P. CXXXV / MOGĘ PRZESTAĆ W KAŻDEJ CHWILI
Okay stało się. Scena 18+. Nic poza nią się w tym rozdziale nie dzieje, więc jeśli ktoś nie chce czytać to śmiało może ominąć. A co do reszty z Was - jak wrażenia? Jak bardzo zjebałam? Proszę o szczere opinie (tylko delikatnie xD) ♥♥♥
A tymczasem nie przedłużam. Miłego czytania!
#Luceusz_Out
Dazai przyparł Nakaharę do ściany tak mocno, że rudzielcowi na chwilę zabrakło oddechu. Gdy jednak przyciągał ukochanego bliżej siebie nie potrafił powstrzymać drobnego uśmieszku, który wypłynął na jego usta. Bywały takie dni i noce, w czasie których ich delikatność względem siebie nawzajem wchodziła na zupełnie inny poziom, jednak dzisiejsza zdecydowanie nie miała do nich należeć. Tej nocy obaj poszukiwali najmniej destrukcyjnego i najprzyjemniejszego sposobu ujścia dla tych wszystkich emocji, które kłębiły się w nich od dłuższego czasu i znalazły odbicie w ostatnich wydarzeniach. Tej nocy zamierzali zapomnieć o tym, że świat dookoła nich nie zamierzał zatrzymać się tylko dlatego, że potrzebowali chwili tylko dla siebie. Tej nocy po prostu nie zamierzali się hamować i ukrywać, stojąc jeden przed drugim w pełnej krasie i bez choćby jednej maski. Tej nocy Nakahara miał przyjemność ponownie zobaczyć tę dominującą stronę ukochanego, która doprowadzała go niemal na skraj szaleństwa.
Dazai oparł się jedną dłonią o ścianę na wysokości głowy Nakahary, doskonale czując pod palcami jej szorstkość, tak kontrastującą z zadbaną i gładką skórą Chuuyi. Niezbyt delikatnie chwycił szczękę rudzielca drugą dłonią, powoli zbliżając do siebie ich twarze, wręcz delektując się zniercierpliwieniem, którego ukochany starał mu się nie ukazywać. Osamu pozwolił, by ich czoła się zetknęły, by ich nosy zahaczyły o siebie a oddechy się wymieszały. Od pocałowania niższego chłopaka dzieliły go dosłownie milimetry. Chuuya, mimo że doskonale znał tę grę, nie potrafił powstrzymać się od przymknięcia oczu i niemal nerwowego oczekiwania na pocałunek, bo pełen pożądania wzrok Dazaia ścinał go z nóg i wyłączał mu logiczne myślenie. Wiedział jednak, że jeśli to on wykonałby ostatni krok, Osamu odsunąłby się i musieliby całą tę zabawę przechodzić od nowa, a jego irytacja jedynie by wzrastała ku rozbawieniu Dazaia.
W zdawać by się mogło ostatniej chwili brunet nieco przekręcił i odchylił głowę rudzielca, ani na sekundę nie rozluźniając uścisku. Pocałował delikatnie i niespiesznie linię jego szczęki, będąc tak blisko ukochanego, że czuł, jak tego przechodzą dreszcze za każdym razem, gdy jego ciepły oddech owiewał jego szyję. Uwielbiał naznaczać rudzielca rzędem malinek i drobnych ugryzień, zwłaszcza w strefie tak delikatnej dla Nakahary, jaką była właśnie szyja. Dazai doskonale zdawał sobie sprawę z tego, czego dokładnie oczekiwał od niego Chuuya i w którymś momencie nocy z pewnością zamierzał mu to dać, ale na pewno nie zamierzał tego zrobić bez solidnej gry wstępnej. Uwielbiał delikatnie przesuwać kciukiem po wargach ukochanego, czując jak rudzielec minimalnie szerzej rozchyla usta by dać mu większy dostęp i niemą zgodę na zrobienie z nim, czego tylko chłopak mógł zapragnąć. Tak, jak uwielbiał słyszeć, jak Nakahara cicho zasysa powietrze, próbując powstrzymać się od jakiegokolwiek jęku, uwielbiał czuć jego uległe ciało we własnych ramionach. Bo Nakahara wiedział jak rozegrać Dazaia tak, by dostał to, czego chciał. Wiedział, co najbardziej pobudzało bruneta i bezwstydnie to wykorzystywał. I być może Osamu byłby skłonny uwierzyć w niewinność, którą pozorował rudzielec, gdyby nie jego śledzące go, pełne samozadowolenia niebieskie oczy.
Nakahara zadrapał plecy ukochanego na tyle mocno, by pozostawić po sobie ślad, który nie zniknie tak szybko. Znak, który Dazai z jednej strony zrozumiał jako aprobatę dla swoich działań, a z drugiej poczuł podkreślenie tego, że Chuuya powoli traci cierpliwość. Rudzielec wyjął dłonie spod bluzy Osamu i zaplótł je na jego karku, delikatnie go tam drapiąc. Brunet posłusznie puścił jego podbródek i pocałował go z pasją, nawet po tak długim czasie zaskoczony tym, jak ich usta dobrze współgrają ze sobą. Jak łatwo jest im złapać wspólny rytm. Obu mężczyznom bardzo szybko zaczęło brakować powietrza, więc oderwali się od siebie jedynie na sekundę, obserwując nawzajem swoje poczynania, czując jak powietrze wokół nich nieomal się elektryzuje od napięcia, tylko po to by wrócić do pocałunku jak najszybciej mogli.
I gdy Chuuya ponownie przygryzł wargę Dazaia, brunet uznał, że ma tego dość. Rozsunął nogi ukochanego własną, niejako podcinając go i w pełni uzależniając od siebie i własnej pozycji. Nakahara stracił resztki równowagi, zamknięty w szczelnej przestrzeni między chłodną ścianą za plecami i napierającym na niego Osamu, ale pełen zadowolenia pomruk wydobywający się z jego ust upewnił go, że właśnie tego rudzielec oczekiwał. Niezwykle ograniczona możliwość ruchu, jaką dawała im przybrana pozycja, bardzo szybko przestała im wystarczać. Choć głównym czynnikiem z pewnością nie była sama pozycja, a fakt, że Dazai co rusz minimalnie wyżej przesuwał nogę, zmuszając Nakaharę do stanięcia na palcach i nieco zabierając ją, gdy tylko poczuł że rudzielec opada, dostosowując się do jego nieznacznych ruchów. Dość skutecznych ruchów biorąc pod uwagę wypukłość w spodniach niższego chłopaka, czego Dazai oczywiście nie mógł nie zauważyć z pełnym zadowolenia uśmiechem.
Zadowolenia, które bardzo szybko zmieniło się w zaskoczenie, gdy rudzielec najzwyczajniej w świecie go odepchnął. Dazai nie zdążył jednak nawet tego skomentować, bo Nakahara, nie odrywając od niego przepełnionego pożądaniem spojrzenia, uniósł do góry rękę i nagle Osamu został otoczony czerwoną poświatą. Zwiększona kontrola grawitacji Chuuyi zmusiła go do wykonania kilku kroków w tył i opadnięcia na szafkę, która stała po drugiej stronie korytarza.
- Ociągasz się - oznajmił cicho i przeciągle Nakahara, zwiększając nieco nacisk na Dazaiu tak, żeby chłopak poczuł to nieco mocniej na własnej skórze.
Ów nacisk, jak i cała czerwona poświata, zniknęły jak ręką odjął, gdy Chuuya wygodnie rozlokował się okrakiem na nogach ukochanego i zarzucił mu ręce na ramiona z zawadiackim uśmiechem.
- Nie podobało mi się to Chuu - szepnął Dazai prosto do ucha ukochanego, delikatnie wsuwając palce w jego rude włosy by za nie nieco mocniej szarpnąć.
- Kłamca - mruknął z rozbawieniem rudzielec, poddając się tej drobnej karze ze zdecydowanie zbyt dużą dozą przyjemności i słysząc cichy, krótki śmiech ukochanego.
Dazai sam nie potrafiłby stwierdzić, w którym momencie, między żarliwymi pocałunkami, ściągnął z Nakahary bluzę. Pamiętał tylko, jak chłopak zadrżał z zimna, gdy to się stało i w pierwszym momencie chciał przywrzeć do niego całym ciałem, ale zamiast tego zdecydował się odwzajemnić przysługę. Zaróżowione policzki, delikatne, niemal bezwiedne ruchy biodrami, przyspieszony, przerywany oddech i wiele innych, drobnych rzeczy, które Dazai wychwytywał od razu, nakręcały go tylko kilkukrotnie bardziej. Tak, jak wiedza, że poza drobnymi jękami i czasem mocniejszym zadrapaniem po plecach, Chuuya robił wszystko inne zupełnie świadomie i z premedytacją.
W pewnym momencie też obaj wstali i potykając się o własne nogi, odmawiając możliwości odsunięcia się od siebie chociaż na chwilę, podążyli do sypialni, nawet na chwilę nie zaprzestając pocałunków. Nakahara uśmiechnął się lekko, gdy Dazai praktycznie rzucił go na brzeg łóżka i zawisł tuż nad nim, opierając dłonie po obu stronach jego klatki piersiowej. Osamu delikatnie pocałował go w usta i uśmiechnął się wrednie.
- Musisz teraz być cicho Chuu - oznajmił, gładząc go delikatnie po policzku i obserwując jak wzrok rudzielca z zaskoczonego zmienia się na zirytowany. - Albo przestanę.
Nakahara chciał prychnąć, dosadnie uświadamiając Dazaia, co sądzi o jego zdolności do powstrzymania się, ale złośliwe ogniki w oczach ukochanego przekonały go do ograniczenia się do skinięcia głową na znak, że się zgadza. Osamu zszedł w dół, podkreślając swoją wędrówkę szlakiem delikatnych malinek i przygryzień, aż dotarł do spodni ukochanego. Z wyczuciem rozpiął jego pasek lecz nim odrzucił go gdzieś daleko na podłogę wpadł na swoim zdaniem najlepszy pomysł świata. Usiadł okrakiem na biodrach Chuuyi, resztą silnej woli powstrzymując się od przejścia do kulminacyjnego punktu. Nierzadko widział rudzielca z tej perspektywy, ale wiedział z całą pewnością, że widok ukochanego, z włosami rozrzuconymi po pościeli, wpatrującego się w niego przeszywającym wzrokiem, zupełnie bezwstydnie mimo zarumienionych policzków nie mógłby mu się nigdy znudzić. No bo jak? Przełknął ciężko ślinę i zmusił się do powrotu do rzeczywistości.
- Chuu, daj mi na chwilkę ręce - poprosił z anielsko niewinnym uśmiechem.
Nakahara tylko spojrzał na niego nieufanie, ale podniósł skrzyżowane dłonie i uśmiechnął się zawadiacko, gdy Dazai zaczął dość ściśle oplatać je jego własnym paskiem. Może i była to dla nich nowość, ale rudzielec nie zamierzał narzekać. No prawie.
- Mocniej - oznajmił z całą pewnością, na jaką mógł się zebrać. Dazaiowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.
Nakahara poruszył się nieznacznie, dając ukochanemu znak, że czas przerwy dobiega końca i ułożył się wygodniej, ze związanymi rękoma ponad głową. Tego Osamu też dwa razy słyszeć nie musiał. Natychmiast wrócił do pozbawiania rudzielca resztek odzieży, które wylądowały gdzieś poza zasięgiem ich wzroku. Chuuya obserwował przez chwilę poczynania bruneta, gdy ten zaczął składać delikatne pocałunki po wewnętrznej stronie jego uda, kierując się w jednym, konkretnym kierunku. Samo to działanie sprawiło, że Chuuyi zrobiło się jakoś tak nagle cieplej mimo chłodu panującego w pomieszczeniu. I dało radę wywołać ciarki na jego ciele. Przy następnych działaniach bruneta, a raczej jego wybitnie wprawnych ust i języka, musiał solidnie ugryźć się w wargę żeby nie pozwolić sobie na wydanie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Nie potrafił się jednak powstrzymać od prób zaciśnięcia palców na śliskiej powierzchni pościeli i wygięcia w niejaki łuk. Bardzo szybko to jednak przestało mu wystarczać i przeniósł dłonie na głowę ukochanego, wplatając palce w jego włosy i dociskając go w rytm, który Dazai obrał, resztkami sił powstrzymując się od jęku.
- O..Osamu - zebrał się w końcu, próbując coś powiedzieć przerywanym głosem i mając ogromne problemy z zebraniem odpowiednich słów.
Dazai uśmiechnął się delikatnie słysząc to i czując, jak Nakahara próbuje odciągnąć jego głowę, uparcie kontynuując swoje działania i niejako przyspieszając. Rudzielec doszedł pierwszy raz tej nocy, boleśnie zaciskając palce na włosach ukochanego i niemal krzycząc jego imię, by z ciężkim oddechem opaść z powrotem na łóżko. Osamu przełknął wszystko i otarł usta przedramieniem, nim ponownie zawisł nad Chuuyą, delikatnie odgarniając włosy z jego spoconego czoła i wpatrując się w ukochanego z uwielbieniem.
- Ohyda - skomentował po dłuższej chwili rudzielec, choć ton jego głosu i ledwie skrywany uśmiech świadczyły o czymś zupełnie innym.
- Mogę przestać w każdej chwili - odparł Dazai zaczepnie, robiąc niewinną minę i wzruszając ramionami.
- Gnida - mruknął ciężko i z niezadowoleniem Chuuya, przyciągając do siebie ukochanego za kark i całując go z pasją tylko po to żeby przewrócić go na plecy i choć na chwilę znaleźć się na górze, by mieć wygodniejszą pozycję do pozbawienia Dazaia spodni. Wreszcie.
Swoją górną pozycją Nakahara nie nacieszył się zbyt długo, choć był zbyt przepełniony szczęściem i dosłownie oderwany od rzeczywistości, żeby w ogóle zwrócić na to uwagę. Przywarł całym ciałem do ukochanego, gdy ten odwracając jego uwagę gwałtownymi pocałunkami, próbował delikatnie przygotować go na to, co miało nastąpić. Z ust Chuuyi co rusz wydobywał się niekontrolowany jęk, gdy Dazaiowi udawało się trafić w odpowiedni punkt, choć i tak większość z tak przyjemnych dźwięków pochłonęły zaborcze usta Osamu. Dazai, wysilając swoje ostatnie dwie szare, działające komórki w mózgu, próbował sięgnąć do szafki, która zdecydowanie znajdowała się poza jego zasięgiem. Nakahara wykorzystał chwilę, w czasie której musieli się nieco przetoczyć i spojrzał na ukochanego z absolutną miłością. Gdy jednak Osamu założył prezerwatywę i spróbował powrócić do poprzedniej pozycji, powstrzymał go, kręcąc lekko przecząco głową.
Dazai, zbyt zafascynowany tym, co robił Nakahara, nie protestował. Przesunął się jedynie tak, by oprzeć się plecami o chłodną ramę łóżka i poddał się absolutnie. Głębsze, pełne zadowolenia westchnięcie, które wydobyło się z jego ust po raz pierwszy tego wieczoru było dla Chuuyi znakiem, że zdecydowanie dobrze wybrał. Pozycja była dla nich absolutną nowością, ale uczucie pełności, które przejęło rudzielca dawało spore szanse na to, że stanie się ich ulubioną. Dazai odczekał chwilę, przytulając ukochanego i delikatnie całując go. Samo pierwsze odczucie było najprzyjemniejszą rzeczą, jakiej brunet doświadczył i nie zamierzał przypadkiem pozwolić sobie na zranienie Nakahary. Dlatego czekał. Czekał na moment, w którym rudzielec zarzucił mu na kark wciąż związane paskiem ramiona i szarpnął go za włosy, namiętnie całując i zaczynając powoli ruszać biodrami.
W pewnym jednak momencie Dazaiowi przestało to wystarczać. Przyciągnął Nakaharę do siebie tak, że milimetr bliżej i staliby się absolutną jednością i zaczął wreszcie poruszać we własnym rytmie. Poczuł, że uścisk palców rudzielca zaczyna słabnąć, a sam chłopak usiłuje ukryć twarz w zagłębieniu jego ramienia. Brunet nie zamierzał mu na to jednak pozwolić. Niezbyt delikatnie odciągnął go za włosy by móc spojrzeć mu w oczy. I jeśli Nakahara wcześniej miał jakiekolwiek granice to odeszły w zapomnienie na widok tego przepełnionego pożądaniem spojrzenia. Dazai przycisnął do siebie ukochanego jedną ręką, a drugą przytrzymał go zadziwiająco delikatnie za podbródek.
- Już nie musisz być cicho - oznajmił przerywanym głosem, próbując skupić się na słowach, które wypowiadał, ale ciało Nakahary zdecydowanie mu w tym przeszkadzało.
- Sadysta - mruknął rudzielec w odpowiedzi, ale odchylił nieco głowę w tył, dając Dazaiowi lepszy dostęp do własnej szyi.
Dłoń Osamu zjechała z włosów Chuuyi na jego kark, a on sam zaczął delikatnie na przemian podgryzać szyję ukochanego, to całować go prosto w usta. Symfonia wymieszanych ze sobą jęków doprowadzała ich obu na skraj, na którym i tak się znajdowali, gdy odnaleźli wspólny rytm. I gdy Dazai zdołał odnaleźć momenty, które Nakaharze podobały się o wiele bardziej, niż wszystko inne, co podkreślały kolejne czerwone kreski rysujące się na jego plecach od paznokci chłopaka. Im mocniej jednak Chuuya wbijał w niego jakkolwiek palce, tym bardziej nakręcało to jednak Dazaia, który zrobiłby wszystko byleby spełnić każdą, nawet najmniejszą zachciankę ukochanego. A słysząc po różnorodności jego jęków był w tym więcej nim dobry.
Przyspieszone ruchy, gwałtowne pocałunki, urywane oddechy i trzeszczące łóżko zlały się w jedno, gdy obaj zbliżyli się do szczytu i osiągnęli go, dodając do tej mieszanki wykrzyczane swoje nawzajem imiona. Nakahara nieco opadł, nie zmieniając jednak na razie pozycji i przytulając Dazaia, nie licząc się z tym, jak bardzo obaj pokryci są potem i nie tylko. Dłuższą chwilę zajęło im względne unormowanie ciężkich oddechów. Osamu czule pocałował Chuuyę w czoło i nieco się odchylając, spojrzał na niego przenikliwie z tym samym pytaniem, co zawsze. "Czy wszystko było w porządku?" Rudzielec uśmiechnął się szeroko i skinął nieznacznie twierdząco głową, gestem przypominając Dazaiowi o tym, że przydałoby się go uwolnić z paska. Bo choć ograniczenie możliwości ruchu w czasie seksu było na swój sposób podniecające to jednak w prawdziwym życiu raczej się nie sprawdzało.
Uwadze Dazaia nie umknęły czerwone otarcia, które pojawiły się na nadgarstkach Chuuyi, ale rudzielec zbył to tylko wzruszeniem ramion na znak, że zdecydowanie było to tego warte. Choć powrót do rzeczywistości po całym akcie okazał się cholernie trudny. I niezależnie od zapewnień Chuuyi, gdy tylko obaj wyszli spod prysznica, Dazai wysmarował jego dłonie maścią, czemu rudzielec przyglądał się z rozczuleniem. Drobne gesty, ale to one liczyły się najbardziej, gdy chciano mieć pewność, że ktoś naprawdę o kogoś dba.
Z racji nieco ograniczonej mobilności Nakahary, Dazai zajął się prześcieleniem ich łóżka i zaniesieniem brudnej pościeli do łazienki, gdzie chwilowo rzucił ją po prostu na podłogę, by jak najszybciej wrócić do ukochanego. Chuuya wtulił się w ukochanego i zasnął z szerokim, pełnym zadowolenia uśmiechem, gdy na wspaniałe zakończenie wspaniałego wieczoru usłyszał jeszcze Dazaia, cicho mówiącego mu, że kocha go ponad życie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top