P. XLVII / CO MUSZĘ ZROBIĆ ŻEBY ZOSTAĆ OFICJALNYM CZŁONKIEM PORTOWEJ MAFII?
Hej Miśki!
Najpierw malutkie pytanko/ogłoszenie/zapowiedź/kurwa no nazwijcie to jak chcecie* (niepotrzebne skreślić). Zamierzam rozpocząć/kontynuować kilka innych historii. Czy wśród Was znalazłby się ktoś, kto skusiłby się na przeczytanie również ich? Niżej je wymienię (oraz pairingi, które tam wystąpią)
1. Więzień Labiryntu (Newtmas - zaczęte)
2. Pora na przygodę (Marshall Lee x Marcelina Abadeer, uniwersum szkolne - zaczęte)
3. Eyewitness (antyPhilkas)
4. Riverdale (Bughead)
5. Merlin (Merthur - współczesne uniwersum)
6. Durarara (Kida Masaomi x Izaya Orihara; Izaya Orihara x Shizuo Heiwajima)
7. D.Gray-Man (Road x Allen)
8. Kuroko no Basket (bez pairingu)
Szczerze się przyznam, że siedzenie w jednym uniwersum zbyt długo nigdy nie wychodziło mi zbyt dobrze i jestem po prostu ciekawa, czy któreś z Was skusi się może na inne moje opowiadanie? A tymczasem życzę miłego czytania rozdziału Miśki! ~
Cóż, może Dazai i siedział przykuty aparaturą medyczny do łóżka, ale świat nie zamierzał czekać nawet na niego. Nie minął nawet tydzień, gdzie Osamu naprawdę nie mógł narzekać na nudę. Towarzystwa non stop dotrzymywał mu ukochany, ciągle kręciły się wokół nich pielęgniarki, a Strażnicy, zamiast stać przy drzwiach, siedzieli teraz na ukradzionej z pobliskiego parku ławce postawionej pod oknem, blisko łóżka Dazaia. Siostra Chinatsu zamierzała zwrócić im uwagę, że wandalizm to dziecinada, ale widząc iście dziecinną radość i ogólny zaciesz, że ukradli tak duży obiekt i nie zostali złapani przez policję, że sobie odpuściła. Niby Portowa Mafia, a takie dzieci. Co drugi dzień w odwiedziny przychodziła również Yosano, na razie zastanawiając się, jak przekazać informacje reszcie członków Zbrojnej Agencji tak, by nie wyjawić za dużo z historii Osamu.
Wszystko zmieniło się, gdy poszła plotka, że Dazai jest w szpitalu, w Biurowcu Mafii. Ozaki wypuściła przygotowane specjalnie wcześniej przez bruneta oświadczenie, że pan Mori zauważył, z jak ogromną korzyścią wiązałby się powrót Osamu do Portowej Mafii. Podkreślił, że gdyby nie chłopak to nigdy nie udałoby się ponownie nawiązać kontaktów z Berettą. Patrząc przez pryzmat przydatności chłopaka, postanowił odpuścić mu zdradę i ponownie przyjąć w szeregi Portowej Mafii na jego poprzednie stanowisko. Niżej znajdowały się również dwie krótkie dodatkowe notatki, że każdy z niegdysiejeszego Oddziału Dazaia ma pełne prawo do niego wrócić, a Hersztowie nie mają takich ludzi prawa zatrzymywać, a transfer międzyoddziałowy jest możliwy za zgodą obu Hersztów. Na końcu znalazła się jeszcze informacja, że z racji zastosowania wobec Dazaia zasady ograniczonego zaufania, ze względu na jego zdradę, przydzielono mu strażników, którzy mają dopilnować, by powrót Osamu okazał się prawdą, a nie zagrywką zdrajcy.
Wszyscy łyknęli to z równą łatwością, co oddychali miejskim powietrzem. Jasne, niektórym średnio to leżało, ale nie było niczego, co mogli z tym zrobić. Dla Dazaia liczyło się tylko to, że obyło się bez rozlewu krwi i rzeźni, której się obawiał. W tym momencie Osamu niemal popłakał się ze szczęścia, że Mori był szalony i że było to perfekcyjnie wiadome wszystkim, bo dzięki temu nikt nie kwestionował najbardziej idiotycznych możliwych decyzji, a jedną z takowych była właśnie opcja przyjęcia zdrajcy z powrotem.
Niemniej jednak pielęgniarki już się składały z kasy na lunch na drzwi obrotowe zamiast normalnych w pokoju Dazaia, bo niemal każdy członek Portowej Mafii chciał przyjść, na własne oczy przekonać się, że to on, podziękować mu za powrót lub oznajmić, że jest niezwykle niemile widziany. Osamu nawet nie starał się spamiętywać ludzi, którzy mówili o nim źle. To nie miało sensu. Zacznie się tym przejmować, gdy oficjalnie zostanie Szefem. A to, że nie wszyscy będą go kochać i wielbić było do przewidzenia. Nie ma tak idealnej istoty, by nie znalazł się choć jeden niezadowolony.
Choć najbardziej niezadowolony okazał się Nakahara, któremu boleśnie uświadomiono, że pokazywanie tak zażyłego stopnia relacji wszystkim jest bezsensowne i tylko podważy opinię i respekt, który otrzymywał rudzielec. Chuuya jednak posłusznie wrócił na własne łóżko, co najbardziej zdziwiło chyba Yosano, która aż stanęła z wrażenia, że drugie łóżko jest zajęte.
W umyśle Akiko zaczynała się tworzyć pewna wizja i kreować pewien pomysł, choć jeszcze kobieta spychała go na granice świadomości. Im dłużej jednak przebywała w mafijnym środowisku, im bardziej poznawała ludzi, tym bardziej doceniała różnorodność i panującą powszechnie akceptację. Owszem, zjawiali się ludzie, którzy na przykład mówili Dazaiowi, że nie powinien wracać, ale okazywali mu należny szacunek i życzyli rychłego powrotu do zdrowia. Gdyby do Agencji wrócił zdrajca, zapewne nikt nie powitałby go w ten sposób. Wszyscy unikaliby go jak ognia, a nie przychodzili, kiedy tylko mogli, by porozmawiać choćby i przez pięć minut.
Kilka razy zdarzyła się sytuacja, że pielęgniarki musiały wyprosić ludzi, bo Dazai po prostu zasłabł. Jego stan zdrowia wciąż nie pozwalał mu na jakiekolwiek przemęczanie się, a chłopak ewidentnie pchał się do grobu, chcąc porozmawiać z każdym. Tym, co najbardziej zaszokowało Yosano, było to, że poza wieloma nowicjuszami, Osamu pamiętał imiona wszystkich, ich rangę oraz Herszta, pod którym służyli.
Z twarzy odwiedzających dało się naprawdę wyczytać wiele, zupełnie skrajnych emocji, ale niewiele było takich, w których nie gościłby strach.
- Izaki nie przyszedł - oznajmił cicho Nakahara.
- Izaki już jakiś czas temu dosadnie pokazał, co o mnie myśli i wątpię, by szybko zmienił zdanie - odparł Osamu ze smutnym uśmiechem.
- Nie żebym kolesia jakoś wybitnie lubił, ale przydałby się w Eleven. Ma łeb na karku i potrafi zrobić istną magię, gdy da mu się żelki i klawiaturę.
- Wiem Chuu, ale przecież nie zmuszę człowieka by ponownie mi zaufał, czy zaczął szanować. I tak zostawię dla niego miejsce. Może kiedyś zmieni zdanie.
Yosano była po prostu zachwycona mafijnym światem. Przynajmniej jego spokojną częścią. Z większością strażników, którzy wiedzieli o Dazaiu i jego nowej pozycji, przeszła już na "ty". Niektórym, których polubiła bardziej, przynosiła nawet mrożoną kawę, z kawiarni, którą mijała po drodze z Agencji. Najbardziej chyba jednak polubiła Sayori Kato, blondynkę, którą przydzielił jej do ochrony Dazai. Początkowo Akiko trochę wątpiła, by Kato dała sobie radę lepiej niż Masao, ale gdy tylko okazało się, że dziewczyna posiada specyficzną Zdolność, która umożliwiała jej widzenie wszystkiego, analizę i przewidywanie w czasie szybszym niż ułamek sekundy, Yosano przestała narzekać i z chęcią przyjęła nową towarzyszkę, która dosłownie stała się nieodłączna.
Akiko zaproponowała jej nawet kanapę u siebie w domu, bo głupio jej było, że wychodzi z różnych miejsc o najróżniejszych godzinach, a blondynka grzecznie na nią czekała. I zamiast odsyłać ją jeszcze do domu, zarządziła po prostu, że dziewczyna ma zostać. I została. W Agencji przepchnęły jakiś kit, że są przyjaciółkami z dzieciństwa, ale Kato mieszkała praktycznie na drugim końcu kraju, a potem przeprowadziła się do Włoch i dopiero niedawno wróciła i chce odnowić znajomość. Członkowie Zbrojnej Agencji Detektywistycznej łyknęli to równie łatwo, co członkowie Portowej Mafii oświadczenie o powrocie Dazaia. Czasami ludzie po prostu nie chcą się dopytywać i wiedzieć.
Yosano musiała przyznać, że nigdy nie miała milszej współlokatorki. Dogadywały się na poziomie, którego lekarka w ogóle wcześniej nie uznawała za istniejący. Miały podobny gust muzyczny, poza drobnymi odchyłami, podobne podejście do sztuki, do związków, do nieomal wszystkiego. A jednak nie było nudno, gdy przerzucały się ciekawostkami i raptem po kilku dniach kłamstwo, że są przyjaciółkami nagle przestało nim być, a stało się prawdą.
W końcu Akiko podjęła decyzję. Dała im już wystarczająco dużo czasu, a i tłumy u Dazaia powinny się już zmniejszyć. Jakimś cudem, dzięki działaniom Szefa, opóźniono ich wizyty i jedynie Yosano widywała się z Osamu, choć nikt o tym na razie nie wiedział.
- Zebranie nadzwyczajne - ogłosiła, rzucając torbę na stół i ściągając na siebie uwagę wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. - W sali konferencyjnej.
Atsushi, Rampo, Tanizaki, Naomi, Izumi, Kenji i Kirako grzecznie ruszyli za nią i za Kato. Wszyscy usiedli przy długim stole. Nie dało się nie zauważyć braku obecności Szefa, Dazaia i Kunikidy. Cóż, pierwszy oficjalnie był w trakcje zadania, drugi znajdował się w szpitalu, a trzeci podobno wziął urlop, no ale to kłamstwo niedługo padnie. Yosano stanęła u krótszego boku stołu i przełknęła ślinę.
- Jest coś, o czym nikt Wam nie powiedział - zaczęła, wzbudzając tym zainteresowanie u wszystkich obecnych. - W sprawie Dazaia. W sprawie tego, co się stało cztery tygodnie temu na nadbrzeżu. Tylko ja i Kunikida tam byliśmy, ale Kunikida jest z pewnych powodów obecnie nieosiągalny i zapewne jeszcze długo taki pozostanie.
I Yosano opowiedziała im wszystko, co uznała za ważne, starając się utrzymać jak największą część historii Dazaia w tajemnicy. Wspomniała o Portowej Mafii i o miejscu, jakie w niej zajmował, o bracie, z którym się z różnych powodów nie potrafił dogadać, o Yakuzie, o związku z Nakaharą i o porwaniu rudzielca. Później ze szczegółami opowiedziała, co dokładnie stało się na nadbrzeżu. Opowiedziała, jak Dazai wybił całą jednostkę wyszkolonych ludzi w pień, bez najmniejszego problemu. Jak zniszczył budynek i jak stracił nad sobą kontrolę.
Ze wszystkich obecnych, jedynie Sayori zdawała się być niewzruszona. Miała jednak do tego pełne prawo, wszakże służyła pod Dazaiem i była świadoma jego zdolności i możliwości. Zwłaszcza, gdy ktoś skrzywdził kogoś, na kim Szefowi zależało. Reszta nie podeszła do tego jednak aż tak spokojnie.
- Czterdzieści trupów? Chcesz mi powiedzieć, że Dazai zabił czterdzieści osób i nawet nie zadrżała mu przy tym ręka? - odezwała się jako pierwsza Izumi, dla której trupy i praca dla Mafii nowością nie były, a jednak wydawała się zszokowana.
- Z tego, co pamiętam, Twoja liczba trupów była niewiele mniejsza demonico - odezwała się pogardliwie Sayori.
Jeśli było coś, czego Kato nie potrafiła zdzierżyć, a co sprawiało, że Yosano szanowała ją jeszcze bardziej, była to właśnie hipokryzja. Izumi wystarczyło kilka miesięcy by udawać, że jest świętą i w życiu muchy nie skrzywdziła, gdy każdy pamiętał, w jak dynamiczny sposób dołączyła do Agencji.
- Po pierwsze nie, a po drugie kim Ty jesteś, że możesz wiedzieć o mnie cokolwiek? - zaperzyła się młodsza dziewczyna. - No i przypominam, że byłam kontrolowana.
- Po pierwsze, moim prywatnym zdaniem trzydzieści pięć jest bliżej niż dalej do czterdziestki, a po drugie gówno prawda - odparła blondynka, uznając, że jej paznokcie są o wiele ciekawsze niż twarz Kyouki, co tylko dodatkowo ją rozsierdziło.
- Gdy odciągaliśmy policję, właśnie to pomagaliśmy zatuszować? - spytał spokojnie Rampo.
Yosano skinęła głową, nie było sensu zaprzeczać.
- Pani Ozaki nie chciała mieszać nas zbytnio, by w razie kłopotów moc nas odseparować, więc nie powiedzieli Wam za dużo. Dzięki temu w razie wpadki mogliśmy uniknąć aresztowania i dostalibyśmy jedynie naganę za strojenie sobie głupich żartów.
- Dazai zabił własnego brata? - z przerażeniem spytał Tanizaki, nie potrafiąc wyobrazić sobie innej relacji pomiędzy rodzeństwem niż ta, która jest pełna akceptacji i miłości.
- Tak, po tym, jak Kenichi torturował Nakaharę tak bardzo, że Nakahara małym palcem stał tylko jeszcze w krainie żywych, gdy zabrałam się za jego leczenie.
Argumentów i pytań było wiele i Yosano starała się na nie wszystkie spokojnie odpowiadać, choć powoli czuła zbierającą w niej złość. Nie takiej reakcji spodziewała się po przyjaciołach. Ale również nie tego spodziewała się po Kunikidzie, co dostała.
- Cisza - oznajmiła lodowatym tonem. - Pytacie, dlaczego nie ma tu Kunikidy, by móc usłyszeć tę historię od drugiej osoby. Cóż, Kunikida jest obecnie w Więzieniu Portowej Mafii, zapewne w stanie ledwo żywym. Doppo Kunikida nie potrafił poradzić sobie z nowym obliczem swojego partnera i odjebała mu szajba. Próbował mnie zastrzelić, raniąc przy tym człowieka, którego przydzielono mi do ochrony. Mam nadzieję, że temat nieobecności tego dupka więcej nie zostanie poruszony.
Gwar, który istniał w pomieszczeniu jeszcze przed chwilą zniknął, jak ręką odjął. Wszyscy wlepili zdziwione spojrzenia w Yosano, która po raz pierwszy w życiu okazała przy nich zdenerwowanie. Kobieta jednak na tym nie poprzestała.
- Tak, byłam tam. Widziałam na co stać Dazaia. Ale wiecie co? Nie będę hipokrytką. Gdyby najdroższą mi na świecie osobę, za którą wolałabym umrzeć niż żyć bez niej, ktoś torturował do granicy nieprzytomności i śmierci, też bym zareagowała nieciekawie. I gdybym miała siłę Dazaia to zrobiłabym to dokładnie tak, jak on. Więc zadajcie sobie teraz pytanie, jak postąpilibyście Wy w tej sytuacji. A i jeszcze jedno - dodała poważniejąc, a jej lodowaty ton, zdawał się zamrozić nawet powietrze w pokoju. - jeśli z ust kogokolwiek padnie słowo "potwór" jako opisujące Dazaia, obiecuję poczęstować go prawym sierpowym, prosto w twarzyczkę. Jak się zdecydujecie, co sądzicie o Dazaiu to możecie mi powiedzieć.
Yosano zajęła swoje miejsce obok Kato, która spojrzała na nią z podziwem. Przez chwilę panowała cisza, którą znowu, jako pierwsza, przerwała Izumi.
- Ja wiem, że każdemu należy się druga szansa. Sama ją dostałam - zaczęła pewnym głosem. - Ale ja z rozmysłem i w pełni świadomie nie zabiłam czterdziestu ludzi tylko dlatego, że mnie wyprowadzili z równowagi. To na pewno dało się załatwić inaczej. No i jednak człowiek może wyjść z Portowej Mafii, ale Portowa Mafia najwidoczniej z niektórych wyjść nie może.
- A z Ciebie niby wyszła? - prychnęła Kato, która poczuła się dotknięta negatywnym poglądem na Mafię. Izumi postanowiła tego nie komentować.
- Nie uważam, by powrót Dazaia do Agencji był dobrym pomysłem. Nie jesteśmy tego typu organizacją i posiadanie takiego członka może nam tylko zaszkodzić.
- Więc wyjdź. Skoro tak się martwisz o wizerunek Zbrojówki, wyjdź i nigdy nie wracaj, bo sama święta nie jesteś - oznajmiła Kato, odsuwając krzesło i kładąc nogi na stole. Ci ludzie zdecydowanie nie zdobyli ich szacunku, a jeszcze śmieli mówić cokolwiek złego o jej Szefie. - Pamiętam, jaka byłaś w Mafii. I nie wciskaj mi kitu, że Cię zmuszali. Kochałaś krew. I dalej kochasz. Udajesz, że się zmieniłaś, ale raz wytresowanego psa nie da się wytresować ponownie.
Yosano wtrąciła się, nim drobna utarczka słowna przerodziła się w wojnę.
- Dobrze, Kyouka, wyraziłaś swoje zdanie, dziękuję. Ktoś jeszcze ma jakieś przemyślenia?
- Czy omówimy wydalenie również Kunikidy z Agencji? - spytał Rampo tym samym, spokojnym tonem.
Wszyscy spojrzeli na niego, jakby oszalał i zaczęli chłopaka bronić, że to tylko jednostkowy błąd i w takiej sytuacji mógł zdarzyć się każdemu. Że to wpływ emocji. Że przecież można mu ufać.
- Widzę pewną nieścisłość w Waszej logice - oznajmił Rampo. - Dazai zabijający wroga jest zły, ale Doppo strzelający w plecy przyjaciółce jest w porządku? I emocje są dobrą wymówką w przypadku Kunikidy, ale u Osamu już nie? Zdecydujcie się na jedną wersję. Ja osobiście wnoszę o nie usuwanie Dazaia ze stanowiska jeśli jest w stanie kontrolować swoją Zdolność. Wnoszę również o usunięcie Kunikidy, bo zaatakowanie własnego człowieka jest poniżej wszelkiego poziomu.
Gwar rozgorzał na nowo, a Yosano nie mogła patrzeć na Rampo z większym uwielbieniem. Jego racjonalny mózg czasami był tym, czego ludziom trzeba. Inna sprawa, że jego logiczne słowa nijak nie dotarły do mózgów reszty.
- Dazai zabił brata. Skoro członek Agencji to przyjaciel i nie wolno go zaatakować to jak to mówi o Dazaiu, skoro zabił własnego brata - odezwała się Naomi. - Popieram Izumi, wnoszę o wydalenie Dazaia i zajęcie się sprawą Kunikidy, gdy ten wróci i będzie w stanie się obronić.
- Nie dajesz jednak szansy na obronę Dazaiowi - zauważyła Kato.
- Gdyby chciał szansy na obronę, byłby tutaj - odparła Naomi.
Śmiech Sayori przeszył powietrze niczym sztylety.
- Pan Dazai, stając w obronie pana Nakahary skorzystał z umiejętności zwanej Drugim Źródłem. To drugie dno Zdolności, które niewielu potrafi okiełznać. Żadnemu z Was pewnie nigdy się to nie uda ćwoki. Ta moc korzysta jednak z funkcji życiowych używającego, to raz. Dwa, że pan Dazai został ranny w czasie walki. Trzy, że wystawił się przypadkiem na działanie zwiększonej grawitacji, która niemal zmiażdżyła mu organy wewnętrzne na papkę. Nie, tępa idiotki, pan Dazai, nawet gdyby chciał mieć szansę na obronę, nie przyszedłby tutaj, bo wciąż, cztery tygodnie po tamtym wypadku, jest zbyt słaby by móc wyjść ze szpitala. Ledwo mu pozwalają na wyjście z pokoju w asyście pielęgniarek i strażnika, który ma go złapać, gdyby zadziało się coś złego.
- Według relacji Kunikidy, Dazai jest w niemal perfekcyjnym zdrowiu - skomentował to, jedynie nieco poruszon Tanizaki, stając w obronie siostry.
- Kunikida skłamał, bo nie chciał byście znaleźli się w tym samym pomieszczeniu, co Dazai, bo on już go skreślił - uświadomiła go Yosano, wyciągając telefon i machając nim. - Jeśli ktoś jest ciekawy, mam tu raport od dwudziestu pielęgniarek z dokładnym stanem Dazaia. Łącznie z krwotokami, ponawianymi operacjami, omdleniami, transfuzjami krwi i całym innym syfem - Yosano położyła telefon na stole, ale nikt nie odważył się po niego sięgnąć.
- Sądzę, że powinniśmy chociaż dać panu Dazaiowi szansę na wytłumaczenie się i przedstawienie swojej wersji - oznajmił cicho Atsushi, natychmiast milknąć pod ciężarem negatywnych spojrzeń kolegów i koleżanek.
Ogólny bilans spotkania prezentował się jasno. Jedynie Rampo i Atsushi stanęli w obronie Dazaia. Cała reszta sklasyfikowała go jako potwora, choć nikt oczywiście na głos tak tego nie powiedział i chciała wyrzucić go z Agencji. Yosano zastanawiała się, jakim cudem wcześniej nie zauważyła dwulicowości i strachu tych ludzi. Jak mogła wierzyć, że Zbrojna Agencja Detektywistyczna to raj na ziemi? Jak mogła uważać tych ludzi za przyjaciół? Jak mogła uważać ich za rodzinę?
Kobieta założyła marynarkę i poprawiła nieco włosy.
- Jeśli uważaliście się za przyjaciół Dazaia to chcę Was uświadomić, że jesteście naprawdę chujowymi przyjaciółmi - zaczęła Yosano. - Z wyjątkiem Rampo i Atsushiego oczywiście. Pragnę Was również uspokoić. Dazai, gdy tylko będzie w stanie, wróci do Agencji, by dokończyć stare, rozpoczęte sprawy, bo ma honor i mimo wszystko Was szanuje i nie chce przekreślać tych lat przyjaźni i współpracy. Później odejdzie na zawsze ze Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. I tak nigdy nie był jej pełnoprawnym członkiem, więc sądzę, że niezbyt go to zaboli. A przynajmniej nie zaboli go w ogóle, w porównaniu z tym, co zafundował mu Kunikida. Czy masa innych frajerów. I przysięgam. Jeśli Dazai wyjdzie stąd choć raz w beznadziejnym humorze, bo któremuś z Was wyrwie się jakikolwiek nieprzyjemny tekścik czy choćby spojrzenie, obietnica prawego sierpowego wciąż obowiązuje.
Yosano chwyciła telefon i wyszła z pokoju z dumnie podniesioną głową. Teraz nie miała już najmniejszych wątpliwości. Kato podążyła za nią, w progu jeszcze odwracając się, by pokazać wszystkim wytknięty język i dwa, wysoko uniesione środkowe palce. Yosano znalazła przy wejściu do budynku, próbującą zapalić papierosa.
- Świetnie Ci poszło - uspokoiła ją tamta, delikatnie zabierając zapalniczkę z rąk lekarki. - Nie Twoja wina, że Ci ludzie to ćwoki. Zapalniczka jest ładna. Na razie ją sobie zatrzymam - dodała z szerokim, zaczepnym uśmiechem.
Już po chwili Yosano zaciągnęła się dymem i spojrzała z pełną powagą na towarzyszkę. Wcześniej miała niewielkie wątpliwości. W końcu wierzyła w wielkoduszność tych ludzi. Wierzyła, że pozostaną rodziną mimo wszystko. Teraz nie czuła, by trzymało ją tu cokolwiek. Tylko pustka i rozczarowanie. Zupełnie jak wtedy, gdy po wielu latach poszła odwiedzić rodziców. Niemal całkowity brak emocji.
- Co muszę zrobić żeby zostać oficjalnym członkiem Portowej Mafii? - spytała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top