P. LXXXI / PAPIEROWY KUBEK
Króciutka odautorska Miśki! Zaczęłam sobie bazgrolić coś z Haikyuu!! z szipem Noya x Asahi, więc serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział! Żeby nie przedłużać - miłego czytania! ~
Dazai sam nie wiedział, jak długo zamierzali przepytywać ludzi. Z jednej strony chciał mieć jak najszybciej, jak największą grupę z głowy, bo to oznaczałoby, że przy utrzymaniu takiego tempa przez kolejne dni, zdecydowanie szybciej skończą. Z drugiej strony jego mózg wciąż pracował na najwyższych obrotach, analizując i biorąc pod uwagę wszelkie odpowiedzi, co rusz kątem oka patrząc na Kaguyę, która dyskretnie dawała mu znaki. Czy jest pewna, czy ma wątpliwości. Na szczęście nie znalazł się póki co nikt, kto otwarcie próbowałby skłamać, a wszelkie wahania rozwiewały się po kolejnych dwóch czy trzech pytaniach. Początkowo też nie zaszły żadne zmiany. Dazaiowi wystarczyło jedno spojrzenie na wygląd kandydata by skojarzyć sobie jego nazwisko i gdzie służył. Pamiętając jednak sytuację z nie tak dawnej przeszłości, gdy coś pomieszał, czekał aż kandydat opowie wszystkie najważniejsze informacje o sobie. Nie chciał zabierać pierwszych trzech oficerów Starym Hersztom. To była więcej niż kwestia zaufania i instynktów wyrobionych przez długotrwały wspólny czas pracy. To była też kwestia uszanowania Hersztów i ich wkładu w tę Mafię. I choć nikt nie kłóciłby się, gdyby Osamu zrobił absolutną roszadę, ale pozostałby po tym pewien niesmak, którego brunet zgrabnie uniknął, nie zmieniając niczego. Zresztą, nie widział nawet ku temu przesłanek. Nikt lepiej nie znał swoich wzajemnych limitów, jak Herszt i jego Trójka. Nikt się lepiej nie uzupełniał i nikt nie posiadał komunikacji na takim poziomie. To tak, jakby dostać Czarny Duet i ich rozdzielić. Całkowicie bez sensu.
Osamu wciąż siedział na stole, co jakiś czas spoglądając na Nakaharę i uśmiechając się do niego promiennie, jakby nikt inny w tym pokoju się nie liczył. Nie rozpraszało go to jednak i co rusz przesuwał odpowiednie teczki w odpowiednie strony. Wkrótce, niewielki stosik przed Dazaiem zaczął krytycznie maleć, a stosy ustawione przed Starszymi Hersztami zaczynały się wyrównywać na pewnym poziomie. Chuuya klepnął lekko Dazaia w plecy i wskazał na jedno z pudeł, niemo pytając, czy to będzie kolejne. Brunet skinął twierdząco głową i już wkrótce cały nowy stos leżał przed nim. Wszyscy odetchnęli ciężko, gdy z sali konferencyjnej wyszedł ostatni z piętnastu najważniejszych, zgodnie z hierarchią, członków Portowej Mafii wyłączając Cuppolę. Osamu zarządził krótką przerwę, ot by zwrócić na chwilę uwagę wszystkich, choć po ich twarzach widział, że długo tego dnia nie posiedzą. Nakahara może i był absolutnie ożywiony, nic zresztą dziwnego skoro się wyspał i miał pewną interesującą sytuację w windzie, o której myślenie utrzymywało sen na bardzo daleki dystans. Hayato również doskonale się trzymał, z uwagą obserwując wszystkich, choć jednocześnie sprawiając przy tym wrażenie całkowicie wyluzowanego i niemal nudzącego się przez konieczność znajdowania się w tym konkretnym pomieszczeniu. Izaki wciąż klepał coś w komputerze i wyglądał tak samo, jak zawsze w czasie pracy. Mała, bezuczuciowa i niemęcząca się maszynka. Nakahara chciał zwrócić chłopakowi uwagę, że nie powinien pisać w takich momentach na komputerze, bo może to zostać uznane za sprzedawanie informacji poza Portówkę i skończyć się dla chłopaka cudnymi butami z najnowszej, wczesnojesiennej kolekcji Portowej Mafii. Delikatne obszycia, opływowy kształt i kilka kilogramów betonu, które pociągnęłyby go na dno najbliższej rzeki, co Chuuya obserwowałby z radosnym uśmiechem z nadbrzeża. Dazai jednak skinął tylko ręką, zupełnie to lekceważąc.
- Nie zdradziłbyś mnie, prawda Izaki? - spytał spokojnie, niemal ciepło.
A jednak w jego głosie było coś takiego, że mimo iż nie padła bezpośrednia groźba, wszystkim obecnym w pomieszczeniu przeszły ciarki po plecach. Chłopak nerwowo zaprzeczył ruchem głowy. I wydawać by się mogło, że uśmiech Dazaia, który wypłynął na jego twarz po zobaczeniu tego gestu, rozluźni atmosferę, tylko dodatkowo ją napiął. Zastanawiające, że zwykle najstraszniejsi są ludzie, którzy na strasznych w ogóle nie wyglądają. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Po takiej drobnej demonstracji trudno było stwierdzić, czy miny Nowych Hersztów są przerażone z racji pierwszych bliższych współprac z Dazaiem na takiej płaszczyźnie, czy ze względu na niezwykłą odpowiedzialność, która już niedługo będzie na nich spoczywać, a z którą nie wiedzieli, czy sobie poradzą. Miny Starych Hersztów dla odmiany były banalnie łatwe do odczytania. Znużenie i zmęczenie, powstrzymywane jedynie przez kawę. Najgorzej, że powoli znużenie widać było też po Kaguyi, od której Zdolności zależał przebieg całych rozmów. Bo jeśli straci koncentrację chociaż na chwilę albo zupełnie ją przypadkowo wyłączy ze zmęczenia, Dazai nie będzie miał tej absolutnej pewności, na którą liczył. Brunet czuł się naprawdę źle z faktem, że tak dziewczynę wykorzystywał. Doskonale znał limity jej umiejętności i nadużywał jej zaufania, wymagając od niej tak wiele. Ona jednak, widząc jego zmartwiony wzrok tylko uśmiechnęła się promiennie i pomachała ręką na znak, że nie ma się co przejmować i że w razie czego da znać.
- Najłatwiejsze za nami - oznajmił Osamu, przeczesując włosy palcami i zostawiając je w jeszcze większym nieładzie niż wcześniej. - Przepytaliśmy Trójki i nie zaszły tu żadne zmiany. Teraz zadanie zrobi się trudniejsze. Kaguya, wszystko zależy od Ciebie. Wciąż czekam na ujawnienie się szpicla, a tylko Ty możesz go przyłapać na kłamstwie. Dlatego jeśli poczujesz, że tracisz kontrolę albo skuteczność, masz mi o tym natychmiast powiedzieć. Wiem, że to męczące dla nas wszystkich, zwłaszcza dla Ciebie, ale wolę zrobić to raz i mieć święty spokój, niż do usranej śmierci zastanawiać się, czy na pewno ktoś nie prześlizgnął się pod moim okiem. Jasne? - dziewczyna pokiwała twierdząco głową, nieco przygaszona faktem, że niejako została zrugana. Jasne, chciała być wykrywaczem kłamstw Dazaia, jak najdłużej tak bardzo, że zapomniała, że jeśli spadnie jej skuteczność, okaże się po prostu bezużyteczna. - Nowi Hersztowie. Nie odzywaliście się za wiele do tej pory i obserwowaliście. Mądre podejście. Teraz jednak nie będzie już "stałych" kandydatów, którzy z pewnością trafią do tego Oddziału, w którym byli. Ktoś może i na pewno trafi się Wam. Musicie ich uważnie słuchać, zadać pytania. Do tego, tydzień po rozdzieleniu wszystkich ludzi oczekuję raportu z propozycjami na kandydatów do miejsca Trójki. Po trzy - cztery osoby. A Wy - Dazai zwrócił się w końcu do Starych Hersztów. - Nie poobrażajcie się mnie jak pięcioletnie dzieci, jeśli zabiorę Wam z Oddziału kogoś ważnego lub utalentowanego. Musimy równomiernie rozłożyć siły jeśli moje plany mają wypalić.
- Jak sobie pomyślę, jakie plany kryją się pod Twoją kopułą to aż mam ciarki - przyznał Herszt Harada absolutnie szczerze.
- Przeeeeeeesadzasz - zbył go Dazai uśmiechając się nieco głupkowato.
- To nie Harada mówił ostatnio o wchłonięciu Yakuzy, która jest większa od nas, jakby to było zrobienie sobie drugiego śniadania - wytknęła mu Ozaki.
- Yakuza nie jest po prostu "większa" od nas - wtrącił się Poughi ze zrezygnowaniem. - To największa oficjalna jednostka przestępczości zorganizowanej. Nawet wpisali ich do księgi rekordów Guinessa. I są o wiele starsi od nas.
- Widzę, że ktoś tu zrobił research! - ucieszył się Dazai. - Szkoda tylko, że powierzchowny. Jasne, mówi się, że Yakuza jest starsza od nas, bo jej początki sięgają bodajże siedemnastego wieku. O Portowej Mafii zrobiło się głośniej dopiero w dziewiętnastym, więc nic dziwnego, że założyłeś, że jesteśmy młodsi. Prawda jest jednak taka, że początki Portowej Mafii sięgają dwunastego wieku, gdy porty w Kobe nie były jeszcze wykorzystywane. Ja wiem, nasza nazwa jest dość sugestywna. Wszyscy mają wrażenie, że tytułujemy się tak, bo handel Kobe w ogromnej mierze opiera się na handlu drogą morską, a więc przez pośrednictwo portów. Nic jednak bardziej mylnego. Portowa Mafia nazwała się tak w momencie, gdy po wyjeździe cesarza Antoku, który bardzo sprzyjał naszym przodownikom, zainwestowaliśmy w budowę wszelkich portów. Niestety sam cesarz nigdy do nas nie wrócił, by zobaczyć, jak wielki wpływ wywarł na pierwszych członków Portówki. To dzięki wkładom pieniężnym tej organizacji w trzynastym wieku mieliśmy praktycznie rewolucję przemysłową i dostosowanie gospodarki pod handel drogą morską. To dzięki nam to miasto się rozwinęło. A przy okazji trzymaliśmy głowy nisko. W tamtych czasach też nie zmieniało się Szefa po pięciu latach. To wybitnie nowa sytuacja. Pierwsi Szefowie Portowej Mafii, zaprzysiężeni zazwyczaj w wieku dwudziestu kilku bądź trzydziestu lat, dożywali naprawdę sędziwych wieków. Weźmy też pod uwagę, że choć Portówka zrzeszała ludzi z każdej kasty społecznej, w Cuppoli kiedyś zasiadali głównie swoiści arystokraci, czy ludzie z uprzywilejowanych kast społecznych. Stąd początkowe długotrwałe "panowania" pierwszych Szefów. Nikt nie ważył się podnieść na nich ręki i odchodzili z Mafii w jedyny akceptowalny sposób. Poprzez śmierć, choć w ich przypadku stawało się to częściej ze starości, bo wtedy wiek sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu lat to było coś. Jeśli ktokolwiek z tu obecnych ma jakieś mylne wrażenia co do Yakuzy i ich powodów by nie zajmować tego miasta to muszę go boleśnie uświadomić, że się myli. Yakuza chciała przejąć Kobe. Nawet mają ją oficjalnie wpisaną w wykresie zajmowanych terenów. Nigdy wcześniej jednak nie odważyli się przekroczyć bez pozwolenia granicy miasta ze względu na szacunek do starszej organizacji. Nasi Szefowie pomagali Yakuzie, gdy ta była jeszcze w powijakach. Stąd też w dużej mierze ich przywiązanie do tradycji. A nam jest to wybitnie na rękę, bo kiedy Yakuza robi z siebie debila na arenie międzynarodowej, my możemy po cichu przeprowadzać własne akcje. I dlatego Portówka jest mniejszą wielkościowo Mafią. Bo dzięki temu latamy nisko, pod radarami, które skupione są na tych wytatuowanych idiotach. Choć muszę przyznać, że w czasach, gdy mieli pewne doradztwo z naszej strony, potrafili osiągnąć coś niesamowitego. Musimy im tylko o tym przypomnieć.
- Lekcja historii z Szefem, odcinek pierwszy - zażartował Hayato, rozładowując napiętą atmosferę.
- Hayato ma rację, zmarnowaliśmy za dużo czasu na mój wykładzik, musimy skończyć z przepytywaniem tych ludzi - zgodził się Dazai, odwracając ponownie w stronę drzwi, spoglądając na godzinę na telefonie i wzdychając ciężko. - Zanim zaczniemy jednak z resztą, przypomniało mi się coś ważnego. Mamy teraz dziesięciu Hersztów w Cuppoli. Chciałbym z góry wstępnie porozdzielać zadania żebyście wiedzieli, z czym przyjdzie Wam się mierzyć. Ukai, chciałbym żeby Twój Oddział zajął się wszystkim związanym z branżą muzyczną, w którą legalnie zamierzamy wejść. Yuriko Ty weźmiesz działalności charytatywne i dotacje, też legalnie. Sayori będziesz miała broń. Będziesz musiała podzielić swoich ludzi oczywiście, bo wchodzimy tu w handel. Zostań chwilę po zebraniu, musimy omówić od razu jedną sprawę, którą trzeba skończyć przed babraniem się z Yakuzą. Shizuki Tobie przypadną narkotyki i używki. Ozaki, Endoki i Fujimoto będziecie odpowiedzialni za nasze kontakty z innymi mafiami. Nie bójcie się, nie będziecie współpracować, po prostu tego będzie za dużo dla jednej osoby. Kumizawa, nie kojarzysz się nikomu z Portową Mafią więc będziesz odpowiedzialna za podwójne księgi i stronę prawną żeby w razie czego ochronić nam dupy. Może za dużo w terenie nie będziesz, ale nie czuj, że jest to coś niewielkiego, bo to bardzo ważne zadanie. Do tego będziesz musiała utrzymywać dobre relacje z Mitsubasą, to też jest kwestia, którą trzeba będzie rozpracować prędzej niż później. Harada, Poughi, nie obrażajcie się, że na razie Wasze Oddziały nie dostały oficjalnego przydziału. Wstępnie jesteście jednostką uderzeniową, więc czeka Was cholerna ilość treningu. Nie muszę oczywiście zaznaczać, że w Oddziałach zajmujących się legalnymi działaniami wszyscy mają mieć czyste rączki, prawda? Odkreślamy przeszłość ogromną krechą. Nie chcę widzieć nikogo z branży muzycznej na ulicy z bronią ganiającego za jakimś gangiem, czy to jasne? Notabene, Kumizawa na pierwszy ogień będziesz miała ogromne zadanie. Za moich czasów było to nieco lepiej rozpracowane, ale wszyscy wiemy, co zrobił z tą organizacją Mori. Każdy członek tej organizacji ma mieć pozwolenie na noszenie i użycie broni. Niby Beretta stworzy nam takie cacka ze specjalnymi kulami, których nie będzie się dało prześledzić, ale to ma być wszystko, na wszelki wypadek, zrobione na czysto. Weź od razu laptopa i zrób sobie listę w czasie rozmów. Harada, zostań proszę po zebraniu będę miał dla Ciebie jeszcze jedno, mniejsze zadanie. Kaguya, Izaki, Hayato szukajcie kandydatów do Eleven. Zostaną oni wstępnie przydzieleni do konkretnych Hersztów, później ich sobie ukradniemy.
- Nie boisz się, że pierwiastek ludzki załamie Twoje plany? - spytała Ozaki. - Wiesz, że masa ludzi Cię tu nienawidzi. Skąd pewność, że będą chcieli zostać, gdy zostałeś Szefem? W sensie, Trójki Cię zawsze uwielbiały, więc to logiczne, że nikt się nie wykruszył.
- Zawsze biorę pod uwagę pierwiastek ludzki. Przewiduję, że jakaś jedna piąta ludzi się wykruszy. Może nawet mniej. Jasne, mogą mnie nienawidzić. Nie wymagam od nich żeby mnie kochali, nie jestem Morim. Jedyne czego od nich potrzebuję to szacunku i posłuszeństwa. Dopóki nie będą zagrażać wewnętrznie instytucji mogą w niej działać. Jasne, chciałbym uniknąć wewnętrznych konfliktów, ale dopóki ich nienawiść będzie skierowana tylko na mnie to nic wielkiego nie powinno się wydarzyć. Większość z nich, nawet jeśli ma wobec mnie złe przeczucia, spędziła większość życia w Mafii. Będą się bali odejść, bo nie uwierzą, że będą potrafili poradzić sobie sami. Bycie w Mafii oznacza bezpieczeństwo. Wystarczy jeden telefon i masz wsparcie. Bycie samemu potrafi onieśmielić. Poza tym, mają najlepsze wspomnienia z czasów pobytu tutaj. Nie będą chcieli odejść z sentymentu. Wbrew pozorom jest sporo kwestii, które trzymają ludzi w organizacji tego typu i bardzo rzadko jest to strach.
- Dazai, my się Ciebie boimy - zauważył Poughi poważnie i wytłumaczył widząc, jak młodszy chłopak posmutniał. - Nie bierz tego do siebie, ale Twoja moc przytłacza wszystkich. I Twoje zdolności do planowania wszystkiego. My mamy przez to ciary, a współpracujemy z Tobą najdłużej i najlepiej Cię znamy. To oczywiste, że większość szaraczków będzie się Ciebie bała.
- Większość szaraczków potrzebuje tylko trochę czasu i odpowiednich umiejętności wykorzystywanych wtedy, gdy będą potrzebne - skomentował to Osamu i na chwilę zwrócił się jeszcze do Izakiego. - Izaki, powrót na przymusowe ćwiczenia strzelnicze. Masz poprawić to cholerne odbicie zanim wybierzemy się do Yakuzy.
- Czyli mogę się pożegnać ze snem na najbliższe dwa tygodnie - skomentował to chłopak, jednak bez najmniejszego wyrzutu. Uczestniczenie w rozmowach z kandydatami, stworzenie słuchawek, które miały być ich pierwszą linią obrony przeciw Yakuzie i do tego jeszcze strzelnica.
- Wszyscy doskonale wiemy, że i tak cierpisz na bezsenność - zauważył Hayato.
- Doskonale wiesz, że on nie znosi, gdy nazywa się to wprost - zrugała go Kaguya. - Woli nazywać to wydajnym snem mieszczącym osiem godzin w dwie.
Lekka kpina, zupełnie nie wywołująca żadnych sprzeczek była tym, czego potrzebowali do rozluźnienia atmosfery.
- Na Waszym miejscu nie byłbym tak dowcipny - zauważył Nakahara. - Skoro oboje będziecie pracować z nim nad tymi słuchawkami o wybranych przez niego godzinach - śmiechy tej dwójki natychmiast ucichły i skrzywili się nieco.
- Pomogę im, poczekajcie na mnie chwilę po zebraniu to się dogadamy co do szczegółów - oznajmiła Sayori z szerokim uśmiechem, na co cała trójka radośnie skinęła głowami.
- Na mnie też - dodała Shizuki, co spotkało się już z mniej pozytywną relacją.
- Nie obraź się - zaczął Izaki. - Ale z tego, co widać, jesteś ślepa. Jak chcesz pomóc przy budowaniu czegokolwiek?
- Nie jest ślepa - wtrącił się Dazai, uśmiechając się ukradkiem. Nikt znajdujący się w tej sali nie znał Shizuki Ren poza nim i Nakaharą. Jedna z lepiej przeprowadzonych, tajnych akcji.
- Ma całkowicie zakryte oczy. Gdyby miała wzrok, tylko niepotrzebnie utrudniałaby sobie życie, a to zupełnie bez ... - Izaki urwał w połowie słowa, gdy pusty, papierowy kubek rzucony przez Shizuki wylądował na jego twarzy. - ... sensu - dokończył zaskoczony.
- Ja po prostu wolę nie patrzeć na takie gęby, jak Twoja - oznajmiła Ren uśmiechając się szeroko. - I nie wątp w to, przydam się.
Dazai zaśmiał się cicho, a po minie Nakahary widać było, że ledwo się powstrzymuje. Jasne, nazwisko Shizuki obiło się kilkukrotnie w kręgu Starych Hersztów, ale głównie dlatego, że Mori był świadom tej akcji i chciał ją wykorzystać przeciw Dazaiowi. Poza tym, że była w więzieniu, nie mówiło im to zupełnie niczego. Osamu uśmiechnął się szeroko, uświadamiając sobie, że będzie musiał ich oduczyć oceniania po pozorach.
- Możemy wrócić do kandydatów? - spytał po chwili. - Chciałbym dzisiaj wrócić do domu - dodał, z czym wszyscy się grzecznie zgodzili, nawet Izaki tępo wpatrujący się w papierowy kubek, który trzymał w dłoni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top