie bez Ciebie życia. Poświadczam Ci to jako matka, a matkom się ufa. Ma dokładnie ten sam problem, co Ty. Nie mówi Ci, co czuje, bo boi się, że Ty zostawisz jego.

Dazai przytulił kobietę zupełnie bez uprzedzenia. Po prostu poczuł potrzebę i wykorzystał możliwość. Sachiko objęła go, lekko się uśmiechając. Stali tak przez dłuższą chwilę, nim w końcu Osamu się odsunął.

- Dziękuję - powiedział tylko, uśmiechając się. 

Jego oczy błyszczały jaśniej niż gwiazdy na bezchmurnym niebie. A Sachiko uśmiechała się, szczęśliwa, że dobrze odczytała ich relację. I być może pomogła im zrobić następny krok. Dazai najzwyczajniej w świecie zaczął podskakiwać radośnie idąc w stronę auta. Gdy się do niego zbliżyli, zastali widok, który wywołał śmiech u nich obojga, za co zostali obdarzeni podwójnym nienawistnym spojrzeniem identycznych par niebieskich oczu wystających spod koca. Dazai bez pytania usiadł za kółkiem. Gdy żegnali się z Sachiko, Osamu rzucił jej ostatnie wdzięczne spojrzenie. Chłopak trochę się martwił, że postąpił zbyt impulsywnie, gdy ją przytulił, jednak teraz, gdy ona przytuliła jego na pożegnanie, uznał, że jednak fajnie jest mieć prawdziwą rodzinę. Podrzucili też Shuujiego na dworzec. Starszy Nakahara poczochrał brunetowi włosy, tak samo, jak zrobił to Chuuyi. Gesty, które ukazują że uważasz kogoś za rodzinę wcale nie muszą być wielkie.

Nakahara z cierpiętniczą miną oddał bratu ciepły koc na drogę i wrócił biegiem do auta, tym razem na miejsce pasażera z przodu. Chuuya czuł, że coś się zmieniło. Dawał radę to ukrywać, gdy byli jeszcze w towarzystwie jego rodziny, teraz jednak, powoli zaczynał panikować. Dlaczego Dazai niczego nie mówił? Czy jego matka coś mu nagadała? Czy brunet go zostawi? Czy uznał jego rodzinę za dziwną? Nie polubił ich? Rosnąca panika, wspierana ciszą wypełniła całe ciało rudzielca tak bardzo, że aż zaczął się trząść, choć tym razem wcale nie z zimna.

Dazai bębnił palcami o kierownicę, próbując ostatecznie się zdecydować. Wiedział, że Chuuya jest blisko ze swoją matką. Miał duże szanse na to, że chłopak aktualnie powiedział jej coś. Ich ostatnie zachowania też to tylko podkreślały. A jednak brunet się stresował. Nie potrafił wydobyć z siebie nawet słowa. Widział, że swoim nietypowym zachowaniem przeraża Chuuyę, ale nie potrafił się opanować. Mógł stanąć przed dosłownym końcem świata. Wysiedli z auta w grobowych nastrojach. Tak samo zresztą weszli do mieszkania. Gdy tylko przeszli do salonu, zostawiając większość rzeczy w przedpokoju, Dazai przełamał krępującą ciszę.

- Chuuya...

- Czego - warknął na niego rozzłoszczony rudzielec. Tak najłatwiej było ukryć panikę.

Osamu spojrzał na niego zaskoczony. Zaczął zastanawiać się, czy zrobił coś nie tak. Czy powiedział coś nie tak. Czy może rodzina Nakahary wcale go nie polubiła.

- Całą drogę się nie odzywasz. O chuj Ci chodzi Dazai - kontynuował tym samym tonem.

Dazai już chciał dalej się zastanawiać, gdy uznał, że to do niczego go nie doprowadzi. Odsunął na bok wszystkie myśli i skupił się tylko na niższym od siebie chłopaku, który stał teraz przed nim. Podszedł do niego o krok, powodując, że Chuuya cofnął się o jeden. I o kolejny. I jeszcze jeden. Aż w końcu oparł się plecami o brzeg wyspy i stracił możliwość ucieczki.

- O chuj Ci chodzi gnido - wyszeptał.

Złość przerodziła się w strach. Nie wiedział, co się działo. Ani dlaczego się działo. A jednak nie potrafił oderwać wzroku od magnetycznego spojrzenia wyjątkowo ciemnych oczu Dazaia. W końcu brunet delikatnie, samymi opuszkami palców dotknął policzka rudzielca. Sam ten gest wywołał u Nakahary ciarki.

- O chuj... - Nakahara zaczął swoje pytanie ponownie, jednak głos uwiązł mu w gardle.

Chwilę później Osamu pochylił się nieco i Chuuya poczuł jego usta na swoich.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top