P. LXXVII / ROZMOWY Z KANDYDATAMI

Króciutkie odautorskie! Postaram się jakoś wplatać więcej momentów Soukoku do opowiadania, ale chciałabym troszkę rozwinąć temat Mafii, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi, że chwilowo szip nie jest na pierwszym planie! Miłego czytania Miśki! ~



- Masz już swoje typy, prawda? – spytała Ozaki, nim pierwszy kandydat zdążył wejść do pomieszczenia.

Dazai odwrócił się do niej na chwilę z tajemniczym uśmiechem, który potwierdzał to, co myśleli wszyscy. Te rozmowy to czysta formalność i potrzeba stuprocentowego upewnienia się, że wybrał dobrze. Na dobrą sprawę, szansa, że zmieni zdanie, była marginalna, ale Osamu po prostu musiał być całkowicie pewny, że wybierze dobrze. Musiał mieć zaufanie do tych ludzi, zwłaszcza, że od nich niedługo zacznie zależeć spora część Portowej Mafii. No i zawsze pozostawał czynnik ludzki. Brunet nie wiedział, jakie uczucia budził w tych ludziach po dwóch latach od swojego odejścia. Osamu odwrócił się i Hayato wpuścił pierwszego gościa.

Powiedzieć, że Doi Endoki zestresował się wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdowali się wszyscy najważniejsi członkowie Mafii, byłoby wybitnie nieprawdziwe. Nie było to zresztą nic dziwnego, czy nietypowego, wszakże Endoki był Trzecim Oficerem w Oddziale Harady, więc nierzadko zdarzało się, że brał udział w zebraniach Cuppoli. Mężczyzna postawił definitywnie na spokój, uznając, że przecież nic złego z tego spotkania nie wyjdzie. Był wierny Portowej Mafii, od kiedy do niej dołączył, więc z łatwością mógł poradzić sobie z ewentualnymi oskarżeniami o zdradę, bo po prostu nie miał na nią najmniejszej ochoty, a wręcz takowy pomysł budził w nim niechęć i obrzydzenie. Najgorszym, co mogło się stać, byłoby jego pozostanie na tej samej pozycji w mafijnej hierarchii. Wbrew pozorom nie była to taka tragiczna opcja, bo nigdy nie narzekał, że zajmował zbyt niskie stanowisko. Trzeci Oficer? Zajmował szóste miejsce w hierarchii, a pod sobą miał całe rzesze ludzi. Z pewnością nie miał na co narzekać. W najlepszym przypadku? Dostanie własny Oddział. Duża odpowiedzialność, ale nie taka, z którą by sobie przecież nie poradził.

Nie zapomniał o skłonieniu głowy w wyrazie przywitania i szacunku i przyłożenia prawej pięści do serca. Kątem oka zauważył, że gest został odwzajemniony, więc wyprostował się i stał kulturalnie, czekając na ustne pozwolenie żeby usiąść. Ubrany był w typowe portówkowe kolory. Czarne, jeansowe spodnie, biała koszula z rękawami podwiniętymi za łokcie i czarna kamizelka. Mężczyzna był w Portowej Mafii od piętnastu lat i sam zapracował na swoją pozycję na przestrzeni lat. Jego postawa i wygląd same w sobie budziły ogromny respekt, nie wspominając o jego Zdolności. Swoją drogą, Endoki mógł o wiele szybciej zająć wyższe stanowisko, ale uparł się, że musi poznać Mafię najlepiej od samych dolnych szczebli hierarchii, więc nogami i rękoma zapierał się przez dobre cztery lata przed awansem. Upór notabene godny podziwu. Był taki moment, gdy ludzie myśleli, że dwudziestosiedmioletni wówczas Doi raz na zawsze pożegna się z Mafią, gdy jeden z jego towarzyszy przypadkiem uruchomił bombę w czasie misji. Odłamek dość mocno wrył się w twarz Endokiego, pozostawiając na niej ogromną, idącą przez całą twarz bliznę, która budziła niepokój i respekt nawet po dwunastu latach.

Koniec końców mężczyzna zajął miejsce, tuż przed Dazaiem, na krześle i czekał na pytania, które dopiero miały nadejść. Osamu ocenił szybko to, jak wygląd Endokiego zmienił się przez te dwa lata. Mimo jego dojrzałego wieku, nie było widać zmarszczek na jego twarzy, nie miał też nawet śladu po zakolach, choć Dazai był pewny, że zaczęły się u niego pojawiać pierwsze siwe włosy, które mężczyzna skrzętnie farbował na czarno.

- Pierwsze pytanie będzie banalne, ale zdefiniuje to, czy w ogóle będzie sens zadawać pozostałe – zaczął Osamu, skupiając wzrok na kandydacie. – Jesteś stuprocentowo pewien, że dasz radę pracować ze mną, jako Twoim przełożonym? Biorąc pod uwagę wszelkie wydarzenia związane z moim odejściem, nieobecnością i powrotem?

- Gdybym nie był tego pewien, nie byłoby mnie teraz tutaj – odparł z całkowitą pewnością. – Zdaję sobie sprawę z tego, jak wielu ludzi ma problem z Tobą będącym Szefem, ale prawda jest taka, że wcześniej wszyscy się tego po prostu spodziewali. Dlatego Twoja zdrada tak zabolała. Jeśli dasz radę zrobić z tą Mafią cokolwiek, co podniesie ją z tragicznego stanu, w którym jest teraz, jestem w stanie absolutnie zapomnieć o dwóch latach Twojej nieobecności. Zresztą, zawsze żyliśmy we wzajemnym szacunku i, może przyjaźń to za duże słowo, ale w koleżeństwie. Myślę, że możemy utrzymać tę relację lub ją pogłębić z czasem, ale nic na siłę. To zależy od dwóch stron, a z mojej strony utrudnień nie będzie – oświadczył Endoki.

- Dobrze to słyszeć – skomentował Dazai i poczekał, aż reszta otworzy teczki Endokiego na odpowiedniej stronie. – Twoja Zdolność. Podaj mi jeden powód, dla którego miałbym uznać, że Twoja Zdolność będzie przydatna na stanowisku Herszta. Po spotkaniu chciałbym również dowiedzieć się, kogo Harada wybrałeś na stanowisko Trzeciego. Czysta formalność, to nie obietnica awansu – poprosił Osamu, zwracając się do jednego z Hersztów, który skinął tylko na potwierdzenie głową.

- Patrząc statystycznie większość Zdolności, które posiadają członkowie Mafii, a co dopiero członkowie Cuppoli jest czysto ofensywna. Moja Zdolność polegająca na wytworzeniu tarczy, jednej lub wielu, byłaby miłym dodatkiem ubezpieczającym.

- Jakieś ograniczenia? – spytała Fujimoto.

- Powierzchniowo jeszcze żadnych nie odkryłem, ale z pewnością istnieją. Kształtem tak, jedynie pionowa ściana. Czasowo zapewne również, choć nigdy nie zaistniała potrzeba utrzymania jej tak długo, bym mógł to sprawdzić. Jakościowo nie mam jej nic do zarzucenia, gdyż tłumi nieco dźwięk i jest absolutnie nieprzebijalna. Wszystko, co się z nią zderzy, spada po stronie rzucającego, zazwyczaj w nieco gorszym stanie, niż było rzucone, ale to tylko kwestia najprostszych praw fizyki.

- Udało Ci się dostać do Drugiego Źródła? – dopytał Nakahara, zaznaczając coś sobie w papierach i nawet nie podnosząc znad nich wzroku.

- Raz, przypadkiem, pod wpływem ogromnych emocji, gdy jeszcze nie byłem w Mafii. Nie udało mi się tego później powtórzyć – Endoki odpowiadał spokojnie, rzetelnie i w najpełniejszy możliwy sposób, mimo że nie zdawał sobie sprawy z umiejętności Kaguyi siedzącej dość daleko, przy szczycie stołu. Mężczyzna nie wciąż nie wykazywał najmniejszych oznak zdenerwowania. – Stworzyłem tarczę, na której pojawił się nieistniejący w rzeczywistości obraz. Rodzaj krótkotrwałego kamuflażu. Nigdy jednak nie udało mi się zebrać większej ilości danych, gdyż był to tylko ten jeden, krótki epizod.

- Da się to rozwinąć – wtrącił się Harada, który w międzyczasie aktywował swoją Zdolność. – Potrzeba tylko odpowiednio silnego przeciwnika i tony cierpliwości, ale przy odpowiednich ćwiczeniach może nawet uda się odblokować u niego Drugie Źródło.

- To dobra wiadomość – skomentował to Dazai.

Reszta rozmowy zajęła im o wiele więcej czasu. Osamu spytał Endokiego o ostatnie akcje, w których brał udział, ich przebieg i plan, o odpowiedzialność i konsekwencje, które trzeba było ponieść i jak sobie z tym poradził. Najdokładniejszy wywiad, łącznie z częścią środowiskową i przeszłością. Po każdej odpowiedzi Dazai spoglądał kątem oka tak, że nikt tego nie zauważył, w stronę Kaguyi. Dziewczyna siedziała absolutnie zrelaksowana, co rusz tylko otwierając kolejnego lizaka i obserwując dokładnie kandydata. Niemal niezauważalnie dawała też znać Dazaiowi, że mężczyzna cały czas mówił prawdę. Osamu uśmiechnął się delikatnie, gdy rozmowa przeszła na ten etap, gdy to reszta Hersztów i Nakahara zaczęli zadawać pytania. Endoki ani przez sekundę nie zaczął zachowywać się mniej profesjonalnie, co było lekkim zdziwieniem, gdyż ciągłe spotkania z Cuppolą zdecydowanie wytworzyły między nimi pewien poziom relacji zawodowej, które w efekcie wpłynęły na sposób w jaki się do siebie odnoszą, lecz teraz Endoki zachowywał się tak, jak wtedy gdy rozmawiał bezpośrednio z Szefem. Gdy zbliżała się godzina od wejścia chłopaka do sali konferencyjnej, ich rozmowa dobiegła wreszcie końca. Hersztowie umilkli, Dazai podziękował Endokiemu za poświęcony czas i obiecał, że w każdym przypadku mężczyzna powinien otrzymać wiadomość zwrotną do jutrzejszego poranka.

Kolejne wchodzące osoby miały tylko gorzej. To nie tak, że Hersztom kończyła się cierpliwość i zaczynali być upierdliwi, czy pytali o najróżniejsze pierdoły, które tak naprawdę nie były potrzebne. Z ich strony nie zmieniło się nic. Nawet Kaguya nie narzekała, że poświęcają godzinę na jednego człowieka, a ona musi utrzymywać przez cały ten czas swoją Zdolność. Wszyscy jednak spojrzeli na Hayato z bezgraniczną miłością, gdy w momencie, gdy przepytywali trzeciego kandydata, chłopak skoczył po kawy dla wszystkich. Robił to zresztą jeszcze pięciokrotnie. Najpierw, co trzech kandydatów, a w reszcie po ostatnim. Nie było w sali nikogo, kto nie chciałby chłopaka za to na rękach nosić. Jasne, przywykli do długich godzin ciężkiej pracy, gdzie trzeba się było maksymalnie skupiać. Wymagało to jednak hektolitrów kawy, którą wszyscy uwielbiali, a Hayato po prostu czytał im w myślach i pamiętał dokładnie, kto jaką lubi, więc nikt nie zamierzał narzekać. Kolejne wchodzące osoby miały gorzej, bo najzwyczajniej w świecie zaczynały być zmęczone i poddenerwowane samym czekaniem na swoją kolej.

Gdy już wszyscy odetchnęli z ulgą, Dazai odwrócił się tak, by siedzieć przodem do nich. Poczekał sekundę i wyciągnął rękę w stronę Kaguyi, która rzuciła mu kilka lizaków w jednym smaku, który lubił brunet. Chłopak podziękował jej i czekał na komentarz.

- Wszyscy mówili prawdę. Trójka była tak zestresowana, że w pewnym momencie nie byłam pewna, ale biorąc pod uwagę ich teczki i małą dozę zaufania, mogę powiedzieć, że są czyści – oznajmiła Kaguya, lekko wzruszając ramionami. Hayato usiadł obok niej i oboje przyglądali się bardzo krótkiej wymianie zdań pomiędzy członkami Cuppoli. Kaguya od czasu do czasu się wcinała, przypominając jakiś detal lub zaprzeczając czemuś na podstawie przeprowadzonych wcześniej rozmów.

Najważniejsze było jednak to, że wszyscy kandydaci wykazali chęć współpracy z Dazaiem, a niektórzy z nich nawet cieszyli się na jego powrót. To była kwestia, o którą brunet najbardziej się martwił, jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Do tego wszelkie przypuszczenia i wybory Osamu wydały mu się słuszne, teraz, gdy potwierdził je sobie w stu procentach. Przedstawił nazwiska kandydatów, których chciałby wybrać. Doskonale wiedział, że nawet gdyby Hersztowie wykazali się niechęcią lub brakiem akceptacji jego wyborów i tak mógłby zrobić po swojemu, bo w Mafii nie było demokracji. Decyzja Szefa była ostateczna. Skoro jednak starzy Hersztowie mieli pracować z nowymi to po co tworzyć napięcia już od samego początku? Dazai był w stanie poświęcić jednego czy dwóch ludzi, których sobie wybrał, byleby tylko utrzymać pewien poziom i typ atmosfery panującej w zarządzie Portowej Mafii. Na szczęście jednak jego wybory spodobały się Hersztom. Zapewne spodobało im się również to, że każdy miał równe szanse i z każdego Oddziału został wybrany jeden osobnik.

Wszyscy Hersztowie rozeszli się, zostawiając Dazaia i Nakaharę samego. Osamu westchnął ciężko, gdy drzwi zamknęły się za ostatnim wychodzącym. Siedział teraz na brzegu stołu i opierał się leniwie rękoma nieco z tyłu. Chuuya podszedł do niego z pytaniem wymalowanym na twarzy. I grzecznie poczekał, aż Dazai skończy wysyłać informację o jutrzejszym, tudzież dzisiejszym, jeśli patrzeć na godzinę, spotkaniu Cuppoli do nowych Hersztów. Jakby na to nie patrzeć, spędzili w konferencyjnej ponad siedemnaście godzin.

- Zapomniałem, że planowanie na tak wczesnym etapie jest nudne – przyznał się Dazai, odrywając jedną dłoń od stołu i delikatnie odgarniając Chuuyi włosy za ucho. – Akcja była o wiele ciekawsza. Jak na przykład pojechaliśmy do Włoch – odpłynął we wspomnienia brunet.

- Albo rozwaliliśmy prawie jedną szóstą miasta – przypomniał mu Nakahara ze śmiechem, ściągając rozmarzonego Dazaia na ziemię, jednak równocześnie łapiąc jego dłoń i przytrzymując ją przy swojej twarzy, lekko się o nią opierając.

- Było zabawnie – wytknął mu Osamu, częściowo obalając jego argument.

- Co racja to racja – przyznał rudzielec. – Ale teraz też bardzo dobrze sobie radzisz. Twój pierwszy dzień jako Szefa... - zaczął Nakahara i wyjął telefon z kieszeni i spojrzał na godzinę. – Skończył się trzy godziny temu, ale to nie zmienia faktu, że jestem dumny z tego, jak Ci poszło.

- Na razie to tylko rozmowy – umniejszył to wszystko brunet, przyciągając do siebie rudzielca i obejmując go, ciesząc się z jednego z rzadkich momentów, gdy ich twarze znajdują się na tym samym poziomie.

- Aż skarbie, aż – uświadomił go rudzielec, splatając dłonie na karku bruneta. – Zależy Ci i się starasz, nawet jeśli to tylko pierdoły, a to dużo.

- Szkoda, że nie możemy się teleportować do domu – westchnął Osamu, zupełnie zmieniając temat.

- Mamy Twoje apartamenty na najwyższym piętrze – przypomniał mu Nakahara. – Te wiesz, należące do Szefa.

- Niby tak, ale nie wiem, jak Ty, ale ja dziwnie bym się tam czuł. Zwłaszcza po zastrzeleniu Moriego.

- Też racja – zawahał się na chwilę rudzielec, robiąc zamyśloną minę, którą Dazai skomentował lekkim uśmiechem. – Ale Twój apartament, Twój jako Herszta, wciąż stoi wolny. A już nie raz, nie dwa, obaj tam spaliśmy, więc teraz też możemy.

- Nie wolisz wrócić do domu? – spytał zaskoczony Dazai, który po prostu chciał sobie tylko ponarzekać.

- Wolę, ale przedstawiam Ci inne opcje – odparł ten, ze wzruszeniem ramion. – Zrobimy, co będziesz chciał.

- A gdybym chciał pocałować teraz swojego chłopaka? – spytał Dazai, udając, że ciężko się nad tym zastanawia.

Nakahara pokręcił głową z niedowierzaniem, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu.

- Myślę, że Twój chłopak nie miałby nic przeciwko, ale...

Chuuya nie zdążył skończyć wypowiadanego przez siebie zdania, gdy został przyciągnięty bliżej do Dazaia i czule przezeń pocałowany. Wszystko inne jakoś nagle przestało mieć znaczenie. To jednak chyba typowe, gdy miało się tę najważniejszą osobę tuż przy sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top