P. CLXXXV / POWOLNE WYJŚCIE Z ŻAŁOBY

Nakahara wprowadził motocykl na teren podwórka i uśmiechnął się lekko. Początkowo wszedł do kamienicy sam i zawiesiwszy płaszcz na balustradzie, podwinął rękawy i był gotowy do pracy. Początkowo przejrzał jedynie, jak tematycznie pogrupowane są papiery i zrozumiał system, który wprowadziła w kamienicy Ozaki. Najwyższe piętro pełne było jedynie pudeł z gabinetów Dazaia, zarówno tego w domu, jak i w Biurowcu. Niższe dwie kondygnacje zapełniały skany wszystkiego z archiwum, kolejne dwie to były teczki wszystkich pracujących dla Portowej Mafii, a ostatnie zajęte pokoje pełne były przypadkowo zebranych z Biurowca papierów. Najniższe dwie kondygnacje świeciły pustkami. Nakahara wyciągnął z kieszeni telefon i napisał krótką wiadomość na konwersacji, podając adres kamienicy i prosząc wszystkich, o stawienie się w niej w przeciągu godziny. W osobnej wiadomości napisał do Sumawary, czy kobieta po drodze mogłaby mu kupić jakąś kawę, bo zdecydowanie jej potrzebował. Dziwnie było pracować bez przyjaciół u boku. Bez Kaguyi, która wciąż zachęcała wszystkich do cięższej pracy i bez Hayato, który tak doskonale znał ich nawyki, że jego pojawienia się zawsze były traktowane jak absolutne zbawienie.

Wszyscy jak jeden mąż zajechali pod właściwy adres, parkując na wewnętrznym dziedzińcu, a nie na ulicy i wchodząc od razu do Nakahary na drugie piętro. Chłopak wiedział, że są w dość tragicznej sytuacji. Przydała by się ogólna renowacja tego budynku, bo wyglądał mocno przeciętnie i zakup jakiejkolwiek ilości mebli. Chłopak wpisał to sobie na listę do zrobienia, którą utworzył w tablecie. Nie miał takiej pamięci, jak Dazai i był daleki od udawania, że jest inaczej. Jego podwładni znaleźli się przy nim najszybciej jak mogli, a Chuuya tylko podziękował im za stawienie się. Próbował też zignorować ich pełne zaskoczenia spojrzenia, gdy zobaczyli go po raz pierwszy w nowej fryzurze.

- Jak pewnie wszyscy wiedzie, jesteśmy w absolutnej dupie – oznajmił, odbierając od Sumawary kawę i rozglądając się po przyjaciołach. – Zostałem Czterdziestym Trzecim Szefem Portowej Mafii. Tytuł, o który nigdy się nie ubiegałem i którego nawet nigdy nie sądziłem, że zapragnę. Ale wylądowaliście ze mną w tym kurwidołku, więc równie dobrze możemy spróbować coś razem zrobić. Przede wszystkim trzeba ocenić, kogo jeszcze mamy wśród żywych, a kogo nie. Wiem, że delikatnie rannych, którzy wypisali się ze szpitala mamy na jakiejś liście, to nam z pewnością ułatwi życie, ale i tak czeka nas przejrzenie tego wszystkiego. Musimy uzupełnić braki kadrowe. Cuppola ma się nieźle, ale Eleven praktycznie przestało istnieć. A to oznacza, że musimy znaleźć parę nowych osób do naszego zaufanego składu. Zaczniemy metodą Dazaia. Niech każdy znajdzie po trzech kandydatów i wtedy przedyskutujemy ich wszystkich razem.

- Ile konkretnie miejsc chcesz zapełnić? – spytał rzeczowo Harada.

- Pięć – odpowiedział spokojnie Nakahara, bez zająknięcia.

- Chuuya jesteś pewien? – wtrącił się Poughi. – Rozumiem, że Izaki utrzymuje swoje miejsce i że chcesz zaklepać dwa dla Rodzeństwa, ale co z pozostałymi? Nawet jeśli ich wybierzemy wciąż na bieżąco będziesz miał tylko połowę ekipy. Może lepiej założyć, że misja w Afryce skończyła się niepowodzeniem? Zawsze możesz ostatecznie powiększyć Eleven, ale czy zamierzasz teraz wpuszczać do niego wszystkie pary, które poleciały gdzieś w świat żeby znaleźć coś, czego Osamu nie potrafił nawet określić? Bo przypominam Ci, że takich par jest siedem. Czyli jakbyś chciał być fair i wziął ich wszystkich to już przekraczasz ilość ludzi, którą chcesz dopuścić do większej wiedzy. Może lepiej będzie wybrać Rodzeństwo jako przedstawicieli wysłanych par?

- Racja – przyznał się na spokojnie Nakahara. – Masz rację. Tak zrobimy. To w takim razie potrzebujemy siedmiu osób.

- Nie wiem, czy trzymanie miejsca dla Kaguyi ma jakikolwiek sens – oświadczyła szczerze Shizuki. – Byłam niedawno u jej rodziców i ona chyba naprawdę nie zamierza wracać.

- Wróci. Kaguya zawsze wraca. Po prostu potrzebuje czasu – uznał Nakahara i kontynuował swoją wypowiedź, gdy zauważył, że Shizuki zamierza mu coś na to odpowiedzieć. – W tej kwestii nie zmienię zdania. To jedno miejsce. Możemy sobie pozwolić na takie braki w kadrach. A po tym, co Kags przeszła nie zamierzam dawać jej jakichkolwiek dodatkowych powodów do wątpienia, że jest tu mile widziana i że wciąż ma tu przyjaciół i rodzinę. Nie pozwolę żeby ta dziewczyna straciła cokolwiek więcej.

Przejrzenie dokumentów i wybranie grupki, która mogła pretendować do tytułu przyszłego członka Eleven, zajęło im prawie dwanaście godzin. W międzyczasie zdążyli sobie pożartować, podokuczać sobie i porozmawiać o wszystkim od ostatnich gier po politykę. W niektórych momentach wydawać by się mogło, że sytuacja będzie mocno kryzysowa, gdy okazywało się, że ludzie mają skrajnie różne poglądy, ale na szczęście zawsze znalazł się ktoś, kto zaduszał kłótnię w zarodku. Zamówienie pizzy i napojów też przyszło im praktycznie samoistnie, gdy uświadomili sobie, ile czasu spędzili w pracy. Jasne, Chuuya miał zupełnie inne podejście do całej sprawy i było to widać z daleka, ale nie zamierzali go przecież za to od razu skreślać. Dazai dawał im poczucie, że prawie niczego nie muszą robić, bo ogarniał wszystko sam. Z mocą obliczeniową, która kryła się pod jego kopułą nikt nie mógł się temu dziwić, bo Dazaiowi po prostu szybciej było przejrzeć papiery samemu i dojść do odpowiednich wniosków porównując wiadomości, które po prostu zapamiętał. Rudzielec natomiast zaangażował ich wszystkich i odkryli, że taka metoda pracy, gdzie są razem przez większość dnia, w pełni im pasuje. Bo niby pracowali razem od dłuższego czasu, niby wiedzieli o sobie podstawowe informacje, ale gdy Harada wyleciał z tekstem, że na wakacje chciałby wyjechać do Tybetu to wszyscy spojrzeli na niego z absolutnym szokiem.

To Nakahara, dostając wiadomość na SmartWatcha z przypomnieniem o rozmowie z Seiką, zarządził koniec pracy. Umówili się następnego dnia w kamienicy żeby przedyskutować swoje opcje i rozeszli się w swoje strony, życząc sobie nawzajem spokojnej reszty dnia. Ostatni kamienicę opuścił Chuuya, zamykając wszystko za sobą dokładnie i uśmiechając się lekko. Dzięki Dazaiowi nie został na lodzie. Miał podpórkę w postaci całej tej pracy, którą chłopak zrobił tylko i wyłącznie na taki właśnie wypadek. Nawet jazda na motocyklu już go tak nie przerażała. Fakt faktem, że nie jeździł z takimi prędkościami, jak Osamu, ale powoli zaczynał lubić uczucie wiatru we włosach i wolność, którą czuł jadąc na motorze. Kolejny prezent, który okazał się zadziwiająco celny, ale czegóż mniej można się było spodziewać po Dazaiu, nawet po jego śmierci? Musiał sobie tylko jak najszybciej kupić kask. Może i Osamu był nieśmiertelny na tyle, że jeździł zazwyczaj bez niego, ale Chuuya obawiał się, że wszechświat nie będzie taki łagodny dla jego osoby.

Chuuya podjechał na wybrzeże i wszedł na molo, na którym czekała na niego Seika. Dziewczyna siedziała zestresowana na barierce, machając nogami nad wodą.

- Już masz tendencje samobójcze? – spytał, stając tuż obok niej i opierając przedramiona o barierkę. – W sumie wiek by się zgadzał. Dazai też zaczął myśleć o zabiciu się w mniej więcej takim wieku. Może to u Was naprawdę rodzinne.

- Nawet tak nie żartuj Chuuya – oznajmiła Seika, na wszelki wypadek mocniej chwytając się barierki. – Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?

- Bo chciałem Ci zadać jedno bardzo ważne pytanie – wytłumaczył się Nakahara lekkim tonem. – Co zamierzasz zrobić dalej?

Seika spojrzała na niego z niezrozumieniem tylko po to, by po chwili odwrócić głowę i ukryć zbierające się w jej oczach łzy.

- Jak to co dalej? Nie wiem co dalej. Nie mam o co walczyć. Mafia, której poświęciłam większość mojego życia okazała się być bandą łgarzy, a do tego bandą łgarzy, którzy już tak naprawdę nie istnieją. Moi rodzice i brat umarli, zanim jeszcze w ogóle byłam w stanie wyrobić sobie z nimi wspomnienia, ale jakoś nieszczególnie mi na nich zależy. A jedyny brat, o którego opinię dbałam, umarł nienawidząc mnie. Po raz pierwszy w życiu jestem sama i nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić i gdzie iść – odpowiedziała dziewczyna absolutnie szczerze.

- Zawsze możesz zostać na dłużej w Portowej Mafii – uznał Nakahara, jakby to była pierdółka. – Fakt faktem, że wiązałoby się to z cholernie ciężką pracą, godzinami treningu i musiałabyś masie ludzi udowodnić, że się co do Ciebie pomylili. W tym mnie. Ale ostatecznie może znalazłabyś nawet dom, do którego będziesz chciała wracać i ludzi, o których naprawdę dbasz. Ale to tylko propozycja. Przecież zawsze możesz użalać się nad sobą do końca życia. Albo spróbować się zabić.

- Zostać na dłużej? Jestem pewna, że Dazai odciął mi tę drogę – zauważyła ze smutkiem dziewczyna.

- Nie rób z siebie królowej dramatu, naprawdę. To absolutnie moja rola – odparł Chuuya, wpatrując się w bezmiar wody przed nimi. – Dai miał niesamowity mózg. Naprawdę. Potrafił przeanalizować wszystko w takim tempie, że nikomu się to nie śniło. Ale miał też bardzo duży problem z relacjami z ludźmi. Bardzo często nie wiedział, jak ma się zachować. Na ile może się otworzyć. Byłem mu najbliższą osobą przez cały rok, a i tak czasami miał problem żeby pokazać mi się od tej najdelikatniejszej i najbardziej podatnej na zranienie strony. I Dazaia też wiele razy w życiu zdradzono. Tylko, że wcześniej był absolutnym potworem, który bawił się rzeczywistością i nie dbał o zdanie ludzi. Nie dopuszczał nikogo do siebie. Ale to się w nim powoli zaczęło zmieniać. I widziałem to trochę w tym, jak próbował poradzić sobie z Shuujim. Bo Shuuji mnie zdradził. I Dazai robił wszystko, co w jego mocy, żebym się o tym nie dowiedział. Nawet mu groził, a Osamu potrafił być cholernie przerażający jeśli tylko tego chciał. Nie liczyło się dla niego to, że mógł stracić fajnego kumpla, że nasz jedyny zespół zrezygnuje ze współpracy z nami. Był w stanie postawić wszystko na szali żebym był szczęśliwy. Ale ja zapracowałem sobie na to miejsce przez wiele, wiele lat. Najbliżej pełnego otwarcia się znaleźli się jeszcze Kaguya i Hayato, ale to też przyszło mu z czasem. No i Odasaku czy Rose, ale to zupełnie odrębna historia. Nigdy go nie poznałaś i raczej nie poznasz, a Rose adoptuje ludzi szybciej, niż pojawiają się chętni. Dazai zawsze miał ogromny problem z zaufaniem ludziom. Dlatego, gdy postanowił, że spróbuje zaufać Tobie, a okazało się, że mogłaś wbić mu nóż w plecy, po prostu tego nie przemyślał. Zadziałał pod wpływem emocji – wytłumaczył jej spokojnie chłopak.

- Wystarczyło żeby dał mi wytłumaczyć. Potrzebowałam pięciu minut żeby mu to wszystko wytłumaczyć – zauważyła Seika.

- Ale życie nie zawsze daje Ci to, czego chcesz. Albo czego potrzebujesz w danej chwili – uświadomił ją Nakahara. – Zresztą, dlaczego w ogóle skłamałaś? Przecież wiedziałaś, że to wypłynie prędzej czy później. Na jaki inny efekt liczyłaś?

- Liczyłam, że sama mu to powiem, wiele, wiele miesięcy czy może nawet lat później. Na własnych warunkach, gdy będziemy mieć już taką relację, że nie będę się bała, że mogę go przez taką wiadomość stracić – usprawiedliwiła się dziewczyna. – Wiedziałam, że zacznie we mnie wątpić, jeśli dowie się od razu. A naprawdę nie zdradziłam. Nigdy bym go nie zdradziła. Ta cała sytuacja w alejce była po prostu traumatyczna. To był tak miły dzień. A potem znalazła nas Yakuza. Chcieli wyciągnąć ze mnie cokolwiek na Was. Ale nie mogłam im powiedzieć. Raz, że nie chciałam, a dwa, że i tak wszyscy pilnowaliście się przy mnie żeby nie dać mi nawet strzępka informacji na temat Portówki. Ale zagrałam to tak żeby myśleli, że coś wiem. Liczyłam, że po prostu mnie zabiją, ale Michizou ich powstrzymał. Uznał, że złamię się prędzej czy później i że zniszczę Portową Mafię od środka. Więc tylko mnie pokiereszowali i zostawili w zaułku żebyście mnie znaleźli.

- Więc dlaczego tego nie powiedziałaś Dazaiowi? – spytał szczerze Chuuya.

- Chyba po prostu bałam się odrzucenia. Pierwszy raz w życiu. I nie wiedziałam, co powinnam w takiej sytuacji zrobić – oznajmiła Seika.

- To co mówiłaś. Ta lojalność. Myślisz, że dasz radę to przerzucić na mnie? Na Portową Mafię? I tak obecnie adoptujemy ludzi praktycznie z ulicy, więc jedna osoba więcej niczego nam nie pomiesza. Ale tym razem będziesz musiała wejść w to na sto procent. To nie będą wycieczki z Dazaiem i przesiadywanie w pokoju. To będą łzy, krew i pot. I nieustanna walka żeby przekraczać własne granice. Myślisz, że nadążysz?

Seika tylko skinęła twierdząco głową i obróciwszy się, przy pomocy Nakahary zeskoczyła na deski pomostu z szerokim uśmiechem. Rudzielec odprowadził ją do sierocińca, który zasponsorował Dazai, po czym wsiadł na motor i pojechał do domu. Chłopak usiadł po turecku na kanapie i puścił sobie przemowę, którą nagrał mu ukochany tylko po to, by posłuchać jego głosu i popatrzeć na jego uśmiechniętą twarz ze łzami w oczach. Nakahara wypił herbatę wpatrując się w ekran, po czym rzucił w przestrzeń krótkim „dobranoc" i skierował się do łóżka. Pierwsza noc we własnym łóżku bez Osamu była tragiczna. O niebo gorsza od po prostu spania samemu w przypadkowym łóżku w Zbrojnej. I pewnie dlatego skończyło się na tym, że tylko przeglądał zdjęcia na telefonie, zamiast realnie spać.

Kolejne noce były prostsze. Nakahara zaczynał i kończył dzień słuchając nagrania Dazaia. Tym, czego najbardziej się obawiał było to, że mógłby zapomnieć, jak brzmiał głos chłopaka. Jak brzmiał jego śmiech. Jak wyglądał jego uśmiech. A nie mógł sobie na to pozwolić. Więc otoczył się tym, co mu po chłopaku zostało i rozgościł się w tym. Jasne, co trzy dni dzwonił do Rose o ustalonej godzinie. Czasami ich rozmowy trwały godzinę, czasami kończyły się na tym, że pytali się nawzajem, czy wszystko u nich w porządku i się rozłączali. Niemniej Nakahara doceniał to, z jaką łatwością przyszło im utrzymać kontakt. I nie potrafił przestać się uśmiechać, gdy Rose zwołała do telefonu absolutnie całą rodzinę żeby powiedzieć im, że Chuuya dostał się na studia. I wszyscy mu wtedy tak cholernie gratulowali.

Początkowo wypracowanie jakiegokolwiek rytmu pracy w Portówce szło im tragicznie. Na szczęście każdy miał jakieś swoje pomysły i gdy tylko trafiali na jakąś większą przeszkodę, dawali radę pokonać ją wspólnie. Obsadzili całe Eleven po kilkunastu godzinach rozważań o tym, czy bardziej powinni się skupić na stażu w Portowej Mafii, Zdolności czy osiągach człowieka. Czy może na jego wieku. Musieli ostatecznie i tak porozmawiać z całą chmarą ludzi. Ale na cale szczęście Chuuya wyczuł dwie takie osoby, które Dazai z pewnością by polubił, więc jakoś poszło im z górki.

Postawili Portową Mafię na nogi. Chuuya postawił na nogi również swoje życie. Rozmawianie z matką o tym, jak działa Portowa Mafia i jak to wygląda z jego perspektywy zajęło im ładnych parę dni, ale nawet Sachiko ostatecznie uznała, że potrafi zrozumieć przesłanki chłopaka i że rzeczywiście Portowa Mafia robi cholernie dużo dla ogromnej ilości osób, więc skapitulowała i uznała, że dopóki jej dziecko nie zabija niewinnych, dopóty nie będzie się niczego czepiała ani o nic nie wypytywała. Powróciła więc tradycja w domu Nakaharów, że raz w tygodniu spotykali się żeby obejrzeć film wcinając zabójczo słodką papkę, a raz na rodzinny obiad.

Wydawało się, że sam wszechświat próbował zapełnić pustkę w życiu Nakahary, którą pozostawił po sobie Dazai. I o dziwo powoli zaczęło to działać. W Portówce poradzili sobie ze wszystkim, choć rozszyfrowanie planów Dazaia zajęło im kilka ładnych dni, a pewnie zajęłoby dłużej, gdyby nie pomoc Ranpo, który okazał się nieoceniony przy tej akcji. Rudzielec miał dookoła siebie rodzinę i przyjaciół. Jego firma radziła sobie świetnie. Wiedzieli, co chcą robić dalej. Chuuya przywykł już do chodzenia na cmentarz co wieczór i opowiadania Dazaiowi o swoich dniach. Przywykł też do tego, że nieświadomie łapie obrączkę, gdy stawiało się go przed ciężkim wyborem. Tego ostatniego na szczęście nikt nie odważył się skomentować. Powoli Chuuya zaczął się częściej uśmiechać i żartować. Powoli wychodził z żałoby. I nawet nie mógł się doczekać, aż nadejdzie jego pierwszy oficjalny dzień na studiach. A poniedziałek zbliżał się wielkimi krokami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top