P. LXXXIII / NIE BĘDZIE TERAZ ŁATWO W MAFII, CO?
Hej Miśki! Jak tam pierwsze dni szkoły? Rozpoczęcia się udały? Klasy w porząsiu? Ze swojej strony powiem Wam, że WRESZCIE zaczęłam wakacje i jestem najszczęśliwszą kulką na świecie. No ale nie przedłużam, miłego czytania! ~
- To nie tak, że narzekam na Twoje decyzje czy wybory i proszę nie odbierz tego w niewłaściwy sposób - zaczęła dziewczyna, nerwowo wyłamując palce, gdy zostali w konferencyjnej we trójkę. - ale ja nie znam się na broni. W ogóle. To, że potrafię ją stworzyć to tylko kwestia Zdolności, nie sądzę, bym się nadawała. Już prędzej Shizuki. A ja mogłabym przejąć od niej narkotyki, myślę, że z tamtym poradziłabym sobie o wiele lepiej.
- Myślisz, że dałbym Ci zadanie, które uważałbym, że by Cię przerosło? - Dazai uśmiechnął się ciepło, a jego słowa dały radę w pewnym stopniu uspokoić dziewczynę. - Szczerze muszę Ci się przyznać, że myślałem o daniu tej pozycji Ren. Macie stosunkowo podobne Zdolności, ona nieco dłużej służy w Portówce. Przedyskutowaliśmy to jednak z Nakaharą i zauważyliśmy pewien problem.
- Problem? Przecież Shizuki kocha Mafię pod Twoimi rządami, na pewno nie będzie robić problemów - niemal oburzyła się dziewczyna, całkowicie akceptując logiczne powody Szefa i nie zamierzając się o nie obrażać.
- Problem nie leży po jej stronie - westchnął Nakahara. - Po prostu, gdy mieliśmy kryzysową wycieczkę do Włoch z powodu choroby Dazaia, Ren jechała z nami. Poznała niektórych członków Cosa Nostry - wytłumaczył spokojnie Chuuya, sięgając po zimny już kawałek pizzy. - Nie mamy pewności, że Cosa Nostra dobrze się utrzyma. Czy nie mają szpicli, przecieków, kogokolwiek. A musimy jak najlepiej zabezpieczyć własną dupę. Dlatego nie możemy pozwolić sobie, by ktokolwiek, kto był widziany w Neapolu zajął się bronią.
- Zakładacie sytuację, która być może nawet nie jest realna. Skąd pomysł, że w ogóle w jednostce, którą ściągnęła Adelaide był przeciek? Przecież nic Wam się nie stało - zauważyła Sayori, tym razem o wiele spokojniej.
- No właśnie. Nic nam się nie stało, to dziwne, prawda? - spytał ją Dazai, ponownie przejmując od Nakahary pałeczkę rozmowy.
- Przypadkowe? Bliskie cudu? Tak patrząc na Waszą tendencję do wpadania w kłopoty to tak, ale dziwne? Dlaczego dziwne? - spytała Kato, zaczynając bawić się włosami.
- Pomyśl o tym z logicznego punktu widzenia - poprosił Dazai spokojnie, biorąc kawałek pizzy od rudzielca, który specjalnie przyniósł dla nich całe pudełko. - Portowa Mafia jest dość znana we Włoszech. Głównie przez Moriego i jego kłótnię z Berettą. Ludzie doskonale wiedzą, jak wyglądamy. A nawet jeśli nie, to przecież rzucamy się w oczy. Konkretne maniery, zachowania, sposób bycia, ubiór. Do tego towarzyszyła nam obstawa mediolańskiej Cosa Nostry. Ta sama kwestia z wyróżnieniem się, no i to oryginalnie włoska mafia. Zakładanie, że mafie w jednym kraju są siebie świadome jest logicznym posunięciem. A byliśmy w Neapolu. Teren Camorry. I nie zostaliśmy zaatakowani - Osamu zawiesił głos, czekając aż wszystko dotrze do Sayori.
- Nie jest zbyt możliwym, by nie zauważyć innej mafii węszącej komuś pod nosem. Znaczy, Moriemu jakoś się udało, ale to odosobniony przypadek. Ale gdyby Was znaleźli przynajmniej spróbowaliby się skonfrontować. Prawdopodobnie najpierw w polubowny sposób, dopiero później z ostrą amunicją. Skoro tak się jednak nie stało musieli w jakiś sposób zostać ostrzeżeni o Waszym przyjeździe. A skoro tak się stało, przeciek jest jedynym logicznym elementem, który dopełnia układankę - skomentowała po chwili dziewczyna. - Okay, rozumiem, że to nie może być Shizuki, ale wciąż. Moje doświadczenie z bronią i handlem jest praktycznie zerowe Szefie.
- Przecież nie zostawię Cię samej na lodzie - westchnął ciężko Dazai. - Będę Cię wspierać dopóki będziesz tego potrzebowała i dopiero gdy uznasz, że jest okay, wtedy staniesz na własnych nogach. Zresztą Nakahara też będzie Twoją podporą, prawda kochanie? - spytał Osamu uśmiechając się lekko jednym z tych uśmiechów, przez które Chuuyi miękły kolana.
- Prawda gnido - potwierdził jednak w typowy dla siebie, dziarski sposób.
- To się źle skończy - zaczęła Kato - ale powiedzcie mi, czemu mnie wezwaliście. I co to za sprawa, którą trzeba zamknąć zanim rozbabrzemy Yakuzę.
- Małżeństwo - odpowiedział jej jednocześnie Czarny Duet.
Sayori dosłownie zamurowało. Znaczy, wiedziała, że mężczyźni są w związku i dobrze im się wiedzie, ale to dość nagła decyzja i martwiła się, czy aby za bardzo niepotrzebnie nie przyspieszają. Choć z drugiej strony się cieszyła ich szczęściem. A z trzeciej martwiła o bezpieczeństwo. Dziewczyna potrzebowała chwili nim zaczęła dukać odpowiedź.
- To nie tak, że tego nie popieram, ale to strasznie wystawi Nakaharę na ostrzał, jeśli zmienicie to w coś oficjalnego - oznajmiła, próbując pokonać pierwszy szok i nie przeskakiwać wzrokiem z jednego na drugiego.
Obaj mężczyźni spojrzeli na nią z absolutnym brakiem zrozumienia i po chwili wybuchnęli śmiechem. Sayori mogłaby przysiąc, że Chuuya śmiał się tak bardzo, że aż się popłakał. Patrzyła na nich z coraz większym niezrozumieniem. Zupełnie nie rozumiała, co tu się dzieje i dlaczego ona ma być tego częścią.
- Nie nasze małżeństwo - oznajmił Dazai, gdy wreszcie się uspokoił. - Choć o tym też trzeba pomyśleć - wtrącił z dramatycznym mrugnięciem w stronę Nakahary. - Adelaide de Luca. Trzeba zaaranżować jej przyjazd tutaj. Umówiliśmy się z jej rodziną, że relacja między Portówką, a Berettą nie będzie jedynie handlowa. Do tego Don poszedł nam solidnie na rękę wystawiając właśnie Adsy. Dziewczyna zajmuje stosunkowo wysoką pozycję w Cosa Nostrze, więc to przy okazji porozumienie między dwoma Mafiami, które przyda nam się, gdy wchłoniemy już Yakuzę. Wiem, że nie lubisz być niańką, ale jeśli mogłabyś się nią zająć w czasie jej pobytu tutaj, byłbym Ci naprawdę wdzięczny. Pomijając wszelkie korzyści, ten dzieciak jest po prostu dla mnie jak młodsza siostra.
- Zero problemu Szefie, z tym akurat dam sobie radę - obiecała Sayori.
- Pamiętaj też o ograniczeniach - wtrącił się Nakahara. - Zgodziłeś się chyba na maksymalnie Herszta, minimalnie kogoś z Trójki żeby ten układ był ważny.
- Tak, to też racja. Adsy będzie musiała poznać jak największą część Cuppoli i samej Mafii. Tylko z Cuppolą ogranicz się na razie do Starych Hersztów. Nowi i tak nie mają Trójek, a też nie chcę pokazywać z góry całej dupy Cosa Nostrze - odparł Dazai.
- Zamierzamy ich wyrolować? - spytał zaskoczony Nakahara.
- Kochanie, zamierzamy wyrolować wszystkich - uświadomił go Osamu. - Umowy partnerskie między mafiami od zawsze były jedną wielką ściemą. To tylko czas na odpowiednie przygotowanie się do walki. Podpisanie takiej umowy to jedynie ogłoszenie, że rozpoczynasz te przygotowania. A skoro zamierzamy przejąć cały świat, co prawda stopniowo, musimy mieć ich przy sobie dopóki będą potrzebni, a później ich wchłonąć, jednocześnie wmawiając im, że tak będzie dla nich najlepiej.
- Oszalałeś Szefie - oświadczyła Kato, mrugając ze zdziwienia w wybitnie szybkim tempie. - Definitywnie. Ale się nie mogę doczekać żeby to zobaczyć.
- Spadaj gremlinie - odparł na to Dazai z szerokim uśmiechem. - Na dziś to wszystko, załatw to wszystko proszę tak, by do końca tygodnia Adsy już była na miejscu. Chuu poda Ci potrzebne namiary i telefony. I zawołajcie proszę Haradę. Konferencyjna obok jest wolna w razie czego.
Nakahara przelotnie pocałował Dazaia w policzek i wyszedł z Sayori, kierując się do pomieszczenia obok, by zgodnie z prośbą bruneta przekazać wszystko, czego dziewczyna mogła potrzebować. Od podstawowych kontaktowych informacji, poprzez to, co lubi dziewczyna i czego można się po niej spodziewać, ot żeby przygotować Kato na sporą część możliwych wydarzeń. Nakahara chciał móc przygotować ją na wszystkie, ale na to Adelaide była zbyt nieprzewidywalna.
Rozległo się pukanie do drzwi konferencyjnej i po krótkiej chwili w środku znalazł się Harada, wkładając dłonie do kieszeni spodni i czekając na to, co Dazai miał mu do powiedzenia.
- Może lepiej usiądź - zaczął Dazai, wskazując Hersztowi krzesło, kawałek od jego własnego miejsca na stole.
- Sądzisz, że Twoja wiadomość aż tak mnie zaskoczy? - spytał brunet, ale posłusznie zajął miejsce.
- Jestem przekonany, że tak będzie. Na razie nie masz jeszcze Oddziału. I przez bardzo długi czas skompletowanego mieć go nie będziesz. Będę jednak potrzebował od Ciebie wyjścia poza pewien schemat. I to w dość sporej tajemnicy. Chciałem poprosić Cię o utworzenie jednostki specjalnej, która przeniknie do policji.
- Przecież nasze własne zasady zabraniają nam przyjmowania kogokolwiek, kto ma członka rodziny w policji, Twoja prośba zupełnie nie ma sensu - zauważył Harada, w duchu ciesząc się, że zdecydował się jednak usiąść. Wciąż ledwo docierały do niego słowa chłopaka.
- Zasady trzeba będzie nieco zmienić, biorąc pod uwagę, że przy naszym planowanym rozwoju będą nas one jedynie spowalniać i ograniczać - wytknął Dazai. - Wysłuchaj mnie proszę do końca. Naprawdę nie będę wnikał, kogo będziesz chciał w tej jednostce umieścić. Czy to własnych, starych podwładnych, czy nowych, czy w ogóle zrekrutujesz kogoś praktycznie z ulicy. Choć w tym ostatnim przypadku musi to przejść przeze mnie i Kaguyę albo przez Nakaharę i Kaguyę. Ważne jest dla mnie tylko to, że Ty będziesz tym ludziom ufał.
- To spora dawka zaufania, jesteś pewien, że Cię na nią stać? - spytał poważnie Harada. - Doskonale wiesz, że my, Hersztowie, absolutnie Cię kochamy i wierzymy, że ogarniasz to, co robisz. Po prostu zastanów się, z własnej woli oddajesz część władzy. Nie chcesz jej, nie potrafisz sobie z nią poradzić, już zaczęła Ci się nudzić, czy o co chodzi?
- To urocze, że się martwisz Harada - oznajmił Dazai z szerokim uśmiechem, ale od razu spoważniał. - Możesz mi wierzyć, że traktuję tę organizację absolutnie poważnie. Dlatego nie zamierzam popełniać takich samych błędów, jak moi poprzednicy. Pierwsi Szefowie Portowej Mafii głosowali o wszystkim demokratycznie. Szef miał głos wagi dwóch hersztowskich, ale to tyle. Nie mógł sam podejmować decyzji. I wtedy się rozwijaliśmy. Myślisz, że szaleństwo Moriego dałoby się tak wszystkim we znaki gdybyśmy utrzymali ten model? Byłby przegłosowywany i Mafia miałaby szansę się rozwijać. Po prostu abstrahując od tego, że chcę dać Wam większe poczucie, że macie na coś wpływ, to chcę zabezpieczyć się przed możliwością, w której zacznę źle zarządzać Portówką. A i tak to wszystko tylko podkreśla to, jak bardzo Wam ufam.
- Czasami mam wrażenie, że jesteś zbyt dużym idealistą jak na tę pozycję. Zwłaszcza biorąc pod uwagę Twoją przeszłość - westchnął ciężko Harada. - Co z tą jednostką? Jaka liczebność?
- W tym też zdam się na Ciebie. Ze wstępnych obliczeń wyszło mi, że wystarczy koło dwudziestu do trzydziestu osób. Jeśli uznasz, że chcesz zapasowych, możesz dobrać więcej, jeśli uznasz, że to za dużo, możesz dobrać mniej. Mamy cztery oddziały policji w Kobe, każdy ma po pięć komisariatów. To łącznie dwadzieścia na terenie całego miasta. Musimy mieć człowieka w każdym. Ot, system wczesnego alarmowania no i przejmiemy policję żeby nam nie przeszkadzała w handlu. Zabezpieczymy sobie dupy po prostu. Tylko, żeby to zadziałało, musimy utrzymać istnienie tej jednostki w absolutnej tajemnicy. Dlatego mówię Ci to teraz, a nie na zebraniu Cuppoli.
- Nie mów mi, że nie ufasz ludziom, których sam wybrałeś. Dazai zlitujżesz się.
- Ufam Wam wszystkim. To nie jest kwestia tego. Po prostu zdaję sobie sprawę z tego, że Nowi Hersztowie są jeszcze mocno niewprawieni. I minie naprawdę tragiczna ilość czasu nim zaczną zachowywać się jak na Hersztów przystało. Dlatego początkowo wolałbym uniknąć paplania przy nich o wszelkich działaniach Mafii, które mają zostać poufne.
- W sumie to logiczne. Mogliby przypadkiem wygadać - przyznał mu rację Harada. - Dobra, zajmę się tą jednostką, chociaż nawet nie chcę myśleć, co ludzie Ci zrobią, gdy się dowiedzą, co planujesz.
- Nic mi nie zrobią - odpowiedział z całkowitą pewnością Osamu, a w jego oczach pojawił się taki blask, że Harada aż chciał przełknąć ślinę, gdy uświadomił sobie, że zaschło mu w ustach. - To takie typowo ludzkie, że gdy coś się rozwija, zarabiasz na tym, zyskujesz renomę to ludzie mają głęboko w dupie, czy dzieje się tak dlatego, że bóg zstąpił z nieba, czy dlatego, że ktoś zamordował odpowiednich ludzi. Dopóki efekt będzie zadowalający, nikt mi się nie przeciwstawi.
- Niesamowite, co dał radę zrobić z Tobą Nakahara - westchnął Harada z lekkim uśmiechem i wstał z krzesła, strzepując niewidzialne pyłki kurzu ze spodni. - Po prostu niesamowite.
- Co masz na myśli? - spytał Osamu przechylając lekko na bok głowę, szczerze zaciekawiony.
- Pamiętam Cię dzieciaku, jak służyłeś pod Morim. Wiecznie znudzony, nigdy nie brałeś niczego na poważnie, a i tak wszystkie Twoje akcje to był majstersztyk. Nie obraź się Dazai, ale jesteś potworem. I nie przez wzgląd na Twoją przeszłość, ale na umiejętności. I zawsze dopasowywałeś się do świata, czasami szedłeś nawet za nim, bo po prostu Ci się nie chciało. Ale wystarczyło żeby ułożyło Ci się z Nakaharą i nagle Ci zależy. Zależy Ci na tej organizacji, bo zależało Ci na ludziach, których tu poznałeś, ale przede wszystkim dlatego, że ta organizacja daje Nakaharze szczęście i poczucie przynależności. A skoro jemu na niej zależy to zrobisz wszystko byleby Portówka rozkwitła, żeby on mógł cieszyć się jeszcze bardziej. Pokazujesz nam, że dopiero zaczynasz wyprzedzać świat, że jesteś raptem krok przed nami wszystkimi, ale to nieprawda. Już dawno zniknąłeś z pola widzenia i tylko czekasz aż Cię wystarczająco nadgonimy, by rzucić nam kolejne zadania i kłody pod nogi i znów odbiec.
- Nie mogę temu zaprzeczyć - odparł Dazai, uśmiechając się lekko. - Gdyby nie Nakahara to nawet by mnie tu nie było.
- Pamiętaj, że wszyscy cieszymy się, że jesteś - uświadomił go Harada. - Potrzebujesz jeszcze czegoś ode mnie, czy mogę się zmywać?
- Możesz iść - odparł Dazai, ale zatrzymał go jeszcze na sekundę przy samych drzwiach. - Jest może jeszcze Ozaki gdzieś w okolicy?
- Rozmawiała z kimś na korytarzu, gdy wchodziłem, więc pewnie tak. Zawołać ją?
- Jeśli byś mógł, poproszę.
Drzwi nie pozostały zamknięte na długo. Osamu nie miał nawet czasu, by uświadomić sobie, że został w pomieszczeniu całkowicie sam. Uprzedził Nakaharę wcześniej o rozplanowaniu zadań i o tym, o czym będzie musiał porozmawiać z konkretnymi ludźmi. Doskonale wiedział, jak łatwo było teraz stracić zaufanie rudzielca i nie zamierzał tego ryzykować. Nie chciał też jednak niepotrzebnie marnować czasu i wolał robić dwie rzeczy równocześnie. W końcu dzięki temu szybciej wrócą do domu. Rozmyślania bruneta przerwało ponowne pukanie do drzwi.
- Wzywałeś? - spytała Ozaki, zamykając za sobą drzwi.
- Tak, mam do Ciebie prośbę - wyjaśnił wstępnie Dazai i widząc zainteresowaną minę kobiety kontynuował. - Chcę żebyś wyszkoliła szpicli.
Zdziwienie Herszt sięgnęło zenitu, ale z wyraźnym zainteresowaniem usiadła na krześle i wlepiła wzrok w chłopaka siedzącego na stole.
- Rozwiń, zapowiada się ciekawie - poprosiła, splatając dłonie na stole.
- Harada zajmuje się przeniknięciem w szeregi policji Kobe. To tajne, ale może będziecie musieli współpracować, więc niedługo obgadamy to w czwórkę, przy pierwszej wolnej okazji. Od Ciebie będę potrzebował tajnej, specjalnej jednostki. Najlepiej wyszkolonej z całego Twojego Oddziału. Będziemy ich wysyłać w najróżniejsze zakątki świata żeby wybadali grunt, może przeniknęli w szeregi Mafii i składali raporty. Cholernie niebezpieczne zadanie, ale myślę, że wykorzystanie posłańców w ten sposób dobrze nam zrobi.
- Da się załatwić - odparła Ozaki spokojnie. - Muszę tylko znać swój Oddział i mieć go skompletowanego. Myślę, że sto osób wystarczy. No i najpierw musimy załatwić sprawę z Yakuzą, bo na to już za późno. Także myślę, że mam pół roku na powołanie tej jednostki i przedstawienie jej Tobie?
- 5 miesięcy - poprawił ją Osamu, przytakując głową jakby z szacunku dla jej toku myślenia. - Chcę mieć miesiąc zapasu. Dodatkowe ćwiczenia strzelnicze, każdy typ broni, wytrenowanie Zdolności na maksymalny poziom. Musimy zacząć treningi jak najwcześniej, możesz już mobilizować swoich ludzi, nawet jeśli ich nie wybierzesz, trening dobrze im zrobi.
- Jak tylko będę miała pierwszą pięćdziesiątkę podwładnych rozpiszę im plan treningowy - przytaknęła Herszt. - Naprawdę wierzysz, że da się wytrenować Zdolność?
- Myślę, że tak. Zwłaszcza biorąc pod uwagę Pradawnych. W senie, jest ich tak niewielu. Ludzi ze Zdolnościami ogółem też jest mało. Sądzę jednak, że jeśli ktoś urodził się ze Zdolnością, albo nawet nabył ją w jakiś przypadkowy sposób, da radę ją wyćwiczyć do naprawdę niesamowitych rzeczy.
- Nie będzie teraz łatwo w Mafii, co? - spytała Ozaki. - To dobrze. Stawiaj nam wyzwania, każ nam wylewać z siebie siódme poty. Rozwiniemy się i zadziwimy wszystkich. To przyjemna odmiana po siedzeniu na dupie i przechwalaniu się, że jest się w Portówce, jaką zafundował nam Mori.
- Nie wiem, jak długo dam radę wytrzymać porównywanie mnie do Moriego - westchnął Dazai. - Chciałbym po prostu zamknąć tamten okres Portówki i nigdy do niego nie wracać.
- Wiesz, że nie ma tak łatwo. Ludzie zawsze będą Was porównywać. A w pewnym momencie zaczną po prostu mówić, że Mori nie dałby rady osiągnąć tego, co Ty. Wydźwięk się zmieni, zobaczysz.
- Mam nadzieję - odparł Osamu, zeskakując ze stołu i zabierając płaszcz z oparcia krzesła. - Mam taką nadzieję.
- Nadzieja matką głupców Szefie - wytknęła mu Ozaki z szerokim uśmiechem.
- Nadzieja umiera też ostatnia, a nie się do grobu nie spieszy - skontrował to Dazai i przytrzymał otwarte drzwi dla kobiety, jak zresztą każdy dżentelmen powinien.
Ozaki nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, gdy oddalała się od chłopaka, który czekał, oparty o ścianę korytarza, aż Nakahara skończy udzielać rad Sayori. Rozwój Portowej Mafii zapowiadał się naprawdę ciekawie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top