P. LXV / CHYBA CZAS ZAMKNĄĆ TEN ROZDZIAŁ
Dazai nie potrafił zrozumieć, ani tym bardziej zinterpretować delikatnego uczucia ulgi, które dał radę wyczytać z całej postawy Yosano. Spojrzał na nią nie chcąc dać jej do zrozumienia, że w jakikolwiek sposób ją pospiesza, ale że wolałby żeby przeszła już do tej części, w której to ona się odzywa, a nie on.
- Jak daleko sięga Twoje zapominanie? - spytała lekarka, ponownie poważniejąc. - Pamiętasz swoją przeszłość? Początki w Mafii? Moriego? Hersztów?
Na każde z zadanych pytań Osamu powoli kiwał twierdząco głową. Potrzebował chwili żeby się zastanowić na każdym z nich, ot czas żeby przyporządkować nazwisku czy określeniu konkretne twarze. Niemniej jednak ucieszyło go to, że gdy myślał o kolejnych etapach swojego życia, pamiętał wszystko doskonale. Nawet lepiej niż by sobie tego życzył w niektórych sytuacjach. Zaczął nawet myśleć, że może przesadził ze swoją wcześniejszą reakcją i że każdemu zdarza się pomylić jakieś informacje.
- Wiesz, kim ja jestem? - spytała tym samym tonem Akiko, dając Dazaiowi dokładnie tyle czasu na odpowiedź, ile jej potrzebował.
- Nie rozśmieszaj mnie Yosano, za długo się znamy żebym Cię nie pamiętał - odparł bez zastanowienia. Skoro pamiętał jej adres, mimo że nigdy wcześniej u niej nie był i nie miał najmniejszego problemu z przypomnieniem sobie ich wspólnej historii, a w zakątkach jego umysłu znajdowała się również świadomość danych z kart medycznych i prywatnych teczek z danymi to nie zamierzał w tym wypadku poddawać w wątpliwość swojego umysłu.
- Ludzi z Portowej Mafii, z którymi pracowałeś? - drążyła dalej kobieta.
- Nawet tych nowicjuszy, z którymi rozmawiałem przed wypadkiem w ramach restrukturyzacji - odpowiedział poważnie Osamu, rozumiejąc powagę swojej sytuacji i uznając, że im precyzyjniej będzie odpowiadał na pytania, tym szybciej Yosano skończy przesłuchanie i powie mu, co się dzieje.
- Dziewczyna, którą minąłeś? - Akiko uparła się żeby przeprowadzić najdokładniejsze śledztwo świata.
Dazai zamierzał odpowiedzieć od razu, ale ku własnemu zaskoczeniu uznał, że potrzebuje chwili. Kojarzył ją. Jej głos, przez domofon, wydawał mu się nieznany, ale od kiedy jakikolwiek dźwięk przechodzący przez domofon brzmiał tak, jak powinien? Nie skupił się też na niej, ani na jej słowach, gdy się mijali na korytarzu, bo Osamu przerosła świadomość, że jest tak blisko prawdy o sobie. Doskonale pamiętał, jak przed kilkoma minutami czuł się niemal jak na haju. Po dłuższej chwili jednak zaświeciła się żaróweczka, a umysł przeszedł na właściwe tory.
- Sayori Kato, niezwykła Zdolność - oznajmił nagle, podnosząc głowę, jakby właśnie nagle obudził się ze snu i spojrzał na Yosano, której mina znowu zaczynała robić się zmartwiona, a która to teraz ponownie się uśmiechnęła.
- Więc, o czym zapomniałeś? - spytała, chcąc mieć pełen obraz sytuacji.
- Przeglądałem dzisiaj papiery. Przed tym wszystkim zdążyłem porozmawiać jedynie z niewielkim odsetkiem psów Mafii i chciałem skończyć ten etap z papierami żeby wrócić do dalszych rozmów, bo to wszystko opóźnia inne akcje. I coś mnie tknęło. Po przejrzeniu iluś teczek chciałem się sprawdzić, czy na pewno wszystko dobrze zapamiętałem. Normalnie tego nie robiłem, nie wiem, co mnie podkusiło dzisiaj. I pomyliłem się. Nie ze wszystkimi informacjami, ale pomyliłem się. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Może zbyt gwałtownie reaguję i przesadzam, ale wydaje mi się, że Ty potrafisz zrozumieć, że całe moje życie opierało się na mózgu, który nigdy wcześniej mnie nie zawiódł.
Yosano zapatrzyła się na herbatę, która przez gruby materiał swetra ocieplała jej ręce, choć sam napój powoli zaczął już stygnąć. Potrzebowała chwili żeby przeanalizować wszystkie informacje, które otrzymała i podjąć decyzję na temat stanu Dazaia. W jej spojrzeniu tym razem było coś takiego, co znacząco uspokoiło Osamu. A może to była kwestia samego podzielenia się problemem? Do tego brunet przecież też nie przywyknął.
- To może byś chciał od początku, co? - spytała Yosano, uśmiechając się lekko, tym razem już bez tego początkowego smutku. - Zaczęło się, gdy się uparłeś żeby pracować, jeszcze w budynku Mafii. Oczywiście nie chciałeś obudzić ani mnie, ani Nakahary, a sam pracowałeś jak skończony kretyn do późna.
- Ładnie to tak nazywać szefa największej mafii w tym mieście "kretynem"? - spytał Dazai z rozbawieniem, ale widząc morderczy wzrok Akiko w połączeniu ze słodkim uśmieszkiem, który na dosłownie sekundę wypłynął na jej twarz, natychmiast zamilkł i zaczął rozkoszować się herbatą.
- Masz rację, to zbyt łagodne określenie - oznajmiła Akiko, wracając do swojej normalnej mimiki i postawy. - Niemniej jednak zignorujmy to. Znaleźliśmy Cię opartego o szybę. Najpierw pomyślałam, że śpisz, ale gdy zauważyłam, że trochę brakuje Ci oddechu, czy w ogóle przytomności to prawie ześwirowałam. O dziwo Nakahara trzymał się wyjątkowo dobrze. Myślałam, że go to załamie, zwłaszcza po wszystkim, co sam przeszedł. Chuuya zebrał ekipę i gdy minimalnie ustabilizowaliśmy Twój stan, kazał nam siedzieć nad papierami za Ciebie. A potem zobaczyła Cię Shizuki Ren. Możesz wyobrażać sobie jej minę, kiedy zobaczyła magiczną liczbę czterdziestu trzech? Guz mózgu. Ogromny i wstępnie uznany za nienadający się do operacji. Więc wywieźliśmy Cię do Włoch. Miałeś dwa tygodnie pełne zabiegów. Nie będę Cię zanudzać szczegółami, nowatorskimi metodami i całym tym lekarskim bełkotem, ale muszę Ci powiedzieć, że to cud, że w ogóle się obudziłeś.
- Miałem guza mózgu? - spytał Dazai z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, ale i iskierką rozbawienia w oczach. Przecież to nie było możliwe. - Ja i guz mózgu Akiko? Miałaś mi opowiedzieć prawdę, a nie niezbyt zabawną bajeczkę.
- To nie jest bajeczka Dazai. Mam kopię Twoich wyników jeśli mi nie wierzysz.
Yosano odstawiła kubek na podkładkę i wstała z kanapy, by po chwili zniknąć w czeluści jednego z pokojów. Osamu, drżącą ręką, zrobił to samo, bojąc się, że w przypadku wypuszczenia z rąk naczynia, mógłby rozlać herbatę i narobić problemów. Miał ochotę zaśmiać się, uświadamiając sobie, o jak błahych rzeczach myśli, ale śmiech ugrzązł mu w gardle, gdy zdał sobie sprawę z tego, że próbuje zająć głowę czymkolwiek byleby tylko nie myśleć o dwóch słowach wypowiedzianych przez jego przyjaciółkę.
Akiko, szurając puchatymi, szarymi kapciami, wróciła na swoje miejsce z ogromną, papierową teczką, którą wręczyła Dazaiowi. Brunet sięgnął po nią, w myślach ganiąc się za to, że drżą mu ręce, choć doskonale wiedział, że Yosano nie będzie go za to oceniać. Dazai po prostu nie potrafił dopuścić do siebie tej myśli. Jasne, przeżył więcej różnorodnych urazów ciała, niż człowiekowi dane było przez całe życie. I żadne z nich nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Ale mózg? Jedyny narząd, w który Dazai pokładał tyle wiary i nadziei? Gdy przeglądał zawartość teczki, Yosano zaczęła do niego mówić tym spokojnym, opanowanym tonem, który miał dać mu do zrozumienia, że to nic złego i że ważne, że wszystko skończyło się dobrze. Początkowo tak się skupił na tym, co trzymał w dłoniach, że nie zauważył, że kobieta coś do niego mówi. Dopiero końcówka jej wypowiedzi zaczęła przedzierać się do jego umysłu.
- To nie jest tak rzadki przypadek, jak sądzisz, że jest - zapewniła go. - W przypadku wielu chorób i guzów jest tak, że wywołują one wzmożoną aktywność mózgu, która w efekcie zmienia normalnego człowieka w geniusza. Jasne, bywają przypadki, że po wyleczeniu tudzież operacji, umysł chorego zaczyna funkcjonować na poziomie przeciętnego człowieka. Początkowo bałam się, że tak będzie u Ciebie. Skoro jednak wciąż wszystko świetnie pamiętasz to znaczy, że to tylko drobne powikłania pooperacyjne i że koniec końców wyjdziesz na prostą.
- Jakie powikłania mogę mieć? - spytał Dazai słabo, próbując oswoić się z nową myślą.
- Do najbardziej popularnych należą zaniki pamięci krótkotrwałej, drobne wady wymowy, niemożność wysłowienia się - zaczęła wyliczać Yosano. - I spodziewam się, że na tym skończą się Twoje problemy. W przeciągu miesiąca czy dwóch wszystko zniknie, jak ręką odjął. Jeśli nie, w co wątpię, zapiszemy Cię na rehabilitację, która potrwa maksymalnie do połowy roku. W gorszych przypadkach pojawia się osłabienie mięśni, czasami paraliż, czasami drobne udary bądź krwiaki, które trzeba zoperować, ale nie stanowią już praktycznie wyzwania. No i to naprawdę rzadkie przypadki. Biorąc pod uwagę Twój stan, zdolności lecznicze Twojego ciała i łatwość, z jaką przebiegły wszystkie operacje, uwzględniając innowacyjność metody, jestem przekonana, że za miesiąc będziesz się tylko śmiał z tego, że zapomniałeś, że na kubek mówi się kubek.
Pewność w głosie Yosano dała radę uspokoić Dazaia. Kobieta zauważyła powolną zmianę w postawie chłopaka i uśmiechnęła się. Początkowo wyjaśniła mu, co może zrobić żeby wspomóc swój organizm w szybszym powrocie do pełnej sprawności, ale później ich rozmowa przeszła na przyjemniejsze tematy i po pół godzinie Osamu zdawał się już całkowicie wyluzowany i pogodzony z własną historią. Akurat kończyli drugą herbatę, a pewna blondynka zaszeleściła kluczami w drzwiach, gdy brunet uznał, że na niego najwyższy już czas. Nie dostał co prawda żadnego alarmowego telefonu od Chuuyi, ale nie chciał przeginać ani z tym, ani z nadużywaniem gościnności Yosano. A z racji tego, że był kulturalnym człowiekiem, nie spytał dlaczego Kato przeprowadziła się do lekarki i czym zasłużyła sobie na własny zestaw kluczy.
Yosano jednak nie miała najmniejszego problemu z pytaniem o tematy tabu.
- Skończyłeś wszystko w Zbrojnej?
Dazai odwrócił się, sięgając po płaszcz i przewieszając go sobie przez rękę, by spojrzeć na Akiko opierającą się barkiem o ścianę kawałek dalej.
- Nie mam czego szukać w Agencji. I nawet nie muszę tam iść żeby się o tym przekonać. Krzywo na mnie patrzyli, gdy wróciłem żeby dokończyć raporty. Swoją drogą, dobrze, że mi się udało. Nie wyobrażam sobie ich reakcji, po całej akcji w starym magazynie.
- Były epickie - oznajmiła Sayori otwierając wreszcie drzwi na oścież i ujawniając kilka ogromnych toreb pełnych zakupów, które Dazai, kręcąc z niedowierzaniem głową, pomógł jej przenieść do kuchni. - Akiko broniła Cię jak lew i praktycznie pieprznęła tym ćwokom formularzem rezygnacyjnym z pracy w twarze.
- Nie zachowali się tak, jak tego oczekiwałam - oznajmiła Yosano, jakby to miało usprawiedliwić i podsumować całe zajście. - Wyraziłam tylko swoją opinię.
- A ja miałam taką ochotę zabić tę małą dziwkę - dodała Kato z rozdrażnieniem. - Czasami morderstwo powinno być legalne. I jeszcze te jej teksty, że "człowiek wyjdzie z mafii, ale mafia z człowieka nie", no jakby była kurwa święta.
- Sayori - wtrącił się Dazai z lekkim uśmiechem.
- Tak, wiem, przepraszam Szefie, nie wypada się tak przy Tobie zwracać, ale jak zaczęła Cię obrażać to się we mnie zagotowało - zaczęła się bronić blondynka, stojąc z rękoma założonymi na piersi i z obrażoną miną.
- Dzięki za próbę obrony mnie, gdy sam nie mogłem - stwierdził Osamu, zupełnie rezygnując z pogadanki na temat ilości przekleństw w towarzystwie przełożonych. Niektórym mógł pozwolić na taką zażyłość, a Kato zasłużyła sobie żeby znaleźć się w tym gronie.
- Zawsze do usług Szefie - odparła dziewczyna, wyraźnie się rozpromieniając. - Chociaż moim zdaniem powinieneś tam sam pójść. Odejść z hukiem czy coś. Może nawet tak dosłownie, wysadzając coś!
Gdy Dazai wyszedł już z mieszkania i kierował się do windy, usłyszał tylko Kato, która cała w skowronkach, wypomniała Yosano, że wiedziała, że Osamu tak właśnie zareaguje, a później tylko ciężkie westchnięcie lekarki. Brunet uśmiechnął się szeroko i w ostatniej chwili zdecydował się na skorzystanie ze schodów. Skoro istniało ryzyko osłabnięcia mięśni, a lekarka pierwszego kontaktu zarekomendowała zwiększenie aktywności fizycznej, mógł zacząć od odpuszczenia sobie przejażdżki windą. Choć ósme piętro było więcej niż zniechęcające, ale zawsze to kilka pięter do przemyślenia, co zrobić z kwestią byłego miejsca pracy i zastanowić się, co się tam działo w niedawnej przeszłości.
Ostatnie bowiem dni dla Zbrojnej Agencji Detektywistycznej okazały się większym wyzwaniem, niż Fukuzawa mógł przypuszczać. Spodziewał się drobnego rozłamu, sprzeczek, napiętej atmosfery. W sumie spodziewał się wszystkiego, co dostał. Zaskoczyła go jedynie intensywność i długotrwałość takiego stanu rzeczy. Przypuszczał, że sporą część oliwy do tego konkretnego ognia dolała Yosano wraz z jej blondwłosą przyjaciółką, ale nie mógł nijak zebrać się w sobie, by o cokolwiek dziewczynę winić. Wszakże zgadzał się z nią w maksymalnym stopniu. Choć z drugiej strony, gdy otwierał szufladę swojego biurka i widział pogniecioną kartkę z rozpiską odwiedzin Dazaia, na swój sposób pękało mu serce i nie potrafił powstrzymać się od rozmyślania, czy dało się to rozegrać inaczej tak, by Osamu wciąż był mile widziany w Agencji. Doskonale wiedział, że nie, ale serce nie sługa i lubi mieć głupią nadzieję.
Gdy Naomi przywiesiła kartkę na głównej korkowej tablicy, była ona w stanie idealnym. Późniejsze zawirowania, historie opowiedziane przez Kunikidę i ogólne problemy Agencji sprawiły, że całość grafiku systematycznie obsuwała się, aż do wybuchu Yosano, którego wynikiem było zdarcie kartki przez Rampo, a później pogniecenie jej przez Kyokę i wyrzucenie w formie kulki do najbliższego śmietnika. Edogawa, pozbawiony taktu jak zawsze, rzucił kąśliwym komentarzem, że Dazai zapewne nie będzie chciał odwiedzin od ludzi, którzy mają o nim tak niskie mniemanie i chciał ową kartkę po prostu wyrzucić, gdy najmłodsza członkini Agencji wcięła mu się w pół zdania i ze zdecydowanie zbyt podniesionym głosem i wzburzonymi emocjami pokusiła się o długi wykład, dlaczego Osamu sam sobie winien jest obecnej niechęci członków Zbrojówki. Rampo uznał, że kłócenie się z dzieckiem jest poniżej jego poziomu inteligencji, więc w pewnym momencie po prostu wyszedł, co jeszcze bardzo zaogniło ich już wzburzoną relację.
Nie dało się nie zauważyć wyraźnego podziału na dwa obozy w Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Wszystko przypieczętował moment, gdy spokojny zazwyczaj Atsushi poprosił Kyokę by odpuściła sobie praktycznie cogodzinne komentowanie osoby Dazaia. Dziewczyna była w takim szoku, że mimo wielu tygodni, w czasie których zbliżyli się do siebie, zupełnie odepchnęła od siebie chłopaka. Zresztą Tygrys od razu uznał, że nie ma sensu walczyć o tę kwestię, bo i tak niczyjego zdania się nie zmieni. Chciał tylko by ludzie zapomnieli, a potem odpuścili i sobie, i Dazaiowi. Atmosfera jednak z każdym dniem tylko gęstniała.
Wszystkich też toczył ciągły strach o Kunikidę. Fukuzawa od razu oznajmił, że nie będzie Wieszcza wyciągać, bo Zbrojna Agencja jest zbyt małą organizacją, by móc pozwolić sobie na jakiekolwiek zadry z Portową Mafią, a przecież i tak byli blisko wyczerpania hersztowskich cierpliwości. Rampo, włączając się do rozmowy nim jeszcze zaczęła się dyskusja, stwierdził, że na niego mogą nie liczyć, bo wierzył w historię Yosano i wciąż optował za wyrzuceniem Doppo z Agencji. Atsushi, zdający sobie sprawę z powagi sytuacji skontaktował się raz z Akutagawą, ale ten był na zagranicznej misji i nie potrafił mu pomóc. Skomentował to oczywiście stwierdzeniem, że nawet gdyby mógł to i tak specjalnie by tego nie zrobił, byleby tylko uprzykrzyć swojemu wrogowi życie. Atsushi przeczekał ten wywód, za co na końcu został nagrodzony krótką radą - jeśli Mafia kogoś przetrzymuje to najwyraźniej przetrzymuje go z konkretnych powodów i mieszanie się do takich spraw przysparza jedynie większej ilości dwumetrowych dziur do wykopania. Tygrys pojął to, bez dodatkowego tłumaczenia i opowiedział się za przeczekaniem, aż Portówka wyda im Doppo z własnej woli. Tanizaki zbyt bał się po ostatnim spotkaniu z Mafią, by chcieć zbliżyć się do ich budynku. W końcu tym razem nie miał przy sobie Uzdolnionej lekarki, która wyratowałaby go od magazynku kul, gdy ktoś zrobiłby sobie z niego tarczę strzelniczą. Chłopak przekonał także siostrę, bojąc się o jej bezpieczeństwo, więc kolejne dwie osoby, chcąc czy nie, zgodziły się, że najlepszym wyjściem będzie przeczekanie.
Z igły widły zrobiła dopiero Kyoka, która za najświętszy cel obrała sobie udowodnienie wszystkim, że Mafia jest zła, ale że ona już z niej wyrosła. Słowa pewnej blondynki nieco zbyt mocno wyryły jej się w głowie i poprzysięgła jej zemstę, gdy tylko ją spotka, co na szczęście nie miało jeszcze miejsca. Jej ciągłe gadanie o sposobach tortur w mafijnych szeregach przyniosło jednak odwrotny do zamierzonego skutek. Zamiast podkręcić atmosferę, sprawiła że ludzie dostrzegli w niej to, o czym mówiła Kato. Raz wyszkolonego psa nie da się wyszkolić ponownie, a Portowa Mafia znała się na tresurze, jak nikt inny. Wystarczyła słaba woń krwi i już psy rzucały się w pogoń.
To jednak nie powstrzymało dziewczyny, która podjęła aż trzy próby wdarcia się do Biurowca Mafii. Pierwszą, gdy pracownicy recepcji udawali, że jej nie znają, a nikogo o imieniu Kunikida Doppo nie ma w budynku, zniosła z pewną godnością i pogardliwym prychnięciem na odchodne. Drugą, gdy spotkała się z niezliczoną ilością broni wymierzoną w nią i dość jawnym stwierdzeniem, że ma wypierdalać, zniosła ze sporym zdenerwowaniem. Dopiero za trzecim razem, gdy w korytarzu nikt się nie ruszył, a po krótkiej chwili jej ciskania się po pomieszczeniu, pojawiła się Ozaki, dopiero to złamało dziewczynie serce. Choć lodowate ostrze bynajmniej nie ochłodziło jej negatywnych uczuć do mafii. Herszt nie popłakała się i zdołała przegonić byłą podopieczną, ale wszyscy i tak wiedzieli, co działo się w jej głowie i sercu. I nadciągała burza, która mogła porwać ich wszystkich, jeśli Kyoka nie zacznie wykazywać minimum instynktu samozachowawczego.
Dazai oparł się o motor i spojrzał na telefon. Cóż, na razie i tak nie czuł się na siłach, by pracować. A może dziewczyny miały rację i powinien raz na zawsze zakończyć ten etap? Miał przecież plan, jak wykorzystać Zbrojną Agencję. Wybrał bez wahania numer do Nakahary i zapewnił go, że wszystko w porządku, spytał o samopoczucie i wyjaśnił, co chciałby zrobić. Przeprosił również za wyjście bez powiadomienia go, ale wytłumaczył się przypływem nad wyraz żywych emocji. Chuuya zrozumiał to wszystko i dał mu znać, że spotkają się za godzinę przed budynkiem Agencji, bo samego Dazaia nie puści. Brunet tylko za to podziękował i rozłączył się. Wykonał jeszcze jeden, krótki, uprzedzający telefon do Fukuzawy i ponownie podszedł do domofonu, wybierając numer mieszkania Yosano.
- Kato miała rację - oznajmił z uśmiechem, gdy usłyszał głos po drugiej stronie głośniczka. - Chyba czas zamknąć ten rozdział.
Dazai mógłby przysiąc, że słyszał pełne zachwytu westchnienie i nadciągające za nim zapewnienia, że wystarczy im dosłownie sekunda. Chłopak poczekał, ponownie opierając się o swoją ukochaną maszynę, a wkrótce Yosano, wyglądająca niezwykle poważnie i schludnie wyłoniła się z klatki schodowej. Tuż za nią, w podskokach szła Sayori, którą Osamu widział po raz pierwszy w przerobionym, służbowym stroju od wybitnie długiego czasu, co skomentował podniesieniem brwi. Kato doskonale zrozumiała ten gest i wzruszyła ramionami, nawet nie próbując się tłumaczyć.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że Osamu był najspokojniejszy z nich wszystkich, którzy ruszyli szturmem na Zbrojną Agencję Detektywistyczną. Yosano zamierzała dotrzymać obietnicy i przywalić każdemu, kto choćby krzywo spojrzy na Dazaia z sierpowego, Kato miała co najmniej trzy bomby domowej roboty i wybitne szczęście do znajdowania po drodze przydatnych rzeczy, bo w końcu nie zamierzała odpuścić członkom Agencji znieważenia Szefa, którego ona tak szanowała. Nakahara, w bojowym nastroju, zamierzał zgnieść na papkę grawitacją każdego, kto chociaż w nieodpowiedni sposób będzie przy Dazaiu oddychał. Dazai natomiast, który chciał tylko porozmawiać z byłym Szefem, a nie zaczynać rewolucję i wymazać Agencję z powierzchni Ziemi, kręcił z niedowierzaniem głową. Uśmiechał się jednak, uświadamiając sobie, jak wielu ludzi kochało go na tyle, by skoczyć za nim w ogień, nawet, gdy o to nie prosił. Dla osoby, która doświadczyła w życiu więcej nienawiści niż miłości był to najcenniejszy skarb.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top