P. CLXV / STANY ZJEDNOCZONE - CENTRAL PARK
Odautorskie:
Dobra Miśki, podejście nr 2. Delikatnie z oceną proszę, ale jest scena 18+. Próbowałam napisać ją trochę w innym stylu, więc powiedzcie, czy wolicie tę czy tę pierwszą.
#Morrigan_Out
Następny dzień w Nowym Jorku przywitali tak dobrze, jak się tylko dało. Jasne, ich pokój wyglądał, jakby ktoś przypadkiem wrzucił do niego bombę, bo rzeczy były porozrzucane dosłownie wcześniej i o dziwo żadnemu z nich to nie przeszkadzało. O ile w domu obaj czuli jakąś taką niewytłumaczalną potrzebę utrzymania wszystkiego we względnych ramach, o tyle w czasie ich wycieczki całe to podejście odeszło daleko w zapomnienie. Nakahara jedynie uparł się żeby posegregować kupkami rzeczy i wrzucić do pralki wszystko, co było brudne. No i porozdzielał torby z zakupami na konkretne sterty względem tego, gdzie coś zostało kupione i początkowo chciał to zrobić z najdrobniejszymi szczegółami, ale po pewnym czasie się poddał i próbował ułożyć wszystko z podziałem na miasta. Po kilkunastu minutach bezowocnej walki jedynie przesunął torby pod ścianę, trochę dalej od łóżka i tak, by nie blokowały dostępu do okna.
Dazai w tym czasie zebrał się w sobie i ruszył do aneksu kuchennego w przestrzeni wspólnej, absolutnie zaspany i jeszcze w piżamie, chcąc w tym czasie przygotować im jakąkolwiek namiastkę śniadania. Z triumfem w oczach odnalazł toster i cicho nucąc ustawił wszystko w aneksie pod siebie, żeby było mu wygodniej operować. Włączył wodę na kawę, przygotował grzanki i brał się za sałatkę, gdy z pozostałych pokoi do części wspólnej wytoczyła się reszta ich towarzyszy. Gakou spojrzała na niego zaskoczona.
- Myśleliśmy, że już dawno wyszliście - przyznała, próbując powstrzymać uśmiech i nie myśleć o tym, jak bardzo jej szef wygląda rozczulająco w tym absolutnie domowym wydaniu.
- Nah, odpoczywamy trochę po wczoraj. Chuu jakoś tak rozplanował nam życie, że dzisiaj mamy wolniejszy dzień - odparł Dazai, wzruszając lekko ramionami i wyciągając tosty z opiekacza gołą dłonią, klnąc i sycząc, bo zapomniał, że będą one gorące.
- Chcecie żebyśmy na Was poczekali? Dzisiaj mamy tylko jakieś ogólne łażenie w planach, tak żeby poczuć klimat miasta - dodała swoje trzy grosze Yunna, poprawiając ramiączka od plecaczka.
- To na szczęście mamy już za sobą po wczoraj - odparł ze śmiechem Dazai, wyciągając z szafki drewnianą tackę. - My się z Chuu trochę polenimy i jak w końcu uda nam się zebrać dupska z domu to będzie cud. Dlatego lećcie. Zwiedzajcie. Nie będziemy Was opóźniać. Może uda nam się złapać gdzieś później na mieście.
Wszyscy wyszli, żegnając się z przełożonym i obiecując, że w razie czego będą się kontaktować telefonicznie. I niby mieli lekkie opory, trochę się obawiali zostawiać przełożonych samych, zwłaszcza, że ci już wielokrotnie udowodnili, że nie powinno im się ufać w kwestii bezpieczeństwa ich samych. Dazai jednak miał taką siłę perswazji po swojej stronie, że na szczęście ekipa nie zwlekała zbyt długo na odcinku między kuchnią o drzwiami wyjściowymi.
Brunet przygotował wszystko na tacce, od świeżej kawusi, przez sałatkę, na grzankach kończąc i chciał iść, zanieść to do sypialni żeby Nakahara miał miłą niespodziankę po wyjściu spod prysznica, jednak to rudzielec zaskoczył go, wychodząc do niego w samym szlafroku i wycierając mokre włosy ręcznikiem.
- Słyszałem rumor, wyszli już? - spytał zatrzymując się na chwilę w drzwiach, nim zwabiony zapachem podszedł boso do Dazaia, stając na palcach i krótko całując go w policzek. - Ooo, zrobiłeś śniadanie - dodał z szerokim uśmiechem. - Umieram z głodu.
- Tak, wyszli - potwierdził Osamu obserwując ukochanego z rozczuleniem. - Smacznego skarbie.
- W sumie to nie wypada jeść śniadania jak się jest brudnym gnido - oznajmił nagle Nakahara.
- Przecież dopiero wyszedłeś z pod prysznica - zauważył Osamu, zupełnie w pierwszym momencie nie łącząc wątków, za co zarobił pełne niedowierzania spojrzenie rudzielca. - A. A nie mówiłeś przypadkiem, że jesteś głodny?
- Nie aż tak - oznajmił Chuuya lekko wzruszając ramionami i siadając wygodnie na kuchennej wyspie, przyciągając do siebie Dazaia za przód jego koszulki.
- Mówiłeś, że umierasz z głodu - kontynuował Dazai z nieznacznym uśmieszkiem, pozwalając Nakaharze na wszystko, co tylko rudzielec sobie wymyślił.
- A mówiłem Ci już, że za dużo gadasz? - spytał Chuuya szeptem, bezpośrednio do ucha bruneta.
- Zdarzało Ci się - potwierdził Osamu starając się wyglądać najbardziej niewinnie, jak tylko się dało.
- To się zamknij - oświadczył Nakahara, delikatnie wplatając palce we włosy Dazaia i lekko go za nie szarpiąc. Osamu zadziwiająco grzecznie odchylił głowę do tyłu, dając rudzielcowi pełen dostęp do własnej szyi. Dostęp, z którego Chuuya bardzo szybko skorzystał, najpierw delikatnie całując tam ukochanego, by następnie zostawić mu na szyi sporej wielkości malinkę. - Bo jak się nie zamkniesz to...
Rudzielcowi nie dane było skończyć tego zdania, bo mimo tego, że wciąż delikatnie ciągnął włosy bruneta, Dazai najzwyczajniej w świecie mu się wyrwał i pocałował go znienacka, uciszając w dosłownie sekundę. Chłopak nie protestował też, gdy w ramach kary Chuuya niezbyt delikatnie przygryzł jego wargę. Oderwali się od siebie tylko na krótką chwilę, gdy rudzielec uznał, że zechciał zerwać z ukochanego koszulkę. Koszulkę, która wylądowała na płytkach w kuchni gdzieś obok ręcznika Nakahary. Po tym zbliżyli się do siebie tak bardzo, że nieomal stali się jednością. Nie było między nimi nawet centymetra wolnej przestrzeni, dopóki Nakahara nie użył swojej Zdolności i nie odepchnął bruneta z wrednym uśmieszkiem. Korzystając z chwili spokoju zeskoczył z gracją z kuchennej wyspy i nawet nie odwracając się, ruszył w stronę ich sypialni. Zatrzymał się tylko w progu, by niby przypadkiem pozwolić szlafrokowi na zsunięcie się z jego ramion. Dazai przez chwilę stał zauroczony tym, jak niesamowicie piękny jest jego chłopak, ale na szczęście bardzo szybko otrzeźwiał i ruszył się z miejsca.
Nakahara wszedł do kabiny prysznicowej jako pierwszy, z miejsca puszczając ciepłą wodę, przez którą zewnętrzna szybka błyskawicznie zaparowała. Dazai upewnił się, że wszystkie drzwi po drodze są dokładnie zamknięte i dołączył do ukochanego, uśmiechając się lekko. Delikatnie odgarnął mokre włosy z twarzy Chuuyi i czule go pocałował, zupełnie wytrącając chłopaka z rytmu. W dosłownie ostatniej chwili Osamu zorientował się, że rudzielec znowu zamierza użyć swojej Zdolności, więc błyskawicznie przyszpilił go do chłodnych kafelków przytrzymując ręce chłopaka nad jego głową i anulując jego manipulację grawitacją. W pierwszym momencie po zderzeniu rozgrzanych pleców ze śliskimi kafelkami Chuuya nie mógł złapać oddechu.
- Żadnego używania Zdolności - mruknął Osamu udając niezadowolenie i powoli całując szczękę rudzielca.
Brunet pozwolił swoim dłoniom wędrować po ciele rudzielca jakby dotykał go po raz pierwszy w życiu i próbował wybadać, co mu się spodoba. W wybitnie powolnym tempie, które powoli zaczynało doprowadzać rudzielca na skraj wytrzymałości, zaczął schodzić z pocałunkami niżej i niżej. I tym razem problem z normalnym oddychaniem u Chuuyi nie wynikał już z zaskoczenia. Widok Dazaia klęczącego przed nim i zostawiającego malinkę na wewnętrznej stronie jego uda był jednym z najpiękniejszych widoków świata i Nakahara nawet nie udawał, że jest w stanie wymyślić jakiekolwiek porównanie. Jego zdolność do jakiegokolwiek myślenia odpłynęła, gdy znajdowali się jeszcze w kuchni. W pierwszym odruchu chłopak chciał wpleść palce we włosy Dazaia, jednak dynamika ruchów chłopaka tak mocno zwaliła go z nóg, że uznał przytrzymanie się za kran za o wiele lepszy pomysł. Pierwszy raz od początku tej wycieczki też nie musiał być cicho i wykorzystywał to w każdym calu. A Dazai słuchając tej symfonii przerywanych jęków nie potrafił przestać się uśmiechać.
- Dai - mruknął cicho przerywanym głosem Nakahara, jakby powiedzenie tak krótkiego słowa przekraczało jego możliwości w tamtym momencie.
Chłopak chciał ostrzec ukochanego, jednak ten zupełnie nic sobie z tego nie zrobił. Jedynie uśmiechnął się lekko i z absolutnym zadowoleniem, gdy poczuł, że wbrew wszelkiej logice Nakahara puszcza kran, którego się trzymał, gdy nie mógł zaufać swoim mięknącym nogom i wplata palce w jego włosy, odchylając nieco głowę w tył i przymykając oczy, w pełni skupiając się na doznaniu. Doznaniu, które gdy był już tak blisko, zupełnie ustało. Rudzielec spojrzał na Dazaia zamglonym, zaskoczonym wzrokiem, gdy ten odsunął się nieco od niego, nie wstając z klęczek.
- Musisz ładnie poprosić Chuu - oznajmił rozczulająco z diabelnym uśmieszkiem brunet.
- Gnido - zaczął rudzielec, próbując skupić się na złożeniu jakiegokolwiek zdania, w którym opierdoliłby ukochanego za takie gierki.
- Słabo się zaczyna - skomentował to jedynie Osamu udając rozczarowanie, po czym zbliżył się na tyle, by móc delikatnie ucałować wnętrze ud rudzielca i niezbyt delikatnie zadrapać paznokciami jego pośladki.
- Dai - poprawił się Chuuya natychmiast, ale zrozumiał, że tej gierki nie wygra. - Proszę.
Osamu spojrzał na niego z zadowoleniem wymalowanym na twarzy i powrócił do przerwanej czynności. Na ich szczęście bądź nie, ale nie na długo, gdy po chwili dosłownie rozpływający mu się w rękach rudzielec doszedł pierwszy raz pod prysznicem. Dazai wstał z klęczek i z ogromnym zadowoleniem obserwował efekty swoich działań. Uwielbiał doprowadzać rudzielca do takiego stanu. Uwielbiał go takim widzieć.
Nakahara przyciągnął ukochanego do krótkiego pocałunku, nim odwrócił się i spojrzał na ukochanego przez ramię z absolutną pewnością. Rudzielec zaparł się oboma rękoma o kafelki przed nim i syknął lekko z bólu, gdy mimo wcześniejszego przygotowania Dazai w niego wszedł. Brunet gładził go delikatnie po plecach i boku, dając mu chwilę na oswojenie się z nowymi doznaniami, próbując nawet odwrócić jego uwagę delikatnie przesuwając dłonią to po udach chłopaka, to po jego penisie. Chuuya w pewnym momencie dał radę się rozluźnić i skinął delikatnie głową, jęcząc głośno, gdy Dazai zaczął się poruszać. Brunet pochylił się na tyle, by móc spleść palce z palcami chłopaka, nie odrywając jego prawej dłoni od kafelków.
W pewnym momencie Chuuya chwycił lewą dłoń Osamu i w jednoznacznym geście umieścił ją sobie na szyi, odwracając się tylko na chwilę do ukochanego żeby wyszeptać jedno, krótkie słowo. "Mocniej". I Dazai posłuchał. Tak, jak posłuchał kolejnych próśb ukochanego, zaciskając mu nieco palce na szyi i nie zaprzestając swoich działań, a Nakahara czuł się tak dobrze, jakby uprawiali seks pierwszy raz w życiu. Jakimś cudem wszystko, co czuł, było cholernie spotęgowane i rudzielec był daleki od narzekania na to. Ich dopasowane do siebie ciała i ruchy, gdy odnaleźli wspólny rytm. Ciepłą wodę spływającą po jego ciele. Dłoń Osamu przykrywającą jego dłoń i ten nieznaczny brak powietrza, który tylko dodatkowo podkręcał atmosferę.
Po wszystkim dali radę jakoś się wykąpać i doczłapać nago do łóżka, gdzie Dazai natychmiast objął ukochanego, przykrywając ich pierwszym lepszym kocem i zupełnie nie przejmując się tym, że moczą sobie łóżko. Obaj jeszcze oddychali ciężko, nie potrafiąc do końca tego oddechu złapać, z zarumienionymi od ciepła i niedawnych wydarzeń policzkami.
- No takich wspomnień spod prysznica to jeszcze nie mieliśmy - zauważył ze śmiechem Osamu, czule całując rudzielca w czubek głowy.
- Też Cię kocham - odparł Nakahara zamiast swojego zwyczajowego "oj zamknij się".
Przeleżeli w łóżku zdecydowanie zbyt długo, ale ostatecznie to Nakahara uznał, że czas się w końcu ruszyć. Dazai nie był do tego zbyt chętny, ale gdy został przekupiony opcją ponownego zbliżenia pod prysznicem pod wieczór, natychmiast zerwał się z łóżka i przyszykował wszystko do pikniku w Central Parku. Nakahara obserwował tę nagłą zmianę ze śmiechem. Ze śmiechem, którego Osamu mógłby słuchać do końca życia i o jeden dzień dłużej.
Wyszykowali się do wyjścia zadziwiająco szybko, tak jak niewiele czasu zajęło im dotarcie do obrzeży parku. Ogromny prostokąt pełen zieleni z osobnymi drogami dla aut służb ratowniczych, rowerów i pieszych zdecydowanie odcinał się od panoramy miasta i robił to w zdecydowanie pozytywny sposób.
W pierwszym momencie Nakahara idąc obok Dazaia, który obejmował go ramieniem, przeciągnął ukochanego przez calutki park, który okazał się o wiele większy, niż Osamu początkowo zakładał, tylko po to by znaleźć główne punkty. Tak więc dotarli do mostu, którego nazwy Chuuya nie pamiętał. Pamiętał natomiast tę jedną scenę z Doctora Who, w której główny bohater grany wtedy przez Matta Smitha przebiegał przez ten most, więc uparł się, że koniecznie muszą go zobaczyć. Ba, Nakahara nawet znalazł kilkunastosekundowy filmik z tego fragmentu dla potwierdzenia własnych słów i oficjalnie załamał tym Dazaia.
Zahaczyli o Fontannę Bethesdy, spacerując po najszerszym i pełnym ławek przesmyku. Zobaczyli park z punktu widokowego jakim był Zamek Belwederski. Porobili sobie zdjęcia przy statuach z Alicji w Krainie Czarów czy Szekspirowskich przedstawień, a na koniec obeszli cały staw Conservatory. I Dazai nie potrafił powstrzymać się od skomentowania, że jeśli tak wyglądają ich leniwe dni, w czasie których nie mieli za dużo chodzić, to on marnie widzi ich przyszłość w dniach wypakowanych atrakcjami. Chuuya tylko pocałował go wtedy krótko w usta i uśmiechnął się anielsko, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ten uśmiech momentalnie kupował Dazaia. I nie było nawet jednego momentu w czasie ich zwiedzania, gdy rudzielec nie opowiadał ukochanemu jakichś ciekawostek czy historyjek, których Osamu słuchał z niesłabnącym zainteresowaniem.
Na dwie godziny wynajęli też sobie łódkę żeby popływać po Conservatory Water, jednak ciągła konieczność wiosłowania i zdecydowanie zbyt duża liczba ludzi skutecznie ich do tej atrakcji zniechęciła, więc oddali wypożyczony sprzęt niemal godzinę przed czasem i oddalili się pieszo, po drodze zahaczając o stanowisko z lodami.
Ostatecznie jednak rozłożyli sobie koc na jednej z większych polanek, znacząco oddalonych od traktów komunikacyjnych i większych skupisk ludzi i położyli się na nim przytuleni, obserwując leniwie przemieszczające się po niebie chmury.
- Wiedziałeś, że Central Park jest półtora raza większy, niż całe księstwo Monako? - spytał w którymś momencie Chuuya, unosząc rękę i wodząc palcem za białymi obłokami.
- Serio? - spytał zaskoczony Dazai.
- Absolutnie serio - potwierdził Nakahara. - Aczkolwiek to trochę porypane mieć taki mały kraj. To tak jakbyśmy my nagle ogłosili się monarchami Kobe i okolic. W Monako przeprowadzają wyścigi co jakiś czas. I mają bardzo fajną władczynię. Był o niej film z Nicole Kidman.
- Wiedziałem, że nie chodzi Ci o wiedzę czysto polityczną - zaśmiał się Osamu. - Wiedziałem, że coś z tego musiało być w filmie.
- Oj cicho bądź - mruknął rudzielec, układając się wygodniej.
- Oj jesteś uroczy - odparł na to Dazai, delikatnie gładząc ukochanego po plecach i całując krótko.
I rzeczywiście, gdy zwiedzili już wszystko, co Central Park miał im do zaoferowania, naprawdę spędzili to popołudnie w najbardziej leniwy sposób, w jaki tylko się dało. Pod wieczór, gdy zaczęło robić się zimniej, Dazai wyciągnął z plecaka zapasową bluzę, którą wcisnął Chuuyi mimo jego sprzeciwów, a parę godzin później, gdy jedynymi źródłami światła były latarnie i nigdy nie gasnące blaski miasta, dołączyła do nich reszta ekipy, zaburzając ich spokój, ale i dzieląc się masą ciekawostek, przeżyć i historii, które wywołały na twarzach Dazaia i Nakahary szczere uśmiechy. Zapytani, co robili oni, odpowiedzieli zgodnie, że tylko się wyszykowali, wzięli prysznic i pobyczyli w Central Parku, na co Yunna uznała, że przy tej dwójce to i "Pamiętnik" wygląda słabo, co zostało jedynie skomentowane śmiechem.
Gdy jednak zrobiło się już absolutnie zimno, Dazai i Nakahara otulili się kocem, na którym wcześniej leżeli i powoli przespacerowali do domu, zaskoczeni tym, jak dobrze widać było gwiazdy w centrum parku i jak słabo już w otoczeniu budynków. Wszyscy posiedzieli chwilę w części głównej ich apartamentu, pijąc herbatę i rozmawiając o największych możliwych pierdołach, jednak zmęczenie wygrało i powoli kolejni członkowie ekipy się wykruszali, twierdząc, że padają z nóg i że idą spać, zostawiając na placu boju samych Dazaia i Nakaharę.
Osamu siedział spokojnie w fotelu, gładząc ukochanego po ręce, gdy ten siedział w poprzek na jego kolanach, opierając się o jego klatkę piersiową i ogrzewając zimne dłonie o ciepły jeszcze kubek. Przez chwilę rozmawiali szeptem, komentując najmniejsze możliwe pierdoły, ale ostatecznie i oni zniknęli w swojej sypialni. I Nakahara dotrzymał obietnicy złożonej z samego rana, choć tym razem pod prysznicem się nie skończyło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top