P. LXXVI / SUGERUJESZ, ŻE KTÓRYŚ Z KANDYDATÓW JEST SZPICLEM YAKUZY?
Odautorskie: Dzisiaj króciutki rozdział, wybaczcie, ale próbuję to podzielić tak żeby nie mieszać konkretnych etapów rozwoju Mafii i jej działań, a także prywatnych żyć naszych chłopców. Jeśli mielibyście chwilkę i mogli mi napisać, czego Wam w tym opowiadaniu brakuje albo co Waszym zdaniem zmieniło się na gorsze/czego jest za mało, to będę bardzo wdzięczna za takie komentarze! Może coś uda mi się nawet poprawić. Żeby nie przedłużać! Miłego czytania Miśki ~
Niby mówi się, że nie liczy się dotarcie do celu lecz podróż i to brzmi naprawdę pięknie, ale ani Nakahara, ani Dazai nie pamiętali dosłownie niczego z ich przejażdżki chevroletem, pamiętali natomiast doskonale, w którym momencie na horyzoncie zamajaczył im budynek Portowej Mafii, pamiętali też zjazd do podziemnego parkingu i przechadzkę do windy. Mimo swoich wszelkich prób, Chuuya nie dostał kluczyków do swojego ukochanego autka i nieco naburmuszony siedział na miejscu pasażera. Doskonale jednak pamiętał słowa Ashidy, że jego leki mogą mieć wpływ na jego proces myślowy i umiejętność jazdy, więc wolał nie ryzykować wypadku już pierwszego oficjalnego dnia w pracy. Wiadomość o tymże powrocie, zwłaszcza powrocie Dazaia, rozprzestrzeniła się szybciej niż dżuma w mieście objętym kwarantanną. Sam Osamu wybitnie się z tego cieszył. Hersztowie zadbali o to, by informacja, wraz z adnotacją, że każdy ma przemyśleć swoje stanowisko w Mafii i czy chce zostać pod przywództwem Dazaia, dotarła do wszystkich. Dzięki temu rozmowy, które brunet będzie miał później do przeprowadzenia, pójdą o wiele szybciej, a oni przecież nie mieli czasu do zmarnowania. Ich konfrontacja z Yakuzą zbliżała się ogromnymi krokami, a oni nijak nie byli do niej przygotowani.
Hayato ponownie wykazał się więcej niż znajomością nawyków i sposobu myślenia Dazaia, bo czekał już na nich w sali konferencyjnej z sześcioma papierowymi kubkami kawy. Osamu zajął swoje zwyczajowe miejsce. Nie liczyło się, że czekało na niego dosłownie szefowskie siedzenie, czy fotele, które stały wzdłuż stołu. Dazai nigdy nie był poważny, gdy nie musiał i nie zamierzał tego zmieniać. Usiadł więc po turecku centralnie na środku podłużnego stołu, z kawą postawioną przed sobą, łokciami opartymi o kolana i splecionymi dłońmi, na których oparł podbródek. Nakahara westchnął ciężko widząc to, ale nie skomentował tego w żaden sposób. To było coś tak zwyczajnego i naturalnego, że nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Sam zajął miejsce nieco po lewej od Dazaia, na wygodnym fotelu przy, a nie na, stole.
Hayato został z nimi od tak, by porozmawiać nim zebrali się Hersztowie. Wszyscy, łącznie z samym Ninomyią, doskonale zdawali sobie sprawę, że miał pełne prawo zostać w pomieszczeniu, skoro należał do Eleven. Chłopak jednak nie skorzystał. Uznał, że mógłby być zbyt stronniczy i że dopasuje się do nowego składu Cuppoli. Wszyscy przyjęli to z absolutnym spokojem.
- Witam chłopcy - oznajmiła Ozaki na wejściu, zupełnie ignorując klasyczne zwroty podkreślające hierarchię.
Dazai uśmiechnął się szeroko i skinął głową na powitanie, a Nakahara z nawyku wstał, co zostało skomentowane lekkim śmiechem ze strony kobiety. Ozaki obeszła stół i zajęła pierwsze wolne miejsce po prawej stronie Szefa. Gdy reszta przyszła, praktycznie na raz i już otwierali buzie, by zacząć się witać z całymi tymi regułkami, Dazai podniósł rękę, uciszając ich wszystkich z miejsca. Dziwne uczucie, skoro jeszcze niedawno byli sobie równi.
- Proszę Was, zachowujmy się jak przyjaciele - oznajmił Osamu, robiąc cierpiętniczą minę. - Nie ma sensu podkreślać hierarchii skoro i tak polegamy na sobie nawzajem. Darujmy sobie te durne regułki i zwroty, to tylko marnuje czas i jest tak monotonne, że od razu się wyłączam.
Wszyscy zgodzili się z widocznym westchnieniem ulgi. Tak zdecydowanie lepiej będzie im się pracowało, bez wywyższania jednego spośród nich, na które wszyscy zdawali się być w ostateczności gotowi. Cóż, wszyscy poza Dazaiem. Fujimoto zajęła miejsce obok Ozaki, Poughi dosiadł się jako ostatni z tej strony, a Nakahara dostał jako sąsiada Haradę. Atmosfera była luźna i przyjacielska, gdy przez chwilę rozmawiali tylko o pierdołach i o tym, jak dobrze w końcu mieć Czarny Duet z powrotem, co Dazai zbył machnięciem ręki. Hayato, uśmiechając się od ucha do ucha opuścił pomieszczenie, gdy tylko ostatni z Hersztów posadził tyłek na swoim fotelu. Przyjął jednak rolę odźwiernego, którą Nakahara zamierzał zrzucić na Matsumoto, co Osamu skomentował tylko ciężkim spojrzeniem. Utrudniali temu dzieciakowi życie i go poniżali, ale sądził, że wszystko miało jakieś granice. Najwidoczniej ta sprawa u Chuuyi ich nie miała. Nie trzeba było długo czekać by rozległo się pukanie do drzwi. Pojawiła się w nich Kaguya, z rękoma splecionymi za plecami i szerokim uśmiechem. Za nią szła niezidentyfikowana osoba, niosąca teczkę każdego kandydata w sześciu egzemplarzach. Gdy chłopak wreszcie się zza stosu wyłonił, odkładając go na blat i rozdając teczki, był cały zmachany i czerwony. Zapewne nie tego oczekiwał, gdy Kaguya wkręciła go w wykonanie tego zadania. Różowowłosa dziewczyna ukłoniła głowę w wyrazie szacunku i zajęła miejsce obok Harady, co zaowocowało pytaniem w oczach wszystkich zebranych. Osamu poczekał z wyjaśnieniami, aż jeden zbędny chłopak opuści pomieszczenie i zostanie tylko ich ósemka.
- Poprosiłem ją żeby przyszła - oświadczył Dazai z całkowitym spokojem. - Jej Zdolność do wykrywania kłamstwa może okazać się nieoceniona. Tak samo zresztą, jak jej umiejętność wytworzenia szczelnej bariery odcinającej wszelką łączność i lokalizującą przedmioty, które próbują nawiązać jakiekolwiek połączenie lub po prostu mają w sobie cokolwiek z elektroniki. Dasz radę użyć obu na raz? - spytał Osamu, zwracając się po raz pierwszy od początku swojej wypowiedzi do kogoś konkretnego.
- Jasne, że dam Szefie - oznajmiła dziewczyna, siadając wygodniej po turecku na fotelu i wyciągając paczkę lizaków z torebki. - Ktoś sobie życzy? - spytała wskazując na torebkę, ale z racji braku odpowiedzi, wzruszyła ramionami i odpakowała pierwszego lizaka.
- Spodziewasz się problemów Dazai? - spytał Harada, opierając łokcie na stole i lekko się wychylając.
Brunet obrócił się na stole tak, by siedzieć tyłem do drzwi, a przodem do Hersztów.
- To nie tak, że próbuję wjechać na Wasze kompetencje - zaznaczył od samego początku. - Więc proszę bez żadnych urażonych uczuć mi tutaj. Jesteście świadomi naszego ostatniego problemu z innymi Mafiami. Głównie z Yakuzą, która wchłonęła część Salvatruchy i próbowali się dostać do naszego miasta używając naprawdę podłych i godnych pożałowania metod - wszyscy skinęli głowami na znak, że pamiętają i że Dazai może kontynuować swoją wypowiedź. - Gdy Mori jeszcze żył kazał mnie śledzić. O czym pewnie też wiecie. Pełen zakres, łącznie z naruszaniem mojego mieszkania, miejsca pracy i obserwacji ludzi, z którymi utrzymuję kontakt - ponowne skinięcie głowami, tym razem nieco wolniejsze, bo wrzucenie nagle dwóch, zupełnie niepowiązanych tematów trochę ich rozproszyło. Tylko Nakahara wiedział, do czego zmierzał brunet. - Jakim cudem osadzony w Alcatraz-Fidelsky więzień, członek Salvatruchy otrzymał pełen wgląd w raport dotyczący śledzenia mnie?
- Sugerujesz, że któryś z wybranych przez nas ludzi jest szpiclem Yakuzy? - spytał z niedowierzaniem Harada.
- Podejmuję decyzję, by mieć pewność, że tak nie jest - naprostował to Dazai. - Bycie szpiclem innej Mafii przynosi w tym mieście o wiele większe korzyści niż układanie się z policją, a to przecież założyliście. Dlatego uznaliście, że szpicel jest niegroźny. Jeśli jednak informacje, w które wgląd mieli tylko ludzie na najwyższych stanowiskach dostały się w łapy Yakuzy i Salvatruchy to jest źle. Nie pozwolę na istnienie kreta we własnych szeregach. Tu musi panować pełne zaufanie. Dlatego, choć jestem przekonany, że żaden z Waszych kandydatów nie jest szpiclem, podjąłem decyzję o wykorzystaniu Zdolności Shiny i upewnieniu się o tym raz na zawsze. A szpicla trzeba znaleźć szybko, bo jeśli ma dwie szare komórki w mózgu to może nam solidnie zaszkodzić.
- W rozmowach z Yakuzą? - upewniła się Fujimoto.
- W przejęciu Yakuzy - poprawił ją Dazai. - Ale to długoterminowy plan. Stawiam tak, do roku, nie dłużej.
- Mówisz poważnie Dazai? - spytała zaskoczona Ozaki. - To ogromne przedsięwzięcie. Portówka nigdy nie próbowała opuścić Kobe!
- Mówię absolutnie poważnie. Przeanalizowałem wszystkie nasze możliwości i jestem pewien, że jeśli odpowiednio to zagramy to jest to jak najbardziej możliwe. W najlepszej sytuacji nawet bez najmniejszej straty w naszych szeregach, bo jesteśmy chwilowo na wygranej pozycji przez ich nieudaną akcję. Nie musicie się martwić. Nie odwalę kity, jak Mori. Może i to brzmi, jak szalony plan, ale jest rozsądniejszy niż to, co odjebaliście z tą instytucją przez ostatnie dwa lata. Jednak to omówimy, gdy Cuppola będzie już w połowicznym składzie. Na razie jeszcze nie rekrutuję do Eleven na szerszą skalę, więc liczy się to, by ostateczny skład Rady Hersztów był kompletny. Macie jakieś pytania, czy możemy przejść do ważniejszych chwilowo spraw? - skończył swój wywód Dazai, ani przez sekundę nie przestając się lekko uśmiechać, mimo iż mówił całkowicie poważnie.
Wszyscy i tak musieli przemyśleć to, co właśnie usłyszeli, więc nikt nie podniósł głosu, że chce drążyć temat. Brunet wiedział, że solidnie przesadził, oskarżając ich o beznadziejny stan, w którym zastał Portową Mafię, ale potrzebował czegoś, co solidnie nimi potrząśnie. Wszyscy obecni w pokoju wiedzieli, że za wszystko, co złe, i tak odpowiadał Mori, a teraz trzeba to było tylko posprzątać. Dazai wiedział, że Hersztowie się starali omijać i redagować rozkazy, ale chwilowo nie był to naprawdę dobry moment, by im oficjalnie dziękować i gratulować.
Dazai skinął głową, dając Hayato znak, że mogą zaczynać. Hersztowie również zdawali się to rozumieć, bo wszyscy, poza Osamu otworzyli teczki z jednym, konkretnym nazwiskiem. Brunet uśmiechnął się pod nosem. Może i nie ćwiczył nowej odsłony swojej Zdolności, może i nawet praktycznie o tym zapomniał, ale ćwiczył wszystko inne, co zaleciła mu lekarka. Biegał, zapisał się z Nakaharą na siłownię, ograniczył nieodpowiednie jedzenie i był dwukrotnie na spotkaniu ze specjalistą. Jego umysł po walce z guzem wrócił w pełni do normy i już niczego nie mylił, a wszystko pamiętał perfekcyjnie. Tak samo zresztą, jak idealnie zapamiętał każdą linijkę z karty, na której przedniej stronie teczki widniało nazwisko Doi Endokiego. Ninomyia otworzył drzwi, zawołał odpowiedniego kandydata i gdy mężczyzna znalazł się już w środku, zamknął od zewnątrz drzwi, dołączając do reszty czekających.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top